- Opowiadanie: Gautama de Mazan - Przemiana plus

Przemiana plus

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Przemiana plus

I

Gdy doktor Grzegorz Robal obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w coś innego. Leżał na plecach, a kiedy uniósł lekko głowę, ujrzał parę niezwykłej urody piersi z twardymi, brązowymi sutkami, na których ledwo mogła utrzymać się całkiem już ześlizgująca się kołdra.

„Co się ze mną stało?” – pomyślał. To nie był sen. Dotknął swoich piersi. Były prawdziwe. Ważył je chwilę w dłoniach. Byłe miękkie, jędrne i przyjemne w dotyku. „Zaraziłem się biustem” – pomyślał.

Grzegorz zastanawiał się jakiś czas, czy to nie sen i jak mogło do tego dojść? Może to jakiś wirus, który podstępnie atakuje? Przypomniał sobie, że zeszłego dnia spotkał

w windzie tę dziewczynę z superbiustem. Stał jak kretyn z wywalonymi gałami, kiedy zapytała, na które piętro, i nie odezwał się ani słowem. Może to od niej się zaraził.

Po chwili wahania, pchnięty instynktem, wsunął swoją dłoń pod bokserki. Jego palce natrafiły na lekko wilgotną, bardzo delikatną powierzchnię. Poczuł, jak rozkosz rozpływa się po całym jego ciele. Gorąca fala przyjemności poszła kręgosłupem w górę i uderzyła do głowy. Nie mógł się powstrzymać. Jego ruchy były miękkie, delikatne, powolne. Zupełnie inne, niż kiedy dotykał wcześniej kobiet. Teraz się sobie dziwił – przecież to takie oczywiste, że ruchy powinny być miękkie, delikatne, okrężne. Czemu wcześniej tego nie rozumiałem? Wsadzałem ten palec, jakbym wyciągał drobne ze skarbonki. Każdy facet powinien choćby raz w życiu zamienić się na jeden dzień w kobietę. Nauczyłby się, jak je dotykać.

Nagle napadła go ciekawość, jak wygląda. Wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki, aby obejrzeć się w lustrze. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Był najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widział. Przyglądał się w lustrze swoim zgrabnym pośladkom, jędrnym piersiom, perfekcyjnej talii. Szyję miał długą, smukłą, wyraźnie rysujące się obojczyki. Nawet twarz miał śliczną. Pierwszy raz w życiu mógł o sobie powiedzieć, że jest piękny. Włosy mu urosły i układały się puszystymi blond pasmami. Jego oczy były głębokie, niebieskie, uwodzicielskie. Usta czerwone, soczyste, zmysłowe.

Pisnął radośnie, klaszcząc w dłonie i podskakując ze szczęścia.

– Jestem najpiękniejszą kobietą na świecie!

Był oszołomiony i nie wiedział, co z tym zrobić. Chciał zawojować świat. Z taki ciałem i z taką buzią będzie mógł wszystko, wszyscy padną mu do stóp.

Ale potem uświadomił sobie, że przecież ma swoje życie, z którego nie może tak po prostu zrezygnować. Jest szanowanym ginekologiem położnikiem, pracującym w znakomitej prywatnej klinice. Nie może zaprzepaścić kariery przez chwilową przemianę i fascynację swoją własną urodą. Nie wiadomo przecież, ile ta przemiana jeszcze potrwa.

Zadzwonił do Stefana, swojego wieloletniego przyjaciela i kolegi z pracy.

– Stefan, mam sprawę – powiedział, kiedy przyjaciel odebrał telefon.

– Słucham panią – usłyszał.

Cholera, że też o tym nie pomyślał. No jasne, głos też mu się zmienił. Nie poddawał się jednak i próbował Stefanowi wyjaśnić, że to naprawdę on, Grzegorz Robal. Stefan na początku się śmiał, będąc przekonanym, że przyjaciel robi mu żart i poprosił jakąś kobietę, aby go udawała. Ale im dłużej trwała rozmowa i im poważniej Grzegorz Robal przekonywał Stefana, że to naprawdę on, tym bardziej Stefan zaczynał mu wierzyć.

– Muszę to zobaczyć – powiedział wreszcie.

– Jasne, przyjeżdżaj, oglądaj mnie – odparł Grzegorz.

Stefan przyjechał w niespełna pół godziny. Spojrzał na Grzegorza, zmierzył go od stóp do głów, uśmiechnął się głupkowato, jak to faceci uśmiechają się do kobiet i minął go w drzwiach.

– Grzesiu, wychodź! – zawołał w głąb mieszkania. – Już prawie dałem się nabrać! Ale wybrałeś zbyt piękną aktorkę, bym uwierzył, że to ty.

– To naprawdę ja – powiedział Grzegorz, idąc krok w krok za Stefanem. – Jak ci mogę to udowodnić?

– Pani jest niezwykła, przyznaję. Mówiła pani tak przekonująco, że o mało się nie nabrałem. Zwłaszcza że Grzesio nie jest kawalarzem i raczej takich głupich żartów nie robi. Grzesiu, wyłaźże!

– Stefan, to naprawdę ja – upierał się Grzegorz wysokim, melodyjnym głosem, trzepocząc długimi rzęsami. Jego piersi falowały pod koszulą swobodnie, bez stanika. Włosy opadały naturalnie na ramiona. – Gdybym miał jakiś znak szczególny, bym ci go pokazał, ale wiesz przecież, że niczego takiego nie mam.

– Jeśli pani zezwoli, ja chętnie poszukam na jej ciele znaków szczególnych – powiedział Stefan lubieżnie, uśmiechając się przy tym bezwstydnie.

– Bo się porzygam – powiedział Grzegorz.

 

II

Kilka godzin przekonywał Grzegorz Stefana, że to on, że tak mu się zrobiło przez noc, że to może jakiś obcy, nieznany wirus. Pokazywał mu sztuczki karciane, które tylko on znał, wspominał wstydliwe szczegóły ze swojego życia, o których tylko oni wiedzieli, składał swój podpis, który był identyczny z jego podpisem. Wreszcie Stefan musiał uwierzyć.

– Nie wierzę – powtarzał. – Przecież to jest fizycznie niemożliwe. Takie rzeczy nie mają prawa się zdarzać. Jak to się stało?

– Nie wiem, Stefan, nie mam pojęcia. Obudziłem się i byłem kobietą.

– Przejrzę internet, poczytam w bibliotece akademickiej, ale wątpię, aby udało nam się znaleźć podobny przypadek. Są mężczyźni, którzy rodzą się w ciałach kobiet albo na odwrót, są hermafrodyty, są ludzie z niewykształconymi narządami, ale z tego co ja wiem, nigdy dotąd dorosły mężczyzna nie zamienił się w kobietę.

– Przecież ja to wiem, Stefan – powiedział Grzegorz. – Też studiowałem medycynę. Znam się na ludzkim ciele. Sam tego nie rozumiem. Chciałbym, żeby to był sen, ale przecież nie jest. I póki mi nie przejdzie, muszę załatwić sobie jakiś urlop w robocie, może zwolnienie lekarskie. Nie mogę się tam tak przecież pokazać. Kto mi uwierzy, że ja to ja?

Stefan kiwał głową.

– No nikt ci nie uwierzy.

 

III

Pierwsza fascynacja dość szybko ustąpiła. Grzegorz nie wiedział, jak być kobietą. Wstydził się siebie. Nie wiedział jak mówić ani nawet jak chodzić. Minął tydzień, a kobiecość nie odpuszczała. Grzegorz nadal był piękną, ponętną kobietą. Przesiadywał całe dnie w domu, bojąc się wychodzić na zewnątrz. Oglądał seriale i telewizję śniadaniową. Czytał

w internecie o przypadkach zmiany płci, ale nie znalazł nigdzie wzmianki o naturalnej przemianie.

Przez tydzień zamknięcia zaczął się robić nerwowy. Drażniły go cztery ściany jego mieszkania. Drażnił go hałas u sąsiadów, tramwaje za oknem. To zamknięcie było nie do zniesienia. Przecież tak nie można żyć. Do końca życia będę zamknięty jak księżniczka we wieży? Może warto zaakceptować kobiecość i wymyślić jakiś plan na życie?

Czasami wpadał Stefan, czasami zadzwonił, ale jego obecność też drażniła Grzegorza. Był w jakiś irytujący sposób nudny. Poza tym też nie potrafił niczego znaleźć na dolegliwość Grzegorza.

– Nic nie ma na ten temat – mówił przez telefon.

– Gdybyś się postarał, to pewnie byś coś znalazł – odparł Grzegorz.

– Co cię ugryzło?

– Ty się pytasz co? Jestem zamknięty w tym mieszkaniu od ponad tygodnia. Nie widuję ludzi, nigdzie nie wychodzę. A oglądając te głupie seriale i programy śniadaniowe, robię się z dnia na dzień coraz głupszy. Ja zaczynam płakać na reklamach. A przecież nic nie piję od tygodnia. Może powinienem się napić? Może zimna wódka mnie wyleczy!

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – powiedział Stefan w zamyśleniu.

– No jasne, kurwa! Wszystkie moje pomysły są złe – krzyknął Grzegorz i się rozłączył.

Z lodówki wyjął kubek lodów i rzucił się na kanapę w pokoju. Przykrył się kocem

i włączył komedię romantyczną. Nie wytrzymam tak dłużej – myślał, jedząc lody. Tak się nie da żyć – mówił, płacząc.

Obudził się w nocy. Przeszywał go okropny ból brzucha. Zwinął się w kłębek, ale ból nie ustępował. To jakby ból zęba, ale w brzuchu. To jak brzuchowy kac. Nieustanny, powracający, drażniący każdy nerw ciała.

Zaciskał zęby i czuł, że z oczu płyną mu łzy. Kurwa mać! – klął w myślach, bo nie miał sił tego wykrzyczeć.

Przewrócił się na drugi bok, ale w tej pozycji bolało tak samo. Skurcz. Zwinął się jeszcze bardziej. Położył się na plecach, ściskając kolana do szyi. Zaciskał powieki, wyciskając spod nich stróżki łez. Niech przestanie! Niech to się skończy!

Pot perlił się na jego bladym, woskowym ciele. Miał drgawki.

Zjadłem coś nieświeżego? Muszę iść do lekarza. Może umieram. Może to rak? To nie jest zwykły ból. Tak musi czuć się człowiek w agonii. Może dopadł mnie śmiertelny wirus? Ja naprawdę umieram. Zadzwonię do lekarza.

Ale nie miał sił. Ściskał brzuch i płakał. Chciało mu się wymiotować i dostał biegunki. To na pewno coś nieświeżego, zjadłem coś przeterminowanego – myślał, wracając do łózka. Stawiał powolne, niepewne kroki, opierając się o ścianę, bo kręciło mu się w głowie. Na klatce ktoś trzasnął drzwiami.

Kurwa! Nie trzaskaj! Jak gdyby ktoś walił w perkusję. I tramwaj pod oknami. Boże, czy on zawsze tak głośno napierdalał tym dzwonkiem? A teraz ktoś tupie nad głową. A ból nie ustępował. Zdawał się być coraz silniejszy.

Rzucił się bezsilnie na łóżko. Nie bolał go już sam brzuch. Zaczęła boleć go głowa, mięśnie i kości, żołądek, plecy, zęby. Wszystko boli. Całe ciało zamienia się w jeden wielki ból. Jak można tak żyć? Przecież to nie jest do zniesienia! Jezu, gdyby ktoś wiedział, że można przeżywać taki ból! Muszą być na to jakieś leki!

Przysnął dopiero nad ranem. Ale jego sen był niespokojny i przerywany. Obudził się w południe. Był niewyspany, zmęczony i nadal go bolało. Choć już nie tak mocno, jak

w nocy. Miał wrażenie, że się zsikał. Wyczuwał coś mokrego między nogami. Podniósł kołdrę i zobaczył czerwoną plamę.

– Kurwa, nie! – wyszeptał resztkami sił. – Nie wierzę! Nie!

 

IV

– Proszę pani, dostała pani okres, ból jest zupełnie normalną rzeczą – powiedział lekarz ginekolog, uśmiechając się uprzejmie do Grzegorza.

Grzegorz nie wytrzymał, nie mógł dłużej wytrzymać tego bólu i wbrew sobie zarzucił na siebie dres, schował głowę w kaptur, założył ciemne okulary i wyszedł z mieszkania wprost do lekarza.

– Ja wiem i rozumiem – odparł Grzegorz. – Znam się na tym. Chodzi o to, że boli jak skurwysyn. A wolałabym, żeby nie bolało.

– Proszę pani, to natura. Nie poradzimy nic przeciwko naturze – tłumaczył mu lekarz.

Grzegorz wiedział, bo przecież nieraz też tak tłumaczył.

– Co pan pieprzy! Niech mi pan przepisze coś na ból!

– Proszę się nie unosić! Nie pani jedna przeżywa ból. Wszystkie kobiety na świecie to przechodzą i nie dramatyzują jak pani! – Tak Grzegorz też mówił.

– Nie interesują mnie inne kobiety! – krzyknął. – Robiłam pod siebie z bólu. Nie zrozumie pan tego nigdy, bo nigdy nie odczuwał pan okresu, a ból ten jest nie do zniesienia.

– Proszę pani, miliony, ba, miliardy kobiet na świecie to przeżywa. Pani trochę przesadza – mówił lekarz ze stoickim spokojem, przyzwyczajony do tego typu histerii, niewzruszony.

– Przecież to jakaś paranoja! – krzyknął Grzegorz. – Człowiek przychodzi do lekarza, a ten nie ma ani krzty zrozumienia, ani odrobiny empatii.

– Niech pani nie próbuję grać na moich sentymentach. Jak to sobie pani wyobraża? Że co miesiąc wszystkie kobiety będą na środkach przeciwbólowych? Może jeszcze zwolnienia lekarskie? Moja matka w polu jeszcze robiła, mając mnie pod sercem…

Grzegorz nie wytrzymał. Wstał i wyszedł z gabinetu, trzaskając za sobą drzwiami. Skurwysyn! Gruboskórny konował! Jak ktoś taki może zostać lekarzem? Zero empatii

i zrozumienia. Jak te biedne kobiety mają funkcjonować na tym świecie?

Wszedł do apteki i kupił najsilniejsze leki rozkurczowe bez recepty. Kupił też zapas podpasek. Potem poszedł do zielarskiego i zaopatrzył się w korę wierzby białej, w kurkumę i imbir. Był w takim stanie, że kupiłby i amulet przeciwbólowy, gdyby wiedział, gdzie taki dostanie.

W domu pozaciągał wszystkie żaluzje i zasłony, schował się pod kołdrą. Puścił jakąś komedię romantyczną. Robił sobie ciepłe okłady na podbrzusze, pił wywar z zielarskiego i rumianek. Jadł lody z pudełka, popijał gorącą czekoladę.

 

V

Po kilku dniach obudził się radosny jak skowronek. Na początku, zanim doszedł do siebie, czegoś mu brakowało. Az uświadomił sobie, że ból zupełnie minął. Był pełen energii i pozytywnego samopoczucia. Uśmiechał się sam do siebie.

Byłem w jakiejś irracjonalnej depresji – pomyślał. Ale to już minęło. Teraz mogę żyć normalnie. I koniec z siedzeniem w pustym mieszkaniu. Muszę wyjść do ludzi. Nie jestem pustelnikiem. Nie wiadomo, ile potrwa ta kobiecość. Nie mogę gnić w domu. Nie mam przecież śmiertelnej choroby.

Wziął prysznic, pieszcząc z radością swoje ciało. Ogolił nogi i okolice bikini. Wysmarował się balsamem. W szlafroku poszedł do szafy i kiedy ją otworzył, uświadomił sobie, że nie ma żadnych kobiecych ubrań. Abstrahując od stanika, nie miał kobiecych spodni, bluzek, o sukienkach nie wspominając.

Myśl, żeby zrobić zakupy, ucieszyła go, a nawet podniosła na duchu. Znów czuł się piękna.

Pojechał do galerii handlowej. Wstąpił do kilku butików. Już w pierwszym się przebrał. Ubrał koronkowy stanik i pasujące do tego majteczki, rajstopy i buty na obcasie oraz dość obcisłą sukienkę. Wyglądał zjawiskowo. Jak modelka albo gwiazda filmowa.

– Pięknie pani wygląda – powiedziała ekspedientka. Zdawała się mówić szczerze.

– Dziękuję – odparł Grzegorz. – Pięknie się czuję.

– Jest pani taka proporcjonalna – zachwycała się ekspedientka. – Wszystko na pani idealnie leży. Pani powinna zostać modelką.

Grzegorz wyszedł mile połechtany. W pantoflach na obcasie szło mu się tak, jakby całe życie w takich chodził. Czuł się dobrze. Pomyślał, że życie kobiety nie jest jednak aż takie złe. Wstąpił jeszcze do kilku butików, kupił kilka ciuszków. Z papierowymi torbami znanych marek zaszedł do kawiarni. Położył torby na kanapie, zamówił kawę. Przystojny barman, na którego aż miło był potrzeć, uśmiechał się do niego zalotnie. Bawiło go to.

Gdy usiadł i popijał swoją latte, zauważył, że wielu mężczyzn spogląda na niego pożądliwie. Dziwne to, ale całkiem miłe. Dojrzały mężczyzna w garniturze puścił nawet oczko i uśmiechnął się. Przystojny, szpakowaty, przypominający trochę George’a Clooneya. Grzegorz roześmiał się w głos, a przystojny pan się speszył i odszedł w swoją stronę.

Wraz ze zmianą płci Grzegorzowi nie zmieniła się orientacja seksualna. Jestem lesbijką – pomyślał. Nie pociągali go mężczyźni. Może i szkoda, może warto byłoby i tego spróbować. Ale czuł, że nie dałby rady. Wypił swoją latte, zabrał papierowe reklamówki

i wyszedł z galerii.

W drodze do domu, minął kilku pracowników budowy, którzy prężyli swoje blade klatki w słońcu. Panowie w średnim wieku przyglądali się Grzegorzowi obleśnie. Przechodząc obok usłyszał gwizdy i śmiechy. Hej laska, chcesz poczuć prawdziwego faceta? Spojrzał na nich, niektórzy robili obrzydliwe gesty rękoma w okolicach krocza, inny oblizywali swoje spierzchnięte wargi, kryjące się pod wąsem wujka–pedofila.

Grzegorz czuł ich obleśne spojrzenia, czuł, że rozbierają go wzrokiem i dotykają swoimi brudnymi, szorstkimi łapami. Że ściskają jego piersi, liżą jego brzuch, dotykają pośladków. Chciało mu się rzygać.

– Odpierdolcie się – krzyknął.

– Pierdolić to ja bym cię mógł – zawołał jeden z nich.

Grzegorz wiedział, że niejeden z nich będzie marzył dziś o nim, masturbując się albo chędożąc swoją żoną i na tę myśl robiło mu się niedobrze.

 

VI

– To jest obrzydliwe – powiedział do Stefana. – Faceci nie zdają sobie z tego sprawy, że nie są w ogóle fajni. Są odrażający. Te ich teksty są do porzygania.

Stefan się zaśmiał.

– Mówisz tak, bo jesteś facetem w ciele kobiety. Kobietom to się podoba.

– Szczerze wątpię – stwierdził Grzegorz. – To nie może się nikomu podobać.

– Jakby jakieś laski za mną krzyczały, mi by się podobało – powiedział Stefan

z rozmarzonym wyrazem twarzy.

– Może laski. Ale gdyby jakieś nieapetyczne baby z włosami pod pachami cię podrywały, gwizdały na ciebie, albo chciały cię obmacywać, czułbyś się niedobrze.

– Oj, może tak.

Byli na piwie, jak za starych czasów. W ich ulubionym pubie. Grzegorz czuł się nieswojo, będąc tu prawie incognito. Nikt go nie rozpoznawał, a kilku starych znajomych chciało go podrywać.

– Twoja koleżanka? – zapytał jeden z nich, podchodząc do Grzegorza i Stefana.

– Georgia – przedstawił Grzegorza Stefan.

– Całuję rączki – powiedział mężczyzna i rzeczywiście pocałował Grzegorza w dłoń. Jago wzrok nie odrywał się od dekoltu Grzegorza.

– Obrzydliwe – szepnął Grzegorz Stefanowi, kiedy tamten odszedł.

Stefan się zaśmiał.

– Nie będziesz miał lekko. Podobasz się facetom.

– Zaczynam się zastanawiać, czy mi się to podoba.

– Nie przesadzaj. Chyba lepiej tak, niż być brzydulą.

Grzegorz uśmiechnął się. Stefan spojrzał w jego piękne, niebieskie oczy, takie głębokie, zmysłowe. Grzegorz przegryzł wargę.

– Jesteś piękną kobietą – powiedział Stefan.

– Przestań – roześmiał się Grzegorz. – Tobie też odbiło?

– Nie – żachnął się Stefan. – Mówię tylko, że jesteś piękną kobietą, nie ma się co dziwić, że pogwizdują za tobą. Podobasz się facetom.

– Ciarki mnie przechodzą, jak tam mówisz – wzdrygnął się Grzegorz. – Uwierz mi, że to obleśnie.

– Sam tak patrzyłeś na kobiety – zauważył Stefan.

– To co innego.

Grzegorz westchnął. Napił się piwa. Pierwszy raz od przemiany poczuł się rozluźniony. Minęły wszelkie napięcia, które towarzyszyły mu przez ostatnie tygodnie. Gdzieś głęboko w sobie zaakceptował swoją kobiecość. Może rzeczywiście można z nią żyć.

Rozmawiali ze Stefanem o zwykłych rzeczach, o samochodach, meczu piłki nożnej. Śmiali się z facetów, którzy rzucali ukradkowe spojrzenia na Grzegorza.

– Gdyby wszystkie kobiety były takie jak ty – powiedział Stefan po którymś piwie – nie dochodziłoby do rozwodów, nie byłoby kłótni, rozumiesz?

Grzegorz przytaknął.

– Można z tobą wyjść na piwo, normalnie pogadać, pośmiać się – ciągnął Stefan. – Nie to co z żoną, która bez przerwy zrzędzi.

– Może faceci powinni być gejami – zażartował Grzegorz. – Mogliby się kochać z tymi, których naprawdę lubią.

– Fuj – żachnął się Stefan. – Pedalstwo.

 

VII

Grzegorz z trudem trafił kluczem do zamka w drzwiach. Zatoczył się i prawie upadł.

W ostatniej chwili powstrzymał go Stefan. Oboje roześmiali się jak pijani nastolatkowie.

– Dawno tak dobrze się nie bawiłem – powiedział Stefan roześmiany, przytrzymując Grzegorza.

Grzegorz patrzył na niego swoimi dużymi, niebieskimi oczyma, przymglonymi alkoholem. Uśmiechał się i jego czerwone, wilgotne usta układały się w ponętną podkówkę. Stefan czuł przez płaszcz Grzegorza na jego plecach zatrzask od stanika, przez rozpięte guziki w koszuli dostrzegał jego piersi. Czuł jego ciepło, dotyk delikatnych dłoni.

– Napijmy się jeszcze – powiedział Grzegorz. – Mam dobrą whisky od pacjentów.

Weszli do mieszkania. Zrzucili płaszcze i buty na ziemię.

– I nikt nie zrzędzi – powiedział Stefan.

Rozsiedli się na fotelach, polali sobie whisky.

Grzegorz siedział po męsku, rozkraczony. Stefan spoglądał na jego aksamitne majtki pod spódniczką, na ogolone, bardzo zgrabne nogi. Czuł szybsze uderzenia serca, czuł gorąco.

– Puścimy jakąś muzykę? – zapytał Grzegorz.

Wstał i chwiejnym krokiem podszedł do gramofonu, na którym leżała płyta.

– Ciekawe czego ostatnio słuchałem – powiedział, włączając płytę. Rozległ się niski, głęboki głos Barry’ego Whithe’a: You’re my first, you’re my last, my everything… – Nie – stwierdził – puśćmy coś weselszego.

Nie zdążył dokończyć zdania. Poczuł silne, namiętne objęcie Stefana i jego język

w swoich ustach. Chciał krzyknąć, ale usta Stefana napierały całą siłą. Chciał wyrwać się z uścisku, ale Stefan był silniejszy. Zerwał z niego bluzkę, przewrócił na plecy i Grzegorz poczuł, jak jego wargi objęły jedną z nabrzmiałych brodawek. Potem poczuł jego paluchy wciskające się pod jego majtki. Gmerały podniecone, zniecierpliwione, jak gdyby Stefan szukał kluczy w kieszeni.

– Och! Kochana! Kochana!

Grzegorz próbował się wyrwać. Wierzgał, szarpał się. Ale Stefan szybko uporał się

z jego majtkami, wyciągał z rozporka swojego gotowego do akcji przyjaciela. I wreszcie, po chwili, Grzegorz poczuł go w sobie. Wtedy poczuł rezygnację. Jak gdyby przegrał jakąś bitwę, przestał stawiać opór. Przestał wierzgać, bronić się, krzyczeć. Już był upodlony. Już się stało. Czuł krótkie, szybkie pchnięcia Stefana. Czuł jego gorący oddech, kwaśny od alkoholu. Już nie krzyczał. Bezwiednie spływały mu po policzkach łzy. Płakał z bezsilności. Czuł pchnięcia, słyszał sapanie, pojękiwanie. Czekał.

Po wszystkim Stefan chciał się do niego przytulić, pocałować go, ale Grzegorz go odepchnął.

– Kocham cię – powiedział Stefan.

– Wypierdalaj stąd – odparł Grzegorz.

– Naprawdę cię kocham – powtórzył Stefan.

– Nie chcę cię widzieć – powiedział Grzegorz.

 

VIII

Grzegorz przez całą noc płakał, leżąc w wannie, próbując zmyć z siebie Stefana. Ale nawet kiedy jego skóra była już pomarszczona i szorstka, czuł na sobie dotyk Stefana i jego nasienie. Tygodniami nie wychodził z domu. Jedzenie zamawiał z dowozem. Nie odpowiadał na telefony. Nie wiedział, czy w pracy go zwolnili, nie interesowało go to.

Stefan próbował kilka razy zadzwonić. Wysłał dziesiątki esemesów. Ale Grzegorz nie odpowiadał. Czuł się upodlony. Chciał się zabić. Przestał się myć, siedział w jednym dresie, patrząc w sufit albo oglądając bezmyślnie telewizję.

Nie połączył faktów, kiedy nie dostał okresu raz, potem drugi. Dopiero mdłości, które nachodziły go nagle, dały mu do myślenia.

Ale to przecież niemożliwe – mówił sobie. – Ja tylko raz i to jeszcze… Nie, to niemożliwe.

Mimo wszystko zdecydował się pójść do lekarza. Okazało się, że jednak możliwe. Był w dziesiątym tygodniu ciąży.

– Chcę usunąć – powiedział.

– Proszę pani, to dar od Boga – powiedział lekarz. – Nie może pani tak sobie usunąć.

– Zostałam zgwałcona – powiedział Grzegorz.

– Ale to nie do mnie z tym – powiedział lekarz. – Mi sumienie nie pozwala.

Jednak, aby poddać się aborcji, Grzegorz musiałby mieć zgłoszony gwałt na policji. Poszedł zatem na najbliższy komisariat. Starszy policjant dyżurny, który patrząc na dekolt Grzegorza się ślinił, wyciągnął niechętnie formularz i zaczął notować zeznania.

– Jak to ponad dwa miesiące temu? – zapytał. – A obdukcję pani robiła?

– Nie robiłam, nie pomyślałam o tym – powiedział Grzegorz.

– No to mamy pani zdanie przeciwko jego – wzruszył policjant ramionami. – Zresztą, wie pani, jak pani pijana w takiej kiecce – wskazał spódniczkę Grzegorza – zaprasza faceta do siebie, to czego pani oczekuje?

– Żeby mnie nie gwałcił?

– Ale czy zgwałcił? A skąd ja mam wiedzieć, że pani nie chciała, a teraz jest pani obrażona na niego i donosi, żeby mu dowalić?

– Słucham?

– No jakie ma pani dowody, że on zgwałcił?

– Jestem w ciąży.

– To by wychodziło, że każda kobieta w ciąży jest zgwałcona – zaśmiał się rubasznie policjant, aż zadrżał mu podbródek. – Pani, ja nie mogę przyjąć takiego zgłoszenia. Dwa miesiące temu, żadnych dowodów. My naprawdę mamy co robić.

Grzegorz wyszedł oszołomiony. Kręciło mu się w głowie i nie był pewien, czy to wydarzyło się naprawdę, czy miał surrealistyczny sen. Złapał się poręczy schodów, bo kolana się pod nim uginały. Co teraz? – myślał.

Jedynym wyjściem było zadzwonienie do Stefana, choć nie chciał mieć z nim już nic wspólnego.

Stefan odebrał dopiero po którymś sygnale.

– Czego chcesz? – warknął obrażony do słuchawki. – Dzwoniłem i pisałem do ciebie, ale nie odbierałeś. Teraz trochę za późno.

– Będziesz ojcem – powiedział Grzegorz.

W słuchawce nastała cisza.

– Możesz powtórzyć? – zapytał po dość długiej chwili Stefan. Jego głos łamał się, był bardzo wzruszony.

– Spłodziłeś mi bękarta – syknął Grzegorz. – Chcę się go pozbyć.

– Grzesiu, nie mów tak – mówił Stefan. – Urodźmy to dziecko. Nie możemy się go pozbyć.

– Jesteś nienormalny? – krzyknął wściekły Grzegorz. – Zgwałciłeś mnie! Poza tym masz żonę, rodzinę. Jak ty to sobie wyobrażasz?

– Grzesiu, kocham cię. Odejdę od żony, obiecuję. Będziemy mieli dziecko.

– Zamknij się! – przerwał mu Grzegorz. – Chcę, żebyś zadzwonił do Bogdana Kantora. On robi takie rzeczy. Umów mnie z nim i zapłać mu. Bo mnie nawet nie stać.

– Grzesiu, przestań. Nie możemy wyskrobać naszego dziecka. Nigdzie nie zadzwonię. Urodzimy je.

– Jakie my? Nie ma nas i nigdy nie będzie. Nie chcę mieć z tobą dziecka. W ogóle nie chcę mieć dziecka. Masz mi załatwić zabieg.

– Nie możesz sam o tym decydować. Ja też mam coś do powiedzenia.

– Zgwałciłeś mnie.

– Chciałeś tego, widziałem to w twoich oczach. Pragnąłeś mnie tak samo mocno, jak ja ciebie.

 

IX

Jako że poddanie się legalnej aborcji w Polsce graniczy z cudem, Grzegorz zapisał się na turnus wycieczki aborcyjnej do jednego z granicznych krajów. Był już spakowany

i zdecydowany. Czekał w przedpokoju, siedząc na walizce, na bus, który miał go zawieźć do kliniki. Kierowca miał wysłać esemes, kiedy będą pod blokiem. Wreszcie Grzegorz poczuł, jakby zawibrował mu telefon. Spojrzał na ekran, ale w czarnym lusterku ujrzał tylko swoje piękne odbicie. Znowu poczuł wibrację.

Łzy same poleciały mu z oczu, kiedy uświadomił sobie, że to nie telefon. Nie potrafił powstrzymać wzruszenia, choć racjonalna część jego osoby upominała go, że to nic wyjątkowego, że wszystkie kobiety w ciąży przeżywają ten moment. A jednak poruszenie się żywej osoby we własnym ciele jest uczuciem tak surrealistycznym, a zarazem tak pięknym, że cały zdrowy rozsądek i czysty rozum, którym szczycił się Grzegorz do tej pory, ustąpiły matczynym instynktom. Gdyby teraz ktoś zbliżył się do jego dziecka, zagryzłby go jak karmiąca lwica.

Stefan był szczęśliwy.

– To świetna decyzja! Zobaczysz, będzie dobrze. Będę o ciebie dbał. Będę ci pomagał. Porzucę żonę.

– Kiedy? – zapytał Grzegorz z czystej ciekawości, bo i tak nie wyobrażał sobie związku ze Stefanem.

– Na razie nie mogę – odparł Stefan. – Muszę ją na to przygotować.

Grzegorz nie tylko wątpił, że Stefan porzuci żonę, ale nawet by tego nie chciał. Zdecydował się, że będzie matką samotnie wychowującą dziecko. Może z latami zakocha się w jakiejś lesbijce, która będzie chciała z nim żyć.

Jego priorytety zupełnie się odwróciły, zszedł z pierwszego planu. Jego oczkiem w głowie stało się dziecko, które powoli rosło pod jego sercem. Kupował mu już ciuszki

i zabawki, kupił łóżeczko. Przeglądał już oferty żłobków i przedszkoli.

Macierzyństwo, jak się okazało, to jednak nie tylko te dobre i piękne chwile. To też spuchnięte kostki i obolały krzyż. To komentarze za plecami, kiedy prosisz w kolejce, aby cię przepuścili, że pięćsetplus, że dzieciorób. To podłe ignorowanie cię w tramwaju, kiedy zbliżasz się do miejsca siedzącego, a pasażerowie wlepiają nagle nosy w telefon i nie mogą oderwać od niego wzroku albo, przy braku telefonu, pochłonięci są bez reszty widokiem przemykającego miasta za szybami. Macierzyństwo to też niekończąca się, syzyfowa wspinaczka schodami, kiedy winda ma awarię.

Hormony wariują i częściej płaczesz. Zaczyna też odbijać twoim kubkom smakowym

i zmuszają cię do jedzenia dziwnych mieszanek, których normalnie byś nie próbowała. Ogórka kiszonego zgryzasz czekoladą, a ciastko marynowanym czosnkiem. A potem siusiu, bo pęcherz jakby mniejszy, szybciej się napełnia. Dziecko też cię czasem kopnie w sam pęcherz i zwijasz się z bólu, podskakując do łazienki.

A jednak to piękny okres, pełen nadziei, poczucia spełnienia. Można być biznesmenem, naukowcem, literatem – jedynym w swoim rodzaju, a jednak to banalne bycie matką jest czymś, co przekracza wszelkie inne zasługi. Z jednej strony nic nadzwyczajnego – prawie wszystkie kobiety świata zostają matkami, a jednak, gdyby biznesy upadły, nauka się skończyła, a literatura znikła, życie toczyłoby się dalej. Gdyby kobiety przestały rodzić – puf! niczego już nie ma.

Grzegorz nie obawiał się porodu. Był przygotowany. Ginekologię położniczą praktykował prawie piętnaście lat, a ostatnio zapoznał się także ze standardami opieki okołoporodowej, które wprowadziła prawie dekadę temu Fundacja Rodzić po Ludzku. Lektura tych zapisów prawnych, które dostępne są nie tylko na stronie fundacji, ale także na stronach Ministerstwa Zdrowia nie należy do najprostszych, ale rozwiewa wiele wątpliwości i napawa nadzieją, że poród będzie przyjemny i możliwie komfortowy.

Zgodnie z tymi wytycznymi Grzegorz z ambicją godną początkującego kierownika rozpisał swój plan porodu. Planował rodzić w autohipnozie, o której naczytał się

w magazynach dla kobiet. Polega ona na tym, że wykorzystując techniki hipnotycznej relaksacji (odpowiednia pozycja ciała, odprężająca muzyka), Grzegorz wsłuchiwał się

w swoje ciało i w harmonii z nim miał przejść przez poród gładko i płynnie. Bóle chciał łagodzić jedynie środkami naturalnymi – masażem i akupresurą. No chyba że byłyby jakieś medycznie uzasadnione przeciwwskazania.

Tym jednak Grzegorz się nie przejmował. Wiedział, że personel medyczny poinformuje go, zgodnie ze standardami, o procedurach, działaniach i badaniach. Wiedział, że te informacje przekazane mu zostaną w zrozumiałym dla niego językiem.

A w trosce o jego psychikę, aby zmniejszyć ryzyko depresji poporodowej, lekarz czy też położna zaproponują mu pomoc specjalisty.

 

X

Zaczęło się od skurczy w środku nocy. Grzegorz chwycił za telefon i zadzwonił do Stefana, który obiecywał, że go zawiezie na porodówkę i że cały czas przy nim będzie. Odebrał dopiero po którymś sygnale. Był zaspany.

– Stary, nie mogę. Chciałbym, lecz nie mogę. Wypadło mi coś.

Czy spodziewał się czegoś innego? Raczej nie. Wiedział, że w najważniejszym momencie życia, będzie musiał się na Stefanie zawieść. Tacy są faceci, pomyślał, robiąc pod siebie z bólu.

Taksówkarz jechał szybko i pewnie przez puste ulice, łamiąc po drodze wszystkie przepisy drogowe.

– Pani się nie przejmuje, zaraz będziemy – uspakajał rozkraczonego na tylnym siedzeniu Grzegorza, który zaciskając zęby trzymał się za brzuch.

Wzrok taksówkarza przeskakiwał z drogi na dekolt Grzegorza. Żeby nawet w takiej chwili… – kręcił głową Grzegorz, krzywiąc się z bólu.

Taksówkarz zatrzymał auto pod kliniką, skasował za kurs i odjechał. Grzegorz pozostał sam w pozycji półprzykuca, trzymając się za wielki balon. Z pojękiwaniem wdrapał się po schodach i wszedł na korytarz szpitalny. Znowu skurcz, bardziej bolesny niż poprzednie. Grzegorz krzyknął.

 – Co się tak wydziera? Idiotka! Ludzi pobudzi – zbeształa Grzegorza dyżurująca położna.

– Boli, umieram, Boże jak boli! – lamentował Grzegorz.

– Nie przesadza – powiedziała położna. – Jak się dziecka zachciało, to powinna się ogarnąć, a nie zachowywać jak primadonna.

Okazało się, że był to fałszywy alarm. Grzegorz jeszcze nie rodził. Zawieziono go jednak na salę, gdzie czekały inne kobiety na poród. Był to widok smutny, przypominał lazaret z pierwszej wojny światowej. Kobiety wystraszone, zmarnowane, blade. Nie czuło się tu nic z radosnej kobiecości, panowało przygnębienie.

Nad ranem pojawił się lekarz. Wydawał się Grzegorzowi znajomy. Lekko łysiejący, szczupły, choć z brzuszkiem piwnym, o ponurej aparycji. Grzegorz nie mógł sobie skojarzyć, skąd go zna. Może razem studiowali? Mieli wspólnie praktyki?

Lekarz był zmęczony lub zdenerwowany. Obrzucił kobiety niechętnym spojrzeniem. Krok za nim szedł młodziutki chłopak. Student albo stażysta. Podeszli do pierwszego łózka, na którym leżała korpulentna pani. Lekarz pokręcił głową.

– Przez tę tonę tłuszczu nie damy rady wszystkiego dokładnie zbadać – powiedział do młodego, a do kobiety: – Przepraszam, że pytam, ale kiedy ostatni raz oglądała się pani

w lustrze?

Kobieta załkała.

– Nie zachowuj się jak mała dziewczynka i rozkładaj nogi – powiedział lekarz. – Patrz i ucz się – dodał do stażysty – tak się wkłada dwa palce w kobietę.

Chłopak się roześmiał.

Wreszcie podeszli do Grzegorza. Lekarz przypatrywał mu się przez chwilę, jakby i on go rozpoznawał. Ale pokręcił tylko głową. Wziął do ręki kartę pacjenta, mruknął, a potem, bez słowa, rozłożył Grzegorzowi nogi i włożył głęboko rękę.

– Panienka tu rodzić przyszła czy tylko sobie poleżeć? – powiedział.

 

XI

Wreszcie Grzegorz trafił na salę porodową. Przyjął wyćwiczoną pozycję, w której chciał rodzić i poprosił o słuchawki, aby mógł posłuchać swojej relaksacyjne muzyki.

– Pani przyszła tu rodzić, a nie muzyki słuchać – usłyszał od położnej.

Gorzej zaczęło się robić, kiedy Grzegorz, jęcząc z niemocy przy bólach partych usłyszał lekarza, że trzeba przeciąć krocze. Grzegorz oponował, krzyczał, że nie chce, że informację tę ujął w planie porodu. Ale nikt go nie słuchał.

Podali mu narkozę, Grzegorz tracił świadomość. W półśnie widział w lampie zawieszonej nad stołem operacyjnym, że lekarz rozcina mu skalpelem krocze. Nie miał już sił oponować. Chyba płakał.

Wtedy usłyszał dźwięk komórki. Lekarz odłożył skalpel i z kieszeni kitla wyciągnął telefon.

– Grzegorz Robal – usłyszał Grzegorz.

– Ja jestem Robal – wymamrotał szeptem, resztkami sił.

– No siemka, Stefan – usłyszał swój dawny głos płynący z ust lekarza – nie widziałem, że to ty dzwonisz. Słuchaj, teraz nie mogę, poród odbieram, krocze pacjentce rozcinam, mnóstwo krwi. Później zadzwonię, dobra?

– Ja jestem Robal – szepnął znowu Grzegorz. Ale doktor Robal go nie słuchał. Odłożył telefon i kontynuował cięcie.

Koniec

Komentarze

Cześć, Gauti:)

Pozwól, że komentarz zacznę krótkim lamentem do wszelkich istniejących bogów.

„O, okrutni bogowie, ciężko mnie doświadczacie zsyłając do czytania opowiadania z jednej tylko kategorii! 

Czym sobie zasłużyłam na czarną polewkę zamiast ambrozji z pozaziemskich źródeł!?

O jam niegodna! O jam nieszczęśliwa!

Wzrok, pychą zasnuty, zwracam ku waszym światom, a wargi szepczą błaganie o inne rozdania, o potoczenie się kostki przypadku, jak najczęściej, poza obszar tradycyjnej fantasy”.

 

Dobrze, kiedy jako tako oczyściłam umysł, wymiotę jeszcze pozostałości, skrywające się po kątach, wyjaśniając, że komentarz piszę jako piątkowa dyżurna. Ponad osiem piątków minęło, a zaledwie dwa opki, inne niż fantasy, mi się trafiły. Żeby chociaż historia alternatywna albo mitologia, gdyż ją polubiłam, niestety nie, i jeszcze najczęściej są powyżej 30k, krasnoludy, magia, superbiusty oraz na śmiertelnie poważnie.

Kiedy już Gauti ponarzekałam na swój parszywy los, bardzo by mi było miło, gdybyś wstawił chociaż jeden/dwa/trzy tagi, sądzę że wtedy może na jednym, pociągającym się łatwiej będzie mi się „uwiesić”, nawet jeśli będzie którymś z powyżej wspomnianych. Przy okazji, lubię smoki w każdej wersji. :D

 

No, dobrze, odczekałam jeden dzień i zaczęłam czytałam.

 

Hmm, drugie dobrze, bo an szczęście Twój  tekst jest już za mną. Raczej niedobrze.

Opko nie jest nawet fantasy. Związek z jakimkolwiek sf – żaden. Kwalifikacja: bardzo słaby, schematyczny soft erotyk z elementami obyczajowymi. Napisany marnie, delikatnie rzecz ujmując. Słownictwo ubogie, myślę tu o scenach gwałtu, intymnych, i chyba wszystkich. 

Co sprawiło, u diaska, że wstawiłeś je na Nf i w dodatku jako fantasy!?

 

Masz ci los, zatęskniłam za klasyczną  fantasy.

 

piątkowa asylum.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

W tekście masz kilka miejsc z nadliczbowymi enterami, na przykład tutaj:

Grzegorz wsłuchiwał się

w swoje ciało i w harmonii z nim miał przejść przez poród gładko i płynnie.

Wyrzuciłabym tag “fantasy”, zmieniła na kategorię “inny”.

Opowiadanie czytało się szybko, ale zdecydowanie nie jestem targetem takiej tematyki. Miałam nadzieję, że w końcówce wyjaśnisz przyczynę przemiany. Sama historia mi się nie spodobała, lecz napisane dosyć sprawnie.

A mi się podobało!

Z reguły nie przepadam za tekstami mocno zakotwiczonymi w rzeczywistości, zwłaszcza w Polsce, dlatego z początku nie miałam zamiaru czytać tekstu. Odstraszał mnie też wstęp do historii, sugerujący rzeczywiście jakiegoś erotyka/komedyjkę w stylu “chłop przebrany za babę” (tylko o level wyżej). Na dodatek przyznam też, że w ogóle nie zrozumiałam tytułu. Z jakiegoś powodu myślałam, że “plus” odnosi się do bujnych kształtów nowych… no cóż, kształtów bohatera. :P A powinno się tak nasunąć od razu, pięćset plus, mieszkanie plus, kijwieco plus…

Utytułowany, nieświadom swoich przywilejów mężczyzna przemienia się w kobietę. I nagle wszystkie kwestie, na które dotąd patrzył pobłażliwie, ba, uważał za niepoważne i niewarte uwagi, nagle okazują się ważne i uwierające. Ale – jest teraz kobietą. Na którą patrzy się pobłażliwie i do której słów i perspektywy nie przykłada się wagi…

Zaliczone są chyba wszystkie takie “zapalne punkty”. Mamy traktowanie jak łupy mięsa, a nie żywego człowieka (nawet przez byłego przyjaciela), bagatelizowanie bólu miesiączkowego, catcalling, gwałt (i na dodatek rażącą nieświadomość gwałcącego), lekceważenie przez policję, problem z dostępem do aborcji, traktowanie ciąży jako wyłącznego problemu kobiety, i w końcu tragiczną “opiekę” porodową. Jest tu konsekwencja, widoczna w takich smaczkach jak np. moment, w którym Stefan po raz pierwszy przychodzi do mieszkania odmienionego Grzegorza i lekceważąco wymija go w drzwiach – bo jest kobietą. Tym bardziej to miłe zaskoczenie, że tekst został napisany przez mężczyznę.

Jasne, jest parę momentów, na które nieco ciężko przymknąć oko. Ginekolog z długim stażem nie spodziewał się okresu, nie pomyślał o ryzyku ciąży… Parę też naiwnych wątków, jak stereotypowe przedstawienie kobiety przed miesiączką, czy nagły napływ “instynktu macierzyńskiego”. No, i od dotknięcia palcem na pewno nie przechodzi nas “gorąca fala przyjemności”. ;) Ale rozumiem to, bo fabuła nie istnieje dla fabuły, a chodzi tutaj o przewrotny przekaz – mężczyzna ignoruje problemy kobiet, bo po prostu go nie dotyczą, więc uważa, że one “wymyślają”. A kiedy już zaczęły go dotyczyć – jest za późno.

Myślę, że ten tekst po prostu nie pasuje do tego portalu. Może gdzie indziej uzyskałby lepszy odbiór? Życzę powodzenia!

deviantart.com/sil-vah

Tekst ma jakiś pomysł i na strukturę, i na ogólną fabułę. Jednak z wykonaniem gorzej.

Od strony technicznej widać tu spore nieoszlifowanie. Powtórzenia, nadmiarowe entery, literówki – no, jest co naprawiać.

Fabularnie zabrakło mi wyjaśnienia, co spowodowało przemianę. Postacie są prowadzone nieźle, dają się lubić. Humor (bo potraktowałem tekst jako humoreskę z elementami absurdu – inaczej nie kupiłbym przedstawionych wydarzeń) nie w moim typie – w efekcie treść mnie ani grzała, ani ziębiła. Najwyraźniej nie jestem targetem.

Gorzej troszkę, że nie wiedziałem, jak traktować tekst. Inaczej podchodzi się do sprawy, gdy tagi mówią mi o komedii, absurdzie albo że tekst jest z kategorii fantasy. Tutaj podszedłeś do tego po macoszemu, co oznacza, że samo opowiadanie może trafić do złego targetu, a jego potencjalni czytelnicy ominą je szerokim łukiem. Warto więc dbać o takie rzeczy.

Na koniec przydatne linki. Pomogą Ci szlifować teksty:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No cóż, podczas lektury cały czas zadawałam sobie pytanie, dlaczego ta historia trafiła na portal fantastyczny i cały czas spodziewałam się, że rzecz zostanie wyjaśniona. Niestety, poza osobliwą sprawą nagłej i niewyjaśnionej przemiany mężczyzny w kobietę, nie ma tu nic fantastycznego. No, może tylko to, że przez całe opowiadanie pani Grzegorz prowadzi w miarę normalne życie, choć nie posiada żadnych dokumentów.

Opowiadanie czytało się nie najlepiej, albowiem wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Łapanki nie ma, bo uznałam, że szkoda mojego czasu na coś, co nie jest Ci, Gautamo de Mazanie, do niczego potrzebne.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł z nieoczekiwaną zmianą miejsc nie jest nowy, ale niech Ci będzie.

Uwierały mnie stereotypy. Jak baba, to musi oglądać komedie romantyczne. Jak facet, to musi zgwałcić każdą napotkaną ładną kobietę. No, nie wydaje mi się.

Z czego Grzegorz żył przez całą ciążę? Bez pracy, bez dokumentów, bez niczego… Jak on w ogóle poszedł do lekarza?

Zaciskał powieki, wyciskając spod nich stróżki łez.

Sprawdź w słowniku, co znaczy stróżka. Możesz się zdziwić.

Ubrał koronkowy stanik

Ubrań się nie ubiera.

Czyli dwa z najpopularniejszych błędów na portalu.

Babska logika rządzi!

No, nie porwało, ale nie czytało się źle ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka