Profil użytkownika


komentarze: 55, w dziale opowiadań: 45, opowiadania: 28

Ostatnie sto komentarzy

Całkiem ciekawe, z fajnym klimatem. Trochę błędów mi się rzuciło w oczy, przecinki nie zawsze trafiają na swoje miejsce. Z tego co zapamiętałam, to niepotrzebnie dalejesz je przed "jak" w porównaniach (szybki jak błyskawica bez przecinka, pojawiłby się w zdaniu np "patrzyłem, jak upada", ale w porównaniu niet). I zabiło mnie słowo "ubranzoletowionymi", to mój nowy ulubiony językołamacz :D

Właśnie się zaczynam grzebać w artykułach o psychopatii na prezentację i akuarat taki tekst mi się trafił :) Chyba właśnie bohater był tu najstraszniejszy – moim zdaniem, bardzo dobrze oddałaś jego psychikę, a pisanie w pierwszej osobie jak dla mnie dało bardzo mocny efekt. Bardzo mi się podobało, dobrze wyważony tekst z niepokojącym klimatem, na mnie zdecydowanie podziałał.

Po początkowych komentarzach wnioskuję, że jest więcej opowiadań z tymi bohaterami i bardzo mnie to ucieszyło :) Bardzo mi się podobało, samo rozwiązanie akcji może mnie w fotel nie wmurowało, ale nieszkodzi. Jest dobrze napisane, są ciekawe postacie (chociaż imion i rang nie dałam rady ogarnąć, szybko można się było zorientować kto jest kim i nie zlewali mi się w jedną masę, jak to czasem bywa), a pomysł mi się podobał i całość przyjemnie klimatyczna. Mnie nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Jak dla mnie jak najbardziej zasłużone wyróżnienie :)

Dziękuję za opinie :) Czasy faktycznie zupełnie niepotrzebnie pomieszałam, niestety nie dam rady już tu tego zdania poprawić, ale w oryginale naprostuję, dzięki :) Co do nielogiczności – nie wszystkie wierzenia wydają mi się być logiczne, ale faktycznie, w tej swojej wizji nie patrzyłam na to tak do końca pod tym kątem, że właściwie z jakiej racji się tym dobrym obrywa, skoro kara dla zdrajcy sugeruje sprawiedliwość. Jedyne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy (nie wiem czy dobre), jest takie, że nie jest to tak naprawdę pokuta. Źli ludzie po śmierci mogą się stać demonami, jak nasz diabeł, (towarzyszki królowej…?), i jak za życia czynią zło, wcale niekoniecznie z tego powodu cierpiąc. No a "anioły są zajęte", więc nie ma się kto dobrymi ludźmi zaopiekować. Jeśli chodzi o "Niech żyje król!" to na NF raczej się ukazywać nie będzie, często muszę wracać do poprzednich rozdziałów żeby coś naprostować, a niestety czas na edycję to tylko 24 godziny, dlatego postanowiłam wrzucać na blogu. Zawsze się jakieś opinie uzbiera, a można w każdej chwili wrócić i poprawić wcześniejsze niedopatrzenia :)

"Irena ciągu roku straciła" straciło się "w". Gdzieś na początku zrymowało się łąki i pająki, niby nie błąd, ale wydaje mi się, że lepiej by brzmiało jakby te łaki czymś zastąpić. Czytało się dobrze, ale końcówka niezbyt do mnie trafiła. Może to przez to, że na początku jakoś nic nie wskazywało na to, że ten pająk był jakiś wielki. Myślałam, że normalny pajączek sobie wszedł do pokoju, a ona z racji na swoją fobię gwałtownie zareagawała. Potem miałam lekki dysonans jak się okazało, że się zmaga z jakimś wielkim monstrum.

Wątpię, żebyś czytał konkretnie ten tekst, ale na coś  podobnego na pewno mogłeś się natknąć. Tak to już jestety, że ciężko jest coś całkowicie niepowtarzalnego napisać ;] W każdym razie cieszę się, że się podobało :)

Do Poznania właśnie się przeniosłam, więc myślę, że uda mi się stawić tym razem :) wstępnie chyba można mnie liczyć.

Myślałam o podpaleniu wycieraczki, chociaż faktycznie z moim talentem autodestrukcyjnym powinnam się trzymać z dala od wszelkich niebezpiecznych rozwiązan w trosce o własne zdrowie. W takim razie z zemsty napiszę do niego list, w którym mu wyjaśnie, że bardzo źle zrobił. A jemu się zrobi głupio.

Dziękuję :) Zakończenia mi jakoś kiepsko chyba wychodzą. Cóż, trudno, ważne że miło się czytało :) I dzięki za wytknięcie literówki. Finklo Twój tekst przeczytałam dosłownie na chwilę przed publikacją własnego tekstu (a może i chwilę po) i to samo pomyślałam, że się dobrałyśmy pod kątem tematów trochę :) Przecinki zawsze były moją zmorą, walczę z nimi, ale niestety póki co wygrywają… I tak, oczywiście miała być Frankowiakówna. Z tego hasła wziął się pomysł na opowiadanie. Probowałam je sobie przypomnieć, wiedziałam że coś z wódką i nieodmawianiem… Mam tendencję do przekręcania powiedzeń, raz się na coś przydało ;)

Ja w ogóle bardzo emocjonalnie do książek/filmów podchodzę. Za konikiem w "Niekończącej się opowieści" płakałam, za Boromirem, za ekipą wiedźmina to już w ogóle morze łez wylałam. Z takich, które wyjatkowo mnie ruszyły, to [SPOJLER] Lennie z książki "Myszy i ludzie".[KONIEC SPOJLERA] Ale jakiejś złości na twórcę raczej nie odczuwałam. Natomiast jeśli Lynch w swojej serii o "Niecnych Dżentelmenach" wpadnie na idiotyczny pomysł uśmiercenia Jeana Tannena, to może się mnie spodziewać z widłami pod domem. Albo z kanistrem z benzyną i zapałkami.

Bardzo przyjemnie się czytało, no i wreszcie miałam motywację, żeby sprawdzić o co dokładnie z tym martwym i żywym kotem chodzi, ostatnio mnie prześladuje ;) Jakoś wyjątkowo mnie rozbawił fragment o zostawianiu nadziei  w szatni ^^ Świetnie napisane, a co do zapisu rozmowy – też zawsze zapisywałam zawsze w jednym akapicie, może dlatego taka forma mi najbardziej pasuje ;)

Jak zobaczyłam temat też w pierwszej chwili pomyślałam o pająkach ^^ Z powodów wyżej wymienionych mój głos także wędruje na opowiadanie B. Pierwszy tekst może by się lepiej sprawdził jako dłuższa forma, jako miniatura niezbyt mnie przekonał.

I wybaczcie, że tak późno informuję, ale do wczoraj jeszcze nie byłam pewna kiedy pojadę.

No i jednak będę w Poznaniu w tym terminie ;] szkoda, że jednak na kraków padło, ale trudno, może innym razem się uda, bawcie się dobrze.

Gwidon – dziękuję za opinię, przykro mi, że się nie spodobało. Anet – dzięki, miło to słyszeć :)

Czegoś mi brakowało, ale nie wiem – początku? końca? środka? Atmosfera bardzo mi się podobała, fajne, klimatyczne opisy, ale odniosłam wrażenie, że tekst jakiś… niekompletny. Jak przeczytałam ostatnie zdanie, zaczęłam odruchowo przewijać, żeby przeczytać resztę tesktu, a tu go nie ma ;D ale może już zaspana jestem, w każdym razie stylowo bardzo mi przypadło do gustu, tylko te "roki" też mi jakoś zazgrzytały między zębami.

Chyba nic nowego nie powiem. Bo sama scena faktycznie jak dla mnie bardzo dobra, dynamiczna, obrazowa, emocjonująca. Mimo że to taki krótki urywek, bohaterowie nie są czytelnikowi obojętni. Ale jeśli traktować tę scenę jako osobną historię, to faktycznie za mało wiadomo. Strzelają, fajnie sobie strzelają, ale z kim, po co i dlaczego? Cały czas mnie to prześladowało i się nie dowiedziałam :) I nie wiem, czy to kwestia tego, czy ja po prostu mało bystra, ale niezrozumiałam końcówki ;c Że martwa kobieta z tatuażem nie była Szutą, ale chciałaby nią być? Ale czemu? " na gnących się nogach" – tu bym jednak zmieniła na "uginających się", to "gnących się" jakoś mi dziwnie brzmi. Bach! :)

Aż mi szynka z kanapki spadła, jak przeczytałam ostatnie zdanie ;D dziękuję pięknie, Ryszardzie, bardzo miło to usłyszeć :)

Tekst miał swoje dobre momenty, sam początek ładny, klimatyczny, bardzo podobało mi się też zdanie "Wolę sam pisać balladę swojego życia, a najpiękniejsze melodie powstają w ciszy" :) Ale potem jakoś atmosfera się rozmyła, jakoś mało w tym było emocji, a zakończenie mnie bardzo rozczarowało. Z założenia miała być bajka, ale zgadzam się, że chyba nie do końca dla dzieci. Nie jest źle, byłoby nawet w porządku gdyby nie słaba pointa. Bo faktycznie, tak ani tu morału za bardzo nie ma, ani zaskoczenia, ani w sumie żadnych to emocji nie wywołuje… Do mnie tekst nie trafił, chociaż miał parę plusów.

Te całe pąsy i cienie to była chyba jakaś próba wprowadzenia trochę poetyczności, może niekoniecznie udana, ale bywa i tak :) Zaimki to zdecydowanie moja zmora, ale staram się nad nimi pracować, przy wyłapywaniu powtórzeń atakuje mnie jakiś dziwny rodzaj ślepoty, ale może i z tym się w końcu uporam. Dziękuję za opnię.

Całkiem ciekawe podejście do tematu, nawet się ubawiłam :D tylko, czy nie powinno być "mistrz browareiry"? bo wydaje mi się, że tak by się odmieniało capoeirę, a widzę, że właśnie o to chodziło :)

Jejku, nominacja to naprawdę fajna rzecz, tyle komentarzy ;D Zakończenie faktycznie jest przewidywalne, no i te dziury fabularne się wkradły, trochę szkoda, no ale i tak się szczerze mówiąc zbyt wiele po tym opowiadaniu nie spodziewałam, bo od bardzo dawna niczego nie pisałam, chciałam się po prostu jakoś "rozruszać" :) Dlatego fajnie, że ogólnie zostało odebrane jako sympatyczne, nawet jeśli nie zapadnie szczególnie w pamięć, to przynajmniej trochę umili czas :)

Wlazio – cóż, nie wszystko wyszło mi tak dobrze jakbym chciała, ale skoro mimo wszystko przeczytałeś z przyjemnością, to cel chyba został w miarę osiągnięty :) Vyzart – właściwie nie wiem do końca jakie opowiadania zwykle się tu pojawiają, bo jestem na portalu od niedawna, ale skoro udało mi się nieźle zaprezentować na ich tle to niezmiernie się cieszę ^^

Zieleń faktycznie bardzo twarzowa, też gratuluję ;)

Ja akurat mieszkam godzinkę od Krakowa (a, żeby było zabawniej od przyszłego semestru wracam na studia do Poznania, więc na następne spotkanie też bym mogła mieć blisko ;D ), więc jeśli wrodzona nieśmiałość i aspołeczność mi pozwolą też bym chętnie zobaczyła z kim mam na forum do czynienia :)

 W sumie nie potrafię znaleźć uzasadnienia dla dwóch powyższych uwag, w każdym razie nie dobrego uzasadnienia ;c Ale cieszę się, że mimo niedociągnięć się podobało.

A mnie się całkiem podobało. Taki przyjemny tekst, który wszystko miał na miejscu. Żywe postacie, trochę tajemnicy, zwrot akcji i ładne zakończenie. Mam trochę wrażnie, jakbym już czytała już podobną historię, a może i nie jedną, ale nie zepsuło mi to przyjemności z lektury. Nie szukałam specjalnie błędów, ale tu: "– Mówi się, że w stolicy wreszcie zajęto się tą sprawą.

– Dużo czasu im to zabrało – mruknął chłopak.

Vuk wyprostował się i dumnie podniósł głowę.

– To nie jest taka prosta sprawa" – te "sprawy" trochę zbyt blisko siebie, a wystarczyłoby chyba np. samo "to nie takie proste". I gdzieś chyba jeszcze na początku rzuciło mi się "mimo, że" a powinno być bez przecinka :)

Cóż, to nie miało być "coś nowego" :) Chciałam właśnie napisać taką przyjemną, ładną historyjkę w jesiennym klimacie i chyba nawet się udało :) Cieszę się, że się spodobało.

Niektóre zdania wydały mi się przepoetyzowane i przez to trochę (dla mnie) niezrozumiałe (zgubiłeś mnie na chwilę gdzieś między mordowanym bezgłosem i bąblem grobu), ale ogólnie bardzo mi się podobało. Zarówno styl i wykreowana dzięki niemu atmosfera, jak i sama historia. Pomysł może nienowy, ale opowiedziany ładnie, klimatycznie, trochę niepokojąco. Naprawdę dobre :)

Chyba się spóźniłam, bo wszystko co chciałam powiedzieć, już zostało powiedziane :) Spodobał mi się pomysł, podobały mi się wtrącenia jak to bogowie strącają kilka przypadkawych księżyców w czasie przepychanek, ale całość potraktowana jakby tak trochę po łebkach. Jak dla mnie tekst ma potencjał, który nie został do końca wykorzystany. I też gubiłam się w tym, co kto mówi.   

Bemik, Sethrael, Anet – dziękuję Wam pięknie za miłe słowa, ogromnie się cieszę, że tekst tak dobrze się przyjął :)

Adam – cieszę się, że udało mi się spełnić swoje założenie i że się spodobało :) Finkla – chyba mam problem z tym "przegadywaniem", bo przy starszych pracach słyszałam podobny zarzut… ale dobrze, że odbiór był mimo wszystko pozytywny. Regulatorzy – jesteś jak zwykle niezastąpiona :) faktycznie zaatakowała mnie trochę nadzaimkoza. Przejrzę jeszcze tekst pod tym kątem, może zdołam coś jeszcze poprawić. Jak zwykle ślicznie dziękuję za cierpliwość do wypisania błędów :)

Mnie się w sumie podobało. Trochę irytowały mnie przekleństwa w narracji, nie bardzo lubię ten zabieg jeśli nie jest to narracja pierwszoosobowa. "– Kurwa – przeklął pierwszy raz tego dnia" – drugi, wcześniej mówił, że jest popierdolony :) Ogólnie trochę nie wiem, co ta scena ze snem (z wisielcem i polem bitwy) wnosiła. Może przegapiłam jakiś przekaz, ale wyglądało mi to trochę jak jakiś niepotrzebny zapychacz, albo jakby autor chciał się do tego odnieść, a w końcu zapomniał. Widziałam jakieś powtórzenia i parę znikniętych ogonków, ale zgubiłam, więc nie wypiszę. Wizja piekła, gdzie siedzisz w sklepie pełnym papierosów, ale bez zapalniczki, wyjątkowo do mnie przemówiła :D Ogólnie przyjemna lektura :)

Za błędy się oczywiście kajam, z pozytywnych stron – na pewno do końca życia zapamiętam, że mówi się "półtora roku"… z tym "ale" to sobie jakoś wymyśliłam, że jest tam, bo z jednej strony okno denerwuje, bo przez nie zimno, a zdrugiej jest fajne, bo ładne niebo widać, teraz jednak przyznaję, że to trochę zbyt pokrętna filozofia chyba xD No i oczywiście dziękuję za komentarz, zawsze miło usłyszeć jakiś odzew :)

Hm, w sumie nie wiem do końca dlaczego, ale kompletnie nie potrafiłam się wczuć w to opowiadanie. Jeśli chodzi o sferę emocjonalną, to w zasadzie zgadzam się z Almari – a nie mam gorączki ;] Też miałam trochę wrażenie, że to takie suche sprawozdanie. Jeśli chodzi o stronę językową, to nie będę się jakoś produkować, bo daleko mi do specjalisty, zresztą sporo rzeczy już zostało wytkniętych, ale nie byłam zachwycona. Jest trochę błędów i niezbyt, moim zdaniem, zręcznych sformułować, no i cyfry zapisujemy słownie (poza tym 21 lat, gdzieś masz jeszcze 200 metrów – nie najlepiej to wygląda i trochę wybija z rytmu czytania). Ach, i jeszcze zwróciłam uwagę na – " pokój, bardzo podobny do poprzedniego z tą różnicą, że nie było okna i wanny" – o poprzednim pokoju wiemy w zasadzie tylko, że była tam wanna i okno, więc ten opis absolutnie nic nie mówi :) Zakończenie nawet mi się podobało, ale to trochę za mało, żeby przekonać mnie do tekstu. Zadbałabym bardziej o zbudowanie atmosfery, nie zaszkodziłoby, jeśli tekst zostałby wydłużony i wzbogacony o jakieś opisy. Znacznie lepiej by mi się czytało, gdyby wyczuwalny stałby się ten niepokojący, odrealniony klimat koszmarnego snu. No i, tak jak wspominałam, bohaterka trochę mało przekonująca w swoim przerażeniu, przynajmniej dla mnie :)

Dziękuję bardzo za wyłapanie błędów. Kurczę, najgorzej, że wiele wynika ze zwykłej niechlujności, wstyd mi ;c No i skąd mi się rzeźnia wzięła, oczywiście,  że chodziło o "rzeź", a chyba nawet w poprzednim rozdziale też namiętnie pisałam rzeźnia, mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że pod Mer Uven to dobre mięsko można kupić ;] Naniosę poprawki do orginału, cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie Cię zainteresowało :)

Dziękuję za komentarze, niestety wypadł mi wyjazd i przegapiłam możliwość edytowania tekstu ;c tak więc błędy zachowają się dla potomnych, ale i tak dzięki za wytknięcia, poprawię w orginale. Swoją drogą ładnie się załatwiłam z tym (kto),  może by nikt nie zauważył, a tak sama się poprawiałam i o tym zapomniałam xD

Teraz się przyjrzałam tym dialogom i widzę, że w sumie to nie ma żadnej reguły, bo raz jest dobrze, a raz nie :) może więc po prostu zabrakło korekty, tak czy inaczej, lepiej o tym pamiętać. Po co psuć prace niepotrzebnymi błędami.

Pomysł nie jest zły, chociaż trochę oklepany. Ale byłoby całkiem spoko, gdyby nie zabrakło atmosfery. Opowiadanie  zupełnie nie wzbudziło we mnie emocji, a miało chyba chyba wywołać jakiś mroczny, niepokojący nastrój, prawda? Zgadzam się, że ten wstęp niepotrzebny. Na początku wręcz mnie zniechęcił, jak już chce się wykorzystać oklepane do bólu "dawno, dawno temu…" to trzeba się postarać, żeby wyszło jakoś jednak orginalnie, przewrotnie no i żeby to miało jakiś sens. Nerwica natręctw to choroba psychiczna i jej objawy potrafią być bardzo poważne, Helana nie reagowała by raczej z taką lekkością widząc koszmarny bałagan ("Dom wyglądał wtedy, jakby przeszło przez niego tornado. Nie krzyczeli jednak na nią, tylko spokojnie kazali jej sprzątnąć „plac zabaw”). Można po prostu nazwać Helenę pedantką, to mniej drastyczne :) Zapis dialogów jest niepoprawny – jeśli odnosimy się do samej wypowiedzi, zaczynami z małej litery i nie dajemy kropki, np. – Jestem w domu – powiedział. Ale: – Jestem w domu. – Trzasnął drzwiami. Może kulawy przykład, ale chyba wiadomo, o co chodzi :) No i ogólnie tyle, popracowałabym głównie nad opisami i budowaniem atmosfery.

"– Domyślam się, co cię gnębi – powiedział z domyślną miną Tomek" – jedno "domyślanie" dobrze by było wywalić :) Na początku jakoś nie byłam przekonana, trochę za bardzo jak jakiś tekst motywacyjny, czy tam promujący. Wypowiedzi jak żywcem wyjęte ze spotu reklamowego, nie do końca mnie przekonały. Rozumiem, że taki mógł być zamysł, ale jakoś skojarzenie z kampanią polityczną mi się nasunęło i mi przeszkadzało :) Ale pomysł okazał się bardzo ciekawy i zakończenie świetnie, więc ogólnie i tak na plus :)

Ciekawy tekst, pomysł bardzo mi się spodobał, styl też przyjemny, szczególnie niektóre porównania przypadły mi do gustu. Jeśli chodzi o postacie nie odniosłam wrażenia, że są płaskie. Nie wiemy o nich w zasadzie zbyt wiele, ale ja tam nie mam nic do zarzucenia ich kreacjom. Całkiem realistyczne wydawały mi się na przykład zachowanie się kobiety po wypadku, czy zachowanie dziecka.

Podobało mi się. Zakończenie naprawdę zaskakujące, bardzo ciekawy pomysł. Tylko też trochę nie spodobało mi się porównanie "zarzęził niby Neandertalczyk" – rzężenie neandertalczyków w jakiś istotny sposób różniło się od naszego, czy coś…?

Dziękuję za komentarze i kolejną porcję uwag. Udało mi się wyrobić i podmienić tekst na poprawiony. Swoją drogą, aż strach ile się tego nazbierało…

Dziękuję bardzo za komentarze, szczególnie za wytknięcie błędów. Tekst poprawiałam sama i łatwo wtedy coś przeoczyć. Następny rozdział postaram się wcisnąć komuś do przeczytania przed publikacją, mam nadzieję, że będzie lepiej :) Rozmowa, szczególnie na takie tematy, wydaje się oczywiście dość niebezpieczna, ale na pewno upewnili się, że znajdują w odpowiedniej odległości i ich słowa nie dotrą do niepowołanych uszu. A wydaje mi się, że podczas takiego nieoczekiwanego spotkania, ciężko odmówić sobie rozmowy z przyjacielem nie widzianym od prawie 20 lat. Nie jest to na pewno szczyt logiki, ale mam nadzieję, że takie wyjaśnienie przejdzie. Jeszcze raz ślicznie dziękuję i mam nadzieję, że następna część podniesie, a nie obniży poziom ;]

Nowa Fantastyka