- Opowiadanie: no_i_cio - Gwiezdny przybysz [M2013]

Gwiezdny przybysz [M2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiezdny przybysz [M2013]

 

Na terenie kopalni węgla kamiennego "Bogdanka" wylądował talerz latający. Wysiadła z niego istota w hełmie przypominającym dynię. Stworzenie było wzrostu rocznego dziecka. Podeszło do grupki ludzi i powiedziało:

– Dzień dobry.

– Dzień dobry – odparła Joasia, która w zakładzie zajmowała się liczeniem czasu pracy górników, a na co dzień była uprzejmą i miłą dziewczyną. Wyciągnęła rękę, ale kosmiczna postać wzruszyła ramionami i rzekła:

– Paliwo mi wyciekło. Dacie trochę węgla?

 

– Z przyjemnością ci pomożemy – odparła Joasia, która nie poczuła się dotknięta niegrzecznym zachowaniem istoty. Rozumiała, że w odległych rejonach galaktyki obce formy życia mają własne systemy znaków, które służą porozumiewaniu się. I to, co u nas może uchodzić za obraźliwe, bywa w istocie oznaką sympatii. – Węgiel nie należy do nas, tylko do przedsiębiorstwa górniczego – wytłumaczyła. – Jeśli chcesz go kupić pokażemy ci wejście do biura.

 

– Jak to kupić? – zdziwił się gwiezdny przybysz. – Przyleciałem z kosmosu. Nie mam waszych środków płatniczych. Może byście tak założyli za mnie, co?

– Ja nie mogę – powiedział mechanik Baltazar. – Mnie nie wystarczy do pierwszego. Może ktoś inny.

– U mnie też krucho z gotówką – powiedziała Joasia. – Kiepsko nas wynagradzają.

 

Kacper, który był łaziennym na kopalni dłubał butem w ziemi.

 

– Niestety – rozłożyła ręce Joasia. – Chcielibyśmy pomóc, ale nie mamy środków. Trzeba zapytać w biurze, może oni dadzą kredyt?

– Nie dadzą – wtrącił Kacper. – W zeszłym miesiącu był tu jeden obcy. Miał statek wielki jak dom. Prosił o węgiel, bo podobno nie zabrał w podróż portfela. Kasjerka była niedoświadczona, więc skredytowała zakup. I do tej pory czeka na zwrot długu. Dlatego nie dadzą. Cała księgowość jej współczuje. Biedaczka będzie musiała spłacać zaległość.

 

 

– A skąd ty wiesz co się dzieje w księgowości? – zapytał Baltazar.

– Swego czasu wysyłali mnie za granicę. Współpracowałem z połową tych gryzipiórków. Delegacje, zaliczki, rozliczenia. Miało się kontakt ze światem, to i ludzie na człowieka inaczej patrzyli.

– A gdzie cię wysyłali? – dopytywał się Baltazar.

– Różnie, na Litwę, na Ukrainę, na Białoruś, do Rosji.

– To znaczy na wschód?

– Na wschód.

– I z węglem tam jeździłeś? Przecież oni mają większe kopalnie od naszych?

– A z węglem. Co z tego, że mają większe kopalnie? My też mamy lepsze zboże, a sprowadzamy gorsze z zachodu. Zapytał ktoś dlaczego?

– Przecież u nas węgiel wysyła się koleją.

– Wtedy nie wysyłali, bo kolejarze ogłosili strajk.

– To statkiem – upierał się Baltazar.

– Tak, na Ukrainę statkiem. Albo za Ural. Na pewno. Człowieku, coś ty taki niedowiarek. Wiem jedno, nie należy korzystać ze wschodnich sektorów, szczególnie tych położonych za Moskwą. Co trzydzieści kilometrów stoją tam posterunki. Wszystko po to, żeby wymuszać haracze. A ty mały – zwrócił się do przybysza – jak będziesz wracał do domu, to nie korzystaj z nieba na wschodzie. Oni nawet w powietrzu ustawili punkty kontrolne.

 

– Ja mam wszystkie pozwolenia – zapewniła pośpiesznie istota.

– Lepiej, żeby tak było, bo jak zatrzymają będziesz się tłumaczył. Chyba, że masz dziesięć dolarów, albo żurnal. Żurnal, to taka gazeta z gołymi babami.

– Ja wszystkie papiery mam w porządku.

– Tak ci się tylko wydaje. Raz zatrzymali mnie przed Samarą. Proszą o prawo jazdy, ubezpieczenie, wołczery. Wszystko im pokazuję, a tu milicjant mówi, że jeden papierek jest nieważny, nie prawilny. Mówię, jak nie prawilny, przecież podstemplowany na granicy. Nie prawilny, upiera się. To jaki jest prawilny, pytam. Ano taki, odpowiada i pokazuje mi identyczny znaczek, tylko w ramce. Co było robić, musiałem zapłacić.

 

 

– O tej porze tylko wschodni sektor jest otwarty dla międzyplanetarnych skoków – powiedział mały kosmita. – Nie mogę czekać do jutra, bo spóźnię się na naradę w przedsiębiorstwie. Też mam swoich pryncypałów.

– Zrobisz jak uważasz. Żal nam ciebie, dlatego damy ci parę bryłek węgla. Ale nie będzie tego dużo. Teraz ochroniarze obserwują cały plac. Piętnaście, dwadzieścia bryłek wystarczy? Więcej nie da rady. Wszędzie zamontowali kamery. To już nie te czasy, że możesz wynieść co chcesz.

 

– Tak, wydaje mi się, że powinno wystarczyć. – Istota załadowała do statku węgiel i powiedziała:

– Za wszystko wam dziękuję.

 

– Ustaw radio na dziewięćdziesiąty kanał, to będziemy mogli rozmawiać dopóki nie opuścisz układu słonecznego – powiedział Kacper.

Gwiezdny przybysz skinął głową i wsiadł do latającego talerza. Pomachał towarzyszom na pożegnanie i zniknął na pochmurnym niebie.

 

Po chwili Kacper nastawił kieszonkowe radio na wspomniany kanał. Rozległy się pojedyncze trzaski, a następnie dał się słyszeć głos małego przybysza.

– Opuściłem termosferę, widzę przed sobą punkt kontrolny.

– A nie mówiłem – ekscytował się Kacper – zaraz zacznie się wymuszanie. Trzymaj się mały. Jak się przyczepią nie dyskutuj na darmo.

 

Nastąpiły kolejne szumy, po czym zabuczał odległy głos pogranicznika: Pozwolenie nie obejmuje wywozu flory z naszej planety.

– Jakiej flory? – odparł zdziwiony kosmita.

– Masz węgiel w zbiornikach.

– I to ma być flora?

– Skamieniała, ale jednak.

– Przecież to i tak nie wasza flora.

– Co znaczy nie nasza. Nasza, ziemska.

– Ale ja węgla używam jako paliwa. Jak mam go zwrócić?

– Pretensje miejcie do samych siebie. Dlaczego nie postaraliście się o pozwolenie? Teraz ładunek musi zostać skonfiskowany.

– Jednym słowem zatrzymujecie statek.

– A tak. Zatrzymujemy. Proszę zgasić silniki i poddać się kontroli. W razie stawiania oporu będziemy zmuszeni anihilować obiekt.

– Złoże skargę.

– Do kogo, do Pana Boga?

– Do ONZ.

– Ty wiesz co oni nam mogą zrobić? Wania, powiedz temu kurduplowi co oni nam mogą?

– Oni nas mogą w dupę pocałować.

– O właśnie. Poniał? To teraz wyskakuj z tej popierdułki.

 

Mała istota próbowała ominąć blokadę i uciec. Ale broń Ziemian była szybsza. Trzy salwy rozerwały stateczek na kilkaset kawałków. W chwili destrukcji, cząsteczki z których zbudowany był latający talerz weszły w reakcję z materiałem rozszczepialnym i powiększyły stukrotnie swoją objętość. Odłamki pognały w kierunku Ziemi wzbudzając fale uderzeniowe, które w Rosji uszkodziły wiele budynków i powybijały szyby w tysiącach okien.

Koniec

Komentarze

Fajna opowiastka. Dobry jest motyw z żurnalem dla ruskich celników.

pozdrawiam

I po co to było?

syf - kiedy to prawda, z tym żurnalem. To autentyczna historia, która przydarzyła się facetowi na Tirze. Kiedy miał kurs na Rosję zabierał dolary i świerszczyki. Milicjantom było wszystko jedno co dostają. Pozdrawiam.

Sympatyczne

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Fajne. I nawet nawiązanie do kabaretu z hydraulikiem się znalazło:)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

bemik - dzięks :)

Fasoletti - bystry jesteś. Pozdrawiam

Bardzo ładne opowiadanko, bardzo życiowe, bardzo kosmiczne, bardzo na temat.

To poniżej samo wlazło mi w oczy, chciałam podkreślić wężykiem, ale się nie dało.

 

 „To już nie te czasy, że możesz wyniesić co chcesz”. –– To już nie te czasy, że możesz wynieść co chcesz.

 

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy - miło mi, że Ci się podobało. Pozdrawiam :)

Dobre! Sprawdźmy, jak to było z asteroidą ;)

Prokris - miło, że zaglądnęłaś ;)

Zaglądam do wszystkich konkursowych tekstów, w końcu sama biorę udział, muszę wiedzieć z czym będą mierzyć się moje koty:D A

"A" się wymsknęło ;)

Nowa Fantastyka