- Opowiadanie: Arq Von Shell - Nie opowiadaj o swoich snach

Nie opowiadaj o swoich snach

Moje pierwsze opowiadanie umieszczone na forum. W pewnym sensie test, bo zazwyczaj piszę dużo dłuższe. Mam nadzieję, że się spodoba, zachęcam do komentowania :) 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Nie opowiadaj o swoich snach

Ernest napisał kiedyś: “Nigdy nie opowiadaj nikomu swoich snów. Po prostu tego nie rób. To miliardy szeleszczących obwodów elektrycznych, które samodzielnie malują obrazy miejsc i czasów niestworzonych. To drugie życie, ulotne impresje wymykające się prawom fizyki, dostępne wyłącznie po zamknięciu oczu. To zbiór onirycznych doświadczeń, które rozmywają się i degradują gdy próbujesz wyrazić je słowami.”

Kobieta siedząca po drugiej stronie lustra weneckiego właśnie popełniła ten błąd. Patrzyła trupim wzrokiem prosto przed siebie. Miała ładne, zielone oczy, których kolor przebijał ze względu na nienaturalnie skurczone źrenice. Po jej policzkach płynęły łzy rozmazujące makijaż, a twarz wykrzywiała się w ekspresjach gniewu, rozpaczy i niedowierzania. Obok niej siedziała współpracowniczka Ernesta i czytała coś z kartki.

– Magda, podepnij ją do galwanometru! – rzucił do krótkofalówki, z którą kobieta była połączona za pomocą miniaturowej słuchawki w uchu. Po chwili zobaczył, jak delikatnie zakłada urządzenie na palec badanej. Na laptopie Ernesta pojawiła się drżąca linia danych obrazująca napięcie płynące po jej skórze. Z głośnika dobiegł głos Magdy, która nie przestawała czytać:

– Nie chcesz tego dziecka. Czujesz w jego bliskości agresję. Twoja nadmierna opiekuńczość jest sposobem na poradzenie sobie z wyrzutami sumienia – mówiła miarowo i spokojnie, chociaż twarz badanej wyrażała teraz czysty ból. Ernest odwrócił głowę. Wyciszył głośnik i wlepił wzrok w ekran. Cyfry przelatywały przez terminal, algorytmicznym tańcem opisując ludzkie cierpienie.

Pracowali według paradygmatu, który mówił jasno – silne emocje oznaczają dotarcie do prawdy. Biorąc pod uwagę wykres aktywności jej układu współczulnego, uderzyli w samo sedno. Nie mogąc uwierzyć liczbom, Ernest podniósł wzrok na scenę rozgrywającą się za lustrem. Kobieta trzęsła się jak epileptyk.

– Kończymy, bo zaraz zejdzie nam na zawał – polecił Magdzie przez krótkofalówkę. – Podaj jej środki uspokajające.

Wstał i rozprostował plecy. Zerknął na zegar wiszący w laboratorium. Od rozpoczęcia czytania minęło mniej niż dwadzieścia minut. Za krótko, by zaliczyć jej wyniki. Zaklął pod nosem i opadł ciężko na fotel. Podniósł telefon z biurka i zaczął bezmyślnie przeglądać archaiczną platformę społecznościową. Zatrzymał się na jednym zdjęciu i wyraźnie spochmurniał.

Magda weszła do sali i usiadła przy swoim stanowisku. Była lekko zasuszoną od solarium blondynką około czterdziestki.

– Nie musiałaś jej tak torturować – mruknął Ernest, nie podnosząc wzroku z telefonu.

– Czemu taki przygnębiony ton? Przeczytałam jej tylko prawdę, to nie moja wina, że jest taka pokręcona – odparła beznamiętnie.

– Zapomniałem, że pracuję z psychopatką – powiedział, ale kobieta nie wyglądała na dotkniętą. Przeszukiwała głośno leżącą pod jej biurkiem torebkę i zawołała triumfalnie, gdy wygrzebała z niej paczkę papierosów. Zapaliła z ulgą i zaczęła mówić, odprowadzając wzrokiem dym płynący w kierunku wentylatora.

– Szkoda, że straciliśmy te wyniki. Pokazują, że nasza maszyna nadaje się nie tylko do neuromarketingu, ale ma też inne zastosowania.

– Jakie zastosowania? – zapytał Ernest, choć nie wydawał się skupiony na rozmowie. Wpatrywał się w telefon.  

– Na przykład przesłuchania policji lub wywiadu. Terapia. Skoro potrafimy dotrzeć do poziomu, na którym poznajemy najskrytsze pragnienia człowieka, to możemy też zdobywać inne informacje. Kwestia optyki i odrobiny chęci.

– Mhm. Madzia, jak ostatnio sprawdzałem to nie za to nam płacą. Ograniczmy traumatyzowanie ludzi. Przynajmniej na razie, dobrze?

– Tak myślałam – odparła. – Po przeskanowaniu Ani zrobiłeś się miękki. Tylko bazgrzesz w tym swoim pamiętniczku. Przydałby ci się urlop.

– Chyba tak – przyznał, powoli podnosząc się z fotela. Przeszedł parę krokóww stronę kobiety. Dym papierosowy nieprzyjemnie go drażnił. Nawet nie miała tyle ogłady, żeby palić syntetyczny tytoń. Wręczył jej swój telefon.

– Patrz, to z dzisiaj – mruknął. Magda uniosła brwi.

– Gratulacje – powiedziała z przekąsem. – Jak dawno się rozeszliście?

– Pół roku temu. No, może siedem miesięcy.

– I już zaręczona. Ale nie mi oceniać. Lata lecą, a jeśli chce myśleć o dzieciach, to już najwyższy czas – skomentowała. Ernest pokręcił głową.

– Nie o to chodzi. Popatrz na tego kolesia.

Magda zmrużyła oczy i dokładnie przyjrzała się fotografii. Trwała tak przez chwilę, a on starał się cokolwiek odczytać z jej twarzy. Przeniósł wzrok na tlącą się końcówkę papierosa.

– Uważaj, ubrudzisz wykładzinę popiołem.

– Nie widzę w nim nic specjalnego – powiedziała, ignorując jego uwagę.

– Właśnie! Zwyczajny, chudy facet! Chyba jest jakimś lekarzem. Zupełnie nie w jej typie. I to mnie wkurza, wiesz? Odszedłem od niej, bo wiedziałem, że nie dam jej tego czego potrzebuje, czego… chce. A ona po pół roku zaręcza się z typem, który nijak się do tego ma. Nigdy w życiu nie będzie szczęśliwa.

– Przesadzasz. Dobrze wiesz, że to nieprawda.

– Nie wiem. Może powinna cierpieć za to. Tak dużo jej poświęciłem. Nie jestem pewien. Chciałbym się podpiąć do tej naszej maszyny, żeby ogarnęła to za mnie. A ty nie? – zapytał. Kobieta spojrzała w kierunku lustra weneckiego i pokręciła głową.

– Nie. Ludzie źle na to reagują. Sam widziałeś przed chwilą. U Ani też nie skończyło się to dobrze. – Oddała mu telefon i zgasiła papierosa w popielniczce. Ernest nie wrócił do swojego biurka.

– Podepnij mnie.

– To zły pomysł – odparła.

– Jeżeli będę wiedział, czego chcę, to czymś zastąpię myślenie o niej. Proszę. Możesz zostać trochę dłużej?

– Właściwie to mam randkę – odparła. – Ale mogę pojechać prosto z pracy. A ty jesteś dorosły. Tylko wydrukuję ci wyniki i nie będę ich czytała. Sam je sobie obejrzysz. A mi to zaoszczędzi te pół godziny słuchania twojego płaczu.

 

***

Specjalny fotel umieszczony był w pozycji półsiedzącej. Włosy Ernesta lepiły się od płynu przewodzącego, który wspomaga działanie elektrod. Nad głową krążyło kilka urządzeń, które dobrze rozpoznawał. Elektroencefalograf, tomograf, aparat do przezczaszkowej stymulacji magnetycznej. Mężczyzna wiedział, co się wydarzy, choć nigdy nie odczuł tego na własnej skórze. Maszyny będą działały naprzemiennie, analizując przepływ tlenu, ukrwienie, aktywność elektryczną trzaskających neuronów. Przeanalizują jego myśli, zderzając je z danymi setek tysięcy innych ludzi. Dzięki statystyce odkodują jego mózg. Myślał o Annie. O tym jak się czuła, gdy kiedyś dla zabawy postanowili przeskanować jej nieświadome pragnienia.

Jego spocone dłonie drżały, chociaż wiedział, że badanie jest bezbolesne. Nawet nie poczuł, kiedy się zaczęło. Na początku irytowała go trudność skupienia myśli, gdy aparat wyrywkowo dezaktywował kolejne części jego kory mózgowej. Potem nie był nawet zdolny do irytacji, gdy jego świadomość kurczyła i upraszczała się, dając dostęp do czających się w mroku informacji. Zrywała z niego kolejno wyparcie, mechanizmy obronne, fałszywe wspomnienia. Przez chwilę poczuł coś w rodzaju zwierzęcego oświecenia, gdy jego prosty, gadzi mózg przetwarzał dostępne tylko dla siebie bodźce, które na co dzień hamuje jego człowieczeństwo. Potem, gdy na nowo odzywały się kolejne obszary mózgu, ta czystość została zagłuszona i zapomniana.

 

***

Opłukał włosy w zlewie. Zimna woda sprawiała, że skurczona skóra zbyt sztywno opinała czaszkę. Popatrzył w lustro i zobaczył w nim zmęczonego, łysiejącego mężczyznę w średnim wieku. Zdecydowanie mniej przystojnego od nowego faceta Anny. „Narzeczonego”, poprawił się w myślach.

Magda już pojechała, chociaż i tak została dłużej, niż to było konieczne. Powoli wyprowadzała go z badania, więc nie przypłacił go bólem głowy, na który skarżyły się niektóre osoby. Wyniki leżały na jego biurku. Plus minus czterdzieści stron opisujących zawiłości jego psychiki. Sekrety podświadomości. Dotknął szorstkiego papieru, jeszcze ciepłego po druku. Do pierwszej strony przyklejona była karteczka od Magdy. Prosiła, żeby zadzwonił jeśli poczuje się gorzej. Miło z jej strony.

Bawił go fakt, że nie ma pojęcia, co będzie tam napisane. Współczesny świat kręcił się wokół uczuć i subiektywnego doświadczania świata. A przecież nikt tak naprawdę nie rozumie swojego mózgu. To tylko iluzja.

Ostatnie miesiące dzielił na pracę i rozmyślanie o Annie. Kiedyś czytał podobny tekst, jej rozszyfrowaną głowę. Rozplątana psychika Anny na początku budziła w nim niechęć, ale to nie było nic, czego nie dałoby się rozwiązać rozmową między partnerami. Później przechodziła w znacznie bardziej intymne szczegóły i tego już nie mógł znieść. Dlaczego nie potrafił wyrzucić z głowy jej erotycznych fantazji, czemu kompulsywnie wracał do szczegółów, które wzbudzały w nim ból i złość? Dlaczego po prostu nie potrafił zaakceptować tego, że nie był dla niej i zapomnieć o wszystkim? Może w jego własnym dokumencie znajdzie odpowiedzi na te pytania.

 

 

***

To był średniej klasy hotel w okolicach centrum. Na szczęście na parterze znajdował się pub, który w środku tygodnia stał pusty. Magda siedziała przy dwuosobowym stoliku. Przywołała go gestem. Ernest podszedł do kobiety, a na jego twarzy malowało się poczucie winy.

– Przepraszam, Madzia, pewnie popsułem ci wieczór… – zaczął.

– Daj spokój – odparła – zdecydowano, że dziewczyna nie była w moim typie.

– Nie rozumiem, kto zdecydował?

– Ty. Dzwoniąc do mnie zdecydowanie przed północą – powiedziała z kamienną twarzą, ale była w stanie utrzymywać ją tylko chwilę i zaraz uśmiechnęła się szeroko.

– Ha-ha. Bardzo śmieszne. Przecież przeprosiłem – mruknął.

– Wyglądasz lepiej, niż się spodziewałam.

– Bo nie przeczytałem wyników – przyznał – cykam się. Ale mam je tutaj ze sobą.

Pokazał plik papieru wsadzony do dużej koperty, noszącej ślady użytkowania.

– O nie, powiedziałam, że nie będę ich czytać – pokręciła głową. – Ernest, chłopie, sam tego chciałeś, weź za to odpowiedzialność. Jeśli pozbawiłeś mnie wieczoru z śliczną brunetką, żebym wchodziła w rolę terapeutki, to trochę nie w porządku.

– Nie – odparł – chcę po prostu pogadać.

– Więc dobrze, porozmawiajmy. – Zaczepiła przechodzącego barmana i poprosiła o dwa piwa. W tle leciała jakaś muzyka, ale zbyt nowoczesna, żeby Ernest rozpoznał wykonawcę.

– Nie mogę przestać o niej myśleć. To nie kwestia tego zdjęcia i zaręczyn, chociaż to nie pomogło. Po prostu czuję się… skrzywdzony, rozumiesz? Nigdy mnie za to nie przeprosiła. Nie mogła uwierzyć, jak wiedza o „tym” mnie męczyła. Że już nie byłem w stanie na nią patrzeć tak samo. Nie powiedziała nic, żeby mnie uspokoić. Po prostu pozwoliła, żebym odszedł – mówił, unikając wzroku Magdy.

– Ernest, musisz przestać – powiedziała twardo.

– Przestać co?

– Przestać winić swoją byłą za jej potrzeby seksualne. To nie jest jej wybór, nie ma na to żadnego wpływu.

– Ona potem nie chciała nawet ze mną o tym porozmawiać! – Ernest podniósł głos, a kobieta przewróciła oczami.

– To twoja wina, że potrafiłeś widzieć swoją dziewczynę tylko przez pryzmat tego, że gdzieś podświadomie chce się ruchać z innym typem faceta. Wielkie mi halo. Co z tego? Była tym zaskoczona tak samo jak ty, nigdy cię nie zdradziła, nie zrobiła nic złego.

– Ale nasza maszyna dokopała się do prawdy. To było jej najskrytsze pragnienie, którego nie mogłem spełnić z oczywistych względów – powiedział. Na stole pojawiły się dwa piwa. Złapał kufel i zaczął łapczywie pić.

– Nie uleczę twojego zranionego ego. Ale jedna rzecz mnie męczy. Nie wiem dlaczego tego nie rozumiesz. „Najskrytsze” nie oznacza najważniejsze. Oznacza najbardziej ukryte. A skoro jest ukryte i zagłuszone plastrami temperamentu i osobowości, to po co przykładać do niego taką wagę? Oczywiście, że gdzieś tam pod spodem będzie seks, bo taka jest główna funkcja życia, żeby je powielać. A jak dokopiesz się jeszcze niżej niż my w naszej maszynie, poniżej warstwy neuronów, znajdziesz geny. Których celem jest rozprzestrzenianie się, więc wszyscy jesteśmy maszynami do walki z entropią. I tylko niewielka struktura w lewej półkuli, kora interpretująca, daje nam złudzenie indywidualności. Bierze te wszystkie sprzeczne, zwierzęce sygnały i próbuje nadać im sens. Oni chcą nas tak widzieć.

– Kto? – zapytał Ernest. Nie mógł zapić piwem wrażenia ściśniętego gardła. Magda mówiła to spokojnie, jakby nie przejmowała się, że podważa podstawy projektu, nad którym spędzili dziesiątki tysięcy godzin. Trywializowała teraz całą podstawę teorii.

– Nasi pracodawcy. Patrzą na nas przez pryzmat ekonomii i sprowadzają nas do jednego wymiaru, do tego czego pragniemy. A przecież jest w nas o tyle więcej. W Ani też. Ty zafiksowałeś się na detalu z głębi jej psychiki. Przyjąłeś neuromarketingowy punkt widzenia.

Spojrzał jej w oczy. Nie odwróciła wzroku.

– Straciłem ją na zawsze, prawda? – zapytał cicho.

– Tak. A ona ma teraz przed sobą szczęśliwą przyszłość bez ciebie. Zapomniałeś kim ona jest. I teraz zapominasz, kim sam jesteś. – Wskazała na pożółkłą kopertę. – Tam są tylko detale zwierzęcia. Potrzeby zwierzęcia. Pragnienia, które wydają się pociągające, dopóki nie zostaną przelane na papier. Ty nazywasz się Ernest. I nie jesteś gadem, jesteś człowiekiem i na tym dzisiaj się skupmy, dobrze? Nauka nauką, ale trzeba żyć.

 

***

Powietrze było chłodne i wilgotne, lepiło się do skóry. Spacerowali wspólnie, łysiejący mężczyzna i trochę zbyt opalona kobieta. Minęli na moście grupę pijanych studentów. Ernest zatrzymał się na moment. Wyciągnął z koperty plik papierów. Na pierwszej stronie napisane było tylko jego imię. Westchnął i wyrzucił kartki przed siebie. Rozsypały się i poszybowały w dół, walcząc z oporem powietrza. Mężczyzna patrzył, jak mokną i znikają w wodzie.

Ernest napisał potem – “Nigdy nie opowiadaj nikomu swoich snów. Po prostu tego nie rób. A już na pewno nie opowiadaj ich sobie”. 

Koniec

Komentarze

Ktoś tu “Ślepowidzenie” Wattsa czytał :-)

Swoją drogą nie obawiasz się, że sformułowanie “mózg gada” nie dla każdego będzie czytelne?

 

Opowiadanie dobre, technicznie sprawnie napisane, ale… brakło jakiegoś uderzenia w ostatniej fazie. A szkoda, potencjał był spory, fundament pod finał przygotowany.  Są tu takie elementy, jak “maszyny do walki z entropią” (ha, tę entropię też napędzające), ledwo zasugerowana walka świadomości z podświadomością (i całkiem ciekawe natychmiastowe zepchnięcie tego wątku pod “iluzję”), jest potencjał pod wzmianki o możliwości kształtowania siebie, czy o tym, jak nadmiar informacji wpływa na proces decyzyjny.

A jednak koniec rozpływa się dość swobodnie. Szkoda, bo wszystko kierowało się w stronę taką, że oczekiwałem jakiegoś ciekawego, mocnego wniosku.

Ale że pisać umiesz – to akurat widać.

 

Hejka! 

Czy się podobało?– tak, ale jednak mam tak samo jak wilk-zimowy, jeśli chodzi o zakończenie. Mi tam jakoś nie wybrzmiało. 

Tekst ciekawy i aż szkoda, że nie trochę dłuższy. 

Napisane faktycznie dobrze – mi akurat nic nie przykuło uwagi, jeśli chodzi o błędy, więc nieźle. 

Tak ostatecznie mam takie mieszane uczucia, ale pozytywne raczej przeważają. 

Pozdrowionka! 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Cześć, Arq(u) von Shellu. :-)

Z dużą przyjemnością zarejestrowałam kątem oka kategorię sf. Głodnam jej jak kania dżdżu. Test, nie wiem, czy dobrze rozumiem, jest związany z długością opowiadania, a nie jego wstawieniem? Trochę zmartwiły mnie tagi, ponieważ pojawiły się hsf, sny i naukowcy. Musiałbyś być dobry w neuro albo porządnie skonsultowane. Hmm. Zobaczymy.

 

Przeczytałam. 

Proszę zapiąć pasy i przygotować się na krytykę, bo niestety nie będzie łatwo. Przykro mi. Tekst wydaje mi się napisany na kolanie, na szybko, o obyczajowej i naiwnej fabule, z lekka obudowanej myślą o dotarciu do prawdziwych preferencji (nazywasz je pragnieniami i umieszczasz w nieświadomości). Sam pomysł na główny wątek oraz pojedyncze zdanie/myśl: neuro-marketing-produktywność-zysk jest ciekawy.

 

Problemów z opowiadaniem jest niestety sporo. W warstwie merytorycznej sprawdź znaczenie słów: paradygmat, galwanometr, encefalograf, tomograf, mechanizmy obronne, wyparcie, wspomnienia, gadzi mózg, też układ współczulny i szkło weneckie; zasady ich działania, co mierzą i w jaki sposób, jak się ich używa i po co. 

Działanie/metoda (nie wiem, co tak naprawdę opisujesz, błąkasz się) początkowo przypomina wariograf z podawaniem bodźców, lecz chyba (?) jednocześnie wplatasz też warunkowanie, a potem przy drugim badaniu mamy ciąg latających maszyn – współcześnie istniejących urządzeń – w postaci dronów (?). Lepiej byłoby wprowadzić nowe urządzenie i metodę pozyskiwania wiedzy, jest to w końcu element fantastyczny, więc możesz zaszaleć. Do kompletu mamy jeszcze szkło weneckie do obserwacji, krótkofalówki i kserokopiarkę: o jakim czasie mówimy, gdzie jesteśmy? 

 

Fabuła i postaci: fabuła może być, lecz postaci nieprzekonywujące charakterologicznie, choć motyw ok. I teraz musimy prędko przejść do warsztatu. Trzeba byłoby/warto nad nim popracować, inaczej historia się nie złoży, będzie miała dziury logiczne, a bohaterowie niewiarygodni. A gdybyś przy okazji zmniejszył poziom kolokwializmów w tekście, zdecydowanie przyklasnęłabym, gdyż nie widzę tutaj dla nich zastosowania (przeważnie). 

 

Klamra: początek-zakończenie. Chyba pierwsze kilka zdań to prolog, może lepiej byłoby go oddzielić od kolejnego fragmentu? Z ideą, niestety też mam kłopot, gdyż opowiadanie snów i docieranie do nich przy pomocy „mechanicznych metod”,  że nazwę ogólnie, są dwa odmiennymi procesami. Mieszasz je. Nieporządek.

 

Kilka przykładów zatrzymań:

Ernest napisał kiedyś: “Nigdy nie opowiadaj nikomu swoich snów. Po prostu tego nie rób. To miliardy szeleszczących obwodów elektrycznych, które samodzielnie malują obrazy miejsc i czasów niestworzonych. To drugie życie, ulotne impresje wymykające się prawom fizyki, dostępne wyłącznie po zamknięciu oczu. To zbiór onirycznych doświadczeń, które rozmywają się i degradują gdy próbujesz wyrazić je słowami.”

 

Czym jest „to”? Jeśli sny – niejasne, jeśli coś innego, tym bardziej, a w ogóle zrezygnowałabym z „to”, zdaje się niepotrzebne. Całe opowiadanie przejrzałabym pod kątem słowa „to”, ponieważ stosunkowo często po nie sięgasz, zerknij i zostaw tylko tam, gdzie absolutnie niezbędne.

trupim wzrokiem

nieręczne

których kolor przebijał ze względu na nienaturalnie skurczone źrenice.

jw

twarz wykrzywiała się w ekspresjach gniewu, rozpaczy i niedowierzania

jw, raczej na pewno nie używamy w lm.

czytała coś z kartki.

lepiej pisać konkretnie, zwłaszcza, że słyszał (szyba wenecka) i za chwilę wyjaśniasz

– Magda, podepnij ją do galwanometru! – rzucił do krótkofalówki, z którą kobieta była połączona za pomocą miniaturowej słuchawki w uchu. 

Jak to, nie była monitorowana od początku, przecież to badanie-eksperyment.

Drugie wyboldowane – niezgrabne.

Krótkofalówki? Są, jak rozumiem w laboratorium, chyba że gdzie indziej, ale tego nie wiemy. Zero opisu otoczenia.

jak delikatnie zakłada urządzenie na palec badanej. 

Czy to badanie krwi, wysycenia tlenem i pulsu? Jeśli tak, skąd to co poniżej:

Na laptopie Ernesta pojawiła się drżąca linia danych obrazująca napięcie płynące po jej skórze.

Dwie sprawy: drżąca linia danych – hmm, takie szybkie zmiany musiałyby się pojawić w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne lub wewnętrzne – kobieta nie śpi, albo tego nie wyjaśniłeś, czyli o co tu chodzi? 

Druga kwestia: napięcie nie płynie po skórze. Sprawdź – rezystancja, przewodnictwo skóry, GSR. Pierwsze eksperymenty z GSR – Jung, Matthison.

– Nie chcesz tego dziecka. Czujesz w jego bliskości agresję. Twoja nadmierna opiekuńczość jest sposobem na poradzenie sobie z wyrzutami sumienia – czytała to miarowo i spokojnie, chociaż twarz badanej wyrażała teraz czysty ból. 

Agresja to nie uczucie/odczucie/emocja, lecz zachowanie, działanie.

Poszukaj zamienników na czasownik „czytać”, np. 

„Po twarzy badanej przebiegały skurcze bólu, lecz głos Magdy pozostawał miarowy, spokojny.

 Wyciszył głośnik i wlepił wzrok w ekran. 

„wlepił” – potoczne.

Cyfry przelatywały przez terminal, algorytmicznym tańcem(+,) opisując ludzkie cierpienie.

Pracowali według paradygmatu, który mówił jasno – silne emocje oznaczają dotarcie do prawdy. Biorąc pod uwagę wykres aktywności jej układu współczulnego, uderzyli w samo sedno. Nie mogąc uwierzyć liczbom, Ernest podniósł wzrok na scenę rozgrywającą się za lustrem. Kobieta trzęsła się jak epileptyk.

Jeśli już to ciągi cyfr, sprawdź – algorytm. Nie może opisywać ludzkiego cierpienia ponieważ to seria następujących po sobie zdarzeń prowadzących do zrealizowania konkretnego zadania, uzyskania określonego wyniku. Dopiero wynik może dawać nam statystyczny obraz „czegoś”.

Drugie wyboldowane, raczej teoria, nie paradygmat.

Dwa kolejne przypominają nam o działaniu detektora kłamstwa, czyli pytanie – o co tu chodzi?

Przedostatnie, jedna z niekonsekwencji związanej z Ernestem. Jak to się dziwi, czy to jest ich pierwsze, drugie badanie, czy współpracują dłużej?

Ostatnie – eh, epilepsja, ataki padaczki, sprawdź. 

 

Dalej już nie będę wypisywała. Z większych zatrzymań w dalszej części tekstu:

*fabularne dotyczące Ernesta: zdziwienie, że współpracownica jest „psychopatką” (uważałabym z tym słowem); nie zna celu badań i możliwych zastosowań; budzi się w nim nagłe współczucie; współpracownica nie wie o jego rozwodzie.

*słowa: trzeszczące neurony

*cała sekwencja – opis procesu docierania do głębszych warstw świadomości. Misz-masz i sporo błędów, nawet jeśli fantastyka. Podobnie segment z neuronami i genami.

 

Podsumowując. Pomysł na opowiadanie jest, fabuła też, lecz warsztat (sposób opowiedzenia i zapisu historii) pozostawia sporo do życzenia, trzeba potrenować i lepiej przemyśleć wykorzystane koncepty, przy okazji doczytując co nieco.

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum komentująca w niedzielę

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mam mieszane odczucia po przeczytaniu tego tekstu. Na pewno masz potencjał na ciekawą historię, opowiadanie jest napisane całkiem nieźle. Końcówka mogłaby trochę bardziej zaskoczyć, ale wynika logicznie z treści.

Z drugiej strony, mam zastrzeżenia do researchu. Piszesz SF, ale Twoja koncepcja bardzo przypomina EEG, przez co traci na wiarygodności. Odwołania do psychologii, IMO, też nie najtrafniejsze. Przy takiej tematyce jak w Twoim opowiadaniu ważne są szczegóły, terminologia, dolepienie warstwy fantastycznej do realnej w taki sposób, żeby stanowiła spójną całość.

 

“Nigdy nie opowiadaj nikomu swoich snów. Po prostu tego nie rób. To miliardy szeleszczących obwodów elektrycznych, które samodzielnie malują obrazy miejsc i czasów niestworzonych. To drugie życie, ulotne impresje wymykające się prawom fizyki, dostępne wyłącznie po zamknięciu oczu. To zbiór onirycznych doświadczeń, które rozmywają się i degradują gdy próbujesz wyrazić je słowami.”

Trochę rozbuchane, skróciłbym. 

 

Miała ładne, zielone oczy

To tylko moja alergia na słowo ładne. 

 

Z głośnika dobiegł głos Magdy, która nie przestawała czytać:

Skoro czynność jest kontynuowana, to lepiej pasowałby czasownik niedokonany. 

 

czytała to miarowo

I w ogóle zastanowiłbym się nad zmianą czasownika na inny, bo chwilę wcześniej też się pojawia. 

 

Magda weszła do sali i usiadła przy swoim stanowisku. Była lekko zasuszoną od solarium blondynką około czterdziestki

Opis wybija z rytmu. Czy jest tu konieczny? Czy w ogóle jest konieczny? 

 

Po przeskanowaniu Ani zrobiłeś się miękki

Czy Magda mówiłaby w tak personalny sposób o pacjentce? Do tego używając zrobienia? To sugeruje jakąś zażyłość, a ta z kolei do Magdy nie pasuje. 

… dobra, teraz rozumiem, na początku nie ogarnąłem, że Ania i była Ernesta to ta sama osoba, i że Ania to nie pacjentka. 

Swoją drogą pozostałbym przy formie Anna. 

 

Może powinna cierpieć za to

Za co? Chwilę wcześniej dowiadujemy się, że bohater sam ją porzucił. 

 

ze śliczną

 

Fantastyka w tym opowiadaniu jest bardzo oszczędna. W zasadzie służy tylko jako narzędzie, by wprowadzić nas w refleksję nad ludzką psychiką, pragnieniami, ego, superego i id. Freudowskie teorie, chociaż nigdzie nie wspomniane, najmocniej tu przebrzmiewają, a jednocześnie dajesz zupełnie inną interpretację: nie instynkty są najważniejsze, nie to co najbardziej ukryte, ale to, co ludzkie i znajdujące się na powierzchni. Ciekawe, naprawdę ciekawe. 

Lubię taką fantastykę, oszczędną, pod którą ukrywa się porządna warstwa obyczajowa albo jakiś dylemat. 

Postacie też z krwi i kości a ich motywacje wiarygodne. W końcu czy chcielibyśmy wiedzieć, co siedzi w głowach naszych drugich połówek? Wiem, co czasem siedzi w mojej i tego mam aż nadto… 

Polecam do biblioteki. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Arq Von Shell, ciekawy pomysł:-) zrozumienie samego siebie, zagłębienie się w swoją psychikę jako sposób na rozwiązanie własnych problemów. Jednak pacjentka poznaje prawdę o sobie i raczej jej to nie pomaga. Ernest poznał najskrytsze pragnienia żony i też nic dobrego z tego nie wynikło. A dlaczego tak się dzieje? Tu wyjaśnia nam Magda:

„Najskrytsze” nie oznacza najważniejsze.

 

Lubię takie opowiadania, nad którymi można trochę porozmyślać:-)

 

klik ode mnie:-) pozdrawiam

 

 

Tekst definitywnie z potencjałem, bo ogólny koncept mi się spodobał. Oto metoda na wyłuskiwanie najbardziej intymnych sekretów ludzkich, która koniec końców nie daje nikomu szczęścia. Podoba mi się.

Opowiadanie pada jest od “tysiąca cięć”. Od strony technicznej widziałem parę zagubionych enterów, powtórzeń, niesformatowanej gwiazdki i innych chrobotań. Same z siebie to nic wielkiego, ale w kupie dają wrażenie, że nie sprawdziłeś teksty przed opublikowaniem.

Dalej nie za bardzo kupiłem bohaterów. Niby motywacje są jasne, ale zabrakło czegoś bardziej ich wyróżniającego. Zabrakło też konsekwencji tego badania na Erneście – zrobił je, poznał swój problem, nie dało mu to szczęścia, koniec. Aż prosiłoby się o coś mocniejszego do zaznaczenia puenty.

Tempo nie jest dynamiczne, ale to nie grzech. Brakuje jednak czegoś, co to wynagrodziłoby. Wiele spokojnych tekstów idzie np. w mocny klimat, aby czymś zainteresować czytelnika. Ja przyznaję, że w pewnym momencie byłem znudzony końcową rozmową.

Podsumowując: jest potencjał dla koncertu fajerwerków, ale wymagałby dopieszczenia. Chwytaj przydatne linki, pomogą w tym:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za wszystkie komentarze, te mniej lub bardziej przychylne. Rzeczywiście widzę przestrzeń do poprawy i dziękuję za drobiazgowe ujęcie tematu. Chociaż nie ze wszystkimi uwagami się zgadzam (szczególnie merytorycznymi – to do Ciebie Asylum ;)) to dały mi do myślenia. A i przepraszam za opóźnienie w odpowiedziach! :)

O:o, cieszę się, że odpowiedziałeś. :-)

Kłopot miałam z Twoim opowiadaniem taki, że o ile pomysł  i ciąg opisanych zdarzeń mi się spodobał, to warstwa, którą nazwę, psychologiczno-techniczną mocno szwankowała, zawieszając mnie co chwilę.  Niestety, trochę się na tym znam, a w tym przypadku, chyba, nawet bardziej niż trochę. Jeśli chodzi zaś o uwagi warsztatowe, koncepcyjne – jasne – mogę nie mieć racji, ale na szczęście masz sporo komentarzy innych użytkowników.

Zgadzać się nie musisz, a nawet nie powinieneś zbyt szybko. ;-)

pzd srd :-)

już nie piątkowa a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Spodobał mi się pomysł na urządzenie poznające podświadome pragnienia. Straszny i fascynujący zarazem. Nie znam się specjalnie na tej tematyce, więc nie będę się wypowiadać.

Faktycznie, może zakończenie powinno być mocniejsze. Bo na razie jest takie pfff. Hej, sama byłam ciekawa, co facetowi wyszło, a on zmarnował koleżance wieczór, przeszedł nieprzyjemny zabieg, a potem w ogóle nie przeczytał.

Babska logika rządzi!

To zbiór onirycznych doświadczeń, które rozmywają się i degradują[+,] gdy próbujesz wyrazić je słowami. 

. Po jej policzkach płynęły łzy rozmazujące makijaż, a twarz wykrzywiała się w ekspresjach gniewu, rozpaczy

i niedowierzania. Obok niej siedziała współpracowniczka Ernesta i czytała coś z kartki.

Tu się coś rozjechało.

Madzia, jak ostatnio sprawdzałem[+,] to nie za to nam płacą.

Przeszedł parę kroków

w stronę kobiety. Dym papierosowy nieprzyjemnie go drażnił.

Tu też się rozjechało.

W paru miejscach zabrakło mi przecinka, przejrzałabym tekst pod tym kątem.

Całkiem przyjemne opowiadanie. Jest pomysł na “wyciąganie” ukrytych pragnień, całkiem interesujący (i zarazem przerażający) i konsekwencje, do czego to może doprowadzić. Chyba w ogóle często koncentrujemy się na jednym aspekcie, niekoniecznie najważniejszym, i zapominamy o innych ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka