Ha!
Jednak będzie mądrodupy komentarz, zawierający śladowe ilości sensu i przytłaczające ilości bezsensu, bo ni w E=mc2, nie wiem, kim jest ten na H. Za to ten drugi, to jakby Einstein, nie?
Więc, jesli się nie mylę co do tego na E, to, logicznie na rzecz patrząc, ten na H. musiał być od niego starszy, może nawet sporo (inna epoka niewykluczona), bo wiersz sam w sobie wydaje się być stylizowany na dziecinny, względnie młodzieżowy. Zresztą Einstein też był dosyć młody, kiedy zrobił swoje erównasięemcekwadrat. Potem już niemal wyłącznie odcinał kupony (no i, oczywiście, wymyślał genialne aforyzmy). Tak więc wiersz pisał (przypuszczalnie) młody Einstein, a Higgs musiał być reliktem już dla niego. Co mi to daje? Nic mi to nie daje, bo z fizyki przediensteinowej kojarze tylko “Eurekę!” Archimedesa i klucz tego… Boże… Newtona. Jest jeszcze Tesla, ale on, raz, że był współczesny Einsteinowi, a dwa, że nazywał się Tesla, a nie Higgs. No i był zajebisty, a Higgs już niekoniecznie, skoro gościa nie kojarzę.
Całą powyższą, prowadzącą donikąd, teorię, zdaje się podważać fakt, że w wierszu można odnaleźć odniesienia do zagadnień, które Einstein widział prawdopodobnie tylko w wyobraźni: ekspres do kawy, czy coś.
Dobra, nie ma co lecieć w kulki – nie wyznaję się na fizyce, trzeba grzebać w komentarzach. Nie ma lekko.
Za to sam wiersz, biały jak ściana w szpitalu, podobał mi się nadzwyczajnie. Pełen niegroźnego patosu, ocierający się o nieskończoność i niezmierzoną głębię wiedzy, nauki i ludzkiego rozumu, a jednocześnie tak niesamowicie prosty, poniekąd liryczny, wygrywający jakąś smutną pieśń na strunach wrażliwej duszy szalonego poety (niezrzeszonego).
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/