Profil użytkownika


komentarze: 52, w dziale opowiadań: 52, opowiadania: 19

Ostatnie sto komentarzy

Terraformację Marsa znam i posiadam – fajnie jest z żoną spuścić sobie raz na jakiś czas na głowę Deimosa :D

Tak się domyślałem <żółwik> :D 

Nawet najbiedniejszy jacht na Ziemi oferował więcej – lecz mimo to znajdowali się ludzie uważający otwarty kosmos za na tyle piękny, by znosić spartańskie warunki międzyplanetarnych rejsów.

Nie ma tu błędu, ale zabrakło mi w tym zdaniu “flow”, które jest w reszcie tekstu. Sugerowałbym zmianę “na tyle” na “wystarczająco”. 

Nie dziwiło ją że do owego grona zaliczał się jej dziadek.

Brakujący przecinek przed “że”. 

 

Ludzie dusili się we własnych domach, zabijani przez powietrze(przecinek) którym powinni móc oddychać.

Piszesz tak, że przyjemnie się czyta. Taka refleksyjna sielanka o podboju kosmosu. Osobiście skojarzyła mi się od razu z planszówką “Terraformacja Marsa”, w którą często pogrywam ze znajomymi. Swoją drogą polecam. Takie same klimaty.

 

 

Akcja toczy się cały czas, nie przynudza, morał sensowny i przystępnie pokazany. Perełka jak dla mnie.

Miło słyszeć. W zasadzie zaskoczyło mnie, że opowiadanie zebrało same pozytywne opinie. 

Jeżeli coś mnie w nim trochę uwierało, to reakcja Christiana na postawę mistrza we śnie (czy też może jednej z prób). Oto młody, ambitny uczeń, żądny wiedzy ot tak godzi się z faktem, że jego mistrz go przekreślił… spokojnie to chłopak przyjmuje i spokojnie zasypia. To takie nieludzkie, jak dla mnie, ale może to w sumie była tylko wizja, i on nie maił tam wolnej woli..?

Tak, to była kolejna próba. Jak poradzi sobie z rozczarowaniem. Czy obrazi się na mistrza, czy uderzy w pokorę i przyjmie porażkę na klatę? Czy będzie się nad sobą użalał, czy obierze nowy cel na przyszłość?

Też taki szczegół: “Mistrz” z wizji wie co działo się w Mówiących Górach. Ten w realnym świecie tylko pyta o błędy jakie popełnił, bo nie wie co się tam działo, bo działo się to tylko w głowie ucznia.

Natomiast zrzucanie winy na siły wyższe, odwraca tylko uwagę od prawdziwego źródła problemów.

Jak wyjaśniałem, nie ma tu żadnego zrzucania winy. O przyczynach zła można by książkę napisać.

Jestem nieco zaskoczony, bo w komentarzach w zasadzie niewiele padło na temat tekstu, za to rozwinęła nam się dyskusja filozoficzna. I nie wiem, czy tekst literacko jest dobry, średni, słaby czy całkiem do …

I właściwie mogę się tylko podpisać pod komentarzem Reg, za zło, które się dzieje odpowiada człowiek, szukanie źródeł zła gdzie indziej jest zrzucaniem z siebie odpowiedzialności za to, co się dzieje.

Tekst nie dotyka sprawy odpowiedzialności, ale skoro już przy tym jesteśmy, to nie mogę się zgodzić.

Jeśli ktoś popełni przestępstwo, a potem okaże się, ze zrobił to, bo został namówiony przez inną osobę (w prawie nazywa się to podżeganiem do popełnienia przestępstwa), to czy ściąga to z niego odpowiedzialność za za dany czyn? Nie. 

Dlatego też, uważam, że jeśli nawet by przyjąć, że część zła, które się dzieje, jest inspirowana z “zewnątrz” to w żaden sposób nie zdejmuje odpowiedzialności z wykonawców tego zła.

Prywatnie po prostu nie chce mi się wierzyć, że ludzkość sama z siebie jest tak fatalnym gatunkiem, że z całych sił dąży do samozagłady i unicestwienia środowiska w którym żyje :/

Ponadto uważam, że poza katastrofami w rodzaju np: trzęsienia ziemi, tsunami, wybuchu wulkanu, czy powodzi, za zło, które się dzieje, odpowiada człowiek.

Rozumiem i szanuję Twoje zdanie. “Anioły i Demony” to też nie tekst teologiczny a literacki i tak należy go traktować ;) 

regulatorzy

Mogę jeszcze dodać, że tekst napisałem 3 lata temu. Niedługo po zamachach terrorystycznych we Francji i Belgii (dlatego te dwa kraje znalazły się w tekście). O Krymie i Ukrainie też się wtedy mówiło więcej niż teraz. Stąd próba ukazania w tekście pewnej tezy, że źródłem zła dziejącego się w naszym świecie są nie tylko ludzie, w oparciu o pewne przesłanki natury religijnej extrapolowane z czasów antycznych na nasze.

 

krar85

Luz. Tak się domyślałem, że to miałeś na myśli ;)

Dzięki i pozdrawiam.

 

Nie bardzo wiem, GhostWriterze, co chciałeś opowiedzieć.

Wpływ transcendencji na świat realny. Fakt, że niektórych znaczeń nie da się odczytać bez pewnej wiedzy z zakresu szeroko pojętej religii.

Wzbili się wyżej, wirując wokół własnej osi. –> Mieli wspólną oś?

Jak się wzięli za bary i poczęli siłować, to tak ;) 

 

Dzięki za wizytę i pozdrawiam :)

Herezja! Scena to trochę niecodzienna, nie przeczę, ale fantasy jak na lekarstwo (hipotetycznie, osoby wierzące mogły by trollować, że wcale…) za to filozofii dużo. Ale w sumie to short.

No z punktu widzenia osoby wierzącej to nie fantasy a rzeczywistość. Choć nie wiem, w którym momencie miała by być herezja? ;) 

Zastanawiałem się nad kategorią. SF odpada, ewentualnie “inne” ;P

A więc będzie goleń.

A listę chyba sobie wydrukuję :)

Nad policzkami pomyślę jeszcze jutro, ze świeżym umysłem, bo teraz już późna godzina.

 

Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam :)

A jeszcze słowo do anatomii. Może zamiast “łydka” to bardziej adekwatny byłby “goleń”?

Zastanawiam się jednak nad inną sprawą – czy Samotny Wilk był wystarczająco dobrym nauczycielem, aby nadal móc szkolić adepta, skoro sam nie mógł przewidzieć i ocenić jego wyborów i zachowań w różnych sytuacjach, skoro niezbędny był do tego opisany sprawdzian. Rozumiem jednak, że bez konieczności przejścia testu nie byłoby opowiadania. ;)

To opowiadanie to tylko jedna historia  i nie opisuje wszystkich aspektów ich relacji oraz osobowości. Samotny Wilk większość życia spędził na samotnych badaniach i w wyniku pewnych przypadkowych zdarzeń zgodził się pierwszy raz od dziesięcioleci wziąć kogoś pod swoje skrzydła, gdyż jego pseudonim naukowy (Samotny Wilk) nie wziął się z powietrza ;)

 

Christian próbował jak najbardziej odciągnąć rozstanie z mistrzem. ―> A może: Christian próbował jak najbardziej odwlecopóźnić rozstanie z mistrzem.

“odwlec” kupuję 

Bolesny pocałunek twardego kamienia, złożony na piszczeli […] Wystarczyła pulsująca bólem łydka. ―> Uderzył się w kość, a bolał go mięsień?

Anatomicznie coś w tym jest. Jakoś zawsze łydka była dla mnie synonimem całego odcinka kończyny dolnej od stopy do kolana. Jest na to jakaś inna nazwa? 

 

Niefortunnym jest, gdy w ciele starca mieszka umysł dziecka. ―> Niefortunnie jest, gdy w ciele starca mieszka umysł dziecka.

A to jest zagadka językowa. Teraz zdaje mi się, że pasowałyby trzy opcje:

Niefortunnym w domyśle “niefortunnym stanem jest, gdy…)

Niefortunnie, tak jak zaproponowałaś

Niefortunne

Jak to czytam na głos, to zdaje mi się, że wszystkie trzy by pasowały <zawrót głowy>

 

– A co mi zrobisz? – Roześmiał się głośno. ―> – A co mi zrobisz? – roześmiał się głośno.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Znam te zasady, choć niekiedy nachodzą mnie wątpliwości, czy niektóre słowa zaliczają się do sformułowań “odpaszczowych” (powiedział, odparł, krzyknął, pytał etc.), które uprawniają do stosowania małe litery np. roześmiał, sprostował, bronił, pouczał.

Przerażona twarz Arkusa wpatrywała się w coś za jego plecami. ―> Nie bardzo rozumiem, jak twarz Arkusa mogła wpatrywać się w coś, co było za jego plecami…

Czy na pewno patrzyła twarz, czy może raczej Arkus? I za czyimi plecami było owo coś, godne wpatrywania się weń?

 

Twarz zmienię na oczy. A chodzi o plecy Christiana, co wynika z kontekstu. 

Pierwsze zrobiło mu się duszno. ―> Czy nie wystarczy: Zrobiło mu się duszno.

Nawet tak, ale zamiast “pierwsze” lepiej będzie brzmiało “najpierw”. A jakby była staroświecka stylówa to “pierwej’ :D

Zaraz zjawiła się gospodyni, wyłaniając zza skalnej kolumny. ―> Co wyłaniała zza kolumny?

Może: Zaraz zjawiła się gospodyni, wychodząc zza skalnej kolumny.

Zabrakło drugiego “się”, ale zmienię to tak:

Zaraz zobaczył gospodynię, wyłaniającą się zza skalnej kolumny.

 

Chłopak się strapił. Nawet przez myśl mu nie przeszło, postąpić wbrew słowom nimfy. ―> Przypuszczam, że w pierwszym zdaniu miało być: Chłopak się stropił.

Za SJP PWN: strapić się «odczuć smutek, troskę» stropić się «stracić pewność siebie, poczuć się zakłopotanym»

W zasadzie oba pasują do sytuacji.

 

Pomarszczone policzki ściągnęły się w stronę uszu. ―> Czy policzki na pewno to uczyniły?

Za SJP PWN: ściągnąć się – ściągać się 1. «ciasno opasać się czymś» 2. «ulec skurczeniu» 3. jęz. «ulec kontrakcji»

Tu własnie brakowało mi dobrego czasownika do tej konstrukcji. “ściągnąć” to jak na razie najbliższe temu, co chciałem osiągnąć.

 

Dziękuję za lekturę i propozycje poprawek. Z większości jak zwykle skorzystałem.

 

Pozdrawiam

 

Pozostałą siódemka zgromadzonych przytaknęła głowami.

 literówka

 

Ogólnie zabawne, choć nie wiem czy można to podciągnąć pod sf. Osobiście widziałem tu fiction bez science ;)

Zabawna była abstrakcyjność całości, ale puenta do mnie nie przemówiła. 

 

Pozdrawiam

Impet uderzenia wyrwał rapier z uścisku, a Rose przesunął do komody,(tu podzieliłbym zdanie) szuflady zgrzytnęły, zaś lampa trzasnęła o podłogę. Izba zajęła się ogniem. Stwór ryknął przeciągle.

Dwa ostatnie zdania są krótkie i sugerują szybką akcję, ale słowa “zajęła” i “przeciągle” są powolne i zaburzało mi to jakość odbioru.

Strażnik cofnął się dwa kroki, obserwując rozprzestrzeniający się ogień, płomienie, które błyskawicznie pochłaniały zasłony, porozrzucane książki, zapiski.

Trochę dziwne, że piekielny strażnik cofnął się przed ogniem ;)

Rose wartko schodziła po stęchłych stopniach. Trzymając się za lewe ramię, czarnowłosa z szurała prawym bokiem o zawilgoconą ścianę. Nagle Blackwood upadła; skuliła się i zawyła boleśnie. Żałosny jęk odbił się echem, roztrzęsiona, sięgnęła do drobnego mieszka przytroczonego do pasa. Zabrudzone palce z trudem wyrwały mały korek ze szklanej fifki. Rose odchrząknęła mocno, splunęła siarczyście, a następnie wciągnęła nosem biały proszek. Po chwili ból w mięśniach ustał, za to tępy, skrzeczący pisk wypełnił umysł.

Od tego akapitu przesadzasz z określeniami bohaterki. Jeśli nikt inny się nie pojawia, nie trzeba w każdym zdaniu podkreślać, o kogo chodzi. Problem dotycz reszty tekstu, aż do końca.

Pod koniec robi się chaotycznie. Od miejsca kolejnego polowania. Wygląda jakby z pierwotnego tekstu usunięto co drugi akapit. Wydarzenia pędzą za szybko. Syna karczmarki na koniec też pojawia się znikąd.

 

Ogólnie postać głównej bohaterki wykreowana fajnie. Trochę trzeba popracować nad dialogami no i od połowy się trochę historia sypie moim zdaniem. 

Co do stylu to przypomina mi nieoszlifowany diament. Piszesz barwnie, niektóre zdania są wręcz piękne. Zostaje tylko to dopracować, choćby o te sprawy, o których pisałem powyżej.

 

Pozdrawiam

Rozmowy z księżycem i orbitalne zagrożenia nie zaprzątały jeszcze mi głowy.

W tym zdaniu “mi” przestawiłbym przed “jeszcze” .

Szczególnie to ostatnie było mi szczególnie bliskie.

Pierwsze można zmienić na “zwłaszcza”. 

 

Czytało się przyjemnie, pamiętając o bajkowej konwencji. Zaskoczyłeś, bo bohater na końcu nie odnalazł prawdziwej miłości jak można by się było spodziewać po obserwacjach z Dzikiem :D

Szczególnie spodobała mi się anoreksja dopadająca portfel. To takie prawdziwe :D

Pozdrawiam.

W wolnej chwili zapraszam drogie Panie do nowego opowiadania “Mówiące Góry”. Sądząc po dotychczasowych komentarzach, może przypaść Wam do gustu ;)

regulatorzy

Skorzystałem z większości i jestem wdzięczny za pomoc :)

 

Asylum

Nie ma sprawy. Jestem ciekaw opinii.

 

Pozdrawiam miłe Panie :)

Asylum

Który weekend? laugh

 

regulatorzy

Ot, typowa opowieść fantasy, w której Łowca otrzymuje zlecenie, a realizując je, pakuje się w kłopoty i uczestniczy w różnych zdarzeniach i potyczkach, nierzadko ocierając się przy tym o śmierć. Jednakowoż okoliczności przeważnie tak się układają,  że bohater uchodzi z życiem i mimo ze spotyka różne potwory, tudzież krasnoludy, elfy i inne fantastyczne postaci, to z każdej opresji wychodzi obronna ręką.

W “Eliksirze” ¾ głównych bohaterów przypłaca podróż życiem, a i tak nie przypadło Ci do gustu :D

Rzecz nie mogłaby się obejść bez kobiety, więc, aby daleko nie szukać, po wielu perypetia bohater związuje się z ulubiona kurtyzaną z domu schadzek, który drzewiej odwiedzał i gdyby rzecz nie działa się pod ziemią, pewnie w finale mielibyśmy naszą parę, kochającą się na tle zachodzącego słońca.

 Mogła i w pierwotnej wersji obeszła. Pierwotnie dziewczynę odesłano do miasta właściwego i stracono. Dopiero robiąc remake opowiadania rozbudowałem jej wątek i darowałem życie ;)

 

Czuł jak podnosi mu się ciśnienie. ―> Skąd postaci Twojego świata wiedzą o ciśnieniu?

To już starożytni medycy obczajali temat. Czemu w świecie fantasy mieliby nie znać pojęcia?

 

– Co ty mnie masz za na naiwnego jednorożca? ―> Chyba miało być: – Czy ty mnie masz za naiwnego jednorożca?

 

“na” rzeczywiście pojawiło się nie wiadomo skąd. Zaś Co/Czy – wychodzę z założenia, że postacie nie muszą się wypowiadać megapoprawnie. 

 

Następnie rozwinął się, przyciskając gwardzistę do muru. ―> Co to znaczy, że rozwinął się? Czy wcześniej był zwinięty?

Zdanie wcześniej uchyla się w stronę unieruchomionej dłoni, unikając ciosu.

a uderzenie w panewkę biodrową pozbawiło równowagi. ―> Czy anatomia jest tu potrzebna?

Myślę, że to ciekawe urozmaicenie opisu walki.

Dzięki za wyłapane literówki. Wszystkie te miejsca poprawiłem.

 

Finkla

Napisane w miarę poprawnie, ale mistrzem to Ty jeszcze nie jesteś. W szczególikach i interpunkcji widać czeladnika.

Mistrzowie żyją z pisarstwa, ja jestem tylko hobbystą ;)

Dzięki za lekturę i dobre słowo.

 

Pozdrawiam

Rada na dzień dobry: przejrzyj odstępy przed i po znakach interpunkcyjnych, bo chaos w nich wali po oczach.

Doliny włosy stanęły mu dęba(przecinek) a ramiona pokryły się gęsią skórką.Kiedy jednak niebo rozjaśniła kolejna błyskawica i uderzył w niego lodowaty wiatr , zrozumiał że nie ma wyboru.Raz Haxie śmierć, pomyślał.Poprawil tobół na plecach i ruszył biegiem wzdłuż zbocza(przecinek) pomagając sobie czekanem.Burza była coraz bliżej.

Możesz też dodać przecinki przed “a” i każdym czasownikiem kończącym się na “ąc”. 

Masz przyjemny styl pisania (chyba nawet podobny do mojego, więc pewnie dlatego przypadł mi do gustu ;) ). Robi dobre wrażenie. Także zwróciłem uwagę na bogate słownictwo “rycerskie”. Sprawy techniczne bardzo na plus.

Widać, że wszystkie imiona i nazwy geograficzne są zaczerpnięte z Biblii, ale jakoś, o dziwo, nie zgrzytało mi to ze światem fantasy. Historia opowiedziana sprawnie, choć nie porwała mnie. Jak tylko ruszyli w drogę, domyśliłem się, że będzie musiał zabić samego siebie. Nierealność zdarzeń także wskazywała, że historia nie toczy się naprawdę, a jest wizją w głowie bohatera. Sam pomysł rozbicia osoby na trzy: siłę, mądrość i serce to ciekawa koncepcja. Choć ja bym w roli “egzekutora” postawił mądrość, bo nie wiem czemu serce miałoby się przeciwstawić sile? No ale wtedy zawaliłaby się fabuła, gdzie to odmłodzony bohater był sporą atrakcją historii.

Pozdrawiam :)

PS: Nieco prywaty ;) Ostatnio umieściłem tu opowiadanie “Mówiące Góry” gdzie bohater też mierzy się z wyzwaniami stawianymi przez mroczne aspekty własnej osobowości. W wolnej chwili zapraszam ;)

– Idź więc. – Chłopak podniósł oczy. – A kiedy mu wypadły? :)

 https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/podniesc-oczy;14619.html

 

– Mógłbym zaniechać wykonania wyroku – rzekł po teatralnym namyśle Przewodnik. – Co to znaczy teatralnie się namyślić?

W tym kontekście to: sztuczny, przesadny. Np: położenie dwóch palców na brodzie i spojrzenie w górę.

Dzięki za wyłapanie literówek. Motyw mistrza i ucznia to tylko przyczynek, tło do historii opowiadającej o psychice i moralności. Fantastyka jest tu tylko kostiumem.

Pozdrawiam :)

Olciatka,

dziękuję bardzo za wizytę i miłe słowo. Nie zakładałem w tym opowiadaniu, że zakończenie ma być zaskakujące, bardziej skupiałem się na warstwie psychologiczne i etycznej, co sądząc po dotychczasowych komentarzach się udało :)

Pozdrawiam :)

Wtrące jeszcze swoje trzy grosze, co do zakończenia.

Nie odczułem go jako coś oczywistego. Moim zdaniem są do niego dwie równouprawnione interpretacje:

  1. ala horror – ludzie których Chińczyk zmienia w zabawki znikają z pamięci innych ludzi
  2. ala obyczjówka psychologiczna – przyjaciel był wymyślony

I to jest zaleta, gdy czytelnik nie może być do końca pewny, jak jest naprawdę.

Głównie kręciliśmy się po nim bez celu(przecinek) oglądając nową dostawę

 

Sklep był całkiem pusty, więc nasza dwójka mogła (mogliśmy?) spokojnie rozglądać się po półkach w poszukiwaniu czegoś ciekawego.

– Ty, Marcin, patrz na to – powiedział do mnie mój kumpel (zbędne doprecyzowanie) Wojtek pokazując gumową zabawkę dla psa w kształcie półnagiej kobiety. – Wygląda jak twoja siostra – zaśmiał się (przecinek) wypełniając panującą w sklepie ciszę, na co lekko się skrzywił. (moim zdaniem zbędna fraza)

– Spadaj – powiedziałem do niego(przecinek – jak w każdym miejscu przed czasownikiem kończącym się na “ąc”) szturchając w ramie ze śmiechem.

Uśmiechnąłem się (przecinek) chociaż ton Wojtka był bardzo poważny.

 

W tym miejscu kończę z pokazywaniem brakujących przecinków, bo czytanie zajęłoby mi pół dnia ;)

Przejrzyj tekst pod tym kątem.

 

ale unoszący się w powietrzu zapach przypominał raczej zapach jaki czuje się w starych kościołach.

Bliskie powtórzenie. Jedno można zmienić na “woń”.

Było w jego głosie coś takiego, że minęły wszystkie moje troski. 

 

Wojtek musiał czuć to samo, widziałem to po sposobie w jaki patrzył na sprzedawcę, jakby nigdy wcześniej nie widziałem nic piękniejszego.

Tu zgrzyta gramatyka.

 

 a później rzucił (się) na mnie jak dzikie zwierzę, okładając pięściami i wydając z siebie nieprzyjemny ryk,

 

Styl narracji w miarę sprawny, choć jest nad czym pracować. Odniosłem wrażenie, że trochę nie pasował do horroru. Sam pomysł na fabułę bardzo dobry, choć wykonanie można by było jeszcze sporo podrasować.

Pozdrawiam :)

 

 

 

twarz jego lękiem się ściągnę

Co do używania inwersji mam mieszane uczucia. Zdaje mi się, że jeśli już się na nie decydujemy, to powinny być w miarę równomiernie rozrzucone po tekście, by nadawać mu taki “staroświecki” styl w całości. Ale to tylko moje subiektywne odczucie.

Pius XIII

Swoją drogą, to już taki antypapież był ;)

Pius XIII w głowie miał teraz istny popłoch.

Może: W głowie Piusa XIII zapanował istny popłoch? Byłoby bardziej dynamicznie.

 

Rozbudowane porównanie pogoni do partii szachów bardzo mi się spodobało.

 

w jakże podobnych do tutejszych okolicznościach.

obecnych?

 

Ten ponuro wyglądający przybysz, którego czarne oblicze zawsze przerażało każdego napotkanego, wyciągnął teraz masywną dłoń odzianą w czarną skórzaną rękawicę…

Bliskie powtórzenie. Ogólnie odniosłem wrażenie, że za często wspominasz o czerni.

powiedział Pius XIII widząc w ścianie ślad po pocisku;

Brakujący przecinek przed “widząc”

które stropiły go zupełnie,

Literówka: strapiły

 

Nie powiem, zakończenie zaskakujące.

Pozdrawiam :)

Hey :)

Dziękuję za wizytę, lekturę i miłe słowo. Cieszę się, że czytanie “Mówiących Gór” sprawiło ci frajdę. To największy komplement.

Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam :)

Na początku była garść bliskich powtórzeń. Niektóre zdania też mnie nieco raziły ale im dalej w tekst tym odczucia te zniknęły. 

Historia może niezbyt oryginalna (motyw wroga, który okazuje się nie taki zły). Nie było też nic zaskakującego (np. gdyby pomimo wspólnej biesiady rycerz nad ranem i tak wykonał wyrok), ale jak na bajkę z morałem to ok.

Może zabrzmi to dziwnie, ale przy pisaniu nie biorę pod uwagę czytelników. Po prostu wpada mi do głowy historia i ją zapisuje, bo pisanie to forma hobby/spędzania wolnego czasu.

Wrzuciłem tu swego czasu jeszcze jedno opowiadanie:

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/22215

Do czytania nie zachęcam, bo to też fantasy :D ale tam jest w miarę “śmiertelnie poważnie” i o ile w “Łowcy” nikt nie ginie, to tam trup ściele się gęsto. Na dodatek był to eksperyment, bo głównymi postaciami są same białogłowy.

– A jeśli się dowie?

– Wtedy już będzie za późno. Za kilka godzin straci czerep – odparł łysy rozmówca. Na potylicy miał wytatuowany wzór przypominający macki ilithidów.

– Książę się na to zgodził?

– Nie sprzeciwił – podkreślił łysy. – A teraz idź i mnie nie zawiedź.

Wyboldowane usunęłabym dopasowując resztę wypowiedzi.

Usunięcie “już”, “za kilka godzin” i “na to” kupuję. Bez nich rzeczywiście brzmi lepiej. Dzięki. 

Z kolei, atrybucje dialogowe, nie chodziło mi o to, abyś zmienił na: powiedział, zapytał, lecz przyjrzał się im, i w większym stopniu dostosował do sytuacji, charakteru postaci.

Może się mylę, ale w moim mniemaniu tak właśnie jest ;)

Choć przyznaję, że mocniej zarysowany jest tylko Ladeph. Eryk to postać gościnna z innych opowiadań a Drizz pojawia się później i to postać mocno drugoplanowa.

 Jeśli poprawiasz Autorce, to cóż ja, zwykły czytelnik, mogę powiedzieć, w dodatku taki, który nie jest fanem fantasy.

Nie zawodowo ;) grzecznościowo na zasadzie wzajemności. Większość poprawek to wyłapywanie literówek/gramatyka etc. No i kilka grubszych sugestii co do szczegółowych spraw (jak wschód słońca o konkretnej godzinie w konkretnym dniu roku na konkretnej szerokości geograficznej, czy kwestie związane z bilansem rachunkowym dużych korporacji). Nie napisałem tego, by dodać sobie powagi :D Podałem przykład tej konkretnej Autorki, bo bardzo podobają się mi jej dialogi i usiłuję się w pewnym stopni na niej wzorować.

Może zabrzmiało zbyt zdecydowanie, lecz nie chcę owijać w bawełnę, ponieważ sama chciałabym, aby równie wprost pisano komentarze do moich tekstów, podzieliłam się swoimi odczuciami.

Cenie sobie szczerość, choć niekiedy zaskakuje mnie jak czytelnicy potrafią interpretować pewne zdarzenia/opisy/dialogi. Niby porozumiewamy się tym samym językiem, a nie zawsze idzie się dogadać ;)

I teraz na dwoje babka wróżyła. Czy możliwość wielorakiej interpretacji to przekleństwo niedoskonałości sposobu komunikacji jakim jest język, czy to zaleta? 

 

Pozdrawiam

W ogóle nie kupuję motywacji głównego bohatera. Najpierw w jednym akapicie sam dokładnie tłumaczy, dlaczego nie będzie nikogo przemycał do miast, bo to śmiertelnie niebezpieczne, a w drugim akapicie mówi: ok, to idę. Jeśli ktoś jest takim se zdroworozsądkowym, zaadaptowanym do warunków świata w jakim żyje zabijaką, to po co miałby tak ryzykować? 

Jak widać wizja dobrego zarobku, zwłaszcza jeśli jest się w dołku, prowadzi do podejmowania niemądrych decyzji i ryzyka ze świadomością konsekwencji. Szanuje twoją opinię, ale to realne psychologicznie. 

Do tego to jego ciągłe narzekanie na elfa, że “to wszystko przez niego!”

 

Wszystkie kłopoty, które mnie spotkały, są efektem twojej obecności w Podmroku,

 

No… przecież sam wziąłeś tę robotę, mając świadomość konsekwencji, to na co narzekasz. Straszna z niego maruda.

A tak, marudność i obwinianie innych o swoje kłopoty to też naturalna cecha bohatera. Jest zbyt ludzki? :D

Nie pisuje o “spiżowych” bohaterach szlachetnych jak chirurgiczna stal i twardych jak diament. Postacie w moich opowiadaniach mają wady i słabości, często kierują się stereotypami i doraźnymi korzyściami, najczęściej nie umieją przyznać się do błędu. Nie muszę się specjalnie wysilać przy ich konstruowaniu. Po prostu nadaje im cechy, które są w większości, a może i we wszystkich ludziach.

 Podobnie jak ta całą prostytutka, po co ona się w to pakowała? Cała historia była umowna jak quest z gry komputerowej i tak to się czytało.

Po co? Zarobek ekstra. Kasa i jeszcze raz kasa. A co motywuje pośrednio albo bezpośrednio sporą część ludzkich działań? Zaś ona z konsekwencji nie zdawała sobie sprawy. Była tylko pośrednikiem w przekazaniu zlecenia. Nie mogła się domyślać, że to prowokacja.

O wątku romansowym zmilczę, bo i słaby sam w sobie i nie pasuje do konwencji “mrocznego fantasy o twardych facetach”.

 

A to przepraszam jeśli sprawiłem wrażenie, że taka miała być konwencja. Jako, że nie doczytałeś do końca, to pewnie nie wiesz, jak się zakończył. Ale to nie istotne. Nigdzie w zamiarze nie miało to być “mroczne fantasy o twardych facetach”. “Dark fantasy” było jedynie zaczątkiem, zalążkiem pomysłu na tę historię.

Pozdrawiam

Asylum

Też będzie epistoła, bo odnoszę wrażenie, że nieco odmiennie rozumiemy pojęcie “dobry dialog”

Przy okazji, zaznaczyłam kilka słów w narracji przed samym dialogiem. Słowo „omiatać”, jest bardzo charakterystyczne i jeszcze chyba ze dwa razy używasz go w tym tekście, podmieniłabym je na inne, gdyż można omieść kogoś snopem światła, ale nie wzrokiem.

“Wielki słownik języka polskiego” twierdzi, że można:

 https://wsjp.pl/index.php?id_hasla=58783

 

„Liche”, tzn jakie? Światło jest światłem, raczej łuczywo było podłej jakości i dawało mało, światła, czyli „w świetle lichego łuczywa mignęło dwoje błękitnych oczu”.

“Liche światło” to nie moja konstrukcja, jest dosyć powszechna. Po wpisaniu w wyszukiwarce wyskakuje 243 tysiące wyników. 

1/ Ladeph i Eryk szli w milczeniu wąskimi korytarzami. Ciemność rozpraszało tylko światło z łuczywa niesionego przez przewodnika. I nagle – przewodnik odwrócił się, błysnęły niebieskie tęczówki nieznajomego

„Znienacka” Łowca się odwrócił, natomiast zapytał tuż po obróceniu się, więc dlaczego znienacka?

Słowo „znienacka” sugeruje groźność łowcy, chciał przestraszyć Eryka.

Łowca się nie “odwrócił” a “obejrzał” (w domyśle przez ramię). A więc obejrzał się, dostrzegł tylko oczy. Idą cały czas. I po krótkiej chwili się odzywa.

“Znienacka” zaś sugeruje zaskoczenie dla jego towarzysza, zachowanie, którego się nie spodziewał. 

 

2/ Półelf Eryk, poczuł się szalenie zaskoczony, aż zamilkł na dłuższą chwilę, nie spodziewał się, bowiem takiego pytania i obrotu sprawy. Dobrze, że Ladeph „raczył” się odezwać, bo cóż to byłoby za nieszczęście, gdyby tego nie uczynił. Chyba tylko usiąść na kamieniu i rzewnie zapłakać, aby przewodnikowi serce zmiękło.

Dalej mamy rozmowę o urodzie, bo dla wojów i zabijaków ta sprawa na pierwszym miejscu stoi.

Idziesz z kimś kogo nie znasz dłuższy czas w milczeniu. Nagle ktoś się odzywa, zadając jakieś pytanie. Nie jesteś nieco zaskoczona? To raczej naturalna reakcja.

Rozmowa nie jest o urodzie. Łowca pyta, dlaczego ukrywa swoje oblicze, podsuwając jedno z rozwiązań (uwaga: żart autora) sugerujący szpetność towarzysza. Łowca, komentując jego mizerną posturę (w porównaniu z sobą), ciągnie temat dalej. 

3/ Chyba postawa Eryka podziałała, gdyż grożny Łowca zmiękł i pyta się zaciekawiony, nic nie tracąc jednak ze swojej przewagi: „Czemu ukrywasz się za gałganami? Szpetny jesteś?

Łowca nie miał czym zmięknąć, bo przed tym pytaniem towarzysz zaledwie wyjawił mu imię. 

4/ Nasz Eryk czując już twardy i znajomy dla siebie grunt pod nogami filuternie zażartował: „nie chcę się rzucać w oczy.” Rozbawienie było słyszalne w jego głosie.

Ale on był rozbawiony zapytaniem łowcy, a nie swoją odpowiedzią. Odpowiedź nie była żartem, a tą z kategorii wymijających.

7/A Łowca, jak to oni mają w zwyczaju, kiedy nie zabijają i odcinają głów w czasie samotnych polowań na potwory, przewrócił oczami, dobrze że jeszcze nie westchnął, na myśl o tym, jakie miętkie te elfy. 

Podywagował sobie jeszcze na ten temat troszeczkę w narracji, przypominając sobie elfy z Podmroku. Te mają przynajmniej adamantowe zbroje (w domyśle, gdyby nie one, też byłyby miętkie, ale przynajmniej dorównują mu rozumem, że sobie zbroje sprawiły).

8/ Ponieważ pokazał już Erykowi, gdzie jest jego miejsce, łaskawie wskazał mu wąską szczelinę, lekko docinając: „Powinieneś się przecisnąć.”

9/ Eryk oczęta swoje zaookrąglił, widząc szczelinę i nieufnie zwrócił je ku Łowcy.

10/Aby uspokoić pełną niepokoju panienkę, Łowca zachęcał, chcąc dodać jej odwagi „Idź. Ja się tutaj przecież nie zmieszczę i nie mogę ci towarzyszyć”

Dokładnie. To się nazywa “uprzedzenia” i jest jedną z ważnych cech osobowości postaci.

W kontekście późniejszych przygód obu panów ten dialog nie brzmi zbyt wiarygodnie, ale może dla innych czytelników będzie ok, więc spokojnie poczekaj:) Moim zdaniem złą robotę robią tutaj wyboldowane wyrażenia.

Bez nich cały dialog byłby bezcelowy i spokojnie można by go było wyciąć.

Akurat ten dialog był jednym z najbardziej zabawnych dla tej części czytelników, którym klimat przypadł do gustu.

 

Jak napisałem na wstępie, chyba całkiem odmiennie rozumiemy pojęcie “dobry dialog”. W którymś miejscu radzisz dialogi “przyciąć”. Moja filozofia dobrego dialogu jest inna. W najlepszych dialogach podstawą oczywiście są błyskotliwie dobrane słowa i kwestie, ale to tylko część. Wymiana zdań bez obudowania go: zachowaniami przestrzennymi/przemyśleniami bohaterów/odczuciami/a nawet brzmieniem głosu, to nie jest dobry dialog. 

Wszystkie te dodatki są przestrzenią na uczłowieczanie/urealnianie sytuacji i bohaterów, na budowanie takimi niuansami ich psychologii i cech. “Stenogram” rozmowy nie jest ciężki do zanotowania. Z mojego punktu widzenia dopiero didaskalia nadają mu “życie”. Oczywiście dobre didaskalia (nie typu “zapytał X” po pytaniu jednego z bohaterów). I takie dialogi najbardziej doceniam u innych autorów. Miałem okazję czytać/nanosić poprawki do pewnej powieści (gatunek s-f/postapo), która dopiero ukarze się w tym roku. Autorka potrafi między dwiema wypowiedziami zmieścić spory akapit o zachowaniach przestrzennych, przemyśleniach, odczuciach a nawet krótkich retrospekcjach bohaterów. I to są naprawdę błyskotliwe dialogi, które dają mocne wejrzenie w dobrze psychologicznie skonstruowane postacie. 

Hmm, mówisz olbrzym z tego Łowcy, a gwardziści dobierani byli z mikrusów i niedołęgów. Może tak, słabo im płacili, więc musieli się zadowalać byle jakimi kandydatami w królewskiej gwardii.

A tu dalej krzywdzące stereotypy o gwardzistach. Czy to nie podpada pod hejt? :D

 

Pozdrawiam

 

 

ANDO

Dzięki za miłe słowa. Cieszę się, że było ok, mimo że to nie Twoje klimaty.

Duży blok tekstu – pewnie chodzi o tę walkę z Kazagrothem. Nie sądziłem, że może być to wyzwaniem. Przeczytam to jeszcze raz i zastanowię się, czy da się to sensownie podzielić.

Dzięki i pozdrawiam.

Asylum

No szkoda, że trafiło na twoją “zmianę” i musiałaś się pomęczyć z fantasy, za którym nie przepadasz. Miałbym podobnie, gdybym jako moderator musiał “z urzędu” przeczytać jakiś horror. Fanfickiem bym “Łowcy” nie nazwał. Wstęp nawiązuje do D&D, by czytelnik od razu wiedział, jakie to będą klimaty. Z samym D&D maiłem tyle styczności, co granie w gry BG I i BG II; czyli pewien ogólny zarys, który dostosowałem do własnego autorskiego świata, w którym umieszczam swoje książki i opowiadania.

 

Z wyglądu tekstu: zamień numerację na wyśrodkowane gwiazdki lub inny symbol; część 8 rozbij na akapity, ponieważ pozostawiłeś lity tekst, który bardzo trudno się czyta i nie ma ważnego powodu, aby tego nie zrobić.

Jest podzielony na cztery akapity, przynajmniej tak się u mnie wyświetla. Najdłuższy zaś opisuje jedną ciąg zdarzeń w jakskini Kazagrotha, więc nie ma uzasadnienia fabularnego, by go dzielić.

 

 

Odniosę się do konkretów, bo ogólne wrażenia o dialogach i postaciach nie pozostawiają pola do dyskusji.

Czy spróbowałeś wyobrazić sobie rzucenie bransolety spętania, unieruchomienie jednej ręki? Do ściany mu się przykleiła (?), bo piszesz, że poczuł szarpnięcie w barku i potem się odwinął, przyduszając przeciwnika – czym? Plecami, klatką piersiową? A resztę gwardzistów – kolegów zamieniasz w słupy soli. Bardzo niezdarni ci gwardziści.

Mam wyobraźnię “filmową” więc sceny walki widzę w najdrobniejszych szczegółach w głowie a potem staram się te “wizje” zapisać. Bransolety pętania to przedmioty magiczne, tak można nimi kogoś przyszpilić do ściany. Pierwsze unieruchomili mu lewą rękę. Podczas ataku jednego z gwardzistów, łowca uchylił się na lewo. Ze względu na swoje gabaryty, podkreślane w kilu miejscach opowiadania, “rozwinął się” przyciskając napastnika do ściany plecami.

Co do nieporadności gwardzistów, to walka jest szczegółowo rozpisana, pierwszego “na dzień dobry” oślepił pyłem, drugiemu przetrącił szczękę. Po takim wstępie dwóch pozostałych nabrało większego respektu. W końcu nie są tacy nieporadni, bo współpracując, udaje im się go unieruchomić. Nie widzę tu nic dziwnego ani nieprawdopodobnego, gdzie oczywiście mówimy o “prawdopodobieństwie” w świecie fantasy.

 

Scen z Vesperą z Domu Uciech czepiać na razie się nie będę, ale OMG, wyjdź ze schematu opisywania przez kruczoczarne loki i ich odgarnianiewink

Przyznaję, że “sceny łóżkowe” traktuje “instrumentalnie”. Nie zgłębiam się w “zabawy w alkowie” bo to nie “Gra o Tron” ;) Istotniejsze są dla mnie relacje psychologiczne między postaciami i tu istotna była ewolucja relacji uczuciowej między Vesper a Ladephem. Choć to oczywiście tylko psychologiczne tło, mające nadać pewną głębię charakterom postaci. Podobną rolę pełnią uprzedzenia (łowcy do drowów i ilithidów) beztroska młodego elfickiego poszukiwacza przygód, czy pobłażliwo-protekcjonalny stosunek drowa do łowcy. 

 

W pierwszej chwili pomyślałam, że może prześmiewasz, lecz za mało były wyostrzone i didaskalia się powtarzały, więc nie.

W zamyśle miało to być “dark fantasy” i tak się zaczyna. Często jednak moje opowiadania w miarę pisania zaczynają żyć własnym życiem. I tu było podobnie, gdzie w sposób pierwotnie niezamierzony zaczęły pojawiać się wątki “komediowe”. Później zdania czytelników co do tego były podzielone. Jedni się uśmiali, innym te “hahaszki” nie pasowały do konwencji opowiadania. Skoro napisałaś, że pierwsza część jest najlepsza, to znaczy, że należysz do tej drugiej grupy czytelników.

Także finalnie dialogi między bohaterami należy traktować w takiej konwencji “półżartem”, gdybym chciał być wierny początkowemu założeniu o “dark fantasy” wyglądałyby nieco inaczej.

 

Zaskoczyło mnie, że nie zwróciliście uwagi na żadne brakujące przecinki czy literówki, których, pomimo wielokrotnych poprawek, nigdy nie mogę się ustrzec. Widocznie, przez trzy lata, tyle razy “młóciłem” tekst, że większość uchybień zniknęła.

Pozdrawiam

aKuba139

Nadal uważam że mimo iż były pozorowane to dla pozorów powinni zamknąć i przesłuchiwać poszczególne osoby a nie całe miasto na raz.

Nie całe miasto, a kilka osób, które przypadkowo znalazły się na placu. W działaniach pozorowanych chodzi o zewnętrzny efekt, a nie skuteczność. Zamknięcie i przesłuchiwanie konkretnych ludzi takiego efektu nie daje.

 Okey ale nie doczytałem się że był nadludzkiej siły. Gdyby było pół zdania pokroju “dzięki swej nadludzkiej sile mógł jedną ręką dzierżyć miecz przez innych uznawany za dwuręczny” to było by już (moim zdaniem) lepiej

Nie jestem zwolennikiem wykładnia łopatologicznie tego, co czytelnik łatwo może sobie wywnioskować. A tu ze zdania, że władał mieczem dwuręcznym jedną ręką własnie to nie trudno wywnioskować. 

Teatr… Przypomina mi to te sceny z filmów których nie potrafię pojąć Czarny charakter przedstawia się i objaśnia swój cały misterny polan po czym bohater ucieka.

Jestem w stanie zrozumieć że przedstawił by swoją funkcję i co zamierza zrobić z bohaterem Natomiast nadal średnio widzę sens przedstawiania się.

No już nie przesadzaj. Podał tylko swoje imię, które zresztą nie było tajemnicą. Sam zresztą mówi, że łowca, jako obywatel, powinien go znać przynajmniej z imienia.

No dobrze ale tam było (jeśli dobrze pamiętam) ro szuka źródła światła by to odczytać. Zaznaczył bym to jakąś wstawką że problem leży w znajomości pisma a nie świetle.

Jest tam wypowiedź elfa, który dziwi się, że łowca zna ich pismo. A ten je zna, ale słabo. Wynika to z dialogu.

 

Niby tak ale wątpię by pierwszą myślą gdy ktoś wyskakuje na ciebie z mieczem była negocjacja.

Rozpisałbym to w inny sposób.Opcja jeden: ochrona już krzyżuje broń z łowca i nasz dyplomata/pacyfista ich rozdziela albo pojawienie się łowcy jest mniej gwałtowne.

Krasnoludy to kupcy a nie wojownicy, choć znając realia podmroku część robi za obstawę. A jako kupcy są bardziej skłonni do dogadania się, niż rozwiązań siłowych. A przerwanie walki w trakcie, by zacząć negocjować, jest mało prawdopodobne. 

Możliwe. Natomiast jako pisarz nie możesz pozwolić na to by takie różnice się pojawiły.

To nieprawdopodobne. Każdy czytelnik czyta trochę inaczej, na co innego zwraca uwagę, pewne rzeczy sobie inaczej interpretuje. Autor nie ma na to wpływu, chyba, że wykłada każdy szczegół łopatologicznie, by nikt nie miał wątpliwości “co autor miał na myśli” ;) 

 

Te numery są kompletnie niepotrzebne a wręcz szpecą tekst tak samo jak podwójny tytuł.

 Podwójny tytuł usunąłem. Podział na numerowane akapity to moja wieloletnia praktyka, której się trzymam.

Bardzo modre słowa jak na takie uniwersum. Nie pasują.

To już kwestia gustu. Pan Sapkowski wychodził z założenia, ze mowa w fantasy nie musi być stylizowana. Unikam takich sformułowań, które nie mają racji bytu w danym uniwesum (np. “wykręcić numer”). Zresztą opowiadanie porusza ten temat, gdy słowa elfa o “koźle ofiarnym” nie znajdują zrozumienia u mieszkańca podmroku, gdyż nie ma tam kóz ;)

 Raczej tak nie prowadzi się przesłuchań…

Jak wynika z fabuły, były to działania pozorowane, bo “kozioł ofiarny” był już z góry ustalony.

 Ty wiesz że dwuręczny miecz dopasowany do właściciela jest jego wzrostu i służył głównie do walki z kawalerią a nie piechotą wbrew temu co pokazują filmy? (Przynajmniej tak wynika z tego co usłyszałem gdzieś tam od rekonstruktorów) Przez to władanie nim (sprawne) jest awykonalne. Miecz półtora ręczny (nawet duży) to już coś innego.

Wstawka ta jest celowa. Ladeph to taki Longinus Podbipięta, człowiek wykraczający siłą poza średnie możliwości swojego gatunku.

 Czemu miałby się przed nim tłumaczyć?

To cały czas teatr. Rashid zachowuje się w tym wypadku niestandardowo, bo tylko udaje poszukiwanie zamachowca, podczas gdy sam za nim stoi.

 

Całą scena walki po tym zdaniu kompletnie do mnie nie przemawia…

Jest zbyt “filmowa”? No wiesz o co mi chodzi sam jeden główny bohater roznosi w pył elitarne oddziały wroga mając związane ręce.

O to chodziło, aby była “filmowa”. Bohater, nadzwyczaj silny, może nie tyle roznosi, co nieźle sobie radzi, choć w końcu zostaje pojmany i ucieka tylko dzięki pomocy elfa. 

 

Było coś takiego? Prędzej doły na odpadki.

Było. Miasto jest wykute w skale. Dół byłby niepraktyczny, dlatego odpadki należało usuwać poza miasto.

 Czemu miałby tego nie zrobić?

Bo to żart z aluzją do tego, gdzie były ukryte.

Nie mógł odczytać napisu a bez trudu poznał Vesper? i skąd wiedział że to niewolnicy?

Nie mógł odczytać napisu nie z powodu słabego wzroku, ale średniej znajomości pisma. 

O niewolnikach wspomina narrator, poza tym jest wzmianka o tym, że byli związani, więc kim mogli być?

Dziwka była jego? Mógł się zakochać no okey ale żeby od razu mówił że jego?

A czemu miałby tak nie powiedzieć, skoro mu na niej zależało? Zresztą ostatni fragment finalizuje ich relacje.

 Kto negocjuje też z bandytami którzy go napadają?

Ktoś, kto zdaje sobie sprawę, że walka mogłaby przynieść więcej strat. 

Bolą mnie w oczy natomiast te niektóre braki w logice które ci wypisałem.

Nie nazwałbym tych uwag brakami w logice. Bardziej różnice w zrozumieniu fabuły oraz relacji między bohaterami.

 

Dzięki za poświęcony czas i pozdrawiam. 

Skądinąd fantastykę osadzoną w takich realiach – potraktowane z dbałością, ale nie tylko geograficzną, również obyczajową – nawet chętnie bym poczytała, więc może wymyśl jakąś inną postać oprócz kronikarza i napisz o niej krwiste fantasy ;)

 No to wymagałoby naprawdę dobrego researchu, by się na szczegółach nie wyłożyć, choć przyznaję, że chodziło mi już coś takiego po głowie. Chyba, by wczuć się w klimat, trzeba wrócić do Cherezińskiej. 

Dzięki za wizytę.

Dbałość o zgodność historyczną jest stwierdzeniem wysoce na wyrost, ponieważ faktów historycznych ze świecą tu szukać. Że co? Że można jeszcze mówić o Frankach, bo Ludwik Pobożny żyje, i o Morawach. Więcej historii tu nie ma, bo historia Piasta itede to dzieje legendarne.

No tu zgodzić się nie mogę. Obecnie w środowisku historyków raczej powszechnie uznaje się historyczność podanych przez Galla Anonima przodków Mieszka I. Fakty zaś, wynikające z odkryć archeologicznych, zawarte są głównie w drugim akapicie i dotyczą ekspansji wczesnopiastowskiej, której początek przypada własnie na lata dwudzieste X wieku (kierunki ekspansji, budowa grodu w Grzybowie – 915-922; Trzcinica). Zaś Giecz zbudowany w 865 roku to jeszcze ciekawsza historia. Gród zabudowano za poprzedniej władzy, echa obalenia której znajdują się w podaniach o Popielu. Niestety podręczniki szkolne milczą o wydarzeniach sprzed Mieszka I, o kulturze i religii Słowian, jakby państwo piastowskie pojawiło się znikąd po to, by przyjąć chrzest.

Tekst zaś to taka miniatura literacka-eksperyment, drobna “przygoda” na dworze być może njaważniejszego z Piastów. Inspiracją była tu książką Buncha “Dzikowy Skarb”. Fakt, nie wziąłem pod uwagę, że realia średniowieczne to jeszcze nie fantasy ;) Zazwyczaj udzielam się na portalu literackim o szerszym profilu. Na przyszłość postaram się o tym pamiętać.

Pozdrawiam

Literóweczka rzeczywiście. Już poprawiona.

Co do “żyd/Żyd” – to z dużej piszemy, gdy chodzi o narodowość, z małej o wyznanie. A tu chodziło bardziej o Chazara wyznającego judaizm ;)

 

O, dziękuję bardzo. A ile ich jak na razie czytałeś jeśli można wiedzieć?

 Jak na razie trzy z biblioteki ;) 

Choć zarejestrowałem się tu 6 lat temu, to staż mam raczej krótki, bo po przerwie wróciłem tydzień temu. Być może zostanę na dłużej. Czytałem, ze to kontynuacja, więc zapewne będę chciał przeczytać pierwszą część.

Pozdrawiam

 

Cyna zeszła schodami na dół.

A mogła zejść na górę? 

– Po prostu dobrze ugotowałem. Tak jest zdrowiej – Wiórek chlusnął szczodrze zawartością garnka w miskę Cyny, przy okazji zapuszczając spojrzenie w jej dekolt.

(…)

– Tfu – Granit odważył się wsunąć łyżkę do ust, ale zaraz tego pożałował.

;D Brakuje kropi na końcu wypowiedzi.

Oddychaj, oddychaj, uspokój się. Myśl. Zesłali cię do garów nie dlatego, że Wiórek cię okradł. Lewar od dawna szukał pretekstu. Pokazuje ci, gdzie twoje miejsce. Nic nowego. Kobieta w męskim świecie zawsze ma pod górkę. Jesteś najlepsza z nich, przecież wiesz. I oni to wiedzą, ale nigdy nie przyznają. Niech mnie szlag, jeśli dam się zamknąć w kuchni.

 

Może rozmyślania bohaterki warto wyróżnić kursywą? 

– Tak? – w jego głosie zadrgała nadzieja.

– Zabierz rękę z mojego kolana.

– Ja… ja nic – cofnął się, demonstrując urażoną niewinność. – Ja tylko chciałem pomóc.

(…)

Cyna wymacała palcami pierwszą szczelinę, oparła prawą stopę o wystającą cegłę, po czym zamarła.

– Wiórek – syknęła. – Zabierz łapy z mojego tyłka.

– Ja nic, ja tylko chciałem cię podsadzić.

– Żebym ja cię nie podsadziła, kopem w dupę. Patrz gdzie stawiam nogi i idź za mną.

:D 

 

Opisy jadła znakomite; idę na kolację :D

 

Bardzo fajne opowiadanie i technicznie i fabularnie. Jak na razie najlepsze z tych, które tu czytałem. Wyraziste postacie, plastyczne opisy i garść humoru. Ciekawa koncepcja nazewnictwa oparta na rzeczach i zwierzętach – wyszło naturalnie, swojsko. Świat kreowany jest subtelnie, nienachalnie między wierszami. Jak dla mnie 5/5

Pozdrawiam

Wciąż miała przyśpieszony oddech, drżała, bluzka lepiła się do jej spoconego ciała i powrócił dobrze znany, przytłaczający ją ciężar.

 No dobrze, w gruncie rzeczy klaustrofobia nie przeszkadzała jej już aż tak bardzo. Przez miesiące terapii nauczyła się radzić sobie z nią.

Nie brzmi to dobrze. Może: Przez miesiące terapii nauczyła się, jak sobie z nią radzić. 

Wydawało jej się, że wszyscy są przeciwko niej, odwracają się od niej, jak od kogoś, kto przegrał wszystko.

Trochę za dużo zaimków w jednym zdaniu. 

Te słowa nią wstrząsnęły. Zaczęła wsłuchiwać się w to, co mówi i myśli i odkryła czarną otchłań.

Przed drugim “i” przecinek? 

Terapeutka, wysoka kobieta z burzą dredów sięgających do pasa, nauczyła ją sztuczek, które pozwalały zachować kontrolę nad sobą. (…)Za zgodą terapeutki odstawiła leki.

O ile rzecz nie dzieje się w USA, to terapeuta nie przepisuje leków ani nie prowadzi kuracji lekowej. Terapeuta/psycholog leczy rozmową. Stroną farmakologiczną zajmuje się psychiatra. A i szybkie odstawianie leków nie jest dobrym rozwiązaniem (zależy oczywiście od diagnozy).

To krótka wymiana zdań między mężczyznami brzmiała tak zwyczajnie, że Olga poczuła ulgę.

 literówka

 

Ogólnie dobrze napisane warsztatowo. Historia ciekawa, choć pozostawiająca wiele niedopowiedzeń. Miałem wrażenie jakby urwała się w połowie. Materiał na coś dłuższego. Niekiedy jednak lepiej zostawić kilka pytań niż powiedzieć zbyt wiele.

 

Pozdrawiam

Długa, siwa broda i włosy powiewały mu na wietrze.

 – Ciszej chłopaki, przecież on może nas usłyszeć – Ania zaniepokoiła się i ukradkiem zerknęła w stronę staruszka. Przez moment wydawało jej się, że patrzy prosto na nią.

Brakująca kropka po “usłyszeć” 

Towarzystwo przez chwilę podziwiało dzieło swojego kolegi, po czym ruszyło przed siebie.

Chwilę później tą samą drogą przechodził starszy turysta z gęstą, siwą brodą.

 Bliskie powtórzenie

W środku było bardzo niewielu klientów.

Sympatyczna opowiastka z morałem. Okolice mi znane, choć bywałem tam zimą.

 

Pozdrawiam 

Pragnę jeszcze dodać, że wszystkie moje uwagi to tylko sugestie i propozycje. Wyłącznie od Ciebie zależy jakimi słowami i w jaki sposób będzie napisane Twoje opowiadanie.

Oczywiście, z tym, że większość Twoich uwag była bardzo pomocna, a że potrafię swoje teksty szlifując językowo czytać i po (bez przesady) 40-50 razy, to z otwartymi ramionami przyjmuje wszystkie konkretne wskazówki i wyłapane chochliki, które tyle razy umknęły przed moim wzrokiem.

Przy chatce zostałem, bo bez trudu wyobrażam sobie, że ma skromne pięterko ;)

Dzięki i pozdrawiam

Poprawki wprowadziłem, choć do tego mam wątpliwości:

– Nie jest to najlepsza gospoda w Kurgan – podróżny roześmiał się – ale w tej mieścinie jedyna. –> – Nie jest to najlepsza gospoda w Kurgan. – Podróżny roześmiał się. – Ale w tej mieścinie jedyna.

Gdy komentarz rozdziela zdanie (Nie jest to najlepsza gospoda w Kurgan, ale w tej mieścinie jedyna.) piszemy go z małej litery i bez kropki. Można podzielić zdanie, ale zaczynanie nowego od “Ale” wygląda średnio.

Opowieść wydała mi się mocno przydługa i dość nużąca – ot, starzejąca się zielarka postanawia zdobyć cudowny eliksir i wyprawia się poń w towarzystwie uczennic. Ich wędrówka w zasadzie nie różni się od podobnych, z którymi zetknęłam się wielokrotnie, a w których uczestniczyli różni magowie, czarodzieje tudzież inne persony, mający na celu zdobycie jakiegoś artefaktu. Innymi słowy – Eliksir niespecjalnie mi się spodobał, ale może dalsze losy jego bohaterki okażą się ciekawsze.

Wszystko już kiedyś było. W zasadzie nie da się uniknąć nawiązani do archetypów czy motywów, które już gdzieś się pojawiły. I nie ukrywam, że do takich archetypów sięgam (wyprawa, cel w postaci zdobycia artefaktu, relacja mistrz-uczeń czy nawet motyw monarchy gubiącego się w lesie). Sztuka polega na wykorzystaniu archetypów w świeży sposób albo przynajmniej opowiedzeniu ciekawej historii. Nie udało się. Trudno.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

Dzięki za uwagi techniczne. Pomimo licznych poprawek aż dziw bierze, że się jeszcze tyle chochlików ukryło, zwłaszcza w zapisie dialogów, na co zwracam szczególną uwagę. Zaimplementuje większość o ile nie wszystkie proponowane korekty.

Dopiero dwudniowa wspinaczka dała im się we znaki. […] Rankiem kolejnego dnia pokonały przełęcz, zaś około południa trakt zaczął opadać. –> Czy dobrze rozumiem, że, pokonując góry, wspinały się traktem???

Rzeczywiście w tym miejscu słowo “wspinaczka” może nie być adekwatne. 

Piszesz o dziewczynach, więc: …i wygnała je z opolaTułały się po lesie, aż przygarnęła je Valada.

Tak, to było jedno z wyzwań :D

Pierwszy raz głównymi bohaterkami opowiadania uczyniłem białogłowy i przestawienie się na odpowiednie zaimki jak widać nie było łatwe. 

mgnieniu gromu źrenice Pasife się zwęziły. –> Grom to grzmot – na czym polega mgnienie gromu/ grzmotu?

To autorski konstrukt. Artystyczny ekwiwalent oklepanego “ułamka chwili” lub nie pasującej do fantasy “jednej sekundy”. Taki eksperyment. Grzmot – jednoznacznie wskazuje na dźwięk zaś według PWN:

grom

1. «piorun lub grzmot»

2. «gniewne ostrzeżenie lub napomnienie»

Słowa “grom” używam w tym konkretnym sformułowaniu w charakterze synonimu “błyskawicy”; a więc czegoś nagłego i krótkotrwałego.

Pozdrawiam

Skull

 

słowo – korygować kojarzy mi się z maszyną, a nie z charakterem kogoś, 

https://sjp.pwn.pl/sjp/korygowac;2474213.html

Dla mnie jednoznacznie kojarzy się z wychowywaniem i kształtowaniem charakteru; ale to może dlatego, że zajmuję się pedagogiką i nauczaniem. 

że tak powiem, – Wystarczyła jej postać budząca tu respekt. 

Ogólnie jestem na etapie nie dla że ;) i staram się go unikać jak się da w pisaniu ;)

No cóż, każdy ma jakieś językowe uprzedzenia :D

Ja ostatni walczę ze zwrotem “po czym”

normalnie myślałem jak wpadła do tego potwora, [że] uwiedzie go i poślubi,

No to byłby zaiste zwrot akcji wciskający w fotel :D

 drżały z powodu? [pewnie się potwora wystraszyły ;) ]

 Tu nie rozumiem pytania. Drżenie, wibracje – po prostu fizyka.

sam nie wiem, ale to powiadanie powinno mieć tag Horror, 

Horror to gatunek gdzie zło ma nadprzyrodzone źródło (duchy, demony etc.) Tu było całkiem materialne, więc pod horror to nie podpada. 

Jeśli chciałeś stworzyć Elenę, jako wyniosłą i zapatrzoną w siebie to moim zdaniem ci nie wyszło, raczej jest nijaka, od baba co ma trzy uczennice, i tyle. 

Psychologię postaci tworzy każdy dialog i każde zachowanie. Każda scena mówi coś o postaci i jest tego w tym opowiadaniu sporo. Cóż – nie każdy może to dostrzega.

Rozdziały 1-5 można spokojnie pominąć, i całą akcję tych rozdziałów przepakować do podziemi, taka retrospekcja z podziemi w czasie ataku dinozaura xD, jurasic park7 – under the ground, 

Gdybym chciał wprowadzić retrospekcję (niekiedy korzystam z takiego zabiegu literackiego) to bym ją wprowadził. Można byłoby i zacząć od końca i wyjaśniać jak doszło do tego momentu. To już zależy od autora w jakim porządku chce opowiedzieć historię. Tu akurat poniekąd tak było. Najpierw napisałem pożegnalny list jako miniaturę literacką. Po roku naszła mnie wena by obudować ją “pełnometrażowym” opowiadaniem. 

Nie chcę być uszczypliwy, ani niemiły, sama chęć pisania to dla mnie wielka rzecz, nie każdemu się chce, więc na plus, reszta [podobno] przyjdzie z czasem.

Dzięki za podzielenie się i powodzenia w dalszym pisaniu o/

A dziękuję. Jedną książkę już wydałem, drugą napisałem, a trzecia jest na półmetku. Więc jak na razie wena mi sprzyja.

Pozdrawiam 

A ja hołduję śmiesznej fantasy w stylu Pratchetta. Jeśli jakiś cny rycerz ratuje wielkiej urody dziewoję przed smokiem, a potem nie próbuje zaciągnąć jej do łóżka, staje się podejrzany. ;-)

;) No Pratchett to niedościgły wzór. Do takiego pisania naprawdę trzeba mieć talent, bo tylko usiłując być zabawnym można skopać tekst. Dlatego jak na razie nie próbowałem pisać zabawnie ;)

A jeden z moich ulubionych cytatów z Prachetta to:

“Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję.”

Pozdrawiam :)

MaSkrol

Zresztą pojawienie się Kasztana zaleciało bardzo deus ex machina. Nagle pojawia się wybawiciel, o którym nie było żadnej, najdrobniejszej wzmianki (i to w zasadzie nic złego, ale mała wskazówka, jakiś znak od chłopaka, zamieniłby akcję na dużo smaczniejszą). 

Gdyby nie on, zielarka sama by sobie poradziła z napastnikami, nie był im do tego potrzebny ;)

a jego pojawienie się (tudzież sprawstwo) miało być własnie zaskakujące. 

A gdzie to opowieści? Była ich garść pod krzakiem lub kilometr przy drodze? Znali się chwilę, a z tekstu można wywnioskować, że opowieść była tylko jedna. 

Tekst tego nie precyzuje. Czasami też mówi się o pewnych rzeczach w liczbie mnogiej, choć precyzyjniej byłoby użyć pojedynczej (jak na moje ucho”Nie wierz w jego opowieści” brzmi płynniej niż “Nie wierz w jego opowieść”) 

Spora część dialogów była dość toporna i brzmiała nienaturalnie.

Trudno mi się tu odnieść, bo to ogólne odczucie, więc z tym nie dyskutuję. 

Dziękuję za przeczytanie i podzielenie się opinią.

 

Finkla

Początek jak w klasycznym, sztampowym fantasy – nieco przegadany i patetyczny. Dobrzy są dzielnymi rycerzami, którzy zawsze pomagają niewiastom w potrzebie. Źli krzywdzą wdowy i sieroty. Dobrzy zabijają złych.

Bo ja wiem? Co prawda hołduję klasyce fantasy a nie porno-fantasy w stylu Gry o Tron, gdzie są tylko źli i gorsi, ale mamy tu wyniosłą zielarkę, która dla własnego egoistycznego celu naraża swoje podopieczne, jej kumpla-maga-ściemniacza, chłopów podburzonych przez fanatyka i garść epizodycznych postaci. 

Fajne zróżnicowanie uczennic. Mentorka za głupia, żeby być mentorką. Podejmuje nieprzemyślane decyzje: “Pójdę sama. Albo nie, wezmę was ze sobą”. Tak to się może wahać młoda dziewucha.

Po prostu myślała na głos przed podjęciem decyzji.

Przekonała dziewczyny, które niedawno widziały, jak niemal została pożarta?

Ufają jej, zresztą nie mają wyboru. Jest jedyna przyjazną im osobą jaką znają i na tę chwilę jeszcze nie wątpią w jej potęgę i poczucie bezpieczeństwa jakie im zapewnia jej obecność. To, że pokładane w niej nadzieje są bez pokrycia to się dopiero przekonają, ale nawet wtedy będzie ich jedyną nadzieją.

W podziemiach chyba trudno przegapić coś, co świeci? BTW, literówka. Nie rozumiem tego opisu – wejście umocnione sklepieniem?

 

Dlatego przegapiłaby je, gdyby nie było zbudowane z kryształów, które pod wpływem zewnętrznego światła same zaczynają emitować słaby blask. Co do umocnionego sklepienia – to całość podziemnego miasta jest wydrążona w lessie. Wzmacnianie newralgicznych pod względem architektonicznym miejsc sprzyjało trwałości tuneli i komnat.

 

Świadomość wracała etapami. Lekko uniosła głowę.

Co jest podmiotem w drugim zdaniu i dlaczego świadomość?

To wynika z szerszego kontekstu. Akurat tu nie jestem purystą językowym, jeśli kontekst jasno wskazuje na podmiot unikam zbędnych zaimków osobowych czy nazw własnych. Gdy czytelnik czyta o perypetiach zielarki nigdy nie pomyśli, że świadomość uniosła głowę. 

 

Dziękuję za wizytę i uwagi. Jak ogarnę edycję, to poprawię literówki.

Pozdrawiam

Obrazek pochodzi stąd: http://www.fantasyworld.pl/czytaj.php?i=172&r=2&kat=Warhammer   regulatorzy "z całą pewnością nie jest poezją. Moim zdaniem nie jest nawet wierszem" Zgadza się. Nie jest to ani poezja ani wiersz. Jak sama nazwa wskazuje jest to "podanie" a "podanie" za Wikipedia to: "utwór prozatorski, który odznacza się społeczną aktualizacją treści. Podejmuje ono ważną w danej chwili i w danej społeczności problematykę. Podanie przekazywane jest drogą tradycji ustnej przez wiele pokoleń. Podobnie jak mit i baśń, jest przepełniona elementami fantastyki, ma także związek z wierzeniami ludowymi. Jednak w przeciwieństwie do ww. gatunków treść podań dotyczy wydarzeń, miejsc, opowiada o przeszłości historycznej, legendarnej ważnej dla danego regionu.(…)" Podanie rzecz jasna fantasy. Nie należy więc ono gatunkowo do liryki a do epiki pomiomo wierszowanej formy. Jedynie zmyłką może byc podtytuł "z pieśni" jako że pieśń to ewidentnie gatunek liryczny. Zwrot ten występuje w podtytule z domyślnym "z(e zbioru) pieśni" a więc z woluminu zawierającego utwory rzeczonego autora ;-) Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam

Dziękuje za komentarze i konstruktywną krytykę. regulatorzy "To chyba najdłuższy dzień, o jakim zdarzyło mi się czytać." Cóż, czas w snach płynie inaczej. "Zostawiłam młodzież jeszcze nie uśpioną, zmarzniętą ale żywą. Nie chcę wiedzieć co działo się później. " A szkoda, bo właśnie w tym miejscu zaczyna się część właściwa. Przeczuwałem, że opowiadanie jak i jego pierwsza część jest przydługawa lecz w pełni okazało się to dopiero po wrzuceniu go na forum. Okazało się, iż jest kilkukrotnie dłuższe od zazwyczaj tu zamieszczanych. Obawiałem się, że ze względu na to nikt nie pokusi się o przeczytanie. Wyciągam z tego wniosek na przyszłość. Artstalth "Chciałam poprawić całe opowiadanie z błędów, ale dobrnęłam do połowy i poddałam się." Dzięki za dobre chęci. "Chyba jest to jedno z pierwszych Twoich opowiadań… " Nie jedno z pierwszych a pierwsze :) Taka pierwsza lekcja fechtunku w prozie do której z braku jakichkolwiek talentów przez wiele lat w ogóle się nie zabierałem. To opowiadanie napisałem 6 lat temu i choć od tego czasu przeszło kilka liftingów to zmarszczek ukryć się nie da. Fakt, rozważałem skasowanie go i napisanie po latach od nowa, ale ze względu na zaangażowanie sił twórczych w dzieło większych gabarytów nigdy nie miałem na to czasu. Co do akcji i fabuły to nakreślał je sen. Były więc konstrukcją podświadomości, którą świadomość usiłowała przetworzyć w tekst. Dziękuję za uwagi. Pomogą w podjęciu decyzji czy kilka innych opowiadań, które popełniłem przed laty poddać liftingowi i opublikować, skasować i napisać od nowa czy na zawsze wtrącić w cyfrowy niebyt. Pozdrawiam GhostWriter

Nowa Fantastyka