Pędzę poprzez świat
pełen ludzkich spraw…
Czym prędzej, coraz szybciej
cień marny na tarczy solarnej
coraz dalej i dalej,
od egzystencji bezbarwnej
zbyt miałkiej, zbyt marnej,
ku zmianie, ku chwale,
ku nadziei zuchwałej.
A ty jesteś tam.
W świecie Boskich spraw.
Na atramentowym niebie
Patrzysz na mnie spośród pereł
jak przemierzam czas
i jak gwieździsty szlak
skrzy się u mych stóp.
Gdy w tańcu radosnym
tracę rytm, gubię kroki,
gdy staję na krawędzi,
gdy rozbrzmiewa śpiew łabędzi
czas się nagle zatrzymuje,
schodzisz z góry, ciepło czuję
chwytasz dłonie, moje serce
z morskich fal pleciesz wieńce
z gór wysokich czynisz schody
z dolin ciemnych cne ogrody.
I nikt nam nie bije braw
Gdy tańczymy pasodoble
pośród srebrnych traw,
szaleńczy, obłąkańczy,
nie mam sił.
Ale walczę.
Gdy oczy otwieram
Ciebie znowu przy mnie nie ma.
Na horyzont spoglądam
I nigdy się nie poddam,
bo byłaś tu, gdy szukałem pomocy
Jesteś więc moją Gwiazdą Północy.