- Opowiadanie: Realuc - Myśli zgubne

Myśli zgubne

1000 słów według Libre Office.

 

Z racji, że syn cierpi na opisaną w tekście przypadłość, dedykuję ten tekst tej małej niewinnej istocie.

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Myśli zgubne

Kciuk wgniata papierosa w czarną popielniczkę, rozsypując popiół po szklanym stole. Źrenice, na przekór zaciśniętym wargom, poszerzają się, skanując moje ciało.

– A więc przyszłaś tutaj, Adrianno, ponieważ słyszysz myśli innych ludzi? Dobrze rozumiem?

Porcelanowy kot macha pieprzoną porcelanową łapą. Jednostajny świst doprowadza mnie do szału, choć jestem w tym gabinecie niespełna pięć minut.

– Doskonale – odpowiadam.

Fotel się zapada. Czuję, jakby wchłaniała mnie wyżłobiona dziesiątkami dupsk psycholi dziura. Terapeuta stuka piętą o posadzkę. Zaraz wybuchnie mi głowa. Zatykam uszy, usiłując schować się choćby na jeden oddech w Dźwiękochronie.

– Zacznijmy od początku. Kiedy to się zaczęło?

 

*

 

Jechałam nadmiejską koleją.

Zmęczona po trzygodzinnej aktualizacji wszczepu. Spoglądałam przez szybę na wierzchołki szklanych wieżowców. I robiłam to, co zawsze w trasie. Zaciskałam zęby tak mocno, aby dźwięk pojazdu był choć odrobinę znośniejszy. Pięściami stukałam w głowę, żeby ta uwolniła się od hałasu. Zamykałam oczy, by udawać, że harmider nie istnieje. I wówczas usłyszałam głos mężczyzny.

Dłużej nie dam rady. Mam dość tego życia!

Niepewnie uchyliłam powieki. Ból udał się na przerwę, zwalniając miejsce fascynacji. Widziałam przekrwione oczy, tłuste włosy, smutek wyrysowany na twarzy. I wiedziałam, że słyszę myśli człowieka siedzącego naprzeciw.

Niech to szlag, naprawdę to dzisiaj zrobię!

Krzyk przeszył całe ciało, dlatego wyrzuciłam fascynację na pierwszym przystanku, jak pasażera na gapę, wpuszczając powtórnie ból, który zawsze ma we mnie miejsce, mimo że nie posiada biletu ani zaproszenia.

 

*

 

– Pamiętasz numer aktualizacji, którą wówczas przyjęłaś?

– Chyba 12A – odpowiadam, wiercąc się nerwowo.

– Rozumiem, czyli najnowszą. Sprawdza się już ponad dwa lata.

Odpala fajkę. Zgrzyt zapalniczki. Kot machający łapą. Stuk pięty o posadzkę. Zaciskam palce na podłokietnikach, wbijam paznokcie w materiał.

– Korzysta z niej dziewięćdziesiąt procent populacji, więc nie w aktualizacji tkwi problem – stwierdzam, choć może nie powinnam podważać jego autorytetu. Ale mam to gdzieś.

– Opowiedz, Adrianno, o innej sytuacji. Takiej, która wpłynęła na twoje życie.

Wiele się ich nazbierało. Nie ma gorszego przekleństwa, niż myśli innych ludzi.

Dobrze się o tym przekonałam.

Niejeden raz.

 

*

 

Uprawialiśmy seks.

Piąta rocznica ślubu. Domek w górach. Wypity alkohol tłumił nieco dźwięki, choć to tak jakbym zamiast stu papryczek chili wsadziła do ust dziewięćdziesiąt dziewięć. Niby powinno mniej palić, a jednak nie ma różnicy.

Halny bez pardonu łomotał w ściany, jakby za wszelką cenę chciał nam przeszkodzić.

Albo ostrzec mnie przed tym, co miałam usłyszeć.

Momenty rozkoszy były ulotne, przegrywały z wewnętrznym bólem. Mimo wszystko starałam się poddać chwili. Sapanie, skrzypiące łóżko, jęki. Wiatr. I myśli męża, które usłyszałam po raz pierwszy.

Udaje, że jej przyjemnie, a ma minę, jakby była tu za karę. Ale mnie to wkurwia! Przecież się staram! Chciałbym kochać się teraz z Magdą. Ona potrafi zadowolić faceta…

 

*

 

– Pozwolisz, doktorze, że na tym zakończę.

Oczy się szklą, choć przecież nie zapraszałam łez. Przecieram powieki i skupiam się na zagadkowej twarzy terapeuty.

– Jak to jest z tymi dźwiękami, Adrianno? Dlaczego sprawiają taki ból i od jak dawna doświadczasz czegoś podobnego? – pyta, opierając brodę na splecionych palcach.

– Od urodzenia. Nadwrażliwość słuchowa. Niektórzy łączyli to z nerwicą. Matka miała to gdzieś, więc nie pracowałam nad tym, ale do dziś pamiętam, jak waliłam główką o ścianę. Teraz też mam ochotę to robić, ale jestem już dorosła i nie wypada, prawda?

Doktor nie odpowiada. Przenosi wzrok na ekran monitora. Marszczy brwi. Myśli. Intensywnie. Długo. I mimo, że bardzo chcę teraz go usłyszeć, niestety nie działa to na zawołanie.

Dlaczego te ptaki tak głośno świergocą!?

Dźwięk wysłanej wiadomości.

– Przepraszam, musiałem pilnie przełożyć jedno spotkanie. Mam ostatnią prośbę, Adrianno. Opowiedz proszę o sytuacji, która była dla ciebie najboleśniejszym przeżyciem. Oczywiście w kontekście usłyszanych myśli.

– A czemu ma to niby służyć? – pytam, ale nie otrzymuję odpowiedzi.

Wyrzucę to z siebie, niech mu będzie. A potem stąd wyjdę i już nigdy nie wrócę.

 

*

 

Odwoziłam Marysię.

Po rozwodzie mi ją zabrali, bo zrobił wszystko, abym została uznana za wariatkę. Wywalczyłam weekendy.

Zatrzymałam się przed domem. Stanęłyśmy przy bramie. Kucnęłam, przytuliłam ją mocno. Starałam się nacieszyć córką na zapas, choć wiedziałam, że nie jest to możliwe. Nagle przeleciał nad nami transportowiec. Huk sprawił, że się wzdrygnęłam, prawie upadłam. Marysia powiedziała wówczas:

– Mamo, wiem, że boisz się głośnych dźwięków. Mam dla ciebie super radę. Jak tylko hałas cię atakuje, schowaj się w Dźwiękochronie.

Uśmiechnęłam się i zapytałam córkę:

– Kochanie, jak wymyśliłaś coś tak wspaniałego?

Wzruszyła ramionami i odpowiedziała:

– Pomyślałam sobie, że skoro spadochron chroni przed spadaniem, to Dźwiękochron może cię ochronić przed dźwiękami.

Pocałowała mnie i ruszyła w stronę drzwi. I wtedy usłyszałam jej myśli.

Jak to dobrze być znowu w domu. Z mamą jest fajnie, ale przecież nas zostawiła, więc nie do końca ją lubię. A tatusia kocham najmocniej na świecie.

 

*

 

– Teraz widzisz, doktorze, z jakim przekleństwem przyszło mi żyć?

Drzwi otwierają się z trzaskiem. Chcę się obrócić, ale w fotel brutalnie wgniatają mnie czyjeś łapska. Goście w granatowych mundurach rozchodzą się po gabinecie.

– Przekleństwo? Adrianno, prawdopodobnie dokonałem odkrycia, przy którym koło czy pismo to nic nieznaczące dla ludzkości drobiazgi.

Szarpię się, ale wielkie dłonie tylko pogłębiają uścisk.

– Co to ma być!?

Doktor opiera pięści o blat.

– AI, wysłuchawszy twych historii, dała jasną diagnozę. Wyjątkowo mocna nadwrażliwość dźwiękowa w połączeniu ze wszczepem mózgowym najnowszej generacji sprawiła, że do twojego umysłu dociera to, co emitują wszczepy innych ludzi. A przecież te przetwarzają między innymi myśli. Czy zdajesz sobie sprawę, jaką moc posiadasz, i co ludzie będą w stanie oddać, aby uzyskać na nią przepis?

Patrzę na porcelanowego kota. W pierwszym ułamku sekundy chcę walnąć najbliższego żołnierza w łeb, w drugim pragnę rąbnąć w twarz terapeutę, ale w trzecim wpadam na inny pomysł.

Wyrywam się i sięgam po figurkę. Roztrzaskuję ją o kant biurka. Przytykam do krtani ostry fragment bez kociej głowy i mówię:

– Mam lepsze pytanie. Ile warte jest największe odkrycie w dziejach świata? Mam nadzieję, że wystarczy na wynajęcie najlepszego prawnika, żebym mogła odzyskać córkę. Pomnóż to jeszcze razy tysiąc. Wtedy przemyślę, czy chcę być obiektem doświadczalnym. W innym przypadku dobrze wiesz, że nic mnie na tym świecie nie trzyma.

Nareszcie w gabinecie nastaje zupełna cisza, uwolniona z łapy porcelanowego tyrana.

Przerywa ją dźwięk przelewu przychodzącego, ale Dźwiękochron jest w tym przypadku zupełnie zbędny.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem. Bardzo silne. Powodzenia w konkursie. :)

Współczuję przede wszystkim synkowi. 

Cześć, Realucu!

 

Źrenice, na przekór zaciśniętym wargą,

wargom

 

Też nie chciałbym słyszeć myśli innych ludzi, choć nie mam wrażenia, bym otaczał się fałszywcami. Tak jest chyba… zdrowiej ;)

No i klasycznie, jeśli pojawia się perspektywa zarobku, ktoś ją wykorzysta, nawet jeśli powinien chronić. Smutne, ale prawdziwe.

Zgrabny szort, przemyślany.

Dużo siły dla Malucha i Was – trzymajcie się mocno!

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Fajnie zarysowana sytuacja. Akapit za akapitem powoli nastawiają czytelnika emocjonalnie i rysują dramat bohaterki. Zwrot akcji na końcu świetny.

Super lektura, dziękuję!

XXI century is a fucking failure!

Hej Realuc!

 

Bardzo udany szort, zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym. Naprawdę pomysłowo dobrałeś sceny pokazujące, jak narratorka podsłuchała myśli innych. Szczególnie ta z córką miała rewelacyjny (chociaż smutny) wydźwięk. 

 

Końcówka udana, chociaż osobiście będąc w takiej sytuacji zażądałbym dziecka, a nie kasy na prawnika, który dopiero miałby ogarnąć ten temat. Ale to pewnie wynika z faktu, że wiem, jak trudno w polskich realiach coś takiego załatwić :P

 

Dziękuję za bardzo dobrą lekturę i biegnę polecać do biblio!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Jeśli wierzyć doniesieniom, umiejętność czytania myśli niedługo zostanie technicznie opanowana. Pewnie zaraz powstaną urządzenia do zagłuszania. 

Dobrze się czytało. Historia zgrabnie opowiedziana.

 

Nominuję. Pozdrawiam.

 

 

Bardzo ładnie napisane. Użyłbym określenia “czysto”, bo jakoś mi pasuje do Twojego szorta, Realucu. Wszystko masz poukładane, cegiełki pasują do siebie, budynek wychodzi schludnie i równo – dobra robota.

Mam jednak też pewną uwagę: w tym równym pisaniu są fragmenty, które nieco odstają od reszty, a konkretnie o dialogi mi chodzi. Sposób wypowiedzi postaci zdaje się momentami sztuczny, zbyt wygładzony. Podam przykład:

 

– Teraz widzisz, doktorze, z jakim przekleństwem przyszło mi żyć?

Tutaj najbardziej boli ten wtręt “doktorze” – ja wiem, do kogo ona się zwraca, nie musisz mi przypominać, a ona też wie do kogo gada, w dodatku jest wzburzona, więc to brzmi sztucznie.

 

Mi się, więc klikam.

Pozdro :)

Q

Known some call is air am

devil

Dobry wieczór wszystkim! 

Miła niespodzianka po intensywnym dniu. Dopiero teraz znalazłem czas na odpisanie, a więc aby nikogo nie pominąć jedziemy po kolei.

 

Koalo,

dzięki za pierwszy komentarz :)

Już w międzyczasie wymieniliśmy się pewnymi informacjami, ale tutaj też zaznaczę, jakby ktoś miał wątpliwości. Syn ma tylko nadwrażliwość, myśli jeszcze nie słyszy :)

 

Krokus,

Dzięki za wyłapanie babola na samym wstępie! Na pohybel zaciśniętym wargą!

Podzielam Twoje zdanie, też nie chciałbym słyszeć myśli innych. No, może czasami :P

Dzięki za ciepłe słowa!

 

Caern,

cieszę się, że jesteś zadowolony z lektury. Miło, że wpadłeś :)

 

cezary_cezary,

I Tobie dziękuję za wizytę.

Z tym odzyskaniem dziecka niby racja :D Ale z drugiej strony, jeśli plan się powiedzie, to nie dość, że odzyska dziecko, to jeszcze będzie niezły hajsik na resztę życia :)

 

AP,

szczerze mówiąc nie zagłębiałem się w to, o czym piszesz, ale brzmi to ciekawie i nieprawdopodobnie, jeśli okaże się prawdą. Ale w sumie czy 20 lat temu pomyślałbym, że szef zleci mojemu zespołowi przygotowanie nowego planu marketingowego, i że ten plan w całości napisze AI w pięć sekund, a szefo go klepnie, nie wiedząc o tym? No nie. A jest to fakt, przetestowany dwa tygodnie temu :D

Dzięki za komentarz!

 

Outta Sewer,

Witaj!

Z budowlanką mam niewiele wspólnego, a poza malowaniem i skręcaniem mebli to raczej zapraszam fachowców, więc tym bardziej cieszę się, że cegiełki zostały ułożone równo i stabilnie :)

A odnośne Twojej uwagi. 

Akurat w tym konkretnym przypadku wtręt doktorze został zastosowany umyślnie. Mam bowiem w głowie ton i sposób, w jaki wypowiada to zdanie bohaterka, i słowo to jest w pewien sposób przerysowane i wypowiedziane nieco z pogardą. Wiem, trudno się pewnie tego domyślić, bo w przeciwieństwie do bohaterki nie czytasz w moich myślach, ale pomyślę o wywaleniu tego słowa i zejściu do 999 słów :)

 

yantri,

angel

 

 

To trzeba było dodać jakieś didaskalia, jakieś "rzuciła/syknęła z przekąsem/pogardą" czy coś :) No, ale tutaj przeszkadzał Ci limit, co dopiero teraz sobie uświadomiłem. 

Known some call is air am

Racja, pierwotnie było 200 słów więcej, więc trzeba było 1/6 słów wywalić. Ale zawsze da się coś wykombinować, dziś się nad tym pochylę. Miłego dzionka ;)

O, ho, ho happy end! Co się stało?;)

 

Fajna historia, emocje falują i w sumie wolę taką zmienność, niż prucie żył w pełnym wymiarze.

Podoba mi się fantastyczność, brzytwa Lema zostawia właściwą ilość mięsa. Mimo to można poczuć też tę część obyczajową, bliską i bardzo bolesną.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, hej!

Dzięki za komentarz :)

 

O, ho, ho happy end! Co się stało?;)

Dobre pytanie… chyba się staczam :D

A tak serio raz na dziesięć tekstów muszę ocalić głównego bohatera, aby zachować namiastkę równowagi we wszechświecie :P

Wpadnę później, a na razie – przecinek w

pieprzoną, porcelanową łapą

jest zbędny. To są przydawki nierównorzędne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, czekam :D

Ach te przydawki nierównorzędne, nigdy się nie lubiliśmy…

Dobre, przeczytałam z zainteresowaniem, tym bardziej, że nadwrażliwość dźwiękową też mam, nie tak ekstemalną, ale wystarcza, żeby utrudnić życie. Fajne pomyślane połączenie nadwrażliwość dźwiękowa– odbieranie tego, co przetwarzają wszczepy innych ludzi. Współczuję kobiecie i mam nadzieję, że uda jej się odzyskać córkę. A swoją drogą dziecięcy pomysł na dźwiękochron bardzo dobry.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, cześć! Dzięki za komentarz, cieszę się, że Ci się podobało. Życzę jak najmniej hałasu i pozdrawiam ;)

Hej,

 

Bardzo dobrze się czytało. Wciągająca historia z fajnym, zakończeniem.

grzelulukas, hej.

dzięki za komentarz :)

Hej 

 

Dużą dawka dramatu, powiedziałbym, że właściwie gorzej być nie może :D. Ale spoko się to łączy z końcówką gdy bohaterka uświadamia lekarza, że nic jej nie trzyma na świecie :). Zastanawiam się tylko czy nie dało się przedstawić dramatu kobiety. Ale to detal, opowiadanie bardzo dobre – klikałbym :D 

 

“Uprawialiśmy seks.” – nie lubię tego określenia, bo kojarzy mi się dokładnie z tym co robiła bohaterka z mężem :) Czyli coś, co nie ma nic wspólnego z miłością :) 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Źrenice, na przekór zaciśniętym wargom, poszerzają się, skanując moje ciało.

WTF? "Skanować" wywodzi się z angielskiego słowa oznaczającego patrzenie, ale w polszczyźnie sugeruje raczej robota, którym pan dochtór nie jest. I nie mam pojęcia, czemu na przekór. https://wsjp.pl/haslo/podglad/30682/na-przekor

 Czuję, jakby wchłaniała mnie wyżłobiona dziesiątkami dupsk psycholi dziura

Czuję się, jakby. Hmm. Czy dziura może wchłaniać? Może raczej wciągać?

 Zacznijmy od początku. Kiedy to się zaczęło?

Powtórzenie, chociaż chyba zasadne.

 nadmiejską koleją

Hmmmmm. Zasadniczo "kolej podmiejska" to nie metro, więc "kolej nadmiejska" raczej nie powinna oznaczać tego, co po estakadzie jeździ. Ale z drugiej strony…

 dźwięk pojazdu był choć odrobinę znośniejszy

Hmm.

 Pięściami stukałam w głowę, żeby ta uwolniła się od hałasu.

Nie wariuj: Pięściami stukałam w głowę, żeby ją uwolnić od hałasu.

 smutek wyrysowany na twarzy

W zasadzie idiom brzmi: smutek wypisany na twarzy. Ale to też jest spójne.

 wpuszczając powtórnie

Może odwróć szyk?

 Krzyk przeszył całe ciało

Hmm.

 mimo że nie posiada biletu ani zaproszenia

Argh. Choć jedzie bez biletu. Metafora pozostaje ciut niespójna, bo pasażer na gapę – to właśnie taki bez biletu.

 kręcąc się nerwowo

A nie: wiercąc?

 Sprawdza się już ponad dwa lata.

I tymczasem nie było innych? Really?

 populacji, więc nie w aktualizacji

Rym.

 stwierdzam, choć może nie powinnam podważać jego autorytetu

A podważa? "Stwierdzam" użyte w sumie poprawnie, chociaż mógłbyś się zakrzątnąć za synonimem.

 Opowiedz Adrianno o innej sytuacji.

Opowiedz, Adrianno, o innej sytuacji.

 Nie ma gorszego przekleństwa, niż myśli innych ludzi.

? Pasuje tylko to znaczenie: https://wsjp.pl/haslo/podglad/17192/przeklenstwo/4680818/nieszczescie , ale – hmmm.

 Wypity alkohol tłumił nieco dźwięki, choć to tak jakbym zamiast stu papryczek chili wsadziła do ust dziewięćdziesiąt dziewięć.

Wypity alkohol nieco tłumił dźwięki, jakbym zamiast stu papryczek chili wsadziła do ust dziewięćdziesiąt dziewięć. Choć w sumie nie wiem, czy alkohol w końcu tłumi te dźwięki, czy nie.

 ostrzec mnie przed tym, co miałam usłyszeć

…?

ma minę, jakby była tu za karę

Jakby tu była za karę. Nie tylko Adrianna nie poddaje się chwili, znaczy.

 Pozwolisz, doktorze

Po polsku raczej: Pozwoli pan, doktorze.

 na tym zakończę

Naturalniej: na tym skończę.

 nie zapraszałam łez

A dlaczego miałaby? Nie rozumiem, po co sugestia, że ona zwykle płacze nieszczerze.

 niestety nie działa to na zawołanie.

Niestety, to nie działa na zawołanie.

Opowiedz proszę o sytuacji, która była dla ciebie najboleśniejszym przeżyciem.

Opowiedz, proszę, o swoim najboleśniejszym przeżyciu.

 A czemu ma to niby służyć?

Nienaturalne.

 zrobił wszystko, abym została uznana za wariatkę

Jak wyżej – mieszasz tony: zrobił wszystko, żeby uznali mnie za wariatkę.

 wiedziałam, że nie jest to możliwe

Nienaturalne: wiedziałam, że to niemożliwe.

 boisz się

Zamieniłabym szyk.

 do fotela brutalnie wgniatają mnie czyjeś łapska

Mylący szyk: czyjeś łapska wgniatają mnie w fotel.

pogłębiają uścisk

Mogą go wzmocnić, ale zacisnąć? W żadnym razie.

 AI, wysłuchując twych historii, dała jasną diagnozę.

Imiesłów! AI, wysłuchawszy twojej historii, dała jasną diagnozę.

 wszczepem mózgowym najnowszej generacji

Mmm, ale generacja jest sprzętu, a była mowa o oprogramowaniu?

rąbnąć w twarz terapeuty

Rąbnąć kogo? terapeutę.

 abym mogła

Żebym mogła.

 Wtedy przemyślę, czy chcę być

Raczej: pomyślę.

Nienaturalne dialogi i potknięcia w doborze słów trochę psują efekt, ale w sumie – oooj, mocne. Mocne, wciórności.

 Podzielam Twoje zdanie, też nie chciałbym słyszeć myśli innych.

Zależy, których :D Chociaż niektórzy byliby wtedy o wiele przyjemniejszym towarzystwem. Cichszym ;)

 cegiełki zostały ułożone równo i stabilnie

Zostały :)

 A swoją drogą dziecięcy pomysł na dźwiękochron bardzo dobry.

Taki dobry, że tylko dziecko mogło na to wpaść ;)

 

ETA:

“Uprawialiśmy seks.” – nie lubię tego określenia, bo kojarzy mi się dokładnie z tym co robiła bohaterka z mężem :) Czyli coś, co nie ma nic wspólnego z miłością :) 

Czyli tu pasuje :) Zresztą mąż nie wyszedł na specjalnie kochającego. Ona w sumie też nie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzie, cześć!

Faktycznie, dramat dominuje w pewnym sensie, ale przynajmniej ocaliłem główną bohaterkę, co zdarza się raczej rzadziej niż częściej :D

Cieszę się, że byś klikał :)

A z tym seksem to Tarnina całkiem słusznie wyjaśniła – w istocie dla niego z miłością już to pewnie wiele nie miało wspólnego, dla niej być może trochę już też. Stąd też takie a nie inne określenie.

Dzięki za komentarz.

 

Tarnino, niech Cię drzwi ścisną! :D (sorry, usłyszałem ten tekst ostatnio z ust 90-letniej babulinki i musiałem).

Poprawiłem część na podstawie Twoich uwag, jak zawsze językowo potrafisz wwiercić się tam, gdzie innych wiertła nie docierają. Dziękuję za Twoją pracę!

Pozostałą część uwag odnośnie użytych słów czy konstrukcji zdań muszę na spokojnie przeanalizować, bo nie ze wszystkim się zgadzam, ale trochę rozłożyło mnie choróbsko i chyba teraz nie podołam.

Niemniej jednak wiele słusznych uwag, za które jestem Ci wdzięczny.

 

Taki dobry, że tylko dziecko mogło na to wpaść ;)

Ha, słuszne spostrzeżenie :D

 

Pozdrawiam!

rozłożyło mnie chorubsko

No. Widać.

 

heart Zdrowiej :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Haha, test czujności: zaliczony :D

Widzę wszystko :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Własne doświadczenia pozwalają mi rozumieć bohaterkę cierpiącą z powodu wyjątkowej nadwrażliwości na dźwięki, ale jak do tej pory nie mam dostępu do myśli innych. I całe szczęście, bo takie zdolności mogą doprowadzić wyłącznie do różnych kłopotów, a nierzadko i dramatów, co bardzo dobrze pokazałeś w tej historii.

Bardzo zacne opowiadanie ze szczególne satysfakcjonującym finałem.

Idę do klikarni. :)

 

Mam na­dzie­ję, że wy­star­czy na wy­ku­pie­nie naj­lep­sze­go praw­ni­ka… → Mam na­dzie­ję, że wy­star­czy na wynajęcie naj­lep­sze­go praw­ni­ka

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

… prawie wszystko XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Reg, hej :)

Zgadzam się, cieszmy się może (póki co), że nie słyszymy cudzych myśli.

Cieszę się, że opowiadanie jak i finał okazały się dla Ciebie satysfakcjonujące :)

No i dziękuję za podróż do klikarni, choć jeśli oczy mnie nie mylą, to opowiadanie jest już na bibliotecznej półce, ale gest doceniam :D

 

… prawie wszystko XD

A jednak! Nawet Tarnina nie jest wszechwidząca xD

No cóż, Realucu, wypada powiedzieć: Biegnijmy do klikarni, nim inni dotrą tam przed nami. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Strasznie gwałtowana ta Adrianna. I język ma niewyszukany…

Ale czegoś nie rozumiem – ona słyszy te myśli losowo? Czasem tak, częściej nie? To co z tego za pożytek, który można spieniężyć? Raczej ciekawostka.

 

I dwa drobiazgi: wcisnąć kogoś można “w fotel”, a nie “do fotela”, a wgniatanie papierosa w popielniczkę spowoduje, że popiół zbierze się właśnie w niej (chyba, że jest przepełniona).

Ale to tylko moim zdaniem!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Reg

nie tym, to innym razem :D :)

 

Staruchu,

rad jestem z Twej wizyty.

 

Strasznie gwałtowana ta Adrianna. I język ma niewyszukany…

Gwałtowność to pewna cecha, którą ludzie często posiadają.

Każdy ma mieć wyszukany język?

 

 

Ale czegoś nie rozumiem – ona słyszy te myśli losowo? Czasem tak, częściej nie? To co z tego za pożytek, który można spieniężyć? Raczej ciekawostka.

No właśnie, dlatego trzeba to zbadać dogłębniej. Aby zrozumieć, jak to działa. Z tekstu można poniekąd wnioskować, że czytanie myśli uruchamia się w połączeniu z mocniejszymi emocjami, ale kto wie. Gdyby doktorek poznał od razu przepis, to przecież nie byłby mu potrzebny element do dalszych badań.

 

Wciskanie – racja.

Wgniatanie – wszystko zależy, w jaki sposób wykonujesz tę czynność. Jeśli w popielniczce jest spora ilość popiołu, a wgniatający wykonuje czynność gwałtownie, rozsypanie chyba nie jest abstrakcyjnym pojęciem.

 

Pozdrawiam.

Nawet Tarnina nie jest wszechwidząca xD

 Jeśli w popielniczce jest spora ilość popiołu, a wgniatający wykonuje czynność gwałtownie, rozsypanie chyba nie jest abstrakcyjnym pojęciem.

A co ma abstrakcyjność do tego?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Trzecie prawo papierosa: w trakcie imprezy, niezależnie od ilości popielniczek na stole, część popiołu zawsze znajdzie się poza popielniczką.

Known some call is air am

A co ma abstrakcyjność do tego?

No Staruch nie mógł sobie wyobrazić rozsypania poprzez wgniatanie, tym samym takie zjawisko było dla niego zjawiskiem abstrakcyjnym, a ja żem starał się ową abstrakcyjność wyeliminować. 

 

Trzecie prawo papierosa: w trakcie imprezy, niezależnie od ilości popielniczek na stole, część popiołu zawsze znajdzie się poza popielniczką.

Otóż to. I niezależnie od tego, czy wykorzystamy przy tym proces wgniatania, ugniatania, wrzucania czy upychania. 

Aha. Polemizowałabym z tą definicją abstrakcyjności, ale niech tam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ok, nie podejmujesz rękawicy, niech i tak będzie. A szkoda, bo już szykowałem ring a kisiel w garnku stygnie sad

 

indecision

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

blush

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ciekawy tekst. Tym bardziej, że bazowałeś na doświadczeniach jeśli nie własnych, to bliskiej osoby.

Mam wątpliwość co do robienia wszczepów małym dzieciom – bohaterka słyszała córkę, chociaż ona brzmi na jeszcze małe dziecko. Ale to Twój świat, Ty tu rządzisz.

Babska logika rządzi!

Finklo, 

w końcu żem Cię uświadczył pod swym tekstem, z czego rad jestem.

Cieszy, że tekst wzbudził w Tobie ciekawość.

A co do wątpliwości, oczywiście słusznie się pojawiły, bo i kontrowersyjna sprawa. Teraz są debaty o aborcji, a za 50 lat będą o tym, czy można wrzucić coś do głowy zaraz po urodzeniu, czy może poczekać chociaż do pierwszych urodzin. 

W sumie, jeśli taka wszczepka ma ułatwić lub zastąpić proces uczenia, to robienie tego dzieciakom miałoby jakiś sens…

Babska logika rządzi!

Słusznie. Ale jak to przy takich cudeńkach bywa – wszystkiego są plusy i minusy. 

jeśli taka wszczepka ma ułatwić lub zastąpić proces uczenia, to robienie tego dzieciakom miałoby jakiś sens

… nie. Zdecydowanie nie. Nie mówię, że ludziom to się nie spodoba, ale bardzo, bardzo nie. Wczoraj w Manhattanie widziałam (na wystawie sklepu z zabawkami) krzesełko, które chwali dziecko za siadanie i wstawanie. Jeśli do tego doszło, to jak nasza cywilizacja ma nie upaść? Za pięćdziesiąt lat jedyne debaty będą dotyczyły tego, kto następny idzie do zjedzenia.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie twierdzę, że ja bym coś takiego zrobiła własnemu dziecku, tylko że to jest jakiś argument na rzecz wszczepek.

Babska logika rządzi!

Nikt normalny by tego nie zrobił swojemu dziecku, co jest ostatecznym dowodem na to, że wszczepki będą obowiązkowe i megapopularne!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ano…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Staruchu, zgadzam się z Tobą.

Hej, hej

Bardzo dobre. Fantastyka bliskiego zasięgu, sądząc po ostatnich dokonaniach ludzkości i ciekawy problem, czy wszczepy będą u każdego działać tak samo. Może jakieś mutacje lub zaburzenia wpłyną na implanty, tworząc nowe, nieprzewidziane funkcje.

Silna protagonistka, skoro wyrywa się tym żołnierzom ;)

Mój syn również ma nadwrażliwość dźwiękową, chociaż nie aż tak wielką, jak pokazujesz w tekście. Życzę zdrowia Tobie i całej rodzinie, no i powodzenia!

Oczywiście, klikałbym.

Zanais, hej, hej.

cieszę się z Twojej opinii.

Też uważam, że pewne korelacje mogą przynosić efekty, których wcześniej nikt nie przewidzi.

Silna protagonistka, skoro wyrywa się tym żołnierzom ;)

Trzymał ją jeno jeden i to takie wyślizgnięcie z uścisku było co to uczą w Szkole Kota :)

Z wzajemnością zdrówka dla Twojej rodziny i dzięki za komentarz!

pewne korelacje mogą przynosić efekty, których wcześniej nikt nie przewidzi

wut. A w ucho chcesz?

to takie wyślizgnięcie z uścisku było uczone w Szkole Kota

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino złota, cóż złego żem uczynił, używając słowa korelacja? :D Pierwsze z tłumaczeń SJP: 

1. współzależność, wzajemne powiązanie

Pytam, bo cenię swoje uszy :D

Wszystko się ze sobą łączy. Od zawsze tak jest. Potrzeba łączenia się jest najpotężniejsza ze wszystkich. - Olga Tokarczuk, Prawiek i inne czasy

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo fajne, podoba mi się, że w takim ciasnym limicie zawarłeś historię od początku do końca. No i tak, też jestem wrażliwy na dźwięki. Klaksony to zło!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

SzyszkowyDziadku

dzięki za wizytę i komentarz.

Rzeczywiście, spora historia upchana w niewiele znaków, cieszy mnie, że Ci się podobało.

Na pohybel klaksonom! 

Ciekawe nawiązanie do prawdziwej i chyba nieco pomijanej przypadłości. Dzwiękochron taki dziecięco uczciwy i słodki. Trochę mnie wybijał z rytmu styl mowy i myśli Adrianny – te przekleństwa wydały się takie jakieś na siłę. A pomysł na podsłuchanie wszczepki? Musiałeś tu bardzo mocno naciągnąć gumę niewiary, żeby takie coś było możliwe. Po pierwsze nie widzę powodu, żeby interfejs wszczepia-mózg byłby radiowy. Po drugie, nawet jeśli, to moc sygnału byłaby niezwykle słaba (ze względu na bardzo niską moc impulsów elektrycznych w mózgu). Takie sygnały są “ciche” jak szum otoczenia. Jedyna szansa, to zrobienie centralnego systemu przekazującego dane z wszczepki do centrali – ale nie ma na to szans ani legalnie ani technicznie (strzelanie krótkimi impulsami radiowymi o bardzo wysokiej częstotliwości wymaga masy energii oraz jakiegoś systemu odprowadzania ciepła). Mózg by Ci się ugotował ;)

stn,

dzięki za komentarz!

Co do przekleństw – W pierwotnej formie było znacznie więcej, pozostawiłem minimum (takie według mnie). Nie chciałem z bohaterki robić rzucającej mięchem babki, ale też jak komuś coś bardzo ciąży, to raczej normalnym jest, iż tego typu słowa raz za czas mimowolnie się napataczają.

Co do podsłuchania – okej, rozkładasz to na czynniki naukowe, bazując na tym, co znamy obecnie. Ja zaś ukazuję połączenie techniki z naturalnym defektem człowieka, który daje pewien nieplanowany, niezbadany efekt. Czy masz aż taką pewność co do tego, iż pewne połączenia wszczepów z niezbadaną mocą naszych umysłów nie doprowadzą kiedyś do czegoś, co wyrwie się spod tego, co znane? Jeśli taką pewność posiadasz, podziwiam, ja zaś jestem od niej daleki.

Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam.

stn,

dzięki za komentarz!

Co do przekleństw – W pierwotnej formie było znacznie więcej, pozostawiłem minimum (takie według mnie). Nie chciałem z bohaterki robić rzucającej mięchem babki, ale też jak komuś coś bardzo ciąży, to raczej normalnym jest, iż tego typu słowa raz za czas mimowolnie się napataczają.

Co do podsłuchania – okej, rozkładasz to na czynniki naukowe, bazując na tym, co znamy obecnie. Ja zaś ukazuję połączenie techniki z naturalnym defektem człowieka, który daje pewien nieplanowany, niezbadany efekt. Czy masz aż taką pewność co do tego, iż pewne połączenia wszczepów z niezbadaną mocą naszych umysłów nie doprowadzą kiedyś do czegoś, co wyrwie się spod tego, co znane? Jeśli taką pewność posiadasz, podziwiam, ja zaś jestem od niej daleki.

Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam.

O, też wziąłeś na warsztat telepatię.

Podobała mi się postać głównej bohaterki. Jej zdeterminowanie i drapieżność. Równocześnie pojawia się współczucie, bo jej sytuacja jest, delikatnie rzecz ujmując, nie do pozazdroszczenia. Ważne, że jej poczynań nie śledziłem z obojętnością, a rosnącym zaciekawieniem. Aż do zakończenia, które uważam za satysfakcjonujące.

Pozdrawiam!

adam_c4, witaj.

Cieszy, że bohaterka i jej losy wzbudziły w Tobie odpowiednie zaciekawienie. 

Dzięki za wizytę i pozostawiony komentarz :)

Pozdrawiam!

Byłbym przegapił, a tekst wart przeczytania.

Mam wątpliwości co do końcówki fabuły: 

– zabrakło krótkiego choć wyjaśnienia, dlaczego nie słyszy psychologa. Łatwo to uzasadnić, a bez, czegoś brakuje;

– łapy które trzymają kobitkę, mają utrzymać silnych mężczyzn, zaprawionych w takich akcjach. A tu babeczka się wyrywa;

– łapacze są za wolni jak na kogoś, kto jest profesjonalistą, a ona za szybka na kogoś, kto nie jest. Nie traci czasu na zastanawianie się, co może zrobić, rozglądanie, ocenę sytuacji. Jak wyszkolona agentka, jednocześnie i błyskawicznie ocenia swoje szanse, wybiera metodę działania, dopada do narzędzia, rozbija je, przystawia do szyi – zanim łapy jej to uniemożliwią. Wow. Możliwe, ale za tym musiałaby być historia np. jak w “Total recall”;

– psycholog załatwia wiadomością tekstową panów silnorękich… mało realne. Jakieś tło uzasadniające, okruch informacji. Znów – da się, a bez tego dziwnie;

– dźwięk przelewu oznacza, że w bezpośrednim kontakcie był ktoś decyzyjny. Kolejna rzecz do domyślania się;

– mam wrażenie, że skoro w opcji są pieniądze, zamiast przemocy, to można było od tego zacząć. Znów brakuje jakiegoś tła – o co chodzi? Psycholog pracuje dla mafii, to jakaś tyrania? A można by to pokazać w pół zdani;

– prośba do Autora: jeśli będziesz rozbudowywał tę historię – miło by było, gdyby częścią zapłaty dla pani było coś przykrego dla terapeuty– świni laugh

 

Silną stroną szorta jest zostawienie detali czytelnikowi – skoro sam zadaję te pytania, sam sobie powinienem na nie odpowiedzieć laugh Za Ciebie odpowiadam sobie: “dopowiedz sobie to, to przecież miniak” laugh 

Ale jakbyś rozbudowywał tę opowieść – a warto i chętnie przeczytam – to moje uwagi może się przydadzą?

 

Pozdrawiam i dzięki za ciekawy tekst.

The KOT

Eldil, dzięki za wizytę i cieszy, że nie żałujesz tejże.

 

zabrakło krótkiego choć wyjaśnienia, dlaczego nie słyszy psychologa. Łatwo to uzasadnić, a bez, czegoś brakuje

Może faktycznie nie podałem jasnego wyjaśnienia, ale koncepcja była taka, że słyszy je tylko w szczególnych przypadkach – sytuacjach wzbudzających silne emocje. Nie na zawołanie.

 

łapy które trzymają kobitkę, mają utrzymać silnych mężczyzn, zaprawionych w takich akcjach. A tu babeczka się wyrywa;

Z jednej strony masz rację, z drugiej nie napisałem niczego o jej zawodowym życiu, więc równie dobrze mogła należeć do jakiejś jednostki specjalnej czy coś :P

 

…Jak wyszkolona agentka

No właśnie, jak wyżej. Wiem, trochę bronię się tym, że brak danej informacji pozwala na tego typu zagrania, co nie jest może najlepszą obroną.

 

psycholog załatwia wiadomością tekstową panów silnorękich… mało realne.

Czemu? No mógł wyjść na chwilę i udawać, że musi wykonać pilny telefon. Ten sam efekt, ale wzbudzający więcej podejrzeń.

 

dźwięk przelewu oznacza, że w bezpośrednim kontakcie był ktoś decyzyjny.

Tutaj nie wiem, czy dobrze rozumiem. Decyzję podjął doktorek, on wykonał przelew, nie chcąc stracić obiektu doświadczalnego najwyższej wagi.

 

Znów brakuje jakiegoś tła – o co chodzi?

Rozumiem Twoje zapotrzebowania na więcej informacji, ale tekst i tak został mocno przycięty, aby wszystkie te sceny zmieścić w tej ilości znaków. Szczerze mówiąc nie wiem, czy byłbym w stanie wywalić jeszcze choć jedno zdanie, tak więc każde jedno dopisane dodatkowo jest w przypadku takiego limitu niełatwym wyzwaniem. Gdyby limit był inny, pewnikiem wiele z Twoich punktów nie pojawiłoby się w komentarzu. Ale ja wolałem postawić na inne aspekty historii, a jeszcze inne zostawić dla domysłów. Kalkulacja i wybór. 

 

miło by było, gdyby częścią zapłaty dla pani było coś przykrego dla terapeuty– świni

Da się zrobić ;)

 

Ale jakbyś rozbudowywał tę opowieść – a warto i chętnie przeczytam – to moje uwagi może się przydadzą?

Po pierwsze rozbudowa jest w planie, a nawet w realizacji, po drugie, Twoje uwagi są jak najbardziej pomocne i większość tak naprawdę ma związek z limitem znaków.

 

Dzięki!

Nowa Fantastyka