Raquel szedł między kąpiącymi się w ciepłym słońcu drzewami, świetnie przygotowany na polowanie. Jego przyszła zdobycz z pewnością nie będzie miała żadnych szans z tak dobrze wyekwipowanym łowcą. Polował na wenę twórczą. Jego broń stanowiło białe pióro, tarczą zaś była kartka papieru.
Nosił białe spodnie i koszulę. Czarne włosy opadały mu na plecy. Na gładkiej, jasnej twarzy błyszczały niebieskie oczy. Spoglądał na pozłocone liście drzew. Ptaki siedzące na drzewach śpiewały swoje najsłodsze piosenki, a lekki wiatr niósł je w cztery strony świata, by na twarzy każdego namalować szeroki uśmiech. Przyjemny szum koił skołatane nerwy, a otulona mchem ziemia przekazywała energię tym, którzy choćby odwiedzili las. Kraina ta zdawała się pięknieć z każdym dniem, jednak w porównaniu z wyspą Ysanaar była jedynie małym promykiem piękna…
Minęło ledwie kilka miesięcy, odkąd wyruszył z Ysanaaru na kontynent Tristglen, by nieco rozwinąć swą artystyczną karierę. Tam gdzie teraz przebywał młody artysta, jego ziemia była nazywana również Gwiezdną wyspą, gdyż, sam jej wygląd na mapach przypominał gwiazdę. Raqel musiał płynąć daleko na wschód by dotrzeć na miejsce. Podróż zajęła równe trzy tygodnie, na szczęście droga morska nie tworzyła przeszkód.
Ysanaar. Wyspa złocistych lasów i przejrzystych wód i najpiękniejszych nocy, kiedy to niebo pokrywa się szatą jaśniejących gwiazd, a calutką ziemię zalewa księżycowa poświata. Mężczyzna wspominał chwile, gdy leżąc na trawie, oglądał rozmarzonym wzrokiem miliony jasnych gwiazd i podziwiał blask dwóch księżyców – koła i rogala – panujących na dwóch stronach nieba.
W całej historii Ysanaaru zapisano tylko jedną poważną wojnę, kiedy to sprzed setek lat siły nieumarłych chciały zniszczyć wszystko, co znał świat.
Śmierć i spustoszenie na długo uwięziły tę krainę w swoich sidłach, jednak w końcu ojczyznę artystów wyzwolono dzięki odnowieniu starożytnej cywilizacji Pasterzy Dusz, z którą później kontakt znów się urwał.
Bliskość powrotu na ojczyste ziemie wywoływał na twarzy poety i wróżbity wyraz szczerej radości. Wreszcie wróci do ukochanych miejsc, uwielbionych lasów, zaprzyjaźnionych istot… Czekała na niego jego rodzina. A rodziną było wszystko, co żyje na Księżycowej Wyspie.
Nagły biały błysk wyrwał artystę z rozmyślań…
*****
Zobaczywszy błysk, Raqel od razu ruszył w jego stronę. Przyszło mu na myśl, że to jakieś zwierze wpadło w zasadzkę tropicieli. Mężczyzna przyśpieszył kroku, chcąc pomóc biednej ofierze.
Wkrótce zauważył trzech brodatych krasnoludów trzymających w dłoniach noże. Okrążyli bezbronną kobietę.
Raqel przybrał postać czarnego kruka, szybując w małym odstępie od ziemi, wybrał drzewo będące bliskim świadkiem zdarzenia i wylądował na gałęzi wyrastającej kilka centymetrów pod jego koroną.
Napastnicy mieli na sobie brudne, połatane ciuchy. Wyglądali na złodziei.
Dziewczyna leżała bezwładnie na ziemi, a krasnoludy podchodziły coraz bliżej niej, z każdym krokiem unosząc noże coraz wyżej w gotowości do ataku. Ciągle brzmiał ich szyderczy śmiech…
Raqel sfrunął na ziemię i przybrał ponownie swą właściwą postać. Spokojnie uniósł rękę w górę, a z niej z głośnym grzmotem wyłonił się błękitny piorun. Trzej łotrzykowie aż podskoczyli z przerażenia, a później odwrócili się w stronę maga. Roześmiali się na widok niezbyt muskularnego mężczyzny.
Bandyci ruszyli szybkim krokiem w stronę artysty, ich ruchy były gwałtowne, a oczy pełne żądzy krwi. Gdy tak pędzili w jego stronę, Raqel wyciągnął ręce z otwartymi dłońmi oraz luźno oddalonymi od siebie palcami. Jego dłonie ogarnęła szara mgiełka, po czym przyciągnął ręce do siebie a następnie pchnął lekko do przodu. Mgła gęstniała z każdą chwilą.
Gdy opadła, przed czarodziejem ukazały się trzy posągi.
Niewiasta leżała nieruchomo na twardej ziemi. Poeta zamienił w kamień jedynie tych łotrów, więc z nią wszystko powinno być w porządku…
Raqel przyklęknął przy dziewczynie. Miała długie czarne proste włosy opadające jej trochę powyżej łokci. Lekko skośne piwne oczy zdobiły śliczną buzię o ciemnej karnacji. Czuł, jakby zobaczył co najmniej Boginię…
Wyjął z sakiewki przy pasie zwój teleportacji, który napisał dzięki swej znajomości magii. Wziął piękność w ramiona, przeczytał zawartość kartki i oboje zniknęli z lasu, pozostawiając upuszczony przez poetę zwój papieru, który swobodnie poszybował na wietrze między drzewa.
*****
Po szybkim powrocie z lasu poeta wszedł do małego pokoju, w którym było tylko kilka mebli z ciemnego drewna, na ścianach kilka obrazów i miękkie łóżko, na którym ułożył kobietę…
Czuwał przy niej i pomagał jej przez całą noc. Siedząc na łóżku obok niej i wpatrując się w nią nie czuł potrzeby snu ani jakiegokolwiek zmęczenia.
…A piękno twe jak gwiazdy świat rozjaśnia…
Powtarzał w myślach fragment wiersza dla Ameny, bo jak się dowiedział, właśnie tak miała na imię jego piękność.
Gdy powróciły jej siły, opowiedziała, jak to krasnoludowie wybiegli zza ściany drzew i zaczęli gonitwę. Uciekała, potykając się o korzenie drzew…
Jednak w końcu ją złapali, została kilka razy uderzona i padła na ziemię. Więcej nie pamiętała. Raqel wypełnił pustkę w jej umyśle.
Na pytania skąd pochodzi, dziewczyna odpowiedziała, że artysta dowie się o tym kiedy indziej, przy czym słodko się uśmiechnęła.
Odwzajemnił uśmiech.
Rozmawiali przez cały następny dzień. Kobieta zdrowiała tym szybciej, im dłużej była przy Raqelu. Nie mieli żadnych problemów ze rozumieniem siebie.
*****
Siedząc przy biurku z gładkiego drewna w swojej pracowni artystycznej, rozmyślał nad tym, jak mocno ją pokochał. Już od pierwszego wejrzenia, gdy ujrzał w lesie bezwładnie leżącą niewiastę, podjął decyzję, że odda się jej bezgranicznie. Będzie wielbił ku końcowi swych dni, dbał o nią do końca życia, tworzył z myślą o niej aż po kres świata…
I czas nadszedł, aby jej to wszystko powiedzieć, chciał to zrobić, ale nie wiedział, czy ona odwzajemnia uczucie. Przypuszczał, że ich wzajemne więzy się zacieśniają, nawet prawie to wyczuwał, ale nie był pewien… wszystko było takie zamieszane…
Musiał z nią pomówić, i on to wiedział.
W końcu podjął się wyzwania, i poszedł do niej. Serce zaczęło coraz żywiej bić. Wziąłwszy głęboki wdech, głośno wypuścił powietrze.
Wszedł pewnie, przez uchylone drzwi, spoglądając na piękną Amenę leżącą pod cienką ciemnozieloną pościelą. Na widok mężczyzny, który ją uratował, dziewczyna nie skrywała uśmiechu.
– Czuję się coraz lepiej, jeśli tak dalej pójdzie, nie będę musiała dłużej cię kłopotać – powiedziała łagodnym i przyjaznym głosem..
– niezwykłym zaszczytem jest mi ciebie gościć, pani, ucieszyłoby mnie gdybyś została jeszcze na jakiś czas, bowiem nie gościłem tu jeszcze tak pięknej kobiety. – odpowiedział.
Na twarzy Ameny pojawiły się delikatne rumieńce, a uśmiech pogłębił się, ukazawszy białe zęby.
– A były inne? – Zapytała niespodziewanie.
– Tylko przejezdne, szukające noclegów – tym razem to on się uśmiechnął – ale żadna nie dorównywała urodą, ani zewnętrzną ani wewnętrzną, tobie. – Dodał.
– Dziękuję – Zarumieniła się jeszcze bardziej i schowała część twarzy za kolanami, naszły ją dość głupie chęci ucałowania go w policzek. – Przejdziemy się?
– Ale twoje…
– Nogi są zdrowe – miłym tonem dokończyła jego wypowiedź na swój sposób.
Pomógł jej podnieść się z łóżka.
Coś pchnęło ją naprzód. Nie dowiedział się, że to ona z własnej woli postąpiła gwałtownie do przodu.
Krótki, trwający zaledwie ułamki sekund moment i leżeli na łóżku, patrząc sobie głęboko w oczy. Wpatrując się w nią, zagubił się w pędzącym wirze myśli.
Delikatnie ucałowała go w usta.
Amena…
W chwili rozkoszy wyznali sobie miłość.
Uczucie dziewczyny rosło od chwili, gdy dowiedziała się, że dzięki Raqelowi może wciąż cieszyć się życiem, a kiedy znalazła i przeczytała wiersz artysty jej poświęcony, zrozumiała, że to wzajemna miłość
Dwa ciała stały się jednym
*****
Szli główną ścieżką ogrodową pośrodku osiedla na którym mieszkał Raqel.
Będąc jeszcze z nim w łóżku, powiedziała mu, że na nią już czas, że musi wracać do siebie. Nie bardzo mu się podobała wizja podróżującej nocą kobiety, ale ona mówiła, że wie, co robi i uwierzył jej.
Stali już w centrum ogrodu, gdzie jego rozwidlone ścieżki się spotykały. Miejsce otaczały wielobarwne oddziały kwiatów, po każdej stronie środka ogrodu stała jedna drewniana ławeczka.
Po ostatnim pocałunku, kobieta kazała mężczyźnie się odsunąć…
Popatrzyła w górę
Kilka gwiazd jakby zeszło z nieba, i zaczęło wirować wokół niej. Wymienili jeszcze kilka pożegnalnych słów, po czym nastąpił błysk.
Gdy otworzył oczy, kobiety już nie było…
Pasterze Dusz teleportowali się w taki sposób… czyżby ona…?
Raqel wkrótce wróci do Ysanaaru.
Może wtedy spotkają się ponownie.