- Hydepark: Inspiracje

Hydepark:

inne

Inspiracje

Powiedzcie mi, skąd czerpiecie inspiracje do swojej twórczości? I jak wygląda praca nad opowiadaniem? Czy rozpisujecie sobie zasady panujące w Waszym uniwersum? A może lecicie na żywioł i od razu piszecie?

Komentarze

obserwuj

Z każdąd. Ostatnio np. czyjaś literówka w dyskusji na tutejszym shoutboksie nasunęła mi pomysł na fajny przedmiot.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

U mnie też różnie bywa, a ostatnio mam fazę na mitologię skandynawską.

Ja od dłuższego czasu nie piszę, więc chyba nie mam co się wypowiadać, ale temat podbijam, bo chętnie dowiedziałbym się, co mają do powiedzenia nasi autorzy ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Najczęściej z książek i filmów, rzadziej z realu, ale też się zdarza.

Zewsząd. Dosłownie wszystko może być inspiracją. I czasem pomysł pyknie od razu, czasem musi dojrzeć.

Ja jednego uniwersum nie mam. Z pisaniem u mnie jest jak z podróżowaniem – z małymi wyjątkami nie wracam do tych samych miejsc czy światów. Tym samym niczego na dużą skalę nie planuję. A opowiadania mam zazwyczaj ułożone z grubsza w głowie, a potem piszę i tak inaczej. 

Kiedyś zrobiłam sobie dość szczegółowe notatki do jednego pomysłu. Jakiś czas temu pomysł ten zrealizowałam, bez zaglądania do notatek, bo wydawało mi się, że pamiętam wystarczająco dobrze wymyśloną fabułę. Po skończeniu zajrzałam z ciekawości do szkicu i okazało się, że poza samym głównym pomysłem wszystko mam inaczej. 

Może gdybym pisała powieść, nie opowiadania, to bym rozpisywała plany i jakieś inne dziwne rzeczy, żeby samej się nie pogubić, ale na to się nie zanosi. Więc raczej żywioł, pozwalam historii toczyć się własnymi torami, pilnując ogólnego kierunku. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jako bardzo płodna pisarka, która ma na profilu aż trzy pozycje, się wypowiem :D

Moje się same opowiadają. Ja tylko dobieram słowa. Przychodzi mi do głowy pierwsze zdanie i męczy mnie, aż je zapiszę, a wtedy to już z górki. Chociaż ostatnio sama się zdziwiłam, jak byłam w jednym miejscu i zobaczyłam, że to właśnie tutaj się dzieje.

Przynoszę radość :)

… czy właśnie zadałaś TO pytanie? To pytanie, którego pisarze nie znoszą?

Skąd pan/pani/istota obupłciowa bierze pomysły?

Serio?

 

Ukradnę odpowiedź Hemingwayowi (chyba?) – pod nieobecność innych autorów przeszukuję ich biurka :)

A serio – pomysły są wszędzie! Ważne, żeby wiedzieć, co z nimi zrobić (patrzy na stertę makulatury na biurku i wzdycha ciężko, boleśnie, z głębi swego jestestwa).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak Śniąca – zewsząd. Jedną z pierwszych wielkich inspiracji była pewna sprawa sądowa. Miałam napisać o niej opowiadanie, napisałam powieść i na dodatek włożyłam ją do szuflady, ponieważ jest zdecydowanie za skomplikowana na pierwszą powieść z uniwersum. I zaczęłam pisać prequel inspirowany kompletnie niezwiązanym z ową sprawą sądową obrazem. A po drodze ileś tam opowiadań z szeroko pojętego uniwersum.

I powieść z tegoż, zainspirowaną bardzo luźno powieścią sprzed prawie pół wieku, ale nie powiem, jaką, bo byłby to spojler, a rzecz ma szanse się ukazać za nie bardzo długi czas.

A potem zainspirowałam się (za namową) z okazji funtastyki własną twórczością i napisałam pastisz, w którego uniwersum właśnie planuję powieść...

http://altronapoleone.home.blog

Jak wcześniej wspomniałam, obecnie inspiruję się mitologią skandynawską, głównie mniej znanymi smaczkami i postaciami epizodycznymi (jak np. Sigyn, Roskva i Hodur) oraz tym, co znajdę w Internecie. Niedawno odkryłam mało popularną balladę, na podstawie, której mam pomysł na kolejne opowiadanie.

Czasem siedzę na lotnisku, albo w restauracji, albo w jakieś poczekalni i przyglądam się ludziom. I zdarzy się, że widzę obcą osobę i wiem, że ona będzie bohaterem/bohaterką następnego opowiadania.

Czy rozpisujecie sobie zasady panujące w Waszym uniwersum? A może lecicie na żywioł i od razu piszecie?

Jak powieść, to tak. Szczegółowo opisane postaci, miejsca, powiązania, mapy, tak by można było po roku wrócić i pisać dalej. W przypadku powieści historycznych dokładna rozpiska dat i wydarzeń, imion, nazwisk, pełnionych funkcji. Podobnie z mitologią i wszystkim, co może mieć znaczenie. Również słowniki użytych dialektów. Czasem nawet trzymam zdjęcia ludzi o cechach zbliżonych do bohaterów, by nie zapomnieć po czasie.

 

Jak coś krótkiego, to raczej nie.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

O właśnie, drugie pytanie :D

 

Opowiadania czasem piszę totalnie na żywioł – mam jakiś wstępny pomysł, a akcja wymyśla się wraz z pisaniem. A czasem mam punkt dojścia. Czasem całą fabułę wymyśloną... Powieści rozpisuję, bo inaczej bym zwariowała.

http://altronapoleone.home.blog

Jak do opek osadzonych w jednym z moich uniwersów to zrobiłam w ramach pobocznych notatek między innymi:

– drzewo genealogiczne dwóch rodów,

– rozpiskę miar długości stosowanych w tym świecie,

– rekonstrukcję domu bohaterów w Simsach,

– alfabetyczne spisy postaci (do długiej, wielowątkowej powieści),

– spis dzielnic dużego miasta (do tej samej powieści).

Do tego często rysuję swoje postaci, niejako utrwalając sobie w głowie ich wygląd.

– rekonstrukcję domu bohaterów w Simsach,

:)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Chciałam ogarnąć rozmieszczenie pomieszczeń, bo w wyobraźni zaprzeczało wszelkim prawom.

Doskonałe pytanie, dziesiąty rok piszę i nadal nie mam pojęcia. Zostawiam obs i będę tu zaglądać, może czegoś się wreszcie nauczę.

 

Ajzan, jesteś genialna :D 

www.facebook.com/mika.modrzynska

Częściowo przerzucę to, co napisałam w shoutboxie i dodam trzy grosze:

Gdy czuję, że mam blokadę w środku pracy nad czymś, odkładam to na bok i biorę się za zupełnie inne klimaty, w zupełnie innym stylu. Jeśli z kolei blokada się pojawi przed rozpoczęciem pisania, a mam ochotę, chciałabym, potrzebuję coś ruszyć, to biorę losową książkę z półki, wybieram losowe zdanie i od tego zaczynam. Nawet jeśli tekst wtedy wyjdzie średni, blokada znika.

 

A co do pomysłów, to podbijam odpowiedź “ze wszystkąd”. Lubię książki popularnonaukowe i stricte naukowe, więc tym łatwiej o jakieś koncepcje. I raczej rzeczy na boku nie spisuję, wystarczy, że w codzienności muszę być uporządkowana, to przynajmniej przy pisaniu nie.

 

Dom w simsach! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Piszę całkiem sporo (choć nędza na profilu na to nie wskazuje) i chętnie dorzucę swoje trzy grosze głównie ze względu na ostatni komentarz Verus. U mnie sposobem na radzenie sobie z blokadą jest kończenie kilku innych rzeczy, które odwlekałem przez jakiś czas. Książka, o której zapomniałem w połowie czytania, film, na którym zasnąłem i tak dalej i tak dalej. Wtedy nie wiem jakim cudem, chyba siłą rozpędu siadam i kończę tekst.

Jeśli chodzi o inspirację to szczerze mówiąc znajduję ją tylko wtedy, gdy nie szukam. Zdarzyło mi się pisać teksty, których puentą albo myślą przewodnią jest zdanie zasłyszane na ulicy. Czasem czytam książkę i przewiduję zakończenie, a potem gdy okazuje się, że mój pomysł jest kompletnie chybiony, przerabiam go na opowiadanie. Zauważyłem, że najwięcej pomysłów wpada wtedy, gdy nie mam gdzie ich zapisać.

Jeśli natomiast mam pomysł na opowiadanie i kompletnie nie mam pomysłu na jakiegoś bohatera (rzadko się zdarza, ale jednak) to używam prostego wytrychu: tworzę stereotypową postać – nerda, mięśniaka, czarodzieja czy wariata –  a następnie zmieniam jedną z jego najbardziej stereotypowych cech na kompletne przeciwieństwo.

– rekonstrukcję domu bohaterów w Simsach,

Teraz się wystraszyłam... (mnie komputer przy planowaniu rozprasza i maziam na karteluchach). All hail Ajzan!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To był tylko jeden raz!

 

 

Dobra, dwa razy: pierwszy w The Sims 4 na PS4, ale pokonało mnie sterowanie. Drugi w tej samej grze na PC z dużo lepszym, skutkiem.

Na kartce też próbowałam.

Jeśli chodzi o mnie to z rysunków. Są brzydkie, gorsze niż dziecka nie potrafiącego rysować, jednak to w nich rysuję postaci, później do głowy pomysł przychodzi sam, a narysowane postaci są głównymi bohaterami opowiadania :) Jeśli mam pisać to tylko horror, więc może mój okropny brak talentu do rysowania do czegoś się przyda. 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

A mnie to na przykład ostatnio zainspirował fragment komentarza pewnej użytkowniczki pod jednym z moich poprzednich tekstów :)

– Muzyka – instrumentalna, choć nie zawsze;

– Długie spacery nocną porą, długie jazdy też mogą być, ale IMO łatwiej zatracić się w spacerowaniu (gdybym tylko miała psa, pewnie polazłabym z nim na drugi koniec Polski, oczywiście nieświadomie);

– Burze i deszcze wszelkiej maści, w zastępstwie działa rainymood.com;

– Gorące napoje na tyłach ogródka;

– Ogniska;

– Plaża nocą była bardzo inspirująca, ale no cóż, nie każdy może nocą na plażę;

– Ogólnie widoczki, mgła, góry, światła policyjne, no cokolwiek, na co można popatrzeć bez pośpiechu; w zastępstwie gry komputerowe, w których można chodzić i podziwiać, poczuć odrobinę atmosfery (np. Skyrim, Death Stranding, The Final Station, The Long Dark, Shadow of the Colossus...);

– Z zaufanych źródeł wiem, że działa dobre (niedobre pewnie też) wino, inne hmmm, “używki” również, ale oczywiście do niczego nie namawiam;

– Sny.

Och, jeszcze coś mi się przypomniało – Pinterest. Mam tam poobserwowane jakieś tagi typu fantasy, sci-fi, architecture, characters, writing i tym podobne. Po angielsku, bo wtedy więcej rzeczy się pojawia.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

1. Aktualne wydarzenia na świecie/w Polsce/w moim najbliższym otoczeniu. 2. Tzw. "epicka" muzyka – poszukaj na yt – na początek dobra jest twórczość Two steps from hell 3. Grafiki/ obrazki fantastyczne – dużo tego w internetach. 4. Zwykle rzeczy – niezwykle opisane. Życzę weny!

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Zewsząd, ale jakoś tak głównie z reportaży.

Z przeglądania serwisów prasowych, szczególnie działu obyczajowego i spraw kryminalnych. Trainland napisałam po przeczytaniu prawdziwych wspomnień maszynistów. Poza tym, dużo czerpię z książek (nie tylko z literatury).

Zawsze planuję szkielet opowieści, przy dłuższych tekstach robię rozbudowane opisy bohaterów. Miejsca akcji staram się dobierać spośród tych, które widziałam albo mogę sobie wyobrazić.

Nie chce mi się, nie chce mi się, nie chce mi się, siadam i piszę.

 

Nie chce mi się, nie chce mi się, nie chce mi się, siadam i piszę.

Sama prawda!

www.facebook.com/mika.modrzynska

Czasami piszę ze złości, smutku, radości, coś się ulewa jak niemowlakowi. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mi przychodzi do głowy jakiś jeden motyw, mała scenka, obraz, króciótki dialog. Cały tekst (a właściwie pomysł na tekst, bo teksty mam, a jakże, tylko że w głowie, niezapisane :-)) to mozolna próba "obudowania" tej scenki/obrazka/rozmowy światem i fabułą tak, by ów pojedynczy motyw jakoś logicznie zaistnieć "uprawomocnić" 

Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy facet, który rozmawia z inteligentnymi chmurami (prawdziwymi, atmosferycznymi, nie wirtualnymi) w realiach SF, nie fantasy. Plan tekstu, który ma "zaistnieć" ten motyw, przekracza już rozmiary długiego opowiadania i nie wiem co będzie dalej :-) 

Zdaje się, że pisałem o tym przy okazji tekstu o śpiącej królewnie. Inspiracją był drabble, w którym książę z mieczem w ręku przedzierał się przez kolczaste zarośla do magicznej wieży z królewną. Pomyślałem sobie – a co by było, gdyby książę miał czołg? 

Cały tekst powstał jako próba logicznego połączenia księcia w czołgu i zaczarowanej wieży :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Chyba mam trochę podobnie – cała ściana obwieszona takimi przebłyskami, a opracować tego nie ma kiedy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Najczęściej na pomysły wpadam oglądając filmy/grając w gry/czytając książki. U mnie pomysł = relacja między postaciami. Resztę dobudowuję wedle potrzeb.

A, no i ja bardzo lubię sam proces pisania, a nie cierpię wymyślania i rozplanowywania. Mam bardzo mało pomysłów w stosunku do mocy przerobowych. Chyba jestem w mniejszości.

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

I ja lubię sam proces pisania. :)Jest to jedna z czynności, w której zatapiam się całkowicie. Lubię, kiedy coś pochłania mnie bez reszty. Dlatego myślę o tym bardziej jako o “flow” niż wenie. 

Odnośnie pomysłów jest z tym różnie, tzn. przebłyski przychodzą i przepływają jak chmury po niebie, muszę przystanąć, zapomnieć o reszcie swojego świata i jeśli się to uda – piszę. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

muszę przystanąć, zapomnieć o reszcie swojego świata i jeśli się to uda – piszę. 

 

No to mamy tak samo, Asylum, potrzebuję pełnego wyłączenia i skupienia, by ubrać pomysł w sens :)

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

Czasem jedno słowo, np pono nasi;). Czasem jedno wydarzenie, np niedoszły zamach na Hitlera w Wawie w 1939. Czasem jedna liczba, np notowanie giełdowe litu . A czasem jedno wspomnienie , np. pociąg z Białowieży zimą. Zawsze jest to coś pojedynczego, co zaczyna krystalizować jak lód na szybie i koniec końców tworzy kompletny obraz całości. I wtedy siadam i szybko ten obraz opisuję, od razu w opku, zanim stopnieje;)

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Z rozbudową wokół sceny to sporo prawdy. Co najmniej kilka opowiadań stworzyłem na zasadzie rozbudowania historii wokół pojedynczego zdania (czasem tytułu, czasem czegoś w środku).

Dokładnie. Zwykle jeden mały element, słowo, fraza, wydarzenie, ciekawostka, jakikolwiek okruch zaczyna się toczyć jak kula śniegowa :)

A czasem, ale to raczej przy Nawigatorze – świadomie biorę na tapetę jakiś problem (niczym w Black Mirror ;) – i robię z niego niewidzialny fundament opka. Które ma być lekkie, łatwe i przyjemne. Z tym niewidocznym czymś jako ukrytą osnową... I przyznam – ten sposób korzystania z weny jest najtrudniejszy. Np Nawigator o robotach.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Podczas oglądania fajerwerków przyszło mi do głowy, że mogłabym podobny motyw wykorzystać.

Jest to jedna z czynności, w której zatapiam się całkowicie. Lubię, kiedy coś pochłania mnie bez reszty. Dlatego myślę o tym bardziej jako o “flow” niż wenie. 

Wnoszę o wysadzenie w powietrze wszystkich zegarów!

I przyznam – ten sposób korzystania z weny jest najtrudniejszy.

Oj, tak. Ale czasami kilka pomysłów: gadżet, postać, temat; łączy się w nagłym olśnieniu. Dlatego trzeba te strzępki zapisywać.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podczas oglądania fajerwerków przyszło mi do głowy, że mogłabym podobny motyw wykorzystać.

To byłby koncert fajerwerków!

Musiałabym tylko trochę ponaciągać historycznie i technicznie. Z kulturą Chin mi nie po drodze.

Oj, nie muszą być Chiny. W końcu piszemy fantastykę – zmyśl sobie cywilizacje wedle własnego gustu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To duże ułatwienie. Ja tam ciągle jestem zafiksowana na średniowieczu i wciąż nie mogę z tego wyjść, żeby coś sensownego napisać :P

Mam podobnie, tylko z mitologią skandynawską. Fajerwerki przerobiłam na wynalazek karłów.

Z innych ludzi głównie. Z jakichś miejsc. Ostatnio zobaczylem takiego kucyka z topornikiem na obrazku, jakos na stronie i bum. Nie podobalo sie co prawda, ale pomysl byl. :)

Nowa Fantastyka