- Hydepark: Lem - artykuły

Hydepark:

książki

Lem - artykuły

Czy ktoś zna artykuły publicystyczne, popularno-naukowe itp. dotyczące filozofii w dziełach Stanisława Lema?

Komentarze

obserwuj

mnie to wygląda na temat maturalny;p

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Marsylka, trochę chyba za wcześnie, u mnie to jeszcze tematów we wrześniu nie było. :D
Zapytam faceta, jego ojciec to maniak Lema, jak coś znajdę to się odezwę.

Przeglądaj stare numery NF, a na pewno coś znajdziesz.

Ja znam ;)

...always look on the bright side of life ; )

Jest dużo opracowań książkowych np. "Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek."  (Jerzy Jarzębski i Andrzej Sulikowski), czy "Stanisław Lem wobec utopii" (Mariusz Leś). Jeśli chodzi o artykuły w Internecie, to pewnie coś by się znalazło, aczkolwiek ja nie znam. Dukaj na swojej stronie odwoływał się nieraz do książek Lema, ale chyba nie dokładnie o to Ci chodzi. Jak trafię na coś takiego, to dam znać. Lepiej jednak zajrzeć bezpośrednio do "Summa technologiae" Lema i poczytać jego eseje, a następnie wyciągnąć własne wnioski ;)

Jeżeli faktycznie chodzi o maturę, to radzę szukać w książkach: egzaminatorzy niechętnie patrzą na prace z stronami internetowymi.

Biblioteczka Gazety Wyborczej wydała nie tak dawno temu dzieła Lema. W każdym tomie na końcu można było znaleźć ciekawe wywiady, eseje itp. na temat danego utworu. Polecam, bo korzyść podwójna. I Lema poczytasz, i będziesz miał czego szukasz.

wiesz Ikumi. Może sam sobie wybrał taki temat? Ja np. już w marcu przed trzecią klasą wiedziałam, jaki chcę mieć temat;D swoja drogą, dość pokręcony, bo o alternatywnych światach;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Wiesz, też wymyślałam temat: przez całe wakacje się do niego przygotowywałam, a w grudniu mi powiedziano, że tematu nie ma. ;) Pomimo zapewnień nauczycielki, że wszystkie tematy zostały przyjęte. ;) Więc poważnie, nie ma co się spieszyć. ;)
Za to trafiłam na taki temat, że mimo iż powiedziałam tylko 1/3 (nie zdążyłam, nie pytaj jak xD) dostałam 17p przy średniej w mojej sali 13p. ;)

A ja opowiadałam o Władcy Pierścieni :D Temat brzmiał dokładnie: Świat przedstawiony na podstawie Władcy Pierścieni J. R. R. Tolkiena ;)

Ja jeszcze zdawałam starą maturę, gdzie omawiało się jakieś rzeczy, które zazwyczaj były nudne i niewiele mnie obchodziły. Np. interpretacja jakiegoś wiersza i wskazanie jakie porównania zostały zastosowane, bezsens. Dlatego uważam, że te wasze prezentacje to naprawdę dobry pomysł.

Dobry, o ile trafi się na odpowiedniego egzaminatora. ;) Ja trafiłam na takiego, gdzie z 4 osoby dostały po 6p: akurat tyle, żeby zdać. ;)
Madder: ja właśnie dałam temat o Władcy. xD A mianowicie, jak zmiany fabularne w filmie i animowanej wersji wpływają na odbiór symboli zamieszczonych w książce. ;)

O to fajny :) Szkoda, że końcowo okazało się, że nie przyjeli. A panie egzaminujące nie bardzo wiedziały o czym mówię (choć litościwie wybrałam zaledwie 10 rozdziałów, plus informację o tym, czym Tolkien się inspirował). Więc pytania zadały mi z... tego co mówiłam w prezentacji. Nic od siebie. Z jednej strony byłam tym zadowolona i rozbawiona, a z drugiej, trochę rozczarowana, bo mogły się choć trochę przygotować. Jednak patrząc na końcowe wyniki, wnioskuję, że lepiej było gadać p tym, o czym nie miały pojęcia, niż o dobrze znanych im lekturach.

nieźle Ikumi;D.ja zdążyłam, ale kobitki z komisji nie bardzo wiedziały, o co mnie pytać, bo w zasadzie nic na temat mojego zagadnienia nie wiedziały:D zreszta, szybko dały za wygraną. co do zdawalnosci, to mój polonista wielu ludziom wstawił po 6okt;P
dlatego właśnie zgadzam sie z lady madder - lepiej mówić o0 tym,o czym komisja niebędzie maiła zielonego pojęcia;D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Potwierdzacie moją tezę, że poloniści znają się tylko na Panu Tadeuszu i wyciąganiu mrówek z cycków Telimeny (mój ukochany przykład) i na niczym więcej. A wydawałoby się, że ktoś kto idzie na filologię polską lubi czytać i ma wiedzę o szeroko pojętej literaturze :)

Proponuję "Przegląd filozoficzno-literacki" numer ze stycznia 2009. Cały poświęcony Lemowi. Co do "Summy..." warto ją przejrzeć - sam miałem tę przyjemność, bo pisałem z niej pracę zaliczeniową na studiach. Podobną tematykę podejmuje też "Okamgnienie" Lema - o tyle lepsze, bo współczesne z 2000 r., podczas gdy "Summa..." jest z lat 60. W swej pracy opierałem się też na "Utopii technologicznej S. Lema, Między zwierzęciem a maszyną" - pracy krytycznej P. Majewskiego, jakby nie była napisana, ale parę ciekawych pomysłów interpretacyjnych jest. A maturę ustną z polaka zdawałem 4 lata temu i miałem 20/20, temat o motywie szatana.

ja też za swoją dostałam 100%:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

U mnie też nie wiedzieli o co pytać, bo wybrałam temat o horrorach i porównanie, jaki rodzaj straszenia działa na odbiorcę najlepiej: książka, film, czy serial animowany. Ksiązka: Smentarz zwierząt, Film: Shutter-Widmo (tajlandzki), serial: Higurashi no naku koro ni. Rzecz jasna, z żadnym z materiałów się nie zapoznali, więc o co mieli pytać? ;)

@Elleth tylko że te prezentacje do niczego się nie są potrzebne, kupa zachodu, ludzie się stresują, a nikt na to nie patrzy przy rekrutacji.

A wracając do Lema, jest fajna stronka:

http://solaris.lem.pl/

a na niej z pewnością artykuły, nawet przez samego Lema pisane. Z jednym mam zamiar nawet polemizować na fantastyce (o zjawiskach paranormalnych), ale muszę jeszcze pozbierać myśli i źródła.

Jak chodzi o Lema, to warto wspomnieć o Matrixie. ;) A mianowicie, że motyw zamknięcia ludzi w komorach przez roboty był właśnie zaciągnięty od niego. :) Nie pamiętam tylko, w której książce...

Jak najbardziej w "Summie..." Też zwróciłem na to uwagę. W dziale fantomologia była bodaj mowa o tym, że mózgi mogłyby same funcjonować, gdyby im dostarczano pokarm oraz wrażenia - bo przecież to co widzimy, czujemy to impulsy elektryczne, które są przesyłane do odpowiednich obszarów w mózgu, co powoduje odbieranie obrazów, itp. Teoretycznie zatem można by tych wrażeń dostarczać sztucznie - a więc tak jak w Matriksie. Nie wiem, czy to sam Lem wymyślił, pewnie gdzieś to również zaczytał, ale w każdym razie był jednym z pierwszych. A scenarzyści zapewne znali te historie, stąd można mówić o wpływie Lema. W ogóle "Summa..." to taka kopalnia pomysłów na SF. Lem sam z niej skorzystał w późniejszej twórczości, powielał po prostu te pomysły. Tyle, że w "Summie..." były w postaci, że tak powiem czystej, w formie eseju-rozprawy naukowej, a on później on je beletryzował - tzn. wplatał technologie w jakiś świat powieściowy, tworzył postacie, itp. Spuścizna "Summy..." w późniejszej twórczości Lema jest ogromna.

To trochę jak Tolkien. W wakacje kupiłam sobie i w wolnej chwili przeczytałam Dzieci Hurina, wraz z dodatkami, gdzie syn jego opowiada, jak to było z jego pisaniem (przy okazji tłumacząc różnice w historii Hurina zawartej w Silmarilionie a w Dzieciach). Ponoć, jeżeli dobrze pamiętam, początkowo Silmarilion był takim jakby planem wydarzeń: dlatego w nim ten język jest mniej zdobny, niż w Władcy. Później to się przerodziło w książkę. Same Dzieci Hurina pojawiają się również w Niedokończonych Opowieściach (tam wogóle jest inna historia poznania krasnaluda Mima i jego jaskini), ponieważ faktycznie ta opowieść przez Tolkiena nie została nigdy zakończona i miała kilka wariantów fabularnych.

"Jak chodzi o Lema, to warto wspomnieć o Matrixie. ;) A mianowicie, że motyw zamknięcia ludzi w komorach przez roboty był właśnie zaciągnięty od niego. :) Nie pamiętam tylko, w której książce..."

Było takie opowiadanie w dziennikach Gwiazdowych

Tzn. w tym opowiadaniu ludzie nie byli zamknięci prze roboty, tylko jakiś kontrowersyjny naukowiec tworzył takie pudła, w których żyły świadome byty i kreowały swoją rzeczywistość. Jeden odkrył, że żyje w pudle i został uznany za szaleńca :) Bardzo mgliście pamiętam to opowiadanie, ale utkwiła mi w pamięci sama idea, ponieważ słyszałam później, że właśnie to opowiadanie uznawane jest za pierwowzór Matrixa. Drugim takim opowiadaniem, nieco dłuższym jest Konkgres Futurologiczny, który oparty jest na tym samym pomyśle, przy czym ludzie spryskani substancjami chemicznymi żyją w świecie halucynacji, w którym wszystko mieni im się jako piękne.

Ja osobiście tego nie czytałam, tylko widziałam tekst do piosenki, którego natchnieniem był właśnie ten motyw. ;)

Tak, "Kongres..." jest ciekawy, choć miejscami nudny. Tam jest kilka poziomów tego spryskania, a bohater dopiero po zażyciu - środka-antidotum jest w stanie zobaczyć świat w swej właściwej postaci, np. ludzie chodzą po ulicy, a myślą, że kierują samochodami, jedzą najgorszy chłam, a sądzą, że zajadają się przysmakami, itp. Zakończenie nieoczekiwane, gdyż okazuje się, że bohater wcale nie został zamrożony i nie przeniósł się w przyszłość, tylko był cały czas w tym samym miejscu, a jego wizje przyszłości były jedynie wynikiem rozpuszczenia środków halucynogennych.

Dziękuję za podane pozycje. Zdaję sobie sprawę, że sporo znajdę w samych dziełach Lema, ale, niestety, do matury są obowiązkowe prace o autorze.

Hehe, już parę podaliśmy. Na maturę to w zupełności wystarczy, a poza tym weź pod uwagę, że w każdym z tych opracowań - czy to obszernej pracy Majewskiego czy w artykułach z "Przeglądu..." są wskazówki bibliograficzne, a w nich setki odwołań do innych artykułów, książek, nic trudnego, wystarczy przejść się do biblioteki.

Jeśli chodzi o filozofię tu niezmiernie będzie ważna kwestia tego, co naprawdę istnieje. Dobrze ilustruje to opowiadanie, o którym wspomniala Elleth. Właśnie dzisiaj je przeczytałem, chodzi o opowiadanie właśnie z "Dzienników gwiazdowych" - jest bez tytułu - no prawie, bo jego funkcję spełnia rzymska cyfra I. Ten szalony naukowiec to niejakiCorcoran, trzyma w swoim laboratorium - starej fabryce kilka pudełek, które okazują się być mózgami eletronowymi - mogą mieć tożsamość tak samo jak człowiek. Corcoran stworzył sztuczny świat tak samo, jak widzimy to w "Matriksie". Te byty nie są świadome, że ktoś ich kontroluje. Wszystkie odczucia są generowane sztucznie. Zwariowany profesor chciał sprawdzić w ten sposób, czy rzeczywiście istnieje, bo obserwował niewytłumaczalne zjawiska w swoim świecie, takie jak - telepatia, deja vu, prekognicja, ciągi rzadkich zjawisk... Oznaczało to po prostu błąd obliczeniowy maszyn, jakąś drobną usterkę - bo w normalnym świecie nie byłoby to możliwe. Dlatego Corcoran stworzył sztuczny świat, by przekonać się, czy i jego świat może być sztuczny. Jak się okazało - mogą istnieć różne poziomy bogów - stwórców różnych światów. Sądzę, że Lem de facto dowodzi w ten sposób istnienia transcendencji. Nie wiem, dlaczego zatem w swoich wywiadach odżegnuje się od jakiegokolwiek istnienia Absolutu, jest zagorzałym empirykiem, choć sam w swej twórczości przedstawił dowody jasno stwierdzające, że możemy być tylko maskotkami sterowanymi przez sznurki losu.

Opowiadanie nijak nie może być dowodem, to tylko wytwór ludzkiej fantazji. Opowiadanie może co najwyżej postulować pewne tezy. Dowodem byłoby przeprowadzenie z wynikiem pozytywnym tego eksperymentu, o którym w opowiadaniu mowa. Dlatego Lem, jako zagorzały empiryk, ma prawo odżegnywać się w swych wywiadach od istnienia jakiegokolwiek Absolutu. 

Co nie zabrania mu gdybać nad Absolutu postacią, jego cechami, przy założeniu że Absolut istnieje.

Dobra, a jak możesz stwierdzić, czy Wszechświat nie jest właśnie takim genialnym komputerem, który wszystko realizuje swoją genialną mocą obliczeniową? Nie da rady. Więc nie można powiedzieć, że na pewno nie ma Boga - nie wiem, czy to dobre słowo, ale może jakiegoś Opiekuna, Kreatora? Wykluczyć się tego nie da. Dziwi mnie zatem ta pewność Lema - że po śmierci nic nie ma, etc.

Mnie dziwi jeszcze bardziej, że nie wierzył we wszechświat oparty na grzbietach słoni i żółwia. Tego się też wykluczyć nie da.

To porównanie - Wszechświata do komputera nijak się ma do mitologicznych bredni o słoniu i żółwiu. Wielu poważnych naukowców rozważa takie możliwości. Sądzę, że każdy ateista - tak jak fanatyk religijny - ma ciasny umysł. Cóż Lem nie grzeszył oryginalnością. Wiele jego pomysłów SF jest zapożyczona z radzieckich artykułów naukowych. IQ 170 też na pewno nie miał, można to rozpoznać po tym jak grał w szachy - sam przyznał się, że był średnim graczem. Szczególną prymitywność zachował w kwestiach eschatologicznych. Jedyny powoód, dla którego sięgam po jego twórczość, to to, że czytam go jako syntezę, on jest niczym biblioteka, bo dużo książek pochłonął. Niestety nie zawsze wyciągał odpowiednie wnioski z przesłanek rzeczywistości.

Genialny komputer ok, a monstrualny żółw już nie? :(

A może inflacja wynika z faktu, że się żółwik podrapał po grzbiecie? Myślałeś nad tym?

Między fanatycznym ateistą i fanatykiem religijnym występuje zasadnicza różnica. Jeżeli niezbicie wykażesz, że bóg istnieje, ateiście nie pozostanie nic innego, jak przyjąć to do wiadomości. Jeżeli niezbicie wykażesz, że bóg nie istnieje, fanatyk religijny nigdy nie przyjmie tego do wiadomości. No ale jak wiadomo, bóg chętnie poddaje się ewolucji, i z kreatora naszej planety i wszelakiego życia, tudzież miotacza piorunów, wylewacza rzek itp., ewoluował do roli czegoś, co dzisiaj zwykło się nazywać siłą sprawczą, a czego istnienia nie można zarówno dowieść jak i obalić. Zatem wszelaka dyskusja na temat: "Jest bóg, czy go nie ma?", pozbawiona jest jakiegokolwiek sensu.

Nowa Fantastyka