- Opowiadanie: Paulinaz - Niebieskooka (GOT)

Niebieskooka (GOT)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niebieskooka (GOT)

Stąpała powoli, ostrożnie stawiając drobne stopy na śliskich kamieniach. Choć przez wiele lat, jakie w nim spędziła, zdążyła dokładnie poznać każdy zakamarek zamku, wolała nie wystawiać na próbę resztki swoich sił. Była już stara, taka stara. Nareszcie jednak nadszedł czas. Król z Południa zabrał władcę Północy i jego miecz. Nadchodziła prawdziwa zima.

 

Przystanęła, z trudem przytrzymując się ściany. Jej serce zabiło mocno, jak krucze skrzydła o klatkę na widok maestera. Wolno pokręciła pokrytą plamkami, różową głową, na której smętnie kołysało się kilka, białych jak śnieg włosów. Wyraz zdziwienia pogłębił zmarszczki na jej twarzy. Skąd się wzięła ta myśl? Ostatnio coraz bardziej wszystko jej się mieszało. I coraz dziwniej się czuła. Wzruszyła chudymi ramionami, ukrytymi pod grubą warstwą ciepłej odzieży i ostrożnie wznowiła wędrówkę. Zbyt długo żyła, aby nie wiedzieć, co to może oznaczać. Dawno już się z tym pogodziła. Każdy musi kiedyś umrzeć – pomyślała.

 

Znalazłszy się na dziedzińcu, skierowała swe powolne kroki ku Królewskiej Bramie. Była prawie ślepa, ale od dawna słuch z powodzeniem zastępował jej wzrok. Zewsząd dochodziły odgłosy krzątaniny. Mijała ludzi biegających w różne strony, wykonujących swoje obowiązki, zajętych sprawami Winterfell. Znajome dźwięki sprawiły, że poczuła się bezpieczna. Przystanęła jedynie na chwilę, aby zaczerpnąć tchu. Nie mogła sobie pozwolić na dłuższą zwłokę, choć właściwie nie pamiętała, dlaczego. Zanim zdołała sobie przypomnieć, stopy poniosły ją dalej.

 

Jak zwykle nikt nie zwracał na nią uwagi. Zawsze była drobnej budowy, a długa starość przygarbiła ją dodatkowo, pochylając do ziemi jak wiatr, uginający słabe drzewo. Poza tym poruszała się o wiele wolniej od innych. I wreszcie, była tylko Starą Ninią. Nie miała nikogo prócz dzieci, którym opowiadała swoje historie oraz Hodora, który nie umiałby się zaopiekować nawet sobą. To sprawiało, że rzadko ją zauważano. Zatrzymała się na końcu gromady chłopów, kłębiącej się przy bramie. Ich utyskiwania na pewien czas zajęły jej myśli. Dołączyła do nich i nie niepokojona przez nikogo i opuściła zamek.

 

Zanim się spostrzegła powolny krok oddalił ją od przypadkowych towarzyszy podróży. Czuła, że dookoła nie ma żywej duszy. Ucieszyło ją to, choć była już bardzo zmęczona. Bolało ją całe ciało. Stopy zdawały się coraz cięższe, a każdy kolejny oddech kosztował więcej trudu. Przed oczami przelatywały jej mroczki, przesłaniając niekiedy tę niewielką ilość światła, jaka zwykle pozwalała jej na rozróżnianie kształtów dookoła. Na szczęście było jeszcze dosyć jasno, a zostało tak niewiele drogi. Dokąd? Pytanie zawisło w pustce, jaką zdawał się być jej umysł. Pomyślała, że to przez zmęczenie. Zaraz sobie przypomni. Wiedziała tylko, że musi iść dalej.

 

Po chwili zboczyła z drogi w las. Jeszcze przed chwilą nie miała pojęcia, że obok niego przechodzi. Po prostu nagle doznała wrażenia, że tam będzie. Mrużąc oczy dostrzegła jego zarys na tle jasnej plamy nieba. Przez chwilę szła, po miękkim podłożu przypominającym gruby dywan, aż niemal zderzyła się z drzewem. Blada pomarszczona dłoń, którą wysunęła przed siebie, zetknęła się nagle z chropowatą korą. Już niedaleko – pomyślała. Nie potrafiłaby zgadnąć, czy ta myśl należała do niej.

 

Mimo, że teraz mogła opierać się o drzewa, było jej coraz trudniej. Szła wolniej i co krok miała wrażenie, że zaraz upadnie. Mdliło ją z wysiłku. Ciemne cętki, wściekle wirujące przed oczami, znacznie częściej zamieniały się w jednolicie czarną plamę. Zapadający powoli zmrok oraz cień panujący w lesie dodatkowo pogarszały widoczność. Z każdą chwilą trudniej jej było unieść nogi. Kilka razy niemal przewróciła się o wystające korzenie. Gęste krzewy oraz leżące tu i ówdzie gałęzie zaczepiały jej odzienie i niekiedy raniły boleśnie, ostrymi jak pazury kolcami. Kiedy już prawie nie miała siły, aby nabrać tchu, poczuła, że jest na miejscu.

 

Bliska omdlenia osunęła się na kolana przy pniu jakiegoś drzewa. Przesuwając wzdłuż niego dłońmi znalazła starą spróchniałą dziuplę, tuż przy jednym z grubszych korzeni. Chrapliwie dysząc, zagłębiała w niej rękę. Nie wiedziała, po co, ale czuła, że tak trzeba. Myślała, że nie uda jej się dosięgnąć, ale po chwili drżące palce dotknęły gładkiej, chłodnej powierzchni. Resztką sił zacisnęła je na przedmiocie i wyciągnęła go z dziupli.

 

Natychmiast się zorientowała, że to róg, jakich używa się do dawania sygnałów. Z pewnością przedmiot był rogiem, choć dużo mniejszym od tych, które widywała do tej pory. Przesuwając po nim dłońmi pomyślała, że w gruncie rzeczy mógłby być zabawką. Wiedziała, że tak nie jest. Strzępki wspomnień zaczęły do niej powoli docierać. Przypomniało jej się, że już go widziała. Ale kiedy? Nie miała czasu się nad tym zastanowić. Coś nakazało jej przyłożyć go do ust. Płuca całkowicie napełniły się powietrzem, po czym z dużą siłą je wypuściły. Przed oczami, niczym płatki śniegu, zawirowały jej znowu znajome czarne plamki. Zapadając w ciemność była pewna, że usłyszy dźwięk rogu. Usłyszała tylko wycie wilków.

***

 

Niebieskooka stała nad ciałem Starej Niani w zapadającym mroku. Jej jasna skóra lśniła miękkim światłem, niczym promienie księżyca na świeżym śniegu. Białe, sięgające pasa włosy falowały delikatnie, omiatając nagą, zgrabną sylwetkę. Tyle lat spędziła w tym ciele czekając na swój czas i przedłużając życie nosicielce. Teraz, kiedy wreszcie udało jej się uwolnić, Stara Niania musiała odejść. Przekrzywiła zgrabną główkę wpatrując się w ciało kobiety niezwykłymi, skrzącymi się niczym szafiry oczami.

 

Przypomniała sobie jak w prastarym borze, daleko na Północy zakradła się do obozu ludzi i wraz ze śniegiem wniknęła w młodą dziewczynę. Pamiętała swoje życie w tym ciele. Przypominała sobie ojca – zbiegłego z Cytadeli maestera, dzięki któremu Nan posiadła dużą wiedzę, przydatną również Niebieskookiej. Pamiętała mężczyznę, który dał jej dzieci, oraz dzień, w którym umarł. Pamiętała wreszcie przejście tunelami pod Murem, podróż na południe i to, jak udało jej się dotrzeć i zostać tu, w Winterfell. Tego właśnie chciała, ku temu dążyła, od kiedy tysiące lat temu poniosła klęskę.

 

Delikatnie, niemal z czułością, podniosła mały róg, który wypadł z bezwładnych rąk Starej Niani. Tak niepozorny, a tylko jego pragnęła. Skradziony przed wielu laty przez Joramuna, którego miano nosił wśród ludzi – prawdziwy Róg Zimy. Zaklęto w nim wielką moc, która według ludzkich legend, miała zniszczyć Mur. Jej pełne, blade wargi rozciągnęły się w uśmiechu, nieobejmującym jednak błyszczących błękitem oczu. Tylko on mógł ją uwolnić. Tylko on mógł z powrotem przywołać Matkę Zimy i sprowadzić na świat Długą Noc. Wiedziała, że nadszedł jej czas. Tak długo nań czekała. Bez przeklętej valyriańskiej stali, Dzieci Lasu i Azora Ahai – bohatera z płonącym mieczem, świat ludzi nie miał szans na przetrwanie.

Samotny płatek śniegu, z trudem przedzierając się przez wciąż gęste korony drzew zawirował i opadł na ziemię u jej bosych stóp. Odwróciła się, płynnym ruchem. Powolnym krokiem, sunąc jakby ponad ziemią, skierowała się w stronę, z której nadeszła w ciele Niani. Na obrzeżach lasu i pustej przestrzeni dalej, było już biało. Drobne płatki śniegu, wirując delikatnie w bezwietrznej wieczornej ciszy, nieubłaganie pokrywały pożółkłe szczątki letniej trawy. Wyłoniła się niespiesznie spośród drzew i rozejrzała. Tu i ówdzie spod świeżego śniegu wynurzały się blade dłonie i głowy. Błękitne oczy w bladych twarzach spoglądały na nią. Oto na świat przychodziły jej dzieci. Nadchodziła Długa Noc świata ludzi.

Koniec

Komentarze

Hmm... sprawnie napisane, przyznaję. Dobrze się to czyta, ale jakoś mnie ten tekstnie wciągnął, ani nie poruszył. Słowem: nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Ot tak sobie. Sama widzisz, że nie bardzo nawet wiem, co jeszcze na ten temat mogę napisać, toteż milknę.

Dziękuję za szczery komentarz i pozytywną ocenę stylu, zwłaszcza, że jest to mój debiut. W przyszłości, przy większej ilości czasu na pisanie, obiecuję poprawę;).

Bardzo oryginalny, konkursowy tekst. Choć fakt, za wiele to się w nim nie dzieje. Płynnie i przyjemnie się czyta.

Dziękuję bardzo za uwagę i dobre słowo:).

Nowa Fantastyka