Od dawna “skrobałem” coś do szuflady. Postanowiłem że chyba już czas najwyższy się ośmielić, wyjść do świata z tym co sprawia mi przyjemność. Zamieszczane fragmenty, będą tworzyć zbiór opowiadań o Nathanielu. Obecnie umierającym Aniele. Aniele, którego losy zaczęły się za życia na ziemi.. Gdy był człowiekiem. Miłej lektury. Pozdrawiam.
Dla Natalii, za wsparcie w dążeniu do celu i brak zwątpienia.
Dla Agi, za zrozumienie i dodawanie nowych inspiracji.
Dla Ciebie Bracie, za to że jesteś blisko, choć daleko.
AKT I
Zapomniany
Kiedyś Tawerna, w czasach gdy trunki były dobrej jakości, nieochrzczone przez barmana na zapleczu, szklanki czyste i nie czyszczone brudną ścierą służącą również obskurnemu barmanowi, także za szmatę do podłogi.
Czasy świetności tego lokalu przeminęły wieki temu.
Dosłownie, wieki temu.
Teraz to raczej speluna, gdzie podłoga lepiła się od brudu. Zbieranego latami połączenia piachu, krwi, piór, wina, i wszystkiego tego, co tylko zawierały podeszwy butów klientów lokalu.
Pajęczyny – nie tylko w rogach przybytku, ale także na (już i tak w większości połamanych) nogach kilku stolików dla bywalców – tylko podkreślały niebywały, niepowtarzalny wręcz obraz.
Źródłem światła w tym zakopconym (od ręcznie bóg wie czego) kręconych skrętów przez odwiedzających ów przybytek, był prześwit przez furtkę, tzn. połowę drzwi ledwo kołyszących się na zawiasie po ostatniej "wymianie zdań" wśród bywających. Oraz kilka świec rozstawionych tu, i ówdzie po kątach.
Gości, tylko trzech. Co i tak było sporą liczbą.
Dwóch Skrzydlastych smętnie, mozolnie popijało wino, przeklinając przy tym nie udany interes na fałszywe święte insygnia …
Jedynie w lewym kącie od drzwi, w cieniu siedział ktoś jeszcze.
Nathaniel, powoli popalał skręta z melasy patrząc w nicość,
zadumany nad przyszłością. Smutną z jego perspektywy przyszłością.
Przeżył tyle wieków w Armii.
Nie potrafi żyć poza Armią, poza Legionami..
Teraz musi.
Weteran, kaleka z niesprawną lewą dłonią, bez skrzydła, ogromną szramą na lewej stronie twarzy, pamiątkach po wiekach służby. Najstarszy, a już na pewno ostatni z Legionu Kruków. Już ponoć nawet Hazar nie żyje.
Nie wie co dalej począć.
Po co było służyć Światłości? Po co?
<>
Z hukiem otwierają się drzwi.
Do knajpy w mgnienia oka wpadają uzbrojeni Skrzydlaci, i zaczynają ostrzał z karabinów.
>Nathaniel
Ożeż kuuuuuurwaaaaaaaaaaaa (krzycząc pada pod stół i odruchowo sięga za pas po swój rewolwer i zamiera bez ruchu)
>NAPASTNIK NAJBLIŻEJ Nathaniela
Wybić wszystkich, Lilith mówiła że musi tu gdzieś być !!
<>
Strzały, krzyki, opadające pióra mieszające się z kałużami krwi.
Cisza.
>NAPASTNIK 2
Już wszyscy. Barman i dwóch innych. Nie było wśród nich Nathaa..
<>
Huk, wystrzały z rewolweru.
Oboje umierają nim upadli na podłogę.
Rewolwer Nathaniela, robiony specjalnie dla niego, zaklinany przez samego Rafaela,
jeśli trafiał– zabijał. Zawsze.
Nathaniel wychodzi spod stołu
>Nathaniel
Co jest kurwa grane?! Mnie? Mnie szukacie? Hmm…(patrząc na ciała, rzuca na nie wypalającego się peta z melasy. Wychodzi z knajpy strzepując kurz)
To znaleźliście …
AKT II
Przebudzony
W totalnej ciszy, czasami przerywanej jedynie delikatnym dźwiękiem spadającej kropli wody z nieszczelnych rur w piwnicach kwater Aniołów Stróżów, lub piskiem walczących gryzoni o jakiś smakowity kąsek, nigdy nie dawało się słyszeć innych dźwięków.
Nikt przez dziesięciolecia, nawet nie zaglądał w te części piwnic starego budynku. Bo i po co?
Nikt oprócz – jakby się zdawało na pierwszy rzut oka dla każdego przypadkowego obserwatora – bezdomnego. Zapewne ułomnego starca, którego długie, smolisto-czarne włosy z siwymi kosmykami na skroniach, opadały na zniszczoną twarz, przeoraną niezliczoną ilością blizn, które kolekcjonował przez wieki, przykrywały swym cieniem zmęczone oczy, o niesamowicie hipnotyzującej wręcz, zielonej barwie z czarnym obramowaniem.
Oczy, w których mimo piękna koloru, nie kryło się nic, tylko pustka. Niczym oczy człowieka, które widziały już o wiele za dużo, które widziały wszystko po stokroć, wypaliły się, straciły dawny blask i iskrę. Są puste.
Kuśtykający staruszek, bez skrzydła, wciąż ze schowaną jedną dłonią pod, już dawno dobrze zdezelowaną i dziurawą czarną kurtką z malunkiem kruka na plecach, znalazł sobie w tych wilgotnych, ciemnych zakamarkach dobrą norkę, by za pewnie zakończyć swój marny żywot.
…………………………..
Do uszu nieszczęsnego starego Anioła dociera jednak inny dźwięk niż zawsze.
Inny niż powinien. Nie dobry.. Bardzo nie dobry.
Nathaniel słyszy odległy tupot. Szybki, mocny, stukot odbijającego się echa ciężkich buciorów w korytarzach.
Nathaniela przeszywa dreszcz. Od dawna nie zaznał tego uczucia.
W ułamek sekundy włoski na rękach stanęły dęba,
resztka piór na jedynym skrzydle, które posiadał – nastroszyła się,
jakby gotowe w każdej sekundzie do poderwania Nathaniela w górę, w razie niebezpieczeństwa.
Nathaniel bierze głęboki wdech..
>Nathaniel
Ożeż… Ilu? Dwóch? Trzech?!
To już ten wiek? – pomyślał przez chwilę, trzymając powietrze w płucach. – Chyba tak, skoro już nawet nie potrafię policzyć kroków …
<>
Wypuszcza powoli powietrze dokładnie w momencie, gdy otwiera zmęczone oczy, przez drzwi do izby wpada mały, brudny Aniołek w panice :
>Aniołek
Uciekaj!!! JUŻ!!!!!!!!!!!!!
<>
Wszystkie mięśnie ciała zadziałały szybciej, niż Nathaniel nawet zdążył o tym pomyśleć.
Skrzydło położyło się płasko wzdłuż ciała, spięte i gotowe do wyskoku. Prawa dłoń, od lat zazwyczaj skryta pod płaszczem, zareagowała równie tak samo szybko i instynktownie, jak inne kończyny Anioła. W mgnieniu oka pojawia się w niej ogromny rewolwer, wyciągnięty dokładnie w momencie, gdy druga ręka przygotowywała śmiertelne pociski do przeładowania. Czemu wiedział, że musi zmienić amunicję, że zwykła, nie wystarczy? Iż tu i teraz, musi użyć Naznaczonej?
Nawet nie miał chwili się nad tym zastanawiać.
Działał instynktownie, wieki szkolenia, miliony misji, tysiące starć na śmierć i życie
pozostawiły po sobie ślad.
Podczas skoku ku małemu Stróżowi, który ośmielił się wtargnąć do umieralni Starego Kruka, oczy orientują się kogo widzą..
Dociera do mózgu obraz małej, ślicznej, wystraszonej, młodej twarzyczki zapłakanego chłopca, którą natychmiast rozpoznaje.
>Nathaniel
To Arro! Ale..co on do Diabła tu robi?! – myśli przerażony.
<>
Jednak ręka komandosa robi to co musi, robi to, do czego była uczona. Celuje, strzela.
Rewolwer Nathaniela, wykonany specjalnie dla Niego, zaklinany przez samego Rafaela-jeśli trafiał
zabijał zawsze.
Prawa ręka Nathaniela nigdy nie pudłuje.
Tak też stało się tym razem.
Opadający Staruszek widzi, jak mały Arro otwiera z przerażeniem oczy i w amoku przerażenia biegnie, także ku niemu oraz wystrzelonej śmiertelnej kuli z rewolweru Nathaniela.
Kula, namaszczona Śmiertelnymi Inkarnacjami, która nie zabija, bądź okalecza biedaków, których dosięgnie, nie.. ona unicestwia duszę. Żaden Świetlisty, bądź Głębianin, nie mówiąc już o demonach, czy istotach mroku, nie ma szans istnienia po kontakcie z nimi.
Zabijają nie tylko ciało. Unicestwiają duszę. Zakazane są w całym Królestwie, z wiadomych powodów.
Samo posiadanie, może być ukarane użyciem ich przeciwko posiadaczowi.
Nathaniel takich zasad nigdy nie przestrzegał. Ba, nie tylko nie przestrzegał, wielokrotnie był zawieszany podczas swojej służby za nawet samo przekonywanie rekrutów, by nie przestrzegali co niektórych punktów regulaminu głosząc "okaleczyć to możesz sztyletem, jeśli strzelasz, to żeby zabić".
Śmiertelny pocisk, mija spadająca Arro zaledwie o włos, ściągając z jego skroni krople potu.
Złota smuga pocisku, niezatrzymanie mknie dalej poprzez jego śnieżnobiałe pióra małych skrzydełek i uderza idealnie. Trafia prosto, w bijące ostatni rytm serce stojącego za upadającym Aniołkiem – Głębianina.
Przeszywa jego ciało na wylot, pozostawiając za sobą dziurę wielkości pięści i zatrzymuje się dopiero głęboko w zatęchłej, piwnicznej ścianie.
Demon pada przed siebie na twarz, z której nie zdążył zniknąć głupi, bezczelny uśmieszek, na który sobie pozwolił goniąc małego Arro myśląc, że już zakończy zlecenie, że już za moment zgarnie nagrodę..
Karabin wylatuje z jego już martwej ręki, stygnące truchło nakrywa się sztywnymi, czarnymi ( jak na Głębianina ) skrzydłami, zakończonymi ostrymi pazurami.
Nathaniel w locie lewą ręką łapie Anielskiego Stróża. Przyciąga ku sobie, przetacza wraz z nim na bok izby,
z ciągle wycelowanym, naładowanym morderczymi pociskami rewolwerem w drzwi.
Aniołek tkwiąc w żelaznym uścisku Anioła, czegoś gorączkowo szuka w swojej szacie.
>Arro
Nathaniel! Idą! Puść mnie, mam…
<>
Nathaniel nie pozwala mu dokończyć. Odpycha małego w kąt, obok siebie, dociska lewą ręka i przykrywa skrzydłem. W tym samym momencie strzela idealnie w framugę drzwi.
Słychać głuchy łomot upadającego ciała.
Patrzy na przyciśniętego skrzydłem aniołka.
Jego anielskie zielone oczy zabłyszczały.
Zapaliło się w nich dawne życie.
>Nathaniel
Kto?! – Szeptem, lecz stanowczo i swym głębokim głosem zadaje tylko jedno pytanie.
Wyciąga swą małą dłoń ze szmatką, patrzy w oczy Starca. Strach, który powoli ustępował uldze, teraz przerodził się w przerażenie. Tylko raz widziała swojego przyjaciela, swojego Nathaniela, z takim wyrazem twarzy. Z takim spojrzeniem, którego nie dało się wytrzymać, które było samo w sobie przekazem śmierci.
Z tą głębią, w której widzi się tylko ból, a nie kolor właściciela oczu. Nie..
Ból jaki właściciel może chce i zapewne za chwilę Ci sprawi. Z przyjemnością. Jeśli tylko zechce.
>Arro
Nathaniel Nie!- Krzyczy w przerażeniu.
<>
Komandos się uśmiecha. Strzela ponownie w stronę drzwi. Znów słychać głuche łupnięcie, jakby stu kilogramowy worek ziemniaków spadł na podłogę.
<>
Luzuje uścisk skrzydła na małym Stróżu. Patrzy na to, co trzyma w drżącej dłoni.
>Na Jasność! Nie może być!
<>
Bierze od Arro materiał.
Oczy Legionisty błyszczą pełnią życia, pełnią mordu, chęcią życia, jakby znów był o eony młodszy.
Przyciąga aniołka do siebie.
Patrzy ostatni raz w stronę drzwi.
>Nathaniel
Hm… jednak było ich troje – Z zadowoleniem mówi sam do siebie.
Mnie chcieliście zabić.. Mnie.. Nawet na was czekałem, pogodziłem się z odejściem! Ale małego w to diabelskie pomioty nie mieszajcie!
Teraz to ja was poszukam.
Odejdę, ale tak jak powinienem. Nie tu, w tej norze.
<>
Chowa rewolwer w kieszeń kurtki. Dłoń pozostawia schowaną jak zawsze.
Przyciskając do siebie małego podopiecznego i ściskając w dłoni skrawek dywanu krzyczy
>Do Domu!
Znikają oboje
C.D.N.
Koniec
Komentarze
Mkhalttonie, konkurs „Dobrze być złym” został rozstrzygnięty w lipcu 2021 roku, więc chyba się trochę spóźniłeś. :(
Zamieszczane fragmenty, będą tworzyć zbiór opowiadań o Nathanielu.
Skoro to nie jest skończone opowiadanie, o czym wspominasz w przedmowie i zapowiadasz, że ciąg dalszy nastąpi, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Mkhalttonie, gratuluję Ci portalowego debiutu i to już w dniu rejestracji. Nie wiem, jak się do Ciebie zwracać, bo piszesz o sobie w rodzaju męskim, a w profilu masz info o tym, że jesteś kobietą.
W tekście jest sporo usterek językowych, jak choćby dwukroki zamiast trójkropkowych wielokropków, wielkie-małe litery (te same wyrazy piszesz rozmaicie, a to za każdym razem są błędy ortograficzne), większość opowieści prezentujesz jako sztukę dramatyczną, zamieściłeś też za dużo wolnych wersów, nie oznaczyłeś wulgaryzmów.
Zachęcam do spojrzenia na Poradnik autorstwa Drakainy (dział: Publicystyka), gdzie są pomocne wskazówki oraz linki dla Nowicjuszy.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Dziękuje bardzo za Wasze opinie, i szczególnie za szczerość w komentarzach.
Na moim profilu zaistniał pewien błąd, oraz inne problemy techniczne który zgłosiłem do Administracji serwisu.
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam
I ja dziękuję.
Powodzenia. :)
Pecunia non olet
Przeczytałem z przyjemnością. Nieco rażą pewne błędy (również ortograficzne) … ale co najważniejsze jest pomysł i jest klimat, który wciąga. Chętnie przeczytam kolejne odcinki … lub całość, z których mam nadzieję poznać bliżej ten Twój świat.
Pozdrawiam.
Uwaga techniczna – zwykle nie robimy tutaj tak dużo światła w tekstach. Skrypt strony jest taki, jaki jest, popisy zecerskie nie za dobrze w nim wychodzą, a w ogóle liczy się treść.
Kiedyś Tawerna, w czasach gdy trunki były dobrej jakości, nieochrzczone przez barmana na zapleczu, szklanki czyste i nie czyszczone brudną ścierą służącą również obskurnemu barmanowi, także za szmatę do podłogi.
Kidyś Tawerna – co? Gdzie tu jest orzeczenie? W czasach, gdy. Obskurny może być bar, ale nie barman: https://wsjp.pl/haslo/podglad/4100/obskurny Trunki nie mogą być ochrzczone (tylko ludzie) – mogą za to być chrzczone, czyli rozwadniane. "Również" odnosi się do barmana, czy jednak do ścierki? Ogólnie zdanie do przeróbki.
Teraz to raczej speluna, gdzie podłoga lepiła się od brudu.
Lepi – skoro teraz, powinien być czas teraźniejszy.
wszystkiego tego, co tylko zawierały podeszwy butów klientów lokalu.
Podeszwy nie są pojemnikami i nie zawierają niczego. Poza tym skróciłabym: wszystkiego, co mieli na podeszwach klienci.
Pajęczyny – nie tylko w rogach przybytku, ale także na (już i tak w większości połamanych) nogach kilku stolików dla bywalców – tylko podkreślały niebywały, niepowtarzalny wręcz obraz.
Na razie niczego niepowtarzalnego tu nie widzę, ot, zapuszczona knajpa. Dlaczego więc zapewniasz mnie o tym? Co właściwie mam zobaczyć? Skoro nogi stolików (dla bywalców – rozumiem, że jeśli ktoś jest tu pierwszy raz, to musi stać?) są połamane, to jak te stoliki stoją?
Źródłem światła w tym zakopconym (od ręcznie bóg wie czego) kręconych skrętów przez odwiedzających ów przybytek, był prześwit przez furtkę, tzn. połowę drzwi ledwo kołyszących się na zawiasie po ostatniej "wymianie zdań" wśród bywających.
Co jest zakopcone? Wtrącenie w nawiasie niezrozumiałe, poza tym "Bóg" piszemy dużą literą (o ile chodzi o Boga religii abrahamowych), bo to nazwa własna. Podobnie niezrozumiałe wtrącenie o skrętach. Furtka jest w ogrodzeniu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/4009/furtka "Bywający" sugeruje nieco bardziej elegancką atmosferę.
Oraz kilka świec rozstawionych tu, i ówdzie po kątach.
Oraz kilka świec, rozstawionych tu i ówdzie po kątach. Opis wymaga uporządkowania, bo wygląda to tak, jakbyś nagle sobie o tych świecach przypomniał.
Jedynie w lewym kącie od drzwi, w cieniu siedział ktoś jeszcze.
Skoro jest trzech gości, a wymieniłeś już dwóch, "jedynie" jest tu kwiatkiem do kożucha. Ponadto – składnia: W kącie na lewo od drzwi, w cieniu, siedział ktoś jeszcze.
Nathaniel, powoli popalał skręta z melasy patrząc w nicość,
zadumany nad przyszłością.
Skręta… z melasy? https://pl.wikipedia.org/wiki/Melasa Mam nadzieję, że to slang (wg. Wikipedii tytoń nasączony melasą pali się tylko w fajkach wodnych). Poza tym: nie oddzielaj przecinkiem podmiotu od orzeczenia (Nathaniel popalał, zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850 ). Uważaj na aliteracje ("powoli popalał" – jak to brzmi? czytaj teksty na głos!) i na entery w środku zdania (są błędem). "Popalanie" brzmi jak forma częstotliwa, ale ludzie tak mówią, więc niech tam.
Smutną z jego perspektywy przyszłością.
Smutność ogólnie wymaga perspektywy.
Nie potrafi żyć poza Armią, poza Legionami..
Tu miała być kropka, czy wielokropek? Zaprawdę powiadam Ci, trzy są w wielokropku kropki!
Weteran, kaleka z niesprawną lewą dłonią, bez skrzydła, ogromną szramą na lewej stronie twarzy, pamiątkach po wiekach służby.
Weteran, kaleka z niesprawną lewą dłonią, bez skrzydła, z ogromną szramą na lewej stronie twarzy. Pamiątki po wiekach służby. Przepraszam Cię bardzo, ale coś w to nie dowierzam. Klimat "angels in overcoats" osiągnąłeś i przestrzeliłeś. Kwestie teologiczne pomijając (Twój świat, Twoja metafizyka) – to jest tak tragiczne, że po prostu niewiarygodne.
Nie wie co dalej począć.
Nie wie, co dalej począć.
Po co było służyć Światłości? Po co?
(Sorki :D)
<>
A co to takiego? Jeśli ma pełnić funkcję separatora, wypada to wyśrodkować.
Do knajpy w mgnienia oka wpadają uzbrojeni Skrzydlaci, i zaczynają ostrzał z karabinów.
Bez przecinka! (Podmiot i orzeczenie.) Prawo Chandlera w akcji?
Cały nastrój trafił szlag. To jest po prostu niepoważne. Czym właściwie różnią się Twoi aniołowie od amerykańskich mafiozów/byłych wojskowych z czasów prohibicji? (Którzy też mieli ciut lepsze teksty.) Dlaczego są aniołami? Co chcesz powiedzieć o aniołach, co akurat takiego sztafażu wymaga?
(krzycząc pada pod stół i odruchowo sięga za pas po swój rewolwer i zamiera bez ruchu)
Krzycząc, pada pod stół. Odruchowo sięga do kabury przy pasie i zamiera bez ruchu.
Wybić wszystkich, Lilith mówiła że musi tu gdzieś być !!
Wybić wszystkich! Lilith mówiła, że musi tu gdzieś być!
opadające pióra mieszające się z kałużami krwi
W jaki sposób opadające pióra mają się mieszać z kałużami?
Nie było wśród nich Nathaa..
Wielokropek – czy kropka? Ponadto – panom chyba wypadła jedynka w rzucie na spostrzegawczość.
Oboje umierają nim upadli na podłogę.
Obaj – to (chyba) byty płci męskiej. Czasy się poplątały, ale z tymi czasownikami to jest raczej nie do przejścia. Trzeba w ogóle zmienić zdanie, np. na: Obaj są już martwi, kiedy padają na podłogę.
Rewolwer Nathaniela, robiony specjalnie dla niego, zaklinany przez samego Rafaela,
Wtrącenie wydzielamy przecinkami. Wypowiedź wygląda tak, jakby Nathaniel nawet nie zauważył, że ich zabił, a potem się połapał, co jest… hmmm. Mało wiarygodne.
Wychodzi z knajpy strzepując kurz
Wychodzi z knajpy, strzepując kurz. Z czego strzepuje kurz? I czym, skoro w jedynej sprawnej ręce trzyma rewolwer?
To znaleźliście …
A to jest dalszy ciąg wypowiedzi i należałoby to jakoś typograficznie zaznaczyć.
W totalnej ciszy, czasami przerywanej jedynie delikatnym dźwiękiem spadającej kropli wody z nieszczelnych rur w piwnicach kwater
No, to nie totalnej. "Delikatny": 1. Szyk: W ciszy, czasami przerywanej pluśnięciem kropli wody, spadającej z nieszczelnych rur w piwnicach kwater.
piskiem walczących gryzoni o jakiś smakowity kąsek
…? Zdanie zaczęło się "W totalnej ciszy", potem był opis dźwięków, które jednak tam słychać, a teraz zapewniasz, że innych nie słychać. O co chodzi?
Nikt przez dziesięciolecia, nawet nie zaglądał w te części piwnic starego budynku.
Bez przecinka.
Nikt oprócz – jakby się zdawało na pierwszy rzut oka dla każdego przypadkowego obserwatora – bezdomnego.
Nikt, oprócz – jak by się zdawało na pierwszy rzut oka każdemu przypadkowemu obserwatorowi – bezdomnego.
smolisto-czarne
Smoliście czarne. Bez myślnika.
przykrywały swym cieniem zmęczone oczy, o niesamowicie hipnotyzującej wręcz, zielonej barwie z czarnym obramowaniem.
Zajęło mi chwilę rozszyfrowanie tego. Tnij określniki: opadały cieniem na zmęczone oczy o szmaragdowych tęczówkach z czarnymi obwódkami. Tak swoją drogą, czarne włosy i obwódki wokół tęczówek to cechy młodości (https://en.wikipedia.org/wiki/Limbal_ring ).
Oczy, w których mimo piękna koloru, nie kryło się nic, tylko pustka.
wciąż ze schowaną jedną dłonią pod, już dawno dobrze zdezelowaną i dziurawą czarną kurtką z malunkiem kruka na plecach
Szyk: wciąż z jedną dłonią schowaną pod wytartą i dziurawą czarną kurtką z wymalowanym na plecach krukiem.
za pewnie
Łącznie. Mówisz mi, że to kuśtykający staruszek, ale kiedy faktycznie go opisujesz, wygląda bardziej na zasłużonego aktywistę gangu motocyklowego (długie włosy, kurtka z wymalowanym krukiem, te oczy, ach, te oczy!). To nie pasuje, zatem – zwraca uwagę. Tylko na co chcesz zwrócić moją uwagę?
…………………………..
Lepiej (porządniej to wygląda) używać tego samego separatora w całym tekście. I zdecydowanie należałoby go wyśrodkować.
Do uszu nieszczęsnego starego Anioła dociera jednak inny dźwięk niż zawsze.
… jednak? A, no, tak. Tylko w tym miejscu "tutaj jest bardzo cicho" już zeszło do czytelniczej podświadomości, przez co "jednak" dezorientuje. Nie jest potrzebne, nie bój żaby. "Anioł" nie jest nazwą własną (jest wiele aniołów) więc piszemy go małą literą.
Inny niż powinien. Nie dobry.. Bardzo nie dobry.
A jaki powinien? "Niedobry" łącznie. Osobno piszemy je tylko w takich zdaniach: Dżem był nie dobry, ale doskonały.
Szybki, mocny, stukot odbijającego się echa ciężkich buciorów w korytarzach.
Stukot echa? Nie odwrotnie? Między mocnym a stukotem przecinka być nie powinno, zob. poradnik.
Od dawna nie zaznał tego uczucia.
Dreszczu?
W ułamek sekundy włoski na rękach stanęły dęba,
resztka piór na jedynym skrzydle, które posiadał – nastroszyła się,
Kolejny przypadkowy enter. W ułamku sekundy włoski na rękach stanęły dęba, resztka piór w jedynym skrzydle nastroszyła się. "Posiada" się majątek, nie części ciała, zresztą nie musisz zapewniać, że to jego skrzydło.
, w razie niebezpieczeństwa.
Zbędne.
Nathaniel bierze głęboki wdech.. (…) Ożeż… Ilu? Dwóch? Trzech?!
Rym mnie rozbawił. Uważaj z tymi wielokropkami.
To już ten wiek? – pomyślał przez chwilę
Raz mówisz o Nathanielu w czasie teraźniejszym (bierze), a zaraz potem w przeszłym (pomyślał) a ja nie wiem, czemu. A Ty wiesz?
Wypuszcza powoli powietrze dokładnie w momencie, gdy otwiera zmęczone oczy, przez drzwi do izby wpada mały, brudny Aniołek w panice
Szyk jest tak pokręcony, że chwilę mi zajęło sparsowanie tego zdania. W ogóle podzieliłabym je na dwa mniejsze: Powoli wypuszcza powietrze. Gdy otwiera zmęczone oczy, przez drzwi wpada właśnie mały, brudny aniołek.
Poza tym przed chwilą mówiłeś, że tam nikt nie chodzi? A teraz wpada aniołek? W panice? (Zdanie wygląda tak, jakby panika była jakimś ubraniem…) I – jakiej izby? Przecież on mieszka kątem w piwnicy pod rurami, to nie jest izba (może sobie wydzielił jakiś kąt, ale https://wsjp.pl/haslo/podglad/26514/izba/4791404/pokoj )
Wszystkie mięśnie ciała zadziałały szybciej, niż Nathaniel nawet zdążył o tym pomyśleć.
Jak już, to zanim Nathaniel zdążył o tym pomyśleć. Ale ogólnie dziwne zdanie.
spięte i gotowe do wyskoku
?
zareagowała równie tak samo szybko
"Równie" i "tak samo" to w tym kontekście synonimy. Wybierz jedno. Ponadto – dlaczego kończyny anioła mają aż taką autonomię?
W mgnieniu oka pojawia się w niej ogromny rewolwer, wyciągnięty dokładnie w momencie, gdy druga ręka przygotowywała śmiertelne pociski do przeładowania.
Zmieniasz czas w środku zdania. Poza tym – jedną rękę podobno miał niesprawną?
Czemu wiedział, że musi zmienić amunicję, że zwykła, nie wystarczy?
Skąd wiedział, że musi zmienić amunicję, że zwykła nie wystarczy?
Iż tu i teraz, musi użyć Naznaczonej?
Że tu i teraz musi użyć Naznaczonej?
Podczas skoku ku małemu Stróżowi, który ośmielił się wtargnąć do umieralni Starego Kruka, oczy orientują się kogo widzą..
Oczy skaczą?
Ale..co on do Diabła tu robi?!
Ale… co on, do diabła, tu robi?!
Jednak ręka komandosa robi to co musi, robi to, do czego była uczona.
I do not shoot with my hand. He who shoots with his hand has forgotten the face of his father. I shoot with my mind. Ekhm. Chodzi o to, że ręka komandosa powinna jednak słuchać jego mózgu.
Rewolwer Nathaniela, wykonany specjalnie dla Niego
Zaimki piszemy małą literą. Chyba, że w listach. Albo kiedy odnoszą się do Boga. Czyli nie tu.
Prawa ręka Nathaniela nigdy nie pudłuje.
Opadający Staruszek
"Opadający"? Nie upadający? I po co "staruszek" dużą literą?
w amoku przerażenia biegnie, także ku niemu oraz wystrzelonej śmiertelnej kuli z rewolweru Nathaniela.
…?
Kula, namaszczona Śmiertelnymi Inkarnacjami, która nie zabija, bądź okalecza biedaków, których dosięgnie, nie.. ona unicestwia duszę.
Ba, nie tylko nie przestrzegał, wielokrotnie był zawieszany podczas swojej służby za nawet samo przekonywanie rekrutów, by nie przestrzegali co niektórych punktów regulaminu głosząc "okaleczyć to możesz sztyletem, jeśli strzelasz, to żeby zabić".
Ba, nie tylko nie przestrzegał, wielokrotnie zawieszano go za samo przekonywanie rekrutów, by nie przestrzegali niektórych punktów regulaminu. Mawiał "okaleczyć to możesz sztyletem, jeśli strzelasz, to żeby zabić".
Śmiertelny pocisk, mija spadająca Arro zaledwie o włos, ściągając z jego skroni krople potu.
Zabójczy pocisk mija spadającego Arro o włos. Mhm. I ociera mu pot z czółka.
Złota smuga pocisku, niezatrzymanie mknie dalej poprzez jego śnieżnobiałe pióra małych skrzydełek i uderza idealnie.
Złota smuga pocisku niepowstrzymanie mknie przez śnieżnobiałe pióra jego małych skrzydełek i uderza idealnie.
Trafia prosto, w bijące ostatni rytm serce stojącego za upadającym Aniołkiem – Głębianina.
Trafia prosto w serce stojącego za upadającym aniołkiem głębianina. Ten ostatni rytm jest zupełnie bez sensu – serce może wybijać ostatnie uderzenie, ale rytm musi trwać.
zatęchłej, piwnicznej ścianie
Zatęchłej ścianie? Przecinek zbędny.
Demon pada przed siebie na twarz, z której nie zdążył zniknąć głupi, bezczelny uśmieszek, na który sobie pozwolił goniąc małego Arro myśląc, że już zakończy zlecenie, że już za moment zgarnie nagrodę..
Bardzo skompresowane. Pół sceny w jednym zdaniu.
Karabin wylatuje z jego już martwej ręki
Karabin wylatuje z martwej ręki.
czarnymi ( jak na Głębianina ) skrzydłami
Spacje przy nawiasach zbędne, ale dlaczego właściwie skrzydła głębian mają być mniej czarne, niż… w sumie nie wiem, co. W każdym razie nie wiem, po co Ci to wtrącenie.
przetacza wraz z nim na bok izby,
z ciągle wycelowanym, naładowanym morderczymi pociskami rewolwerem w drzwi.
Jak Nathaniel przetacza się w drzwi? Czy nie powinno być: przetacza się wraz z nim na bok, z rewolwerem ciągle wycelowanym w drzwi.
Aniołek tkwiąc w żelaznym uścisku Anioła, czegoś gorączkowo szuka w swojej szacie
Aniołek, tkwiąc w żelaznym uścisku anioła, gorączkowo czegoś szuka po kieszeniach.
lewą ręka
Literówka.
W tym samym momencie strzela idealnie w framugę drzwi.
We framugę, to i ja bym trafiła.
Jego anielskie zielone oczy zabłyszczały.
Zabłysły, albo zabłysnęły.
Szeptem, lecz stanowczo i swym głębokim głosem zadaje tylko jedno pytanie.
Dlaczego miałby zadać pytanie cudzym głosem? Czy może ma kilka głosów na zmianę?
Mały wygrzebuje z fałdów brudnej szaty coś przypominającego kawałek odcięty z dywanu. Imiesłów współczesny oznacza jednoczesność czynności.
Strach, który powoli ustępował uldze, teraz przerodził się w przerażenie.
Przeczytaj to na głos. Jak brzmi?
Tylko raz widziała swojego przyjaciela, swojego Nathaniela, z takim wyrazem twarzy.
… kto widział? Przed chwilą był chłopiec, a tu nagle dziewczyna?
Z takim spojrzeniem, którego nie dało się wytrzymać, które było samo w sobie przekazem śmierci.
Co to właściwie znaczy?
Ból jaki właściciel może chce i zapewne za chwilę Ci sprawi. Z przyjemnością. Jeśli tylko zechce.
…? skąd to się wzięło i o co chodzi?
Nie!- Krzyczy
Nie! – krzyczy. P. poradnik Fantazmatów.
stu kilogramowy
Łącznie.
Luzuje uścisk skrzydła
Poluzowuje, ale i tak – skrzydło nie nadaje się do ściskania.
błyszczą pełnią życia, pełnią mordu, chęcią życia
Powtórzenie. I – pełnią mordu? Hę?
Hm… jednak było ich troje – Z zadowoleniem mówi sam do siebie.
– Hm… jednak było ich troje – z zadowoleniem mówi sam do siebie. A nie trzech aby?
Ale małego w to diabelskie pomioty nie mieszajcie!
Wtrącenie. Ale małego w to, diabelskie pomioty, nie mieszajcie!
Chowa rewolwer w kieszeń kurtki. Dłoń pozostawia schowaną jak zawsze.
Chowa rewolwer do kieszeni kurtki. Dłoń pozostawia schowaną, jak zawsze.
Znikają oboje
Obaj. Chyba, że zmieniające się płeć małego ma jakieś znaczenie.
O co chodzi? Nie wiem. Bo cóż mamy? Mamy weterana (typowy niesubordynowany stary wojak), który z jakichś powodów jest aniołem – mimo to Tajemnicze Typki chcą go zabić. On niby ma dość życia, ale mordowanie Tajemniczych Typków i ochrona przed nimi przypadkowego dziecka (?) okazują się na tyle ciekawe, żeby przywrócić mu wigor. Całość dzieje się w świecie maksymalnie brudnym, zużytym i dołującym. Ale nie to jest problemem – problemem jest skrótowość i stereotypowość wszystkiego tutaj. Nie wiem, dlaczego Nathaniel zszedł na żule (chyba przez niesubordynację…), dlaczego ktoś ma do niego pretensje (może uzasadnione?) i właściwie dlaczego miałabym się tym przejąć. Trudno też dostrzec związek między sekwencją w knajpie i sekwencją w piwnicy, poza tym, oczywiście, że tu i tu Ci Źli próbują go dlaczegoś zabić.
Taki początek dałoby się zrobić zupełnie interesująco (dowodem tysiące kryminałów noir) – niestety, tutaj jest on zrobiony po prostu niechlujnie. Nie widzę starań (nawet o prawidłową gramatykę, ortografię i interpunkcję, o poprawnym użyciu słów nie wspominając), format częściowo dramatu wydaje mi się tylko wymówką, żeby nie robić opisów. Przykro mi. To o wiele za mało. Nie skreślam Cię tak od razu, bo nie widziałam Twoich autentycznych wysiłków, ale jeśli się nie postarasz, to nie wróży najlepiej.
No, idźcie, ofiary skończone. I nie leńcie się więcej. Otium pulvinar Satanae.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dziękuję bardzo za wypomnienie błędów, które Tarnina mi wytknęła.
Niektóre uwagi wezmę pod uwagę, inne wsadzę głęboko w dupę :)
To w jakim świecie dzieje, a raczej kończy się żywot Nathaniela, poznasz w kolejnych jego przygodach.
Sądząc po komentarzu odnośnie “spelun etc” nie znasz twórczości M.L.Kossakowskiej
(to jakby analfabeta mi tłumaczył język Braillea).
To dopiero początek przygód Nathaniela. FRAGMENTY.
Pozdrawiam
I jeszcze raz. Dziękuję :) Pokazałeś mi jak być odpornym na krytykę innych
Niektóre uwagi wezmę pod uwagę, inne wsadzę głęboko w dupę :)
Prawidłowo. Tekst jest Twój – Ty decydujesz.
Sądząc po komentarzu odnośnie “spelun etc” nie znasz twórczości M.L.Kossakowskiej (to jakby analfabeta mi tłumaczył język Braillea).
Nie język, tylko alfabet ^^ (ciekawa analogia, swoją drogą…) A Kossakowska nie należy jeszcze do kanonu światowej literatury. Nie możesz wymagać jej znajomości od przypadkowego czytelnika – tekst nie jest oznaczony jako fanfik, zatem powinien się bronić sam.
Pokazałeś mi jak być odpornym na krytykę innych
Cieszę się, że moja ciężka praca przyniosła jakiś pożytek.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Mkhaltton:
To, co sobie zrobisz z uwagami Tarniny to twoja sprawa, ale takie komentarze nie są akceptowalne na tym portalu. Wyedytuj swoją wiadomość, nadając jej chociaż pozory dobrego smaku, albo zrobię to za ciebie. Jednocześnie proponuję zapoznać się z tym wątkiem, aby uniknąć w przyszłości podobnych nieporozumień.
To jest oficjalne moderatorskie upomnienie.
Witam na portalu w imieniu administracji,
Arnubis.
Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.