- Opowiadanie: Nir - Przez ograniczenia do gwiazd

Przez ograniczenia do gwiazd

Wywołał mnie wilk-zimowy z lasu, zatem przychodzę z szorcikiem, który to najpierw miał być drabblem, ale rozrósł się do dribbla, a potem to już poszło. Czy poszło słusznie? Sama nie wiem. Rozciągam się po dłuższej nieaktywności. Wyszła taka satyryczna krotochwila, podczas lektury wskazane przymrużenie oka.

***

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Granice Nieskończoności”.

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na Fundację Wspierania Ratownictwa RK: https://fb.com/FundacjaRK/about/ (dane na dole strony).

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Przez ograniczenia do gwiazd

Któregoś ranka po prostu przybyli. Przypominający wielkie stalowe jajo statek pojawił się znikąd i zawisł nad niczym niewyróżniającym się polem rzepaku parę kilometrów na południowy wschód od Brna. Informacja o pierwszym kontakcie rozlała się wkrótce po całym globie jak kręgi na światłowodzie.

Pierwszym odruchem był, naturalnie, strach. Wojskowe satelity wszystkich nacji wlepiły w nieoczekiwanych gości podejrzliwy wzrok systemów naprowadzania pocisków jądrowych. Szybko okazało się jednak, że przybysze przynoszą nie eksterminację, a… sposobność. Zaoferowali pomocną dłoń, podsadzenie w wykonaniu skoku cywilizacyjnego, który wyniósłby Ziemian na sam szczyt możliwości życia organicznego. O ile okażą się na to gotowi.

– Wskażcie, gdzie leży granica nieskończoności – zakomunikowało Jajo.

Odpowiedź miała zostać dostarczona w przeciągu roku, a cała planeta (z ISS włącznie) otrzymała tylko jedną szansę na jej udzielenie. Żadnych poprawek, drugich terminów ani zakreślania w kółko. 

Pierwsze półrocze upłynęło ludziom na sporach o to, czy istnienie granicy nieskończoności przyjąć należy za absurd, czy też za aksjomat. Ostatecznie, po kilku stresujących momentach, w których najważniejsze kciuki tego świata gładziły już nerwowo powierzchnie czerwonych przycisków, a potem po trzech zamachach, które część tych kciuków wymieniły, osiągnięto porozumienie. Będą szukać.

Problemem, rzecz oczywista, obarczone zostały jednostki wybitne. Matematycy padali pod ciężarem swoich równań. Model standardowy aż trzeszczał, naciągany przez fizyków na wszystkie strony. Bez efektów, podcinali więc sobie żyły ostrzami ukutych naprędce paradoksów lub zanosili modły do Boga, Einsteina i Friedmana. Cała trójka jednak milczała – być może się umówili? 

Filozofowie poobrażali się na siebie nawzajem jeszcze bardziej, niż przed przybyciem kosmicznych emisariuszy i w ogóle przestali się odzywać. W międzyczasie ekscentryczni miliarderzy wypluwali na orbitę coraz to nowe wynalazki. Hubble II, Hubble X i Hubble-Bubble odbijały w swych zwierciadłach coraz ciemniejsze i odleglejsze, ale jednakowo bezgraniczne zakątki wszechświata. Dziwaczne sondy znikały, jedna za drugą, za horyzontami zdarzeń. 

Niemal całe PKB globu spływało złotymi kroplami na finansowanie poszukiwań, nikomu nie udało się jednak przedstawić tezy lub dowodu, który miałby szansę uzyskania powszechnej aprobaty. Dzień przed upływem terminu, na prowadzenie w cywilizacyjnym plebiscycie wysunął się w akcie ogólnoświatowej desperacji jednobosy guru kalifornijskiej sekty. Twierdził, że zna odpowiedź, ale udzieli jej jedynie Obcym, bo właściwie to jego daleka rodzina. Ostatecznie jednak impas nie został przełamany, a szansa pójścia na skróty przez znój cywilizacyjnego postępu wydawała się ostatecznie utracona.

Tuż przed odlotem delegacja Nadistot stanęła w otwartej śluzie statku, by jeszcze ten jeden raz nacieszyć swe narządy wykrywające określony zakres promieniowania elektromagnetycznego żółcią kwitnącego pola.

– Gdzie leży granica nieskończoności? – zapytali znów, jakby zwracając się do brzęczącego pszczołami rzepaku.

Właściciel pola, niejaki Dvořák, który przez ostatnie miesiące służył Obcym za przewodnika, nasłuchał się był już tych słów po tysiąckroć i miał ich serdecznie dosyć. Westchnął beznadziejnie, spojrzał na swoich gości i popukał się w czoło.

Jajowaci nigdzie tego dnia nie odlecieli. Oto Ziemianie dowiedli swej dojrzałości – odkryli, że granicy nieskończoności próżno jest szukać na krańcach wszechświata. Leży bowiem znacznie bliżej, w okowach każdego skończonego umysłu. A ponieważ tylko byty godzące się z własną małością dosięgną rzeczy wielkich – Ziemianie mogli dostąpić zaszczytu wyniesienia do kosmicznego panteonu.

A co na to ludzkość? Cóż, postanowiła nie wracać do tematu i się do tego panteonu wyniosła.

Koniec

Komentarze

I takich momentach łapię doła i odechciewa mi się pisać. wink

Gratuluję lekkości pióra. Naprawdę mi podeszło. Może bardziej doświadczeni forumowicze doszukają się miejsc, które można poprawić. Niemniej, mnie absolutnie w żadnym momencie nie zgrzytnęło. “Przymrużenie oka” wchodzi naturalnie i nie musiałaś o tym wspominać. 

Jeszcze raz gratuluję. Mam nadzieję, że szybciutko bez zbędnego przekraczania granic, tekst poleci do Biblioteki.

Zgrabna bajka filozoficzna. Od połowy byłem niemal pewien, że odpowiedzią będzie 42, ale jednak nie. PS Zawsze, jak czytam o pierwszym kontakcie z Happy Endem to widzę oczami wyobraźni ludzi pokroju Hermana Cortesa, niosących kwiaty i dobrą nowinę Indianom. “A nad przed nimi bieży baranek, a nad nimi lata motylek”

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

ManeTekelFares – wyłaź z doła! Bo jeszcze Ci tak zostanie ;) dzięki za takie miłe słowa, chociaż na pewno jest się do czego przyczepić, gdyż tekst nie miał czasu na odleżenie swojego w dojrzewalni, wrzucałamgo jeszcze w szale ostatnich świeżych poprawek. Z tym przymrużeniem oka chyba masz rację :D

krar85, bardzo cieszy mnie określenie tekstu “bajką filozoficzną”. Chociaż może to filozofowanie niezbyt głębokie, ale jednak miło, że tak to postrzegasz. Zwłaszcza, jeśli przy okazji jeszcze wyszło zgrabnie. Nie ma co zabierać żartów Adamsowi, lepiej wymyślać własne przekrętki… no i nie jestem pewna, czy to faktycznie taki “hepi” end. ;) 

Dobrze było Cię znowu przeczytać. Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania. Odnośnie samej treści też na plus. Przekaz filozoficzny podany z – jak sama napisałaś – przymrużeniem oka. 

Życzę powodzenia w konkursie i oczywiście klikam bibliotekę :)

Ciekawa historia. Przyznam, że kibicowałem guru z Kalifornii. Chciałbym się przynajmniej dowiedzieć jaki miał pomysł.

 

narządy wykrywające określony zakres promieniowania elektromagnetycznego żółcią kwitnącego pola

 

Cudo!

Porównanie następujące linijkę dalej też doskonale oddaje ogrom przepaści cywilizacyjnej.

O, bardzo ładne :) Trochę bajkowe, najtęższe głowy myślą i nic wymyślić nie potrafią, a taki skromny Dvořák od razu trafia w punkt i ratuje ludzkość. I pewnie nikt mu za to nie podziękował ;) Bo też odpowiedzi zwykle leżą bliżej niż nam się wydaje :)

Mi się, klikam :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dobrze było znowu coś napisać, katiu. Dopiero po kilku akapitach uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało! Cieszę się, że przypadło Ci do gustu w treści, jak i w formie oraz oczywiście dziękuję za pierwszy kliczek. 

pgujdo, myślę, że to było coś tak mistycznego, że byśmy nie pojęli. Ale jednobosi nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Dzięki za miłe słowo, zabawy językowe tego rodzaju dają mi największą frajdę.

Cześć, Irko! Pytanie, czy on umyślnie w ten punkt trafił… ;) a co do podziękowań, to nawet myślałam chwilę nad tym, czy mu winni postawić pomnik, ale jednak uznałam, że powinni czym prędzej ruszyć na podbój kosmosu, bo jeszcze by się dobroczyńcy obcej cywilizacji rozmyślili… ale tak to bywa, że wielkich odkryć dokona się czasem nieintencjonalnie. Dzięki za drugiego klika, cieszę się, że lektura okazała się przyjemna.

O matko wszystkich jeży myślałam, że padnę – jakie to cudne jest ;) Już pomijając zgrabność tekstu i lekki styl oraz te drobne cudeńka jak Hubble-Bubble (gdzie już nikt nie ma siły wymyślać fikuśnych nazw), to bardzo spodobało mi się połączenie wzniosłości przedstawionych wydarzeń z ich dosłowną przyziemnością i prostotą. Kosmici próbują pomóc, ludzie próbują odpowiedzieć na pytanie, wszyscy żyją na granicy ostrza a… Pan Mietek (wybacz, ale dla mnie to Pan Mietek) chce, żeby kosmici wynieśli mu się z pola, bo trudno siać rzepak jak ktoś się na ciebie ciągle gapi ;) Złoto!

Spodobało mi się i to bardzo! Prosta, konkretna, przewrotna baśń o tym, że najważniejsze odpowiedzi wcale nie muszą być trudne… ani zamierzone ;) A przy tym napisane lekko, zgrabnie, z humorem (mnie również bardzo rozbawił Hubble-Bubble). Świetna miniaturka.

Ale żeby nie było za różowo, jednego nie rozumiem :D

Dzień przed upływem terminu, na prowadzenie w cywilizacyjnym plebiscycie wysunął się w akcie ogólnoświatowej desperacji jednobosy guru kalifornijskiej sekty. Twierdził, że zna odpowiedź, ale udzieli jej jedynie Obcym, bo właściwie to jego daleka rodzina. Ostatecznie jednak impas nie został przełamany

A cóż to się stało z guru, że mimo poparcia nie udało mu się pogadać z Obcymi?

…no i “jednobosy”…?

deviantart.com/sil-vah

Uśmiechnęło :-) Czytało się lekko, dużo bardzo fajnych smaczków i takiej absurdalno-dosłownej metaforyki. Dobry pomysł z rozwiązaniem zagadki. Plus za nawiązanie tytułu do łacińskiej sentencji. Jestem ukontentowana.

Klik.

It's ok not to.

Wyczuwam powiew Vonnegut’a! Bardzo fajny tekst. Szczególnie końcówka, uśmiechnęłam się mimowolnie. 

Na początek dziękuję Wam, dziewczyny, ze wysłanie tekstu do biblioteki!

kasjopejatales, o, jakże mi miło, że kogoś uśmiechnął habelbabel :) a Dvorak może mieć na imię i Mietek, może ma polskie korzenie. Zdecydowanie myślę, że miał już dość zadeptywania rzepaku. Każdy ma swoje wielkie sprawy :) bardzo się cieszę, że się podobało!

O, dokładnie tak, Silvo, z tym niezamierzeniem! Jeśli chodzi o powód niepowodzenia guru – może nie wybrzmiało to wystarczająco mocno w tekście, ale musiał zdobyć poparcie większości populacji, którego to progu ostatecznie nie udało mu się przekroczyć (chyba mnie ten okres wyborów tak natchnął). Chociaż pierwotnie rozważałam też alergię na pyłki rzepaku ;) a co do jednobosego – to w zasadzie inny termin na nazwanie kogoś, kto chodzi w jednym bucie (co też ma dość konkretny wymiar symboliczny). Znalazłam ten termin kiedyś w jakimś felietionie czy artykule i bardzo mi się spodobał.

Cieszę się, że kolejny smaczek wyłowiony, dogsdumpling! Przez moment miałam zapędy, by spróbować sparafrazować sentencję w oryginale, ale nie znam łaciny zupełnie, więc wolałam nie ryzykować. No i po polsku też działa. Fajnie, że uśmiechnęło i ukontentowało!

Cytryno, muszę się przyznać, że świadomie nie miało co powiać, bo Vonnegut pozostaje wciąż na mojej liście autorów do odkrycia. Ale tym bardziej muszę w końcu choćby Rzeźnię numer pięć przeczytać. Fajnie, że się podobało i końcówka zagrała, jak trzeba – szort spełnił swą powinność. :)

Interesująca odpowiedź na kluczowe pytanie.

Sympatyczny tekst, przyjemnie się czytało. Ech, można podejrzewać, że jeśli ludzkości uda się zbratać z kosmitami, to fartem…

Babska logika rządzi!

Nir, ha! To koniecznie. Rzeźnia jest świetna, ale zachęcam również do Kociej Kołyski i Syren z Tytana :). 

Bardzo lekkie przyjemne opowiadanie z fajnym czeskim akcentem. Uśmiechnęło, bo eksperci często po omacku szukają wielkich prawd, a tu taka niepodzianka.smiley

Jakie to jest ładne i przyjemne :) Świetne poczucie humoru. Bardzo przypadło mi do gustu. A pan Dvorak skojarzył mi się trochę z Forrestem – taki bohater mimo woli ;)

Dobrze, że nie skończyło jako drabelek. Bóg, Einstain i Friedman – ciekawie przemeblowałaś swietą trójcę. Filozofa za to żadnego nie uwieczniłaś – nie lubisz ich?

Bardzo lekkie i zgrabne, chociaż zakończenie jakoś nie mi wybrzmiało.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Świetny szorcik. Przez tekst się po prostu płynęło… ja też wpadłem w doła :( 

Finklo, no niestety taka gorzko-śmieszna refleksja była właśnie przyczynkiem dla tego tekstu. Ale może za mało w nas wiary w ludzi.

Dzięki za rekomendacje, Cytryno!

oidrin, WhiteOwl, grzelulukasie – dzięki za miłe słowa, cieszę się, że lekko się czytało i uśmiechało tu i ówdzie. 

fizyku, dzięki za lekturę – też ostatecznie przyznaję, że dobrze, że nie próbowałam tego na siłę upchnąć w drablu. Fajnie, że się podobało, nawet mimo niewybrzmianej końcówki – a to już nie pierwszy raz u mnie, zdaje się.

Bóg, Einstain i Friedman – ciekawie przemeblowałaś swietą trójcę. Filozofa za to żadnego nie uwieczniłaś – nie lubisz ich?

A może wręcz przeciwnie? :D Nie chciałam też w tak krótkim tekście robić co i rusz nazwiskowych wyliczanek – każda grupa dostała swój motyw, a zamknięcie filozofów w jednym zdaniu wydało mi się wręcz odpowiednio przewrotne dla ich zwyczajowego rozgadania.

Też skojarzyło mi się z Wielkim pytaniem o życie, wszechświat i całą resztę, ale w odwróconym układzie, bo tu pytali Wielcy, a odpowiadali Mali. Fajne zakończenie, odrobina humoru i “kolażowa” Ziemia z odniesieniem do postaci i obiektów z różnych czasów – wyszło spoko :)

 

Sugestie poprawek:

 

Filozofowie poobrażali się na siebie nawzajem jeszcze bardziej[-,] niż przed przybyciem kosmicznych emisariuszy i w ogóle przestali się odzywać.

Zbędny przecinek, “niż” nie wprowadza tutaj zdania podrzędnego (nie ma przy nim orzeczenia).

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Fajna satyra. Może fabuły nie ma tu wiele, ale haloo, tysiąc słów! Czytało się bardzo dobrze, stykldopasowany do puenty, puenta zabawna, cóż więcej powiedzieć? Fizyków pokonał chłopski rozum. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Dzięki za odwiedziny, Wickedzie. No bo co, tylko Wielcy mają mieć trudno? Małych też trzeba czasem pociągnąć do odpowiedzialności. Zwłaszcza takich z aspiracjami. Dzięki za przecinek, poprawię po ogłoszeniu wyników :)

Witaj, Gekikaro! To wina Ziemian, jakby wymyślili przez ten rok coś więcej, fabuła byłaby bogatsza. ;) Miło, że szorcik przypadł Ci do gustu.

Jaki przyjemny szort! Przewrotny. :-) Fajnie napisany, bezpretensjonalna myśl, impresja.

Powodzenia w konkursie, super, że coś skrobnęłaś, Nir. :-) Rób to, chociaż od czasu do czasu.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Widzę, że pióro nie zardzewiało. :)

Niezłe (nie chcę pisać “fajne”, bo mi jeszcze Anet przyniesie ból i pożogę ;)). Szort stosunkowo prosty, lekki, żartobliwy, ale nawet w takiej konwencji widać ten Twój bardzo ładny styl pisania.

Plus za umieszczenie historii w Czechach, bo to… rzadko się zdarza. Generalnie, jeśli wychodzimy w umieszczaniu akcji poza granice Polski, to pchamy się gdzieś daleko. Niby drobiazg, ale zwrócił uwagę.

O samej historii trudno się jakoś mocniej rozpisać. Jak pisałem lekka historia, nieco żartobliwe podejście do tematu konkursu (i dobrze, bo akurat do tego tematu lekkość pasuje).

Słowem, miałem przy lekturze takie poczucie, że jest to forma tekstu “na ponowne rozpisanie się”. Na nabranie rozpędu. I jako taki tekst wypada bardzo dobrze, bo świetnie wykpiwasz i obśmiewasz to, co tego warte. Jak pisałem, fajnie operujesz słowem, więc i ta zawarta w szorcie ironia wybrzmiewa bardzo przyjemnie.

Poza tym fajnie w końcu zobaczyć w jakimś konkursie lekkie teksty, bo to raczej wyjątek niż reguła ostatnimi czasy. :)

Tyle.

Pozdrowił i poszedł.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Jej, to chyba najlepszy tekst z tego konkursu, jaki czytałam. Po pierwsze, ładny styl, który sprawia, że czyta się lekko, a jednocześnie jest ozdobą fabuły. Po drugie – fabuła, która może i na początku nie wybija się oryginalnością, za to przy końcu uderza swoją prostotą (w dobrym tego słowa znaczeniu) i pomysłowością. Po trzecie – wciągalność tekstu, która każe czytać na jednym wdechu z zaciekawieniem, co też ludzie wymyślą, by znaleźć ową granicę nieskończoności i niecierpliwie oczekiwać finału. No i jeszcze smaczki takie jak np. Hubble Bubble. A ostatnie zdanie super, takie trochę z przymrużeniem oka :)

Cześć kolejnym odwiedzającym :)

Asylum, właśnie to takie skrobnięcie, na lekko, na prosto, na śmiesznie – no i nie ukrywam, że na szybko ;) Fajnie, że się podobało!

Bez Twojego komentarza, Anet, żaden tekst na tym portalu nie jest kompletny. Dzięki :)

CMie, ale “niezłe” jest niżej w hierarchii zadowolenia od “fajne”! No i jestem pewna, że jeszcze jakiś synonim niegrożący pożogą by się znalazł ;) 

nawet w takiej konwencji widać ten Twój bardzo ładny styl pisania.

Muszę się go kiedyś dla testu pozbyć.

Treść i forma wybitnie mi podpasowały do umieszczenia akcji w Czechach. Bo przecież nie w USA! Cieszę się, że satyra się udała, bo tak jak mówisz, tekst ma dla mnie właściwości rozpędzające. Lekkie teksty lekko się tworzy, lekko się konsumuje, potrzeba nam więcej lekkich tekstów! Dzięki za wizytę i fajnie, że Ci się podobało.

Oj, Sonato, jak mi miło! Prostota w dobrym tego słowa znaczeniu jawi mi się jako jedna z najtrudniejszych rzeczy do osiągnięcia ;) jeśli się udało, to pozostaje tylko się cieszyć. Super, że Cię wciągnęło. I, że Hubble Bubble zyskuje kolejny głos poparcia, chyba wyślę ten pomysł do NASA :D

Bo ja wiem, czy ten tekst jest aż taki lekki i zabawny? Może odebrałam go inaczej ze względu na późną porę, ale… Upewniłam się, że ominęłam tylko jeden z Twoich tekstów (może nadrobię) i cóż, ten jak dla mnie jest najlepszy. Napisany lekko, ale nie powiem, bym go przeczytała szybko, bo jest tak ładny, że na niektórych zdaniach się zatrzymywałam, by je przetrawić. Na przykład: 

 

Pierwszym odruchem był, naturalnie, strach. → niby proste, ale wtrącenie “naturalnie” dodaje smaku.

 

Bez efektów, podcinali więc sobie żyły ostrzami ukutych naprędce paradoksów lub zanosili modły do Boga, Einsteina i Friedmana. Cała trójka jednak milczała – być może się umówili? → To jest tak dobre, że aż genialne.

 

Hubble-Bubble → uśmiechnęły

 

I bardzo podobało mi się pole rzepaku i ten jeden, prosty gest wykonany przez Dvořáka.

Zakończenie dobre. Całość bardzo mi się podoba.

 

Powodzenia w konkursie! :)

 

Opowiadanie napisane z wdziękiem i swobodą. Jest tu lekkość narracji i przymrużenie oka, ale końcówka przywołuje czytelnika do porządku, zmusza do refleksji nad fenomenem antropogenezy (przynajmniej mnie zmusił). Zdanie

tylko byty godzące się z własną małością dosięgną rzeczy wielkich

zasługuje na poczesne miejsce w światowym panteonie aforyzmów.

Lecę nominować. I już.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

No nie, powinieneś odczekać dwa dni.

Babska logika rządzi!

No to odszczekałem i odczekam :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Saro, rzeczywiście za uśmiechniętą i lekką formą kryją się rozmaitye poważniejsze rozważania – do tego też satyra się idealnie nadaje. Wychodzę z założenia, że sprawy ważne nie muszą być od razu – i zawsze – poważne ;)

Muszę przyznać, że zadziwiła mnie Twoja ocena tekstu, jako najlepszego z moich dotychczasowych. I tym bardziej bardzo mi miło, że tak uważasz. I doceniłaś część o fizykach <3

Mam wielką słabość do kwitnącego rzepaku.

Dzięki piękne za odwiedziny!

tsole, przez chwilę zastanawiałam się, czy nie za mało we mnie wiary w ludzkość i ścieżki, którymi podąży… kto wie, kto wie. Z drugiej strony – tacy chyba właśnie jesteśmy, że nawet jak sobie nie radzimy, to i tak sobie poradzimy. Bardzo mi miło, że tekst Ci się spodobał, i to na tyle, by nominować.

Dziękuję Finklom za stanie na straży porządku :)

Zatkałam się na tym jednobosym (określenie jak dla mnie absolutnie niezrozumiałe), ale poza tym szort napisany ładnie, płynnie, miejscami używasz nad wyraz przyjemnych sformułowań. Ogólnie podobały mi się zabawy słowami i lekkie prześlizgiwanie się nad konwencjami i znanymi teoriami/motywami.

Pod płaszczykiem niby-żartów dotykasz problemu głębszego, ale nienachalnie, nadal wszystko pozostaje (w moim mniemaniu) zabawą. Podobało się i uśmiechnęło ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ech, gdyby rozpatrywać to tylko w sferze żartu, to wywołało uśmiech na twarzy, nie powiem. :)

Jednak gdybym miał ocenić utwór, a właściwie narzuconą fabułę, na poważnie, to już się tak nie uśmiecham. Nie zgadzam się bowiem z pomysłem, że ktoś, kiedyś, mógłby przylecieć na Ziemię potencjalnie na próżno. Mam na myśli pomysł z zadanym pytaniem i ewentualnie błędną odpowiedzią. A to dlatego, że nawet łobuz, który daje zwykłemu człowiekowi w mordę na ulicy nie robi tego na darmo, czy też na próżno. Bowiem nawet taki głąb ma w tym konkretny cel. Cel ma każdy. Poczynając od maluczkich, a kończąc na rządach państw, Unii i wywołujących konflikty zbrojne. A co dopiero obca cywilizacja przybywająca na Ziemię. Stąd Twoje podejście, chociaż żartobliwe, na poważnie nie ma sensu ani racji bytu.

Pozdrawiam.

Cześć, joseheim. Szkoda, że jednobosy zatykający, ale może jeszcze Cię z nim oswoję przy następnej okazji ;) zabawą tekst jest rzeczywiście, smyra tylko tę poważniejszą interpretację. Fajnie, że się podobało, a tu i tam nawet nad wyraz!

Darconie – co prawda do bardzo poważnego podejścia do tekstu, tak jak napisałam w przedmowie, nie zachęcam; ot, refleksja na chwilę dla chętnych. Przybycie obcej cywilizacji stanowi jedynie kanwę dla zobrazowania ludzkiej natury. Ale jeśli już mówimy na poważnie… zgadzam się, że ludzie niczego na próżno nie robią, czy to rozbójnicy na ulicy, czy rządy i wielkie korporacje. Ale nie byłabym taka pewna, czy zupełnie od nas odmienna inteligentna forma życia także podpadałaby pod taką konieczność posiadania celu? Zwłaszcza taka, co to już osiągnęła wszystko, co było do osiągnięcia, może pozbyła się dyktanda atawizmów i intynktów? Może masz rację, że cel musi mieć każdy. Ja nie mam takiej pewności; czym i czy w ogóle będziemy się różnili od Obcych na poziomie zachowań, motywacji, emocji… dla mnie to szalenie ciekawa kwestia, absolutnie nie zamknięta. Przynajmniej dopóki faktycznie nas nie odwiedzą. Dzięki za refleksję i cieszę się mimo wszystko, że na tej żartobliwej płszczyźnie się podobało. :)

Alleluja! Pierwszy raz na portalu zgadzam się z Jose ;)

Kręgi na światłowodzie kupuję, jednobosego – nie.

Poza tym spoko.

Fantastyka: jest.

Motyw konkursowy: jest.

 

Buecheche, proste, a jakie fajne. Trochę oldschoolu w świeżym wydaniu, a jeszcze na dokładkę pokazanie, jak proste podejście do tematu powala geniuszy. Tempo spokojne, a jednak bez znudzenia, no fajne to, bardzo inne od większości tekstów. Hubble-Bubble ubawiło, ale hitem hitów jest tu finał, który – ciekawe czy nie nadinterpretuję – jest przewrotnym nawiązaniem do sławnej sentencji Einsteina o tym, że ludzka głupota jest nieskończona.

Swoją drogą pole rzepaku mi tu nieźle zbudowało obraz. Ale to już osobna historia.

 

Cieszę się, coboldzie, że tekst był przyczynkiem do zgody między Wami w takim razie :D A skoro kręgi na światłowodzie kupione, to nie jest źle. Zwłaszcza, że jednobosość komuś skradziona, a kręgi wymyślone samodzielnie. Chyba, bo kto tam wie, co i skąd mi podświadomość podsunęła. No i spoko, że spoko!

Cześć, wilku-jurorze! Tekst prostotą stoi, i w formie, i treści. Geniusz jest przereklamowany ;) co do Einsteina, jest w tym nieco nadinterpretacji, a trochę nie. Bo nie miałam w głowie dokładnie tego cytatu, ale jego ideę – owszem. Więc może ta moja wspominana wyżej podświadomość jednak się tego Einsteina czepiła? Bo przecież pasuje! Pytanie, czy przyznanie braku stuprocentowego nawiązania jakoś tekstowi w Twoim odbiorze szkodzi?

A rzepak jest kluczowy!

Pytanie, czy przyznanie braku stuprocentowego nawiązania jakoś tekstowi w Twoim odbiorze szkodzi?

A właściwie w ogóle nie wpływa. Nie wszystko musi być od A do Z :)

 

Coboldzie, widziałam to ;p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jose, to może być początek pięknej przyjaźni ;)

Może tez tkwić w tym podstęp ;P

Nir, ale mi się podobało! Trudne pytanie a taka prosta (nieświadomie udzielona) odpowiedź:-) Fizycy i matematycy lepiej by tego nie wymyślili:-) pozdrawiam

Sympatyczne, ładnie napisane, płynnie się czyta.

Umiesz w szorty, do dzisiaj pamiętam Heban, konwalie i tysiąc słońc.

Jeszcze nie zgodzę się z Darconem i jego wywodem, dlaczego potencjalnie na próżno nie można przylecieć na Ziemię? A może kosmici sami poszukują innych odpowiedzi na pytanie które zadali? Nie wiemy czy napewno by odlecieli, a nawet jeśli, to mogli zbierać jakieś informacje oczekując na odpowiedź.

Nie wiemy też czy dla nich przylecieć na Ziemię to był jakikolwiek wysiłek, czy może jak dla nas coś w stylu przejażdżki samochodem dla samej radości jeżdżenia.

Poza tym chyba źle patrzysz na potencjał, bo potencjalnie kosmici mogli dołączyć kolejną cywilizację do grona zaawansowanych form życia, a jedynym ryzykiem było, że tak się nie stanie, a bez ryzyka nie ma postępu ;-)

 

W każdym razie szort mi się podobał.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

A może kosmici sami poszukują innych odpowiedzi na pytanie które zadali? Nie wiemy czy napewno by odlecieli, a nawet jeśli, to mogli zbierać jakieś informacje oczekując na odpowiedź.

Poszukiwanie odpowiedzi i zbieranie informacji jest celem i nie byłby to lot na próżno.

Ale to już Ty sobie dopowiedziałeś, w szorcie tego nie ma.

Pytanie czy humoreska w tej formie ma zaszyte głębsze przesłanie :P Gatunek sam w sobie to dopuszcza, ale tego nie wymusza.

I już odpuszczając kwestię tego, czy cel jest konieczny, czy też nie, to czy taki cel pokazany musiałby być w tekście? Jakikolwiek by on nie był, w zasadzie nie zmieniłoby to fabuły szorta – dlatego właściwie nawet się nad nim nie zastanawiałam. Chcieli pomóc szczerze, nieszczerze, może brakowało im jednej pieczątki zwerbowanej formy życia w galaktyczym bingo, kto wie. W końcu to nie o Obcych tu chodzi, ale o ludzi, któych natura się w tym pierwszym kontakcie odbiła jak w krzywym zwierciadle. A głębokość przesłania każdy sobie, jak zawsze, wysonduje sam.

Dzięki, Olciatko, za lekturę – cieszę się, że się podobało.

Mytrixie, już myślałam, że poklikałeś tam guziczki nad tekstem i nie skomentujesz :D Fajnie, że wpadłeś i miło, że szort przypadł Ci do gustu. A jeszcze milej, że wciąż pamiętasz Heban… To sporo dla mnie znaczy – tak zostać tekstem w czyjejś głowie.

Byłam absolutnie przekonana, że napisałam recenzję zaraz po lekturze, ale nie. Ergo, wracam.

Jest to bardzo sprawnie napisana opowiastka, w której wszystko jest na swoim miejscu i niby jest OK. Moim głównym problemem jednakowoż było, że miałam wrażenie déjà vu – jakbym wszystkie elementy tego zgrabnego niemalże skeczu już gdzieś widziała. Najwięcej u Lema, a poza tym gdzieś mi tu co bardziej absurdalni Strugaccy albo Bułyczow pobrzmiewali. Plus jakiś Szwejk czy inny czeski humor.

Czytało mi się to przyjemnie, ale jakkolwiek nie uważam form krótkich i żartobliwych za piórkowe, do piórka jednakowoż czegoś mi tu brakło :(

http://altronapoleone.home.blog

Krótko, bo mam zepsutą klawiaturę.

 

Dobry autor wie, jak dopasować pomysł do narzuconego limitu znaków. Wiedziałaś, jak stworzyć historię, która daje wrażenia pośpiechu ani nie narzuca skrótów. Dobra robota.

 

Szkoda, że w głosowaniu piórkowym konkursowy limit nie ma znaczenia, a tekst zostaje zestawiony z latami dłuższych tekstów o rozbudowanych fabułach i światach.

 

Historyjka jest prosta i zwinnie wykorzystuje znane elementy, by stworzyć zabawny, oryginalny świat. Dajesz ludzkości problem do rozwiązania i w zróżnicowany sposób pokazujesz, jak reagują na niego różne osoby. I jak na przypowiastkę z morałem przystało, chłopski rozum pokonuje filozofów ;)

 

Językowo – bardzo fajnie! Masz dobre wyczucie języka, różnicujesz narrację, bawisz się słowami. Chyba jeszcze nie wszędzie kontrolujesz język w stu procentach (uwagi poniżej), ale jesteś na dobrej drodze.

 

Któregoś ranka po prostu przybyli. Przypominający wielkie stalowe jajo statek pojawił się znikąd i zawisł nad niczym niewyróżniającym się polem rzepaku parę kilometrów na południowy wschód od Brna.

 

Bardzo sobie cenię ergonomię języka – z tych zdań można wywalić parę, jeśli nie paręnaście słów, kompletnie nie zmieniając treści.

 

Pierwszym odruchem był, naturalnie, strach.

Problemem, rzecz oczywista, obarczone zostały jednostki wybitne.

 

Nie lubię tego typu wstawek w narracji bezosobowej. Dla kogo to było naturalne? Dla kogo to było oczywiste?

 

Zaoferowali pomocną dłoń, podsadzenie w wykonaniu skoku cywilizacyjnego, który wyniósłby Ziemian na sam szczyt możliwości życia organicznego.

 

podsadzenie w wykonaniu skoku? ała

 

podcinali więc sobie żyły ostrzami ukutych naprędce paradoksów

fajne!

 

Miła historyjka, ale do piórka daleko. Mam nadzieję, że następnym razem ;)

www.facebook.com/mika.modrzynska

To jest żart gatunkowy w naprawdę starym, klasycznym stylu. Mamy kontakt, jest przymrużenie oka, jest lekki twiścik w finale. Trochę trąci Sheckleyem, trochę Brownem, tematycznie zaś tekst próbuje się mierzyć poniekąd z lemowską podróżą ósmą z „Dzienników gwiazdowych” (nie wiem, czy świadomie, czy nieświadomie) i na tym tle wypada tak, jak wypadłby tekst każdego z nas, czyli blado. Do tego gdzieś w tle mamy całą kolumnę tekstów fantastycznonaukowych poruszających podobne zagadnienia na poważnie (obca cywilizacja testuje Ziemian przed przyjęciem do galaktycznej wspólnoty, przerabia nas na swój model lub ocenia naszą cywilizację, od czego zależy jej przetrwanie lub zagłada) – chociażby „Koniec dzieciństwa” Asimova, „Farewell to the Master” Batesa (i filmową adaptację „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”) czy poniekąd „Historia Twojego życia” Chianga. I znów, świadomie lub nieświadomie czerpiesz z tego dziedzictwa gatunku sprowadzając to wszystko do żartu, puknięcia się w czoło, przewrotnego fuksa ziemskich przygłupów. Jako dowcip, gag, zgrywa, w porządku, ale nie jako tekst na piórko.

Widzę tutaj (wspomniane w innym miejscu) pewne podobieństwo do mojego żartu konkursowego. Też niby błahe, niby jednak filozoficzne, w sumie daje do myślenia, ale niezbyt głębokiego. Spojrzenie na owe granice nieskończoności również jakby zbliżone (są w nas).

„Zarzuty” mam dwa. Po pierwsze narracja – opisowa, streszczeniowa, najprostsza z możliwych, przeplatana różnego poziomu żarcikami, a nawet kolokwialnymi konstrukcjami.

Po drugie. Żart, na którym opiera się finałowy twist i cała koncepcja – przypadkowy gest puknięcia się w czoło jako przepustka do gwiezdnej społeczności – nie jest moim zdaniem czymś szczególnym i powalającym. Owszem, jest w tym ironia i pewnie niektórym czytelnikom ten poziom poczucia humoru odpowiada i dodaje opowieści jakiegoś głębszego wymiaru. U mnie wywołał jedynie wzruszenie ramion. W sumie nic nowego pod Słońcem.

Technicznie dobrze, językowo bardzo prosto, nie za bardzo trafia do mnie ten styl narracji i pisania. Słaba jest imo zwłaszcza maniera stosowania tych niby pytań, czy zwrotów do wirtualnego odbiorcy (Cała trójka jednak milczała – być może się umówili?; A co na to ludzkość? Itp.)

Jak się zapewne domyślasz, jestem na NIE.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Witam Lożę :)

Wybaczcie krótką i zbiorową odpowiedź, ale kiepsko u mnie teraz z dostępem do komputera. Oczywiście pokornie przyjmuję Wasze… hm, TAKi łatwo odmienić, jak nazwać bycie na NIE? NIEki, NIEny, NII? :D w każdym razie rozumiem doskonale, że tekst, napisany jednak jako wprawka, humoreska, nie jest poważnym kandydatem do piórka – zwłaszcza, jak wspomniała Kam, w zestawieniu z tekstami obszernymi, poważnymi, dopracowanymi.

Z tym podsadzeniem, Kam, bojowałam trochę, zanim w końcu zostawiłam zdanie w takiej formie. Jest w nim jakiś zgrzyt, ale nie potrafiłam mojej myśli zgrabniej w tamtym momencie ująć.

Marasie, wszelkie próby mierzenia są w tym przypadku niezamierzone. Echa znanych motywów właśnie, które u drakainy wywołały to czytelnicze deja vu, gdyż żadnych więkzych odkryć (poza końcowym twistem, który też nie każdego musi zaskoczyć) ani nowatorstwa w tekście nie planowałam. Jeśli jako dowcip dobrze się czyta – to mi wystarczy. Narracja rzeczywiście jest maksymalnie uproszczona, ale taka też wydało mi się, że do humoreski pasuje najbardziej.

Co do przesłania, które jedni interpretują głębiej, inni płycej – każdego co innego na moment zatrzyma. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że zasygnalizowałam tam pewien motyw, nad którym ostatnio więcej rozmyślam, ale to zaledwie cień, może wręcz przygotowanie do wzięcia się z tym tematem za rogi kiedyś na poważnie.

Dzięki Wam bardzo za wizytę – i mam nadzieję, że do kolejnego razu :)

 

TAKi łatwo odmienić, jak nazwać bycie na NIE? NIEki, NIEny, NII?

W tabelce odmieniam jako NIEty :P

NIEty, NIEja, NIEon… ;-)

Babska logika rządzi!

Niemy!

jajem, tyjem, myjemy, wyjecie…

Jedynie pytanie, w którym zawarta jest odpowiedź:

Co robisz – Szcze-panie?/.

Babska logika rządzi!

Ninja?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie, Ninedin. Ty jesteś Asylum.

Ciekawe, co na to Ja-nina.

Babska logika rządzi!

Ta-tia-na. Ja Asylum, a Oni?  Be-ne-dykty?

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bona-wen-tury.

Babska logika rządzi!

Bona, weź tura.

Sto ma. to logiczne.

Wpadam raz jeszcze, żeby króciutko wyspowiadać się z głosowania ;) Mnie się Twój tekst podobał. Lekko, zgrabnie napisany, z fajnym żartobliwym twistem na koniec. Generalnie uważam, że za mało mamy humorastycznych tekstów piórkowych. Ktoś, kto będzie chciał sobie o nas wyrobić opinię na podstawie lektury piórkowych opek, dojdzie do wniosku, że jesteśmy bandą ponuraków, którzy nie potrafią odrobinę wyluzować ;)

Problem w tym, że chciałabym też, aby teksty piórkowe były zapamiętywalne, żeby miały to coś, co sprawi, że zostaną na dłużej w pamięci. I to jest piekielnie trudne, taki tekst niełatwo napisać. Tobie tym razem nie wyszło. Po zrobieniu podsumowania wiedziałam, że czytałam, bo mi się gwiazdka świeciła, ale za chińskiego boga nie umiałam sobie przypomnieć, o czym to było. Fakt, kiedy przejrzałam początek, się mi przypomniało. Niemniej jednak, jeśli w krótkim czasie opko wyleciało mi z głowy, decyzja może być jedna. Jestem na NIE.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Niespecjalnie jestem fanem tego typu opowiadań, w formie takich opowiastek pozbawionych konkretnych bohaterów czy akcji. Ale ten akurat tekst jest napisany na tyle lekko i przyjemnie, że całkiem mi się podobał. Dopiero teraz zauważyłem, że rozmiar był limitowany przez wymogi konkursowe, ale wydaje mi się, że i tak niewiele na tym stracił, bo wszystko chyba zgrabnie tu zawarłaś i nie byłoby sensu bardziej tego rozwlekać. 

Tylko, że jedyne co o tym opowiadaniu w sumie mam do powiedzenia to “całkiem przyjemne”, tyle mi pozostało w głowie. Całość jest oparta wokół jednego żartu, który tak trochę uśmiecha, ale nie powala na kolana. Ale za to ostatnie zdanie bardzo mi się podobało :) Byłem na NIE, bo do piórka tu moim zdaniem brakuje, ale tekst i tak przyjemny. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dobre. Bardzo. Sympatyczne. Świetna końcówka. Żart zawierający prawdę.

 

 

Dawno mnie tu nie było, a tu złota gwiazdka na powitanie :)

Irko, Arnubisie – spóźnione dzięki za lożowe komentarze. Koalo, to bardzo miłe, kiedy ktoś odkopie stary tekst, a jeszcze milsze, kiedy powie o nim parę ciepłych słów. Taki właśnie był zamysł, by miał formę żartu z ziarnkiem prawdy. Dziękuję!

 

W ramach ciekawostki dodam, że parę miesięcy temu ze zdziwieniem odkryłam, że ktoś zrobił z tego szorta audiobooka na YouTube xD

Zabawne i przewrotne. Podobało mi się :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

A takie miało być właśnie :) Dzięki za wizytę, Outta

Nowa Fantastyka