- Hydepark: Dylemat amatora. Potrzebna rada

Hydepark:

Dylemat amatora. Potrzebna rada

Witam.

 

Obudziłem się pewnego ranka oświecony. Wpadłem na pomysł napisania czegoś więcej niż zwykłego opowiadania czy słabej opowieści typu "Nathaniel", którą i tak czytają jedynie znajomi. Pewnie wielu z was również tak miało, dlatego chcę się zwrócić o pomoc. Ale do rzeczy:

 

Po konsultacjach z kilkoma obeznanymi w temacie osobami okazuje się, że to co wymyśliłem miałoby choćby minimalną szansę zaistnieć i przebić się przez tysiące odrzucanych prac w którymś z wydawnictw. Takie właśnie było moje początkowe zamierzenie. Zacząć pisać dla szerszej grupy fanów. Nie na darmo użyłem słowa "było".

 

Prolem polega na tym, że powieść wyreżyserowana przeze mnie jest fantastyczna, ale zawiera elementy historii Polski w czasach Mieszka I. Z częścią fantastyczną bym sobie poradził, jednak jeśli chodzi o historię, nigdy wcześniej nie pisałem czegoś takiego. Do tego dochodzi fakt, że "Nathaniela" jeszcze nie ukończyłem a bardzo chciałbym to zrobić choćby ze względu na przyjaciół, dla których to powstało.

 

Moje pytanie do was: Czy warto zaczynać coś, o czym nie ma się bladego pojęcia? Czy może lepiej skończyć to, co się zaczęło (co z kolei grozi częściowym zapomnieniem początkowego planu)? Oczywiście wszelkie materiały historyczne mam zebrane. Chodzi mi o to, że podobno każdy rodzaj fantastyki powinien być pisany inaczej. Wnioskuję z tego, że nie mógłbym w tej powieści utrzymać klimatu heroic fantasy, którym do tej pory się zajmowałem.

Komentarze

obserwuj

"Czy warto zaczynać coś, o czym nie ma się bladego pojęcia?" Stanowczo nie. Chyba że chcesz te blade pojęcie zyskać przez dogłębne studia. Chociaż według mnie za książki historyczne powinni się brać jedynie... historycy. Zrozumienie realiów jakiejś epoki (przy czym oprócz "martwej" wiedzy należy jeszcze znać do pewnego stopnia sposób myślenia tamtych ludzi, co proste nie jest) nie jest sprawą miesiąca ani dwóch. Zbyt łatwo strzelić kardynalną gafę.
No, ale oczywiście- końcowa decyzja należy do Ciebie. Rezygnacja z marzeń ma tą wadę, że często dręczy całe życie.

Wiele nie podpowiem bo a) nie jestem zawodowcem b) z tym Mieszkiem to zajumałeś mi pomysł.  Żart :P  Lassar ma świętą rację, prawdziwa fantasy historyczna to (moim zdaniem) najwyższa szkoła jazdy. Proponuję zająć się tym na emeryturze/rencie, jak będziesz miał masę czasu na medytacje nad źródłami.

Jak już coś pisać, to zgodnie z faktami historycznymi. Chyba, że jest to historia alternatywna ;)

Jeżeli nie masz bladego pojęcia o historii, to lepiej zdobąć jakieś informacje. Poczytaj sobie na początek Pawła Jasienicę - Polska Piastów. Możesz sięgnąc też po Karola Bunsha - Dzikowy Skarb. Wiele rzeczy opisanych tam to fantazja autora (np. życie Czcibora, o którym w źródłach historycznych raczej niewiele jest) lub czasy Siemowita, o których tym bardziej niewiele wiadomo. Natomiast ta książka może dać Ci obgląd co zrobić, żeby wczuć się w epokę. Uprzedzam jednak, że jest bardzo przegadana ;) Oprócz tego warto sięgnąć po wszelkie możliwe źródła, publikacje itp., żeby oddać jak najwięcej szczegółów zgodnie z prawdą. Nie chcę Cię zniechęcać, wręcz przeciwnie, ale tak jak napisali poprzednici czeka Cię dużo pracy, jesli zależy Ci na rzetelności :) Powodzenia.

Siemomysła* miało być

Zaczynaj, jak Ci nie wyjdzie, to chociaż poćwiczysz :)

Jak najbardziej możesz się podjąć takiego projektu. Będzie się to jednak wiązało ze sporym nakładem pracy, zwłaszcza że, jak piszesz, nie zajmowałeś się dotychczas tą tematyką. Natomiast czy Twój pomysł jest wart zachodu, to już musisz sam ocenić.

Szczerze mówiąc ten temat jest niesamowicie oklepany i trudno liczyć na punkty za oryginalność. Nie wiem czemu, ale autorzy polskiej fantasy quasi-historycznej uparli się na czasy Mieszka I. Dlaczego akurat na niego, a nie np. Mieszka Lamberta czy Władysława Wygnańca - nie wiem, ale mimo iż specjalnie nie szukałem, to wpadło mi w ręce przynajmniej kilka tekstów rozgrywających się w tej epoce, na czele z panem Nienackim. Tak więc, jeżeli jesteś początkującym autorem, to wątpię, żebyś przebił się z tą tematyką w jakimkolwiek wydawnictwie.

Dlaczego czasy Mieszka I? Bo u zarania najłatwiej dokonać zmian, z pozoru nawet maleńkich, których konsekwencje ujawnią się po wiekach.
MPZ, czyli Minimum Potrzebnych Zmian. "Koniec Wieczności" Asimova.
Spróbuj. Czego się o epoce dowiesz, to Twoje na zawsze. Przydać się może w teraz niewiadomej chwili...

Coś CI powiem. Pewnie juz gdzies pisalam jak na lamach SFFH czytałam opowiadanie o drugiej wojnie swiatowej... Rzecz dziala sie w norwegii, snieg, zimno, ciemno, narty, gesta atmosfera, strach rosl z kazdym akapitem... a potem ni stad ni z owad wyskoczyly krasnoludy z toporami. Zaczelam sie glosno smiac. Atmosfere szlag trafil.
Wiec tego nie rob. Fantasy historyczne ok - ale uwaga, krasnoludy tu nie pasuja (moze cos bardziej rodzimego, ze slowianskiej mitologii?), a jak pasuja, to trzeba je umiejetnie wprowadzic. Lepiej uwazaj z fantasy, by cała Twoja praca nie przerodziła się w cos groteskowo-komicznego
Mysle, ze najpierw trzeba cos wiedziec o epoce, chociazby przebrnac przez wspomnianego Jasienice, poczytac sobie ksiazki typu "jak zyli ludzie w dawnej Polsce", zebys potem nie szpanowal jakimis artefaktami, ktorych w X wieku jeszcze na ziemiach polskich nie bylo. Jest troche niezlych ksiazek historycznych o poczatkach polskiej panstwowosci i nie wszystkie sa nudne. To sie zwlaszcza odbija na szczegolach... jakie siodlo, jakie kolory ciuchow, jakie krzesiwo, jaki kon, kto je pierwszy-kobiety czy faceci, jaka bron (jaki jelec w mieczu, z czego miecz?), jakie ozdoby, w czym piora kobiety, jak wyglada porod (noz kurna jak zobaczylam w "Templariuszach" Cecylie rodzaca na lozku podczas gdy w tamtym czasie kobiety rodzily na siedzaco lub kleczaco...), jak wyglada walka i milion innych.
Nie musisz studiowac wszystkich ksiazek. Nikt nie wie, jak bylo naprawde - wiekszosc "zycia codziennego" to wyobrazenia archeologow. Wiekszosc faktow historycznych to kroniki pisane po latach. Po prostu musisz miec jakies wyobrazenie o epoce, a jak je nabedziesz to juz Twoj problem. Gros Twoich czytelnikow i tak bedzie wiedziec mniej.
Powodzenia :)

Jak już mówiłem kilka książek już przestudiowałem. "Tajemnice Słowian" Mateli okazały ię być bardzo pomocne. Co do fantastyki w tej powieści to raczej nie wstawiłbym tam krasnoludów. Jedynie stworzenia znane z mitologii słowiańskiej (chociaż to i tak o wiele więcej niż tylko Polska). No i słowiańscy bogowie, na których opierałbym swoją fabułę. A co do epoki to tak jak już ktoś wspomniał. Nie ma zbyt wielu informacji na ten temat, więc można tutaj wtrącić trochę wydarzeń fantastycznych, nie zmieniając przy tym żadnych wydarzeń historycznych. W ten sposób zachowamy prawdę, dodając jednocześnie coś od siebie. Jednak nadal nie mam pewności czy się tego podjąć. Jak myślicie ile czasu powinienem poświęcić na przygotowania?

Szczerze mówiąc, muszę to powiedzieć- nikt tego nie zrobi za ciebie. Tyle ile chcesz. Tyle, aż będziesz siebie pewien. Nikt ci z stoperem nad głową stać nie będzie.

Jak myślicie ile czasu powinienem poświęcić na przygotowania? - Tyle, aż uznasz, że jesteś już w stanie napisać ten tekst w oparciu o posiadane informacje. Dokładnej recepty nikt Ci nie poda. Co najwyżej kilka linków do stron o potrzebnej Ci tematyce, ale szperać już sam tam musisz, tak samo jak sam powinieneś ocenić, czy z tym co już się dowiedziałeś, możesz skakać do postawionej sobie poprzeczki.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jako że ja najlepiej czuję się w świecie fantasy, nie tworzę horrorów, kryminałów itd., gdyż po prostu nie jestem w tym dobry i to nie moja bajka. Oczywiście nie neguję, że chcesz napisać coś akurat w takim klimacie, jaki wymieniłeś, jednak porywając się na coś takiego, czeka Cię masa pracy ( i to naprawdę MASA), jeśli chcesz, żeby Twoje dzieło miało przysłowiowe ręce i nogi (a już tym bardziej, jeśli chcesz, by zainteresowało się tym jakieś wydawnictwo). Historia Polski, pomieszana z fantastyką, to naprawdę grząski grunt i ja generalnie nie porwałbym się nigdy na takie opowiadanie/powieść, ale życzę Tobie wytrwałości, w końcu wiara we własne możliwości i rzetelna praca potrafią czynić cuda ;). Jeśli uważasz, że chcesz to robić, masz jakiś konkretny pomysł, który można by umiejscowić w czasach Mieszka, to działaj.

 

A co do czasu, który musisz poświęcić, żeby to wyszło dobrze? Tyle, żebyś czuł się pewny tego co piszesz. Do tego potrzebne są odpowiednie podwaliny, czyli praca, praca i jeszcze raz praca z książkami z tamtego okresu. Zdecydowanie napisanie takiej powieści to ogrom roboty, ale ponoć dla chcącego nic trudnego ;). I jeszcze jedna kwestia - nigdy nie można być pewnym, że to, co napisałeś, spodoba się jakiemuś wydawcy. Polska to mały kraj, gdzie każde wydawnictwo walczy o czytelnika, więc jeśli nie będziesz miał "targetu", to nigdzie tego nie wydasz. Więc zastanów się dobrze, nim wpakujesz czas i wysiłek w to, co chcesz stworzyć :).

 

W każdym razie życzę powodzenia i pozdrawiam :).

Kurcze. Przed napisaniem tego tematu byłem bardziej pewny niż jestem teraz. Ale jednak dobrze że go napisałem. Serginho rzucił słuszną uwagę. Ja też najlepiej czuję się w typowym fantasy. Jednak zarys, który sobie ułożyłem wydaje mi się świetny. To jest tak jak z myszą, która próbuje złapać ser z pułapki. Mam świadomość, że pakuję się w bagno, ale mimo to mnie tam ciągnie. Zdaję sobie oczywiście sprawę że jako totalny amator mogę nie podołać. A najgorszy jest język. Czy gdybym napisał to normalnie, nie wysilając się na staropolskie dialogi dałoby to wciąż niezmieniony rezultat?

Nie dałoby. Jeśli pod niezmienionym rezultatem rozumiesz "pasowanie do siebie" wszystkich elementów, to nie dałoby.
Oczywiście nie musisz, nawet nie możesz napisać "po staropolsku". Lekka stylizacja i wystarczy. To raz. Dwa --- nie pakuj do tekstu pojęć i słów, których na pewno nie znano i nie było. Przykładem niech będą kandelabr i kurwa (jako przekleństwo i jako zawód). Czy w sali tronowej (tak na wyrost ją nazwijmy) "protopałacu" książęcego Bolcia Chrobrego mógł wisieć kandelabr? Czy znał on, Bolcio, słowo na "k"?

Pamietaj o jednym. Rowling, Meyer, Paolini i Brown nie zdobyli swojej pozycji z powodu tego, jak dopieszczone sa ich ksiazki. Tysiace krytykow przescigaly sie w wytykaniu im mniejszych lub wiekszych bzdur. Ale przecietny czytelnik to nie historyk czy teolog, ktory sprawdzi dwa razy kazdy podany przez Ciebie fakt i slowo po slowo przeanalizuje wiarygodnosc stylizacji jezykowej. Dla niego liczy sie to, czy potrafisz go zainteresowac. Dlatego jak trafisz na pomysl, ktory wyda Ci sie zyla zlota, po prostu go zrealizuj, zanim zrobi to kto inny i zgarnie Twoja fortune. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Do tego piszesz w sumie fantastykę, więc myslę, że jeśli nawet przekłamiesz jakiś fakt, choćby nie świadomie, to jest szansa, że czytelnik weźnie to za działanie celowe. Ot, typowa dla fantastyki alternatywna wersja histroii, czy inny tego typu zabieg. :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Spróbuj. Nie wyjdzie teraz, to może powrócisz do tego za kilka lat, jak będziesz miał większą wiedzę. Wielu tak robi. King w książce "Pod kopułą" napisał, że miał się za nią zabrać już dawno, ale przeraziła go wiedza atmosferyczna, jaką musiał posiadać by ją napisać. Ale jak widać, pomysł wydał mu się na tyle dobry, by do niego wrócić. Spróbuj poszukać kogoś, kto lubi historię i zgodzi się doradzać. Czasem taka osoba jest lepszym źródłem informacji, choćby z faktu, że się tym pasjonuje.
Ale na pewno nie rezygnuj. Jak to mówią: lepiej zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło.

Ja osobiście jak się biorę do pisania jakiegokolwie dłuższego tekstu (np. w realiach średniowiecza), czytam kilka grubych fachowych książek zanim zacznę coś niecoś klecić. Nie zgodzę się ze zdaniem, że powieści historyczne powinni pisać tylko historycy... ale żeby coś napisać w jakichś realiach trzeba się po prostu w tych realiach orientować. I to na tyle, żeby ktoś, kto może zna się lepiej, nie miał się do czego przyczepić...

@ szklany10: jeśli to, co sobie ułożyłeś, wydaje Ci się świetne, to nie pozostaje nic innego, jak pisać, pisać i przelać to, co masz w głowie, na papier (czyli do Worda :P). Następnie, jeśli podeślesz owoc swej pracy jakiemuś wydawnictwu, przekonasz się, ile pozostało z tej świetności i czy było warto. Rynek wydawniczy (zwłaszcza w Polandzie) jest bardzo wybredny i kosi wszystko, co nie jest stworzone do osiągania dobrego wyniku finansowego, więc musisz sam przed sobą zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, czy warto. Moim zdaniem, czasami większy sens jest stworzyć coś, co czujesz i co będzie podobać się mniejszemu gronu, niż dla zaistnienia w jakimś wydawnictwie, które będzie żerować na Twojej pracy.

Wiedz jeszcze jedno, że tekst zaakceptowany przez wydawnictwo przechodzi jeszcze szereg korekt i poprawek, więc może zupełnie nie przypominać tego, co napisałeś pierwotnie. Zdarzały się już sytuacje, że korektor poprawiał korektora, a finalny wygląd książki był totalnie inny, niż pierwotna wersja, którą założył sobie pisarz ;).

Alternatywną jest wydanie tego co spłodzisz własnym sumptem, optymalnie najpierw inwestując w jakiegoś korektora, który wyczyści tekst z wszelkich nieścisłości (nie wpływając znacznie na fabułę), no i oczywiście w jakiegoś grafika, by książka nie odstraszała oprawą graficzną, ew. jeśli sam potrafisz działać w Photoshopie, to samemu to zrobić :). 

Odniosę się jeszcze do tego, co pisał brajt - okej, Rowling, Meyer, Brown i inni nie wydali może porywających powieści (nie odmawiając im ofc tego, że zachwycili nim czytelników), niemniej UK czy USA to nie Polska, gdzie trzeba naprawdę zaprezentować sobą klasę, by zostać dostrzeżonym, a co za tym idzie - wydanym. Tylko czy naprawdę się opłaca? Anglojęzyczni autorzy mają szersze pole do działania i zawsze znajdą swój target, zwłaszcza, że wydawnictwa w których publikują działają w całej Europie bądź na świecie i nie są skupione tylko na określonym terenie, więc zarabiają na siebie wszędzie, gdzie zostaną wydane. I pewniejsze jest, że coś zostanie przetłumaczone z angielskiego na polski, niż na odwrót. W PL walczy się o kasę i czytelnika, więc jeśli niczym nie zaskoczysz, nie masz szans, żeby coś opublikować w którymś z rodzimych wydawnictw. A i tak w finale zostajesz z niczym (8% od książki w pewnym zacnym wydawnictwie).

Niemniej, trzymam kciuki :)

Nie chodzi mi o kasę ale o to, by mieć satysfakcję z pracy. Czy wydanie powieści to nie sukces? Dla mnie wielki. Jednak coraz bardziej nabieram przekonania, by pozostać przy starym dobrym fantasy i (póki co) odłożyć plan tego opowiadania do szuflady. Kiedyś zawsze można to wyjąć, otrzeć z kurzu i narysować. Ewentualnie to, co miałoby być historią zrobić w całości w klimacie fantasy. Dzięki wszystkim za rady. Myślę, że już wiem co mam robić. 

jeśli masz dobry pomysł i czas napisz. Wystarczy ogólny rys historyczny np. nie pakuj AK-47 w średniowieczne klimaty. Resztę błędów jak np. wymyślone nazwiska i iego typu rzeczy czytelnicy wybaczą, (O czasach Mieszka wszystko napisał nam Gall Anonim a ten też żył dwieście lat po pierwszym znanym nam władcy polski) ale historycy na pewno nie i będą chcieli cię powiesić. Ale historycy to mały procent czytelników:D

E tam w fantastyce AK-47 w średniowiecznych klimatach, jako forma podróżowania w czasie, jak najbardziej uchodzi;p

Idę o zakład, że pod Grunwaldem pułki smoleńskie miały już na wyposażeniu kałachy.

Nowa Fantastyka