Profil użytkownika


komentarze: 53, w dziale opowiadań: 53, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

beryl, w którym miejscu prowokuję i obrażam kogokolwiek? Nazywanie kogoś amatorem i osobą bez wyobraźni nie jest żadnym obrażaniem i nawet jeśli nie miałbym racji w tej opinii, to będzie to po prostu wyrażenie zdania, może niezbyt delikatne, ale na pewno nie obraźliwe. Co do prowokacji – mój tekst można oczywiście za taką uznać, ale wypraszam sobie imputowania mi, że moimi komentarzami kogokolwiek do czegokolwiek prowokuję. Zwróć lepiej uwagę na pełne chamstwa i cwaniactwa komentarze innych na tym portalu, głównie wobec nowych osób, publikujących tu swoje teksty. Jeśli zaś nie masz konkretnych argumentów przeciwko mnie, a kierujesz się tylko niewygodnymi dla was wszystkich opiniami z mojej strony, to po prostu nie zabieraj głosu i nie próbuj mnie straszyć.

 

 

mr.maras, ale od kogo starszy? Od swojej siostry, co chodzi do przedszkola? I naprawdę tak bardzo cię to usatysfakcjonuje, jeżeli dostanę bana, skoro możesz po prostu nie czytać tego, co piszę? Faktycznie, dojrzali ludzie tak robią.

 

 

Ślimak Zagłady, wpierw miałem zamiar odpowiedzieć bardzo ogólnie na Twój komentarz, bo już mnie trochę nudzi ta wymiana zdań, ale ponieważ cały czas próbujesz w cwany sposób nią manipulować, znów odniosę się do co niektórych jej części, by zwrócić Twoją uwagę na to, że nie masz racji.

 

… albo mam ogólne pojęcie o omawianych zagadnieniach, a w przypadku wątpliwości sprawdzam w źródłach przed wysłaniem wiadomości, aby nie wprowadzić rozmówców w błąd. To chyba najprostsze wytłumaczenie?”

Nie sądzę, żeby wiele osób miało tak "ogólne" pojęcie o omawianych zagadnieniach, ale może po prostu chciałeś zrobić wrażenie tak szczegółowo o tym wszystkim pisząc. Tak, styl Twojej pierwszej wypowiedzi ewidentnie wskazuje na to, że tak było.

Tym razem jednak widać, że nerwy zaczęły Ci już trochę puszczać. Ale spokojnie, nie ma się co denerwować. Mając rację, można wygrać każdą sprzeczkę, o ile tylko ma się dobre argumenty i nie próbuje się manipulować rozmową. Wtedy nawet kwiecista retoryka nie jest potrzebna…

 

Patrzcie państwo, jak nas przejrzał. W rzeczy samej, na Portalu udzielają się głównie bezrobotni z wykształceniem podstawowym. Jak powszechnie wiadomo, edukacja uniwersytecka i zwłaszcza podjęcie pracy naukowej nieuchronnie pozbawia człowieka wszelkich innych pasji, a już w szczególności literackich.”

Nie, no, tu to muszę Ci przyznać rację. Gdy miną lata świetności doktorów akademickich i innych wybitnych umysłów, osoby takie muszą jakoś dalej żyć i wciąż chcąc budzić podziw bliźnich, muszą się udzielać choćby na takich forach. Pełna zgoda.

 

A co to, egzamin? Wiem. Nihil novi sub sole, nie jesteś pierwszym ani ostatnim, który wyjmuje słowa Einsteina z kontekstu.”

A w jakim kontekście on je wypowiedział? Bo ja je odbieram po prostu jako zwykłą, ale zarazem niezwykle mądrą naukę, że można być szczęśliwym nie kończąc wyższych szkół, a jedynie potrafiąc posługiwać się swoją nabytą wyobraźnią.

 

Zauważ dopisek w nawiasie a przynajmniej tak zwanego hard SF. Istotnie, moja wypowiedź odnosi się w szczególności (ale nie wyłącznie) do fantastyki naukowej twardej. Nawet bowiem w miękkim science fiction z reguły nie napotykamy koncepcji rażąco sprzecznych ze stanem wiedzy naukowej; nie piszemy (przynajmniej nie bez dobrego wytłumaczenia w obrębie świata przedstawionego), że dwa a dwa jest siedem, a człowiek ma trzy wątroby i czwartą malutką.”

Ale autor wcale nie musi pisać, że dwa razy dwa daje cztery. Wystarczy, że zada takie działanie arytmetyczne i myślący czytelnik sam odgadnie jego wynik.

 

Z perspektywy czytelnika – z mojej perspektywy – wygląda na to, że mylnie podałeś barwę Błękitnej Planety jako jaskrawozieloną, a zaindagowany nie umiesz przyznać się do błędu i wymyślasz nieobecną w opowiadaniu historyjkę o zanieczyszczeniach, aby się usprawiedliwić.”

Ale o jakie mylne podanie barwy planety Ci chodzi? Masz na myśli to, że zamiast "jaskrawozielona" napisałem "jaskrawo-zielona", czy że rzekomo chcąc napisać, że na planecie dominował niebieski kolor, nieopatrznie podałem kolor zielony?

Żadnej historyjki nie musiałem wymyślać. Wątpliwym jest to, że kolonizowanie obcych planet miałoby być działaniem odbywającym się ot tak, bo ktoś miał na to ochotę. Szkoda byłoby pieniędzy, żeby bez powodu wywozić ludzi w kosmos. Bohaterowie opowiadania znajdowali się na Księżycu, a w oddali widzieli Ziemię w zielonych oparach. Myślący czytelnik naprawdę wyłapie związek między tymi dwoma faktami.

 

Czyli napisałeś obyczajówkę słabiutko zamaskowaną jako science fiction, zamieściłeś na portalu poświęconym fantastyce i jeszcze się dziwisz, że zwracają Ci na to uwagę?”

Jesteś zbyt łaskawy. To nie jest żadna obyczajówka, tylko ordynarne porno, pamiętaj. Gdyby to była obyczajówka, przedstawiająca na przykład scenkę, w której ojciec i jego córka po powrocie do jego domu grzecznie oglądaliby rodzinny album ze zdjęciami sprzed kilkudziesięciu lat, to jestem pewien, że nikomu nie przeszkadzałaby nawet ta słabiutka maska science fiction, jaką nałożyłem na tekst.

 

Poważnie mnie pytasz, czy nie byłoby możliwe kilkukrotne zwiększenie masy Księżyca? Zaproponuj jakąś metodę, to porozmawiamy. Sprawdź zresztą dowolny poważny artykuł poświęcony terraformacji: nie omawiają zagadnienia zmiany masy rozważanego ciała niebieskiego.”

Ale skąd wiesz, że za kilka czy kilkadziesiąt lat nie będą omawiać takiego zagadnienia, a za kilkaset lat ktoś nie podejmie się zrealizowania tych założeń? Żyjesz tu i teraz, razem ze swoimi artykułami i wygodnie jest Ci opierać się tylko na tym, co wiesz (i to nawet nie na sto procent, bo większość z tych rzeczy to tylko hipotezy).

 

“Rwać sobie włosy z głowy” jest związkiem frazeologicznym (nawet ściślej: idiomem), inaczej niż “bez opamiętania”.”

A "bez opamiętania" można potraktować jako pewnego rodzaju hiperbolę, czyli przesadnię.

 

Gdybym to ja wpierw podsumował czyjąś twórczość jako bezwartościową (”przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”), a potem się niechcący przyznał, że wcale jej nie czytałem, chybabym się ze wstydu więcej w danym miejscu nie pokazał. Czyżbym miał wobec siebie nazbyt wygórowane oczekiwania?”

Nie podsumowywałem niczyjej twórczości, tylko zwróciłem uwagę na pisanie przez niektórych bzdur w komentarzach. To mi wystarczy, aby nie czytać dostępnych tu tekstów tych osób, tylko sięgać po coś, co wiem, że jest wartościowe. I jakie niechcący? W żaden sposób nie próbowałem ukrywać tego, że nie czytam zamieszczanych tu dłuższych tekstów (dlaczego w ogóle stosujesz tak tanie, manipulatorskie sztuczki? "nie umiesz przyznać się do błędu i wymyślasz nieobecną w opowiadaniu historyjkę o zanieczyszczeniach", "…a potem się niechcący przyznał…" Nie masz żadnych rzeczowych argumentów, to próbujesz na siłę przypisać mi jakieś urojone słabości? Bardzo kiepsko to wygląda).

 

Jeszcze nie widziałem, aby zdanie wypunktowane przez Reg jako nieudane ktoś inny uznał za przebłysk geniuszu, ale Twoje prawo próbować, może będziesz pierwszy.”

Ale dlaczego od razu przebłysk geniuszu? Czy zdanie nie może być po prostu poprawnie napisane? To, że komuś wydaje się, że coś można napisać inaczej, nie upoważnia go do wprowadzania zmian według jego widzimisię.

 

Czytywałem w oryginale Tolkiena, Pratchetta czy Gaimana, różne inne rzeczy w przekładach… Nie czytałem natomiast dostatecznie wiele książek przeciętnych, aby wypowiadać się wiarygodnie o tamtejszej średniej poziomu, o medianie czy też o dziewięćdziesiątym piątym percentylu, a taki był temat naszych rozważań.”

No tak, ale może czytając więcej zagranicznej fantastyki (nawet tej "przeciętnej". Jaka to w ogóle jest?), poszerzyłyby Ci się trochę horyzonty i wówczas to, co piszą Twoi znajomi już nie wydawałoby Ci się tak dobre. Czytanie Pratchetta, Gaimana, czy nawet tego przestarzałego Tolkiena naprawdę uważasz za powód do dumy? No to już wszystko jasne.

 

Nie uprawiaj tutaj symetryzmu. Ciesz się raczej, że trafiłeś na kogoś, kto tłumaczy Ci cierpliwie i pisemnie, że odnoszenie się do kogoś – a zwłaszcza do kobiety i osoby starszej – w stylu “pewnie nawet miałaś pokusę (…) ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa” wyjmuje Cię poza nawias ludzi kulturalnych i może nieść za sobą reperkusje towarzyskie.”

Po pierwsze, skąd, pisząc swoje słowa, mógłbym wiedzieć, że osoba, do której je piszę, jest osobą starszą? Po drugie, co tak niestosownego jest w zdaniu "pewnie nawet miałaś pokusę (…) ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa", skoro znając preferencje niektórych wiem, na co miałyby ochotę i w dodatku doceniłem to, że nie wprowadziły jej w czyn? I po trzecie, dlaczego chamskie zachowanie jednych ma być tolerowane, a odpowiedź na nie przez innych już jest potępiane? Zamiast cierpliwie i pisemnie manipulować, przyznaj się, że jesteś zwyczajnym hipokrytą.

 

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy logiczne i problemy z etykietą, wystarczy po prostu napisać, że takie w komentarzu występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda…”

Błędy logiczne i problemy z etykietą, heh. I pisze to hipokryta, broniący chamskiego zachowania swoich koleżanek z forum tylko dlatego, że są jego koleżankami. Logika pełną gębą, nie ma co.

 

Po pobieżnym przejrzeniu wpisu Drakainy w zasadzie wszystkie podane przez nią uwagi (oprócz niejasnych wątpliwości co do włączania grawitacji, który to wątek zresztą rozwinąłem niezależnie) wydają mi się cenne. W szczególności te o mieszaniu podmiotów i nadmiarze zaimków dzierżawczych.”

No to wskaż dokładnie, gdzie te błędy są i na czym polegają. Wytłumacz mi to tak, jak dziecku w szkole, żebym zrozumiał i mógł przyznać Ci rację.

 

…sugeruję, abyś prosił samą Drakainę, oczywiście przeprosiwszy ją wpierw za bezczelne uwagi osobiste.”

drakaina, zupełnie mnie nie znając i nie wiedząc o mnie niczego, w pierwszej wiadomości rzuca od razu do mnie tekstem "koleś". Nie jest to zbyt kulturalne zachowanie, wszak nie jestem żadnym jej kolesiem czy kolegą i może nie chcę, żeby ktoś się ze mną w taki sposób spoufalał (nawet jeżeli ona też jest osobą starszą, a biorąc pod uwagę jej życiowe osiągnięcia, należy pewnie założyć, że tak). Wyobraź sobie sytuację, że drakaina wchodzi do sklepu i woła do sprzedawcy, którego nie zna: "Koleś, paczkę papierosów!" Uważasz coś takiego za kulturalne zachowanie? Nie, ale nie napiszesz jej, żeby mnie przeprosiła, tylko dalej będziesz jej bronił, bo jesteś manipulatorem i hipokrytą.

 

Kontekst. Kiedy dziewczyna mówi “pocałuj mnie”, w braku innych wskazówek domyślnie celuję w twarz, jeżeli to Cię niepokoiło.”

Więc dlaczego przeczytawszy mój nick "Aterazmniepocałuj" pomyślałeś sobie od razu o całowaniu w d*pę?" Przecież to to samo, co tekst tej dziewczyny, tyle że z nieco bardziej szczegółowym wskazaniem na czas, w którym miałoby się to odbyć.

 

 

ManeTekelFares, naprawdę macie tu jakieś “dyżury”? To chyba muszą wam za to płacić. Chyba że robicie to po prostu z miłości do fantastyki i swoich kolegów i koleżanek z Kółka.

 

si­lver_ad­vent, nie lubię sprzeczek. Tak naprawdę przykro mi patrzeć, jak się bulwersujecie. A publikując tu, miałem po prostu nadzieję poznać opinie osób inteligentnych, z otwartymi umysłami, a nie snobów poddających się stereotypowemu myśleniu i psychozie tłumu.

 

 

Ślimak Zagłady,

Ja także nie uważam się za znawcę fizyki, co najwyżej czasem czytam jakiś artykuł dla odświeżenia wiedzy."

Dobra, dobra, tylko bez tej udawanej skromności. Twoje wyjaśnienia wyglądają jak żywcem przepisane z jakichś naukowych książek, czy chociażby artykułów, o których piszesz. Więc albo naprawdę znasz się na rzeczy, albo rzeczywiście robisz kopiuj-wklej z takich źródeł.

 

Są tu na NF osoby dużo lepiej zorientowane w fizyce ode mnie, chyba nawet zajmujące się nią profesjonalnie."

Mhm, już to widzę, jak profesjonaliści w dziedzinie fizyki siedzą na jakimś forum poświęconym amatorskim tekstom fantastycznym. Tak samo jak ta pani doktor, która miała setki słuchaczy na wykładach, którzy potem dedykowali jej swoje tomiki i przeprowadzała wywiady z najwybitniejszymi pisarzami.

 

W każdym razie naukowcy z reguły wiedzą więcej niż pisarze"

A pisarze wiedzą więcej niż naukowcy, zależy jak na to spojrzeć. "Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy", wiesz, kto to powiedział?

 

założeniem science fiction (a przynajmniej tak zwanego hard SF) jest poruszanie się w obrębie spekulacji naukowej, a nie koncepcji już przez naukę obalonych."

Tylko bez takich manipulacji proszę. Fantastyka naukowa dzieli się na miękką i twardą. To, co napisałeś powyżej dotyczy tej drugiej. Fantastyka miękka zaś może poruszać się w obrębie koncepcji jeszcze nieodkrytych, choćbyś tego chciał czy nie.

 

Odniosłem się już do tego w poprzedniej wypowiedzi. Może wskazywać na zanieczyszczenia bądź obfitość nowego gatunku glonów, ale mogłoby też wskazywać na to, że autor mylnie podaje barwę Ziemi widzianej z oddali. Czytelnik naprawdę nie ma sposobu, aby to ocenić."

"Naprawdę"? A skąd ta PRAWDA się wzięła? Za sprawą czego jest ona wyznacznikiem tego, co czytelnik może, a czego nie? Może w takim razie czytelnik powinien pozostać czy baśniach Andersena albo braci Grimm. Chyba że tu chodzi o błąd w nazewnictwie. Zwróciłeś mi bowiem uwagę odnośnie błędnego zapisu koloru spowijającego Ziemię. Czy forma "jaskrawozielony" rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii? Bo nie wiem już, o co Ci chodzi.

 

Chodzi o to, aby posadowienie akcji na Księżycu miało ostatecznie pewien wpływ na przebieg fabuły, bo w tym momencie naprawdę mógłbyś ją umieścić w tym przykładowym Sosnowcu, zmieniając wyłącznie nazewnictwo."

Ale kto Ci tak powiedział? Istnieją jakieś święte zasady informujące, że umiejscowienie akcji na Księżycu musi mieć wpływ na jej dalszy przebieg? Mógłbym akcję umieścić w Sosnowcu, ale nie umieściłem, bo po pierwsze nie chciałem, a po drugie w Sosnowcu występuje taka samą grawitacja, jak w każdym innym polskim mieście w dzisiejszych czasach, więc nie byłoby wtedy w utworze fantastyki.

 

Sprawdź gdziekolwiek definicję terraformacji: zwiększenie grawitacji (czy raczej: lokalnego przyspieszenia ku podłożu) bynajmniej się nie wlicza."

Zostaw definicje w spokoju. Ja terraformowanie rozumiem po prostu jako proces zmiany warunków na planecie na takie, które umożliwiałyby ludziom życie na niej. Oczywiście, że należałoby zwiększyć jej masę, aby zwiększyć jej przyciąganie, a czy to nie byłoby możliwe?

 

I właśnie dlatego, że nic o tym nie napisałeś, czytelnik ma prawo przyjąć jako domyślny sposób najlepiej dziś znany."

Ciekaw jestem, ilu ze znajdujących się na tej stronie czytelników zdaje sobie sprawę z istnienia owego sposobu stworzenia grawitacji, czy też raczej rozumie zasadę jego działania… Jednocześnie zaproponowany przez Ciebie mechanizm sztucznej grawitacji nie miałby w ogóle prawa bytu w opisanej sytuacji. Czytelnik może więc wziąć na wiarę informację, że w domu bohatera panują takie same warunki jak w Sosnowcu czy Pcimiu z XXI wieku, i ze względu na lekki charakter opowiadania, jak i jego zwięzłość, nie mieć pretensji o to, że zjawisko występowania w tym miejscu sztucznej grawitacji nie zostało w nim szczegółowo opisane.

 

w mojej opinii zabrakło jasnej informacji, że widok zmienił się od naszych czasów."

Bo taka informacja wcale nie była potrzebna. Myślący czytelnik na podstawie tego, co było w tekście, mógł dojść do wniosku, że widok Ziemi zmienił się przez setki lat, podczas których Księżyc był już zamieszkany przez ludzi.

 

Tak, chciałbym. W krajach rozwiniętych przyrost liczby ludności jest mały lub ujemny. Nie, nie jestem pewien. Wzajemne tempo rozwoju gałęzi nauki zawsze jest trudne do prognozowania. Tak czy inaczej, w kontekście dalekiej przyszłości opis sześćdziesięcioparolatka jako starego zatrzymał mnie na moment."

Stwierdzenie, że sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna jest stary, pochodziło od narratora, czy zaledwie trzydziestojednoletniej dziewczyny? Bo jeżeli to drugie, to nie nie ma co się bać. Spokojnie, ludzi w tym wieku, dbających o siebie, można co prawda nazwać starymi, ale nie bardzo starymi. Tacy jeszcze trochę mogą pożyć.

 

“Bez opamiętania” rozumiem jako “nie ograniczając się w danym zakresie, nie rozważając konsekwencji”.

To może po prostu wystarczy nie brać wszystkiego zbyt dosłownie, a wczuć się w kontekst. Gdy słyszysz, że ktoś rwie sobie włosy z głowy, to naprawdę myślisz, że naprawdę pozbywa się owłosienia?

 

Chyba nie sam pomysł, tylko to, że potraktowałeś uprzednią terraformację jako fakt całkowicie domyślny, nie poświęcając jej w tekście ani jednego słowa. O tym też już mówiliśmy."

Dokładnie, o tym już mówiliśmy i nic na to się już chyba nie da poradzić.

 

Ma się rozumieć, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć pełnego obiektywizmu, ale – jak powiedziałem – nie zamierzam dyskutować o tej twórczości ogólnikami, lecz tylko na podstawie konkretów. Oboje zamieścili tutaj sporo naprawdę udanych opowiadań, możesz zajrzeć."

Dzięki, ale jednak nie zajrzę. Tak samo jak Ty, nie mam zbyt dobrego zdania na temat polskiego SF, więc utworów polskich amatorów tym bardziej nie zamierzam czytać, a przynajmniej nie tych dłuższych.

 

Reg ma imponującą umiejętność dostrzegania zdań błędnych lub po prostu koślawych redakcyjnie."

Ja odniosłem inne wrażenie.

 

Dodałem “polskiej”, bo o anglojęzycznej beletrystyce mam stosunkowo nikłe pojęcie, a o rumuńskiej czy hinduskiej zerowe. Nie będę przecież wypowiadał się o tym, czego nie znam."

Może więc powinieneś poczytać coś z anglojęzycznej fantastyki. A może i nie, bo musiałbyś wtedy stać się bardziej krytyczny wobec utworów swoich przyjaciół z tego portalu.

 

W istocie zdanie “Przedmowa skutecznie odstręcza od lektury, że o komentowaniu nie wspomnę” nie wydało mi się rażąco złośliwe, na pewno nie w porównaniu z Twoją odpowiedzią."

Rażąco czy nie, ważne że złośliwe jednak było. Nie staraj się usprawiedliwiać swojej koleżanki tylko dlatego, że jest Twoją koleżanką, a mnie potępiać z powodu tego, że mam swoje zdanie.

 

Wypunktowanie błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych, redakcyjnych, w konstrukcji świata… nie jest wyrazem jakiegoś wywyższania się czy frustracji, lecz próbą wsparcia.

Zamiast wypunktowywać wszystkie błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, wystarczy po prostu napisać, że takie w tekście występują. Wówczas autor sprawdzi go jeszcze raz, być może wrzuci go do Worda i te błędy program mu podkreśli. Co do błędów językowych (czy nawet tych "w konstrukcji świata") to jednak trochę za mocno was ponosi, bo o ile co do części z nich możecie mieć rację, to druga połowa jest waszym zwyczajnym widzimisię. Pomijając już fakt, że za błąd uznajecie umieszczenie takiego czy innego tematu w realiach dalekiej przyszłości, bo albo za słabo, według was, jest ona zarysowana, nie ma ona wpływu na dalszy przebieg wydarzeń lub te po prostu wywołują w was obrzydzenie.

 

Z tego, co widzę, błędy w tych miejscach przeważnie były (o wywoływaniu rozpisałem się już szerzej, resztę pozostawiam jako ćwiczenie dla czytelnika), a Twoja odpowiedź to ogólnikowe spostponowanie uwag jako czepiania się i garść stwierdzeń ad personam, więc rzeczywiście trudno byłoby się do niej merytorycznie odnieść."

To przeważnie były, czy wszystkie podane przez koleżankę przykłady były błędne? Z tym "wywoływaniem" się zgadzam. Napisz, ile z w wszystkich podanych przez nią przykładów było rzeczywiście błędnych.

 

To akurat nie był przytyk ani zarzut – wiersz Tuwima wydał mi się tutaj naturalnym skojarzeniem, więc autentycznie wyraziłem zaciekawienie, czy interesujesz się także poezją."

Naturalnym, powiadasz? Czy to więc oznacza, że każdy zwrot ze słowem "całowanie" kojarzy Ci się z d*pą, a dokładnie z tym utworem Tuwima?

 

Suplement (ciekawostkowy) odnośnie sztucznej grawitacji: jeżeli rozpędzimy zwrotny samochód z kabiną o kształcie graniastosłupa ośmiokątnego prawidłowego umieszczonego wzdłużnie do prędkości 180 km/h, zablokujemy kierownicę w pozycji skrętnej tak, aby poruszać się po okręgu o średnicy pół kilometra, a także zasłonimy wszystkie okna dla usunięcia zewnętrznych punktów odniesienia, pierwsza skośna ściana na zewnątrz łuku okręgu stanie się nową podłogą. Nasz ciężar wzrośnie o czynnik około 1,415, a zatoczenie pełnego okręgu będzie trwało około 31,4 sekundy."

Niewątpliwie jest to jakaś ciekawostka. Ale co w związku z tym?

 

 

mr.maras, serio chce ci się obserwować to, co się dzieje pod kiepskim i głupim tekstem naburmuszonego i zadufanego w sobie autora i w dalszym ciągu zabierać w tej sprawie głos? Aż tak potrzebujesz atencji, śmiały rycerzyku? Czyżby koledzy na dzielni w wystarczający sposób Ci jej niej okazywali?

 

drakaina, gratuluję możliwości porozmawiania z Lemem i pełnych sal na wykładach, a także zdobycia tytułu doktora, no bo przecież posiadanie tytułu naukowego jest najważniejsze.

Gdybyś znała się na fantastyce, to po kilku wskazówkach w tekście sugerujących, że na przedstawionym przeze mnie Księżycu jest mniejsza grawitacja od tej panującej na Ziemi, nie pisałabyś zdań typu: "na zewnątrz ona jest jakoś sztucznie wytworzona i włączona na stałe, a w domu jej nie ma?". Chyba że po prostu przeleciałaś szybko przez tekst bez większego zastanowienia się nad tym, co czytasz (jak zresztą wiele osób tutaj ma w zwyczaju robić) i stwierdziwszy, że nie jesteś fanką erotycznych obyczajówek, w złości postanowiłaś wskazać mi błędy, przeważnie w miejscach, w których ich nie ma.

 

Ślimak Zagłady, dziękuję za czas poświęcony na przedstawienie sensownych (choć również niepozbawionych złośliwości) przemyśleń. Postaram się kulturalnie się do nich odnieść, przynajmniej na tyle, na ile będę potrafił, bo aż takim znawcą fizyki jak Ty, nie jestem.

 

naukowcy mają rozbieżne zdania co do tego, czy mógłby odpowiednio długo utrzymywać przy sobie atmosferę”

No właśnie. Naukowcy tak naprawdę bardzo mało wiedzą i na tym polega urok utworów SF (sama nazwa tego gatunku wskazuje, że to nauka + fikcja).

 

nie rozumiem natomiast, czemu o tej terraformacji nie było w opowiadaniu ani słowa i muszę się jej domyślać.”

Bo to króciutki tekst, nastawiony na coś zgoła innego niż wyjaśnianie, dlaczego po Księżycu ludzie mogliby sobie chodzić w koszulkach polo, tak jak po rynku w Pcimiu.

W tekście znalazła się informacja, że Ziemię spowija jaskrawozielona poświata, co może wskazywać na to, że pod wpływem zanieczyszczenia stała się niezdatna do życia, stąd pojawiła się potrzeba skolonizowania jakiejś w miarę dostępnej planety lub, jak w tym przypadku, Księżyca. A skoro mowa o jego skolonizowaniu, to chyba oczywistym jest, że nie wystarczy tam polecieć i po prostu na nim zamieszkać.

Ponadto, pojawiły się też wzmianki o panującej w tym miejscu grawitacji, czy też o "dłuższych" skokach bohaterów. Większość z was jednak przeczytawszy o powrocie pijaka do domu na Lipowej, piciu Żołądkowej Gorzkiej i znajdującym się w złym stanie domu (w zamyśle autora mającym kojarzyć się z domkiem gdzieś na odludziu na dzikim zachodzie, w końcu otaczająca go pustynia i obraz z kowbojem i jego koniem pojawiły się nie bez kozery) od razu wykazała się stereotypowym myśleniem, bo przecież jak skolonizowany Księżyc, to musi być luksus, kopulaste budynki o nieskazitelnie białych ścianach itp. Skoro tego nie ma, to musi to być Pcim, Sosnowiec albo jakiś gorszy zakątek Warszawy.

 

Co do Twojego wywodu na temat grawitacji, to znów myślisz schematami. "Przyciąganie księżycowe (około 1/6 ziemskiego)". Jaka jedna szósta? Terraformowanie to nie tylko wprowadzenie atmosfery, ale także zwiększenie grawitacji. Nie sądzisz, że życie na Księżycu z jedną szóstą przyciągania ziemskiego mogłoby być dla ludzi dość niebezpieczne?

 

Proponowany obecnie najczęściej mechanizm sztucznej grawitacji…”

Słowo „obecnie” gra tu kluczową rolę. Akcja tej miniaturki rozgrywa się w nieznanej przyszłości (czterysta lat od opuszczenia Ziemi przez ludzi z perspektywy bohaterów nie musi być tym samym, co czterysta lat wprzód dla mnie czy dla Ciebie), toteż nie wiemy, jakie mogą być sposoby wytwarzenia sztucznej grawitacji w tych czasach. Wiem, wiem, nic o takim rozwiązaniu nie napisałem. Bo też nie o to w tym tekście chodziło.

 

skoro już opisujesz seks w tych warunkach, co powiedziałbyś na scenkę, w której Twój bohater próbuje wytrysku na twarz i nie trafia?”

Nie przyszło mi do głowy nic takiego, ale może wtedy trafiłby w jej twarz na zdjęciu?

 

Poza tym, przynajmniej na znanych mi fotografiach, widziana z daleka Ziemia wydaje się jednak bardziej niebieska…”

Ale przecież ja nie opisywałem widoku Ziemi na znanych Ci fotografiach.

 

Mam nadzieję, że medycyna będzie się jednak rozwijała szybciej niż astronautyka i zanim jeszcze założymy kolonie kosmiczne, sześćdziesięciokilkulatek nie będzie już człowiekiem starym.”

Jesteś tego pewien? Z każdym rokiem odnotowuje się coraz większy wzrost liczby ludzi na świecie, a Ty chciałbyś, żeby jeszcze żyli dłużej?

 

Kiepska sprawa, jeżeli bez opamiętania (to jest: z całej siły)"

Niekoniecznie. By coś robić z całych możliwych sił, musimy być raczej tego świadomi. Lub też zostać poddani działaniom zewnętrznym tak dużym, że nie będziemy wiedzieli, co robimy, a wtedy nasze ciało samo zadziała we właściwy dla siebie sposób, bez zgody naszej woli na takie działanie.

Określenie "bez opamiętania" posiada wiele synonimów i jeżeli nawet jednym z nich jest "maksymalnie", to nie oznacza to, że musimy brać to słowo za najlepiej mu odpowiadające.

Uwierzmy, że bohater, mimo dużego uniesienia jednak wiedział, co robi i mimo siły, jaką wkładał w pieszczoty starał się nie zrobić krzywdy swojej córce.

 

Wskaż punkt regulaminu, według którego Portal jest przeznaczony dla “amatorów ze słabo rozwiniętą wyobraźnią”

To zdanie wcale nie wyklucza brania przeze mnie pod uwagę tego, że mogą tu zamieszczać teksty również profesjonaliści. Po prostu czytając zarzuty większości osób (nazywających się fanami fantastyki) zdziwiło mnie m.in. to, że pomysł na chodzenie bez skafandra po Księżycu w dalekiej przyszłości wydał się im nieakceptowalny.

 

Przy okazji nie mogę nie dodać, że Zanais i Drakaina, do których kierowałeś te słowa, przynajmniej w mojej ocenie (a roszczę sobie pretensje do pewnego gustu literackiego) pisują lepiej niż 99% obecnie publikowanej polskiej beletrystyki – o czym mogę podyskutować, ale w oparciu o konkretne fragmenty, a nie same ogólniki.”

Nie znam twórczości ani jej ani jego, ale dobrze, że dodałeś „polskiej”, bo to robi dużą różnicę jeżeli chodzi o jakość beletrystyki, jaka jest wydawana na szeroką skalę. Możesz mieć takie zdanie, ja też bym pewnie zachwalał twórczość moich kolegów, jaka by ona nie była.

 

Zwracając się z takim poziomem złośliwości do osoby, która bezinteresownie wpaja podstawy ortografii, interpunkcji, redakcji tekstu i światotwórstwa pokoleniom początkujących autorów, niestety wystawiasz świadectwo jedynie sobie i nie jest ono dodatnie.”

Regulatorzy ma też w zwyczaju bezinteresownie zamieniać całkiem dobrze skonstruowane zdania na takie, które są zupełnie nijakie i osłabiają tekst (oczywiście są to tylko jej "propozycje"), więc może po prostu jest zbyt nadgorliwa w swych próbach bezinteresownej pomocy, a mnie taka pomoc nie jest potrzebna, co jej kiedyś, wcale nie niegrzecznie, napisałem.

Ciekaw jestem, dlaczego zwróciłeś uwagę tylko na moją złośliwość, a na złośliwość Regulatorów już nie. Fakt, że ktoś może nie chcieć komentować czyjegoś utworu (bo mu się nie spodobał, bo uważa go za zły, albo po prostu bo ma focha) jest zupełnie zrozumiały, ale po co w ogóle o tym pisać w taki sposób? Tym bardziej, że wcześniej użytkownik ten zadeklarował, że przy moich tekstach nie będzie zabierał głosu, czego mogłeś się domyślić po mojej ostatniej wypowiedzi skierowanej do niej.

 

Jeszcze tylko słowem podsumowania: zacytowałeś/skrytykowałeś kilka fragmentów mojego tekstu (kilka z nich, jak mi się zdaje, obroniłem, z kilkoma zaś uwagami się zgadzam). Mogłeś wkleić dwa czy trzy razy więcej fragmentów z tego krótkiego tekstu, a tak naprawdę przyczepić się do jeszcze większej ilości zlepku choćby kilku wyrazów i napisać, że coś jest z nimi nie tak. Tylko po co? Naprawdę uważacie się za aż tak znamienitych literatów, by wypunktowywać każdą możliwą rzecz, która nawet nie wymaga krytyki? Czy wręcz przeciwnie, czujecie się niedocenieni i robiąc te wszystkie uwagi z zapałem godnym jakiegoś domorosłego odkrywcy, próbujecie się dowartościować?

Użytkowniczka drakaina na przykład zamiast odnieść się do tego, co napisałem i o co ją zapytałem, wolała napisać, że jestem złośliwy i pochwalić się, że jako doktorantka (choć może wtedy była już znacznie wyżej) przeprowadziła wywiad z Lemem…

 

W pseudonimie wyczuwam luźne nawiązanie do znanego skądinąd utworu Tuwima.”

Pomyliłeś się. Ale wiem, że bardzo wygodne jest takie myślenie w odniesieniu do mojej osoby.

 

Ojej, jakie ożywienie zapanowało pod moim brzydkim tekstem <łapie się za głowę>. Aż tyloma komentarzami (i to w dodatku konstruktywnymi) może się pocieszyć chyba niewiele nawet dobrych opowiadań…

 

Realuc, nie widzę niczego dziwnego w próbie obrony przez autora swojego utworu. A co do tej konstruktywnej krytyki, to masz na myśli swój poprzedni komentarz? Wyrażając zdziwienie tym, że bohaterowie chodzili po Księżycu w zwykłych ubraniach w nieznanej nam przyszłości, czy występowaniem na nim roślinności (w tejże samej przyszłości), wykazałeś się słabą wyobraźnią i ignorancją. Nie traktuj więc tego, proszę, jako jakiś kontratak z mojej strony, tylko zwyczajne stwierdzenie, że jak na osobę, zapewne, oczytaną (zwłaszcza w literaturze fantastycznej), jesteś trochę za mało elastyczny i, jak większość osób tu obecnych, myślisz stereotypami.

 

Zanais, odnośnie Twojej konstruktywnej krytyki – patrz wyżej. Gdzie widzisz to moje lekceważenie i bycie niegrzecznym? I skąd pomysł, że jak kilku klepiących się po plecach ziomeczków z waszego kółka wzajemnej adoracji napisze, że tekst jest zły, bo opowiada o związku kazirodczym i nie dość szczegółowo wyjaśnia to, że w odległej przyszłości na Księżycu będzie atmosfera, to trzeba uznać to za jakiś aksjomat? Przecież wy jesteście zwykłymi amatorami, w dodatku ze słabo rozwiniętą wyobraźnią, piszącymi na stronie przeznaczonej właśnie dla takich osób.

Jeżeli choćby jednej osobie przedstawiony w utworze pomysł przypadnie do gustu, albo przynajmniej go zrozumie (a kilka takich tu jest), to ja uważam taki tekst za udany i argument o "większości" wydaje mi się słaby. To trochę tak, jak z tym żartem o muchach, kojarzysz może?

 

Outta Sewer, cieszę się, że wrażenie WTF się pojawiło, bo o to w końcu w tym krótkim tekście najbardziej chodziło. Czytałeś, zdaje się, wszystko, co do tej pory tu zamieściłem, więc może to jest też powodem zachowania przez Ciebie zimnej krwi i jako takiego zrozumienia konwencji. Twoja interpretacja mi się podoba, choć przyznam, że żadna głębsza myśl mi nie przyświecała w czasie pisania tej historii. Ot, taka impresja.

Co do tego twardego SF, to był żart. Myślałem, że już wiesz, że połowę rzeczy, które tu piszę, należy traktować z przymrużeniem oka.

 

OldGuard, nie komentuję swoich tekstów, tylko opinie na ich temat. Podaj może jakiś przykład mojego komentarza do czyjegoś utworu (tj. odnoszący się do utworu, a nie do tego, co ktoś pod nim napisał), który uznajesz za pyskówkę, a nie coś konstruktywnego. Nigdy nikogo nie atakuję bez powodu, zdarza mi się natomiast reagować na chamstwo osób, które uważają się za krytyków, ale nie potrafią wyrazić swojej krytyki w elegancki sposób.

 

silver_advent,

Niby Księżyc i fantastyka, ale nad tekstem unosi się duszna atmosfera taniej wódki, obory i przaśnej patologii."

Trafiłeś w dziesiątkę! Właściwie to mógłbym przyklasnąć całemu Twojemu komentarzowi, gdyby nie to oczekiwanie, by opisana sytuacja nie raziła. Bo niby dlaczego miałaby nie razić?

 

drakaina, czytając książki uznanych autorów też wypisujesz sobie na boku fragmenty z "pomieszanymi" podmiotami i wykreślasz w nich nadmiar zaimków?

O ile z przecinkami i pierwszym przykładem "źle napisanego tekstu" masz rację, to cała reszta jest zwykłym czepianiem się.

Miło mi, że podjęłaś się analizy tekstu, ale podobnie jak większość udzielających się tu użytkowników, nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, miłośniczkę fantastyki tylko udajesz i jedynie próbujesz zdyskredytować oponenta wskazując, gdzie niepotrzebnie postawił przecinek. Nie szkoda Ci na coś takiego czasu?

 

Irka_Luz,

W takim razie obawiam się, że nie mam nic do powiedzenia."

Doceniam to.

 

Asylum, żadnych komentarzy tutejszych użytkowników nie odbieram za ataki na swój tekst. Skąd ten pomysł? I o co chodzi z tą grafomanią?

 

Near Death, miło, że ktoś dostrzegł w tekście możliwość zinterpretowania go w dwójnasób.

Co do Twojego zamiłowania do porno w postaci filmów, to dziwi mnie, że to tak kontrowersyjne zdanie, które wywołało wśród czytelników uczucie niesmaku, zażenowania czy też uśmiech politowania, w Twoim przypadku sprawiło, że się prawie porzygałeś. Czy takie rzeczy w filmach pornograficznych nie są na porządku dziennym? Oczywiście ten odruch wymiotny jest na plus.

 

Regulatorzy, a mimo to przeczytałaś. Pewnie nawet miałaś pokusę, by wrzucić parę "łapanek" (dobrze to napisałem?), ale na szczęście potrafisz dotrzymywać słowa.

 

krar85, miłość to nie tylko motylki w brzuchu, kwiatki na łące i czułe słówka. Miłość to także krew, pot i łzy. Uwierz mi.

 

mr.maras,

Czy Autora satysfakcjonuje taki komentarz?”

Nawet nie wiesz, jak bardzo. Uwielbiam być uświadamiany przez koneserów dobrej literatury, w których wypowiedziach widać tak wielkie opanowanie i siłę charakteru. Panie Maras, doceniam to, że włożyłeś w ten wywód całe swoje serce i z taką mocą dałeś wyraz swoim przekonaniom. Niech Bóg Cię błogosławi.

 

Kochani, prosiłem o przemyślane komentarze, a po przeczytaniu powyższych ręce mi opadły.

 

Zanais:

mianowicie kwestie dialogowe zapisujemy wielką literą.”

Zgadza się. Nie wiem, czemu tego nie wyłapałem. Może dlatego, że piszę mało dialogów.

 

Początek masz nieco przegadany.”

Co masz na myśli? Tekst ma nieco ponad cztery tysiące znaków, więc jak może być przegadana jakakolwiek jego część? Równie dobrze można powiedzieć tak o drugiej jego połowie.

 

jaka znowu Lipowa?"

W wielu polskich miastach są bardzo popularne takie nazwy ulic jak Lipowa, Brzozowa, Polna, Leśna, Kolejowa i wiele innych tego typu.

 

Znaczy, że wcześniej nie było grawitacji w domu czy na zewnątrz? Bo trochę to zmienia obraz rzeczy."

Była, ale mniejsza niż ta, do której jesteś przyzwyczajony.

 

Obawiam się, że wtedy krzyczałaby tylko z bólu."

Przyjacielu, tak zapewne by było, gdyby pierwszy raz w życiu spotkała ją taka niespodzianka. Kobietom dobrze wprawionym w sztuce kochania, takie coś nie tylko nie sprawia bólu, ale i potrafi dać sporo przyjemności. Dziwne, że o tym nie wiesz, skoro znane Ci jest "kino ślizgane".

 

Przykro mi, ale na tym zdaniu parsknąłem.”

Jak koń? Dlaczego?

 

z naciskiem na udawane dźwięki."

Jak to udawane?

 

Żadnego science fiction tu nie widzę. Równie dobrze mógłbyś tę akcję umieścić w Warszawie czy przedmieściach Waszyngtonu."

Gdybym umieścił akcję w Warszawie czy przedmieściach Waszyngtonu, to nie byłoby to SF. Chyba że bohaterka współżyłaby z obcym, który przybył na Ziemię, albo na odwrót.

Co do Twojego powątpiewania w to, czy jest to science fiction, to chodzenie bez skafandra po powierzchni Księżyca jest jak najbardziej cechą fantastyki naukowej, powiedziałbym nawet, że to twarda fantastyka naukowa.

 

 

Krokus:

jest seks (czy jego opis jest w ogóle potrzebny?"

O wszystko można tak zapytać. Czy w "Zbrodni i karze" opis morderstwa, jakiego dokonał Raskolnikow na lichwiarce był potrzebny? Czy te wszystkie opisy przyrody w "Nad Niemnem" były potrzebne?

 

Czy coś by się zmieniło, gdyby robili to w innych pozycjach?"

A czy coś by się zmieniło, gdyby nie robili tego wcale? Mogliby zamiast tego grać w Scrabble, ale napisałbyś wtedy, że nie lubisz Scrabbli.

 

tutaj odnajduję jedynie domniemaną rozrywkę w samej scenie seksu."

Dziwni z was ludzie. Wystarczy opisać niewinną scenę zbliżenia dwojga osób przeciwnej płci, by zrobiło się wielkie halo.

Dla mnie większą rozrywką był powrót bohaterów do domu i przeskakiwanie jakby w zwolnionym tempie przez znajdujące się na ich drodze duże kamienie. Nie lepiej spróbować wyobrazić sobie coś takiego, zamiast coś tak powszechnego jak zmiana pozycji w czasie seksu?

 

Przydałoby się lepiej tekst otagować, bo choć to sprawa subiektywna, “miłość” mi tu nie pasuje. Brakuje za to “Erotyki” (bo chyba tagu “porno” nie mamy na portalu)"

Masz rację, to sprawa subiektywna, obcowanie ojca z córką też może być przejawem miłości. I mamy wtedy nawet miłość na wielu płaszczyznach, bo miłość mężczyzny do kobiety/kobiety do mężczyzny, miłość ojca do córki/córki do ojca, miłość fizyczną łączącą tych dwoje, a także różne pośrednie rozdaje miłości, być może też tę platoniczną.

I dlaczego od razu porno? Wiesz w ogóle, czym jest pornografia? W przypadku utworu literackiego to od odbiorcy zależy, czy czyta o pornografii, czy czymś innym. Skoro wyobraźnia podsunęła Ci widok spółkowania rodem z pornosa, to ok, ale nie klasyfikuj tego z góry jako porno, bo ktoś inny może to inaczej odebrać.

 

 

Realuc:

Po pierwsze, SF bardzo na siłę. Idą po księżycu w zwykłych ciuchach? Przed domem rosną kwiatki? Na dodatek mają tam Żołądkową Gorzką!? Zupełnie tak, jakbyś przeniosła akcję z Ziemi na Księżyc, nie zmieniając niczego poza nazwą."

Ty tak na poważnie? Wiesz, co to takiego terraformowanie? Nawet jeśli nie, to jako miłośniczka fantastyki powinnaś wziąć pod uwagę fakt, że za ileś tam setek lat chodzenie w zwykłych ciuchach po Księżycu może być możliwe i nie musi być w opowiadaniu podane, dlaczego takie jest.

 

Jasne, że nie trzeba wszystkiego od razu jakoś dobitnie tłumaczyć"

No właśnie mnie się wydaje, że większości czytelników na tym portalu jednak trzeba wszystko tłumaczyć jak chłop krowie na miedzy, żeby stało się to dla nich jasne. A to dziwne, bo przecież fantastyka wymaga większej wyobraźni niż romans, czy choćby literatura obyczajowa.

 

ale tutaj wchodzimy już w absurd"

A co jest nie tak z absurdem w literaturze? Czy to, że utwór jest z gatunku SF, musi oznaczać, że nie może być też absurdalny?

 

czuję się, jakbym miał do czynienia z porno w wersji pisanej"

I znów to porno. Oj, ładne rzeczy wam w tych głowach siedzą, naprawdę.

 

 

dogsdumpling:

Ten fragment mnie rozbawił. Nie wiedziałam, że ściąganie majtek to czynność, która wymaga lat ćwiczeń ;-)"

No dobra, to ile czasu Tobie zajmuje zdjęcie majtek i spodenek w pozycji siedzącej, z obłapiającym cię z boku facetem?

 

Księżycowa część tej ballady to tylko rekwizyt. Co do reszty to właściwie nie wiem, co chciałeś opowiedzieć.”

Uważam, że wręcz przeciwnie. Druga część opowiadania to coś, co wszyscy znamy, z własnych doświadczeń, telewizji, internetu czy książek. Powrót pary do domu w świecie, który jest nam obcy, może skłaniać do pewnych przemyśleń, o ile nie uznamy, że nic w tym ciekawego, bo mimo upływu kilkuset lat wszystko wygląda tam tak samo, jak na naszym osiedlu.

 

 

OldGuard:

Jeśli już wybrałeś księżyc w przyszłości, to cała otoczka kuleje. Ulica sprzed 400 lat? Żołądkowa gorzka? Kwiaty w ogrodzie (jakim ogrodzie?). Do tego dochodzi kwestia rozwoju. Kolonizację księżyca mają za sobą, minęło kilkaset lat, odkąd opuścili Ziemię, a dom i jego wnętrze są żywcem przeniesione z podmiejskiego osiedla."

Proszę, nie każ mi znów wszystkiego tutaj tłumaczyć. Jako punkt zaczepienia wykorzystaj pewne określenie, którego użyłem w odpowiedzi na komentarz Realuca i przestań myśleć stereotypami. Właściwie to prośba do wszystkich, którzy się tu wypowiedzieli. Czasem zamiast przelecieć szybko przez dziesięć opowiadań i napisać naprędce jakiś ogólny komentarz pod każdym z nich, lepiej jest przeczytać pięć tekstów (niektóre może nawet dwa razy, gdy są tak krótkie, jak mój) i chwilę się zastanowić. Włączyć twórcze myślenie.

 

Niestety większość jest w duchu Greya lub Blanki Lipinskiej, czyli bardzo niskich lotów. Twój niestety wpisuje się w ten trend, bo cały tekst przypomina szkic pornosa."

Nigdy nie czytałem Greya ani Lipińskiej. Gdybym ich znał, może lepiej by mi poszło z napisaniem takiej scenki, kto wie.

 

Dzięki.

 

Ambush, zapraszam do dyskusji. Miałaś dużo do powiedzenia za pierwszym razem, więc teraz też możesz się wykazać i rozwinąć nieco swoją wypowiedź.

 

PsychoFish, niczego mi nie wyjaśniłeś swoim ostatnim komentarzem. Z postawy kogoś, kto z racji swojego stanowiska na tym portalu zapewne uważał, że każda wyrażona przez niego krytyka powinna zostać uznana za prawdę objawioną, przyjąłeś po prostu figurę osoby, która (jak zresztą wielu tutaj po udowodnieniu im, że jednak guzik wiedzą) zaczyna się tłumaczyć, że to tylko "jego zdanie". Nie pisz mi więc, że to ja powinienem coś najpierw przegryzać, tylko odpowiedz mi wprost na zadane przeze mnie pytania, które są bardzo proste, jednakże wymagają od Ciebie pewnej skromności, a przede wszystkim porzucenia przekonania, że jest się Alfą i Omegą.

Ponownie więc pytam, gdzie znajdę jakieś zasady informujące o tym, że zdania nie mogą być długie, czy też "rozwleczone" oraz nie powinna występować w nich zbyt duża ilość przyimków, ponieważ cechy te czynią utwór źle napisanym?

Czy przeczytałeś w ogóle kiedykolwiek coś poza zamieszczanymi tutaj tekstami? Mam na myśli klasyków, takich jak m.in. Cortazar, Llosa, czy Marquez. Po zapoznaniu się z dziełami Joyce'a prawdopodobnie straciłbyś wiarę w pisarzy, a przecież to twórca uznawany za jednego z najwybitniejszych literatów dwudziestego wieku. Słyszałeś o kimś takim?

 

"Znajduję go nieumiejętnie napisanym, bo sięgasz po elementy niesmaczne lub usiłujesz nimi szokować(…)"

Myślisz w ogóle nad tym, co czytasz i co potem piszesz? Jeśli uważasz, że tak, to odsyłam Cię ponownie do lektury poprzedniego mojego komentarza (tym razem przeczytaj go ze zrozumieniem).

Niejaki Edward Lee, autor bardzo brutalnych historii, został niegdyś nominowany do nagrody Brama Stokera za opowiadanie "Pan Kadłubek", przy którym rzeczy robione przez bohatera mojego opowiadania to pikuś. Kto więc zgłasza tak nieumiejętnie napisane (bo przedstawiające niesmaczne elementy) utwory do jednej z najważniejszych nagród w dziedzinie literatury grozy? No, na pewno nie robią tego redaktorzy tacy, jak Ty…

 

"Miejże odrobinę klasy i w przypadku tak zdecydowanej krytyki jak moja, spróbuj nie atakować, a dopytać bez agresji."

Czy Ty sobie żarty stroisz? Jakiej krytyki? To nie jest żadna krytyka, tylko jakieś widzimisię osoby, która nie wiadomo jakim sposobem uzyskała możliwość zablokowania czyjegoś tekstu, po tym jak napisze kilka banałów o rozwleczonych zdaniach i przyimkach. Zejdź na ziemię, człowieku! I nie myl agresji z asertywnością mającą na celu wyciągnięcie od "krytyka" jakichkolwiek konstruktywnych uwag.

 

Co do tagów, całkowicie się zgadzam. Sam często zwracam innym uwagę na to, że ich wypowiedzi epatują treściami, na których odbiór mogą być narażone osoby nieletnie, a nie są one dla nich odpowiednie. W takiej jednak sytuacji należało utwór od razu przenieść do miejsca niedostępnego dla czytelników, albo oznaczyć go jedynie tagiem "+18" (jeżeli w ogóle taki by istniał), bo wstawianie etykiet typu "narkotyki" czy "nekrofilia" to spore nadużycie z Twojej strony.

 

Outta Sewer, za Prousta jeszcze się nie zabrałem, ale od jakiegoś czasu się do tego przymierzam, więc chyba wiem, co miałeś na myśli. Co do akcyjniaków zaś, uważam, że nie należy sprowadzać sposobu nawet ich pisania jedynie do formy krótkich zdań, ani na siłę trzymać się zasad, które pozornie zdają się być najwłaściwsze do zastosowania w danym gatunku. Być może ktoś kiedyś napisze opowiadanie akcji z rozwleczonymi zdaniami, które Cię pozytywnie zaskoczy.

Myślę, że oznaczenie opowiadania symbolem (18+) to bardzo dobre rozwiązanie, a wręcz kluczowe w przypadku tego typu tekstów. Nie wiem, dlaczego od razu tego nie zrobiłem. W przyszłości będę zwracał na to większą uwagę.

Co do ostatniego akapitu Twojego komentarza, to myślę, że w moim tekście można w nieskończoność doszukiwać się nielogicznych rzeczy. Od samego początku zdawałem sobie sprawę, że będzie w nim wiele elementów mogących się takimi wydawać, dlatego też nie próbowałem pisać go całkowicie na poważnie. Jednakże można uznać, że w zakonie, którego mieszkankom zależy jedynie na kontakcie z Bogiem, telefon (do kontaktu tylko z ludźmi przecież, nawet w sytuacji zagrożenia życia) może być w ogóle niepotrzebny. Choć wcale nie było też powiedziane, że telefonu w nim nie było.

Łatwość dostania się bohatera na statek tłumaczyło późniejsze zdanie o podobnym wyczynie dokonanym przez Roy'a McBridge, w moim zamierzeniu mające być satyrycznym zabiegiem (bo akcja McBridge była tak naprawdę głupia), ale przez niektórych mogło być uznane za "wygodne", jakiego to określenia ostatnim razem użyłeś, czego wcale nie uważam za bezzasadne, bo rzeczywiście czasem próbowałem znaleźć jakąś drogę wyjścia z sytuacji, która wydawała się niewiarygodna lub nielogiczna.

"Dogs in the vineyard" nie znam, Ozymandiasz z "Watchmenów", pamiętam, że był szalony. "Marsjanina", zarówno książkę, jak i film szanuję, a "Pasażerów" uznaję za dość dobrą rozrywkę, która mogłaby być czymś więcej, jeżeli twórcy chcieliby, aby miała taka być. Tak czy siak, jeżeli takie skojarzenia w czasie czytania się u Ciebie pojawiły, to chyba całkiem nieźle. A to, że te pierwsze nie znalazły wspólnego mianownika z ostatnimi, może świadczyć o tym, że historia jednak poszła w dwóch zbyt różnych kierunkach, niezbyt dobrze ostatecznie się ze sobą spajających.

 

Pozdrawiam.

 

Dzięki za przeczytanie i wnikliwy komentarz. 

Jeżeli chodzi o te układy prawidłowego działania, to rzeczywiście było to celowe, ale uwagę o tym, że nie wygląda dobrze, zwróciła mi też już wcześniej inna osoba, wychodzi więc na to, że nie przyniosło to jednak zamierzonego efektu. Podobnie zresztą jak wiele pozostałych elementów opowiadania, które miały być odebrane na lekko, mimo nie do końca lekkiej formy. Widać, daleko mi do autorów, którzy o banalnych i nie do końca realnych rzeczach potrafią pisać poważnie.

Co do McBride, wracającego na statek pod osłoną jakiegoś elementu zrobionego z materiału o nieznanej nam (jako zwykłym laikom z początku dwudziestego pierwszego wieku) wytrzymałości, to nie wiemy, w jakiej odległości od samego Saturna on leciał. Wiemy natomiast, że prędkość skał, stanowiących zaledwie kilka procent całego pierścienia (bo większość to lód) oraz ich zagęszczenie, jest uzależniona od tego, czy znajdują się bliżej, czy też dalej od planety. Dlatego nie brałbym tego za aż taką głupotę, jaką może się z pozoru wydawać.

Wspomnienia Jedidiaha nie miały być "aż tak" szokujące. Czytelnik miał po prostu poznać jego prawdziwe oblicze w drugiej połowie opowiadania. Dodanie odpowiednich tagów zaś mogłoby wszystko zepsuć, a przynajmniej zmniejszyć efekt zaskoczenia (o ile w ogóle takie było, bo tu też mogę się mylić i historia tak naprawdę jest na wskroś przewidywalna).

Miałem mieszane uczucia, zostawiając w tekście takie określenia, jak "pastor" czy "praczka", zważywszy na okoliczności, w jakich znalazł się bohater, ale to one od początku niejako definiowały charakter przedstawionej historii. Poza tym, nikt nie powiedział, że za sto lat takie funkcje nie będą istniały. W każdym razie teraz, przeczytawszy przedostatni akapit Twojego komentarza, widzę, że chyba wyszedł mi, niezamierzenie, niezły trolling, a to też jest jakaś wartość.

 

Redaktorze, widzę, że tekst o psychopacie gwałcącym zwłoki zbulwersował Cię do tego stopnia, że nie byłeś w stanie uzasadnić swojej tezy, iż został on źle i niesprawne napisany. Pewnie już ochłonąłeś, proszę zatem o wyjaśnienie na spokojnie kilku kwestii, które pomogą mi zrozumieć Twój punkt widzenia.

Po pierwsze, gdzie jest napisane, jaka musi być długość zdań w tekście oraz ile musi występować w nim przyimków, ażeby został on uznany za napisany sprawnie? Ja wiem, że w szkole podstawowej uczą (a przynajmniej za moich czasów tak było), jak pisać wypracowania i rozprawki. Uczą, że powinno być zwięźle, schludnie i bez powtórzeń. Że zdania nie zaczyna się od "że", itp. itd. Ale to nie jest szkoła podstawowa, więc uszanuj wolę autora, który chce, aby jego utwór wyglądał tak, jak on chce, żeby wyglądał.

Po drugie, co to za argument, że utwór jest źle napisany, ponieważ występują w nim: sadyzm, gwałt i nekrofilia??? Pomijając już fakt, że to Ty sam, niezgodnie z prawdą, przypisujesz mi chęć szokowania czytelnika wyżej wymienionymi elementami. Wiem, jak wiele powstało w popkulturze utworów, których tematem były różne dewiacje i makabryczne wydarzenia i jestem świadom, że gdybym chciał kogoś szokować, to musiałbym się postarać dużo bardziej, więc proszę mi tu nie pisać, co mój tekst usiłuje, a czego nie.

Po trzecie, co to za frazesy, że nie ma w nim ładu, składu ani celu? Czy określenie "bieda-wykład"? Miej klasę i jeżeli głoszone przez bohatera idee nie przypadają Ci do gustu, to napisz to w elegancki sposób, a nie posługując się jakimś podwórkowym slangiem.

"przydałoby się sporo skrótów i solidnego doszlifowania" – ale w których miejscach? Może podałbyś jakieś przykłady, bo cały czas posługujesz się tylko ogólnikami. Z drugiej strony, skoro tekst został niesprawnie napisany, to może należałoby go napisać jeszcze raz, od początku?

Po czwarte, jeżeli prosisz mnie o dodanie do opowiadania tagów, to sam już tego nie rób. W tekście dwa razy pojawia się mimochodem wzmianka o narkotykach i to jest powód, żeby dodawać tag "narkotyki"? Serio? Kierując się tą logiką należałoby też dodać "alkohol", "nimfomania" czy "podpalenie", a także wiele innych, nie sądzisz? W bazie tagów nie ma słowa "makabra". Dodaj je tam, proszę, a wtedy ja dołączę je do tekstu.

 

Podsumowując, straciłeś około pół godziny cennego czasu, czytając opowiadanie, które uznałeś za złe (zastanawia mnie, po co w ogóle czytać w całości coś złego, skoro – jak zapewne było w Twoim przypadku – już po kilku pierwszych akapitach możemy stwierdzić, że takie właśnie jest), ale nie uznałeś za stosowne poświęcić choćby kilku minut na konstruktywne wyrażenie opinii i poparcie swojego zdania rzeczowymi argumentami… Nie rób, proszę, tak na przyszłość. Jeżeli masz coś ważnego do napisania, to to napisz, jeśli zaś chcesz poprzestawać na pustych sloganach, to bądź łaskaw nie pisać wcale.

 

Cześć. Dzięki za przeczytanie i komentarz. W pełni realistyczne opowiadanie o seryjnym mordercy, który dostał się na statek kosmiczny, by tam dokonać swojego żywota, byłoby trudne do napisania w sposób wiarygodny. By pisać na poważnie o lataniu w kosmos, o Bogu, czy nawet o samym życiu, trzeba mieć dużą wiedzę.

Scena z gotowaniem miała mieć co najmniej dwie strony, by jeszcze bardziej podkreślić absurdalność historii. Niestety skończyło się na niecałej jednej. Mimo tego, myślę, że logika tu jest, ale może być to trudne do dostrzeżenia dla osób oczekujących czegoś innego.

W każdym razie cieszy mnie to, że zauważyłaś, iż utwór nie jest na poważnie (chyba że to moje sugestie w poprzednich komentarzach nasunęły Ci tę myśl) i że szczegóły były tłumaczone łopatologicznie, bo niektórzy, mimo to, mieli problem z jego zrozumieniem…

 

Ambush, widzę, że tu też humor Ci dopisywał… Mam nadzieję, że będzie tak do końca. No to jedziemy.

 

Przykro mi to pisać ale treść i wykonanie są równie okropne."

Przykro mi to pisać, ale zdanie podrzędne od nadrzędnego oddziela się przecinkiem.

Poza tym, o ile w powyższym tekście można przyczepić się do kilku, czy nawet kilkunastu błędów językowych, to co jest nie tak z jego treścią? Znów nie przypadła Tobie do gustu, więc jest zła?

 

"Michael zalał jedną czwartą szklanki Jack Danielsem, wrzucił dwie kostki lodu, wkroił plaster cytryny, a resztę zalał schłodzoną colą. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, a wzrok skierował na program nadawany w telewizji."

Zalewacz z niego????""

 

Po co ten sarkazm? Nie wystarczyło wskazać, że pojawiło się powtórzenie?

I po co aż tyle tych znaków zapytania? 

 

Sformułowanie „skierował wzrok” nadaje zdaniu nienaturalnej sztywności."

A gdyby wystąpiła sztywność naturalna, wszystko byłoby w porządku?

 

"Upił łyk drinka i głośno westchnął. Smakował cudownie, niczym boski raj w wersji płynnej, idealnie zmieszany, chłodny i jednocześnie lekko słodkawy, lecz pozostawiający namiastkę goryczy na języku."

Nie wiem kto kosztował Michaela, ale najważniejsze, że był pyszny."

 

1. To drink był pyszny. Znów spałaś podczas czytania?

2. Nie wiesz też, gdzie należy wstawiać przecinki.

 

A fizycy upierają się, że grad jest stały…"

I mają rację, ale czy taka uwaga była tu potrzebna?

 

Nie próbowałam dygotania, w celu rozgrzania ciała, ale może w to pójdę????"

Widzę, że umiejętność używania znaku zapytania też jest Ci obca. Nie dość, że nie wiadomo po co jest ich aż cztery, to jeszcze zastosowane są w zdaniu oznajmującym.

 

"Przyglądał się żonie, jakby patrzył na nadpobudliwego zażywaniem kokainy narkomana."

Okropne zdanie."

 

Ale obiektywnie, czy tylko Tobie znów się tak wydaje?

 

Do czasu powinno być po przecinku."

Ty już może lepiej nie doradzaj, gdzie powinny być przecinki, bo sama nie wiesz, gdzie je wstawiać.

 

"Nie mogę no… Jak możesz być taki spokojny? Przecież ta zołza…"

Kto to mówi?""

 

Przeczytaj tekst w skupieniu, zamiast go tylko przez siebie przepuszczać, żeby czym prędzej móc napisać komentarz, a wtedy będziesz wiedziała, kto to mówi.

 

Ludzie zwinięci w supeł zwykle wyglądają dość bezbronnie????"

Ludzie uważający się za zabawnych zwykle używają aż czterech znaków zapytania na końcu zdania?

 

Reasumując, był budowlańcem koncepcyjnym?"

Reasumując, był budowlańcem, który w wyniku ciężkiej pracy doznał uszkodzenia kręgosłupa.

 

A teraz reasumując całą tę szopkę, którą tu odstawiłaś, napisz proszę, po co Ty tu właściwie jesteś. Mogłoby się wydawać, że wszelkie wskazówki dotyczące pisania mają pomóc osobie, którą poprawiasz, ale to, w jaki sposób to robisz, to jakaś żenada. Chłopak ma dopiero szesnaście lat. Jak na ten wiek napisał całkiem niezłe, błyskotliwe opowiadanie, jedynie z dość znaczną ilością błędów językowych, a ty na wstępie piszesz, że wszystko jest w nim źle, a potem w arogancki sposób szydzisz sobie z niego, zamiast po prostu wskazać błędy.

Nie wiem, czy to oznaka Twoich kompleksów, czy może wygrałaś jakiś konkursik literacki w szkole i teraz uważasz się za wielkiego znawcę w zakresie twórczego pisania, ale nie tędy droga, bo jeżeli nawet chce się drwić z czyichś błędów, to należy samemu ich nie popełniać.

 

Natende, Bardzo dobre opowiadanie, może nie do końca jako typowy horror, ale za to ze świetnym klimatem i jeszcze lepszym zakończeniem.

Jest sporo błędów językowych, ale mimo ich występowania tekst jest naprawdę nieźle napisany.

I nie przejmuj się cwaniakowatymi opiniami niektórych osób, które pozjadały wszystkie rozumy, tylko pisz dalej w takim stylu, bo widać, że masz do tego smykałkę.

Mam poprawiać opowiadanie pod kogoś, kto go nie zrozumiał, bo w czasie czytania myślał o niebieskich migdałach lub oczekiwał innego rozwoju akcji? Jak nie spodoba Ci się na przykład książka o Harrym Potterze, to też piszesz do jej autorki, żeby ją poprawiła?

Odnosząc się merytorycznie do Twoich uwag wykazałem tylko, że nie masz racji, a Ty insynuujesz, że próbuję w ten sposób podbudowywać swoje ego. Bardzo elegancko, nie ma co.

 

O sobie piszę. To ja byłam czytelnikiem;)"

Pisz więc, że to Ty nie zrozumiałaś, co się dzieje w opowiadaniu, a nie czytelnik, gdyż to słowo określa ogólnie osobę zapoznającą się z tekstem, którą może być każdy, a nie każdy może mieć takie same trudności ze zrozumieniem tekstu.

 

Na początku budujesz sieć powiazań. Mówisz o członkach załogi o tym co ich łączyło, mówisz dużo, jest to rozbudowane i przygotowuje na kontynuację."

Niekoniecznie. W utworze może zostać przedstawione na przykład sadzenie przed kogoś drzewka, ale jego rośnięcie i to, jak rodzi owoce, nie musi być już opisane, ponieważ być może są w nim jakieś ważniejsze kwestie. W moim opowiadaniu najważniejsze było przedstawienie historii Jedidiaha (a o członkach załogi wcale aż tak dużo nie pisałem, może tylko o Maríi).

 

Budujesz intrygę, która sprawia, że chce się czytać, bo człowiek (mam namyśli siebie) chce dowiedzieć się, co zmieniło się po długiej podróży, ba, jest rządny plotek;) A potem okazuje się, że nie dostanie tego, na co czekał, bo zmieniła się koncepcja."

Znów uogólniasz, sprowadzając wszystkich czytelników o różnych gustach i potrzebach do swojej tylko osoby, która chciałaby dowiedzieć się, jak wyglądało życie astronautów po opuszczeniu statku przez obcego. Jest jednak (i to w utworach z różnych dziedzin, literatury, filmu czy nawet muzyki) coś takiego, jak zwrot akcji i tu też się on pojawił. Autorowi chodziło o przedstawienie przede wszystkim historii głównego bohatera i nie była to kwestia zmiany koncepcji, tylko taki był od początku jego zamiar.

Jakiś człowiek (inna niż Ty osoba) może powiedzieć, że historia Jedidiaha była ciekawa, a przedstawienie pozostałych bohaterów było zbędne i nie chciało mu się o nich czytać. I co wtedy? Kto będzie miał rację?

Hehe. Obszerne rejony.

Dalej mi nie pasują."

 

Określenie jak wiele innych. Może się komuś nie podobać. Dobrze jednak, że już piszesz, iż nie pasuje ono Tobie, a nie "czytelnikowi".

 

Odnosząc się do pytania. W pierwszym zadaniu mowa jest o tych, że bohater był bardzo chory, a potem przez długi czas nie mógł wydobrzeć. W drugim zaś o ty, że był bardzo chory i przez długi czas nie mógł wydobrzeć;)"

Ja wciąż nie widzę tu żadnego powtórzenia, tylko kontynuację opisu stanu bohatera. W pierwszym zdaniu zagrożone jest jego życie i musi długo leżeć w szpitalu. W drugim – gdy z niego wyszedł, nie musiał już stale leżeć w łóżku, ale nadal w jakimś stopniu odczuwał skutki choroby.

Gdy ktoś w pięciu zdaniach opisuje, dajmy na to, zachód słońca, to według Ciebie każde kolejne zadanie jest powtórzeniem poprzedniego? W końcu każde dotyczy tego, jaki ten zachód jest piękny.

 

Wino faktycznie znalazłam."

Bardzo dobrze. To, że nie stało się tak za pierwszym razem, być może było spowodowane tym, że niezbyt uważnie czytałaś opowiadanie. Stąd też prawdopodobnie to wrażenie, że nie do końca wiedziałaś, "co jest, co było, a co jednak nie". Musi być skupienie w czasie czytania, przede wszystkim skupienie.

 

Sytuacja, kiedy na statku kosmicznym pojawia się pasażer na gapę, który zaczyna snuć gawędy, a załoga słucha go zafascynowana i traktuje jako towarzysza. Zwłaszcza, że duże bloki tych opowieści były – dla mnie – czynnikiem spowalniającym czytanie. Może wynikało to z mojego nastawienia, bo wciąż czekałam, na rozwinięcie wyprawy i obcy był dla mnie wtrętem."

To opowiadanie to groteska. Możliwe, że za słabo to zaznaczyłem, ale choćby brak fachowej terminologii w nim i sam fakt znalezienia się pasażera na gapę na pokładzie statku mającym wziąć udział w bardzo ważnej dla ludzkości misji, powinny być wskazówką, że to żart, a nie żadne hard science fiction. Przy następnym opowiadaniu tego rodzaju dodam tagi: "nudziarstwo", "nic się nie dzieje", "bohater opowiada o Bogu".

 

Starycjusz, nie zamierzałem aż tak bardzo nawiązywać do "Obcego". Opowiadanie tak naprawdę było zainspirowane filmem "Pasażer nr 4", nazwę statku zostawiłem podobną, uznając, że będzie to zabawne, a Bishop był roboczym imieniem bohatera, później mającym być zmienionym, ale ostatecznie zostało. Są tam zatem tylko dwa nawiązania do filmu Scotta, choć to pierwsze też może się wydawać oczywiste, więc wyobraźnia faktycznie może iść w kierunku "Obcego".

Dużo w tym opowiadaniu było naciągane, nawet w drugiej połowie. Wprowadziłem do niego sporo absurdu i miałem nadzieję, że zostanie to dostrzeżone już w pierwszych akapitach, co pozwoli odbierać całą historię nie całkiem na poważnie.

Bishop był androidem "po przejściach", a Jedidiah bardzo szczwanym lisem, więc to, że ten pierwszy nie odkrył prawdziwego oblicza drugiego, nie miało być niczym niezwykłym. Ale Twoja uwaga daje do myślenia.

Dzięki za komentarz.

Ambush, dziękuję za komentarz. Nie wiem, jak rozumieć niektóre zawarte w nim uwagi, gdyż wydają się być bardzo ogólne lub odnosić nie wiadomo do czego. Prosiłbym więc o ich rozwinięcie, jak i wyjaśnienie kilku kwestii.

 

Opowiadanie jest moim zdaniem bardzo sprawnie napisane, ale liczba zawijasów, przeskoków i dygresji powoduje, że czytelnik dość szybko nie wie już co jest, co było, a co jednak nie."

O jakim czytelniku piszesz?

 

Za to załoga jest fajnie opisana tylko nie wiadomo w jakim celu. Coś się zaczyna między członkami załogi, mają jakiś cel, wypatrujemy rozstrzygnięć, a potem nagle to wszystko nie ma już znaczenia, bo dowiadujemy się co robił Jedidiah w przedszkolu."

Nigdzie nie było napisane, co robił Jedidiah w przedszkolu, a jeśli nawet by tak było, to dlaczego miałoby to sprawiać, że wszystko to, co się działo między załogą, nagle miałoby przestać mieć znaczenie?

 

Trochę mi nie pasuje, że tak sponiewierany mężczyzna stał."

Nie wiesz, do czego może być zdolny sponiewierany mężczyzna. Poza tym, zanim María natknęła się na intruza, minęło już sporo czasu, mógł wtedy jako tako dość do siebie.

 

Szerokie obszary mi nie pasują."

A gdzie w tekście występują te "szerokie obszary"?

 

 

"Po wyeliminowaniu najgroźniejszych objawów choroby zaś jeszcze przez długi czas dochodziłem do swej dawnej formy."

 

To zdanie jest powtórzeniem poprzedniego."

Na czym Twoim zdaniem polega owo powtórzenie?

 

Skąd gość wziął na pustkowiu wino mszalne?"

Odpowiedź na to pytanie znajduje się w tekście i to w dwóch miejscach.

 

Ta fascynacja nowym, obcy jest dziwna."

Co to znaczy dziwna? Dlaczego za taką ją uważasz i czy jest to wadą czy zaletą przedstawionej historii?

 

Rozumiem też, że w ten delikatny sposób dajesz mi do zrozumienie, że nie życzysz sobie, abym w przyszłości zostawiała łapanki pod Twoimi dziełami. OK, masz moje słowo, że łapanek nie będzie."

To mi wygląda na klasycznego focha, a te wynikają zazwyczaj z jakichś negatywnych emocji. Bo przecież nie biorą się znikąd.

Regulatorzy, bardzo technicznie konstruujesz zdania, przez co są one totalnie bez polotu i nie mają odpowiedniego wydźwięku.

 

"…jak ciężką potrafi mieć rękę już bez gipsu." -> gdybym chciał napisać, że Henry jest po prostu damskim bokserem, nie wspominałbym nic o gipsie. Tu kluczowa jest obecność spójnika "i", który wraz z pozostałą częścią zdania wskazuje na to, że partner bohaterki nie był przyjemniaczkiem nawet nie mając w pełni sprawnej ręki.

 

"Utracić" ząb można na wiele sposobów, na przykład potykając się i uderzając twarzą w próg drzwi, albo siedząc w fotelu u dentysty. Informacja o zębie wybitym (ciężką ręką) jest dużo bardziej wymowna, nie sądzisz?

 

"…od tych wszystkich facetów, których spotkała w swoim życiu. ―> Zbędny zaimek – czy mogła ich spotkać w cudzym życiu?" -> W takim razie "w" i "życiu" też są zbędne, bo czy mogła ich spotkać w czymś innym niż w życiu?

 

 

Asylum, sto lat temu nie było emotikonów, a jakoś nikt nie miał problemów z wyrażeniem nastroju i emocji za pomocą słowa pisanego.

Wyobraź sobie Hemingway'a czy Conrada, przeniesionych do naszych czasów. Wchodzą na stronę taką, jak ta, i czytają komentarze pod dowolnym opowiadaniem, po czym łapią się za głowę i nie wiedzą, czy się śmiać, czy płakać.

Rozumiem potrzebę postępu, ale może niekoniecznie w taki sposób, a już na pewno nie z taką intensywnością, jak robią to niektórzy… Tym bardziej, że – jak sama piszesz – jest to nieudolne.

Mylisz luz z zachowywaniem się jak dziecko, więc nie dziwi mnie, że jeżeli ktoś nie prowadzi rozmowy w sposób Tobie odpowiadający, czyli posługując się podwórkowym slangiem, emotkami i, jak to dzieci mają w zwyczaju, nie mając umiaru w robieniu tego wszystkiego, to rozmowę taką uważasz za nienormalną. Widzę zresztą, że nie Ty jeden. Bo jak ktoś nie rozpływa się w wylewnych podziękowaniach za komentarz w tym kółku wzajemnej adoracji, to od razu jest uznawany za buca.

A wszystko to, o czym powyżej napisałem, pięknie potwierdziłeś swoim ostatnim komentarzem, traktując naszą wymianę zdań jako "wojnę" <teraz jest dopiero plaśnięcie w twarz>. Gdyby zależało mi na prowadzeniu jakiejś wojenki z Tobą, to nie prosiłbym, żebyś przestał zamieszczać spam pod moimi tekstami.

Wobec dzieci często jest się całkowicie bezsilnym, więc i ja taki pozostaję. LanaVallen, Outta Sewer, wygraliście tę "wojnę". Gratuluję!

Dajesz radę z emotkami, to i z wielokropkami powinieneś sam sobie poradzić. Ewentualnie sprawdź w Narodowym Korpusie Języka Polskiego. Przestań mi już jednak śmiecić pod opowiadaniem.

Taki ten Twój komentarz przewidywalny w swym wydźwięku…

 

(Dobrze ten wielokropek wstawiłem?)"

 

Trzeba być prawdziwym spryciarzem, by przewidzieć, że na pozytywny komentarz dotyczący utworu, jego autor zareaguje aprobatą. Brawo!

A teraz, kiedy już wyraziłeś opinię na temat opowiadania, bądź łaskaw nie robić bałaganu w kolejnym, nieprzeznaczonym do tego miejscu. Chcesz podyskutować o wielokropkach, zapraszam na priv. Ale daj sobie spokój z podobnymi prowokacjami na forum publicznym.

Hej, tutaj na szczęście nie musisz nikogo oceniać, a jedynie możesz napisać, co myślisz o tekście, ewentualnie o postaci w nim występującej.

Napisanie "obcy" z małej wskazywałoby na obcych ludzi. Tu chciałem zasugerować, że są to obcy pochodzenia pozaziemskiego, bo w końcu jest to strona z materiałami o tematyce fantastycznej, na co pod poprzednim tekstem kilka razy zwrócono mi uwagę.

Bohaterowi wydaje się, że słyszany przez niego głos dochodzi z daleka, ponieważ zapada w sen.

 

A tak między nami, nie mów, że sam nigdy nie miałeś fantazji, ażeby poprzytulać się trochę z manekinem…

Veniressa, jak widać po powyższych komentarzach, w tekście jest więcej momentów sugerujących, o co może chodzić. Co nie zmienia faktu, że możesz też być osobą, która szybciej domyśla się pewnych rzeczy od innych ;) Dziękuję za miłe słowa.

Dobra, bez żartów i fochów – podajże namiary na ten słownik papierowy, mam kilka słowników w domu, żeby nie było :P"

I o to chodzi, broda. To Nowy Słownik Ortograficzny PWN z 1999 roku.

Outta Sewer, po polsku byłoby "robię sobie plaskacza w twarz, takie to żenujące". I nie kłam, przecież Ty lubisz słowa obcego pochodzenia, więc myślałem, że Ci się spodoba. Liczyłem nawet na jakieś "propsy" z Twojej strony, a tu tylko foch i krytyka.

Skoro Narodowy Korpus Języka Polskiego nie jest dla Was wiarygodnym źródłem, to muszę rozmawiać z kimś pokroju profesorów Miodka lub Bralczyka. Wybaczcie więc łaskawco, że ja, niegodzien Ci przysłówków szorować kiep, poważyłem się wyrazić moje powątpiewanie co do poprawności użytego przez Was słowa. Jako gratyfikację tej ujmy gotów jestem zapłacić w złotówkach, jednakże wyłącznie transakcji przelewem mogę dokonać. Patrząc po Waszej niechęci do nowoczesnych, zapewne diabelskich i bezużytecznych narzędzi mniemam jednak, że waść transakcji bezgotówkowych nie honoruje. Tedy zostawiam Was, szanowny panie, bez satysfakcji.

 

Adieu"

 

<facepalm>

 

Outta Sewer, to straszne! Może samemu wypadałoby poszukać, zamiast liczyć na "rozpoznanie" przez jakąś internetową stronę? Proponuję prawdziwe słowniki, takie z papierowymi kartkami.

Asylum, nie, pisząc o nauczycielkach z podstawówki, naprawdę miałem na myśli to, że one miały rację. Bo chyba nie powiesz, że mając kilka lub kilkanaście lat, wiedziałaś lepiej od polonistki, jak poprawnie napisać tekst, a wszystkie skreślenia czerwonym długopisem w zeszycie uważasz teraz za ich widzimisię?

No tak, bo jak przeczytasz pięć opowiadań więcej od innych i napiszesz, powiedzmy, trzy komentarze więcej, to napisanie zdania "Nie jestem czytelnikiem, do którego adresowane jest to opowiadanie" zamiast "Nie jestem targetem tego opowiadania" będzie zbyt dużą stratą czasu. Pozostaje mi tylko przyklasnąć Twojemu mottu.

BasementKey, dzięki, Twoje propozycje rzeczywiście zdają się bardziej pasować niż to, co jest w oryginale. Jednakże, takie słowo jak "przystrzyżanie" istnieje. Tak jak jest cięcie i przycinanie, gładzenie i wygładzanie, tak jest też strzyżenie i przystrzyżanie. Pozdrawiam!

Asylum, uff, dobrze, że piszesz, że to tylko Twoje odczucia, bo widząc te wszystkie przekreślenia, podkreślenia i pogrubienia, poczułem się znów jak w podstawówce, a tam panie polonistki, jak wiadomo, zawsze miały rację :) W każdym razie, dziękuję za poświęcony czas. Dziwne, że chciało Ci się tak rozpisywać. Robisz tak przy wszystkich komentowanych przez siebie tekstach?

NoWhereMan, żyli kiedyś artyści malarze, którzy, oprócz wielkich dzieł, imponujących półcień, z których przeważnie ich znamy, wykonywali też skromne, szybkie rysunki (co lepsze, w niektórych przypadkach warte dziś miliony), nie mające być niczym więcej niż tylko szkicami. Nie porównuję się oczywiście do żadnego z nich, ani swojego tekstu do którejś z ich małych prac. Chodzi mi tylko o to, że jeżeli w zamierzeniu autora coś ma być zwięzłą formą, to może niech taką pozostanie. Nie rozumiem opinii, że coś jest złe, bo jest za krótkie, bo jest tylko zarysem, szkicem. Krótka informacja o jakimś mało ważnym wydarzeniu, zamieszczona w codziennej gazecie, jest tylko krótką informacją o mało ważnym wydarzeniu, a nie esejem. Po co chcieć czegoś więcej od opowiadania, które nie miało być niczym więcej niż kameralny tekst?

Finkla, zdanie "Nie jestem grupą docelową tego opowiadania" przede wszystkim nie będzie miało sensu. Ale napisanie "Nie jestem czytelnikiem, do którego adresowane jest to opowiadanie" zajmie Ci tak dużo czasu, że mleko Ci z garnka wykipi, albo spóźnisz się do pracy. Więc masz rację, lepiej zostać, przy "targecie", dodatkowo ludzie pomyślą, że jesteś nowoczesna.

Asylum, ale to żadne operowanie językiem, tylko pójście na łatwiznę. Język polski jest bardzo bogaty i każdy średnio inteligentny człowiek bez trudu znajdzie w nim niejeden odpowiednik słowa "target". To będzie dopiero operowanie językiem.

Outta Sewer, urazy żadnej nie ma, za to jest wielkie zaskoczenie, że mając trzydzieści siedem lat, wciąż można być tak dziecinnym ;) Asylum, ale co to za zabawa, jeżeli przecież dowolne słowo w wypowiedzi można napisać po angielsku, a każdy upiera się przy "targecie"? Bardziej wygląda to na jakąś dziwną modę, żeby pokazać, że jest się "na czasie". Finkla, wierz mi, takie słowo "odbiorca" będzie zrozumiałe dla większej liczby odwiedzających tę stronę osób, niż "target". Branżowy żargon byłby właśnie w korporacji, a nie na stronie poświęconej pisaniu opowiadań po polsku, gdzie milej widziane byłyby chociażby różne synonimy słowa "odbiorca", niż wyświechtany i szpanerski "target".

Bardzo obrazowo i zręcznie przedstawione rozterki królowej. Jak na tzw. "szort" niczego więcej w nim nie potrzeba. Pytanie do niektórych komentujących. Skąd, do licha, wytrzasnęliście ten "target"? Szanujcie ojczysty język. Czy tak trudno napisać "odbiorca", zamiast wtrącać to paskudne obce słowo?

Tekst genialny w swej prostocie. Jeżeli jest to zapowiedź czegoś większego w podobnym klimacie, to wrzucaj to, autorze, czym prędzej.

ANDO, po co na siłę wprowadzać dialogi, jeżeli to, o czym rozmawiają bohaterowie, zostało opisane? Rozbudowując scenę, można oddziałać na emocje czytelnika, ale można go też niepotrzebnie zanudzić. To miał być krótki tekst, z prostym przekazem. Choć i tak wyszedł za długi, jak na miniaturę… Outta Sewer, zdawałem sobie sprawę, że zostanie to zauważone, ale myślę, że w tak krótkim tekście pewne rzeczy czytelnik może sam sobie dopowiedzieć. Tym bardziej, że nigdzie nie było informacji o tym, że bohaterka, w firmie, w której pracowała, nie miała oddanych przyjaciół, którym także zależało na tym, by jej pomóc. Dziękuję za komentarze i również pozdrawiam

Zawsze coś można powiedzieć – włókna sztuczne czy naturalne, dzianina czy tkanina, maszynowa czy ręcznie robiona, jakie barwniki…”

Może wtedy, gdy jest się kobietą. Faceci raczej nie znają się na takich rzeczach…

Całkiem niezła miniatura. Widać lekkość i dobrze opanowany warsztat. A że wulgaryzmy? No cóż, nie wszyscy muszą pisać o kwiatkach i motylkach. Jakoś Palahniukowi czy Bukowskiemu nikt nie zarzuca, że epatują wulgaryzmami na lewo i prawo.

Nowa Fantastyka