- Opowiadanie: zbroimir - Świt

Świt

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Świt

 

Człowiek poznał technologię, ulepszył swoje istnienie, stworzył swój technologiczny świat. Wynalazł podróże między układami solarnymi, wynalazł kombinezony pozwalające żyć w najbardziej skrajnych warunkach. Swoim istnieniem zbliżył się do Boga – tworzył, eksploatował, niszczył. Wszystko dla zysku , dla cennych surowców.

 

Dwadzieścia lat temu odkryto w układzie HH-4RW planetę niezwykle zasobną w cenne złoża. Sprowadzono górników i najemników wyposażonych w najdroższy sprzęt. Wojna o złoża pochłonęła ponad dwa miliony istnień. Jednak nie było to największym problemem udziałowców. Nocą na planecie temperatura spada do -244o C. Nie stanowi to większego problemu. Prawdziwe piekło panuje za dnia. Powierzchnia planety rozgrzewa się do ponad 6400oC, praca staje się niemożliwa. Zbyt niestabilna wrząca litosfera nie pozwala na prace górnicze. Życie w kopalni zamiera, załoga odpoczywa. Nikt o zdrowych zmysłach nie myśli o wyjściu na zewnątrz i najchętniej zapomniałby co się dzieje 15 km wyżej szybu. Potężna brama – zapora, chłodzona niezliczonymi tonami cieczy chłodzącej przepompowywanymi przez potężne kanały wewnątrz bramy, codziennie stawia dzielnie czoło panującemu na zewnątrz żywiołowi. Noc trwa 83 ziemskie godziny. Wtedy to organizowane są wypady na powierzchnię. Mimo nagrody równej półrocznej pensji górniczej za pomyślnie przeprowadzony nocny zwiad trudno znaleźć chętnych.

 

Zza horyzontu wyłoniły się dwie sylwetki.

 

– Szybciej, kurwa!!!. Już niedaleko.

 

– Mówiłem ci, że to głupi pomysł. Nie zdążymy!

 

– Zamknij się i biegnij, widzę bramę kopalni. Jeszcze chwila!

 

– Niepotrzebnie się w to pakowaliśmy. Kapitan ostrzegał, wiedział że nie damy rady i temu nie poszedł z nami. Tchórz. Pewnie siedzi teraz w barze i pije zdrowie za nasze głupie zwęglone ciała… tłusta świnia. On wiedział…

 

Zza horyzontu leniwie wychylają się słońca, powierzchnia planety się budzi. Gleba wrze, błotniste miedziane jeziora powoli zaczynają parować.

 

– Horyzont się przesuwa, za kilka minut nas usmaży!

 

– Biegnij, nie myśl o tym, będziemy sławni! Razem TO znaleźliśmy, ja pierdole, do tej pory nie wierzę… Będziemy bogaci. Biegnij, użyj dopalacza.

 

– Szlag! Bateria, wspomaganie egzoszkieletu pada!

 

– Już niedaleko, damy radę. Przełącz na rezerwową.

 

– Cholera, nie działa! Pieprzony Sparky… co to kurwa za mechanik?

 

– Menada nie mechanik, był tani to go wzięli, jak nas, ha ha ha – zaśmiał się ponuro Les. Damy radę, już niedaleko. Gorąco się robi, nie przestawaj biec. Myśl o tych wszystkich laskach, które będziemy obracać. Będziemy sławni! Widzisz to?

 

– Taa, ale ta z kolonii, ta wysoka jest moja. Zabiorę ją na orbitę, a tam zabalujemy…Les, ja tu nie wrócę tu. Nigdy.

 

Temperatura planety rosła. Dwie sylwetki zbliżały się do bramy. Jeszcze parę minut. Głęboko pod nimi praca ustała. Czas odpoczynku. Jednak przy 31 stopniach trudno mówić o relaksie. Klimatyzatory ledwo wyrabiały normę. Korporacja nie inwestowała w sprzęt. Minimum musi wystarczyć, liczył się zysk. Człowiek to tania maszyna, nie wymaga zbyt wiele. Alkohol, dziwki, bilet do Domu –o ile przyjże.

 

Słońca wychylały się zza horyzontu paląc ziemię. Cóż to by za widok. Wielki czerwony karzeł przesłonięty przez kilkanaście razy mniejszy zielonkawy niekończący się łańcuch eksplozji nuklearnych zwiastun rychłej śmierci. Powierzchnia syczała pod naciskiem ciężkich butów. Co chwila przy podskokach niezgrabnych postaci widać było niewielkie jasno zielone światło i stróżki pary silniczków kierunkowo-wspomagających.

 

– Nie dam rady, nie mam mocy, to koniec!

 

– Jak to? Mówiłeś, że masz jeszcze zapas energii na godzinę!

 

– Miałem, pół godziny temu, wyczerpałem wszystko. To koniec. Powiedz wszystkim o tym co znaleźliśmy. Nie chcę być zapomniany, weź mój plecak z próbkami i biegnij – odpiął od skafandra i podał koledze. Les się zatrzymał i spojrzał na kumpla. Przez szybę wizjera ochronnego nie mógł dostrzec jego twarzy, a jednak wiedział, że jest tam dobrze znany twardy nieustępliwy wyraz twarzy. Wiedział, że to koniec, a jednak nie mógł tak po prostu odejść.

 

– Co się głupio patrzysz, biegnij świt nadchodzi.

 

– Nie zostawię cię, to był twój pomysł. Uparty z ciebie bydlak dasz radę i bez baterii.

 

– Ja już jestem trupem, nie trać czasu, biegnij, ja tu zostanę i popatrzę na wschód słońc. Zawsze chciałem to zobaczyć. Co robisz?

 

Les wyjął z bocznej kieszeni skafandra zgrabny pakunek zakończony od góry zaworem i podpiął do skafandra kolegi.

 

– Aplikuje ci do obwodu żywienia trochę naszej kopalnianej nalewki z prywatnej produkcji, walnij sobie – wydawało mu się to jedyną sensowną rzeczą, którą mógł zrobić. Prosty gest, nic więcej.

 

– Taa, za ten posrany świat. Pomyśleć , że człowiek kiedyś żył w jaskiniach, a teraz smaży się na jakiejś zasranej planecie na końcu wszechświata. Pomyślał sobie, że pojedzie na wycieczkę, zarobi, pozwiedza. O szlag! Ta nalewka to chyba z hydrauliki skafandra pędzona razem z właścicielem. Co za piekielne gówno!

 

– Można przywyknąć. Świt już blisko a do bazy jeszcze kawałek. Trzymaj się. Zobaczymy się po drugiej stronie – Les przeklną siebie i ten cały chory świat w myślach i ruszył w stronę kopalni.

 

Patrzył się w plecy kolegi dopóki całkiem nie zniknęły za wzniesieniem. Odwrócił się w stronę wschodu, pociągnął łyk bimbru z zasobnika, wzdrygną się i patrzył na wynurzające się słońca. Jedno czerwone, olbrzymie, obejmujące cały horyzont i drugie zielonkawe, chaotyczne i piękne. Skafander zaczynał parować od przypływu temperatury, ale to nic, znaleźli TO. On i Les. Pracownicy gorszego sortu, tani i mało istotni. Pierwszy patrol i taki fart. Będą sławni. Robi się gorąco, woda w organizmie zaczyna wrzeć, skafander płonie, ale to nic.. Pociąga łyk bimbru tak gorącego, że pali mu przełyk. Nie ma sił aby się krzyczeć jedynie unosi głowę i rozkłada ręce w storę słońc. Ostatnia łza wysycha na policzku. Przez ułamek sekundy stoi nagi, by po chwili opaść jako popiół na rozgrzaną powierzchnię planety. Jedynie jego ostatnia myśl krąży jeszcze przez chwilę nad stertą popiołu. Po chwili odparowuje….

 

Boże, jakie to piękne!…

 

… Świt nadszedł.

Koniec

Komentarze

Jednak nie było to największym problemem udziałowców. Nocą na planecie temperatura spada do -244o C. Nie stanowi to większego problemu. Prawdziwe piekło panuje za dnia. Powierzchnia planety rozgrzewa się do ponad 6400oC, praca staje się niemożliwa. Zbyt niestabilna wrząca litosfera nie pozwala na prace górnicze   – co prawda nie jestem geologiem, ale odnoszę dziwne wrażenie, że te wartości są bez sensu. Od blisko zera absolutnego do temperatury wyższej od słonecznej w 83 godziny, z ludźmi 15 km pod powierzchnią? pozdrawiam

I po co to było?

Furda temperatury.  Zbyt niestabilna wrząca litosfera nie pozwala na prace górnicze.   Jeśli skały doprowadzic do wrzenia, przestają być skałami, i nie ma litosfery… Poza tym ileś tam kilometrów sześciennych wrzącej magmy nie ostygnie, nie zestali się w ciągu osiemdziesięciu godzin…   Pisząc fantastykę, jednak trzeba myśleć.

Jest to mój debiut i nie wszytko może wyszło jak należy, jednak nie skupiałem się tu na wiarygodności temperatur i planety. Uniwersum nie jest określone. Przy tworzeniu tego opowiadania odnośnikiem nie były warunki nam znane, a zupełna dowolność świata przedstawionego. Każda uwaga jest dla mnie cenna i dziękuje za opinie.

Horyzont się przesuwał czy może jednak terminator? Nie wydaje mi się, że człowiek może obserwować, jak mu woda w organizmie wrze. Białka szlag powinein trafić dużo wcześniej. Stróżki pary… zawsze jakieś urozmaicenie po pilnowaniu krwi i potu. Ale jak na debiut, całkiem nieźle. :-)

Babska logika rządzi!

Zwłaszcza pisząc fantastykę trzeba mysleć!:) Myślę, że o wiele ciekawsze rzeczy dzieją się pod powierzchnią:) pobaw się z tym może, co?

1. "Człowiek poznał technologię, ulepszył swoje istnienie, stworzył swój technologiczny świat" – ejże, czy to na pewno właściwe słowo? Co się stało ze starą dobrą "techniką". Nie używa się jej już? 2. "Wynalazł podróże między układami solarnymi" – podróży się nie wynajduje. 3. "kombinezony pozwalające żyć w najbardziej skrajnych warunkach" – to już kilkadziesiąt lat temu się stało: kombinezony nurków głębinowych, hutników, astronautów… 4. "Sprowadzono górników i najemników" – każdy górnik jest najemnikiem – chyba że ma własną kopalnię. Ja też jestem, razem z całą resztą polskich pracowników najemnych. 5. "udziałowców" – udziałowców czego?   Im dalej tym lepiej, na szczęście. I tak w ogóle to całkiem nieźle. Mam tylko pytanie, nie zarzut: Widziałeś "W stronę słońca" (Sunshine")?  

Zawsze odnoszę wrażenie, że jak ktoś chce coś napisać, to powienien wiedzieć dlaczego to robi. Mówiąc szczerze jak tu takiego zamysłu nie widzę. Nie wiem po co górnicy wychodzili na powierzchnię i co mieli znaleźć. Z treści wiadomo, że dwóch coś znalazło, ale dlaczego to znalezisko miałoby być cenne – nie wiem.I dlaczego przy tak wysokich temperaturach na powierzchni to "coś" nie wyparowało. Poza tym pojawia się sporo błędów ortograficznych (np. "przeklną siebie", "wzdrygną się"), interpunkcyjnych (np. "Powiedz wszystkim o tym co znaleźliśmy" – powinno być: Powiedz wszystkim o tym, co znaleźliśmy), powtórzeń (np. "Jednak nie było to największym problemem udziałowców. […]  Nie stanowi to większego problemu.", "nie mógł dostrzec jego twarzy, a jednak wiedział, że jest tam dobrze znany twardy nieustępliwy wyraz twarzy." czy "Les, ja tu nie wrócę tu"), niezrozumiałych zwrotów ("bilet do Domu –o ile przyjże", "w storę słońc"), sprzeczności w narracji ("wyposażonych w najdroższy sprzęt" a dalej: "Korporacja nie inwestowała w sprzęt")  i masła maślanego (np. "chłodzona niezliczonymi tonami cieczy chłodzącej ")

Człowiek poznał technologię Poznać można coś, co już istnieje. Technologię się tworzy.   Wynalazł podróże między układami solarnymi Podróż to nie coś, co można wynaleźć. Można poznać nowe sposoby podróżowania, ale podróży na nowo nie wynajdziesz.   wynalazł kombinezony pozwalające żyć w najbardziej skrajnych warunkach Takie kombinezony istnieją już przynajmniej od lat pięćdziesiątych, w tym od siedemdziesiątych w dzisiejszym kształcie. Problem nie polega na tym, żeby móc przeżyć w kombinezonie, ale na tym, żeby żyć w nim wygodnie (na co dzisiejsze modele nie pozwalają)   Sprowadzono górników i najemników wyposażonych w najdroższy sprzęt. Wojna o złoża pochłonęła ponad dwa miliony istnień I skoro sprowadzili (wnioskuję – na tę planetę), to i napieprzali się na niej, tak? W tych kilku tysiącach stopni Celsjusza?   Zbyt niestabilna wrząca litosfera nie pozwala na prace górnicze Rozumiem, że raczej nie mówimy o kopalni odkrywkowej, skoro piętnaście kilometrów pod powierzchnią, więc dlaczego dzień miałby przeszkadzać w wydobyciu? Przecież wydobytych zasobów nie transportuje się od razu na powierzchnię, część składuje się pod ziemią. Ale tak w ogóle, żeby dostać się na te piętnaście kilometrów, trzeba najpierw zrobić szyb, nie? Na powierzchni. W osiemdziesiąt godzin? No nie bardzo. Dalej – szyb, powiedzmy, został już jakoś zrobiony. Przychodzi dzień, powierzchnia zmienia się najpierw w budyń, zaraz potem w lepką maź, żeby w końcu osiągnąć wrzącą konsystencję płynu. I co? I zalewa nam ten szyb, który ledwo udało się wykopać. Przy okazji – jeśli jeszcze nie zginęli – zamyka pod ziemią górników. Gratuluję, świetna inwestycja. O co chodzi z bramą, jak miałaby działać i w ogóle po co ona – nie czaję.   Mimo nagrody równej półrocznej pensji górniczej za pomyślnie przeprowadzony nocny zwiad trudno znaleźć chętnych.  Nie rozumiem dlaczego. Masz osiemdziesiąt godzin na wypad, dostajesz półroczną pensję – w czym problem? Są jakieś szczególne warunki – przykładowo co do odległości zwiadu? Wypadałoby o tym wspomnieć, inaczej robi się kicha.   Pominę kwestię gigantycznej rozpiętoscii temperatur, kopalni na piętnaście kilometrów (i temperatury w tejże – nie wiem co by to musiała być za planeta, skoro na nie najcieplejszej przecież Ziemi – mowa tutaj o jądrze – na piętnastu kilometrach temperatura potrafi sięgnąć dwustu stopni Celsjusza) i innych takich… technikaliów.   Co do zapisu: liczby powinny być słownie, dialogi są zapisane niepoprawnie – polecam temat z poradami w HP.

Nowa Fantastyka