Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 08/18

Paweł Deptuch

25 LAT VERTIGO COMICS

 

Jedna z najważniejszych marek w historii komiksu, Vertigo, obchodzi w tym roku 25-lecie istnienia. To dobra okazja, by przyjrzeć się dwudziestu pięciu najciekawszym tytułom kształtującym nie tylko wizerunek tego imprintu, ale i trendy, które trwają do dziś.

 

Witold Vargas

LEGENDARZ OD ALKOWY

 

I żyli długo i szczęśliwie, i mieli dużo, dużo dzieci ‒ tak kończy się gros baśni. Jednak co sprytniejsi słuchacze o nieco zbyt kudłatych myślach próbują ujrzeć to zakończenie, w wyobraźni podglądając bohaterów w alkowie, pracowicie płodzących tę czeredę w oparach rozkoszy.

 

Aleksandra Radziejewska

RAY BRADBURY ‒ PONADCZASOWA NOSTALGIA

 

Moda na wznawianie dzieł uznawanych powszechnie za kamienie milowe fantastyki przyczyniła się do tego, że niektórzy autorzy zyskują drugie życie. Dzięki temu możemy na nowo przyjrzeć się twórczości Raya Bradbury’ego – pisarza, którego książki i opowiadania ukształtowały zarówno światową, jak i polską science fiction.

 

Łukasz M. Wiśniewski

WYŚCIG Z (WIRTUALNĄ) RZECZYWISTOŚCIA

 

Twórcy fantastyki od ponad pół wieku opowiadają nam o tym, jak mogłaby wyglądać wirtualna rzeczywistość. Spójrzmy na ewolucję tych wizji i to, jak mają się do rozwoju gier wykorzystujących VR.

 

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Harlana Ellisona i Jacka Komudy;

– kolejne przygody Lila i Puta;

– felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Się ktoś obudził :P. To ja swoje standardowe trzy grosze.

 

Sierpień i fantastyka? Jakoś dałem radę, choć (rzucając sucharem) w trakcie lektury nieznane mi niziołki wrzuciły do mego pokoju jakąś obrączkę.

Ale teraz już na poważnie o treści.

„Horda” Jacka Komudy – wypisz wymaluj zbeletryzowane „Kroniki Wielkiej Lechii” ;). Jest rozmach, jest akcja, tylko sztampowe to, jak każda fantasy zresztą. Bitwa pod Grunwaldem (a może bardziej – pod Legnicą), ze szczyptą magii i zmienionymi nazwami występujących osób i plemion. Czyta się nieźle, tylko wyprane to całkowicie z jakichkolwiek nowości. Dla zagorzałych fanów – fantasy oraz/albo pana Komudy.

„Grabieżnik” Piotra Zawady – przypomniały mi się książki pana Żabińskiego, w których ten niezwykle zajmująco opisywał życie różnych zwierząt. Tu też mam wrażenie, że to coś jak film przyrodniczy z National Geographic, z tym, że świat jest całkiem nam obcy. Napisane to bardzo ładnie, ale… Ale cóż ja się z tego opowiadania dowiedziałem? Jeno tyle, że autor umie sprawnie i barwnie pisać.

„Dwoje przy huśtawce” Krzysztofa Adamskiego – czyli odwieczne „co to znaczy być człowiekiem?”. Może i nienowe, ale całkiem smacznie podane. Mi się!

„Żywy i zdrowy w samotnej podróży” Harlana Ellisona – gdyby nie ten statek i megapływ, to byłaby to właściwie opowiastka filozoficzna. Każdy może przedstawić sobie podróż pana Ćmy jak chce – czy to czyściec, czy to kolejny etap reinkarnacji, czy to seans psychoterapeutyczny. To tylko kilka interpretacji, jakie przychodzą mi do głowy. I fajnie! Bo opowiadanie, właściwie dość proste w zamyśle i konstrukcji, zmusza do zastanowienia. Choć nie jest to najlepsze opowiadanie Ellisona, jakie czytałem, to i tak najlepszy tekst numeru!

„Elfy z Antarktyki” Paula McAuleya – następny nieoczywisty tekst. Niby kolejna opowieść o globalnym ociepleniu, acz nie do końca. Bo jaki ekooszołom podpisze się pod takim zdaniem – „nie możesz nienawidzić zmian. To jakbyś nienawidził życie”. Kim jest hydraulik Will? Kustoszem zmian? Choć mocno przegadane, całkiem niebanalne.

„Z Themis każdy pisze listy do domu” Genevieve Valentine – oklepane tematy rzeczywistości wirtualnej i zdobywania nowych planet połączone pod hasłem „każdy ma swój raj”. Tyż przegadane, za to klimatyczne i wciągające. Niezłe!

A co tam, panie, w publicystyce?

Vargas znowu poza konkurencją, Vertigo mnie ani ziębi, ani grzeje, VR też średnio. Watts pisze coś idealnie dla Gary’ego Joinera – do pojęcia Boga można dojść również poprzez bardzo „hard science”, i nie jest to dziadek z brodą na chmurce.

Trochę więcej miejsca poświęcę artykułowi Silaqui o Bradburym. Po pierwsze – nie wydaje mi się, że istnieje uniwersalna książka SF do polecenia wszystkim na „SF-owy start”. To raczej jak z pudełkiem czekoladek Gumpa a rebours – jedni lubią mdląco słodkie czekoladki  o smaku toffi, inni orzeźwiające miętowe, a są i straceńcy, którzy lubią smak lukrecji. Czyli – jedni zachwycą się „Diuną”, inni – „Kwiatami dla Algernona”, a jeszcze inni – „Lewą ręką ciemności”.

I dwa – ciekawe może być podejście dzisiejszych czytelników do klasyki typu „Kronik marsjańskich” bez odpowiedniego kontekstu. Bo zetknąłem się nie tak dawno z taką opinią „Kronikach…” (mam nadzieję, że autor się nie obrazi, gdy zacytuję anonimowo): „(…)Nie brakuje również innych błędów merytorycznych: autor [Bradbury] uznał mimozę za drzewo, umieścił na Marsie marmury, czyli skały powstałe najczęściej w wyniku przeobrażenia wapieni – skał osadowych, zbudowanych ze szkieletów morskich żyjątek. No, ewidentnie Bradbury nie odrobił lekcji, pisząc tę książkę”.  Są też zarzuty o zakamuflowany rasizm, nielogiczności, nienaukowość itp.

Ciekawe, prawda? Nigdy mnie nie korciło, aby akurat „Kroniki…” analizować pod tym kątem. Które, skądinąd, uwielbiam :D! Ponadto widzę, że Silaqui wśród wydanych w Polsce książek Bradbury’ego nie umieściła tej, do której i mnie nie udało się dotrzeć – „Jakiś potwór tu nadchodzi”.

Z kronikarskiego obowiązku – literówek trzynaście (jakoś uporczywie znikają ogonki u Parowskiego – tym razem aż trzy). Z ciekawszych babolków – z Jugurty zrobił się jogurt?! („I wtedy jogurt dosłownie wyrwał mu się z rąk”), jest gdzieś „rdzeń nerwowy”, kamienie butwieją…  

Bardzo ładna reklama książki Bemik – brawo!

 

PS. Właśnie przeczytałem wpis o numerze blogerki z „Latających książek” – Bradbury’ego nie znać, droga młodzieży?

Wobec tego mam prośbę do Naczelnego – a może by tak Silaqui (z Fenrirem na spółkę?) stworzyła jakiś kącik dla młodocianych pt. „książki SF napisane przed Twoimi narodzinami, które powinieneś przeczytać”? Już mam dwa typy na początek – „Miasto i gwiazdy” Clarke’a i „Kwiaty dla Algernona” Keyesa.

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka