Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 05/18

Magdalena Stawniak

IMPERIALNY PUNKT WIDZENIA

 

W „Gwiezdnych wojnach” uosobieniem sił zła jest Imperium, a jego symbolem ‒ wzbudzający strach Darth Vader. Jednak gdy spojrzymy głębiej, zobaczymy, że Imperium, do którego nawiązywał nawet Ronald Reagan, nie jest tak całkowicie czarne, jak je rebelianci malują.

 

Radosław Pisula

MARVEL VS DC – NAJLEPSI WROGOWIE

 

Na polu superbohaterskiej bitwy prym już od przeszło pięćdziesięciu lat wiodą Marvel i DC – znakomity przykład „najlepszych” wrogów, którzy niby chcą się pozabijać, ale równocześnie nie mogą bez siebie żyć.

 

Witold Vargas

KOWAL POCHODZI OD MAŁPY

 

Co łączy fantastykę z kowalami, oprócz Funky’ego Kovala? Może to, że Wulkan, Hefajstos, celtycki Goibniu oraz germański Wayland byli bogami-kowalami, a fantastyka garściami czerpie z mitologii? Owszem, ale to jedynie wierzchołek góry lodowej.

 

Łukasz M. Wiśniewski

MIĘDZY KOMIKSEM A BRZEGIEM KOMPUTEROWEGO EKRANU

 

Estetyka komiksowa w grach komputerowych była początkowo koniecznością obejścia ograniczeń systemowych, później zaś stała się świadomym wyborem artystycznym.

 

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

GRYPA Z LAMUSA

 

Zabójcza grypa-hiszpanka zniknęła w 1919 roku równie szybko, co się pojawiła, ale wywarła trwałe piętno i przywoływana jest do dziś, stając się jednym z podstawowych lęków eksploatowanych w kulturze. W przeciągu kilkunastu miesięcy 1918 i 1919 roku zmarło na nią nawet 50 milionów ludzi na całym świecie.

 

Ponadto w numerze:

– opowiadania m.in. Juliusza Brauna i Istvana Vizvary'ego,

– komiks "Lil i Put",

– recenzje, felietony i inne stałe atrakcje.

Komentarze

obserwuj

Diriad i Lakeholmen, numer muszę kupić koniecznie :)

Kupuj, a potem koniecznie podziel się wrażeniami :)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Bellatrix :-) dziękuję. Ty też jesteś w tym numerze!

Po lekkiej obsuwie związanej z „Jestem Legendą”, zaliczyłem majowy numer „NF”.

Wrażenia – już opisuję.

„Elektra” Grzegorza Gajka – „Powrotu królów” nie czytałem, może sięgnę kiedyś? Bo opowiadanie smakowite, autor „czuje” realia, dar opowiadania też ma… Zazgrzytało jedynie trochę łopatologiczne przesłanie, a i nieco umowne zakotwiczenie w przeszłości – można zamienić  Elektrę i Orestesa na dowolne inne postacie bez szkody dla fabuły. Po „Legendzie” zostało mi tropienie potknięć, więc i jutrzenka o zmierzchu, i mokra woń, i humorystyczna literówka („krzewy niepokolanka”) trochę radości lektury ujęły.

„Obrazki z pojutrza” Istvana Vizvary’ego (czyli lakeholmena) – czytało się świetnie. Ale potem przychodzą refleksje – czy Rosa to kosmiczna kopalnia, która musi kłaść się i zasypiać? A może kobieta, która kopalnią się staje? Mało prawdopodobne. Który rodzic, w dzisiejszych, nadwrażliwych czasach, puszcza piętnastolatkę na samotną wyprawę w góry (nawet pod opieką robotów)? Klonowanie „na życzenie” kogokolwiek, bez zgody oryginału – nie wydaje mi się możliwe. Jak i przerwanie kary po wybaczeniu występku. System penitencjarny po prostu tak nie działa. Trochę naginasz realia do swojej wizji, drogi autorze. Ale już z hm, „wydźwiękiem moralnym” szorcików, zgadzam się niemal w zupełności. I to piękne, jakby podwójne zakończenie „Wystarczy jeden włos”. Czyli – jestem rozdarty. Bo to piękne, nad wyraz sprawnie napisane opowiadania, ale z logicznymi pęknięciami.

„Efekt dżinna” Juliusza P. Brauna (Diriada) – rzeczywiście bardzo Lemowa opowiastka filozoficzna. Trochę się uśmiałem, trochę podumałem. Ładnie oddane realia, czyta się jednym tchem. Ale to jednak – drobiazg, bibelot.

„Jenny choruje” Davida Tallermana – pokolenie smartfonów i bezstresowego wychowania dochodzi do wniosku, że odrobina cierpienia jest jednak w życiu niezbędna? I że „uszczęśliwianie” na siłę to  ślepa uliczka? Trochę może przegadane, ale do myślenia zmusza. Czyli – tak jak lubię!

„Zbawcy potępionych” Erica Gregory’ego – kolejny głos o tym, że istnieje inny świat poza światem pieniądza i rozrywki. Do banalnej właściwie historyjki niebanalnie wpleciony motyw słowa bożego, wiary, czy jak tam czytelnik sobie to nazwie. Ale…

…ale i opowiadanie Gregory’ego, i kolejne, Mohera, zmęczyły mnie czymś innym. A mianowicie – ileż razy można wykorzystywać apokalipsę zombie (Gregory) czy pseudochińską scenerię (Moher). Takie opka się teraz najlepiej sprzedają w USA? Czuję przesyt.

„Czerwone oczy Tou Ma” Aidana Mohera – scenografia, tło pierwszoklaśne. Fabuła, postacie – przewidywalne do bólu. Ale – czyta się (po przywyknięciu do nazewnictwa). Czyli – plusik, ale niewielki.

Publicystyka – szału nie ma, czyli jest średnio. Starosta ładnie o Hawkingu (koncept z przyjęciem dla podróżników w czasie – po prostu cud, miód i orzeszki :)). Najlepszy jak dla mnie (ale to ze względu na tematykę) artykuł o Imperium. Trochę się autorka po temacie ślizgnęła, ale niech tam. Natomiast w jednym punkcie się nie zgadzam – „obywatele oddadzą możliwość wyboru za złudne poczucie pokoju”. Temat na dłuższą dyskusję, ale czemu – złudne? Czyż nie na tym zasadza się istnienie imperiów? Rzymianie setki lat mieli wcale nie złudny pokój, zapewniany przez cesarzy i ich armie. W Imperium też właściwie panował pokój, bo Rebelia tliła się gdzieś na dalekich rubieżach Galaktyki. Czy mieszkańcy Coruscant mogli być z tego zadowoleni? Chyba tak!

Artykuły o komiksowych firmach i komiksowych grach przeczytałem bez bólu, ale i bez ekscytacji. Nie mój temat po prostu. Vargas trochę obniżył loty, pół artykułu opowiada (fakt, że ładnie) nie na temat. Autor nie dopowiada też, że muzeum w Pruszkowie wiązane jest z kulturą przeworską, a tę łączy się raczej z Germanami, a na pewno nie – ze Słowianami. Czyli wątek słowiański opiera się tu właściwie jedynie na miejscu istnienia.

Jak nigdy zgadzam się z Kosikiem, Watts paskudnie straszy przyszłością (ale ja na szczęście stary jestem :)), dylematy Kołodziejczaka mam za swoje…

I uwaga do Silaqui i jej recenzji „Playera One”. Konstrukcja „Początkowo główny bohater (…) może odrzucić tych itd.” sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, co to za sieczka w tej powieści? I dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że „tych” oznacza czytelników. Nie wiem, czy tylko ja jestem tak mało lotny, czy ktoś ma podobnie?

Literówek – 9, i paskudnie powtórzone pół zdania na początku opowiadania Gajka.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“paskudnie powtórzone pół zdania na początku opowiadania Gajka”

 

Jako ciekawostkę dodam, że w pliku, z którego opowiadanie było przenoszone do druku, tego powtórzenia nie ma. Chochliki tutaj wykazały się szczególną pomysłowością.

“I uwaga do Silaqui i jej recenzji „Playera One”. Konstrukcja „Początkowo główny bohater (…) może odrzucić tych itd.” sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, co to za sieczka w tej powieści? I dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że „tych” oznacza czytelników. Nie wiem, czy tylko ja jestem tak mało lotny, czy ktoś ma podobnie?”

Dla mnie konstrukcja zdania wydawała się jasna i czytelna, ale nauczona doświadczeniem wiem, że nie zawsze to tak finalnie wygląda, zatem jeśli faktycznie zdarzyło mi się niefortunnie poukładać literki to posypuję głowę popiołem i obiecuję próbę poprawy ;)

Na początku było Słowo. Potem pojawił się pieprzony edytor tekstu. Potem procesor myślowy. A potem nastąpił koniec literatury.

Silaqui – ona była jasna, jak już to zdanie przeczytałem trzy razy. Ale za pierwszym – wredny ten główny bohater, nie chce przyjaciół czy pomocników, wszystkich odrzuca. Czyli – w pierwszej chwili było  to mylące. Ale może tylko ja tak nieuważnie czytam, więc spytałem o odczucia innych. Bo technicznie i logicznie to zdanie jest w sumie OK.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, dziękuję za wylewną recenzją. Co do Twoich zastrzeżeń – powiem, że obrazki są z pojutrza, więc ‘w dzisiejszych czasach’  nie do końca się stosuje ;-) Co do zaś klonowania bez zgody klonowanego czy wycieczki 15-latki w góry – rzeczy, które przedwczoraj wydawały się nie do pomyślenia, dziś są powszechne do znudzenia, dlatego nie bardzo umiem przytaknąć, że to dziury logiczne. Po prostu niektóre scenariusze SF nie mieszczą się w obrębie 3 sigm. Tak naprawdę większość kryminałów dziejących się dzisiaj, też nie – zwłaszcza tych mordujących latami seryjnie małe miasteczka ;-) 

Ok, Lakeholmenie – twoje opowieści, twój świat. Ja tylko napisałem, jak ja to widzę – ani więcej, ani mniej. A każdy czytelnik ma swoje własne podejście.

A pojutrze to dziś, tyle że – pojutrze :P.

Kryminałów czytam mało, to się nie odniosę. Choć nie – bazując na Doyle’u i Christie – kryminały nie muszą być prawdopodobne. To tylko łamigłówki literackie.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu – w sumie to też by pasowało ;)

 

Natomiast byłabym wdzięczna, gdyby ktoś z szanownego grona czytaczy rzucił chociaż zdanko na temat tego zdanka :) 

Na początku było Słowo. Potem pojawił się pieprzony edytor tekstu. Potem procesor myślowy. A potem nastąpił koniec literatury.

Dla mnie to zdanie było całkowicie czytelne, a przeglądałem to podczas jazdy pociągiem; o warunkach ułatwiających skupienie więc nie było mowy. Co więcej, zachęciłaś do przeczytania książki :)

"We chase misprinted lies, We face the path of time [...]"- Alice in Chains

Czy jest na sali Łukasz Wiśniewski? Jeśli trak, to chciałbym zauważyć, ze klasyczne komputerowe RPG sięga dalej, niż Eye Of Beholder i bynajmniej nie chodzi o roguelike ;-) Pal licho Hero Quest, bo on chyba późno powstał, ale Hobbit to jeszcze we wczesnych latach 80-tych na Spectrum i C64 śmigał ;-)

Tym razem proza polska lepiej niż zagraniczna. Niezła “Elektra…”. “Obrazki z pojutrza” nierówne, ale każdy kolejny lepszy od poprzedniego, z czego “Zapłata” to najlepszy tekst numeru. “Efekt dżinna” lekki i przyjemny.

W prozie zagranicznej średnio – “Jenny choruje” – rzeczywiśce cierpi na nieuleczalną dolegliwość – bohaterkę, której zrozumieć nie potrafię, więc trudno przejąć mi się jej losem. “Zbawca…” kolejne opowiadanie o zombie, przyzwoite, ale nie wyróżniające się spośród wielu innych. “Czerwone oczy…” ma najciekawszą kreację świata, ale kulejącą fabułę (ten pojedynek ma czary na całą stronę męczy) i przeciętny (chwilami kulejący) styl.

Nowa Fantastyka