- Opowiadanie: Infinity - Bez odwrotu

Bez odwrotu

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Bez odwrotu

– Jak mo­głeś po­wie­dzieć coś ta­kie­go będąc go­ściem Mę­dr­ców? Gdzieś ty miał rozum, Jo­na­tan? Cho­ciaż tym razem mo­głeś się po­wstrzy­mać od dzie­le­nia się swo­imi prze­my­śle­nia­mi pu­blicz­nie.  Ale wiesz co?! Nie ob­cho­dzi mnie, że się ośmie­szy­łeś – zni­we­czy­łeś mi przy­szłość!!! –  wy­krzy­ki­wał Joel pod­czas mar­szu dłu­gim, pu­stym ko­ry­ta­rzem, sztur­cha­jąc przy­ja­cie­la co dru­gie słowo.

– Och, nie prze­sa­dzaj, zresz­tą wszy­scy Mę­dr­cy to świ­nie i nigdy nie chcia­łeś do nich przy­na­le­żeć. Głupi, łudzą się, że bę­dzie­my ca­ło­wać ich po sto­pach, aby za­miesz­kać za murem – od­parł lek­ce­wa­żą­co Jo­na­tan. – Za­pro­si­li mnie, po­dzie­li­łem się moją wie­dzą, a nawet na za­pro­sze­nie do ich spo­łecz­no­ści mia­łem przy­go­to­wa­ną ri­po­stę – za­chi­cho­tał.

– Wy­kład o czar­nych dziu­rach wy­gło­si­łeś pierw­szo­rzęd­ny, to muszę przy­znać, ale koń­ców­ka… – Joel za­milkł na chwi­lę, po czym dodał z dez­apro­ba­tą –  …że ano­ma­lia nagle po­ja­wia­ją­ca się w po­bli­żu Ziemi jest jed­nym z eta­pów kształ­to­wa­nia się ludz­ko­ści… ni­czym z Ody­sei ko­smicz­nej Clar­ka…

– Ej, a kto był pierw­szym zwo­len­ni­kiem mojej teo­rii? – za­czep­nie uśmiech­nął się Jo­na­tan.

– W knaj­pie, ledwo świa­do­my tego co się wokół mnie dzie­je!!! My­śla­łem, że to żarty!- wy­krzyk­nął zi­ry­to­wa­ny Joel.

– Nie prze­sa­dzaj, przy­naj­mniej było za­baw­nie – po­wie­dział cały czas po­god­ny Jo­na­tan i wziął przy­ja­cie­la pod ramię. Ten na po­cząt­ku nie re­zy­gno­wał z po­sta­wy obu­rzo­ne­go, ale po chwi­li roz­ch­mu­rzył się i przy­ja­cie­le za­czę­li żar­to­wać z wy­gło­szo­ne­go wy­kła­du. Tak do­szli do końca ko­ry­ta­rza. Ru­ty­no­wo zo­sta­li za­trzy­ma­ni przez kon­tro­lę gra­nicz­ną i szcze­gó­ło­wo prze­szu­ka­ni, czy nic nie wy­no­szą. Ochro­nia­rze mieli po­dej­rze­nia co do torby Jo­na­ta­na i chcie­li ją za­re­kwi­ro­wać, po­nie­waż w świe­tle zasad, wszel­kie ba­ga­że po­win­no się zo­sta­wić przed wej­ściem do Gil­dii. Mło­dzień­cy szyb­ko wy­tłu­ma­czy­li, że byli pre­le­gen­ta­mi na kon­fe­ren­cji, a w tor­bie trzy­ma­ją tylko nie­zbęd­ne ma­te­ria­ły, ła­go­dząc całą sy­tu­ację. Po zwe­ry­fi­ko­wa­niu praw­do­mów­no­ści ich tłu­ma­cze­nia, ochro­nia­rze po­zwo­li­li na  przej­ście przez bram­ki. Na­le­ża­ło w tym celu ze­ska­no­wać bran­so­le­ty, a po po­ja­wie­niu się zie­lo­ne­go świa­tła, spo­koj­nie przez nie przejść. Dwaj przy­ja­cie­le opu­ści­li mury do­bro­by­tu Gil­dii i ich oczom uka­zał się świat – ich świat, który na­zy­wa­li domem.

W prze­szło­ści po­ja­wia­ły się głosy, że za szyb­ki i tym samym nie kon­tro­lo­wa­ny roz­wój spo­łe­czeń­stwa może do­szczęt­nie znisz­czyć jego struk­tu­rę. Na­to­miast nikt nie wy­obra­żał sobie tego, jak by to miało wy­glą­dać w prak­ty­ce: lu­dzie po­dzie­le­ni na bo­ga­tych i bied­nych – jedni ma­ją­cy wszyst­ko, dru­dzy nic.  Po­dział, wy­da­ją­cy się pry­mi­tyw­nym jak na ludzi bar­dzo za­awan­so­wa­nych tech­nicz­nie, pod­kre­ślił tylko, że na­tu­ra ludz­ka nie pod­le­ga roz­wo­jo­wi, tak, jak nauka. Zo­stał on przy­pie­czę­to­wa­ny przez chaos, spo­wo­do­wa­ny upo­wszech­nie­niem prze­ło­mo­we­go od­kry­cia na­ukow­ców – po­wsta­niem w Dro­dze Mlecz­nej czar­nej dziu­ry, ulo­ko­wa­nej za­trwa­ża­ją­co bli­sko Ukła­du Sło­necz­ne­go. Roz­po­czę­ły się gra­bie­że, lo­kal­ne wojny, a głosy o końcu świa­ta bu­dzi­ły coraz więk­szy nie­po­kój. Z obawy przed ne­ga­tyw­nym dzia­ła­niem ano­ma­lii ko­smicz­nej i śmier­ci z rąk ludzi zmar­ge­li­zo­wa­nych spo­łecz­nie spoza Gil­dii, Bo­ga­cze od­cię­li się cał­ko­wi­cie od „sta­re­go świa­ta”. Pierw­si lu­dzie, za któ­rych życia po­ja­wi­ła się ano­ma­lia, byli cał­ko­wi­cie nie­od­por­ni na jej dzia­ła­nie. Cho­ro­wa­li, na nie­zna­ną dotąd cho­ro­bę i umie­ra­li w mę­czar­niach. Na­ukow­cy stwier­dzi­li, że nie da się ina­czej uchro­nić ludz­kość przed wy­mar­ciem niż przez syn­te­tycz­ne wzmoc­nie­nie genów. Szan­sę da­wa­ło wsz­cze­pie­nie każ­de­mu no­wo­rod­ko­wi przez nad­gar­stek sys­te­mu łą­czą­ce­go się z korą mó­zgo­wą i wzmac­nia­ją­ce­go pod­sta­wo­we funk­cje ży­cio­we. Był to je­dy­ny spo­sób by prze­żyć. Z cza­sem usta­no­wił się nowy ban­so­le­to­wy – po­rzą­dek, a ta­jem­ni­cza czar­na dziu­ra stała się nie­od­łącz­nym ele­men­tem Drogi Mlecz­nej. Jo­na­tan i Joel nie znali świa­ta sprzed po­dzia­łu. Dla­te­go ich nie prze­ra­ża­ła co­dzien­ność, na tyle, na ile po­win­na. Bo­ga­cze sta­no­wi­li za­sta­ną nor­mal­ność. For­mal­nie nie prze­szka­dza­li miesz­cza­nom, żyli w izo­lo­wa­nych miej­scach – Gil­diach i nie wtrą­ca­li się do życia ludzi spoza murów. Lecz, to oni, w prak­ty­ce kon­tro­lo­wa­li całą pla­ne­tę. Ro­bi­li to dys­kret­nie – wy­sy­ła­jąc szpie­gów, mor­du­jąc nie­przy­chyl­ne im jed­nost­ki czy roz­sie­wa­jąc pro­pa­gan­do­we idee. Pod przy­kryw­ką przy­jaź­ni (ary­sto­kra­ci wśród Bo­ga­czy po­otwie­ra­li pro­gra­my po­mo­co­we dla wy­bit­nie uzdol­nio­nych zza­mur­ców ofe­ru­jąc im cy­wi­li­zo­wa­ne życie na wy­so­kim stop­niu tech­nicz­ne­go roz­wo­ju w swo­ich Gil­diach za mu­ra­mi), trak­to­wa­li miesz­czan z wyż­szo­ścią, nie­mal­że jak zwie­rzę­ta. Na­to­miast lu­dzie, któ­rzy nie miesz­ka­li na strze­żo­nych osie­dlach, cały czas utrzy­my­wa­li struk­tu­rę miast, na tyle, na ile mogli. Bieda, licz­ne gra­bie­że i roz­bo­je nie były do­brym śro­do­wi­skiem do roz­wo­ju spo­łe­czeń­stwa. Mimo to, znaj­do­wa­ły się osoby, które nie po­rzu­ci­ły myśli o „lep­szym ju­trze”. Dzię­ki nim funk­cjo­no­wa­ły szko­ły, opie­ka zdro­wia i skle­py. Wszyst­kich miesz­czan łą­czy­ło po­czu­cie wspól­no­ty po­przez szcze­rą nie­na­wiść do Bo­ga­czy. Każdy jed­nak z osob­na li­czył po cichu na to, że w przy­szło­ści bę­dzie wiódł spo­koj­ne życie we wnę­trzu murów.

Dwaj mło­dzień­cy prze­mie­rza­li wą­skie ulice mia­sta kie­ru­jąc się w stro­nę miesz­ka­nia. Na po­dwó­rzach ba­wi­ły się dzie­ci, co jakiś czas prze­bie­ga­ły szcze­ka­ją­ce psy, a w od­da­li sły­chać było po­je­dyn­cze strza­ły z pi­sto­le­tów. Joel, który od dziec­ka po­ru­szał się  po tych uli­cach, w zgieł­ku mia­sta wy­ła­wiał har­mo­nię – jego tętno biło w tym samym ryt­mie. Po­ru­szał się po nim swo­bod­nie i pod­śpie­wy­wał pod nosem prze­cho­dząc na skró­ty w po­przek głów­nej, za­wsze za­tło­czo­nej ulicy mia­sta. Co jakiś czas witał się z ziom­ka­mi i wy­mie­niał się z nimi naj­now­szy­mi plo­tecz­ka­mi. Jax pro­po­no­wał nowy skok, Da­rvis pytał się, czy nie wi­dział może jego dziew­czy­ny, któ­rej szu­kał od dwóch dni, a Stary Ben dzie­lił się swo­imi ra­da­mi, o które nikt nigdy nie prosi, ale – jak sam Ben uważa– każdy po­trze­bu­je. Jo­na­tan, z po­zo­ru po­ru­szał się rów­nie zwin­nie. Nie uze­wnętrz­niał uczuć, ale tak na­praw­dę bał się ulicy. Pa­trząc na te same bu­dyn­ki i po­dwó­rza jak inni miesz­kań­cy, nie do­strze­gał ob­ra­zów z dzie­ciń­stwa. Po­ja­wił się on bo­wiem, trzy mie­sią­ce temu, omdla­ły na jed­nej z ulic mia­sta, cały po­si­nia­czo­ny i obo­la­ły. Nie wie­dział kim jest, nie pa­mię­tał swo­jej prze­szło­ści… Pierw­szą osobą, która za­in­te­re­so­wa­ła się nim, był Joel i od tam­tej pory zo­sta­li przy­ja­ciół­mi. Całe mia­sto stwier­dzi­ło, że chło­pak był ofia­rą gangu z są­sia­du­ją­ce­go mia­sta: sko­pa­li go do utra­ty przy­tom­no­ści i pod­rzu­ci­li ciało do mia­sta, które i tak miało złą re­no­mę przez gra­ni­cze­nie z mu­ra­mi Gil­dii. Jo­na­tan więc uwie­rzył w tę hi­sto­rię i szyb­ko za­adop­to­wał się do no­we­go stylu życia. Wstą­pił, w ślad za Jo­elem, do lo­kal­nej grupy uczo­nych i za­czął stu­dio­wać ni­szo­wy przed­miot zaj­mu­ją­cy się wpły­wem czar­nej dziu­ry na Zie­mię. Nie na­rze­kał na swój żywot, ba, był wdzięcz­ny. Nie­mniej by­wa­ło, że od­czu­wał dość zna­czą­ce róż­ni­ce mię­dzy wła­snym za­cho­wa­niem a za­cho­wa­niem ludzi mia­sta. Nie­kie­dy do­strze­gał szcze­gó­ły, które dla in­nych były nie­zau­wa­żal­ne, innym zaś razem to on był zu­peł­nie ślepy. Wsty­dząc się wła­snej od­mien­no­ści na­uczył się ka­mu­flo­wać swoje braki, i nie zwra­cać pu­blicz­nie uwagi na fakty, któ­rych inni nie do­strze­ga­li. Cza­sa­mi, po­ja­wia­ły się w nim myśli, iż jego in­ność coś ozna­cza, ale nie chciał za­przą­tać sobie tym głowy z obawy przez utra­tą wspa­nia­łe­go życia, które wiódł i po­strze­gał jako cud. Nadal jed­nak wzdry­gał się na od­głos wy­strza­łów , a na sam wy­gląd zna­jo­mych Joela z dzie­ciń­stwa na­pi­nał mię­śnie. Robił to jed­nak na tyle dys­kret­nie, że nikt nie był świa­do­my ist­nie­nia jego praw­dzi­wych lęków. Je­dy­ne co do­strze­ga­no, to dy­stan­so­wa­nie się do ota­cza­ją­cej go rze­czy­wi­sto­ści. Jo­na­tan nad­ra­biał in­te­li­gen­cją swoją od­mien­ność, przez co nie tylko zo­stał za­ak­cep­to­wa­ny przez ludzi mia­sta, ale rów­nież zdo­był ich sza­cu­nek.

***

Dwaj mło­dzień­cy we­szli do swo­je­go miesz­ka­nia. Były to dwa ciem­ne po­ko­je, po­łą­czo­ne ze sobą wą­skim ko­ry­ta­rzem z umiesz­czo­ną w nim kuch­nią i małą ła­zien­ką. Nie­gdyś miesz­kał w nim Joel z młod­szą sio­strą – Kate, jed­nak od czasu po­ja­wie­nia się Jo­na­ta­na i dla niego zna­la­zło się miej­sce. Po­przez tylko małe okna umiesz­czo­ne pod su­fi­tem w po­miesz­cze­niach, nawet w ciągu dnia, pa­no­wał pół­mrok, a w po­wie­trzu uno­sił się spe­cy­ficz­ny za­duch. Nie prze­szka­dza­ło to jed­nak lo­ka­to­rom – da­wa­ło to im więk­sze po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa i mi­ni­ma­li­zo­wa­ło spoj­rze­nia cie­kaw­skich prze­chod­niów z ulicy. 

– He, he, he – za­śmiał się gło­śno Jo­na­tan, sie­dząc na pod­ło­dze i szu­ka­jąc cze­goś w ple­ca­ku.

– O co cho­dzi stary? – za­py­tał Joel.

– Pa­mię­tasz naszą dzi­siej­szą pre­lek­cję…

– Za­po­mnij o tym, prze­cież już się nie gnie­wam – rzu­cił przez ramię i po­ło­żył się na łóżku.

– Wy­słu­chaj mnie do końca, a wtedy bę­dziesz się śmiać ze mną – po­wie­dział Jo­na­tan cały czas po­zo­sta­jąc w bar­dzo szczę­śli­wym hu­mo­rze. – Pod­czas wy­kła­du uży­wa­li­śmy pre­zen­ta­cji z dysku prze­no­śne­go pod­łą­czo­ne­go do głów­ne­go kom­pu­te­ra Bo­ga­czy. Oni bar­dzo do­brze po­tra­fią się chro­nić i za­bez­pie­czać, ale robią to tylko tam, gdzie spo­dzie­wa­ją się ataku.  Do we­wnętrz­nej cen­tra­li nie da się wła­mać, co nie?

-Tak, prze­cież pró­bo­wa­li­śmy ze sto razy – od­po­wie­dział znu­dzo­ny Joel, zie­wa­jąc prze­cią­gle.

– To praw­da, ale za­wsze z ze­wnętrz­ne­go ser­we­ra. Będąc w środ­ku, w sali kon­fe­ren­cyj­nej mój dysk był pod­łą­czo­ny BEZ­PO­ŚRED­NIO do cen­tra­li. Pro­sty al­go­rytm wła­mał się do jej za­so­bów. Za­ro­zu­mia­li Bo­ga­cze nawet nie przy­pusz­cza­li, że do­dat­ko­wa za­sło­na bę­dzie po­trzeb­na. He, he. Tym le­piej dla nas, mamy na dysku ich naj­now­sze pliki – za­koń­czył dum­nie.

– Acha, świet­nie, gra­tu­la­cje! – od­po­wie­dział sar­ka­stycz­nie Joel – A teraz daj mi spać.

Jo­na­tan nie dał za wy­gra­ną i pod­su­nął mu pod oczy mru­ga­ją­cy dysk. Do­pie­ro wów­czas chło­pak zo­rien­to­wał się, że każde słowo przy­ja­cie­la było praw­dzi­we. W mordę jeża!- wy­krzyk­nął i wstał na równe nogi. Stał, wpa­tru­jąc się w oczy Jo­na­ta­na, na prze­mian to się śmie­jąc, to dra­piąc się po gło­wie. W końcu po­wie­dział:

– Chło­pie je­steś ge­nial­ny… albo to­tal­nym idio­tą – mówił, cho­dząc ner­wo­wo po po­ko­ju. –  Jeśli się o tym do­wie­dzą, je­ste­śmy mar­twi!

– Tak, więc co nam szko­dzi, żeby spraw­dzić za­war­tość tego dysku – od­po­wie­dział chi­cho­cząc i pod­łą­czył urzą­dze­nie do kom­pu­te­ra. W chwi­li uru­cha­mia­nia pli­ków, dwaj przy­ja­cie­le stali wpa­trze­ni w mo­ni­tor, jak mali chłop­cy, któ­rzy pierw­szy raz widzą start śmi­głow­ca. Nagle, cały ekran zo­stał wy­peł­nio­ny nie­skoń­czo­ną licz­bą kodów. Jo­na­tan za­czął otwie­rać nowe okna, ale za każ­dym razem ich oczom uka­zy­wał się ten sam rząd cią­gną­cych się bez­u­stan­nie zer i je­dy­nek.

– Co to ma być? – za­py­tał za­cie­ka­wio­ny Joel.

– To jest pięć naj­śwież­szych pli­ków z cen­tra­li – od­po­wie­dział la­ko­nicz­nie Jo­na­tan nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od mo­ni­to­ra.

– Czyli – Joel za­czął po­wi­li ce­dzić słowa – pa­trzy­my się wła­śnie na ten prze­ło­mo­wy pro­jekt Bo­ga­czy, o któ­rym szep­czą lu­dzie od mie­sią­ca.

– Ehmmm – usły­szał w od­po­wie­dzi. To mu jed­nak wy­star­czy­ło. Joel pod­łą­czył rów­nież swój kom­pu­ter do dysku i razem z przy­ja­cie­lem za­czął grze­bać w ko­dzie. Badał go, roz­my­ślał, sta­rał się zro­zu­mieć, aż w końcu… usnął.

***

Joel wpadł do ot­chła­ni, stwo­rzo­nej z zer i je­dy­nek, i kiedy wy­da­wa­ło mu się, że już do­le­ciał do jej końca, za­my­kał oczy li­cząc na śmier­tel­ne zde­rze­nie z jej dnem. Jed­nak za każ­dym razem, przy­pusz­czal­ne dno oka­zy­wa­ło się być za­krę­tem, za któ­rym nie­ustan­nie wiła się ot­chłań. Gdy ko­lej­ny raz chło­pak za­ci­skał po­wie­ki z obawy przed koń­cem NAGLE wy­bu­dził się z krzy­kiem.

– Nie krzycz tak, prze­cież nie szturch­ną­łem cię mocno – od­rzekł zdzi­wio­ny Jo­na­tan. Joel spoj­rzał się na niego i zro­zu­miał, że jego ga­lak­tycz­na po­dróż była tylko sen­nym kosz­ma­rem. Od­chrząk­nął i rzu­cił zmie­sza­ny:

– Roz­gry­złeś ten kod?

– Zaraz się prze­ko­na­my. Z tego co zro­zu­mia­łem jest to kod bio­lo­gicz­ny, po­dob­ny do tego z na­szych bran­so­let, który wpro­wa­dza w stan…hip­no­zy, uśpie­nia. Teo­re­tycz­nie trud­no stwier­dzić. Dla­te­go trze­ba wy­te­sto­wać go em­pi­rycz­nie.

– Cze­kaj – sta­rał się na­dą­żać Joel, prze­cie­ra­jąc cały czas za­spa­ne oczy – czyli za­mie­rzasz się do tego pod­łą­czyć?!

Jo­na­tan twier­dzą­co po­ki­wał głową, kła­dąc się wy­god­nie na łóżku obok kom­pu­te­ra.

– O matko, to ja nie­po­trzeb­nie oba­wiam się śmier­ci z rąk Bo­ga­czy, skoro za­da­ję się z takim czło­wie­kiem jak ty! Trzy spo­so­by na śmierć w jed­nej dobie, jak głu­pio odejść,…

– Nie roz­krę­caj się tak, nie za­mie­rzam umie­rać – od­parł śmie­jąc się Jo­na­tan. – Pod­łą­czysz mnie do tego pro­gra­mu, a potem odłą­czysz. Wi­dzisz, pro­ste. Joel cały czas miał nie­pew­ną minę. – Jak bę­dzie dzia­ło się coś nie­ty­po­we­go, to zre­se­tu­jesz mi bran­so­le­tę…ale po­sta­raj się tego nie nad­uży­wać, bo to po­dob­no boli.

– Za­mknij się już. Daję ci pięć minut, pięć minut i jeśli nie wsta­niesz, to będę cię re­se­to­wał aż do skut­ku, ty upar­ty grzy­bie! – To po­wie­dziaw­szy pod­łą­czył przy­ja­cie­la przez bran­so­le­tę do kom­pu­te­ra, po czym za­ini­cjo­wał pro­gram.

Jo­na­tan zna­lazł się w ja­kiejś prze­strze­ni. W po­wie­trzu uno­si­ły się błysz­czą­ce dro­bin­ki od­bi­ja­ją­ce in­ten­syw­ne, białe świa­tło. Wy­raź­nie wi­dział oto­cze­nie tylko w ob­rę­bie sied­miu me­trów. Spra­wia­ło to wra­że­nie cho­dze­nia w gę­stej mgle lub roz­la­nym mleku. Chło­pak ro­zej­rzaw­szy się do­ko­ła, sta­rał się zro­bić krok do przo­du. Ze zdzi­wie­niem stwier­dził, że nie jest w sta­nie nor­mal­nie cho­dzić, a je­dy­nie po­su­wa się przo­du, nie­mal­że jak łyż­wiarz po lo­dzie. Spodo­ba­ło mu się i już po chwi­li „śli­zgał” się po za­mglo­nej po­wierzch­ni roz­pę­dza­jąc się do wy­so­kich pręd­ko­ści, nie mę­cząc się przy tym wcale. Z każ­dym „prze­su­nię­ciem” jego oczom uka­zy­wał się do­kład­nie ten sam, bia­ło-lśnią­cy świat. Nagle do jego uszu do­biegł głos. Do­pie­ro sły­sząc go, uzmy­sło­wił sobie, że wcze­śniej pa­no­wa­ła tutaj głu­cha cisza, nie zmą­co­na  nawet przez po­ru­sza­nie się. Gnany cie­ka­wo­ścią za­czął po­wo­li przy­bli­żać się do źró­dła dźwię­ku. „Ty ko­lej­na…wru…test neg…” do­cho­dzi­ły do niego strzęp­ki zdań. W końcu, na sku­tek prze­su­wa­nia się Jo­na­ta­na zza mgły wy­ło­ni­ła się po­stać, sto­ją­ce­go tyłem czło­wie­ka, ubra­ne­go w biały ska­fan­der z wiel­kim żół­tym sym­bo­lem ważki na ple­cach: „test nie­za­li­czo­ny…po­trze­bu­je­my wię­cej pró­bek…szlag”. Jo­na­tan nie prze­sta­wał sunąć na przód, chcąc się do­wie­dzieć jak naj­wię­cej. Zza mgły wy­ła­nia­ły się syl­wet­ki in­nych ludzi, a czło­wiek, któ­re­go za­uwa­żył na samym po­cząt­ku, był już cał­ko­wi­cie wy­raź­ny. Za­czął od­krę­cać się w jego stro­nę, i już pra­wie Jo­na­tan do­strze­gał twarz…ale do­znał sil­ne­go ukłu­cia w klat­ce pier­sio­wej i zgasł mu cały obraz.

– Jo­na­tan, Jo­na­tan, obudź się – krzy­czał Joel po­licz­ku­jąc le­żą­ce­go chło­pa­ka. – Kate, przy­nieś wody! – wołał zroz­pa­czo­ny. Dziew­czy­na od­sy­pia­ją­ca po­przed­ni dzień pracy, wy­stra­szo­na krzy­ka­mi szyb­ko wbie­gła do po­ko­ju brata i wi­dząc omdla­łe­go przy­ja­cie­la za­re­ago­wa­ła. Po nie­ca­łych dzie­się­ciu mi­nu­tach udało im się go ocu­cić.

– Stę­sk­ni­li­ście się – po­wie­dział Jo­na­tan po otwar­ciu oczu i uśmiech­nął się, jed­nak w po­łą­cze­niu z si­ny­mi usta­mi i bladą twa­rzą nie spo­wo­do­wał od­wza­jem­nie­nia uśmie­chu swo­ich przy­ja­ciół.

– Wy­ma­gam wy­ja­śnień – za­żą­da­ła Kate okła­da­jąc osła­bio­ne­go współ­lo­ka­to­ra zim­ny­mi okła­da­mi.

-Spra­wy za­wo­do­we, sio­strzycz­ko. Sama wiesz, że ucze­ni nie mogą nic wy­ja­wiać nie uczo­nym, w ce­lach bez­pie­czeń­stwa – od­parł wy­mi­ja­ją­co Joel sia­da­jąc na pod­ło­dze, by uspo­ko­ić tętno, był bo­wiem pra­wie pe­wien, że stra­cił przy­ja­cie­la, w tak głupi spo­sób.

– Za­wsze to samo – nie da­wa­ła za wy­gra­ną Kate. – Tym razem jed­nak, Jo­na­tan pra­wie zgi­nął skoro zre­se­to­wa­łeś jego bran­so­le­tę. Bę­dzie do­cho­dził do zdro­wia ty­dzień! Po­wiedz cho­ciaż…

– Nie, nie mogę. Dla two­je­go bez­pie­czeń­stwa – dziew­czy­na spoj­rza­ła wy­mow­nie na brata, po czym po­wie­dzia­ła z bez­sil­no­ścią w gło­sie:

– Obie­caj cho­ciaż, że przez to, co­kol­wiek ro­bi­cie, nie zgi­niesz – zwró­ci­ła się teraz do Jo­na­ta­na. Ten, zła­pał ją za rękę, uści­snął mocno i przy­siąg. Kate za­ru­mie­ni­ła się, rzu­ci­ła bratu, że już późno i musi już iść. Po chwi­li opu­ści­ła miesz­ka­nie. Gdy mło­dzień­cy zo­sta­li sami, spoj­rze­li się na sie­bie ema­nu­jąc dumą ze swo­ich do­ko­nań.

– Mó­wi­łem, że bę­dzie bo­la­ło – za­chi­cho­tał Joel wi­dząc, że le­żą­cy przy­ja­ciel ma­su­je oko­li­ce serca. – Teraz opo­wia­daj.

***

Na­stęp­ne­go dnia, wbrew prze­wi­dy­wa­niom Kate, Jo­na­tan wstał i nor­mal­nie funk­cjo­no­wał. Jed­nak dziew­czy­na nie oszczę­dzi­ła im wy­wo­dów o nie­od­po­wie­dzial­nym dzia­ła­niu i głu­po­cie. Nie była ona jed­nak z na­tu­ry kłó­tli­wą osobą, dla­te­go szyb­ko wy­ba­czy­ła chło­pa­kom i życie całej trój­ki wró­ci­ło do normy. Kate po­szła uczyć w szko­le, a dwaj mło­dzień­cy udali się na spo­tka­nie grupy uczo­nych. Mieli zdać spra­woz­da­nie przed wyż­szy­mi o ich pre­lek­cji u Bo­ga­czy. Opo­wie­dzie­li wszyst­ko ze szcze­gó­ła­mi za­ta­ja­jąc jed­nak cała hi­sto­rię z dys­kiem. Po po­wro­cie do miesz­ka­nia, jesz­cze przed Kate (,która za­wsze wy­cho­dzi­ła, kiedy spali a przy­cho­dzi­ła póź­ny­mi wie­czo­ra­mi), na­resz­cie mieli czas i spo­sob­ność, by kon­ty­nu­ować ba­da­nie ta­jem­ni­czej prze­strze­ni.

– Moja bran­so­le­ta tli się ledwo na po­ma­rań­czo­wo, po­trze­bu­ję jesz­cze ze dwa dni, by móc znowu wejść do tego ta­jem­ni­cze­go świa­ta. Czy je­steś pe­wien, że nie chcesz cze­kać, tylko sam chcesz się pod­łą­czyć? – za­czął Jo­na­tan.

-Tak, chce spraw­dzić moją teo­rię, że ta prze­strzeń, o któ­rej opo­wia­da­łeś, jest wnę­trzem wi­szą­cej nad nami czar­nej dziu­ry. Muszę po­brać prób­ki pyłu i po­rów­nać je z moimi ob­li­cze­nia­mi. Osta­tecz­nie sama ob­ser­wa­cja też po­win­na mi wy­star­czyć – od­po­wie­dział Joel pcha­ny cie­ka­wo­ścią uczo­ne­go. – Bez obawy, ta­jem­ni­cze ska­fan­dry zo­sta­wię tobie – dodał kła­dąc się na łóżku. Jo­na­tan pod­łą­czył jego bran­so­le­tę i uru­cho­mił pro­gram. Jego przy­ja­ciel przez pe­wien czas leżał nie­ru­cho­my, jed­nak szyb­ko otwo­rzył oczy i rzekł zi­ry­to­wa­ny:

– Pod­łą­czysz mnie wresz­cie, czy mam to zro­bić sam!

–  Nie ro­zu­miem, po­wi­nie­neś być teraz w bia­łej prze­strze­ni. Spraw­dza­łeś, czy na pewno, świe­ci­łeś się na zie­lo­no.

– Moja bran­so­le­ta świe­ci się na zie­lo­no nie­ustan­nie od moich na­ro­dzin. Nie drwij ze mnie tylko mnie pod­łącz!

– Ale już je­steś pod­łą­czo­ny… – od­rzekł za­my­ślo­ny Jo­na­tan odłą­cza­jąc przy­ja­cie­la od kom­pu­te­ra.

– Prze­cież pro­gram jest do­kład­nie ten sam co wczo­raj. W czym się od cie­bie róż­nię? – my­ślał na głos za­smu­co­ny Joel. Jego przy­ja­ciel nie od­zy­wał się jed­nak przez dłuż­szą chwi­lę. Widać było, że myśli. Jed­nak po upły­wie dzie­się­ciu minut od­parł zwy­kłe „nie wiem”. Sie­dzie­li razem w mil­cze­niu jesz­cze przez chwi­lę, po czym Joel wstał i żwawo po­wie­dział:

– Chrza­nić ich. Głupi wy­mysł Bo­ga­czy, a my sobie za­tru­wa­my tym głowy. Mamy cie­kaw­sze te­ma­ty do roz­wa­żań. Pa­mię­tasz jak Mistrz dziś na spo­tka­niu uczo­nych mówił o pro­mie­nio­wa­niu emi­to­wa­nym przez czar­ną dziu­rę. Sam fakt wy­ła­pa­nia pro­mie­nio­wa­nia to suk­ces, a moż­li­wość jego ba­da­nia za­kra­wa o cud.

– Może masz rację. Idę zro­bić ko­la­cję, muszę sobie wszyst­ko prze­my­śleć, a naj­le­piej się myśli przy je­dze­niu. Już dawno nie je­dli­śmy wspól­nie we trój­kę – od­po­wie­dział Jo­na­tan. – Jak wróci Kate, ser­wu­ję do stołu – dodał kie­ru­jąc się w stro­nę drzwi. Joel szturch­nął go w ramię i po­wie­dział:

– Stary, od wczo­raj nie je­steś sobą. Je­steś jakby nie­obec­ny. Roz­ch­murz się, bo jak przy­pa­lisz coś w kuch­ni i za­pach bę­dzie uno­sił się w miesz­ka­niu przez ty­dzień, to śpisz na ulicy.

Jo­na­tan uśmiech­nął się nie­szcze­rze i po­szedł go­to­wać. Po go­dzi­nie ko­la­cja była go­to­wa, jed­nak Kate wciąż nie było. Chło­pa­ki cze­ka­li na nią jesz­cze przez jakiś czas. W końcu, zje­dli swoje por­cje i po­szli spać tłu­ma­cząc sobie, że mu­sia­ły za­trzy­mać ją obo­wiąz­ki zwią­za­ne z pracą. Bu­dząc się o po­ran­ku sio­stry Joela nadal nie było w domu.

– Nie po­do­ba mi się to. Idę wy­py­tać ludzi na ulicy, wy­słać gangi i na­trzęść całym mia­stem, jeśli po­trze­ba! – wy­krzy­ki­wał zmar­twio­ny brat. – Kto śmiał zro­bić jej krzyw­dę, nie do­ży­je ranka. Niech nie myślą, że odkąd zo­sta­łem uczo­nym, zro­bi­łem się mięk­kim!

Nie zdą­żył urze­czy­wist­nić swo­ich słów, gdyż roz­le­gło się pu­ka­nie do drzwi i do środ­ka wszedł Da­rvis wraz z je­go­mo­ściem ubra­nym w gar­ni­tur.

– Cześć stary – od­parł pierw­szy, ochry­płym gło­sem.

– Dzień dobry – przy­wi­tał się też po­waż­ny męż­czy­zna, roz­glą­da­jąc się nie­pew­nie po po­miesz­cze­niu, cały czas trzy­ma­jąc rękę na klam­ce od drzwi.

– Przy­cho­dzi­my do cie­bie jako przed­sta­wi­cie­le całej ulicy – za­czął tłu­ma­czyć Da­rvis wi­dząc roz­gnie­wa­ną twarz Joela. – Alvin … hmm…on jest ze mną.

– Stary, nie je­stem w na­stro­ju, by oglą­dać twarz tego szczu­ra!!! Jak zaraz stąd nie wyj­dzie, to już nigdy tego nie zrobi o wła­snych si­łach – po­wie­dział Joel się­ga­jąc ręką po splu­wę, którą za­wsze nosił przy sobie.

– Mie­siąc temu za­gi­nę­ło parę dziew­cząt, w tym moja Alis – rzekł wzru­szo­ny Da­rvis.

– Nie dzi­wię się jej, że od cie­bie ode­szła, skoro za­da­jesz się z ludź­mi kul­ty­wu­ją­cy­mi Bo­ga­czy – od­parł chłod­no Joel od­bez­pie­cza­jąc splu­wę.

– To po­rwa­nia. Wczo­raj znik­nę­ło dwa­dzie­ścia ko­lej­nych dziew­czyn, o któ­rych sły­sza­łem. W całym mie­ście może być wię­cej ta­kich przy­pad­ków. Po­trze­bu­je­my po­mo­cy…

-Mo­jej – rzekł Alvis cięż­ko prze­ły­ka­jąc ślinę – ana­li­zu­jąc za­cho­wa­nie …

Jo­na­tan wi­dząc, że Joel nie słu­cha słów czło­wie­ka w gar­ni­tu­rze, tylko na­ci­ska spust sko­czył na przy­ja­cie­la zmie­nia­jąc to lotu po­ci­sku. Kula od­bi­ła się od su­fi­tu i wbiła się w stopę Alvi­sa nie na­ra­ża­jąc jed­nak (na uszczer­bek) jego życia. Jo­na­tan mocno ści­skał przy­ja­cie­la sta­ra­jąc się go uspo­ko­ić:

– Kate, Kate też zo­sta­ła po­rwa­na! Po­słu­chaj ich. Pa­mię­taj o Kate, Kate – Joel za­ci­snął zęby, ale dał sobie ode­brać splu­wę. Wstał z pod­ło­gi, otrze­pał się i spoj­rzaw­szy na Da­rvi­sa po­zwo­lił mu kon­ty­nu­ować.

– Nie­na­wi­dzę Bo­ga­czy tak jak ty, nigdy nie są­dzi­łem, że przej­dzie mi to przez gar­dło, ale po­trze­bu­je­my ich…ehmm…po­mo­cy – po­wie­dział wy­krztu­sza­jąc osta­nie słowa. Resz­tę wy­po­wie­dzi do­koń­czył Alvin, który zdą­żył już za­ta­mo­wać krwa­wie­nie. – Ja je­stem dy­plo­ma­tą, a ty je­steś wpusz­cza­ny na ich te­ry­to­rium. Mu­sisz mnie tylko prze­pro­wa­dzić za mury, a zdo­bę­dę pomoc Bo­ga­czy. Dzię­ki temu od­zy­ska­my po­rwa­ne dziew­czy­ny…i moją córkę. Oni mają lep­szą tech­no­lo­gię, oni …

– Jak cię tam wpro­wa­dzę, to tam zo­sta­niesz, zdraj­co… – Joel od­po­wie­dział wście­kle. Jed­nak czu­jąc mocną dłoń Jo­na­ta­na na ra­mie­niu opa­no­wał się. Za­czął łą­czyć fakty. Był wście­kły z po­wo­du po­rwa­nia sio­stry i że mu­siał bła­gać Bo­ga­czy o pomoc, i że przy­szło mu współ­pra­co­wać z jaw­ny­mi wiel­bi­cie­la­mi życia zza­mur­ców .

– O dzie­więt­na­stej, przed bram­ka­mi – wy­ce­dził przez zęby.

***

Joel przy­szedł punk­tu­al­nie na wy­zna­czo­ne miej­sce. Prze­pro­wa­dził Alvi­sa przez bram­ki i za­aran­żo­wał spo­tka­nie w Wiel­kiej Sali. Rzad­ko lu­dzie z mia­sta do­bro­wol­nie chcą się spo­ty­kać z wła­dza­mi zza­mur­ców, wiec chło­pak nie mu­siał się bar­dzo na­tru­dzić, by prze­ko­nać Bo­ga­czy do na­tych­mia­sto­we­go spo­tka­nia. Zo­sta­li wpro­wa­dze­ni do kom­na­ty przez grupę ochro­nia­rzy. Sala była wy­so­ka i cała po­kry­ta be­żo­wym mar­mu­rem.  Jej wy­so­kie, strze­li­ste okna wy­cho­dzi­ły na we­wnętrz­ny plac. Zwy­kle Joel na­pa­wał­by się pięk­nem i bo­gac­twem tego miej­sca, które przy­jem­nie kon­tra­sto­wa­ło z sza­rym mia­stem, ale teraz cały czas jego myśli kon­cen­tro­wa­ły się na sio­strze. Sta­nę­li na­prze­ciw­ko Naj­wyż­sze­go, chło­pak je­dy­nie skło­nił głowę. Alvis na­to­miast za­czął prze­ma­wiać jak za­wo­do­wy mówca. Joel, wciąż czuł do niego od­ra­zę, jed­nak mu­siał przy­znać, że dy­plo­ma­tą jest nie­złym, po­nie­waż,  jak to bywa u dy­plo­ma­tów to, co można by stre­ścić w zda­niu przed­sta­wia­ne jest ese­jem. Słu­cha­jąc jed­nym uchem za­czął wy­glą­dać przez okno. O dziwo na placu nie do­strzegł tęt­nią­ce­go ży­ciem świa­ta, o któ­rym krą­ży­ły le­gen­dy. Cały teren, choć ład­nie wy­glą­da­ją­cy i za­dba­ny, był pusty. Tylko co jakiś czas prze­cho­dzi­li nim po­śpiesz­nie lu­dzie nio­są­cy ze sobą duże pa­kun­ki. Zdu­mio­ny Joel wpa­try­wał się niemo w okno. Jeden ze sto­ją­cych obok ochro­nia­rzy przy­wró­cił go do po­rząd­ku ude­rza­jąc ka­ra­bi­nem w plecy. Chło­pak ock­nął się i za­czął  przy­słu­chi­wać się roz­mo­wie.

– Je­ste­śmy bar­dzo radzi, że przy­cho­dzi­cie do nas pro­sząc o pomoc. Chęt­nie ją za­wsze ofe­ro­wa­li­śmy i tym razem też po­mo­że­my na­szym bied­nym są­sia­dom. Od ju­trzej­sze­go po­ran­ka wy­śle­my nasze woj­sko do pa­tro­lo­wa­nia ulic i przy­wró­ce­nia w nich po­rząd­ku – po­wie­dział na za­koń­cze­nie Naj­wyż­szy. Wstał, od­wró­cił się i wy­szedł. Alvis miał uśmiech na twa­rzy cie­sząc się z za­mie­rzo­ne­go skut­ku, na­to­miast Joel stał wpa­tru­jąc się w od­cho­dzą­ce­go Naj­wyż­sze­go. Na jego ple­cach roz­po­ście­ra­ła się wiel­ka żółta ważka, taka jak ja opi­sy­wał Jo­na­tan.

***

– Jo­na­tan!!! – wy­darł się Joel ledwo prze­kro­czyw­szy próg miesz­ka­nia. – Wi­dzia­łem ich, twój czło­wiek w bia­łym ska­fan­drze jest czło­wie­kiem Bo­ga­czy!!! – wy­krzy­ki­wał, łap­czy­wie chwy­ta­jąc  od­dech. Wbiegł do po­ko­ju, gdzie na łóżku sie­dział jego współ­lo­ka­tor i Da­rvis, obaj z po­waż­ny­mi mi­na­mi. Chło­pak za­trzy­mał się nie­pew­nie. Zo­ba­czył, że na pod­ło­dze leży otwar­ta fio­le­to­wa ko­per­ta – list od uczo­nych. Tylko oni bo­wiem wy­sy­ła­ją jesz­cze listy w tra­dy­cyj­nej for­mie, przez wła­snych ku­rie­rów, z obawy przed szpie­ga­mi zza­mur­ców. Bo­ga­cze mieli bo­wiem w mia­stach syn­te­tycz­nych ludzi – szpie­gów, za któ­rych po­śred­nic­twem, zdo­by­wa­li po­trzeb­ne sobie in­for­ma­cje. Pod­niósł i za­czął czy­tać. Były to wy­ni­ki naj­now­szych badań pro­mie­nio­wa­nia z czar­nej dziu­ry. Su­ge­ro­wa­ły one, że emi­to­wa­ne fale mają za­bój­czy wpływ na ludz­ki mózg. Osza­co­wa­no w nim rów­nież, czas życia czło­wie­ka wy­sta­wio­ne­go bez­po­śred­nio na pro­mie­nio­wa­nie z ano­ma­lii na okres 30 dni. Gdy Joel skoń­czył czy­tać, Jo­na­tan po­mógł usiąść mu na łóżku i po­wie­dział:

– Da­rvis przy­niósł tą wia­do­mość. Po­zwo­li­łem mu zo­stać. Teraz, może to za­brzmieć dziw­nie, ale po­wiedz, czy świat za murem wy­glą­dał tak jakby był już go­to­wy do ewa­ku­acji?

-Ehmmm – Joel za­wa­hał się – chyba…tak…plac był pusty, je­dy­ni lu­dzie, ja­kich wi­dzia­łem, no­si­li ja­kieś pacz­ki. Tak, teraz wiem, co wi­dzia­łem, opusz­czo­ne mia­sto.

Jo­na­tan gło­śno wes­tchnął, po­wie­dział pod nosem coś, że zaraz do­wie­dzą się praw­dy, wziął do ręki nóż i za­czął prze­ci­nać sobie skórę na przed­ra­mie­niu. Zdzi­wie­ni obec­ni wy­da­li z sie­bie okrzy­ki sprze­ci­wu, ale żaden z nich nie od­wa­żył się za­trzy­mać Jo­na­ta­na. Na po­cząt­ku z jego rany za­czę­ła wy­pły­wać krew i oso­cze, jed­nak im rana sta­wa­ła się głęb­sza, ich oczom uka­za­ły się iskry. W środ­ku przed­ra­mie­nia Jo­na­ta­na nie było kości tylko wiąz­ka kabli i me­ta­lu.

– Je­stem syn­te­ty­kiem, w ca­ło­ści – po­wie­dział chło­pak wy­cie­ra­jąc nóż o po­ściel. – Od mo­men­tu kiedy zre­se­to­wa­łeś mi bran­so­le­tę, mia­łem wizje. My­śla­łem, że są to ha­lu­cy­na­cje z bólu. Teraz jed­nak mam pew­ność – to były wspo­mnie­nia.

Joel i Da­rvis świa­do­mi, że już dużo w życiu wi­dzie­li i prze­ży­li  w tym mo­men­cie spo­kor­nie­li.

– Bied­ny Jo­na­tan jest tak na­praw­dę szpie­giem Bo­ga­czy?! Mó­wisz to nam po co? By nas zabić, tor­tu­ro­wać? Masz pod­słuch… – prze­rwał ciszę Da­rvis.

– Nie, nic przy­naj­mniej o tym nie wiem – za­czął tłu­ma­czyć Jo­na­tan bar­dzo spo­koj­nym gło­sem. – Jeśli wie­rzyć moim wspo­mnie­niom, mam sto dwa­dzie­ścia sie­dem dni. Po­wsta­łem w la­bo­ra­to­rium Bo­ga­czy. Pier­wot­nie mia­łem być ich sługą, tak jak resz­ta syn­te­ty­ków, ale mój stwór­ca stwo­rzył mnie do szpie­go­wa­nia Naj­wyż­sze­go. Do­wie­dzia­łem się, że pro­mie­nio­wa­nie wy­sy­ła­ne przez czar­na dziu­rę za­bi­je całą ludz­kość w ciągu paru mie­się­cy i że żadne bran­so­le­ty nic już nie po­mo­gą. Rada Bo­ga­czy po wie­lo­go­dzin­nych de­ba­tach do­szła do wnio­sku, że by prze­żyć trze­ba opu­ścić Zie­mię i jest to je­dy­na moż­li­wość. Roz­po­czę­ła, za­mknię­ty wcze­śniej, pro­gram Przej­ście ba­da­ją­cy tunel cza­so­prze­strzen­ny we­wnątrz czar­nej dziu­ry. Wy­ma­gał on jed­nak prze­pro­wa­dze­nia wielu do­świad­czeń na lu­dziach, które w więk­szo­ści koń­czy­ły się śmier­cią. Rada po­sta­no­wi­ła opu­ścić ro­dzi­mą pla­ne­tę przez por­tal we­wnątrz ano­ma­lii, bez wzglę­du na kosz­ty. Mój stwór­ca wcze­śniej po­mógł stwo­rzyć pro­gram wej­ścia do czar­nej dziu­ry, dla­te­go w tych oko­licz­no­ściach zo­stał po­pro­szo­ny o usta­bi­li­zo­wa­nie por­ta­lu. Miał jed­nak dobre serce, nie chciał brać udzia­łu w czymś, co wy­ma­ga śmier­ci wielu nie­win­nych ist­nień ludz­kich. Gdy wy­my­ślił sta­bi­li­za­tor nie chciał, by ochro­nił on życie tak okrut­nej gru­pie ludzi, jaką sta­no­wi Rada. Oszu­kał ich i wmon­to­wał we mnie swoje urzą­dze­nie, zre­se­to­wał i pod­rzu­cił mnie do mia­sta, bym ura­to­wał tych, któ­rzy są tego warci. Przy­pusz­czam, że do­pie­ro silny wstrząs spo­wo­do­wa­ny po­now­nym zre­star­to­wa­niem bran­so­le­ty otwo­rzył doj­ście do twar­de­go dysku mo­je­go umy­słu – za­koń­czył Jo­na­tan cze­ka­jąc na re­ak­cję przy­ja­ciół. Sie­dzie­li oni w mil­cze­niu tra­wiąc usły­sza­ne wia­do­mo­ści. Pierw­szy ode­zwał się Joel:

– Stary, jeśli je­steś za­pro­gra­mo­wa­ny, by nas ura­to­wać, to zgar­nia­my Kate od Bo­ga­czy i rób swoje. Od­wie­dzi­łem ich dzi­siaj i po­wie­dzie­li, że jutro rano bę­dzie się tu od nich roić. Dzia­łaj­my szyb­ko. Jak dla mnie, to cały czas je­steś mi bra­tem– po­wie­dział jed­nym tchem z obawy, że jak zaraz nie wy­po­wie tych słów, to już nigdy nie od­wa­ży się ich po­wie­dzieć. Da­rvis przy­tak­nął tylko wy­co­fu­jąc się ze swo­ich po­przed­nich wąt­pli­wo­ści.

– To jesz­cze nie wszyst­ko. – rzekł Jo­na­tan.

– Może być coś wię­cej??? – wy­krzyk­nę­li chó­rem.

– Stwór­ca nie miał za dużo czasu, by ulep­szyć sta­bi­li­za­tor. Rada za­czę­ła go po­dej­rze­wać. Mogę usta­bi­li­zo­wać por­tal je­dy­nie na mi­nu­tę, a i tak jest to bar­dzo wy­czer­pu­ją­ce. Do­dat­ko­wo, testy prze­pro­wa­dza­ne są tylko na ko­bie­tach, po­nie­waż ich ma­te­riał ge­ne­tycz­ny jest bar­dziej ela­stycz­ny. Nie mam w sobie da­nych na temat męż­czyzn prze­kra­cza­ją­cych por­tal.

– Ok, to nie tak źle, i tak mamy wybór typu śmierć tam albo śmierć tu – od­parł pro­sto my­ślą­cy Da­rvis.

– Tak, można to tak okre­ślić. Jest jed­nak jesz­cze jeden szcze­gół. Ja je­stem syn­te­tycz­ny i z tego po­wo­du po­tra­fię wejść do bia­łej prze­strze­ni, lu­dzie,…ekmm, bio­lo­gicz­ni lu­dzie mogą to zro­bić za moim po­śred­nic­twem, ale dla nich jest to po­dróż tylko w jedną stro­nę. Jak już Was wpusz­czę do wnę­trza czar­nej dziu­ry, nie bę­dzie­cie mogli wró­cić. Moż­li­we też, że jak uda się wam się przejść przez tunel cza­so­prze­strzen­ny, to po­ja­wi­cie się w innej bia­łej prze­strze­ni, z któ­rej nie bę­dzie­cie w sta­nie już wyjść.

– To nie jest pewne. Skup­my się na tym, co wiemy – od­po­wie­dział ra­cjo­nal­nie Joel. – Z tego co zro­zu­mia­łem, Bo­ga­cze za­mie­rza­ją te­sto­wać przej­ście przez por­tal na mojej sio­strze, a im się to nie uda, bo tylko ty umiesz go usta­bi­li­zo­wać, wiec jak się nie po­śpie­szy­my, to zgi­nie?

– Tak, będąc pre­cy­zyj­nym: zo­sta­nie ro­ze­rwa­na do nie­skoń­czo­no­ści. Jesz­cze ni­ko­mu nie udało się do niej wejść, bez wcze­śniej­sze­go ro­ze­rwa­nia – po­pra­wił go Jo­na­tan, a Joel gło­śno prze­łknął ślinę.

Trzej przy­ja­cie­le wy­szli ostat­ni raz na ze­wnątrz, skie­ro­wa­li głowy ku górze i wpa­try­wa­li się w prze­strzeń ko­smicz­ną. W mil­cze­niu we­szli z po­wro­tem do miesz­ka­nia. Syn­te­tyk pod­łą­czył wszyst­kich do kom­pu­te­ra, po czym uru­cho­mił pro­gram.

***

Mło­dzień­cy po­ja­wi­li się w lśnią­co-bia­łej prze­strze­ni. Jo­na­tan po­uczył ich, jak się po­ru­szać i za­czął pro­wa­dzić na miej­sce, gdzie ostat­nim razem zo­ba­czył czło­wie­ka. Gdy ich oczom uka­za­ła się syl­wet­ka w bia­łym ska­fan­drze, syn­te­tyk na­ka­zał po­stój.

– Wy­cią­gnij­cie splu­wy. Mamy nad nimi prze­wa­gę – oni o nas nie widzą. Bę­dzie­my pod­cho­dzić i wy­co­fy­wać się, aż wy­tłu­cze­my wszyst­kich. Znaj­du­je­my Kate, usta­bil­nia­my por­tal i zni­ka­my.

– Świet­nie – po­wie­dział Joel. – Nigdy nie sły­sza­łem lep­sze­go planu, idzie­my, wal­czy­my, zwy­cię­ża­my – zi­ro­ni­zo­wał wy­po­wiedź przy­ja­cie­la. Mimo tego, mło­dzień­cy  za­czę­li po kolei wy­bi­jać ochro­nia­rzy. Gdy Po zli­kwi­do­wa­niu stra­ży bocz­nych, nie­któ­rzy ochro­nia­rze ucie­kli sami. Dzię­ki temu, chło­pa­kom udało się dojść bez trudu do por­ta­lu. Stało tam grono dziew­czyn pil­no­wa­nych je­dy­nie przez na­ukow­ca od­po­wie­dzial­ne­go za prze­pro­wa­dza­ne do­świad­cze­nia. Wśród nich Joel nie od­na­lazł jed­nak swo­jej sio­stry.

– Jasz­czu­rze, gdzie jest Kate?! Co zro­bi­li­ście mojej sio­strze?! – wy­krzy­ki­wał. W na­głym przy­pły­wie furii za­czął iść w stro­nę Bo­ga­cza. Wy­strze­lił kulkę w stro­nę szcze­rzą­ce­go się uśmie­chu na jego twa­rzy, zanim jed­nak zdą­ży­ła ona do niego do­le­cieć, znik­nął. Zi­ry­to­wa­ny Joel za­czął prze­kli­nać, prze­py­cha­jąc po kolei dziew­czy­ny szu­ka­jąc w nich młod­szej sio­stry. Nagle ze wszyst­kich stron za­czę­ły po­ja­wiać się białe ska­fan­dry, tym razem już le­piej uzbro­jo­ne, a z me­ga­fo­nów do­szedł ich głos, roz­po­zna­ny przez Joela jako głos Naj­wyż­sze­go.

– Nie zro­bi­my wam krzyw­dy. Od­daj­cie nam to, co nasze, a bę­dzie­cie żyć – roz­le­ga­ło się z każ­dej stro­ny. Razem jed­nak z tymi sło­wa­mi le­ciał w stro­nę chło­pa­ków grad po­ci­sków ze spluw z broni pal­nej.

– Szyb­ko, za mną! – krzyk­nął Jo­na­tan i po­biegł w stro­nę por­ta­lu. Ostroż­nie wszedł na jego gra­ni­ce, wy­sta­wia­jąc się na jego dzia­ła­nie. Cały za­czął się trząść, a z jego uszu, nosa i oczu le­cia­ły iskry. Wy­glą­dał tak, jakby miał się zaraz roz­paść, jed­nak por­tal zmie­nił się w ja­sno­nie­bie­ski otwór.

– Szyb­ko, do środ­ka – rzu­cił w stro­nę sto­ją­cej nie­opo­dal grupy dziew­czyn. One jed­nak ani drgnę­ły. Da­rvis za­czął je po­py­chać w stro­nę tu­ne­lu, po dro­dze skąpo tłu­ma­cząc, że będą żyć, dziew­czy­ny po­śpiesz­nie za­czę­ły wbie­gać do środ­ka.

– Chce go ży­we­go! – roz­le­gło się z me­ga­fo­nu i tym samym za­koń­czy­ła się seria po­ci­sków. Ochro­nia­rze byli jed­nak coraz bli­żej. Gdy do por­ta­lu wbie­gły już wszyst­kie dziew­czy­ny, Joel wy­krzy­czał:

– Co jeśli Kate jest jesz­cze w mie­ście Bo­ga­czy?! Co jeśli ona jesz­cze żyje i na mnie czeka?

– Nie mamy już drogi po­wrot­nej – od­parł Da­rvis. – Ska­cze­my. Teraz albo nigdy – po­wie­dział na­le­ga­ją­co. Od­wró­ciw­szy się jed­nak za sie­bie zo­ba­czył Bo­ga­cza wy­cią­ga­ją­ce­go łap­ska w stro­nę Joela. Wtedy bez wzglę­du na opór przy­ja­cie­la, zła­pał go za ko­szu­lę i po­cią­gnął za sobą ska­cząc w por­tal. Jo­na­tan, ledwo już utrzy­mu­ją­cy się na no­gach, ostat­kiem sił po­ka­zał język bie­gną­cym w jego stro­nę ochro­nia­rzom i spadł bez­wład­nie do tu­ne­lu cza­so­prze­strzen­ne­go, li­cząc przy tym na nie­omyl­ność swo­je­go Stwór­cy.

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Niezły pomysł na fantastyczną opowieść: podział świata, przestrzeń z czarną dziurą, Bogacze, Gildie, grupy uczonych, „lepsze jutro”, tajemnice „centrali”, porwania… :) Teraz, po przeczytaniu całości, gnębi myśl: co z siostrą? Czy dobrze rozumiem, że to fragment większej całości?

 

Z technicznych dostrzegłam usterki językowe, jak choćby interpunkcyjne (np.: Chorowali, na nieznaną dotąd chorobę i umierali w męczarniach.; Szansę dawało wszczepienie każdemu noworodkowi, przez nadgarstek, systemu łączącego się z korą mózgową i wzmacniającego podstawowe funkcje życiowe; Jonatan, więc też uwierzył w tę historię i szybko zaadoptował się do nowego stylu życia) czy stylistyczne (np.: – Wymagam wyjaśnień – zażądała Kate okładając osłabionego współlokatora zimnymi okładami ). Zauważyłam też błędy w zapisie dialogów.

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

indecision Sory, ale…

Nie podoba mi się takie “bigosowe” (dość częste niestety w wielu opkach) wymieszanie elementów

archaicznych z futurystyką. Te wszystkie arystokracje, gildie, mieszczanie, rycerze na mechakoniach

(nie u Ciebie) szwendający się po całej galaktyce, to wszystko jest ciężkostrawne…heh.

Młodzieńcy – uczonymi… Czarna dziura za pasem Kuipera – a tu się spokojnie czipują bransoletami…

W trymiga z całego Układu Słonecznego zostałby jeden wielki pas asteroid. Bez ludzi…heh.

Poprzez tylko małe okna umieszczone pod sufitem w pomieszczeniach,

Ten, złapał ją za rękę, uścisnął mocno i przysiąg

…czyli trochę dziwnych konstrukcji słownych…

 

Na koniec dwóch (w tym jeden cyborg) młodych uczonych i gromada dziewczyn uciekająca przez

czarna dziurę do jasnej przyszłości… No no, też bym się pisał. wink

Ale jak ktoś lubi…

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Hej, mnie opowiadanie bardzo wciągnęło (jak ta czarna dziura bohaterów wink). Wydaje mi się, że pomysł jest ciekawy, zdecydowanie moje klimaty… Ja bym bardziej rozwinął wątek romantyczny, bo ma potencjał. Życzę dalszych sukcesów!

Dzięki bruce, 

opowiadanie celowo zakończone w sposób enigmatyczny, ale kontynuacja może kiedyś się pojawi ;)

 

Fascynator. Dzięki za komentarz i uwagi do tekstu. 

wymieszanie elementów archaicznych z futurystyką

podoba mi się i cieszę się, że wynika to z opowiadania wink. (Dobrze to “przeplatanie” oddają obrazy Jakub Rozalski (artstation.com))

 

Dzięki Rejtan,  rozwijanie wątku romantycznego…hmmm…może w przyszłości ha ha.

Khaire!

 

Widzę potencjał, choć może niekoniecznie w tej historii. Od samego początku wydaje mi się niezbyt wiarygodna, a wraz z rozwojem akcji dzieją się już rzeczy niestworzone, fabuła galopuje na oślep i traci związki przyczynowo skutkowe. Widać jednak po Tobie zapał do opowiadania, masz bogatą wyobraźnię i pewną swobodę przelewania pomysłów na papier. Popełniasz błędy i do nauki jest tu sporo, ale warsztat można wyrobić. Bez pasji natomiast ani rusz :)

 

Skupię się na tych mankamentach, które najbardziej przeszkadzają w lekturze (w każdym razie mi):

– umieściłaś na samym początku długi blok tekstu, w którym jedziesz opisowo z ekspozycją świata, przeszłością i charakterystyką bohaterów. Bardzo ciężko się brnie przez taką szpaltę, w której to wszystko jest naraz poupychane. W dodatku postaci nazywają się podobnie i zanim Czytelnik zacznie ogarniać, kto jest Jonatanem a kto Joelem, to pisząc raz o jednym, raz o drugim, wcale nie pomagasz :)

– popracowałbym nad dialogami, żeby brzmiały nieco naturalniej, bez streszczania akcji, tłumaczenia rzeczywistości oraz niewiele wnoszących partykuł w stylu “he he”. Wypowiedzi nie wzmacnia się również mnożeniem wykrzykników lub znaków zapytania.

– piszesz trochę “wszystko, wszędzie, naraz”, sypiąc jak z rękawa dziwnymi zwrotami fabularnymi. Myślę, że przydałoby się tu trochę więcej rozmysłu i cierpliwości, rozpisania historii na akty i sceny, zadbania o logikę i wiarygodność. Dobra opowieść to nie tylko przygody, strzelaniny, słowne przepychanki i efekty specjalne.

 

Pisz dalej, próbuj, a będzie dobrze!

 

D_D

Twój głos jest miodem... dla uszu

ludzi zmargelizowanych społecznie <– ?

chłopak był ofiarą gangu z sąsiadującego miasta: narażając się im skopali go do utraty przytomności i podrzucili ciało do miasta,

Niekiedy dostrzegał szczegółyPRZECINEK które dla innych były niezauważalne,  innym zaś razem to on był zupełnie ślepy. Wstydząc się własnej odmienności, nauczył się kamuflować swoje brakiBEZ PRZECINKA, i nie zwracać publicznie uwagi na fakty, których inni nie dostrzegali.

Poprzez tylko małe okna umieszczone pod sufitem w pomieszczeniach, nawet w ciągu dnia, panował półmrok, a w powietrzu unosił się specyficzny zaduch.<– Z powodu…

 

Na tym kończę ‘łapankę’. Ktoś dyżurny zrobi to lepiej. Pomysł jest i ma potencjał, ale realizacja wymaga przepracowania.

 

To była droga przez mękę.

Opowiadanie jest napisane tak źle, że skupiona na łapance nie byłam w stanie należycie śledzić treści, więc wybacz, Infinity, ale tym razem ograniczę się tylko do wskazania błędów i usterek, które najbardziej kaleczyły mi oczy.

Sugeruje, abyś następnym razem spróbowała z korzystać z betowania: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

– Jak mo­głeś po­wie­dzieć coś ta­kie­go będąc go­ściem Mę­dr­ców? Gdzieś ty miał rozum, Jo­na­tan? Cho­ciaż tym razem mo­głeś się po­wstrzy­mać od dzie­le­nia się swo­imi prze­my­śle­nia­mi pu­blicz­nie. Ale wiesz co?! Nie ob­cho­dzi mnie, że się ośmie­szy­łeś zni­we­czy­łeś mi przy­szłość!!! –  wy­krzy­ki­wał Joel… → Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach. Sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.  

 

–  …że ano­ma­lia… → Jedna spacja po półpauzie wystarczy.

 

– Ej, a kto był pierw­szym zwo­len­ni­kiem mojej teo­rii? – za­czep­nie uśmiech­nął się Jo­na­tan. → – Ej, a kto był pierw­szym zwo­len­ni­kiem mojej teo­rii? – Za­czep­nie uśmiech­nął się Jo­na­tan.

Nalegam na skorzystanie z poradnika jak zapisywać dialogi.

 

My­śla­łem, że to żarty!- wy­krzyk­nął zi­ry­to­wa­ny Joel. → Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

na  przej­ście… → Jedna spacja wystarczy.

 

Na­le­ża­ło w tym celu ze­ska­no­wać bran­so­le­ty, a po po­ja­wie­niu się zie­lo­ne­go świa­tła, spo­koj­nie przez nie przejść. → Czy dobrze rozumiem, że po przeskanowaniu można było spokojnie przejść przez bransolety?

 

Dwaj przy­ja­cie­le opu­ści­li mury do­bro­by­tu Gil­dii… → Co to są mury dobrobytu?

 

z rąk ludzi zmar­ge­li­zo­wa­nych spo­łecz­nie… → Pewnie miało być: …z rąk ludzi zmarginalizowanych spo­łecz­nie

 

się  po… ->Jedna spacja wystarczy.

 

wy­mie­niał się z nimi naj­now­szy­mi plo­tecz­ka­mi. → …wy­mie­niał z nimi naj­now­sze plo­tecz­ki.

 

Da­rvis pytał się, czy nie wi­dział może jego dziew­czy­ny… → …Da­rvis pytał, czy nie wi­dział może jego dziew­czy­ny

 

ale jak sam Ben uważa– każdy po­trze­bu­je. → Brak spacji przed półpauzą.

 

Po­ja­wił się on bo­wiem, trzy mie­sią­ce temu… → Po­ja­wił się bo­wiem, trzy mie­sią­ce temu

 

i szyb­ko za­adop­to­wał się do no­we­go stylu życia. → Pewnie miało być: …i szyb­ko za­adap­to­wał się do no­we­go stylu życia.

Sprawdź znaczenie słów zaadoptowaćzaadaptować.

 

z obawy przez utra­tą… → Literówka.

 

na od­głos wy­strza­łów , a na… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

a na sam wy­gląd zna­jo­mych Joela… → Czy tu aby nie miało być: …a na sam widok zna­jo­mych Joela

 

przez co nie tylko zo­stał za­ak­cep­to­wa­ny przez ludzi… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Dwaj mło­dzień­cy we­szli do swo­je­go miesz­ka­nia. → Zbędny zaimek – czy wchodziliby do cudzego mieszkania, zwłaszcza że wcześniej pisałaś, że szli do siebie.

 

Po­przez tylko małe okna umiesz­czo­ne pod su­fi­tem w po­miesz­cze­niach, nawet w ciągu dnia, pa­no­wał pół­mrok… → Dość koślawe to zdanie.

Proponuję: Niewielkie okna umieszczone pod sufitem sprawiały, że nawet w ciągu dnia w pomieszczeniach panował półmrok

 

po­wie­dział Jo­na­tan cały czas po­zo­sta­jąc w bar­dzo szczę­śli­wym hu­mo­rze. → Szczęśliwy mógł być Jonathan, ale nie jego humor.

Proponuję: …po­wie­dział Jo­na­tan, cały czas po­zo­sta­jąc w świetnym/ dobrym/ znakomitym hu­mo­rze.

 

-Tak, prze­cież pró­bo­wa­li­śmy ze sto razy… → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Będąc w środ­ku, w sali kon­fe­ren­cyj­nej mój dysk był pod­łą­czo­ny BEZ­PO­ŚRED­NIO do cen­tra­li. → Czy dysk był w sali sam? Dlaczego wielkie litery?

Proponuję: Gdy byliśmy w środku, w sali kon­fe­ren­cyj­nej, mój dysk był pod­łą­czo­ny bezpośrednio do cen­tra­li.

 

– Acha, świet­nie, gra­tu­la­cje! – od­po­wie­dział sar­ka­stycz­nie Joel – A teraz daj mi spać. → Brak kropki po didaskaliach.

 

każde słowo przy­ja­cie­la było praw­dzi­we. W mordę jeża!- wy­krzyk­nął i wstał na równe nogi. Stał, wpa­tru­jąc się w oczy Jo­na­ta­na, na prze­mian to się śmie­jąc, to dra­piąc się po gło­wie. → Wypowiedź dialogową zaczynamy od półpauzy i zapisujemy ją w nowym wierszu. Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza. Czy powtórzenie jest konieczne? Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

każde słowo przy­ja­cie­la było praw­dzi­we.

W mordę jeża! wy­krzyk­nął i zerwał się na równe nogi.

Stał, wpa­tru­jąc się w oczy Jo­na­ta­na, na prze­mian to się śmie­jąc, to dra­piąc się po gło­wie.

 

–  Jeśli się o tym do­wie­dzą… → Jedna spacja po półpauzie wystarczy.

 

– Czyli – Joel za­czął po­wi­li ce­dzić słowa – pa­trzy­my się wła­śnie na ten prze­ło­mo­wy pro­jekt… → Literówka. Masło maślane – cedzić słowa to mówić bardzo wolno. Zbędny zaimek zwrotny.

Proponuję: – Czyli – Joel cedził słowa – pa­trzy­my wła­śnie na ten prze­ło­mo­wy pro­jekt

 

– Ehmmm – usły­szał w od­po­wie­dzi.– Ehmmm.Usły­szał w od­po­wie­dzi.  

 

z obawy przed koń­cem NAGLE wy­bu­dził się z krzy­kiem. → Czemu służą wielkie litery?

 

– Nie krzycz tak, prze­cież nie szturch­ną­łem cię mocno – od­rzekł zdzi­wio­ny Jo­na­tan. → Komu odrzekł, skoro nikt go o nic nie pytał?

 

który wpro­wa­dza w stan…hip­no­zy, uśpie­nia. → Brak spacji po wielokropku.

 

Jo­na­tan twier­dzą­co po­ki­wał głową… → Zbędne dookreślenie – czy można pokiwać głową przecząco?

 

Trzy spo­so­by na śmierć w jed­nej dobie, jak głu­pio odejść,… → Przed wielokropkiem nie stawia się przecinka.

 

zre­se­tu­jesz mi bran­so­le­tę…ale po­sta­raj się… → Brak spacji po wielokropku.

 

roz­pę­dza­jąc się do wy­so­kich pręd­ko­ści… → …roz­pę­dza­jąc się do dużych pręd­ko­ści

 

ten sam, bia­ło-lśnią­cy świat. → …ten sam, bia­ło lśnią­cy świat.

 

zmą­co­na  nawet… → Jedna spacja wystarczy.

 

„Ty ko­lej­na…wru…test neg…” → Brak spacji po dwóch pierwszych wielokropkach.

 

„test nie­za­li­czo­ny…po­trze­bu­je­my wię­cej pró­bek…szlag”. → Brak spacji po wielokropkach.

 

Jo­na­tan nie prze­sta­wał sunąć na przód… → Jo­na­tan nie prze­sta­wał sunąć naprzód

 

Za­czął od­krę­cać się w jego stro­nę,już pra­wie Jo­na­tan do­strze­gał twarzale… → Czy wcześniej był zakręcony? Co to znaczy prawie Jonatan?

A może miało być: Za­czął obracać się w jego stro­nę i Jonatan już pra­wie do­strze­gał twarz, ale

 

– Jo­na­tan, Jo­na­tan, obudź się – krzy­czał Joel… → Skoro krzyczał, to po wypowiedzi przydałby się wykrzyknik.

 

za­żą­da­ła Kate okła­da­jąc osła­bio­ne­go współ­lo­ka­to­ra zim­ny­mi okła­da­mi. → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …za­żą­da­ła Kate, okła­da­jąc osła­bio­ne­go współ­lo­ka­to­ra zim­ny­mi kompresami.

 

-Spra­wy za­wo­do­we, sio­strzycz­ko. → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Ten, zła­pał ją za rękę, uści­snął mocno i przy­siąg.Ten zła­pał ją za rękę, uści­snął mocno i przy­siągł.

 

Gdy mło­dzień­cy zo­sta­li sami, spoj­rze­li się na sie­bie… → Gdy mło­dzień­cy zo­sta­li sami, spoj­rze­li na sie­bie

 

Nie była ona jed­nak z na­tu­ry kłó­tli­wą osobą… → Nie brzmi to najlepiej. Zbędny zaimek.

Proponuję: Jednak nie była z natury kłótliwą osobą

 

Mieli zdać spra­woz­da­nie przed wyż­szy­mi o ich pre­lek­cji… → Czy dobrze rozumiem, że prelekcję wygłosili wyżsi, a teraz posłuchają sprawozdania?

A może miało być: Mieli przed wyższymi zdać sprawozdanie ze swojej prelekcji

 

jesz­cze przed Kate (,która za­wsze wy­cho­dzi­ła, kiedy spali a przy­cho­dzi­ła póź­ny­mi wie­czo­ra­mi), → Zbędny nawias.

 

-Tak, chce spraw­dzić moją teo­rię… → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Literówka.

 

Jego przy­ja­ciel przez pe­wien czas leżał nie­ru­cho­my… → Wiemy, czyj to przyjaciel, więc wystarczy: Przy­ja­ciel przez pe­wien czas leżał nie­ru­cho­mo

 

– Nie ro­zu­miem… → Jedna spacja po półpauzie wystarczy.

 

a moż­li­wość jego ba­da­nia za­kra­wa o cud. → …a moż­li­wość jego ba­da­nia za­kra­wa na cud.

 

Już dawno nie je­dli­śmy wspól­nie we trój­kę… → Wystarczy: Już dawno nie je­dli­śmy we trój­kę

 

– Jak wróci Kate, ser­wu­ję do stołu→ Serwować to podawać do stołu, więc: – Jak wróci Kate, podaję do stołu… Lub: – Jak wróci Kate, ser­wu­ję kolację

 

Bu­dząc się o po­ran­ku sio­stry Joela nadal nie było w domu. → Czy dobrze rozumiem, że siostra Joela, budząc się o poranku, była poza domem?

A może miało być: Kiedy obudzili się rano, siostry Joela nadal nie było w domu.

 

na­trzęść całym mia­stem… → Chyba miało być: …przetrząsnąć całe miasto

 

Nie zdą­żył urze­czy­wist­nić swo­ich słów… → Zbędny zaimek – czy zapowiedziawszy coś, urzeczywistniałby cudze słowa?

 

– Alvin … hmm…on jest ze mną. → Zbędna spacja przed pierwszym wielokropkiem, brak spacji po drugim.

 

skoro za­da­jesz się z ludź­mi kul­ty­wu­ją­cy­mi Bo­ga­czy… → Na czym polega kultywowanie Bogaczy?

Sprawdź znaczenie słowa kultywować.

 

-Mo­jej – rzekł Alvis cięż­ko prze­ły­ka­jąc ślinę – ana­li­zu­jąc za­cho­wa­nie … → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Proponuję: – Mo­jej – rzekł Alvis z trudem prze­ły­ka­jąc ślinę – ana­li­zu­jąc za­cho­wa­nie…

 

zmie­nia­jąc to lotu po­ci­sku. → Literówka.

 

 Kula od­bi­ła się od su­fi­tu i wbiła się w stopę… → Nie brzmi to najlepiej.

 

ale po­trze­bu­je­my ich…ehmm…po­mo­cy… → Brak spacji po wielokropkach.

 

dziew­czy­ny…i moją córkę. Oni mają lep­szą tech­no­lo­gię, oni … → Brak spacji po pierwszym wielokropku, zbędna spacja przed drugim.

 

jaw­ny­mi wiel­bi­cie­la­mi życia zza­mur­ców . → Zbędna spacja przed kropką.

 

mar­mu­rem.  Jej… → Jedna spacja wystarczy.

 

Jej wy­so­kie, strze­li­ste okna… → Wysokiestrzeliste to synonimy, znaczą to samo.

 

po­nieważ,  jak… → Jedna spacja wystarczy.

 

Chło­pak ock­nął się i za­czął  przy­słu­chi­wać się roz­mo­wie. → Nie brzmi to najlepiej. Jedna spacja wystarczy.

 

do pa­tro­lo­wa­nia ulic i przy­wró­ce­nia w nich po­rząd­ku… → …do pa­tro­lo­wa­nia ulic i przy­wró­ce­nia na nich po­rząd­ku

 

żółta ważka, taka jak ja opi­sy­wał Jo­na­tan. → Literówka.

 

chwy­ta­jąc  od­dech. → Jedna spacja wystarczy.

 

Były to wy­ni­ki naj­now­szych badań […] Osza­co­wa­no w nim rów­nież… → Piszesz o wynikach badań, więc: Osza­co­wa­no w nich rów­nież

 

na okres 30 dni. → …na okres trzydziestu dni.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

– Da­rvis przy­niósł wia­do­mość.– Da­rvis przy­niósł wia­do­mość.

 

-Ehmmm – Joel za­wa­hał się – chyba…tak…plac… → Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Brak spacji po wielokropkach.

 

z jego rany za­czę­ła wy­pły­wać krew i oso­cze… → Osocze jest składnikiem krwi; krew i osocze nie wypływają z rany oddzielnie.

 

prze­ży­li  w… → Jedna spacja wystarczy.

 

Mó­wisz to nam po co?Po co nam to mówisz?

 

ale mój stwór­ca stwo­rzył mnie… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …ale mój konstruktor stworzył mnie

 

Sie­dzie­li oni w mil­cze­niu… → Zbędny zaimek.

 

cały czas je­steś mi bra­tem– po­wie­dział… → Brak spacji przed półpauzą.

 

po­wie­dział jed­nym tchem z obawy, że jak zaraz nie wy­po­wie tych słów, to już nigdy nie od­wa­ży się ich po­wie­dzieć. → Brzmi to nie najlepiej.

 

– To jesz­cze nie wszyst­ko. – rzekł Jo­na­tan. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

– Może być coś wię­cej??? – wy­krzyk­nę­li chó­rem. → Skoro wykrzyknęli, to po jednym pytajniku powinien być wykrzyknik.

 

lu­dzie,…ekmm, bio­lo­gicz­ni lu­dzie… → Przed wielokropkiem nie stawia się przecinka. Brak spacji po wielokropku.

 

Jak już Was wpusz­czę do wnę­trza… → Jak już was wpusz­czę do wnę­trza…

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

że jak uda się wam się przejść… → Dwa grzybki w barszczyku.

 

wiec jak się nie po­śpie­szy­my… → Literówka.

 

Mło­dzień­cy po­ja­wi­li się w lśnią­co-bia­łej prze­strze­ni.Mło­dzień­cy po­ja­wi­li się w lśnią­co bia­łej prze­strze­ni.

 

– Wy­cią­gnij­cie splu­wy. Mamy nad nimi prze­wa­gę – oni o nas nie widzą. → Zamiast półpauzy w drugim zdaniu wystarczy przecinek.

 

Znaj­du­je­my Kate, usta­bil­nia­my por­tal i zni­kamy.Znaj­du­je­my Kate, stabilizujemy por­tal i zni­kamy.

 

mło­dzień­cy  za­czę­li… → Jedna spacja wystarczy.

 

iść w stro­nę Bo­ga­cza. Wy­strze­lił kulkę w stro­nę szcze­rzą­ce­go… → Powtórzenie.

 

grad po­ci­sków ze spluw z broni pal­nej. → Masło maślane – spluwa to potoczne określenie broni palnej.

 

Ostroż­nie wszedł na jego gra­ni­ce, wy­sta­wia­jąc się na jego dzia­ła­nie. Cały za­czął się trząść, a z jego uszu… → Czy wszystkie zaimki są konieczne? Na ile granic portalu wszedł?

 

Chce go ży­we­go! → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I ja dziękuję, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka