Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 02/24

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |  Audio

 

Artur Olchowy

HOMO SAPIENS MAGICAE

część 2

 

Wplecenie do pracy w naszym świecie sfery nadprzyrodzonej nie tylko tłumaczy zdarzenia i zdejmuje za nie odpowiedzialność, ale też objaśnia świat nie gorzej niż fizyka, biologia, socjologia. Odpowiada na pytania, na które odpowiedź musimy uzyskać, bo ma ona dla nas praktyczne znaczenie.

 

Joanna Kułakowska, Łukasz Wiśniewski

SPLAT!FILMFEST 2023

 

Zeszłoroczny Splat!FilmFest International Fantastic Film Festival zawierał mało czystej fantastyki, ale za to dzielnie nadrabiał horrorami z jej pogranicza. Jak zawsze dostarczył interesujący wgląd w to, co dzieje się w kinie niezależnym, i pod tym kątem go zanalizujemy.

 

Aleksandra Klęczar

SIEDEM GRZECHÓW FANTASTYCZNYCH RELIGII

(i jak im zapobiegać)

 

Religie w fantastyce to temat raczej na książkę niż przeglądowy artykuł. Można jednak zastanowić się nad pojedynczymi aspektami zjawiska, a najlepiej zrobić to w nie do końca poważnej formie. Oto więc subiektywny przegląd problemów, z jakimi można zetknąć się, szukając odpowiedzi na pytanie o obraz religii w fantastyce.

 

Radosław Pisula

POPKULTUROWE VOODOO

 

Synkretyczna religia czarnych niewolników, łącząca afrykańskie wierzenia z symboliką chrześcijaństwa i wielu innych wyznań, dzięki swej malowniczości na dobre zadomowiła się w kulturze masowej.

 

Ponadto w numerze:

‒ wywiad z reżyserem Michelem Gondrym;

‒ opowiadania m.in. Algernona Blackwooda i Michała Gołkowskiego;

‒ promocja prenumeraty;

‒ nowe przygody Lila i Puta;

‒ felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Android/iOS   |   Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |  Audio

Komentarze

obserwuj

Z miesięcznym opóźnieniem, realizuję moje postanowienie noworoczne – recenzowanie działu literackiego NF. No to lecimy!

 

Konwent fantastyczny Andrzej Miszczak:

Zacznę dość nietypowo bo pierwsza z rzeczy jaka mnie poruszyła w tym opowiadaniu to… brak zapisywania liczebników słownie. Co to za nowa moda? Rozumiem daty, godziny, adresy, bo i Dukaj wszak tak pisze, ale zdanie: „(…) kiedy miałem 17 lat” – aż kuje w oczy. NF to przecież miesięcznik literacki, a to chyba zobowiązuje?

Wracając do treści. Pokręcone, absurdalne, ale całkiem wyważone opowiadanie. Sam bohater próbuje hamować, racjonalizować wydarzenia, których jest świadkiem i robi to robotę. Bo jakby tekst poszedł w taki absurd bez trzymanki, to ja wysiadam, ari wederci Miszczak… ;) Ale w takiej formie wyszło to nawet zgrabnie. Finał mnie nie rozśmieszył, a wręcz mam trochę żalu do Autora za tak łopatologiczne nawiązanie do Lema.

 

W ostatnim roku wojny Piotr Gociek:

Początek mnie zachwycił. Spodobał mi się filar, na którym toczyło się opowiadanie, podobała mi się i perspektywa z jakiej snuto opowieść. Ale gdzieś od momentu spotkania z aniołem, tekst zaczyna tracić. Zmienia się w wodolejstwo, które niewiele wnosi. Finał rozczarowuje, straszne pójście na łatwiznę. Już myślałem (a nawet miałem nadzieję), że to będzie coś w stylu życzenia z zakończenia „Pikniku na skraju drogi”, ale niestety nie.

Niewykorzystany potencjał!

 

Kwiaty dla Huitzilopochtli Michał Gołkowski:

Nie moje klimaty, ale przeczytałem bez bólu. Momentami trochę nudziło. Tekst nawet nie próbuje ukrywać, że to zajawka dla nowej powieści Autora. Jak się spodobało, to kup książkę. Osobiście nie mam nic przeciwko tak ukierunkowanym tekstom. Przeczytane do kawy.

 

Jego najjaśniejsza wysokość Algernon Blackwood:

Czuć, że tekst starej daty. Dziś już mało kto tak pisze, ba, mało kto ma odwagę tak pisać. Dziś stawia się na dialogi, bo te łatwiej, szybciej się czyta. Bo od takich ścian tekstu, biedny czytelnik, może dostać oczopląsu, albo zapalenia opon mózgowych…

Mi opisy nie przeszkadzały. Rozumiałem ich rolę i doceniałem kunszt w jaki budowano tajemnicę i atmosferę niepokoju. Może i fabuła nie zwala z fotela, ale przeczytałem z przyjemnością.

 

Nie samym chlebem Davide Camparsi:

Po początku nie spodziewałem się, ale to opowiadanie okazało się cholernie dobre. Cenię sobie teksty, które mają coś ważnego do powiedzenia. Tak jest w tym przypadku. Autor mierzy się z trudnym tematem… i wychodzi z tego starcia zwycięsko!

Może i przeszkadzało mi sporo naiwności zawartych w tekście, ale w ogólnym rozrachunku na duży plus.

 

Zycie Marii i Olgi. Apokryf nowego świata Swietłana Taratorina:

Przyznam, że mam problem z tym tekstem. Podczas lektury, mimowolnie miałem skojarzenia z „Lewą ręką ciemności” LeGuin, a opisy tej niebezpiecznej flory, przypominały mi o „Cieplarni” Aldissa. Ale te (być może) inspiracje to żadna wada, zwłaszcza, że Autorka podąża własną drogą, wydeptaną może już w części przez innych, ale jednak własną.

Początek mnie nawet zaintrygował, ciekawy byłem w którą stronę to pójdzie, do czego to zmierza. Niestety tekst jest dość nierówny, momentami moje zainteresowanie lekturą dość mocno słabło. Finał odrobinę zaskoczył. Były chwile, że myślałem, że to wszystko zakończy się jakimś feministycznym peanem: my kobiety świetnie sobie same poradzimy, nie potrzebujemy waszych wstrętnych kusiek, ale jednak mamy na koniec konserwatywny zwrot, niemal przestrogę, by prokreacja odbywała się tak jak zaplanowała to natura.

Trudno mi ocenić ten tekst. Chyba każdy może wyczytać z niego coś innego, coś dla siebie, coś z czym się zgadza, ale i coś czego nie może zaakceptować. Także chyba warto!

 

Pozdrawiam!

Widzim się za miesiąc :)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Super, obyś trwał w postanowieniu (a może też styczeń zaopiniujesz?)! W ogóle zachęcam wszystkich gorąco do dzielenia się opiniami. Im więcej mamy tutaj dyskusji o zawartości numerów, im więcej osób zabiera głos, argumentuje, nawet się spiera, tym więcej nam to daje.

Idzie luty podkuj buty?

No nie całkiem, bo akurat teraz leje jak z cebra. Pogoda wprost zachęca do lektury. No i wobec tego łyknąłem już nowy numer NF.

 

Zgodnie z tradycją, najpierw proza polska.

„Konwent fantastyczny” Andrzeja Miszczaka – wielopiętrowe nawiązanie do twórczości Stanisława Lema: od tytułu („Kongres futurologiczny”) przez nazwiska bohaterów (anagramy Lemowych postaci), aż do samej fabuły (nawiązania do opowiadań Mistrza). Fajna zabawa dla miłośników Lema, choć to coś w rodzaju krzyżówki – po rozwiązaniu można zapomnieć. Ale przy lekturze bawiłem się bardzo dobrze!

 „W ostatnim roku wojny” Piotra Goćka – w każdym (mam nadzieję) drzemie gdzieś poczucie pełnej sprawiedliwości. Takiej, która zbrodniarzy spotka nawet po śmierci. A widząc, co wyprawiały i wyprawiają istoty, który tylko chyba tylko przez pomyłkę można określić jak homo sapiens, tęsknota ta wzbiera niepowstrzymanie. Ech, żeby tak nie tylko Sławika Malcewa, ale też całe to towarzystwo od Lenina i  Stalina poczynając?

„Kwiaty dla Huitzilopochtli” Michała Gołkowskiego – opowieść etnograficzna? Baśń z egzotycznego kraju? Spowiedź obcego nam władcy? Wszystko w porządku, ale gdzie tu fantastyka?

 

A zza granicy.

„Jego Najjaśniejsza Wysokość” Algernona Blackwooda – mocno czuć naftaliną. Ale nawet dziś relacja ze spotkania z Szatanem ma swój urok. Choć opisana zupełnie niedzisiejszym językiem. Ja w każdym razie lubię!

„Nie samym chlebem” Davide Camparsiego – znowu coś o religii? No proszę proszę, cóż za zmiany. A do tego o religii niebanalnie, z pomysłem, zajmująco.

Niekoniecznie ze wszystkim się zgadzam, ale jak na niewielką objętość, tekst prowokuje do zadawania mnóstwa pytań. Nadaję temu tekstowi „Staruchowy Znaczek Jakości”!

„Życie Marii i Olgi. Apokryf Nowego Świata” Switłany Taratoriny – można o płci zajmująco i ciekawie? Można! Można z niej uczynić rodzaj broni? Można! To wszystko proponuje nam Autorka. A do tego sporo o uczuciach, tych „międzyosobniczych”, jak i tych rodzinnych. Trochę być może za dużo pomysłów w za małej objętości, nie wszystko wybrzmiewa jak powinno, ale i tak to bardzo dobry tekst.

 

A teraz publicystyka.

Tutaj trochę więcej się rozgadam, bo chciałbym dać ujście mojej irytacji. wywodami Artura Olchowego.

A dlaczego mnie tak zirytowały? Już tłumaczę. Raz Autor mówi tak: „(…)rzeczywistość można postrzegać także inaczej niż przez mikroskop i teleskop, jeśli dopuścić do siebie logikę, zgodnie z którą wiatr musi wiać, żeby się zboże zapyliło, wówczas świat staje się ciekawszy”.

Czyli rytuały, tradycje, nawet jeśli w nie wierzymy tylko na niby, mają sens, ubarwiają życie?

Ale wcześniej tak: „w ogóle wszystko, co związane jest ze Świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy to w warstwie symbolicznej bujda”.

Aha, rytuały są w porządku, ale tylko te niezawłaszczone przez chrześcijaństwo!

Przypomnę tylko, że pewnym działaniom symbolicznym przypisuje się znaczenie post factum, dorabia do nich przeszłość, znaczenie. Skoro jesteśmy przy Świętach Bożego Narodzenia – pan Olchowy gani czy chwali zwyczaj strojenia choinki? Bo u Słowian choinki nie było, była podłaźniczka. A choinka przywędrowała do nas niewiele tylko ponad sto lat temu. A jedzenie karpia w Wigilię? To dopiero młoda tradycja, bo powojenna! Z tradycją przecinania wstęgi, na wskroś nowoczesną, też można się zapoznać.

Na dole kopalni górnicy zwyczajowo witają się słowami „Szczęść Boże”. Nawet niewierzący. Czy to też bujda? Bardziej światli tak robić nie powinni, czyż nie?

Myślę, że nieistotne jest, skąd przyszedł do nas dany rytuał i kto się do niego przyznaje. Bo przecież istotna jest tylko jego funkcja – łącząca grupy społeczne!

Ufff, zdenerwował mnie pan Olchowy.

To jeszcze w kilku słowach: artykuł Aleksandry Klęczar o religiach. Ciekawy, ale też bym polemizował. Bo przecież obcymi religiami jest jak z Obcymi w Star Treku, którzy różnią się od ludzi tylko kolorem i kształtem czaszki. Możemy tworzyć obce religie tylko na bazie tych, które znamy. I chciałem tu jeszcze zwrócić uwagę na mikropowieść G.R.R. Martina „Pieśń dla Lyanny”, bardzo ciekawą w aspekcie religii właśnie. Ale o tym może kiedy indziej.

Po przeczytaniu relacji filmowej wiem już, że na Splat!FilmFest na pewno się nie wybiorę!

 

Literówek tym razem więcej, bo aż 10. I są to literówki dziwne, bo albo brakuje liter na końcu słowa, albo wielokropek ma 4 kropki… Dziwnie jest też to, że właściwie wszystkie literówki występują w opkach Goćka i Gołkowskiego.

 

EDIT: Widzę, że NF doczekała się fanatycznych hejterów. Ten numer jeden z czytelników na portalu LC ocenił na “1”. Ciekawe, czego się spodziewał po lekturze (o ile w ogóle przeczytał, w co wątpię). 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ten czytelnik od paru miesięcy wystawia ocenę 1 każdemu numerowi NF. Szkoda, że w ogóle ocen i opinii jest mało.

     jeśli dopuścić do siebie logikę, zgodnie z którą wiatr musi wiać, żeby się zboże zapyliło, wówczas świat staje się ciekawszy

Ekhm… ale wiatr MUSI wiać, żeby zboże się zapyliło. Zboże jest wiatropylne. I co to ma do logiki? To znaczy, nie jest nielogiczne, ale – o co chodzi? Toż to czysta empiria…

    w ogóle wszystko, co związane jest ze Świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy to w warstwie symbolicznej bujda

Mocne twierdzenie. Ma jakieś podstawy, czy autor tylko kręci nosem na kulturę, w której wyrósł?

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Tarnina

Przeczytaj artykuł. A właściwie dwa, bo pierwszy wydrukowano miesiąc temu.

Być może autor się nie zna. Na pewno ja się nie znam na zapylaniu zbóż, to nie skomentuję.

Natomiast zdaje mi się pochodzić z tego nowomodnego zaciągu intelektualistów, na których tradycja, krzyż, “Bóg, Honor, Ojczyzna” działają jak święcona woda na diabła.

(nowomodnego, choć autor chyba niewiele młodszy ode mnie, jak mi się wydaje)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

OK, może mi się uda.

na których tradycja, krzyż, “Bóg, Honor, Ojczyzna” działają jak święcona woda na diabła.

Hmm. Ciekawe, czemu? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“u Słowian choinki nie było” – zależy, co rozumiesz przez choinkę. Bo w niektórych regionach Słowianie praktykowali w przesilenie np. pozostawienie pod drzewami żywności dla dzikich zwierząt. Niby nie strojenie drzewa, ale jakoś tak znajomo to dźwięczy.

A ogólnie to #teamTarnina

 

@Wilk

Choinka? Drzewko, przystrajane ozdobami?

Żywność specjalnie się z choinką nie kojarzy.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A zwyczaj prezentów pod drzewkiem w okolicach przesilenia zimowego cos mówi? ;-)

 

Prezenty znaczy też słowiańskie?

Perfidni chrześcijanie wszystko zawłaszczyli!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzień dobry:) Orłem intelektu co prawda nie jestem, ale tak na chłopską logikę. Wszelkie rytuały można, niezależnie od otaczających wierzeń, traktować jako narzędzia badawcze, patrz przyczyna-skutek-ekspirjencyja… Zostawiając pod drzewem pokarm dla leśnych bożków, siedząc sto metrów dalej z głową owiniętą mokrą, przepoconą lnianą szmatą, nasz przykładowy pitekantrop, rejestrował odgłosy zwierząt, wyczuwał wiatr i zapachy. A na podstawie tego jak potem na kacu łupią go kości bo odmroził sobie dupę, był w stanie z pewną dozą prawdopodobieństwa określić, czy można już sadzić ziemniaki i czy zaczął się już sezon na wiewiórki. Niebagatelny wpływ, miało też nastawienie psychiczne obiektów, wpływające na ich poczynania, kierowanych obrzędami z uwzględnieniem efektów i powtarzalności zdarzeń:D

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

Uiścij kawkoj dary! Chyba zostałem cholibcia lobbystą;)

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

    Żywność specjalnie się z choinką nie kojarzy.

Pierniczki, orzechy i jabłka ^^ A NF już wykupili emeryci (i renciści), więc nie znalazłam.

    Perfidni chrześcijanie wszystko zawłaszczyli!

Carramba! De las Casas! :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję, Tarnino, za “carrambę”, bo to tu inaczej chyba odpowiedzieć nie można było :D

 

De nada :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

PUBLICYSTYKA

 

Orbitowski – tradycyjnie na plus, choć wydaje mi się, ze tym razem ocierając się o zbędny spoiler.

“Zaskoczyć samego siebie” – trochę musiało tego wywiadu minąć, zanim można się było zorientować, kim jest rozmówca. Ciekawie, choć dopiero od któregoś momentu.

“Homo sapiens magicae” – temat ciekawy, realizacja… No, od pierwszej części, tej z zeszłego miesiąca, odpadłem. Bo owszem, tematyka spoko, mnie interesuje, ale nieco za dużo było tam odpływania w kierunki niedookreślone typu “a kiedyś byłem na takim polu”. Może jdnak jeszcze sięgnę po drugą część.

“Popkulturowe voodoo” – dobry tekst. No i dobrze, że “Wąż i tęcza” wspomniane, bo to dobry film.

“Siedem grzechów fantastycznych religii” – Ola Klęczar bardzo fajnie podsumowała, jak z jednej strony łatwo o sztampę, a z drugiej jak dobrzy autorzy nawet ze sztampy sporo mogą wydobyć rzeczy wartych uwagi.

 

OPOWIADANIA POLSKIE

 

“Konwent fantastyczy” – autor ma dobre słownictwo, co zwykle jest sporym atutem w opowiadaniach. No ale co z tego, gdy tekst nie dość, że przegadany, to na dodatek niemożebnie nudny. Co ciekawe, chyba sam autor zdaje sobie z tego sprawę, bo opis wrażeń z opowieści pilotów wydaje się tu takim mruganiem okiem: “patrz, czytelniku, bohater przeżywa to samo, co ty”. Szkoda, bo Miszczak naprawdę potrafi lepiej.

“W ostatnim roku wojny” – dobry tekst. Co ciekawe, mam odwrotne wrażenia, niż Nazgul. W moim odczuciu właśnie druga połowa tekstu, choć rozciągnięta, nadawała sporo klimatu. I właśnie szczególnie końcówka, z wzmianką o “ostatniej możliwej chwili” robiła tu naprawdę sporo. Dobry test.

“Kwiaty dla Huitzilopochtli” – odpadłem od tej lektury.

 

OPOWIADANIA ZAGRANICZNE

 

“Jego najjaśniejsza wysokość” – sięganie po klasykę jest ok, ale warto jednak trochę selekcjonować. Bo jednak sądzę, że wśród tekstów sprzed 100 lat można trafić na rzeczy lepsze i bardziej klimatyczne. Publikowany dwa miesiące temu “Gryf” bronił się w tym kontekście, “Szlam sprzed miesiąca” w mniejszym stopniu, ale też. “Jego najjaśniejsza wysokość” nie broni się wcale, nawet jeśli żarcik w połowie (”upadłem”) pozwala się zaśmiać. Za dużo formaliny w tym opowiadaniu.

“Nie samym chlebem” – nie jestem w docelowej grupie wiekowej, więc trudno mi oceniać ten tekst. Ale dobrze, że NF sięga tez po opowiadania skierowane do młodszych odbiorców, bo jednak to też czytelnicy.

“Życie Marii i Olgi” – dobry tekst, sprawnie napisany i sprawnie przetłumaczony. I tak nawiasem interpretuję go zupełnie inaczej niż przedmówcy. Ja tu nie widzę “skrętu w stronę konserwatyzmu”, raczej ostrzeżenie, że gdy pojawiają się “dwie strony”, po obu stronach są tendencje do konserwatyzmu, a konstruktywne okazuje się “coś pośrodku”. I – co cenne – autorka bardzo fajnie pokazuje do końca niepewność bohaterki. Nie ma tu żadnych olśnień, są bardzo ludzkie wahania.

Zastanawia mnie natomiast inna rzecz w tym tekście, ale to już temat na inną dyskusję.

 

BTW, kiedyś już to zasugerowałem, ale podsunę pomysł ponownie: skoro oryginalne tytuły są pisane tuż pod przetłumaczonymi, może i nazwiska tłumaczy warto wrzucać właśnie n początku, a nie na samym końcu? :)

 

KOMIKS

 

Lil i Put tym razem może nie jakoś szczególnie zabawnie, za to bardzo ładny hołd dla “Zdradzonej czarodziejki” :) 

 

Dobra, niedawno wróciłem do regularnego kupowania NF-a, więc też coś napiszę.

Na początek – cieszę się, że jednak wracają normalne ,,popularyzatorskie” artykuły o fantastyce i popkulturze. Przez pewien czas większość publicystyki wyglądała jak wycinki z prac dyplomowych o teorii literatury. :P

A jeśli chodzi o zawartość:

HOMO SAPIENS MAGICAE – tu się nie ma co rozwodzić, poza tym, że w kwestii ogólnego odbioru zgadzam się ze Staruchem. Zalatuje New Age…

SPLAT!FILMFEST 2023 – moje mniemanie o kinie niezależnym nie jest zbyt wysokie, a jeśli film jest opisywany jako ,,awangardowa transgresyjna refleksja nad kulturą konsumpcyjną” (czy jakoś tak), to dla mnie to jest najlepsza antyreklama. (Chociaż byłem na ,,Slotherhousie” i uważam, że był świetny. XD)

SIEDEM GRZECHÓW FANTASTYCZNYCH RELIGII (i jak im zapobiegać) – tu niestety ilość nie przeszła w jakość, bo mamy dużo tematów poruszonych dość pobieżnie. Poza tym, z całym szacunkiem, nie potrafię się zgodzić z tym, że każdy utarty schemat to klisza (a tak wynika z doboru kwestii poddanych rozważaniom). Cytując Sheldona Coopera – ,,Z jakiegoś powodu są utarte”.

POPKULTUROWE VOODOO – to samo. Poza tym rozbawiła mnie forma tekstu, bo są circa dwie strony tła historyczno-społecznego, jakaś jedna trzecia o tym, co ,,źle” i pół o tym, co ,,dobrze”. W artykule pod tytułem ,,Popkulturowe voodoo”. Ja rozumiem, że trzeba wprowadzić w temat, no ale wyobraźcie sobie wstęp dwa razy dłuższy od samej książki! Poza tym dobór przykładów IMO niezbyt głęboki, bo większość z tych utworów jest dość znana (BTW, jakby się uprzeć, to ,,Noc żywych trupów” niekoniecznie jest filmem o ,,zombie” ;)).

 

 Felietonów i wywiadów nie czytam, z opowiadań tym razem nic mnie nie zainteresowało na tyle, żeby zerknąć (Gołkowski wręcz odstraszył). Chociaż z tym Blackwoodem może się zapoznam. Trend zamieszczania starych tekstów w ogóle mi się podoba. Jeszcze  przywróćcie scenariusze do RPG (Młotek!) i będzie dobrze.

 

Komiks wyjątkowo nawet zabawny. :)

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Jak dla mnie wstępniak mistrzowski (jak przeważnie). Publicystyka na pziomie, podjęty wątek religii ambitny. Niestety niewiele już się da w tym temacie coś “świeżego” napisać, chociaż z tym voodoo zamierzenie ambitne i bynajmniej nie bezcelowe. Do czytelników “Pocztówek z Helikonu” chętnym podrzucam lekturę ciekawej interpretacji mitow starożytnej Grecji autorstwa Roberto Calasso, “Zaślubiny Kadmosa z Harmonią”. Pani A. K. Z pewnością zna :-) tam się dzieje. Na studiach to była lektura! Co do prozy: tekst “Nie samym chlebem” jakoś mi nie trzyma poziomu. Widać Włosi nie są mistrzami gatunku. Widziałem tu w ostatnim miesiącu lepsze teksty.     

Nowa Fantastyka