„Per sepulcris ad astra” BAILOUT
Na cmentarzu, po dniu imprezowym, takie słyszy się rozmowy:
– Chłopaki, widzieliście moją nogę?
– Wpłynąłem na lastrykowego przestwór oceanu…
– Co mu?
– Za życia był belfrem.
– To przestaje być, cholera, śmieszne, zawsze, po popijawie, budzę się z cudzą głową pod pachą.
Lecz płochy nastrój przesłaniał nerwowe wyczekiwanie, choć krotochwile trwały…
– I dziwić się tabliczkom “Zakaz wprowadzania psów”. Pół dnia pchlarza ganiałem, zanim odzyskałem półdupek.
– Ta, a ci żywi rasiści się gapią jak na głupiego, albo jakiegoś stwora z horroru.
– Dobrze, że wkrótce wylatujemy.
I wyruszyły polskie umarlaki na statku Twardowski, drwiąc z promieniowania jonizującego, postawić pierwszą, ziemską stopę na Marsie. Niekoniecznie własną.
„Dwa na trzy” BLACKTOM
Blask palących się zniczy wypełnia mrok. Ciepłe światło uspokaja, koi zmysły… Nie dzisiaj. Wbijam szpadel w gliniastą ziemię, ignorując ból zmęczonych ramion.
– Szybciej – szepcze. – Jeszcze tylko jeden.
To już drugi dół. Kolejny grób.
– No dalej – ponagla.
Chciałbym przestać, ale nie mogę. Przysiąść, chociaż na chwilę. Nic z tego. Nie pozwoli przerwać. Jeszcze nie teraz.
– Pospiesz się! – irytujący głos Powołania nie daje spokoju.
Nie mam już siły, a na rano przewidziano dwa pogrzeby. Dochodzę do wniosku, że trudno być kopidołem bez koparki…
Kątem oka widzę martwą kurwę, uśmiechającą się do mnie poderżniętym gardłem.
Jeszcze trudniej, gdy trzeba kopać głębiej niż zazwyczaj.