- Opowiadanie: panoptic - „DŻĄ, BZDĘ, DŹ i BZDA”

„DŻĄ, BZDĘ, DŹ i BZDA”

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

„DŻĄ, BZDĘ, DŹ i BZDA”

 

1.

 

 

 

Padał ciepły deszcz. Czerstwe siniaki łupały z nieba prosto w rozdziawioną gębę nieletniego Dżą. Lubił to bardziej niż stado wyjących żab. Gdy już się nachapał ruszył wprost na stację, gdzie żółta twarz gnijącego lokaja ruchała niedźwiedzią masę pszczół. Rozbawiony niewieścim widokiem zamówił 681,10948 niebiańskich garniturków. Ptasie talerzyki odfrunęły ze znurzenia. Pustka największego we wszechświecie miasta i cisza tonących fabryk kopała go lekko w bladą nóżkę pod gniadym stolikiem z sezamków, miodu i gówna.

 

Szybko otrząsnął się z truskawkowej trucizny "TRUE" (tej zza lady) wywołującej przyjemne choć banalne wizje i wpadając krętą linią mokrej kieszonki wydukał kod do odmiennej świadomości porucznika Bzdę.

 

– Halo, kto tak przerywa mój erotyczny sen, czyżby kutasina Dżą?

 

– Nie uwierzysz własnym oczom pierdolony żebraku, znalazłem ciotę w rurce szklistego pakietu. Szukaliśmy tego tyle galaktycznych lat, a tu nagle olśniła mnie medycyna starożytnych much. Wypierdziały mi do ucha tajne nauczanie zazdrosnych ambasad. Dałem za wygraną. Czy mógłbyś ruszyć łaskawe dupsko i wkleić się znaczkiem w mój prywatny poczto-drom?

 

– Kisiel mej dupy gotowy do zrywu, spróbuję się przelać przez blondynkę i likier od spodu! Bye…

 

Dżą nie czekał zbyt krótko. W między czasie doświadczył śmierci ze sto razy i urzekł swą ohydą robala prześlizgującego się w drobnym jelicie narkotycznego psa. Bzdę stał przed nim wielokolorowy i niezdarny jak larwa. Gotowi do akcji zamówili silniczek Mezopotamii w lukrze i odgarniając burzę czekoladowych włosków rozłupali mleczne chmurki tak po prostu wprost na pół. Lecieli….

 

 

 

2.

 

 

 

 

 

Dź nie lubiła nigdy nóżek ścinanych w momencie pestkowania. Lulała właśnie w grobowcu rodzącym ciche kleiki, gdy nagle niespodziewani gości Dżą i Bzdę wparowali niczym homary tęchnące serkiem w kiełbasce. Odwiedzili z znienacka jej jaja, a złożyła ich setki, tysiące, miliony – któż to wie?

 

– Polać może kokosami te twoje czekoladowe kuleczki?

 

– A może małe a-kuku wśród plędźwy twych rozżarzonych ud?

 

– Niczego sobie chłopcy nie brońcie. Byleby nie obgryźć mnie zbyt mało. Muszę zniknąć całkowicie przed świtem nim te małe gadzinki postanowią mnie ssać. Oj będzie pościg a tu pełno kamer i wszyscy na nas łypią gdaczącymi werblami.

 

– Och droga Dź ty zawsze masz lekkie skłonności do wielkiej przesady niczym krokodyli węch w sercu pustynnych bebechów. Oczywiście nie jestem plotkarzem, ale swoje wiem… brakuje Ci jeno poszukiwanej od dawien dawna cioty w rurce szklistego pakietu.

 

– ACH! Czyżbyście gotowi natknąć się na jej śliski ślad. Nikt nie zna jej czasu, nikt nie zna przestrzeni. Gotowam płacić własnym mięsem, nawet kosteczki dam na seanse sado-maso byleby tylko wiedzieć gdzie jest ten dziki kraj.

 

– Dżą natknął się na pewien niepewny, ale jedyny ślad. Ale to kosztuje…pozwolisz nóżkę?

 

– Nie rozsmakowuj się kochany Bzdę najpierw ciota w rurce szklistego pakietu, a potem zjem wasz smród.

 

– Nic ci nie powiemy. jesteśmy tu by cię zranić. Pamiętasz jak nas wrobiłaś w budyniową masę?

 

– Nigdy ci tego nie zapomnieliśmy. Zemsta jest słodsza od koszmaru. Ciota w rurce szklistego pakietu jest poza czasoprzestrzenią. Bye-bye!

 

I zniknęli w pluszczącej gardzieli galaktycznego odbytu…gryząc jej szyszynkę of course.

 

 

 

 

 

 

 

3.

 

 

 

 

 

Przeciągnięci przez sokowirówkę stolarza – oczywiście zabrali ze sobą Dź (of course) – rozprysnęli krwawicę po wszystkich zakątkach widnokręgu, właśnie tam,gdzie kończy się przestrzeń, czas i w ogóle cały ten czy tamten kiczowaty świat. Zlizywani łechtaczkami Topniejących Babsztyli doświadczali więdnięcia i przekwitania czterdziestoletnich lal. Do garnuszka rozbełtani z cukrem, ubici na krem ciśnięci w poprzek uszu mołdawskiego Śę.

 

– Cóż ja słyszę, cóż ja czuję, ja się zaraz opluję.

 

– Cesarzu nie rób głupstw, jedyne co pozostało to słyszeć szept tropikalnych koprofagów.

 

– Gdybyś debilu słyszał ten piekielny wrzask we wnętrzu własnej głowy! Nie wytrzymam. Miskę lub worek, ale szybko!!!

 

Władca Śę złapał lecący z oddali plastik, rozgrzał go aż do płynu, utoczył przy pomocy dmuchanej rury kulę i cieniutkim strumyczkiem wydzielił uszami trzech bohaterów wszechczasów: Dżą, Bzdę i Dź zamknięci w purpurowej bani uśmiechali się pobłażliwie czując kwitnące fale drżących łechtaczek Topniejących Babsztyli. Nie było mowy o orgazmach w obecności władcy! A tu masz babo serdelek. Cesarz Śę zadowolony niczym rozjuszona suka przysunął bańkę (z Dżą, Bzdę i Dź w środku) do Najcuchnieńszego Kibla i naciął banieczkę pazurem. Wpadli prosto w syf.

 

– Ratunku! Szukamy tylko cioty w rurce szklistego pakietu. To jakaś pomyłka! Kochany cesarzu Śę ratuj nas!

 

– Wypierdalać jebane bękarty!

 

Orgazm zamienił się w spazm goryczy. Teraz to już nie były żarty. Mieli przesrane…ale byli wciąż razem.

 

– Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego!

 

Radosna pieśń rozpędziła zły los i miękko opadli na puchowym futerku burdelmamy. Wielka ciota w rurce szklistego pakietu leżała w pobliżu mokrej dziury gotowa do użycia. Nie było już czasu (ani przestrzeni nawiasem mówiąc). Musieli działać szybko, niezwłocznie i dialektycznie, cokolwiek miałoby się potem stać byli juz tak blisko celu. Lecz nagły niespodziewany naleśnik chlapnął ich policzki…usnęli miąższyście.

 

 

 

 

 

4.

 

 

 

 

 

Bzda (narzeczona Bzdę) obudziła się z wiekuistej narkozy. Operacja przebiegła fatalnie. Nic nie pasowało do niczego – poprzestawiano i posklejano ją na nowo jako totalną antytezę możliwego bytu. Zmieniona w ciekły samoobsługujący się moczowód rozlewała się niczym stado węży tuż pod łokciem swoich mięsistych oczu pokrytych rudawą czupryną łonowców. Znikała sama przed sobą czując podniecenie i wstyd jednocześnie bała się i śmiała puchła chudła jadła i rzygała, srała szczyną i mieliła prażone orzeszki jędrniejących pachwin. Mistrzyni – królowa i jej zachcianki spełniała służąca, sprzątaczka i pomywaczka. Szorowała się obficie ugniatając brnące w oddali hermafrodyty zatrudnione w wymierających katakumbach wypełnionych po brzegi wiechciami tradycyjnych bab. Sny rozpryskujące się w różnych kierunkach mamrotały pieśń o budzących wątpliwości umysłach Dżą, Bzdę i Dź – najlepszych jej przyjaciołach z czasów owdowiałej starości, gdy tymczasem rozmnożyła się plotka ucząca się śmiać. Ropuchy bawiły się w dolinie grzybiejącego napletka, a rozstawny szyk szachisty rozprężył jej pragnące morfiny wyuzdanie końskiej nasady nosa. Picasso malował jej sutki od dawien dawna rozpoznając hipopotamie umiejętności z „bagien gotujących ptasi szpik" rodem z wanilii super-star. Bluźniercze dewotki roześmiane w żałobie wzlatywały ołowiem po chmurkach międzypalczastych krtani. Afryka, Ameryka i jeszcze raz Afryka…i żadnej jebanej Azji…i huj/chuj/chói/chój/hui/hój!

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Przepraszam bardzo, ale CO TO W OGÓLE JEST?!

Skąposzczet powrócił?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

DJ Jajko, pilnie proszony o permanentne usunięcie tego, czegoś. Zaś Autora - zbanowanie na czas nieokreślony.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

I wychłostanie na Rynku Głównym!

Ja jestem wielkim fanem skąposzczęta. Prawie zawsze jak otworzę od wielkiego święta jakiś tekst, to jest jego, albo przynajmniej istnieje podejrzenie i duże podobieństwo.

No ale by mógł poprawić š na ą, bo tego się nie da czytać ;)

cześć
żebyście potem nie żałowali
VVUrinov był zapomnianym ukraińskim fantastą (1869-1937)
dwa dni temu wój przywiózł z ukrainy odnalezione notatki (na strychu)
dopiero prZetłumaczyłem i umieszczam dla fanów tego twórczego artysty
a jak zrobić żeby było ą i ę?
wulgaryzmy są stałą cechą aytora

To nie skąposzczet. On wstawiał czyste teksty, bez pomylonych znaków.
Wypirzyć toto w kosmos, niech trafi do czarnej dziury. Poza tym nie komentować, nie dyskutować proponuję, bo znów chryja jakaś gotowa wyniknąć, "ekszperymętator" się nowy objawi...

poprawione

proponuje poczytac w skupieniu i rozkoszować się stylem Urinova
jutro postaram sie przetłumaczyc dalsza część wielkiego dzieła - około 1000 stron rękopisu

P.S. Aha, Autor, właściwie Kolega Tłumacz się objawił w czasie, gdy pisałem.

A dlaczego usuwać to i banować? Regulamin złamał?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

berylu, bo to dział opowiadań, a nie bełkotu, po czterech piwach, zdaje się?

dziwi mnie brak zrozumienia dla nowatorskich prądów w fantastyce
Vladilav von Urinov był inspiracją dla takich pisarzy jak np. Douglas Adams....
to że czegoś ktoś tutaj nie rozumie świadczy tylko o jego nie do końca otwartym umyśle.
jeżeli chodzi o wulgaryzmy występują u innych autorów i nikt sie nie czepia...
ostatecznie moge usunąć przy kolejnych tłumaczeniach, ale czy to nie cenzura?

Piękna, kolejna  prowokacja.  Wyrazy uznania. 
Pozdrowionka.  

Pewnie Ago, ale bywały już inne takie i nikt ich nie usuwał :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No tak. To ja nie mam więcej pytań. Taka ,,awangarda" mnie przerasta. 

 - // -

O, zapomniałem o tym, że oceny są.
1!

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl:
<wyszczerz>    : ]P

aha

Moi drodzy.
Jest to opowiadanie fantastycze - no, raczej szorcik.
Są bohaterowie, jest podróż, akcja i finał.
Nic z tego nie zrozumiałem ale podziwiam zapał do skomponowania czegoś takiego (coś takiego to jedyne określenie, jakie jestem w stanie wymyślić). Pozostawię bez oceny ale z pewnością nie skasuję - jeśli uważacie to za prowokacje to nie karmcie :)

Czy nie wzruszył Was do łez: "Kisiel mej dupy gotowy do zrywu (...)" ?
Mnie wzruszył.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Swoją drogą, pamiętam jak ktoś proponował konkurs na pisanie opowiadania w takim stylu...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Żawżbiej gałęzy paliciakapa klaskanie.

Ktoś tu próbuje wiersze w stylu Lewisa Carolla?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Napiszę tak: all mimsy were the borogoves and the mome raths outgrabe 

Drogi Autorze,
czy mogę używać Twojego tekstu "kisiel mej dupy jest gotowy do zrywu" kiedy będę chciał zaakcentować moją gotowość do pojęcia jakichśtam działań?
Będę zobowiązany :)
dj

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

dziwi mnie brak zrozumienia dla nowatorskich prądów w fantastyce
Vladilav von Urinov był inspiracją dla takich pisarzy jak np. Douglas Adams....
to że czegoś ktoś tutaj nie rozumie świadczy tylko o jego nie do końca otwartym umyśle.

------------------------
Drogi i Szanowny panopticu.
Najpierw piszesz o zapomnianym pisarzu, teraz --- że był inspiracją dla Adamsa. Jakim sposobem, skoro nikt o nim nie słyszał? Ale gdyby nawet o nim słyszano, inspiracją nie mógł być.  Adamsa każdy rozumie, Twojego Urinowa niestety nie, a jeśli, to bardzo bardzo nieliczni.
Do otwartości umysłów bądź łaskaw nie czepiać się. Najpierw dowiedz się, co decyduje o zrozumieniu komunikatu słownego, zwłaszcza tak złożonego jak tekst literacki.
N amarginesie dodam, że zdania rozpoczynamy dużymi literami, zamykamy kropką.

dzięki za komentarze

odpowiadam:

1)" Kisiel mej dupy gotowy do zrywu (...)" - zwrotu można używać do woli zaznaczając oczywiście prawa autora np:

"...jak zwykł mawiać ukraiński fantasta Vladislav von Urinov Kisiel mej dupy gotowy do zrywu..."

2) w latach 70-tych Adams in cognito w raz z grupą hippisów podróżujących dalej na wschód do indii odwiedził zachodnią Ukrainę w poszukiwaniu informacji o Mistrzu Urinowie...

3) w obliczu komentarzyi braku usunięcia textu zwracam honor: niektórzy użytkownicy www.fantastyka.pl mają otwarte umysły jak przystało na fantastów nie znających granic wyobraźni

4) jestem poetą i na forum wyrażam swoje myśli zachowując poetycką formę narracji (typową dla poezji współłczesnej raczej już powojennej), która jest nierozerwalnie spleciona z moim sposobem użycia języka potocznego - przepraszam za tą postmodernistyczną manierę, ale chciałbym pozostać sobą na ile to jest możliwe

ps. specjalnie dla fanów Vladisava przygotowuję tłumaczenie jego ostatniego opowiadania "To może jednak barszczyk z satelitką?"...szczegóły na dniach

Tak na zakończenie jałowego bicia piany, Panie Poeto: incognito piszemy razem, a tekst pisze się przez "ks"... Poeta też powinien znać język i jego tajniki...
No i to by było na tyle z mojej strony. Kłaniam pięknie i nisko na pożegnanie.

"VVUrinov był zapomnianym ukraińskim fantastą (1869-1937)
dwa dni temu wój przywiózł z ukrainy odnalezione notatki (na strychu)
dopiero prZetłumaczyłem i umieszczam dla fanów tego twórczego artysty"

"Vladilav von Urinov był inspiracją dla takich pisarzy jak np. Douglas Adams... "

"dopiero prZetłumaczyłem i umieszczam dla fanów tego twórczego artysty
"

Powyższe fakty jakoś mi się nie kleją. 
Niby był inspiracją kogoś takiego jak D. Adams, a Ty, drogi Autorze, tak po prostu, tłumaczysz sobie jego znalezione na STRYCHU notatki i wrzucasz Tutaj. To się jakoś kupy nie trzyma...

 niektórzy lubią pianę ściągnąć haustem z powierzchni piwka więc warto ją czasami pomimo wszystko bić a więc:
- nie chodziło mi tylko o "incognito" (=anonimowo) lecz również "in cogito" (=w myślach)
czyli właściwie powinien powstać neologizm "in-cog(n)ito" ale nie wygląda zbyt estetycznie za to grzeszy skojarzeniami ze współczesnymi operacjami przeprowadzanymi w zakresie logik wielowartościowych - dlatego wybrałem bardziej prostą wersję "in cognito". dlaczego? otóż spotkanie Urinova z Adamsem doszło na drodze quasi-telepatycznej: o całym zajściu niejednokrotnie wspominał najbliższym przyjaciołom Adams, który nie chciał zbytnio ujawniać swoich inspiracji, jak również spotkanie kolorowo opisuje Urinov w swoich "Anamnezach astralnych" z 1921 roku, kiedy to podczas seansu spirytystycznego spotkał się z podróżującą w czaso-przestrzeni wizualizacją Adamsa; fakt ten potwierdzają szerokie zainteresowania obydwu autorów ezoteryczną praktyką jogiczną - Adams zetknął się z pseudo-jogą przypadkowo myląc szklanki z lemoniadą jednego z hippisów, który dodał do swojego napoju nieco LSD-25 a Urinov był Mistrzem Małej Loży Teozoficznej Ostatniej Bramy Wschodu!
- co do drugiego wyrazu TEXT - jego użycie jest aż nadto uzasadnione po pierwsze kontekstem historycznym (żyjemy w czasach hamburgeryzacji języka polskiego pod naporem medialnego ataku kultury anglo-amerykańskiej; czego dowodem jest np. TAXI albo  X. czyli xiądz w sygnaturze kościelnej), po drugie Urinov nie pisał tekstów w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ponieważ charakter jego pisma był ściśle CYBERNETYCZY tzn. naśladował futurystyczne wyobrażenia czcionki typu science-fiction new roman/arial (trudno nie podziwiać Mistrza Urinova, gdyż skrzętnie pisał skrajnie technicznym jak na swoje czasy charakterem pisma - rękopisy imponują wyglądem jak druki z worda!!!); a po trzecie zgodnie z tendencjami lingwistyki po Wittgensteinie - REGUŁY UŻYCIA JĘZYKA SĄ KREOWANE PRZEZ UZYTKOWNIKÓW, więc mam prawo pisać jak chcę. Potwierdzeniem tego jest na pewno zamieszczony na tym portalu text (tekst) autorstwa AdamKB pt. „Zabójca demonuw (i może czytelników także) --- Grafomania 2012", w którym aż roi się od tego typu zamierzonych pomyłek (ba! bez takiej formy całość „Zabujcy/Zabójcy..." nie byłaby aż tak godna podziwu)
- poza tym jestem kosmopolitą i zasciankowe reguły mikro-języków (które ciągle się zmieniają) mnie nie dotyczą więc proszę o zrozumienie występowania Niezidentyfikowanych Obiektów Lingwistycznych, których pomysłodawcą był nie kto innych jak sam Vladislav von Urinov....
-

Chyba muszę się napić...

Najcudowniejsza prowokacja, jaką tu przeczytałem :)
Jeśli będziesz taki konsekwentny jak ja - miszcz! - w ukrywaniu swojej tożsamości to wróżę Ci, drogi autorze, wielkie sukcesy (paracytując - mam nadzieję, że Twoje wdzięki są tak twarde jak Twój łokieć)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nie lubię złośliwej zamierzonej ironii, kiedy to ałtor swoją wypowiedzią i ! błyskotliwym humorem naśmiewa się z czytelnika.  Zajebisty pomysł, nowatorski i cholernie rokujący... :]

Jestem w ciężkim szoku. dyskusja przebiła dzieło. Najbardziej podobał mi się tekst "Skąposzczet powrócił". Cholera pamiętam skąposzczeta.

Ło. Kisiel mojej dupy jest pod wrażeniem.

Pan wie, co to jest emotikona? Wtedy też one były, czy po prostu lekcje u Meksico pan pobiera?

Ja żadnych lekcji nie udzielam :P Wypraszam sobie :D

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Ano chyba, że tak : ]B

":)" w czasach mej młodości oznaczał coś zupełnie innego a nawet przeciwnego niż dziś

":" znaczyło zobacz, co następuje...tak jak i dziś zwykło się używać dwukropka,
")" oznacza zamkniecie tego, co było w nawiasie, czyli koniec.

na przełomie XIX i XX wieku zgodnie z założeniami fenomenologii E. Husserla (tzw. EPOCHE - wzięcie całej wiedzy w nawias podczas oglądu ejdetycznego) używaliśmy "nawiasu zamykającego/kończącego" jako symbolu KOŃCA WSZYSTKIEGO, czyli KOŃCA ŚWIATA.

":)" jest kodem dla wybrednych semiologów i oznacza: ZOBACZ CO NASTĄPI: KONIEC ŚWIATA)

ale dam wam jeszcze parę dni na rozstanie z ukochaną rodzinką i jako szansę na ostatni dobry uczynek

 

Y?

@MIERZBOW!
Masz taką władzę i wiedzę, że możesz wywołać globalny kataklizm!

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Chyba się zakochałam!

Nowa Fantastyka