- Opowiadanie: magglus - W drodze na górę [KB GOT2]

W drodze na górę [KB GOT2]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

W drodze na górę [KB GOT2]

Skazaniec dźwignął belkę krzyża na ramiona i rozpoczął marsz. Droga na Górę Czaszki jest długa.

 

 

Nie chciał myśleć o bólu, o zakrwawionych, rozrytych do mięsa plecach. Tym bardziej nie chciał myśleć o tym, co spotka go na górze. Najeźdźcy zadbali o to, by każdy mężczyzna, kobieta czy dziecko Narodu, od kapłana po włóczęgę, wiedzieli jak wygląda śmierć na krzyżu. Odgłos wbijania gwoździ w ciało, trzask łamanych kości, wreszcie twarze ludzi próbujących zaczerpnąć powietrza mimo pękających płuc. To zapadało w pamięć. Tak, skazaniec nie chciał się tym teraz martwić. By zająć czymś myśli, po raz kolejny wrócił pamięcią do wydarzeń ostatnich godzin, które zaprowadziły go w to miejsce.

 

 

* * *

 

Uczeń i Mistrz spotkali się po wieczerzy. Dwóch niepozornych włóczęgów z włosami i łachmanami ciągle pokrytymi kurzem pomimo, iż już od dwóch dni przebywali w mieście. Mistrz mówił, Uczeń słuchał.

 

Głos Mistrza znowu sycił jak chleb i upajał jak wino. Uczeń bezbłędnie tłumaczył sobie jego przypowieści. Mistrz mówił o świątyni, która musi być zburzona by mogła być odbudowana, o talencie pożyczonym przez lichwiarza, o baranku ofiarnym. Mówił o własnej śmierci. Tak, Mistrz musiał umrzeć w sposób, jaki wyznaczą mu najeźdźcy. Wieść o tej śmierci, zadanej ku uciesze tłumu, przy niemej zgodzie Kapłanów, przy braku reakcji Uczonych, przy umywających ręce cudzych bogach Najeźdźców, będzie się szerzyć w świecie. I ta śmierć stanie się początkiem. Uczeń zrozumiał. W czasie ostatnich lat nawrócili setki, ale już samych Uczonych były setki, a przed Kapłanami drżały tysiące. Wieść o śmierci Mistrza nawróci całe narody, będzie nawracała przez tysiąclecia. Będzie czyniła ludzi wiernymi, będzie czyniła ich winnymi, będzie czyniła wszystkich dłużnikami. Od teraz grzech nie będzie kwestią prawa, jak chcieliby tego Kapłani, ani rozumu, jak chcieliby Uczeni. Grzech będzie długiem. Ale żeby to było możliwe, konieczna jest ofiara… Nie, nie jedna ofiara, dwie ofiary. Mistrz mówił o dwóch barankach, z których jeden odda życie, a drugi sumienie.

 

* * *

 

Uczeń i Mistrz spotkali się o świcie. Dwóch włóczęgów, wyszlifowanych przez drogę jak kamienie traktu, i jak kamienie traktu do siebie podobnych. Mistrz rozkazywał, Uczeń słuchał.

 

Instrukcje były proste, lecz Uczeń wiedział, że będzie to najgorszy dzień jego życia. Z ciężkim sercem słuchał krótkich, rzeczowych komend i przeklinał dzień, w którym się narodził, przeklinał słońce, które wstało jak każdego ranka, i przeklinał zarzynane zwierzę, którego krzyk obudził go o świcie – bo oto on będzie tym, który poświęci sumienie.

 

Tak więc miał iść do Kapłanów i wydać swojego Mistrza. Miał poprosić, by żołdacy Najeźdźcy czekali na niego w ogrodzie oliwnym i tam wskazać im Mistrza pocałunkiem. Następnie zabrać pieniądze, znaleźć jakiegoś samobójcę lub przejechanego przez wóz – nieszczęśnika, który zginął przytłoczony tym okrutnym światem – i podrzucić je przy nim. I uciec z miasta, zamilknąć na wieki. Pozostałych jedenastu będzie o wszystkim wiedziało i nie będą go szukać.

 

„Pamiętaj, dla Najeźdźców wszyscy wyglądamy tak samo" – zakończył instrukcje Mistrz – „Upewnij się, że aresztują człowieka który zostanie pocałowany, tego drugiego puszczą wolno i wynagrodzą."

 

* * *

 

Uczeń i Mistrz spotkali się w ogrodzie oliwnym. Dwóch włóczęgów, a włóczędzy wszyscy wyglądają tak samo. Obaj milczeli, a wokół krążyły patrole. Żołdacy czuli się jak u siebie i w żaden sposób nie kryli swych zamiarów, nachalnie przyglądając się każdej napotkanej parze mężczyzn. Uczeń czuł ich spojrzenia na sobie.

 

Podniósł oczy na Mistrza. Chciał tym ostatnim spojrzeniem wyznać mu swoją miłość i swoje oddanie. Wiedział, że może to być ostatni życzliwy gest, jaki Mistrz ujrzy w czekającej go drodze. Myślał, że w ten sposób doda Mistrzowi otuchy tu, gdzie nie było już nadziei.

 

Wtedy Mistrz go pocałował.

 

* * *

 

Na to wspomnienie Uczeń upadł pod krzyżem po raz trzeci.

Koniec

Komentarze

Debiut literacki, nie powstałby gdyby nie konkurs... więc mam nadzieję, że nie za długie i czekam na zjadliwą krytykę;)

Heh, całkiem zabawne zakończenie. ;) I pomysł też niezły.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ciekawy pomysł.

Dwoje włóczęgów --- czyli on i ona.

pozdrawiam

I po co to było?

Zawsze wiedziałam, że wczesnie czy póżniej, ktoś opowie, jak to było naprawdę. ;-)

 

„…już od dwóch dni przebywali w mieście. Mistrz mówił, uczeń słuchał”. –– W dalszym ciągu Uczeń jest pisany wielka literą. Tu chyba też powinno tak być.

 

Dwoje włóczęgów, wyszlifowanych przez drogę jak kamienie traktu, i jak kamienie traktu do siebie podobnych. Mistrz rozkazywał, uczeń słuchał”. –– Dwóch włóczęgów, wyszlifowanych przez drogę jak kamienie traktu, i jak kamienie traktu do siebie podobnych. Mistrz rozkazywał, Uczeń słuchał.

 

Pozostałych dwunastu będzie o wszystkim wiedziało i nie będą go szukać”.

–– Czy na pewno dwunastu?


Oboje milczeli, a wokół krążyły patrole”. –– Obaj milczeli, a wokół krążyły patrole.


„Wiedział, że może to być ostatni życzliwy gest, jaki Mistrz zazna w czekającej go drodze”. –– Czy jest możliwe zaznanie gestu?

Może: Wiedział, że może to być ostatni życzliwy gest, jaki Mistrz zobaczy/ujrzy w czekającej go drodze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Żołdacy czuli się jak u siebie i w żaden sposób nie próbowali się chować - niezbyt zręczne sformułowanie: czemu właściwie patrolujacy (prawdopodobnie dwójkami/trójkami) teren uzbrojeni mężczyźni mieliby się przed kimś chować? "W żaden sposób" natomiast kieruje moje myśli ku sposobom chowania się: pod kocem, za firanką, chyłkiem, w zamieszaniu...


A w ogóle to opowiadanie jest bardzo dobre:)

Poznałam już wcześniej tę teorię, co nie zmienia faktu, że historia przedstawiona jest bardzo dobrze i bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytałem z przyjemnością. Ciekawa interpretacja, dobrze napisane. Nieczęsto zdarzają sie tak dobre opowiadania w internecie. Nie wiem tylko, czy tekst spełnia wymogi konkursu, ale to niech przeanalizuje żyri. Spełnia, czy nie, dla mnie jak na razie najlepsze w tym miesiącu.

jeszcze raz przeczytałem założenia konkursu i juz nie mam wątpliwości, wszystko się zgadza.

Dziękuję za ciepłe przyjęcie i wszystkie poprawki - nie liczyłam na aż tak wnikliwe komentarze. Dzięki za pomoc, jesteście wielcy;)

Co do dwunastu: tak coś słyszałam, że w naszej rzeczywistości wydarzyło się kiedyś coś trochę podobnego, i że tam uczniów było w sumie dwunastu łącznie z tym Uczniem. Niech więc tak będzie, że tu było ich tyle samo...

Również mi się podobało. Nie mam pojęcia, jakie są założenia konkursu, ale nie było mi to potrzebne, aby przeczytać z przyjemnością. Nie słyszałam wcześniej o takiej interpretacji, więc zakończenie mnie zaskoczyło. Wyrwało mi się nawet niecenzuralne słówko, jednak wyłącznie w dowód uznania :).

@ocha: dzięki, własnie soczystość przekleństwa jest głównym kryterium konkursu;)

@bemik: kurcze, a już myślałam, że coś nowego wymyśliłam. Cóż, coś takiego jak oryginalna myśl widać nie występuje w przyrodzie;) A mogłabyś mi podać jakieś źródła z taką interpretacją? Znam wiele w których Uczeń działa na wyraźne polecenie Mistrza, ale nie spotkałam się wcześniej z taką, w której to Uczeń zginąłby za niego na krzyżu. A chętnie uzupełnię wykształcenie!

     Dobry tekst.

Jak to już nikomu nie można wierzyć :)

Udało się opowiadanko.

Magglus - sorki Cię bardzo. Źle zrozumiałam. Wydawało mi się, że chodzi o to, iż (użyję prawdziwych imion) Judasz był jedynym uczniem,. który rozumiał zamiar Chrystusa. I to on wydał go, żeby się dopełniło, mimo iż wiedział, że ludzie za to go potępię. Zdaje się, że przemknęłam przez końcówkę i dlatego takie nieporozummienie. Co nie zmienia faktu, że opowiadanie podobało mi się bardzo.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opowiadanie bardzo mi się podobało. Sama końcówka mnie nieźle zaskoczyła, nie spodziewałam się takiego czegoś. 

Dla mnie faworyt konkursu!

Trochę mi to przypomina mego Centuriona, ale tylko trochę.

Gwidonie, dziękuję, bo Twój Centurion trochę mi przypomina moje opowiadanie. A obydwa trochę mi przypominają apokryfy, Bułhakowy, szmiry w stylu Kodu Leonarda i masę innych mniej lub bardziej udanych interpretacji tego mitu...

Świetna puenta.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nowa Fantastyka