Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 12/23

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |  Audio

 

JAK ZROBIĆ FILM SF ZA MILION ZŁOTYCH?

Wywiad z Piotrem Biedroniem

 

„W nich cała nadzieja” to trzymający w napięciu postapokaliptyczny film, w którym pokazana została przyszłość świata w obliczu globalnych katastrof i rozwijającej się sztucznej inteligencji. Niskobudżetowy film science fiction dostał nagrodę Méliès d’Argent dla najlepszego filmu fabularnego na Trieste Science+Fiction Festival, a na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał wyróżnienie w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych i Nagrodę dla Klimatycznego Filmu.

 

 

Klara Cykorz

JEŚLI JESIENNYM WIECZOREM PODRÓŻNY

 

„Doktor Who” ‒ serial ikoniczny dla kultury brytyjskiej, a poza Zjednoczonym Królestwem po prostu kultowy – kończy sześćdziesiąt lat. Jednocześnie za jego stery wraca jeden z najwybitniejszych scenarzystów tworzących dziś dla telewizji, łączący fantastyczną i obyczajową wrażliwość Russell T. Davies.

 

Jacek Inglot

RELIGIA NOWEJ ERY

 

Pod koniec XX wieku uważano, że następne stulecie – po klęsce skompromitowanych ideologii, takich jak komunizm czy faszyzm – będzie dla odmiany wiekiem religii. XXI wiek już od pewnego czasu mamy, ale czy rzeczywiście nastąpił renesans religii?

 

Aleksandra Klęczar

BAŚNIE-NIEBAŚNIE

 

Czytając zbiory greckich i rzymskich mitów, często odkrywamy, że bywają one – jeśli chodzi o niektóre motywy, postacie, ujęcia – zaskakująco podobne do znanych nam z dzieciństwa baśni.

 

Witold Vargas

DOBROCHOCZY

 

W naszym „Bestiariuszu” dobrochoczego przedstawiliśmy jako olbrzymiego stwora podobnego do człowieka, zwierzęcia i drzewa zarazem. I choć to dopuszczalny rysopis, to jednak z podań wynika, że zwykł raczej ukazywać się albo jako zwierzę, albo elegancko ubrany człowiek wzrostu małego, normalnego lub olbrzymiego, albo jako dziad wędrowny.

 

Ponadto w numerze:

‒ wywiad z Jakubem Szamałkiem;

‒ opowiadania m.in. C.A. Smitha, Justyny Hankus i Soheia;

‒ kolejne spotkanie z Lilem i Putem;

‒ atrakcyjna promocja prenumeraty;

‒ felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |  Audio

Komentarze

obserwuj

Odwilż? Kurczę, czytam NF od kiedy pamiętam, czyli pewnie od zmiany szyldu. Muszę przyznać że przez ostatnich parę lat, pomijając sporadycznie pojawiające się perełki, praktycznie przestałem czytać pojawiające się w niej opowiadania. Felietony, a i owszem, tak sobie ogólnie przeglądałem, po czym zamieniałem kolejny numer w filterki do skrętów:). Jest o niebo lepiej! Na razie przeczytałem " Ostatniego Androida" oraz " Ludzi o napędzie słonecznym" i czytam dalej! Podoba się;)

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

     łączący fantastyczną i obyczajową wrażliwość

Przepraszam – co to znaczy?

    Pod koniec XX wieku uważano, że następne stulecie – po klęsce skompromitowanych ideologii, takich jak komunizm czy faszyzm – będzie dla odmiany wiekiem religii

Ciekawe, nic mi o tym nie wiadomo?

    Czytając zbiory greckich i rzymskich mitów, często odkrywamy, że bywają one – jeśli chodzi o niektóre motywy, postacie, ujęcia – zaskakująco podobne do znanych nam z dzieciństwa baśni.

Bo mity są baśniami…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Skoro już sobie tak tutaj piszemy, to pozwolę sobie wyrazić własne zdanie na temat owego ,,bardzo dobrego filmu” (byłem w zeszłym tygodniu).

Moją pierwszą myślą było, że gdyby ta historia powstała jako opowiadanie science fiction w połowie ubiegłego wieku, to mogła by być dzisiaj klasykiem. Ale powstała w Roku Pańskim 2023 jako film i większość jej spostrzeżeń jest obecnie mało odkrywcza. Dostajemy raczej typowy setting postapo ze wszystkimi rekwizytami na swoim miejscu (maski, pustynia i prymitywne schronienia na tejże, ponadto samotna bohaterka-survivalistka i jej nieludzki towarzysz) oraz wykonanie trzeszczące w szwach.

Dialogi – o Jezu. No dobra, sam się sobie dziwię, że za najciekawsze uznałem przerzucanie się argumentami i rozkminy na temat zasad działania inteligentnych robotów (których ograniczenia napędzają opowieść). Ale to głównie dlatego, że reszta to w dużej mierze koszmar. Bohaterowie co jakiś czas tłumaczą sobie nawzajem rzeczy, które raczej powinni wiedzieć, na użytek widza – pojawia się wprawdzie sugestia, że przez wadliwe oprogramowanie Artur zwyczajnie o nich zapomina, ale trudno się oprzeć wrażeniu nieudolnie zamaskowanej ekspozycji. Na ,,żarty” spuśćmy zasłonę milczenia.

Efekty – w skrócie: rozumiem ograniczenia budżetowe, ale trudno mi było uwierzyć, że pocieszny stworek wyglądający jak skrzyżowanie łazika marsjańskiego z tą gadającą mikrofalówką z ,,Pory na przygodę” to bojowy robot-morderca. Naprawdę groźny wydaje się w jednej scenie, a próby przedstawienia go jako zagrożenia – kiedy najwyraźniej stoi ciągle w tym samym miejscu – są trochę naciągane.

Fabuła – tak naprawdę rozkręca się w drugiej połowie, gdzie faktycznie czuć napięcie, które łapie i trzyma aż do punktu kulminacyjnego (bez spoilerów). Problem Ewy jest cholernie nieciekawy i jej uczucia powinien bez trudu zrozumieć każdy, kto kiedykolwiek zapomniał hasła do konta, a potem przegrał starcie z weryfikacją Captcha. :P To faktycznie budzi taki lęk z rodzaju ,,A co jeśli…?”.

Z drugiej strony, bohaterka spędza sporą część metrażu na zachowywaniu się cokolwiek głupawo. Próby oszukania zbuntowanego robota są przede wszystkim zabawne, a wydaje mi się, że nie o to chodziło. Poza tym – miasto rzekomo jest strefą skażoną, niezdatną do życia, a Ewa od pewnego momentu paraduje po nim bez aparatu tlenowego, bez żadnych oznak zatrucia. Zastanawiam się też, dlaczego bota – który przecież wszechwidzący nie jest, jest natomiast stary i popsuty (patrz wyżej) – nie można po prostu ominąć.

Dodajmy jeszcze dominujące w filmie czarno-białe myślenie ,,Technologia jest zła i nas wszystkich zniszczy!!!” oraz dziwny, rzucony explicite morał od czapy na samym końcu (istnieje szansa, że źle zrozumiałem, ale jeśli nie – panie, naprawdę oczekiwałeś, że z tej historii wyniosę właśnie coś takiego?!), a otrzymamy tytuł, który naprawdę bardzo się stara być inteligentnym kinem sf, ale tak plącze się w tych staraniach, że mu nie wychodzi.

Podsumowując – oceniłbym na tak między 4 a 5 na 10. Naprawdę trzymam kciuki za rodzime kino gatunkowe, ale, na miłość boską, niech będzie robione trochę lepiej.

Uwaga: powyższe słowa to tylko i wyłącznie subiektywna opinia niejakiego SNDWLKRa. Proszę mnie nie ochrzaniać, jeśli nie okaże się, że nie rozumiem wybitnego dzieła.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Po raz trzeci zaatakował mnie chiński mikrob. Uparty skurczybyk!

Ale dzięki temu szybko uporałem się z lekturą najnowszej „Nowej Fantastyki”.

 

A w nowym numerze z prozy polskiej

„Cacuszko” Justyny Hankus – trochę za dużo grzybów w (wigilijnym) barszczu. Egipt, bogowie, przybysze, spisek… I jakoś nic nie kleci się do kupy, bo to chyba część większej całości? Jak dla mnie zmarnowany potencjał, bo scenografia ciekawa, tylko za wiele w tekście pytań, na które odpowiedzi nie padają.

„Ostatni android, pierwszy człowiek” Soheia – tu też mam niedosyt. Bo znowu: bywa ciekawie, ale czasem Autor wpływa na mielizny. Co dalej z dziećmi? Na lawie żyć przecież nie będą… A szkoda, bo szczególnie motyw księgi wybrzmiewa interesująco.

„Ludzie o napędzie słonecznym” Michała Kłodawskiego – ciekawe spojrzenie na podbój kosmosu, dokonany przez ludzi „wspomaganych”. Bardzo ładnie pomyślane, trochę gorzej opowiedziane (tu i ówdzie zgrzyta logika), ale jestem na tak!

 

Z zagranicy znowu trochę króciaków. Też jestem za.

„Królestwo czerwia” Clarka Ashtona Smitha – warto czasem zapoznać się z mocno zakurzoną klasyką. Ciekawe, choć mocno niedzisiejsze.

„Odbój” Reginalda Bretnora – trochę mi pobrzmiewa Dickiem, a nawet Cixinem Liu. Interesujące, acz ciut za długie.

„Powiedzieć pszczołom” Kat Howard – to właściwie opowiadanie obyczajowe, ze szczyptą tylko fantastyki. Ale, ponieważ krótkie, to nawet fantasy łykam bez bólu.

„Gryf i wikariusz” Franka R. Stocktona – niedzisiejsze, co nie znaczy że nieciekawe. Przypowieść o cnotach i wadach, jakże urocza! Się mi podobało.

„Pora szkła, pora żelaza” Amal el-Mohar – prawie jak z „Księgi baśni polskich”: Szklana Góra,  żelazne buty, zmiennoskóry… Autorka wykorzystując motywy z baśni uplotła z nich całkiem nową i zajmującą opowieść. Tym razem wyjątkowo zgodzę się, że nagrody literackie przyznano zasłużenie. Można bez łopatologii? Można!

 

Publicystyka.

Tu się oczywiście przyczepię do tego co zwykle. Doktora Who nie oglądam niestety, ale najmniej jednak z jego fabuły interesowałaby mnie „obyczajowa wrażliwość”. Bo mało mnie interesuje, czy Doktor jest kobietą czy Murzynem, znacznie bardziej o czym jest serial. A tu akurat Autorka odsyła do artykułu z 2008 roku. Znaczy – lektura tylko dla fanów.

Z Inglotem nie zgadzam się w tylu miejscach, że papieru i w całej NF by zabrakło. W jednym się zgadzamy – żyjemy w czasach zmiany, przełomu. Acz że wyjdzie z nich zwycięsko „religia” Jedi czy Latającego Potwora Spaghetti – za nic nie uwierzę.

Wywiad z twórcą filmu „W nich cała nadzieja”. Dobrze, że takie filmy się u nas kręci. Jeszcze lepiej, że całkiem niedaleko mnie. A lokacji postapo sam mógłbym wskazać jeszcze co najmniej kilka. Z oceną wstrzymam się, póki filmu nie obejrzę.

Z twórczością Szamałka się nie spotkałem, toteż wywiad tylko przeskanowałem.

Zawsze w bardzo dobrej formie Klęczar i Orbitowski.

Bardzo spodobała mi się recenzja pióra p. Rafała Śliwiaka książki „biada Babilonowi”, o idiotycznej modzie na cenzurowanie przeszłości. Od książek wara!

 

Literówek naliczyłem ledwie 5, ale za to poważne bywają – „uchodźctwo” i „zaras”. Słowniki mówią, że coś tu nie gra.

 

PS. Wesołych Świąt dla całej Redakcji, wszystkich autorów i czytelników!

A rok 2024 niech się w końcu okaże nudny i bezbarwny. Dość mam już ciekawych czasów.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bo mało mnie interesuje, czy Doktor jest kobietą czy Murzynem, znacznie bardziej o czym jest serial

Problem polega na tym, że od, mniej więcej, połowy kadencji Stephena Moffata serial jest o tym, jaki Moffat dowcipny i politycznie poprawny… Jeśli chcesz znać moje zdanie (albo nawet, jeśli nie chcesz), sprowadzenie z powrotem Tennanta i Daviesa nic tu nie pomoże. Ale ja tam maruda jestem.

ETA: poprawiony błąd w nazwisku.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie znam serialu, ale niestety jestem w stanie sobie to wyobrazić :(

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PUBLICYSTYKA

 

Zacznę od tradycyjnego pochwalenia felietonu Orbitowskiego. Wraz z tekstami Oli Klęczar mamy tu trzon działu publicystyki.

Recenzja “Luthera Strode” zachęciła. “Burton i Cyb” przypomniał tę opowieść :)

Wywiad z Szamałkiem – baaaardzo zachęcił do lektury. I zainspirował do paru rzeczy związanych z własnym pisaniem.

Recenzje “Iluminacji” i “Kwaidana” ciekawie napisane, zwłaszcza ta druga.

“Jak zrobić film SF na milion złotych” – o, to jest dobry wywiad, pokazujący i film, i sposób myślenia twórców, i tematy poboczne. Właśnie takie wywiady lubię.

“Jeśli jesiennym wieczorem…” – odpadłem. Treść i tematyka ok (moim zdaniem obyczajowa wrażliwosć jest warta poruszenia, chociażby dlatego, że stanowi kontrast do sposobu, w jaki ją przedstawiano kilka dekad temu), ale całość napisana bez planu, bez składu, a szkoda, bo sprawa ciekawa. Kilka lat temu był w NF inny artykuł o Doktorze Who i można było się z niego dowiedzieć więcej w bardziej przystępny sposób.

“Religia nowej ery” – fajny tekst :-) Ale że tak bez wzmianki o discordianizmie, Latającym Potworze Spaghetti (i perturbacjach wokół rejestracji związku wyznaniowego w Polsce) i Niewidzialnym Różowym Jednorożcu? ;-) 

 

OPOWIADANIA POLSKIE

 

Cacuszko – hm, mam mocne odczucie, że to jest fragment. Taki, który stosunkowo łatwo było przerobić w niezależne opowiadanie, osadzone w szerszym świecie, ale… z jakiegoś powodu autorka tego nie zrobiła. Może się mylę, jednak z tego co widzę powyżej, Staruch ma podobne odczucie – a przecież częściej różnimy się w odbiorze tekstów, wiec coś tu jest na rzeczy. A w moim przypadku jest jeszcze i tak, ze ja ogólnie lubię sytuacje, gdy czuję, ze świat wyobrażony przez autorów jest szerszy od tego bezpośrednio w zdaniach, a zakończenia pozostają otwarte. Tylko właśnie – czy, innym jest historia z otwartym zakończeniem osadzona w szerszym świecie, a czym innym jest wyrywek historii, nawet nie scena, a coś, gdzie czuć, ze brakuje jakiegoś kawałka kontekstu.

“Ostatni android, pierwszy człowiek” – fajny pomysł, ale niestety realizacja trochę rpzegadana, a trochę pozbawiona napięcia, jakie można było zbudować wokół przedmiotu, który wniósł zamieszanie. Nawiasem mówiąc, skojarzyło mi się opowiadanie portalowego Marasa “Trzeba czekać” – inne w szczegółach, podobne w najważniejszym elemencie, a zrealizowane lepiej.

“Ludzie o napędzie słonecznym” – ciekawy pomysł, sprawnie prowadzone. Czegoś zabrakło w końcówce, ale generalnie mocno na plus.

 

OPOWIADANIA ZAGRANICZNE

 

“Królestwo czerwia” – w porównaniu z poprzednim tekstem Clarka Smitha tu słabiej, w tym o mieście w górach czuć było napięcie, tu mamy raczej starą opowieść. Jest w porządku, fajnie, ze się pokazuje dawnych twórców, ale chyba rzecz do dawkowania.

“Odbój” – nie. Tzn. z pomysłu można było niejedno wycisnąć (w stylu Dicka lub w stylu Williama Tenna), sama końcówka też swoje robi, ale przegadanie zarówno w sensie długości, jak i stylu samego w sobie to niweczy. Efekt jest taki, że potencjał pomysłu na finał został zmarnowany.

“Powiedzieć pszczołami” – początek nieco oporny, ale tekst jako całość dobry, z przesłaniem, dający do myślenia.

“Gryf i wikariusz” – oooo, to mi się bardzo podobało. Swoją drogą w ogóle nie czuć upływu czasu od powstania tego tekstu, co bardzo dobrze świadczy o autorze (albo o tłumaczu)). W każdym razie dobry wybór, że ten tekst się tu zjawił :)

“Pora szkła, pora żelaza” – jak dla mnie jeden z najlepszych tekstów tego roku. Naprawdę świetny, mocny, tnący po emocjach, mający przekaz, coś burzący i coś budujący. Brawa za wybór tekstu i oby więcej tej autorki!

 

KOMIKS

 

“Lil i Put” w porównaniu do ubiegłych miesięcy wyraźnie skoczył w górę i uśmiechnął mocno :-)

 

Ja tylko cichutko powiem, że uwielbiam “Porę szkła…”, a Amal El-Mohtar uważam za naprawdę bardzo utalentowaną pisarkę :)

ninedin.home.blog

Hmm, brzmi dobrze. A jak jest przetłumaczone? Bo czytałam z niej tylko “This is How You Lose a Time War”, w oryginale, bo tytuł tłumaczenia “Tak przegrywasz wojnę czasu” wywołuje u mnie zwarcie w mózgu. Błąd na poziomie podstawówki.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie wiem, szczerze mówiąc, czytałam w oryginale, lektura polska jeszcze przede mną.

ninedin.home.blog

Nowa Fantastyka