Profil użytkownika


komentarze: 37, w dziale opowiadań: 29, opowiadania: 23

Ostatnie sto komentarzy

Nie lubię krótkich opowiadań prawie tak bardzo jak tej okropnej nazwy, która się dla nich przyjęła. Dlatego dam szóstkę, bo Twój tekst niezwykle mi się podobał.

Dama w niebezpieczeństwie, błyskająca odznaka, nieomylne przeczucie, policyjny terytorializm, praca w pojedynkę, zemsta i wrodzona zajebistość. Nie zabrakło niczego(no może trochę za mało golizny :D).

            Daje „6” bo jest świetnie napisane, bardzo dobrze sprzedany kicz.

 

Co to znaczy, że woda „szemrała wesoło"? Mi szemranie mocno kojarzy się z niezadowoleniem, poza tym woda nie może być wesoła, albo niezadowolona, a na pewno nie w zwyczajnym opisie przyrody.

W zdaniu z rogami rozumiem, że chciałeś powiedzieć, że najpierw można było dostrzec  wielkie rogi a dopiero potem całe zwierza, ale jak dla mnie wyszło trochę inaczej. To znaczy najpierw wyszły sobie rogi, a za nimi osobno jeleń.

Musze wracać do pracy, ale jeszcze tu przyjdę i dokończę czytać, bo widać, że to twoje pierwsze opowiadania, a następne będą lepsze.

 

Widzę Snow, że też lubisz Gombrowicza. Ja pamiętam troszkę więcej z tego cytatu: „Wszystko to gówno,  gówno, gówno..."

 No to przy okazji jeszcze jeden fragment z Transatlantyku:

 "Aż tu znowu to ten, to tamten, najprzód jeden, potem drugi, a już trzech, czterech, już pięciu, Bach, Buch śmiechem Buchają, Wybuchają, w ramiona się biorą, Zataczają, to cienko, to grubo razem się Miotają i już jeden drugiego, jeden z drugim ale Bach buch oj Ryczą, Ryczą, aż chyba Buchają. I dopiróż od Śmiechu, do Śmiechu, Śmiechem Buch, Śmiechem Bach, buch, buch Buchają!..."

Znalazłem wiersz Mirona Białoszewskiego fajny.

Burza

Na moim odwrocie

omokły gniot:

las w dechę płaszczony.

Amarant zboża

morderczy

ścigał mi serc moich dwoje.

A dom?... Gdzież...

było lwio.

Ponadto lwiało.

Wyrywałem sobie grzywy

anilinowe

i jak deski do prasowania

z korzeniami

żeby się nie straszyć

a biegnąc

doczekiwałem bitej kulminacji

zastrzeliłem się ja i wieś

w jedno:

huk młyna

drewniana lwica (?)

a - jeszcze nie to

Dopiero ulga

lwia

szpara remizy strażackiej:

piorunującą minią

siekiery, trójzęby

w bukiet - grzywę

burza

lwia róża!

 

U mnie na dzielnicy tez kiedyś koleś zrobił furorę samurajskim mieczem, ale nikt się na tym nie poznał i zwinęła go policja.

  Miałem mieszane uczucia, trochę to odbierałem jak Geralt trochę jak b&c.

 Narratora od samego początku utożsamiałem z autorem i sądzę że nie ja jeden (szczególnie tytuł nastawia do takiego odbioru); z tego powodu uraziła mnie arogancja (chociaż się przed tym broniłem, ale niestety wylazł ze mnie zwyczajny kolorek). Arogancje trzeba umie skrywać, w tym przypadku radziłby autorowi napisać to tak, żeby nie utożsamiać autora z narratorem.

 Druga rzecz, która sprawiła że nie dokończyłem czytać to zapowiedź uzewnętrzniania się. Mało kto lubi zwierzenia, każdy ma swój świat wewnętrzny i mało kiedy chce się otwierać na cudzy. Dlatego nie można (tak mi się wydaje), jasno zapowiadać „rzygania", takie coś trzeba umieć sprzedać, zakamuflować. Po co straszyć czytelnika na samym początku?

 

Te dwa błędy tworzą combo, które mnie zniechęciło, a szkoda bo mogło być naprawdę fajnie, (parę rzeczy bardzo mi się podobało, szczególnie prowokacja na samym początku) dlatego zdecydowałem się na dłuższy komentarz.

  Ale ruska załatwił, PKP go posłał, nigdy do Berlina nie dojedzie.

 Nic dziwnego, że tak złośliwy dzieciak nie miał kolegów.

Opowiadanie jest ciekawe.

  Podoba mi się, bo jeszcze nie widziałem, żeby ktoś się rozprawiał z tego rodzaju kiczem.

Bardzo fajnie ujęłaś sprawę. Kicz dostał baty lepsze niż mały głód w reklamie.

 To nie jest kicz, to opowiadanie zręcznie porusza problem indywidualizmu w organizacjach hierarchicznych a szczególnie w ekstremalnych sytuacjach :D

 Obfite biusty, obcisłe mundury widać, że autor obeznany jest ze sztuczkami literackimi wysokich lotów.

 Rozbawiło mnie opowiadania a szczególnie oślepiający uśmiech herosa.

Bardzo fajne opowiadanie, podpasowała mi treść i zwyczajny styl bez pierdzielenia.

  Bardzo fajna puenta. Więcej nie wiem, bo dialog od razu zlał mi się w jedno i przestałem uważać.
Byłby bardzo dobry tekst, jakby to napisać bardziej tradycyjnie, bo widać, że autor potrafi.

  Odczytałem tytuł: „Jak robią to astronauci" i myślałem, że to o świństwach w kosmosie.

No, ale i tak było warto.

 He, He, Beowulf powiadasz?
Wiedziałem Ran, że golizna przyciągnie twoją uwagę.
Chciałem, żeby kobieta była główną postacią, można by w temat więcej serca włożyć. Ale bałem się, że szowiniści zarzucą opowiadaniu małą realistyczność.

Może ja nie wiem co to transwenstancja, albo do czego służy tranzystor, ale nie wydaje mie się, żeby, coś co się tak mądrze nazywa, bywało zwyczajnym.

Poza tym, stawianie tego ohydnego słowa `zwyczajność` nie dalej niż piętnaście słów od Ronaldinho, to zwykła nieprzyzwoitość :D

  Ciekawe, podobało mi się.
 Następnym razem, to niech śmierć zastępuje mikołaja, lepsze jaja będą

  Wydaje mi się, że słusznie komentowane są takie prace.
Nawet jeśli autor tego tekstu, nie ma ochoty wyciągać wniosków z krytyki(złośliwej bo złośliwej, ale zawsze), to może ktoś inny dobrze zastanowi się zanim zajmie się abstrakcją.
Bo to chyba wyższa szkoła jazdy, a już na pewno nic dobrego na początek.

Co ci szkodzi wiedzami, spróbować napisać coś zwyczajnego? A nuż...

 No to już wiem, jak zdobyć czytelników. Trzeba nie tylko krótko, ale też abstrakcyjnie.

 Nie martw się wiedźmin, lepsza surowa krytyka niż żadna.

Nowa Fantastyka