- Opowiadanie: VonJagelsdorf - Szanowny Panie Kolego: Krew

Szanowny Panie Kolego: Krew

Czołem! Przed Wami mój debiutancki tekst na stronie. Trigger warning: Gore i szpitale. Krótka forma w zasadzie jako proof of concept. Mająca naśladować szpitalny wypis, docelowo część większej horrorowej serii. Ale że z seriami mi na ogół nie idzie to zobaczymy jak to będzie. Zainspirowane własnymi przeżyciami, tak jak i pomysł napisania czegoś w formie epikryzy. Pozdrawiam i czekam na krytyczną krytykę :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Użytkownicy III

Oceny

Szanowny Panie Kolego: Krew

Szanowny Panie Kolego, Drogi Janie

Informujemy o przebiegu leczenia Pana Krzysztofa Malickiego ur. 05.04.1971, w naszym szpitalu dnia 12.11.2023

 

Rozpoznanie:

– Exitus letalis w wyniku wstrząsu hemoragicznego

Choroby przewlekłe:

– Miażdżyca

– Choroba wieńcowa

– Pomostowanie aortalno-wieńcowe, 11/2023, alio loco

– Wielokrotne udary mózgu w wyniku niedrożności tętnicy podstawnej (2007, 2009, 2015, 2022)

– Locked-in-syndrome

 

Przebieg:

Pan Malicki został przyjęty na SOR przy nagłym krwawieniu z tracheotomii wykonanej alio loco. Pacjent nie był znany w naszym szpitalu a dokumentacja przebiegu leczenia przekazana nam przez sanitariuszy była niepełna. W karetce pacjent otrzymał dożylnie ampułkę kwasu traneksamowego oraz inhalacje z adrenaliną. W momencie przyjęcia na SOR krwawienie w znacznym stopniu ustało, w wyniku podjętych wcześniej działań.

Po wyciągnięciu kaniuli z tchawicy krwawienie nasiliło się znacznie. W trybie nagłym poinformowani zostali dyżurni anestezjolog, chirurg urazowy i chirurg klatki piersiowej. Pacjent został przeniesiony do sali operacyjnej nr 7. Przygotowano 16 uniwersalnych koncentratów krwinek czerwonych.

Wstępne badanie nie ujawniło oczywistego źródła krwawienia. Przy braku znanych zmian nowotworowych wykluczyliśmy krwawienie arozyjne. Z niepełnej historii choroby udało się wywnioskować niedawne pomostowanie aortalno-wieńcowe, tzw. bypass. Z braku innych podejrzeń postanowiliśmy dokonać torakotomii, aby odnaleźć źródło krwawienia. Krew odprowadzana była trzema różnymi ssakami, aby uzyskać odpowiednią widoczność. W momencie rozpoczęcia torakotomii w zbiornikach ssaków znajdowało się ok. pięciu litrów płynu. W powietrzu unosił się charakterystyczny, metaliczny zapach, ale co dziwniejsze czuć go było również na języku.

Dyżurny chirurg klatki piersiowej, dr Niedziela, dokonał centralnego cięcia skalpelem wzdłuż całego mostka. Dalsza preparacja została dokonana przy użyciu ostrza monopolarnego, sam mostek przecięto piłą oscylacyjną. Krwawienie nasiliło się wykładniczo po przecięciu mostka. Źródło krwawienia wciąż nie było rozpoznawalne, nie ujrzeliśmy żadnych otwartych naczyń krwionośnych. Krew wylewała się z przeciętego mostka litrami. Spływała po pacjencie i stole operacyjnym niczym wodospad tak że zespół operacyjny prędko znalazł się po kostki w czerwonej cieczy.

Po wsadzeniu rozwieracza klatki piersiowej krwawienie dalej nasiliło się, a naszym oczom ukazało się przepastne, niekończące się morze czerwieni. Rozwarta niemal na oścież klatka piersiowa okazała się ledwie dziurką od klucza lub uchem igielnym, w porównaniu do widoku jaki zastaliśmy w środku. Żebra wydawały się kontynuować w kierunku ogonowym niczym sklepienie groteskowej gotyckiej katedry. Sklepienie, które parło dalej, przez jamę brzuszną, kończyny dolne, salę, czy wręcz cały blok operacyjny i jeszcze dalej. Dopasowanie oświetlenia nie pozwoliło określić dokładnej głębokości klatki piersiowej. Nie byliśmy w stanie zidentyfikować serca, aorty, żyły głównej górnej, płuc czy innych orientacyjnych struktur ani organów. Również źródło nieustającego krwawienia nie było oczywiste.

Gdy krew lejąca się z otwartego niczym małż mostka sięgała nam do połowy łydek dr Jóźwiak, dyżurny chirurg urazowy, postanowił dokonać palpacji wnętrza klatki piersiowej. Sięgnął dłonią do środka. Jego ramię zniknęło na jakiś czas niemal po bark w pacjencie. W napięciu czekaliśmy, słychać było jedynie ciche terkotanie respiratora oraz mokre mlaskanie wewnątrz otwartej klatki piersiowej. Po kilku ciągnących się w nieskończoność sekundach operator wydał okrzyk, który można by określić jako mieszankę tryumfu z obrzydzeniem. Poinformował zespół, że „ma coś” i że „to nieźle się wyrywa”. W tym momencie dr Jóźwiak został szarpnięty w głąb otworu a jego kitel rozdarł się na wystających niczym tępe, postrzępione zęby żebrach. Wspólnym siłami zespołu udało nam się wyciągnąć chirurga z pacjenta. W dłoni trzymał on masę składającą się z tkanki mięśniowej i łącznej, delikatnie pulsującą i wijącą się w uchwycie operatora.

Ów guz przetykały liczne rozdarte naczynia krwionośne o szerokości dwóch do trzech centymetrów. Urwane mięsiste rurki wystawały w każdym kierunku, delikatnie ruszając się, niby rozglądając się i szukając czegoś w pomieszczeniu. W miejscach, gdzie naczynia zostały oderwane bliżej masy widok przywodził na myśl groteskowy ser szwajcarski. Dokonując inspekcji owych dziur odnosiło się wrażenie, że prowadzą one w nieskończoną dal, w głębię samej nicości. Wylewały się z nich wodospady krwi oblewające operatora kolejnymi litrami lepkiej, gęstej cieczy. Krwawienie ustało po dokonaniu wielu głębokich cięć trzymanej masy przy pomocy skalpela. Ustały również wszelkie ruchy guza.

Krwawienie z klatki piersiowej ustało krótko po wyciągnięciu masy. Również ten natarczywy metaliczny posmak przestał być wyczuwalny, mimo tego, że poziom krwi w sali operacyjnej wynosił ok. 50 cm. Jednocześnie nastąpiła szybko postępująca bradykardia a następnie zanik krążenia. Próby przywrócenia krążenia katecholaminami jak i kardiowersją elektryczną nie przyniosły skutku. Z żalem musieliśmy stwierdzić zgon pana Malickiego dnia 12.11.2023 o godzinie 23:14.

Badanie histopatologiczne masy nie wykazało zmian rakowych. Stwierdziliśmy komórki mięśnia sercowego z naczyniami krwionośnymi, dokładne wymiary ani ilość naczyń nie mogły zostać stwierdzone.

Zespół powypadkowy nie stwierdził trwałego uszczerbku na zdrowiu u dr Jóźwiaka. Protokół incydentu został sporządzony i przekazany odpowiednim organom.

 

Z wyrazami poważania

prof. dr M. Juszczyk  

Ordynator kliniki chirurgii urazowej

 

dr M. Jóźwiak

Traumatolog

 

M.A.G. Jagielski

Rezydent

Koniec

Komentarze

Wow! Dzień dobry. Dość hermetyczny język mi się zdaje. Z całości zrozumiałem tylko piłę oscylacyjną. Co to jest kwas traneksamowy to sobie musiałem wygooglać. Jaką ilość zawiera standardowa ampułka i jak się ją porcjuje na kilogramy masy pacjenta? Zresztą, google i do przodu… Chyba w tym roku zamiast choinki zrobię sobie aliena w skali 1-1 i przyozdobię go wenflonami z kwasówki…

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

@Dysonans poznawczy Długo zastanawiałem się gdzie pociągnąć granicę między fachowym żargonem, a zrozumiałym tekstem. Wydawało mi się że dobrze zbalasowałem zimne fakty i zdystansowany klimat, oraz te bardzo wisceralną, emocjonalną jatkę. Osobiście traktowałem ten hermetyczny język raczej na zasadzie analogicznej do sci fiowego technożargonu, gdzie nikt i tak nie wie co robi żarnik psychonetczny itp. Oczywiście samemu siedząc w medycznym żargonie nie mam obiektywnego spojrzenia, więc może w następnych razach rzeczywiście trzeba przystopować :D Dzięki za komentarz :)

Doberek.

Pomysł ciekawy/upiorny, trochę przypomina komiksy Junjiego Ito. Główny minus – ,,eksperymentalna” forma, której osobiście strasznie nie lubię. Chociaż z drugiej strony to dodaje upiorności, bo groza kryje się za urzędowym tekstem. Z trzeciej zaś – od tego zdania:

Krew wylewała się z przeciętego mostka litrami.

styl staje się bardziej literacki, kwiecisty, gryzie się z początkiem i końcówką. Może taki był zamiar, ale czy tak się pisze w szpitalach? Pytam, bo może czegoś nie wiem, a ze wstępu i użytej terminologii wnioskuję, że masz coś wspólnego z medycyną.

Poza tym – fakt, że nie rzuciłem w kąt tekstem otagowanym jako bizarro, wskazuje, że nie jest źle. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cieszę się bardzo za porównanie z Junji Ito, dokładnie w taki styl celowałem! Dokładnie to zdanie które wymieniłeś miało być punktem zwrotnym, gdzie sam tekst staje się częścią horroru, by na koniec wrócić do suchej normalności. Efekt jak najbardziej zamierzony. Nie za bardzo wiedziałem jak otagować tekst, bizarro wydawało się adekwatne. Dziękuję bardzo za komentarze!

cheeky

Troche nieprecyzyjne te doktory… Skoro rżnęli mostek, to wypadało by wzmiankować

sternotomię pośrodkową a nie lecieć stereotypami… No i po zejściu pacjenta nie wystawia 

się wypisu tylko kartę zgonu. To może imitować fragment dokumentacji medycznej. 

Podejrzewam (Szanowny Panie Janie…) wyjaśnienie kierowane do Okręgowej Izby Lekarskiej,

w związku ze skargą na możliwy błąd w sztuce lekarskiej…heh.

wink

PS – też nie przepadam za bizarro, ale mówi się trudno, i…

dum spiro spero

A! Dziękuję bardzo za sprostowania! Chirurgia klatki piersiowej jest mi daleka, a pracuję za granicą, więc trochę się męczyłem by znaleźć odpowiednie słownictwo :D U nas, tak btw, wystawia się obydwa. Tabelaryczna karta zgonu idzie do urzędu, a wypis adresuje się do lekarza domowego (stąd "drogi Janie", jako autorowi osobiście znany kolega po fachu)

Cześć VonJagelsdorf !!!

 

Jak obiecałem tak jestem.

 

Nieźle. Masz wspaniałą wiedzę medyczną. To po pierwsze. Opowiadanie było bardzo interesujące i wciągające. Bardzo dużo się działo, a do tego byłem ciekaw co będzie dalej. Świetny początek na portalu!!! Dobre opisy, oryginalne i zostają w pamięci :)

 

Serdecznie pozdrawiam! !!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć,

 

Podobało mi się, nawet bym podkręcił klimat gore ;)

 

Żebra wydawały się kontynuować w kierunku ogonowym niczym sklepienie groteskowej gotyckiej katedry. Sklepienie, które parło dalej, przez jamę brzuszną, kończyny dolne, salę, czy wręcz cały blok operacyjny i jeszcze dalej.

Powtórzenie

 

Dokonując inspekcji owych otworów odnosiło się wrażenie, że prowadzą one w nieskończoną dal, w głębię samej nicości.

Osobliwe to i zupełnie nie w moim guście, więc wyznam tylko, że przeczytałam i na tym poprzestanę.

 

Pa­cjent zo­stał prze­nie­sio­ny do Sali ope­ra­cyj­nej nr. 7. → Dlaczego wielka litera? Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

Po skrócie nr nie stawia się kropki.

 

Dy­żur­ny chi­rurg klat­ki pier­sio­wej, Dr Nie­dzie­la… → Dlaczego skrót dr jest napisany wielką literą? Ten błąd pojawia się w tekście kilkakrotnie.

 

w po­rów­na­niu do wi­do­ku jaki za­stał nas w środ­ku. → Operujący nie byli w środku, więc widok tam ich nie zastał. To operujący, będą na zewnątrz, zastali rzeczony widok.

 

Pro­to­kół in­cy­den­tu zo­stał spo­rzą­dzo­ny i prze­ka­za­ny od­po­wie­dzial­nym or­ga­nom. → Pewnie miało być: Pro­to­kół in­cy­den­tu zo­stał spo­rzą­dzo­ny i prze­ka­za­ny od­po­wie­dnim or­ga­nom.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czołem wszystkim!

dawidiq150

No jak udowodnił kolega Fascynator to widać różnie z tą wiedzą medyczną u mnie ;P Dziękuję bardzo za miłe słowa!

grzelulukas

Więcej gore? Dobra, zanotowane! ;) Pierwsze powtórzenie jak najbardziej zamierzone, celem uwypuklenia i uwydatnienia tego kawałka tekstu. Wydaje mi się że jak przeczyta to się na głos, albo w głowie, tak jakby ktoś opowiadał tą historię to brzmi to dobrze. Ale znaczona przez Ciebie aliteracja już nie była zamierzona. Nie wiem czy bardzo to przeszkadza i duży to błąd?

regulatorzy

Dziękuję za poświęcenie i korektę mimo nie-gustownego tekstu! Co do pisowni wielkich liter i interpunkcji– częściowo wina upartej autokorekty, częściowo mojego nieobycia pisania w języku ojczystym po dłuższym czasie na obczyźnie. Poprawki wprowadzam, popiół sypię.

 

Bardzo proszę, VonJagelsdorf. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

I pozwolę sobie zasugerować, abyś – zamiast sypać popiół, bo to i tak nic nie da – starał się nabyć umiejętności poprawnego pisania w języku polskim. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo hermetyczny tekst. Doceniam wiedzę medyczną i zabawę formę, natomiast samej historii jest bardzo niewiele.

Owszem, owszem, historii jest niewiele. Następne w tym stylu, jeśli będą, postaram się bardziej rozpisać, to był raczej testowy kawałek, badanie wód. I o zamkniętym języku już miałem kilka komentarzy, starałem się jakoś zbalansować żargon potrzebny do utrzymania zamierzonego klimatu i czytelność. Ewidentnie poległem w tym względzie ^^’

Hej, hej,

 

jak dla mnie nieco za dużo żargonu medycznego oraz trochę nieprzystająca forma do treści – opisy IMHO są zbyt rozległe jak na dokumentację medyczną, nie bardzo też rozumiem formę “opisu przebiegu leczenia” przekazywaną od jednego lekarza do drugiego. Moim skromnym zdaniem lepiej zagrałaby wymiana korespondencji między dwoma lekarzami, albo kilka listów (maili) wysyłanych od jednego lekarza do drugiego, zbudowałoby do tajemnicę i napięcie, coś w stylu Lovecrafta. Ale to pewnie i fabułę trzeba by dość mocno zmienić… No nic, do rozważenia być może w przyszłości.

 

Ogólnie całość ciekawa i kibicuję dalszym próbom tego typu :)

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Czołem BasementKey!

No właśnie chciałem uniknąć formy “zwykłego” listu między dwoma lekarzami. Krytyki o nadmiernej terminologii przyjąłem do serca, będę się starał w przyszłości ograniczyć. :)

Nowa Fantastyka