Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
„Berkict Odważny"
Berkict był pierwszym koboldem który opuścił jedno z koboldzich plemion, by znaleźć się w bardziej cywilizowanym kraju. Nikt wtedy nie wiedział, nawet nie przeszło mu przez głowę, że ta szybka i nieprzemyślana decyzja zmieniła bieg historii. Ot. kobold który zapragnął akceptacji, tolerancji, złota, sławy i chwały, został nagle wciągnięty w wir dziwnych wydarzeń. Wykazując się sprytem i szczęściem, wychodził z każdej opresji. Tak było także w przypadku Kostura Fimdzira.
Tamte dni okazywały się wyjątkowo ponure, nieprzyjemnie długie, pełne goryczy i żalu. Potrzeba znalezienia artefaktu była tak silna, że informacja o braku efektów podróżników, działała jak przepełniony kielich goryczy. Świat jest niesłychanie wielki, a choć miało to być gdzieś w dość bliskich górach, to jednak poszukiwania były męczące i kompletnie bezowocne. Każdy był zaślepiony swoimi potrzebami do zabłyśnięcia przed obliczem samego cesarza, choć zdarzały się wyjątki które nie chciały nagrody. Nasz bohater posiadał jednak pewną, kluczową dla tej historii umiejętność. Było to nic innego jak nadstawianie chętnego ucha. To właśnie on, nikt inny, słuchał każdego mieszkańca miasta, który miał coś do powiedzenia na temat zaginionego artefaktu. Miast biec na złamanie karku jak to inni robili, kobold słuchał uważnie każdej opowieści. A to o samym Fimdzirze, a to o jego ulubionych miejscach, a to przerażające legendy które traktowały o piekielnych czeluściach, gdzie podobno miał być tenże kostur. Po kilku dniach, Berkict wyruszył w góry, gotów na każde niebezpieczeństwo. Choć był on bardem, nie wojownikiem, to jednak dorównywał odwagą i sprytem ówczesnym szermierzom. Poszukiwanie zagubionego artefaktu było już samo w sobie przygodą, jednak mieściła w sobie kilka innych. Jedną z nich było spotkanie z pewnym czarnym jednorożcem. Świat był wtedy pełen demonów i upiorów, które były tak naprawdę ucieleśnieniami lęków, strachu i nienawiści. Taki był właśnie ten jednorożec, pełen wielu złych cech. Jakie to musiały być straszne myśli oraz silny strach, że opanowały takie niewinne i wspaniałe stworzenie. Ten kto twierdzi, że ta nienawiść była związana z artefaktem, nie myli się. Ten demon strachu nie był związany z żadną piekielną czeluścią czy też złym bóstwem. To właśnie my powinniśmy walczyć z tym, by takie monstra nie powstawały. Jednakże w tym wypadku, artefakt był porządny tylko w tym dobrym celu, jeśli mowa tu o cesarzu.Berkict bał się. Każdy bohater, istota niezwykła, ma swoje chwile słabości. Nie można o tym zapominać, gdyż nawet niewielkie kłamstwa mogą bardziej zniekształcić obraz herosa, niż nieprawdziwe wychwalania. Taki właśnie był Berkict , niemalże ludzki i prawdziwy, jeśli można tak to określić. Choć czuł strach, nie poddawał się. Nawet gdy został wrzucony w wir wizji mrocznej przyszłości, widział krwawe widoki pełne ciał, nadal chciał pomóc cesarstwu które nadal było dla niego obce. Pierwszy raz dobył swego miecza, ale nie po to by coś upolować i zjeść ze smakiem. Wyciągnął miecz także nie po to, by zabić i cieszyć się zakrwawionym truchłem. Zrobił to, by uwolnić umęczone i niewinne stworzenie. Był wystraszony wizjami zniszczonego świata, gdyby Kostur Fimdzira trafił w niepowołane ręce, ale zrobił to. Zamachnął się bronią, w momencie gdy demoniczny jednorożec stanął dęba na dwóch tylnych nogach. Zabił go, pełen smutku i żalu. Po chwili ujrzał martwe, przepiękne zwierzę. Oraz czarny róg w którym pozostała reszta demonicznej siły. Siły czysto ludzkiej.Po tej przygodzie która niemal unicestwiła naszego bohatera, przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Wspięcie się na bezimienny szczyt nie był niestety kromką chleba z masłem, którą można bezpiecznie chrupać, bez żadnych sensacji żołądkowych. Ten wysiłek można było porównać do zbyt wielkiego kawałka spalonego ciasta, którego trzeba zjeść całego za jednym podejściem. Nasz kobold nie napotkał jednak na żadne niebezpieczeństwo, nie licząc oszałamiającego widoku z dużej wysokości.Po wielkim wysiłku, kobold znalazł się na samym szczycie. Widok był dość trywialny, niecodzienny i iście bajeczny, niż legendarny. Kostur Fimdzira był zatknięty w szparę, jakby czekał aż go ktoś odnajdzie. Zaiste, brakowało jeszcze smugi światła z nieba, fanfarów, zacnego herolda oraz jednego z bóstw który by podziękował za trudy. Zamiast tego był jaskrawy duch, zwany przez niektórych dżinem. Istota ta, miast w butelce siedzieć i życzenia spełniać, uzurpowała sobie prawo do pilnowania artefaktu. Tak jakby inne przygody były nieważne, a wystarczy tylko porozmawiać z tymże duchem. Tak było i tym razem. Miast jednak odpowiadać na zagadki typu jakie zwierzę ma pewną ilość kończyć zależnie od pory dnia, dżin zaproponował maleńką przysługę. Oto zacny bard miał mu usłużyć w przyniesieniu wody z pewnego źródła, który znajdował się, o dziwo, właśnie na tym szczycie. I w tym momencie właśnie zdarzyło się coś niespodziewanego. Gdy tylko kobold się pochylał wraz z bukłakiem, by zaczerpnąć zbawczego płynu, usłyszał świst oraz przerażający okrzyk. Gdy tylko gwałtownie się odwrócił, ujrzał dziwną, rozczochrana istotę w czarnej sukni, wraz z burzą ciemnych loków na głowie. Celowała różdzką w kierunku istoty, która nagle urosła do niespotykanych rozmiarów, rozwierając dziwną, jaskrawą paszczę pełną ostrych zębisk. Ale nie tylko zwykłe szczęście uratowało kobolda przed pożarciem. Nadal mając przed oczami krwawe wizje, z pieśnią na ustach zaatakował niejakiego dżina. Ciął on mocno przez chmurę dziwnego dymu, o dziwo raniąc go dotkliwie. Rozpłynął się on w mieszaninie wrzasku i rozbłysku, czyniąc tym powód do dziesiątek cudacznych i niecodziennych ballad, tych bardziej zabawnych niż poważnych i legendarnych.I oto właśnie nasz bohater zdobył artefakt, dzięki cechom którymi powinien się odznaczać każda istota, zwłaszcza człowiek. Spryt wraz z inteligencją, odwaga, zaufanie, tolerancja oraz odrobina szczęścia. Właśnie te prawdziwe cechy potrafią zmienić wiele.Ten kto pomyśli, że to koniec przygody odważnej istoty, ten jest w błędzie zasługujący na wieczną sromotę. Wiadomym było, że wielu pragnęło zatrzymać artefakt tylko dla siebie samego. Tab było także tego zwycięskiego dnia. W dolinie, która została nazwana Demonimi Zgliszczami, doszło do dosć niecodziennego spotkania. Oto bard, którego już poznaliśmy. Z drugiej strony demoniczna istota, w dodatku wyjątkowo tchórzliwa. Nawet nie miała ona ochoty przyjść osobiście do doliny, odebrać to co jego, według tejże istoty. Nie. To właśnie magiczna projekcja żądała od małego kobolda bezcennego przedmiotu, obiecując jednak sławę, pieniądze i chwałę. Obiecał on także pokój dla jego ludu. W tej właśnie chwili Berkict wykazał wielką mądrość, bądź po raz kolejny miał wielkie szczęście. Zrozumiał on słowo „pokój" jako małe pomieszczenie. Co to miała być za nagroda, jak i tak plemię koboldów miało mało miejsca w jaskini? Wielki, oj wielki ryk można było usłyszeć w tamtym miejscu, w momencie gdy Berkict Odważny zwinął swój ogonek i poszedł w swoją stronę.Po raz kolejny jednak, ten co uznał tą historię za zakończoną, po raz kolejny pokazuje w jakim jest błędzie, gdyż to była zaprawdę wielka przygoda. Powiedziane jest, że mądrość ukazywana jest przez czyny, a nie słowa. Nikt nie chciał wierzyć że ta istota, koboldem będąca, posiada jakiekolwiek zdolności do myślenia.Bądź co bądź, podróżnik i wędrowny śpiewa, został dopuszczony do wielkiego zadania jakim było utworzenie bariery antymagicznej, w środku cesarskiego pałacu. Wszyscy wielcy magowie zebrali się wokół artefaktu, który to pobłyskiwał błękitną poświatą, drżąc głośno, wydobywając z siebie liczne trzaski. Każdy z mistrzów swojej dziedziny zapadał powoli w trans czy też medytację, by potem rozpocząć inkantacje i zaklęcia. Inaczej zachowywał się nasz bohater. Zaczął grać na swojej lirze, przedmiocie które przeszło do legendy. Powiadacie, że ta istota jedynie przeszkadzała, przygrywała na lichym instrumencie by zdenerwować innych wielkich ludzi. Nic bardziej mylnego. To właśnie nikt inny, a ówczesny wielki bard tchnął w zimne i pesymistyczne serca magów to, co w tym koboldzie było dobre. Optymizm, radość życia, odwaga i przyjaźń. Pieśń za pieśnią, nuta za nutą, akord za akordem. Dotąd nikt nie jest w stanie uwierzyć, że to właśnie ten śpiew był przesycony białą magią, która wprawiła w drżenie cesarski pałac, który omal nie został unicestwiony od środka. To był cud, że miejsce zostało od tamtego czasu chronione nie tylko przez czary i dziwne gesty, ale także przez słowa mądrości.
„Berkict Mądry"
A jednak nie zgadłem, dalej piszesz o koboldach. Mam prośbę, przejrzyj jeszcze raz i wstaw przecinki po cytuję: "aby, acz, aczkolwiek, albowiem, aż, azali, ażeby; bo, boć, bowiem, by, byle, byleby; chociaż, chociażby, choć, (...) iż, iżby; jak, jak gdyby, jakby, jaki, (...) jeśli, jeśliby, jeżeli, jeżeliby; kędy, kiedy, (...) kto, ktokolwiek, którędy, który; ledwie, ledwo (...)" Źródło: Zasady pisowni i interpunkcji. W poprzednim tekście dodałem dokładniejszy opis poprawek.
Będź dzielny, walcz.
Już się robi!
Przecinki chyba nie po, tylko przed tymi wyrazami ;)
A co za różnica ;)
Zasadnicza ;)
Każdy podest bohatera był opatrzony tablicą wraz z mianem osobnika oraz opisem jego zasług. Największą uwagę może przykuć rzeźba dość niskich rozmiarów. Ot, niska postać trzymająca w łapkach lirę oraz księgę. Żadna konkurencja dla wielkich wojowników i magów którzy zrobili wiele dla świata. Na jego tabliczce jest napisane „Berkict Odważny.
NIe wiem, ale mnie trochę dziwnie brzmi taka skakanka przez czasy. Przeszły, teraźniejszy, przeszły, teraźniejszy...
Lepiej by było w. mnieg "Mogła przykuć", 'było napisane, ew. stało napisane".
"które już się oblizywały z faktu" - może na mysl o fakcie?
"poszukuje się Kostura Fimdzira, potężny artefakt który mógł uchronić państwo przed złem" - potężnego artefaktu
"że informacja o braku efektów podróżników, działała jak przepełniony kielich goryczy" - informacja raczej mogła przepełnić kielich goryczy, tak jak jest dziwnie to brzmi...
"Ten wysiłek można było porównać do zbyt wielkiego kawałka spalonego ciasta, którego trzeba zjeść całego za jednym podejściem" - który trzeba zjeść cały
"Ten kto pomyśli, że to koniec przygody odważnej istoty, ten jest w błędzie zasługujący na wieczną sromotę" - a tego zdania to wogle nie rozumiem...
"Po raz kolejny jednak, ten co uznał tą historię za zakończoną, po raz kolejny pokazuje w jakim jest błędzie, gdyż to była zaprawdę wielka przygoda" - powtórzenia
"by jego pobratymcy żyli w jakiś wspaniałym mieście, nie tylko koczować w górach" - koczowali
"Gdy tylko jazczuroludzie postawili łapy na błotnistym lądzie, rozgorzała panika" - lepiej by było wybuchła...
No ja wyłapałem tyle najbardziej mnie rażących, choć podejrzewam że kolega AdamKB złowiłby jeszcze setki subtelniejszych i mniej widocznych. Sam bym sporo jeszcze dopisał, ale miejsca szkoda. Fabuła może jest ciekawa, pomysł fajny, tylko wykonanie strasznie słabe. Odmiana lezy, interpunkcja leży... Choc opowiadanie jest krótkie, to i tak rozwleczone masą niepotrzebnych rzeczy. Tę przygodę można by opisać tekstem przynajmniej o połowę krótszym. Daje trójkę, bo jednak, jak mówiłem pomysł ciekawy, ale wykonanie słabiutkie.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Pozostawię bez oceny, bo nie dałem rady przeczytać do końca, jedynie do połowy Berkicta Odważnego.
Jakieś strasznie chaotyczne przemieszanie całkiem zgrabnych zdań z napuszonymi, afektowanymi porównaniami. Zmęczyło mnie to strasznie i poległem u stóp dżinna, który strzegł kostura.
Ale nie wystawię 1/6 bo to by było nieuczciwe - jest warte więcej ale ja tego nie ocenię
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
AdamKB może i wyłapałby, gdyby;
--- błędów było znacznie mniej;
--- tekst dał się czytać.
Pierwsze --- obiektywnie, drugie --- subiektywnie.
Ale na jedna uwage sobie pozwolę. Pisownia imienia Berkict jest sztuczna. Aby udziwnić...
(...) jedną uwagę (...). Przepraszam. Udziela się?
I znowu ja. Berkict --- Msc. o kim, o czym? --- o Berkikcie albo Berkictcie.
Pod warunkiem, że wymawiam to cudactwo poprawnie.
Pisz, próbuj. Pomysły masz dobre.