- Opowiadanie: sulfur - Wojna

Wojna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wojna

I

 

Włochy

 

Turyn

 

12.06.2023r.

 

 

 

Loki zaklął. Rzadko coś szło nie po jego myśli. Była wojna. Dla władcy oszustów i kłamców to zawsze wielka gratka. Lecz nie teraz. Nie wojna nuklearna.

 

– I tego właśnie chciałeś? – spytał Thor.

 

Patrzyli ze wzgórza, jak z lotniska wylatują kolejne bombowce, odrzutowce i inne samoloty bojowe.

 

Bóg kłamstwa pokręcił głową.

 

Wtedy ze schronu wyleciała rakieta.

 

– Nie sądzisz, że trochę za duża? – spytał Loki.

 

***

 

Chiny

 

Pekin

 

 

 

Sim Dequar stanął przy mapie taktycznej. Czarne miejsca to te nie nadające się do życia. Oprócz niego, było tu jeszcze pięciu generałów.

 

– Panowie – zaczął – powiedzcie mi, ile to już trwa ta cała wojna?

 

– Dwa tygodnie – zareagował drugi.

 

Sim spojrzał na mapę. W środku był zaznaczony ich obóz. Resztę pokrywał mrok.

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Zeus zwołał naradę. Miała odbyć się w kafejce „Smaki Lata”.

 

***

 

Polska

 

Wrocław

 

01.04.2023r.

 

Thor siedział przy stoliku. Miał na sobie ziemskie ubranie, młot gdzieś schował. Można go było jednak łatwo rozpoznać, gdyż nie umiał zmieniać twarzy. Pił mocną kawę. Nie wychodziło Thorowi to zresztą zbyt dobrze, gdyż przeszkadzały mu wielkie paluchy. Wreszcie, po kilku nieudanych próbach, zrezygnował. Widocznie za kimś czekał, ponieważ ciągle spoglądał w stronę drzwi wejściowych. Siedział już chyba długo, gdyż na jego twarzy widoczne było zniecierpliwienie. Usłyszał dzwonek. Po chwili zorientował się, że dobiega z jego kieszeni. Wyjął największego smartfona, jakiego kilka godzin wcześniej udało mu się znaleźć w sklepie i wcisnął „odbierz”. Od razu rozpoznał ten głos…

 

– Dzień dobry. Zaczynam być już zniecierpliwiony – odezwał się ten w słuchawce.

 

– Pan?! To ja tu czekam od godziny! – wykrzyknął Thor.

 

– A gdzie się pan znajduje?

 

– W „Mocnym Nordyckim”, tak jak było umówione.

 

– Nie. Powtarzałem kilka razy, że zmieniamy miejsce spotkania. Miało być w „Smakach lata”.

 

– A gdzie to jest?

 

– Naprzeciwko miejsca, gdzie pan się znajduje.

 

– To po cholerę zmieniać punkt spotkania.

 

– Zobaczy pan sam, dlaczego.

 

***

 

Thor wszedł do „Smaków lata”. Wnętrze było wystrojone w ciepłe kolory, panowała hawajska atmosfera, jak to ją nazwał nordycki bóg. Odszukał wzrokiem jedynego człowieka ubranego w garnitur, między kolorowymi koszulami, krótkimi spodenkami i sandałami innych gości. Usiadł. Obok tamtego zmaterializował się Loki.

 

– Spóźniłeś się – powiedział elegant.

 

Thor już miał się unieść, lecz tamten zbył go ręką. Był dość niski i łysy. Jedynym zarostem była biała kozia bródka.

 

– Teraz to nieistotne. Wiesz, po co cię tu sprowadziłem?

 

Thor pokręcił głową.

 

– To zaraz zobaczysz – dokończył.

 

Do kafejki weszło tuzin ludzi. Pierwszy miał włosy, jakby przed chwilą poraził go prąd. Wrażenie pogłębiała osmalona twarz. Drugi gość odział się w niebieski strój i przykleił do niego plakietkę „Przyjaciół wody”, którą zresztą popijał. Trzeci wyglądał na mechanika. Reszta równie spektakularnie wyróżniała się od reszty społeczeństwa. Thor pokiwał głową.

 

***

 

Apollo i Hefajstos złączyli kilka stołów, przy których zaraz wszyscy usiedli.

 

Aresa zawsze nudziły takie narady, więc po kwadransie wstał i zaczął przechadzać się po barze. Miał na sobie strój harleyowca. Przysunął się bliżej do trójki mężczyzn. Pierwszy wyglądał podobnie do niego, ten drugi też wydał mu się bratnią duszą. Tylko z trzecim było nie tak, ale pomimo to przysiadł się.

 

– Czekaliśmy na ciebie – stwierdził jeden.

 

Ares spojrzał na nich zdziwionym spojrzeniem.

 

– Podobno lubisz… drobne konflikty zbrojne – dopowiedział tamten.

 

***

 

Thor nie chciał im pomóc. Elegant miał sieć sklepów z różnymi artykułami bojowymi, a Loki dążył zawsze do wojny. Doskonały czas dla kłamców. Ale on? Niby czemu? W końcu przekonał go argument człowieka biznesu. Zniżka na miecz i zbroję u krasnoludów.

 

 

II

 

Egipt

 

Sahara

 

 

 

Loki patrzył na archeologów kopiących w ziemi. Przybrał wygląd podobnego do nich i wypatrzył trójki koordynującej wykopaliska. Dwóch mężczyzn i kobietę. Podszedł do nich.

 

– Czy mam przyjemność z panem Horusem, Ozyrysem i – tu skłonił się lekko – panią Izydą?

 

***

 

Tatiana, kopiąc, natknęła się na coś. Wyjęła. Wyglądało jak flet. Wyczyściła go pobieżnie i dmuchnęła we właściwe miejsce. Podziemia zaprotestowały. Niedaleko otworzyła się wyrwa w ziemi. Na szczęście nikogo wtedy tam nie było. Loki podbiegł do dziewczyny, a za nim egipscy bogowie.

 

– No, no – zaczął patron oszustów – trąba jerychońska znowu w akcji… – spojrzał na koordynatorów. – Czy tego szukaliście?

 

Przytaknęli.

 

– Co tam może być? – spytała Izyda wskazując dziurę.

 

– Nilfheim – uśmiechnął się. – Chciałem odwiedzić córkę. Wrócę wieczorem.

 

I poszedł raźnym krokiem do królestwa zmarłych.

 

***

 

Loki dotrzymał słowa, co było dla trójki egipskich bogów wielkim zaskoczeniem.

 

– I jak rozmowa z córką? – spytał Horus.

 

Loki machnął ręką.

 

– Teraz to nieważne. A teraz posłuchajcie. Znacie Zeusa i jego zgraję?

 

Przytaknęli.

 

– No jest problem. Podobno chce odwiedzić Egipt. I nie w celach turystycznych.

 

– No toż to czysty skandal! Co oni tu zamierzają? – oburzył się Ozyrys.

 

– Nie wiem, ale pewne jest, że nie będziecie mile widziani.

 

Izyda zemdlała.

 

– Do broni! – krzyczał Ozyrys.

 

Loki uśmiechnął się.

 

***

 

– Aresie? – zawołała Hera. – Pozwól do nas.

 

Loki o ciele boga wojny poszedł w stronę stołów Greków. Prawdziwy Ares stał przy wyjściu z baru. Miał być niewidoczny, dopóki Loki nie zmieni się znów w swoją zwykła postać. Pojawienie się go teraz mogłoby patronowi oszustów posuć szyki.

 

Loki usiadł.

 

– Panowie i panie – zaczął wyniośle, a wszyscy spojrzeli na niego. – Egipt kontratakuje.

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Brazylia

 

Amazonka

 

23.06.2023r.

 

 

 

Stali i patrzyli z jednego z nielicznych miejsc, które przetrwały. To nie tak miało być, pomyślał Loki. Łezka zakręciła mu się w oku i spłynęła po policzku. Popatrzył na Thora. Również nie był w dobrym nastroju.

 

– Przytul mnie – powiedział bóg kłamstwa jak małe dziecko do matki. Thor zanucił:

 

Stare bloki i marmury.

 

Na Ziemi nastał czas ponury.

 

Przez kłamstwa, oszustwa tak się stało.

 

Nic tylko uciec, pozostało.

Koniec

Komentarze

Bez fajerwerków. Moje uwagi:
Izyda miała męża. Miał na imię Ozyrys. Niie mogła być panną.
Przez kłamstwa i oszustwa tak się stało. -  Zamiast spójnika dałbym przecinek, gdyż  wtedy ucieka tylko jedna zgłoska, czyniąc przyśpiewkę bardziej rytmiczną. To tyle na pierwszy rzut oka. 


Pozdrawiam

Dzięki za komentarz. Poprawiłem.

I co wy macie z tym pozdrawianiem? Po każdym komentarzu "pozdrawiam"

Pozdrawiam :)

"Miał na sobie ziemskie ubranie, topór gdzieś schował. Można go było jednak łatwo go rozpoznać, gdyż nie umiał zmieniać twarzy." - Bronią Thora jest młot, a nie topór. Poza tym powtórzone "go". I jak, u licha, wielkie palce przeszkadzają w piciu kawy?

"... gdyż ciągle spoglądał w stronę drzwi wejściowych. Siedział już chyba długo, gdyż..." - powtórzenie

Nie wydaje mi się, by istniało taki przymiotnik jak "przetrwały". To nie przetrwałe miejsca, tylko miejsca, które przetrwały.

 

Ogólnie nie podobało mi się. Za duży chaos, za duże przeskoki od bogów do bogów i od scen do scen. Właściwie nie wiadomo tak do końca, o co chodzi, widać tylko zarys pomysłu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za komentarz. A przeszkadzały, bo nie mógł wziąć za ucho.

O matko, a to nie da się objąć całą dłonią? Są szklanki w ogóle bez uszek i jakoś się pije...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

a może kubek był tak malutki, że nie mógł wziąć całą dłonią?

To pewnie mógł w dwa palce ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A nie mógł, bo by zmiażdżył szklankę :)

Bez przesady z tą siłą, jakby nie potrafił szklanki wziąć do ręki, to założyć ziemskiego ubrania pewnie też, bo by je rozerwał ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A może miał je z supertworzyła rozciągalnego? hehe

To szklankę też mógł sobie sprawić super!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ale to był zwykły bar, w którym się z komś umówił.

Dobrze, poddaję się, bo i tak zaraz muszę odejść od komputera. Nie spamujmy Twojego własnego tematu ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zamysł tego opowiadania jest bardzo fajny. Spotkanie bogów z różnych mitologii w realiach świata teraźniejszego to temat, który zawsze trafia w moje gusta. Jednak niekoniecznie w takiej formie. Nie zrozum mnie źle - pomysł naprawdę jest dobry, ale trudno jest się połapać i cieszyć z dobrego pomysłu, jeśli forma jest tak skrótowa i chaotyczna.

Nowa Fantastyka