- Opowiadanie: wilk-zimowy - Zgodnie z wolą turystów

Zgodnie z wolą turystów

TEKST POZA KON­KUR­SEM

Jako or­ga­ni­za­tor nie mogę uczest­ni­czyć, więc wrzu­cam poza kla­sy­fi­ka­cją i po ter­mi­nie – jako do­da­tek. Punkt wyj­ścia “na ła­twi­znę”, ale mam na­dzie­ję, że jako ca­łość da radę :)

(Tu była in­for­ma­cja, która może spo­ile­ro­wać, więc prze­nio­słem ją do pierw­sze­go ko­men­ta­rza. Po prze­czy­ta­niu tek­stu pro­szę o zer­k­nię­cie tamże.)

 

Opowiadanie w innym miejscu zostało zatytułowane “Wola turystów (Morskie Oko po zmroku)”.

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Zgodnie z wolą turystów

Nie są­dzi­li, że jest to moż­li­we. A jed­nak – po zmro­ku znik­nę­ły wszyst­kie za­przę­gi konne. Za­dzwo­ni­li do ra­tow­ni­ków, ale TOPR od­mó­wił przy­sła­nia fur­man­ki. Po­dob­nie woj­sko – ofi­cer dy­żur­ny za­sła­niał się bra­kiem ade­kwat­ne­go wy­po­sa­że­nia w ko­sza­rach. Pró­bo­wa­li we­zwać ja­kie­goś woź­ni­cę przez Uber­Go­ora­la. Nie­ste­ty, apli­ka­cja wy­świe­tla­ła ko­mu­ni­kat o prze­rwie tech­nicz­nej i za­pra­sza­ła na­za­jutrz.

Wszy­scy zgod­nie uzna­li, że to żadna kon­ser­wa­cja sys­te­mu, a zwy­kła blaga. Le­ni­stwo baców było wprost nie do po­my­śle­nia. Tyle że teraz po­wo­żą­cy spo­koj­nie sie­dzie­li w swo­ich cha­tach po­pi­ja­jąc wó­decz­kę, a tu­ry­ści mu­sie­li brnąć po skrzy­pią­cym śnie­gu i lo­dzie. Skan­dal.

Gdy tylko dotrą do cy­wi­li­za­cji, zro­bią z tego taką aferę, że wło­da­rze Za­ko­pa­ne­go spalą się ze wsty­du i czym prę­dzej zwięk­szą licz­bę fa­sią­gów – bo tak miej­sco­wi na­zy­wa­li wozy, które w tej dzi­czy za­stę­po­wa­ły metro.

 

****

 

Nie mogli dłu­żej cze­kać w ciem­no­ści. Bali się ru­szyć na oślep, ale jeden z nich – za­pa­lo­ny fan su­rvi­va­lu, śle­dzą­cy wszyst­kie blogi i pro­fi­le spo­łecz­no­ścio­we po­świę­co­ne bu­sh­cra­fto­wi – za­wy­ro­ko­wał, że jak pójdą wzdłuż szla­ku, to w końcu dotrą do schro­ni­ska. Za­przę­gi konne po­tra­fi­ły tam tra­fić, to może i na pie­cho­tę da radę.

Ru­szy­li więc. Szli zwar­tą grupą już kwa­drans, bli­sko sie­bie, by nie tra­cić cen­ne­go cie­pła. Po dro­dze nie mi­nę­li jesz­cze ani jed­ne­go przy­stan­ku. Ani jed­ne­go! Nogi drę­twia­ły, po­ło­wa grupy do­ro­bi­ła się od­ci­sków. Do­oko­ła roz­cią­ga­ły się wi­do­ki, które zgod­nie z ich wie­dzą geo­gra­ficz­ną (a jako do­świad­cze­ni tu­ry­ści, któ­rzy nie­jed­no miej­sce już zwie­dzi­li, mieli ją cał­kiem sporą), przy­po­mi­na­ły po­łą­cze­nie afry­kań­skiej dżun­gli z sy­be­ryj­skim śnie­giem. Parli na­przód, a ko­lej­ne dzie­siąt­ki ki­lo­me­trów – nie­moż­li­we, aby prze­by­li mniej – wy­sy­sa­ły z nich siły.

I wtedy nagle wszyst­ko się zmie­ni­ło.

Coś się po­ru­szy­ło w krza­kach, po czym za­czę­li wy­ła­niać się z nich osob­ni­cy z la­tar­ka­mi, świe­cąc glob­tro­te­rom pro­sto w oczy. Ktoś krzyk­nął ra­do­śnie, lecz chwi­lę póź­niej ucichł, gdy część przy­by­łych wy­stą­pi­ła do przo­du, trzy­ma­jąc w rę­kach dziw­ne przed­mio­ty.

Po­sta­cie za­czę­ły zbli­żać się do za­sko­czo­nych i nagle ska­mie­nia­łych tu­ry­stów, re­cy­tu­jąc dziw­ne man­try. Jedna z nich po­zo­sta­ła z tyłu, pod­nio­sła le­żą­cą na po­bo­czu uła­ma­ną gałąź i za­czę­ła ry­so­wać w śnie­gu dziw­ne sym­bo­le. Gdzieś za ple­ca­mi wy­pra­wy pod­nio­sły się śpie­wy w ja­kimś nie­zro­zu­mia­łym ję­zy­ku – to druga grupa nie­zna­jo­mych od­cię­ła drogę uciecz­ki. Wszyst­ko za­sło­ni­ła mgła.

Nim stra­ci­li przy­tom­ność, po­czu­li jesz­cze, jak ich kości za­czy­na­ją się zmie­niać…

 

****

 

– Tak baco, te ko­ni­ki prze­ka­zu­je­my cał­kiem za darmo – za­pew­nił re­fe­rent.  – Za­ko­pa­ne po­sta­no­wi­ło zwięk­szyć licz­bę fa­sią­gów, a żeby od­by­ło się to płyn­nie, zdo­by­li­śmy dla was kil­ka­dzie­siąt zwie­rząt. Jesz­cze mają opory przed cho­dze­niem, ale na­uczą się.

Woź­ni­ca spoj­rzał kry­tycz­nie na dziw­nie zszo­ko­wa­ne­go i otu­ma­nio­ne­go konia, na któ­re­go nodze, tuż nad ko­py­tem, było zna­mię przy­po­mi­na­ją­ce logo marki obuw­ni­czej.

– Co naj­lep­sze – dodał z uśmie­chem urzęd­nik – ro­zu­mie­ją ko­men­dy jakby się ludź­mi uro­dzi­ły.

Koniec

Komentarze

(post po edycji)

Informacja zasygnalizowana we wstępie:

Tekst stworzony prawie na samym początku konkursu, choć publikowany po jego zakończeniu. Po przeczytaniu może być widoczna zbieżność z jednym ze zgłoszonych w międzyczasie opowiadań. Jest przypadkowa, ale niestety zaistniała. Nie precyzuję, o który materiał chodzi, żeby go nie spoilerować, ale kto czytał pozostałe teksty, wie, o którym mowa (pozdrawiam autorze!).

 

I zgodnie ze wstępem: tekst poza konkursem. Tag zostawiam po to, by tekst był połączony z resztą tematycznych opowiadań.

Istotnie, zbieżność pomysłu, choć widoczna, w niczym nie przeszkodziła w lekturze.

Wilku, po poprawieniu literówki przekroczysz, niestety, limit znaków, ale chyba możesz na to machnąć ogonem. ;)

 

Jedna z nich po­zo­sta­ła z tył, pod­nio­sła… –> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawione, a liczba znaków bez zmian :D

 

Reg, prośba o sugestię: czy informacja we wstępie w połączeniu z tytułem nie spojleruje? Zastanawiałem się nad zostawieniem tej uwagi tylko w pierwszym komentarzu, ale nie jestem co do tego przekonany.

Wilku, dopóki nie przeczytałam Twojego opowiadanka, nie miałam pojęcia, do którego tekstu jest podobne. Tytuł niczego mi nie zasugerował. Chyba niepotrzebnie się turbujesz. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ubawiłam się :) UberGooral rządzi :) Akapit o marszu – miodzio :) 

Pomysł, pomysłem, ale rozegrany zupełnie inaczej, więc nie ma się czym przejmować. Motywacja inna, no i skala przedsięwzięcia o wiele większa ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Kumpela twierdzi, że ten tekst to jeden wielki atak na Warszawę ;) 

Sympatyczne rozwiązanie. Po drodze widziałam podobieństwa do różnych tekstów, ale końcówka zostawia tylko jeden na placu boju.

Cóż, dobrze im tak.

Babska logika rządzi!

Też miałem wrażenie, że nawiązań jest kilka, ale finał nie pozostawia wątpliwości.

 

EDIT: Czytał wilk razy kilka, przeczytali i wilka…

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Ciekawe, czy gdyby prawda wyszła na jaw, turyści wciąż tak chętnie korzystaliby z ‘konnych’ zaprzęgów. Ale pewnie tak, to przecie ludzie. :<

 

Szorcik ładny i zgrabny, mam wrażenie, że gdybyś mógł, to byłbyś zawodnikiem biegnącym w czołówce.

Czy ludzie by się zmienili… To prawie jak z aferami, gdy ludzie dowiadują się, ze jakaś firma wykorzystuje pracę niewolniczą. Wszyscy oburzeni, ale mało kto z tego powodu przy najbliższej okazji uwzględni to decyzjach zakupowych… :/  

Czyli: “wszystko spoko dopóki ja sam nie zostanę morskookim koniem” ;)

BTW, ćwiczenie na wizualizację: jak wygląda mina zszokowanego i otumanionego konia? ;) 

Ma rozdziawiony pysk i oczopląs. ;-)

Babska logika rządzi!

Znaczy się taki?

 

Niezły pomysł, realizacja też fajna. Zaskoczenia jednak co do przemiany nie było – za dużo zdradziłeś tym, że pomysł przyszedł niezależnie, a ten temat przyszedł mi jak pierwszy na myśl. Niemniej przyjemne czytadło ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Żongler, niezupełnie. Ten na obrazku podnosi łeb, jakby się śmiał. A to ma być bez odrzucania głowy do tyłu. I opad szczęki niższy. ;-)

Babska logika rządzi!

NoWhereMan – czyli jednak powinienem tę informację wstawić tylko w komentarzu? 

Jakoś zupełnie mi ta zbieżność pomysłów nie przeszkadzała. Całość zgrabnie napisana, a do tego to znamię na końskiej nodze, sprawiły, że miałam sporą frajdę, czytając Twoje opowiadanie.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Dzięki za komentarz. Co powiedzieć, przywiązanie do marki potrafi być naprawdę mocne ;) 

W pierwszym pomyśle coś podobnego i mi chodziło po głowie. Trafna satyra na specyficzną i coraz popularniejszą ostatnio formę turystyki roszczeniowej. Rozbestwiają ludzi te all-inklusiwy.

Podobały mi się wtrącenia w stylu korpogadki. :)

 

– Co najlepsze – dodał z uśmiechem urzędnik – rozumieją komendy jakby się ludźmi urodziły. – Po angielskiemu też rozumią. :)

 

Fajne. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Dzięki za komentarz, Zalth. Starałem się złapać równowagę między skomentowaniem turystów, a wygodnictwem mieszkańców dużych miast, w sumie odnoszące się nie tylko do turystyki :)

No a nowe koniki… niewidzialna ręka rynku  ;)

 

UberGooral – super. A szort sympatyczny.

Dzięki, ciesze się, ze się podobało :) 

Humor przedni, puenta smutna, ale za to sama prawda :)

Jeszcze nie bylem na Morskim Oku – ale widzę, że to klasyka i muszę się wybrać. Na nogach własnych :)

F.S

Klasyka i owszem, ale jeżeli naprawdę lubisz góry, to lepiej jechać w zupełnie inne rejony :) Podkarpacie czy Sudety mają mnóstwo naprawdę ładnych miejsc, bez tłumu “zdobywców świata” :) 

Sudety mam pod ręką i niemal co tydzień w nich jestem :) – ale to prawda, tłumów nie ma, ludzie pojawiają się na szlaku dopiero ok. 10, 11 godziny, a czwartej rano, latem… Piękniejszego wschodu słońca nie zobaczysz.

F.S

O, ja nie zapomnę jak wygląda wschód słońca w krynickich 7 dolinach. W połączeniu z endorfinami biegowymi rzecz niesamowita. Ale tam akurat trasy trochę są uczęszczane. 

Każdy ma swoją górę :)

F.S

Po pierwsze: TOPR.

Po drugie: byłbym bardziej usatysfakcjonowany, gdyby przemianę przeszli miejscowi zwolennicy męczenia zwierząt.

Po trzecie: wątpię, aby poczuli, że ich kości się zmieniają. Poczuli raczej ból tych kości, bez zrozumienia jego przyczyny.

Po czwarte: zbyt wcześnie zdradziłeś puentę. W tak krótkim tekście zaskoczenie powinno przynieść dopiero ostatnie zdanie.

TOPR – biję się w pierś i już poprawiam.

Co do kości – założyłem taką naturę rytuału, gdybym zaczął rozbijać to na szczegóły anatomiczne i fizyczne, pojawiłby się też problem różnicy masy między początkową i końcową fazą transformacji.

Puenta… dałeś mi do myślenia, bo rzeczywiście mogłem pokombinować nad jej opóźnieniem “jeszcze kawałek dalej”.

Dzięki za uwagi!

Bardzo fajna puenta, wilku :)

 

Próbowali wezwać jakiegoś woźnicę przez UberGoorala

:D

Dzięki :) 

Posłałam do Biblioteki, bo mądre, zabawne i ładnie napisane :) Ciekawa forma recyklingu…

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję :) 

Cześć!

Ciekawy pomysł zamknięty w zgrabnym opowiadaniu. Przyjemnie się czytało, nawet mając z tyłu głowy wizje innych konkursowiczów.

Pozdrawiam serdecznie :)

Jai guru de va!

Ha, dzięki Rokitniku za dotarcie do opowiadania. Zawsze miło, gdy ktoś znajduje materiał "zakopany" pod nowszymi tekstami :-)

Teksty znajomych wyłuskam zawsze! Nawet “ździebko” po czasie ;)

Jai guru de va!

Znajomi znajomymi, ale chyba warto spojrzeć tez na sąsiadujące teksty osób mniej udzielających się na forum :) 

Pewnie! Rzadko spoglądam na najnowsze teksty z poczekalni, czytam często rzeczy z przypadku, szperając po Portalu. Ale czasem patrzę po prostu na profile ;)

Jai guru de va!

Oho, znów robię wykopki :)

Szalenie satysfakcjonująca lektura. Doskonałe przesłanie, karma w czystej postaci, nieźle pokazany sposób myślenia roszczeniowych turystów. Do tego fajnie napisane i można się uśmiechnąć. Dobre :)

Cześć, archeolożko Nir :-) Cieszę się, że tekst przypadł do gustu :-)

 

Hehe, dobre! 

Tylko czy to horror ;P 

Jak czasem czytam o wyczynach niedzielnych turystów, to raczej ich nie żałuję.

(w tym miejscu zaczęłam się mentalnie wywyższać, ale potem przyszła refleksja, że w ostatnim roku tak mi kondycja spadła przez siedzenie w domu, że jak się w końcu w góry wybiorę to będę prezentować sobą obraz nędzy i rozpaczy na podejściach)

O jak miło, gdy stary tekst znów żyje :-)

Że nie horror? Dla nas nie, gorzej dla zwiedzaczy Morskiego Oka ;-)

 

Perfidne, ale nie raz by się chciało, żeby tak się stało :D

Oby, oby :-)

(Dawno już czytałem, ale nie zostawiłem śladu, bo… nie miałem zbyt wiele do powiedzenia)

Spoko, uśmiechnąłem się, lecz takie króciaki to jednak nie to, czego szukam :) Trochę się czuję, jakbym miał oceniać, czy ktoś dobry dowcip opowiedział. Nie umiem tak dywagować. Ale ludzie potrafią się rozwodzić na temat Szarejnagiejjamy, więc pewnie się nie znam :)

Cześć Vargu, jakby nie było chodziło o uśmiech, wiec zadziałało :)

Ale też i opowiadanie było pisane trochę z wykorzystaniem technik dziennikarskich, co zresztą pod kilkoma innymi tekstami nieraz mi zarzucano, a ja i tak się w te techniki pcham :)

 

Hej Wilku!

 

Tekst króciutki, ale przyjemny ;) I tematyka ciekawa, fragment o piętnastominutowej podróży zmroził – żeby aż tak biednych turystów męczyć. Ale może to i lepiej, niech się przyzwyczajają ;P

Podoba mi się przekaz, niby prosty, a jednak potrzebny. Są ludzie bez empatii, dla których wczucie się w rolę drugiej istoty jest możliwe tylko przez wejście w jej skórę. 

I nie powiem, jest w tym pewna satysfakcja, żeby pomęczyć takich “turystów”, ale zawsze się jej bałam. Głównie dlatego, że to usprawiedliwia okrucieństwo, nawet jeśli faktycznie sobie na to zasłużyli. Z tym że, okrutne, egoistyczne zachowanie jednej strony, nie może usprawiedliwiać takiego zachowania wobec niej.

Stąd, dla mnie główną lekcją jest, żeby wstrzymywać się z osądem, bo po pierwsze, trzeba samemu nie krzywdzić, nie ważne jak bardzo by nie kusiło i jak dobrych argumentów by się nie miało.

 

Dziękuję za lekturę!

Hej, Gruszel, dzięki za komentarz.

Jeśli chodzi o końcowy wniosek… Powiem Ci, ze ja mam podejście takie, ze żyć w oderwaniu od świata się nie da. Ale można minimalizować szkody lub robić coś w zamian. Albo po prostu starać się tyle, ile się potrafi.

Ale też co do osądu – inaczej można patrzyć na turystów sprzed kilku dekad, gdy świadomość problemu była mniejsza, a inaczej teraz.

Nowa Fantastyka