Profil użytkownika


komentarze: 14, w dziale opowiadań: 2, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Okay. Tak sobie zgaduję, że jakbym przeczytała książkę na podobne temata, tłumaczyłabym ją na własny język, a w nim zakodowana jest brzytwa Ockhama i mocne uziemienie. Wziąć szystkie byty-niebyty w nawias metafory (lub otagować <wadliwa definicja>) i podstawić pod nią różne mniej... ezoteryczne "ajtemy". Memy to tylko przykład. Za niektórymi z tajemniczych przeżyć może się czaić efekt placebo, albo jakieś neuroprzekaźnikowe turbulencje na drodze przesyłu informacji. Bo bardzo często to, co ludziom się wydaje... no właśnie: tylko im się wydaje. A i ludzie w grupie (czujący przynależność do) zachowują się inaczej niż gdyby ich z tej grupy wyłuskać. Jeśli ktoś chce należeć do grona indywidułów, którzy wierzą w zmiennokształtnych raptilian, zapewne będzie chciał się umocnić w wierze i  kiedyś takiego obczai, choćby de facto był zwykłym facetem w zielonym. Lecz to tylko ja (humble, humble) próbuję sprowadzić wyobraźnię do poziomu gruntu). Bardzo mi nie przykro.  

Mimo wszystko: Wciąż lubię fikcję! Czasami, żeby się dofantazjować, sięgam po różne dziwaczne dziwności. A myślokształty brzmią dziwnie, zaiste.

Jestem raczej przyziemna, ale lubię metafory, tedy sedno tej notki tłumaczę sobie tak: Chrystusa przed wiekami wymyślili sobie ludzie i jako dobrze prosperujący mem, koncept tegoż DżejSi przekazywany przez pokolenia absorbuje tak wiele energii jednostek składających się na zainfekowane memem społeczeństwo, iż społeczeństo to (względnie: społeczeństwa te) blokują/utrudniają sobie drogę ku głębszemu zrozumieniu świata (na przykład konflikt nauki z religią; choćby pierwsze sekcje zwłok (bezbożne!), pierwsze próby właściwego umiejscowienia Ziemi w Układzie Planetarnym  (bezbożne!!), piewsze zegary w średniowiecznych miastach (bezbożne!!!)). Uznawszy za metafory słowa "myślokształt" (mem, koncept, pojęcie), "wchłaniać ciało astralne człowieka" (absorbować uwagę, myśli, odciągać od innych potencjalnych rozwiązań), tedy koncepcja trzyma się kupy.  Są idee mniej (Ziemia jest płaska) bądź bardziej (istnieje coś takiego jak osobowy bóg) toksyczne, które na długi czas potrafią wypaczyć ludzką percepcję, przeto ukryć przed nią alternatywne sposoby pojmowania świata, jakie mogłyby się okazać nawet zdrowsze  (albo gorsze - wszak wszystko jest względne i rozmyte w potencjalności, dopóki się nie stanie).

Tyle na temat  samej notatki. Na temat książki: wszystko warto.

Mam obecnie przyjemność pracować w jednostce kulturalno-naukowej z przewspaniałym człowiekiem. Jest w wieku moich rodziców (circa 40-50 lat), poświęcił się fizyce, szczególnym uwielbieniem darzy astronomię (dostał się do Torunia na studyja), czytywał s-f, lubi Lema, ogrywa wszystkich równo w szachy (mnie unika, zapewne z litości). Podrzuciłam mu tedy moje paradoksalne opowiadania, bo tak się składa, że było w nich o neutrinach. Wyłapał poważną usterkę, za co należy mu się pomnik wdzięczności. Gdy zapytałam, czy wciąż czytuje fantastykę naukową, stwierdził, parafrazując: nie, bo za dużo w niej technicznego bełkotu.

Masz tutaj przykład faceta z Twoich marzeń: fizyk, szczególnie zainteresowany astronomią, który nie lubi przedzierać się przez tekst przeładowany naukową terminologią. Tacy czytelnicy też istnieją. Schade, schade, nicht wahr?

 Widocznie Lem czy Asimov potrafili opowiedzieć fantastyczno-naukową historię w sposób, jaki wymyka się umiejętnościom współczesnych pisarzy twardej s-f. Pisarze minionego wieku łączyli w sobie miłość do nauki w ogóle: ścisłej czy humanistycznej, bez różnicy. Obecnie dochodzi do jakichś podziałów, coraz bardziej skrajnych. Brakuje propozycji, które zachęcałyby młodzież do czytania fantastyki naukowej na poziomie młodzieży właśnie, a nie sfrustrowanego pisarza. I brakuje Lemów, Asimovów, Strugackich (przynajmniej jednego), którzy potrafili utrzymać właściwe proporcje pomiędzy dziełem literackim a pracą magisterską z mechaniki kwantowej. Uczicwie mówiąc: lepiej czyta mi się popularno-naukowe książki Michio Kaku niż niejedną hard s-f naszych czasów.

By the way: jeśli chcę się pokatować terminologią naukową, z lubością sięgam po "Krótkie wykłady" (wyd. PWN). Na przykład "Mikrobiologia" - co trzecie słowo tut mir weh. Polecam!

Inspiruje mię Chaos, względność, potencjalność.
I większość tego, o czym przeciętni ludzie nie chcą nawet słyszeć. Trudna rada. Co zdeformowane, odkształcone, wypaczone, jednostkowe, staje się wyjątkowe. Lubię grzebać w tabu, chociaż przyznaję, że w obliczu pewnych tematów wymiękam w tempie ekspresowym (ergo: uciekam z dzikim wrzaskiem i popadam w kilkudniową paranoję). Wszystko w myśl przekonania: co mnie nie zabije, to wzmocni ;). Niestety, zaczyna to wpływać na moje do-szufladkowe pisanie; niegdyś takie ładne, take słodkie, takie czyste; obecnie lekko zajeżdżające BDSM, psychopatami i infekcjami pasożytniczymi z komplikacjami. ;(

Książki przełomowe, w kolejności chronologicznej:

1. "Hiperprzestrzeń" Michio Kaku (!)
2. "My" Eugeniusz Zamiatin
3. "Zaklęty miecz" Paul Anderson
4. "Pamiętnik znaleziony w wannie" Stanisław Lem
5. "Mechaniczna pomarańcza" Anthony Burgess
6. "Neuromancer" William Gibson
7. "Groza jej spojrzenia" - Tim Powers
------
Zupełnie na marginesie: Podręczniki White Wolfa do Vampira M i MW. Swojego czasu miałam świra na tym punkcie i tak już zostało :P.

Dodam jeszcze:
Eugeniusz Dębski w dwutomowej "Krucjacie" uczynił właśnie to: przeplatają się dwie sytuacje, jedna na statku kosmicznym z czymś w rodzaju HAL'a 9000 na pokładzie i druga w fantasy-krainie, gdzie grupa bohaterów udaje się za przewodem czarodzieja rozwiązywać magiczne problemy.

"Ulisess" James'a Joyce'a. o.o No-no, big time, ale mimo wszystko na tę jedną knigę jestem zawzięta. Kiedyś przeczytam... Ich glaube... nicht.

Inne dania ciężkostrawne to: Sapkowski, Pilipiuk, Kossakowska, Pratchett. Obecnie unikam jak radioaktywnych grzybków, za wyjątkiem może Sapkowskiego, którego większość nie-wiedźminowych tworów przypadła mi do gustu (zwłaszcza wariacja na temat Alicji i "Muzykanci").

Odświeżę tego suchara, bo fajny i chrupiący ;).

Takie nalepkowanie traktuję jako przedni żarcik (choćby po to, aby uzmysłowić rodakom, że istnieje taki rodzaj człowieka, jak homo bibliofilius). Cegieł w środkach komunikacji raczej nie czytam (chyba, że zamierzam popełnić zbrodnię doskonałą ;) ), ale w torbie mam zawsze jakieś czytadło na wszelki niewielki (np. długą kolejkę w urzędzie/banku; długą jazdę po wybojach). Toteż czytanie w warunkach ekstremalnych nie jest mi obce, wręcz od jakiegoś czasu traktuję to, jako rodzaj wyzwania. Im bardziej ekstremalne warunki, tym wyższy stopień wtajemniczenia. Niekiedy, żeby zdobyć więcej punktów doświadczenia i szybciej wbić kolejny lewel, załączam muzyczkę. Chaos musi być i basta!

Ciekawie się czytało. Poprawnie skreślone i klimatyczne. To rzecze "zdeklarowana ateistka". ;)

Oto będzie mój pierwszy komentarz krytyczny (wypada zacząć nabijać punkciki). Zaczynam tu, bo zupa... to znaczy tytuł, był zachęcający.

Z serwisu opowiadania.pl (stare dzieje) wyniosłam takie zboczenie, że najpierw lecę po uwagach krytycznych, a na koniec rozdaję cukierki, okay? ;) Więc:

Generalnie tekst jest nieuporządkowany; ciężko go ogarnąć okiem. Brakuje akapitów, dialogi są niesympatycznie posklejane, osoby w jednym miejscu nie sztymują. Za dużo literówek, np: tam, gdzie słowo powinno kończyć się na "ę" notorycznie piszesz "e". Wystąpił także konflikt z interpunkcją, pisownią "nie" z przymiotnikami, zwrotami "spod", "naprawdę", "naprzeciwko" etc.

Piszesz "Ci" dużą literą, myląc prozę z listem/formą grzecznościową. Zdarzają się powtórzenia. Np. w miejscu, w którym występuje ulotka zanotowałam duże nagromadzenie przymiotnika "głupi" i jego pochodnych. Był błąd pod tytułem "z środkami" (winno być "ze"), a także "te życie" i Ziemia napisana małą literą, gdzie ewidentnie powinna być wielka. I na tym zakończę smenty. No, może jeszcze tylko:

I owszem, tekst pisany niemal wyłącznie krótkimi zdaniami, to nie najlepsze rozwiązanie.

Ach, i przypomniał mi się jeszcze pewien brak konsekwencji. Piszesz, parafrazując, o oczach szarych, czerwonych od łez. Rozumiem, że chciałaś na chybcika dać czytającym do zrozumienia, że generalnie oczy bohaterki są szare, ale teraz są czerwone. Jednak... to jakby trochę zbyt wiele. Może, gdyby ciut zmienić konstrukcję zdania, miałoby to lepszy wydźwięk.

Koncept jest nawet zachęcający. Dla mnie zrobiło się ciekawie, kiedy zaczęło ujadać tajemnicze zwierzę. Na pewno dałoby się z tego wycisnąć coś dobrego, jednak widzę przed Tobą jeszcze kilka dobrych lat czytania, pisania, uzupełniania prywatnego słownika wyrazów bliskoznacznych, ćwiczenia interpunkcji, ortografii i wypracowanie nawyku przejrzystego pisania (disorder nie stanowi wymówki ;) ).

Napisałam tyle, bo prosiłaś o wskazówki. Chcesz, to masz :D.

(Między nami mówiąc, kiedyś - powiedzmy: po dwóch latach - gdy odgrzebiesz ten tekst, nie uwierzysz własnym oczom ;-) ).

Xardas Prawdziwy z Ciebie samotnik. Potrafisz długo i cierpliwie gromadzić informacje, które następnie mądrze wykorzystujesz do osiągnięcia własnych celów. Celami tymi nie są bynajmniej korzyści materialne czy prestiż społeczny - jesteś ponad takie rzeczy. Twoje Ego jest bardzo stabilne - dużo determinacji, opanowania, trochę egoizmu i śmiertelnej powagi. Uzyskujesz bardzo wysokie wyniki w skali sumienności. Choć Twoje desygnaty dobra i zła są jasno określone, cechuje Cię pewien relatywizm moralny. Twa introwersja i podręcznikowy wręcz flegmatyzm czynią z Ciebie dość nieżyciowego kompana, w wyniku czego odcinasz się od kontaktów społecznych, pozostając w otoczeniu tworzonych przez Ciebie gnijących zombie, chrzęszczących szkieletów i przyzwanych demonów, które nie wdają się z Tobą w tak nie lubiane przez Ciebie konflikty i starcia.

Pomyśleć tylko, że kiedy znajduję się w polu rażenia jakiegoś (c)RPG, tworzę postaci na wzór raczej malkaviański ;-).

Ps.: ponieważ to mój pierwszy post w tym miejscu z wrodzonej uprzejmości (yeah, right!) przywitam się i tutaj. Trochę się pozmieniało, odkąd ostatnim razem przelotnie wizytowałam na forum NF (było to bodaj w latach.... 90-tych? Ale wieku już nie pomnę ;)). Trochę przestrzasza mnie nawał nowości, ale zmogę.

Nowa Fantastyka