- Hydepark: Świadome pisanie

Hydepark:

inne

Świadome pisanie

Heya ludki! Dawno mnie tu nie było, jak zwykle;P Ale teraz, mam taką nadzieję, to się zmieni. Po obronieniu tej mojej nieszczęsnej pracy o przestrzeni literackiej w ,,Alicji w Kranie Czarów'' i przewałkowaniu wszystkich tych tekstów na temat przestrzeni, o której kiedyś nie miałam zielonego pojęcia (i nikt z pytanych na starym forum NF),  jedno zaczęło mnie zastanawiać. Co? A jak w temacie – świadome pisanie. Na ile wzbogacanie swojej wiedzy na temat zagadnień związanych z podstawami literatury pomaga później przy pisaniu? Osobiście, wydaje mi się, że bardzo. Po wchłonięciu wiedzy z zajęć z literatury i przygotowaniach do obrony, inaczej patrzę na to, co tworzę, jak tworzę. Ciekawe doświadczenie. Jak wy uważacie? Warto się trudzić? Jak oceniacie poznawanie teorii literatury?

Komentarze

obserwuj

Czuję się taka olana;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Marsylko – nie bardzo mogę odnieść się do tematu, bo moja wiedza o literaturze zatrzymała się na poziomie liceum.

Wydaje mi się, że znajomość teorii literatury może być przydatna. Jeśli skłoniła Cię do refleksji i inaczej oceniasz własne teksty, to dobrze. Ale przydatna nie znaczy niezbędna. Zresztą też co innego posiadać wiedzę, a co innego umieć ją wykorzystać.

Pytasz czy warto się trudzić – wszystko zależy od tego, na jakim człowiek jest etapie. Ja już raczej nie zacznę, ale nie czuję się z tego powodu specjalnie poszkodowana.

 

Takie uczucie do przyjemnych nie należy, ale bynajmniej nie dlatego proponuję Tobie, abyś się tak nie czuła. Powód jest inny. Taki mianowicie, że nikt tutaj nie jest, jak widać z praktyki i o czym sama napisałaś (  [...] temat przestrzeni, o której kiedyś nie miałam zielonego pojęcia (i nikt z pytanych na starym forum NF), [...]  ), skłonny do dysput teoretycznych. Portal został zdominowany przez zainteresowanych podejściem praktycznym. Czy teoria literatury, jak by nie była ta teoria “bogata”, bezpośrednio uczy pisania, i to od razu na poziomie nagród w każdym konkursie? To pytanie pierwsze. Drugie jest jeszcze brutalniejsze. Czy o wydaniu książki decydują potencjalne profity, czy siedem pełnych zachwytu nad nowatorstwem treści i formy recenzji teoretyków, nie mających pojęcia o rynku książki?

Iluzja – myślę, że nigdy nie jest za późno;P A refleksja – tak po prostu zastanawiam się, czy drążyć temat:) No i ciekawi mnie, czy ktoś z Was kiedyś próbowal;P

 

AdamKB – no masz rację, aczkolwiek nie pogardzilabym i tymi recenzjami:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Najlepiej chyba łączyć teorię z praktyką. Ja zdecydowanie najwięcej uczę się dzięki (niestety anglojęzycznej, a może stety – bo dzięki temu jest znacznie bardziej rozbudowana) stronie internetowej TVTropes.

Jest to encyklopedia wszelkich sztuczek i motywów używanych przez autorów książek, komiksów, scenariuszy filmowych i telewizyjnych oraz innych podobnych wynalazków. Dotyczą one kreowania bohaterów, fabuły, zwrotów akcji, prowadzenia narracji i czego tylko dusza zapragnie.

Każda z nich oprócz opisu opatrzona jest licznymi przykładami wraz z opisem jak została w danym przypadku zastosowana, a także listą podobnych oraz przeciwnych pomysłów, lub takich których dana sztuczka jest wersją lub pochodną. Wiele z nich ma również osobną listę sposobów, w jaki dana sztuczka może zostać rozegrana.

Przykład – na ile sposobów można rozegrać motyw “mordercą jest lokaj”? Oraz opis samego motywu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Marsylko – och, ależ ja się uczę przez całe życie :) Po prostu nieco “wybiórczo” ;) A teoria literatury jest dość daleko w mojej kolejce, więc nie jestem pewna czy zdążę, zanim po mnie przyjdzie wiadomo kto.

 

brajt – dodane do ulubionych :D

Nie namawiałem – i nie będę tego czynił – do pogardzania. Ale będę nadal pokpiwał z takich rekomendacji, bo trafiają one do przekonania wąskiej, nawet napiszę, że wątłej grupce miłośników literatury eksperymentalnej. Trzeba mieć albo niezły podkład teoretyczny, albo imponującą praktykę czytelniczą, by zachwycać się czymkolwiek wymagającym ciężkiej pracy umysłowej podczas lektury. Tymczasem więcej niż 99% sięgających po literaturę spoza przeznaczonej dla profesjonalistów (architektów, konstruktorów tego i tamtego, nawet programistów litościwie zaliczę do zawodowców) oczekuje czegoś niemal przeciwnego, czyli “ciekawe, zabawne, przyjemne” i tak dalej.

Cieszyć to nie cieszy, bo będzie jeszcze gorzej. Zwróciłaś uwagę, jakim rzewnym pitoleniem jest połowa tytułów, zaliczanych do fantastyki i adresowanych do “młodych dorosłych”? Gdy oni podorastają, ponad “50 twarzy Grey’a” nie wzlecą...

Nie wydaje mi się, żeby znajomość teorii literatury mogła zaszkodzić w praktyce. Ale na literaturze świat się nie kończy. Wracamy do starego problemu: “znał dziesięć języków i w żadnym nie miał nic mądrego do powiedzenia”.

Pewien człowiek, którego bardzo szanowałam, powiedział mi kiedyś:  “Im więcej wiem, tym więcej widzę”. Spodobało mi się to hasło.

Na podsumowanie banałów: głosowałabym za zwiększaniem wiedzy w tej dziedzinie, w której mamy duże braki, a która jest nam potrzebna do pisania.

Brajcie, a możesz podać linka do tej strony? :-)

Babska logika rządzi!

Link jest na dole posta w przykładach. :-)

Tu masz główny katalog: http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/Tropes

Każdy link prowadzi do kategorii, a w nich również linki do podkategorii, choć częściowo przemieszane z konkretnymi hasłami.

Np. wybierając kategorię “characters” możesz wybrać podkategorię “rich kids”. W niej znajdziesz np. hasła “spoiled brat” albo “lonely rich kid”, ale czasem zdarzy się, że ktoś takie hasło doda również do kategorii “characters” (np. “action mom” jest tak dodane), przez co robi się lekki miszmasz.

Tak czy siak najwięcej można odkryć wędrując od hasła do hasła przez odnośniki w ich opisach, jak np. z hasła “the butler did it” do “dead unicorn syndrome”.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

O, ja czerwony kapturek! Dzięki! :-)

Babska logika rządzi!

Strona zapowiada się ciekawie, więc będę musiala na nią zajrzeć:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A ja raczej przeciwny jestem takiemu studiowaniu teorii. W ramach ciekawostki, owszem może być i przydatne, ale na pewno nie w celach edukacyjnych. Zapytasz dlaczego?

Dla mnie pisanie wynika z potrzeby serca, jakkolwiek banalnie to zabrzmi, i żadna teoria nie pomoże mi w przekazaniu tego co mi w głowie siedzi. A rzekłbym nawet, że tylko namiesza. 

"I needed to believe in something"

Co do tego ,,mieszania’‘, to coś w tym jest. Odnoszę wrażenie, że gdyby naczytać się tego za dużo, to można by w ogóle przestać pisać;P Ale tak dla rozrywki, teoria mogla by być do przetrawienia i okazać się calkiem smaczna, hehe. Np. bachelard i jego teksty o pionowości czy kosmologii domu, czy szafach i takich innych. A może czytanie takich tekstów to masochizm? Hm... W sumie calkiem możliwe;P

A to, jeśli chodzi o ksztaltowanie warsztatu – ta stronka też wydaje się ciekawa:D : http://www.writing-world.com/index.shtml

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Można się zapoznać ze sztuczkami warsztatowymi,  tak w celach rekreacyjnych, bo jeśli będziesz zmierzać, aby uczyć się pisac na bazie takich własnie szkółek warsztatowych to pojawi się problem, że będziesz pisac z nastawieniem na samą konstrukcję tekstu, przywiązując nadmierną uwagę do słów przez co zgubisz główny cel pisania czyli samą historię. Powstanie może tekst sprawny warsztatowo, albo raczej technicznie, ale niekoniecznie interesujący literacko. To tak jak z genialnymi malarzami – jak się uczyli malowali ręką, a jak tworzyli to robili to sercem i głową – to tam tkwi obraz, a technika to tylko sposób realizacji czasem tylko deformujący całość – pisząc na bazie “czyichś” technik i sztuczek możesz nigdy nie wyrobić sobie oryginalnego stylu, który mogłabyś mieć, gdybyś nie zaśmiecała sobie głowy techniką. 

Dlatego moim zdaniem najlepsza szkołą jest czytanie i przede wszystkim pisanie. Trzeba po prostu dużo pisać. 

"I needed to believe in something"

Ja jestem dokładnie tego samego zdania co junior.

Przede wszystkim pisanie, pisanie i jeszcze raz pisanie szlifowane poprzez praktykę oraz porównywanie swoich dzieł z opowiadaniami/powieściami innych autorów. To ostatnie raczej nie na zasadzie jakichś głębokich i szerokich analiz, lecz w pewien automatyczny sposób – kto pisze i czyta, powinien wiedzieć, co mam na myśli. 

Innymi słowy, przyjemne z pożytecznym.

Oczywiście nie neguję wiedzy teoretycznej, o której wspominasz, ale mam pewne obawy, że mogłaby ona wpłynąć różnie na rozwój autora. Ponadto wydaje mi się, że wiedzę nie gorszej jakoś ci piszący zdobywa poprzez wspomnianą praktykę połączoną z czytaniem. Trzeba jednak – ważny warunek – umieć znajdować książki warte naszego czasu, procentujące. Problem w tym, że taki przesiew nie zawsze jest łatwy. Wyobraźmy sobie, że szukamy ciekawej książki, ale nie mając rozeznania, sugerujemy się rankingami hamburgerów lub listami bestsellerów. I co? I trafiamy na Graya ;-)

I to może warto liznąć ( Greya znaczy się ), by wiedzieć co ogół czyta i co chwytliwe jest. I to może zainspirować, np do tego by napisać coś zupełnie o 180 stopni różnego ;)

"I needed to believe in something"

Nowa Fantastyka