- Opowiadanie: HollyHell91 - Jedynym świadkiem zorza polarna

Jedynym świadkiem zorza polarna

Moje pierwsze opowiadanie kryminalne. W tekście jest kilka przekleństw.

Serdecznie dziękuję za betę Ambush i BosmanMat.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Jedynym świadkiem zorza polarna

Björn usłyszał pukanie do drzwi. Westchnął ciężko i wywrócił oczami. Pies, border collie, zakręcił się i szczeknął, po czym wbił wzrok w kominek. Björn skierował wzrok w tę samą stronę, co Fenrir i na chwilę dał się zahipnotyzować tańczącym płomykom. Ponowne pukanie wybudziło go z transu. Wstał powoli i bardzo niechętnie. 

Otworzył drzwi i ujrzał Friedę. Wrodzoną wesołość w jej oczach teraz zastąpiła pustka lub… sam nie wiedział co. Bezradność? Podbródek kobiety drżał gwałtownie. Björn spodziewał się wodospadu łez. 

– Jezusie, co się stało? – zapytał przerażony i nie czekając na odpowiedź, wpuścił sąsiadkę do środka. 

Zamknął drzwi, a gdy się odwrócił, Frieda siedziała już przy stole. Wpatrywała się w kominek, tak jak przed chwilą robił to Björn, z jedną różnicą – przyjaciółka raczej nie widziała ani kominka, ani ognia. 

Mężczyźnie zrobiło się nieprzyjemnie gorąco. Nigdy nie widział jej w takim stanie, a znał Friedę całe życie. To ona zawsze była tą opanowaną, tą, która go broniła przed łobuzami w szkole i przed krzykami rodziców, gdy przyniósł do domu złą ocenę.  

Fenrir również odwrócił się w jej stronę, machając szybko ogonem. 

– Zrobię ci herbaty – powiedział łagodnie Björn i skierował się do kuchni. Sięgnął do kartonowego pudełka, wybrał jedną torebkę i włożył do kubka. Gdy wrócił do stołu, Frieda sączyła napoczętą już wcześniej przez niego herbatę. Po jej policzku popłynęła łza. Potem druga i trzecia… 

Björn znowu westchnął. 

– Frieda, kochana – powiedział wolno, jak do dziecka. – Powiesz mi, co się stało, czy… 

Przerwał, bo jego uwagę przykuły ręce sąsiadki. Drżały gwałtownie, ale to nie ten fakt sprawił, że mężczyzna zamarł. Delikatne dłonie Friedy o długich palcach były poplamione brunatnym kolorem. Björn znał ten kolor bardzo dobrze. Pół życia próbował go usunąć w domach całej północnej Skandynawii. 

– To nie ja… – wykrztusiła wreszcie Frieda. – Uwierz mi. Chciałam tylko sprawdzić, czy Olaf… 

Drżący podbródek zapowiadał potok łez. Björn był cierpliwy, wiedział, że musi dać jej się wypłakać. Jednak napięcie wzbierało w nim coraz bardziej, poczuł gulę w gardle. Nawet trzask drewna w kominku zaczął być irytujący.

– Frieda – powiedział ostrzej niż zamierzał. – Powiesz mi w końcu, co się stało? 

Nie powiedziała, lecz pokazała. Jeszcze nie była w stanie mówić, więc zaprosiła sąsiada po prostu do siebie. 

Nie weszła do środka. Otworzyła mu drzwi. 

Ledwie przekroczył próg, zrozumiał wszystko – szok Friedy i fakt, że wolała marznąć na zewnątrz niż wejść do mieszkania. Björn w całej swojej karierze sprzątacza nie widział czegoś tak okropnego. Może dlatego, że był wzywany dopiero po zakończonym śledztwie na miejscu zbrodni. 

“Nie powinno mnie tu być” – zdążył jeszcze pomyśleć, zanim zmroziło mu doszczętnie mózg. 

Na podłodze przed wyspą kuchenną leżał jego sąsiad Olaf. Björn próbował wmówić sobie, że to tylko jakaś kukła, manekin. Struga krwi spływała po szafce i kończyła się za roztrzaskaną głową Olafa. Dopiero wtedy mężczyzna zauważył za zwłokami powiększającą się kałużę krwi. Do zbrodni musiało dojść dosłownie przed chwilą. Björnowi sytuacja wydawała się nierealna. 

– Trzeba wezwać policję. – Usłyszał swój głos, jakby powiedział to ktoś inny. 

– O Boże. – Frieda jęknęła zza drzwi. – O Boże, Boże. 

– Natychmiast – powiedział z naciskiem. Chciał się odwrócić i przestać patrzeć na ten okropny widok, ale nie potrafił. 

– O Boże… – mamrotała sąsiadka. – Oni pomyślą, że to ja… Że to ja zrobiłam… 

– Widziałaś, by ktoś tu wchodził? 

– Boże… Nie wiem… Jest ciemno od kilku miesięcy, tych pieprzonych lamp nie chcą naprawić… 

– Drzwi były zamknięte? 

– Tak. Pewnie to był ktoś, kogo Olaf znał… Przecież wszyscy się tu znamy…

Björn odruchowo zmarszczył brew. Czemu zamknęła drzwi, skoro wszyscy się tu znają? I zawsze jest tu bezpiecznie? No dobra – było bezpiecznie? To nie jest Europa Wschodnia. Jednak pozostawił wątpliwości dla siebie.

– Zabójca musi być gdzieś niedaleko – rzucił Björn i zanim dotarło do niego, że pościg mordercy w pojedynkę i bez broni nie jest dobrym pomysłem, pobiegł na tyły domu. 

Usłyszał chrzęst śniegu i szelest między świerkami. Odniósł wrażenie, że pomiędzy drzewami majaczy zarys jakiejś postaci. 

“Cholerna noc polarna”, pomyślał Björn i zrobił kilka szybkich kroków naprzód, po czym nagle przystanął. 

Szelest ucichł, a mężczyzna odniósł wrażenie, że zarys postaci i chrzęst śniegu mu się tylko zdawał. Dopiero wtedy ujrzał na niebie zorzę polarną. Tańczyła i uwodziła pięknymi kolorami, kompletnie nie przejmując się zatrważającą zbrodnią. 

 

 

 

“Nie pakuj się w to. Dobrze wiesz, że to zły pomysł. Zostaw wszystko policji”. 

Fenrir wpatrywał się w Björna mądrymi oczkami. Leżał przed kominkiem i niby się wygrzewał, ale to były tylko pozory. Bardzo się martwił o swojego pana. 

“Björn”. 

Mężczyzna spojrzał na psa. 

“Zamknij drzwi”. 

Björn posłusznie wstał, podszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Przestał czuć się bezpiecznie. Nigdy wcześniej nie musiał zamykać domu na noc. Podszedł do okna i zasunął rolety. Odniósł nieprzyjemne wrażenie, że z własnego mieszkania robi więzienie. 

“Jesteś zmęczony. Połóż się spać”. 

Odwrócił się do psa, który energicznie machał ogonem. 

– Masz rację, przyjacielu. Przytłoczyło mnie to wszystko. 

 

 

 

Mężczyzna nie mógł zasnąć, a gdy w końcu mu się to udawało, dręczyły go koszmary. I wyrzuty sumienia. 

W snach policjanci przeszukiwali mieszkania jego i Friedy. Olaf leżał martwy, ale nie na podłodze pod blatem, tylko w ciemnozielonym fotelu przed kominkiem, miejscu, w którym najczęściej Björn widywał sąsiada. Z jego brzucha wypadały wnętrzności, które pełzły w kierunku rozpalonego kominka. 

Na jawie wyrzuty sumienia zmuszały Björna do przewracana się z boku na bok. Sapał przy tym, coraz bardziej wściekły na Friedę i całą sytuację. Nagle poczuł coś wilgotnego i chropowatego na ręce. To Fenrir próbował go pocieszyć. 

“Jeśli cię to tak męczy, opowiedz wszystko policji” – sapał pies. 

– Nie mogę – mruknął mężczyzna. – Oskarżą mnie o współudział. 

Przesiąknięty lękiem umysł wypluwał coraz straszniejsze obrazy. Olaf wygrzebywał się z dołu, w którym Björn zakopał go z Friedą, brudząc nieskazitelnie biały śnieg czarną ziemią. Wśród ciemnych plam pojawiło się też mnóstwo czerwonych. Sąsiad wszedł do mieszkania i zaczął mazać własną krwią cały salon. “Nie zmyjesz jej już nigdy – mówił nieboszczyk. – Najlepsze środki zawiodą”. 

Björn zamknął oczy i przyłożył ręce do twarzy. Po chwili łzy ciekły po jego policzku i palcach. Fenrir się nie poddawał. 

“Wykończysz się. Opowiedz wszystko policji i zrzuć ten ciężar”. 

Mężczyzna zignorował psa – pewna myśl otworzyła mu szeroko oczy. Dłonie zsunął nieco niżej, przysłaniając nos i w tej pozycji zastygł. 

– A jeśli rzeczywiście to Frieda zrobiła? Swojego męża… 

Zaprzeczył głową, wypierając te wstrętne myśli. Friedę znał od dziecka, nie mogła tego zrobić. Nie miała powodów. Ona i Olaf stanowili idealne małżeństwo. Björn często u nich gościł i nigdy nie widział, żeby się kłócili.

Obraz doskonałego małżeństwa sąsiadki zastąpił mu inny – zarys postaci wśród drzew, który widział za jej domem. Wciąż nie miał pewności, czy mu się to przywidziało, czy faktycznie ktoś tam był. Mógł przysiąc, że usłyszał wtedy szelest gałązek oraz chrupanie śniegu, jakby ktoś po nim szedł, ostrożnie stawiając ciężkie kroki. 

 

 

 

W pewnym momencie przestał walczyć z bezsennością i wściekły zerwał się z łóżka. Spojrzał na zegar wiszący nad komodą – była za dwadzieścia minut piąta. Postanowił przyrządzić śniadanie, zaparzyć kawę i zaczekać na poranne wiadomości. Fenrir pałętał się między nogami pana, nie wiedząc, jak go uspokoić. Björn rozpalił w kominku, by rozproszyć ciemność, która uparcie towarzyszyła mieszkańcom Dalvik już od przeszło dwóch miesięcy. Teraz bardziej niż kiedykolwiek pragnął ujrzeć mocne, naturalne światło. Tym razem oczekiwanie na lato będzie trwało dłużej niż zwykle. Björn usiadł przy stole i włączył telewizor, żeby zabić ciszę. Bezmyślnie wodził palcem po ekranie telefonu.

Natrętne myśli o Olafie i Friedzie nie dawały mu spokoju. Przeżywał psychiczne tortury. Nie zauważył nawet, kiedy wybiła szósta i rozpoczęły się wiadomości. 

Lokalna telewizja nie miała dobrych wieści. 

– Dzisiejszej nocy w miasteczku Dalvik zginęła jedna osoba – mówił poważnym głosem prezenter. – Mieszkańcom zalecamy ostrożność i nieopuszczanie domów, jeśli nie jest to konieczne… 

Telefon wypadł Björnowi z ręki. 

“Wiedzą. Oni wiedzą”. – Przebiegło mu przez głowę. 

Poczuł, jak chyba sam szatan siada mu na piersi. W środku wszystko wrzało, nie mógł złapać oddechu. 

– …władze obiecały mieszkańcom natychmiastową naprawę sieci latarń oraz ujęcie przestępcy. Na temat samej zbrodni nie wiadomo jeszcze zbyt wiele. Miejscowa policja wie tylko tyle, że ofiarą jest młody mężczyzna… 

Björn zerwał się na równe nogi. 

– …który mieszkał samotnie tuż przy centrum miejscowości. Narzędzie i motyw zbrodni nie są jeszcze znane… 

Dalej już nie słuchał. Wsparł się dłońmi o stół, a wzrok wbił w telewizor.

Minęło trochę czasu, zanim przerażenie i szok ustąpiły. Jednak nadal nie mógł ruszyć się z miejsca. Fenrir milczał, najwyraźniej również poruszony informacjami. 

– To oni nie wiedzą o Olafie? Młody mężczyzna? O kogo może chodzić? – mruczał Björn. – Już druga osoba… kto to mógł zrobić? Pewnie jakiś turysta… Na pewno. Przecież wszyscy się tu znamy i lubimy… 

Usłyszał pukanie do drzwi i odruchowo się wzdrygnął.  

Gdy wstał, poczuł, że nogi ma jak z waty. Szedł bardzo powoli, jakby zbliżał się do bomby. Rozległo się gwałtowniejsze, naglące, pukanie.

Podszedł do drzwi i drżąc, otworzył je powoli. Frieda. 

– Przepraszam cię. – Wtargnęła do środka, nie czekając na zaproszenie. Usiadła znów przy stole, jak jeszcze kilka godzin wcześniej. – Nie mogę siedzieć sama w domu. 

Gniew Björna się ulotnił, a na jego miejscu pojawiła się troska i współczucie. 

– Oglądałaś wiadomości? – zapytał cicho zamykając drzwi. – Nie bałaś się tu iść ciemną ulicą? 

– Co? – zapytała i nieprzytomnie spojrzała w telewizor. – Ach, tak… No, tak, ale nie mogłam zostać sama… Strasznie się boję… 

Björn usiadł naprzeciwko niej. Ujął jej dłonie w swoje. Zakrzepła krew wciąż tkwiła za paznokciami. 

– Nie powinienem był cię zostawiać samej wczoraj – powiedział smutnym głosem. – Przepraszam cię. To musiała być dla ciebie straszna noc… 

– Oj, tak… – mruknęła, dygocząc. – Nie mogłam spać… Śnił mi się Olaf… 

Mężczyzna nic na to nie odpowiedział. Wolał jej nie opowiadać o swoich makabrycznych snach. Nagle przyszło mu do głowy kolejne utrapienie: kiedy sąsiedzi zorientują się, że Olafa nie ma w domu? W okolicy grasuje jakiś psychopatyczny morderca, trzeba koniecznie… 

– O czwartej przyszedł Sigurd, pytał o Olafa. – Frieda odczytała jego myśli. – Chciał się z nim wybrać na połów, jak zwykle… Powiedziałam, że Olaf wyruszył już godzinę temu. Nie wiedziałam, co zrobić… 

– Możesz zostać tutaj… 

– Björn… 

– …przebywanie na miejscu zbrodni nikomu nie służy. No, chyba że jakimś psychopatom. Zostań tutaj. W ogóle nie mam pojęcia, czemu pozwoliłem ci wczoraj tam zostać. Przecież mogło ci się coś stać… – Björn odchylił się na krześle. – Rany boskie, a gdyby morderca wrócił do ciebie! Przecież zdążył zabić już dwie osoby… 

Frieda uciszyła go dotknięciem delikatnej dłoni. Uśmiechnęła się smutno. 

– Dobrze, zostanę. Pójdę tylko po swoje rzeczy. 

– Pójdę z tobą. 

– Nie, poradzę sobie… dzieli nas tylko ulica i dom. 

Jak powiedziała, tak zrobiła. Björn patrzył na nią przez szparę między roletą a framugą okna. Smukła sylwetka zniknęła po chwili w ciemnościach. Mężczyzna zadrżał z niepokoju o przyjaciółkę. 

Machinalnie zaczął sprzątać mieszkanie, mając z tyłu głowy myśl, że zamieszka z Friedą. Uśmiechał się, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. 

Nareszcie Frieda będzie z nim. Będą mieszkać razem. Jak małżeństwo. 

 

 

 

Nie mógł się doczekać. Mieszkanie już zostało ogarnięte, wysprzątane tak, jak tylko czterdziestodwuletni kawaler jest w stanie wysprzątać dom. 

W telefonie zabrzmiał alarm przypominający o codziennej dawce zoloftu. Zamiast jednej tabletki połknął aż trzy. 

“Przecież wiesz, że to niebezpieczne” – upomniał go pies. “Już trzeci dzień bierzesz potężną dawkę”. 

– Niech w końcu ta noc polarna minie, to wtedy rzucę to cholerstwo – warknął Björn. – I niech ludzie przestaną się mordować w tej mieścinie. Nawet z chałupy nie można spokojnie wyjść. Chyba w takiej sytuacji mogę się wspomóc lekami, prawda? 

Pies nie odpowiedział. Położył łeb na łapach i machnął raz ogonem. 

Björn podszedł do okna, już chyba po raz setny tego dnia. Friedy nadal nie było widać. Jego ręce zadrżały gwałtownie. 

Przemógł strach i otworzył drzwi. Dręczyło go sumienie i męska duma – jego przyjaciółka błąka się samotnie w ciemnościach, a on siedzi w domu. Niestety, nie zdążył wyjść nawet na środek ulicy – po kilku krokach stracił przytomność. 

 

 

 

Gdy otworzył oczy, ujrzał zaniepokojoną sąsiadkę. Fenrir szczeknął ucieszony i merdał szybko ogonem. Björn leżał na kanapie niedaleko kominka, przylegającej do regału z opasłymi książkami. 

– Boże ty mój! W końcu się obudziłeś! – krzyknęła Frieda, po czym nagle ściszyła głos: 

– Jak się czujesz? 

– Jak długo byłem nieprzytomny? – odpowiedział pytaniem na pytanie Björn. 

– Nie wiem, kilka godzin? – Wzruszyła ramionami. – Gdy weszłam, mało na zawał nie padłam. Leżałeś na kanapie, jak martwy. Myślałam, że ciebie też morderca zaciukał! Musiałeś stracić przytomność! Bierzesz leki? 

– Tak – odparł zirytowany. Był zły na siebie, że wcześniej nie posłuchał psa. – Zaraz… leżałem na kanapie? 

– No, tak. Dobrze, że na niej straciłeś przytomność, bo inaczej głowę byś sobie rozwalił! Przyniosę ci wodę. 

Frieda zniknęła w kuchni, a Björn wbił wzrok w podłogę. Ostatnie, co pamiętał, to że wyszedł na ulicę. Jakim cudem znalazł się na kanapie? 

Fenrir, z łapami na parapecie, wpatrywał się w zasłonięte roletami okno. Björn pociągnął za łańcuszek do rolet. Za oknem wciąż panowała przerażająca ciemność. 

– Nadal nie naprawili latarń? – zawołał do krzątającej się w kuchni Friedy. 

– Niestety! – odkrzyknęła. Usłyszał chlupot wody nalewanej do szklanki. Po chwili Frieda pojawiła się w salonie. – Chyba im nie zależy na naszym bezpieczeństwie… 

– Widziałaś coś podejrzanego? – zapytał, biorąc od niej szklankę. 

– Na szczęście nie. Ale atmosfera jest taka… 

– Ciężka? 

Przytaknęła. Wyłamywała sobie palce. Rozglądnęła się nieśmiało. 

– Usiądź – powiedział z lekkim uśmiechem Björn. – Czuj się jak u siebie. 

Odwzajemniła uśmiech i pytającym wzrokiem spojrzała na wielki, zielony, wygodny fotel przed kominkiem. Mężczyzna przytaknął i roześmiał się, rozbawiony dziecinnym zachowaniem przyjaciółki. 

Zanim usadowiła się wygodnie, ustawiła fotel tak, by widzieć Björna i kominek jednocześnie. Fenrir wskoczył na kanapę i ułożył się obok pana, kładąc pyszczek na jego udach. Wlepiał mądre oczka we Friedę, która odniosła wrażenie, że pies czasem groźnie obnażał zęby. Pewnie jest zazdrosny, pomyślała. 

Björn zwykle nienawidził ciszy, ale kłębiące się w jego głowie myśli sprawiły, że teraz mu nie przeszkadzała. Ujrzawszy naprzeciwko siebie Friedę, nieco już uspokojoną, przypomniał sobie niemal wszystko, co czuł do niej całe życie. 

Podobała mu się, odkąd pamiętał. W szkole przebywali ze sobą tak często, że inne dzieciaki krzyczały na ich widok “zakochana para”. Björn pamiętał, że w takich sytuacjach próbował maskować dumę, a Frieda krzywiła się z niesmakiem na te zaczepki, co go zawsze bolało. Jednak zawsze łączyła ich przyjaźń i to mu wystarczało, dopóki na horyzoncie nie pojawił się Olaf. 

Olaf nie był zwykłym Islandczykiem – był wikingiem i pochodził z Reykjaviku. Wysoki, szeroki w barkach, z mocno zarysowaną szczęką, blond włosami i chłodnymi jak lód oczami. Jego groźna aparycja nie współgrała z charakterem: cechowała go dobroć i wrażliwość. Człowiek o wielu talentach: potrafił łowić ryby, samodzielnie naprawiać łodzie, z zawodu był elektrykiem, a w wolnych chwilach pisał wiersze i tworzył muzykę. Gdy dziewczyny w szkole dowiedziały się, że raz miał nawet okazję nagrywać z Björk, kompletnie oszalały na jego punkcie. Mimo kipiącej w Björnie zazdrości, w gruncie rzeczy nie dziwił się Friedzie, że pokochała Olafa. 

Gdy oświadczyła Björnowi, że sprawdzali z Olafem w aplikacji Islendinga, czy nie są ze sobą spokrewnieni, w końcu zrozumiał, że jest w niej zakochany i zawsze tak było. Czuł złość na samego siebie – zmarnował tyle lat i okazji, by stworzyć z nią związek. Żadna inna dziewczyna mu się nie podobała, więc z nikim się nie spotykał. Naturalnie, pryszczaty nastolatek unikający dziewczyn został obiektem drwin. Ostatecznie Björn miał dosyć swojego otoczenia, więc wyjechał na jakiś czas do skandynawskich sąsiadów. W Norwegii założył jednoosobową firmę sprzątającą miejsca zbrodni. Wiele osób zadawało mu pytanie, czemu właściwie tym zaczął się zajmować. “Bo nikt inny nie chciał” – odpowiadał zawsze bez namysłu.

Na obczyźnie walczył ze swoim sentymentalizmem i tęsknotą do rodzinnego miasteczka, lecz przegrał tę bitwę i ostatecznie wrócił do Dalviku. Na szczęście, kiedy wrócił, jego rówieśnicy byli już dorośli i dali mu spokój. Albo rozmawiali z nim niewiele, albo w ogóle. Uważano go za dziwaka i było mu z tym dobrze. Jednak nietypowa praca i długie okresy nieprzerwanych ciemności przyczyniły się do depresji, z którą zmagał się do dziś.

– Björn. – Głos Friedy wyrwał go z zamyślenia. – Co my teraz zrobimy? 

Mężczyzna powrócił myślami do salonu. Drewno trzeszczało uspokajająco w kominku, Fenrir wpatrywał się w ogień, a Frieda patrzyła wyczekująco na przyjaciela. 

– Co masz na myśli? Z czym co zrobimy? – zapytał lekko skołowany. 

– No… z tą sytuacją. Jak mamy chodzić do pracy, po zakupy, gdy w ciemnym miasteczku grasuje morderca? Czy nie przypomina ci to jakiegoś koszmaru? 

Wciąż zawirowany umysł Björna wytworzył złowieszczy uśmiech na twarzy sąsiadki. Mężczyzna przetarł oczy i uśmiech Friedy znikł. Dziwne przywidzenie. “Naprawdę muszę uważać z lekami” – pomyślał. 

– Jakoś sobie poradzimy. – Bardziej stęknął, niż powiedział. Wciąż czuł się okropnie. – Od czasów pandemii można zamawiać zakupy na dowóz. A co do pracy… weź sobie na razie wolne. Ja mam dużo oszczędności, wystarczy nam na wszystko. 

Frieda rozejrzała się po mieszkaniu Björna. Miała niezbyt pewną minę. Poczuł się nią urażony. 

– Mam oszczędności właśnie dlatego, że oszczędzam – burknął, ale widząc przestrach na jej twarzy, natychmiast zmienił ton na łagodniejszy: – Na pewno szybko złapią mordercę. Przecież to małe miasteczko. 

Kobieta poprawiła się na fotelu i westchnęła ciężko. 

– Mam nadzieję – powiedziała smutnym głosem. – Jestem wyczerpana. Gdzie mogę spać? 

Björn chciał jej wskazać własną sypialnię, ale w porę się zorientował, że ta propozycja mogłaby ją przestraszyć. Zestresował się na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, czy ma gdzieś jeszcze wolne łóżko poza sypialnią. Już miał zaproponować niewygodną kanapę obok kominka, gdy przyszedł mu na myśl pokoik, którego bardzo rzadko używał. Pomieszczenie pełniło funkcję gabinetu i składziku – miał tam komputer, szafę ze szpargałami, narzędzia ogrodnicze i łóżko, które już dawno miał wyrzucić, ale z pewnością było większe i wygodniejsze niż salonowa sofa. 

– Pokażę ci. – Wstał powoli z kanapy. Poczuł ból i zmęczenie w rękach. Musiał nimi uderzyć podczas upadku albo to skutek uboczny przedawkowania leku. – Przyniosę ci kołdrę. – Podreptał w kierunku swojej sypialni po potrzebne rzeczy. 

Frieda powiodła wzrokiem po salonie i zatrzymała go na psie. Fenrir przestał merdać ogonem i wpatrywał się w nią czujnie, jakby była kotem. 

 

 

 

Björn znów nie mógł zasnąć i wiercił się w łóżku. Pomyślał o tabletkach, ale nie chciał ich teraz brać. Do tej pory czuł się okropnie i ćmiło mu w głowie, a myśl, że nie wiadomo w jaki sposób po utracie przytomności wylądował na kanapie, przerażała go. Jeśli w stanie nieświadomości mógł się poruszać i ułożyć na kanapie, to… co jeszcze mógł? 

Rozpaczliwie próbował uwolnić się od plątaniny myśli, bo wiedział, do czego to prowadzi. Ze wszystkich sił skupiał się na Friedzie. Czy jest jej tam wygodnie? Czy nie marznie? Czy on zamroczony lekami mógłby zabić Olafa? 

“Nie!” – krzyknął bezgłośnie. Wsparł się na łokciach i oddychał ciężko. 

“Wariujesz, chłopie. Wariujesz”. 

Natrętne myśli wyczuły słabość i teraz gromadziły się stadnie pod czaszką zmęczonego mężczyzny. 

Przypomniała mu się kłótnia z Olafem. Kiedy mogła mieć ona miejsce? Z miesiąc temu? 

Friedy nie było w domu, a Björn wiedział o tym. Nagle zechciał lepiej poznać Olafa. Ale naprawdę poznać. Chciał zobaczyć, co kryje się pod maską życzliwego sąsiada, wrażliwego artysty, zaradnego elektryka. 

Przyszedł do niego z brennivínem pod pachą. Olaf otworzywszy drzwi, od razu zauważył trunek. Sąsiad był kompletnie zdezorientowany. 

– Co jest dzisiaj? Wtorek? – zapytał, spoglądając odruchowo na zegarek, jakby szukając w nim kalendarza.

– Zgadza się – odparł Björn, po czym wyciągnął spod pachy alkohol i pomachał nim przed oczami Olafowi. – Masz może ochotę? 

Olaf próbował spojrzeć obojętnie na butelkę, lecz z marnym skutkiem. Wpatrywał się w nią intensywnie, a jego usta drżały. Björn już wiedział – sąsiad kiedyś albo nadal miał problem z alkoholem. 

– We wtorek? O czternastej? – Uśmiechnął się Olaf niepewnie. – Co to za pomysł? 

– Poznałem dziewczynę – skłamał Björn. – No to jak, nie napijesz się z sąsiadem z takiej okazji? 

Olaf rozglądnął się trwożnie po pobliskich domach. Nikogo nie zauważył w oknach. 

– Wejdź, proszę. – Wpuścił Björna do środka. Zasunął rolety, bo trzeba było zapalić światło, bo krótki dzień już dobiegał końca. 

– Prawdziwy z ciebie wiking – przyznał Björn. – Nie boisz się plotek. 

Olaf wzruszył ramionami. 

– Nie lubię, jak ktoś mi zagląda w życie prywatne, zwłaszcza gdy tworzę. Poza tym i tak całe życie o mnie plotkowano, przyzwyczaiłem się. – Kiwnął głową w stronę wódki. – Przyniosę kieliszki. 

Björn usiadł przy małym, loftowym stoliczku i rozglądnął się po ścianach. Wisiało na nich mnóstwo plakatów i wycinków z gazet: nazwisko Olafa Sigurdssona widniało w line-upie festiwali Iceland Airwaves, Sónar i wielu innych, o których Björn nawet nie miał pojęcia. Obok plakatów wisiały jakieś artykuły i chyba fragmenty wywiadów: na jednym zdjęciu Olaf skupiony schylał się nad keyboardem, oświetlony lampami reflektorów. Björn uśmiechnął się do siebie. 

“Czyli mam do czynienia z byłym alkoholikiem i narcyzem” – pomyślał. – “Może być naprawdę ciekawie”. 

Pojawił się Olaf z kieliszkami, pustym i pełnym. Pusty postawił przed gościem, który spojrzał na niego z dezaprobatą.

– Nie mogę pić brennivína, jest dla mnie za mocne – powiedział sąsiad z nieśmiałym uśmiechem. – Ale ty się nie krępuj. 

Björn również się uśmiechnął, choć bardziej przypominało to grymas. 

– A co ty pijesz, przyjacielu? 

– Białe wino – odparł Olaf szybko, a po chwili zmarszczył brwi. Chyba zdał sobie sprawę z tego, co palnął. 

– W kieliszku do wódki? 

– Nie mogę pić dużo alkoholu ze względów zdrowotnych. 

– Może przez marskość wątroby? 

“Szlag. Nie mogłeś wytrzymać, Björn, co?” – zbeształ siebie w myślach. 

Olaf spojrzał na niego uważnie. W oczach malowała się cała paleta emocji: zdziwienie, smutek, również złość. I jeszcze… strach? 

– Nie mów o tym Friedzie, proszę – powiedział płaczliwym głosem. 

“Aha, mam cię, niby wikingu. Jesteś na skraju załamania nerwowego. Chlejesz po kryjomu, a Frieda o niczym nie wie. Jesteś żałosny”. 

– O czym mam nie mówić? – zapytał niewinnie Björn. 

Tym razem w oczach Olafa kłębiła się tylko złość. 

– Co to jest? Co to za gra? O co ci chodzi? – warknął. Maska życzliwego sąsiada opadła. 

– O nic. Po prostu się martwię. 

Olaf prychnął. 

– Chodzi ci o Friedę. 

Björn zamarł. Krzywy uśmieszek zszedł mu z twarzy. 

– Może i jestem alkoholikiem, ale nie jestem ślepy – burknął Olaf, spoglądając na Björna spod byka. – Widzę, jak wodzisz za moją żoną maślanymi oczami. A ona też o tobie ciągle gada. Wiesz, kiedyś z Björnem też tu przyszliśmy… Wiesz, a Björn i ja kiedyś pojechaliśmy gdzieś tam… Pierdolić to! – ryknął, wylał “białe wino” i nalał sobie brennivína. Wypił całą zawartość kieliszka na raz. 

Björn nadal nie mógł wydusić z siebie słowa. Patrzył, jak sąsiad wlewa w siebie trzy kieliszki jeden po drugim, po czym wali pięścią w stół. 

– Mogę nagrywać najpiękniejsze piosenki na świecie, a ona i tak będzie o tobie pierdolić! Pisałem o niej wiersze! A ty? Co ty byś dla niej zrobił? Posprzątał? – prychnął pogardliwie i już miał nalać sobie kolejny kieliszek, gdy poczuł rękę Björna na swojej. Spojrzał na niego i już miał krzyknąć, ale zauważył w jego oczach coś, co sprawiło, że musiał ustąpić. Odstawił butelkę. 

Björn nieco się zakłopotał. Chwycił za nadgarstek Olafa odruchowo. Nagle poczuł w sercu ogromny żal. Niesamowite. Jeszcze dosłownie kilka minut temu go nienawidził, a teraz z całego serca mu współczuł. Olaf był wrakiem człowieka. Zazdrość i nadwrażliwość artysty go zabijała. Björn puścił wolno jego rękę i spojrzał na butelkę. Teraz żałował, że ją przyniósł. 

– Chyba powinienem już iść… – bąknął, przerażony sytuacją, jaką nieumyślnie stworzył. Wypuścił bestię na wolność. 

– Tak, jak najbardziej. Zostaw butelkę i wypierdalaj, niedoruchany sprzątaczu zwłok. 

W Björnie coś pękło. Jego ręka jakby samoistnie złożyła się w pięść i wylądowała na twarzy sąsiada. Musiał uderzyć bardzo mocno, bo z nosa natychmiast pociekła krew. Björn przerażony spojrzał na swoją pięść i rozkwaszoną twarz Olafa. 

Natychmiast wypadł z mieszkania i dopiero będąc już u siebie, przypomniał sobie o butelce brennivína, którą zostawił na stole. Bał się po nią wrócić. Wziął wtedy potężną dawkę zoloftu i w pewnym momencie go odcięło. 

 

 

 

Przypomniało mu się to wszystko, czy może przyśniło dokładnie w taki sam sposób, jak się wydarzyło? Chyba jednak zasnął. Obudził się bardzo spocony. Natychmiast poszedł do salonu i rozpalił ogień w kominku, ale nawet jego wesołe płomienie nie były w stanie rozproszyć tych przykrych wspomnień. 

Po tej sytuacji nigdy więcej już nie rozmawiał z sąsiadem, a relacje z Friedą też uległy zmianie. Już się nie spotykali. Czasem widział tylko przez okno zarys jej sylwetki krzątającej się po kuchni, bo od tamtej pory Olaf regularnie zasuwał wszystkie rolety w mieszkaniu.

Sygnał wiadomości wyrwał Björna z zamyślenia. Nawet nie pamiętał, kiedy włączył telewizor. 

– Kolejna ofiara w Dalvik – zaczęła rzeczowo prezenterka. – Wczorajszego wieczoru we własnym mieszkaniu została zamordowana sześćdziesięcioczteroletnia kobieta. Na ciele odnaleziono dziewięć ran kłutych. Policja prowadzi śledztwo. Dodatkowi funkcjonariusze z Reykjaviku zostali przydzieleni do sprawy. Mieszkańców prosi się o nieopuszczanie domów – jedzenie zostanie dostarczone do każdego mieszkania, prace biurowe będą wykonywane zdalnie. Kierownicy pracowników fizycznych udzielają im urlopu. Policja obiecuje ująć sprawcę jak najszybciej, choć na razie nie ma żadnych poszlak. Na miejscu wczorajszej, jak i wcześniejszej zbrodni nie znaleziono żadnych narzędzi… 

Björn już nie słuchał. Złapał się za głowę. “Co tu się dzieje, do cholery? W Dalvik? Takie rzeczy? Przecież tu wszyscy się znają…” 

Nagle zastygł. Przypomniał sobie chrzęst kroków na ubitym śniegu, szelest jodeł, strzepnięty z gałązek biały puch i czarną plamę między drzewami, która mignęła jak cień w dniu, gdy został zamordowany Olaf. 

“To na pewno ktoś przyjezdny”. – Björn drapał się po głowie. “Ktoś, kto nie zna tu nikogo. Tylko ktoś obcy mógłby robić coś takiego…” 

– Co się dzieje? 

Głos Friedy sprawił, że Björn znieruchomiał. Spojrzał na zegarek: była za dwadzieścia siódma. Też nie mogła spać? 

– Zginęła kolejna osoba – wykrztusił. 

– Co ci się stało? 

– Co? 

– W głowę… leci ci krew. 

W tym samym momencie poczuł ciepło na czubku głowy i zauważył krew na swoich palcach.

– O cholera… zadrapałem się aż tak…? 

– Nie ruszaj się. 

Frieda po chwili wróciła z wodą utlenioną i bandażem. Gdy go opatrywała, Björn powtórzył: 

– Zginęła kolejna osoba… 

– Gdzie? 

– Tutaj, w Dalvik… 

Jej brak reakcji przeraził Björna. Kątem oka spojrzał na twarz sąsiadki. Była całkowicie obojętna. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. W końcu nie wytrzymał i zapytał zirytowany: 

– Czemu nic nie mówisz? Nie boisz się? 

Wpatrywała się w niego szklanym wzrokiem. Przeraził się jeszcze bardziej. 

Nagle Frieda zrobiła dziwny grymas. Wyglądało to dość upiornie: jakby jakieś widmo czmychnęło przez nią i zmieniło jej twarz ze spokojnej na wyprutą z życia. 

– Ja już nie mam siły, Björn – powiedziała wolno. – Nie dociera to do mnie. I nie chcę, żeby dotarło. Ciągle myślę o Olafie. Nie mam siły martwić się innymi. 

Jej przyjaciel nieco się zawstydził. Ciągle zapominał, że przecież straciła męża. Od jego śmierci minęły zaledwie dwa dni. Jak on zniósłby śmierć swojej ukochanej? Był pewien, że przeżywałby to gorzej niż Frieda. 

– Przepraszam cię – powiedział cicho. – Oglądałem wiadomości. Moje przeczucia się sprawdziły: jedzenie będzie dowożone, a pracownicy fizyczni mają na razie wolne. 

– Nie można wychodzić z domu? 

– Nie można wychodzić z domu. 

Spojrzenie Friedy spoczęło na zasłoniętym roletą oknie. Björn dostrzegł na jej twarzy niepokój. 

– Wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji. Mnie też jest ciężko. – Próbował ją pocieszyć argumentem, że w kupie cierpi się raźniej, ale ten nie pomógł. Frieda zaczęła nerwowo chodzić po mieszkaniu. 

– Przecież ja zwariuję – mówiła szybko. – Muszę iść do pracy. Muszę do przyjaciół. Muszę coś robić. Muszę przygotować Olafowi obiad… 

Przystanęła i zrobiła wielkie oczy. Nieoczekiwanie wybuchnęła płaczem. To był najbardziej bezradny płacz, jaki Björn słyszał w życiu. Nawet nie zasłaniała twarzy dłońmi – po prostu stała z opuszczonymi rękami, nieco przygarbiona i płakała głośno, aż chwilami brakowało jej tchu. 

Björn poczuł ulgę. W końcu dotarła do niej śmierć męża, wszystko pękło. I nie będzie już miała tego pustego, szklistego wzroku. 

Podszedł do niej i niezdarnie próbował przytulić. Nie odtrąciła go. Nagle poczuł nieodpartą ochotę, żeby pocałować jej mokre od łez policzki. Gdy to robił, nadal nie czuł oporu. 

Niespodziewanie przylgnęła do niego ustami. Zastygli tak przez chwilę w grzecznym pocałunku, który po chwili zmienił się w jakiś szaleńczy, obłąkany taniec języków. Björn poczuł gorąco na całym ciele, które najintensywniej odczuwał w kroczu. Jego mózg krzyczał jedno: “Będę kochał się z Friedą! Będę kochał się z Friedą!” 

Mózg się nie mylił. Kochali się jak wariaci, jakby miał nadejść zaraz koniec świata. 

Po wszystkim przyjaciółka, a teraz już kochanka, zasnęła. Björn był najszczęśliwszym facetem na planecie. 

Spała obrócona do niego tyłem. Kołdra zasłaniała tylko pośladki. Miał ochotę delikatnie muskać Friedę, ale bał się, że wybudzi ją ze snu. Tak więc cieszył się swoim szczęściem, jedynie obserwując plecy ukochanej. 

Rzuciła mu się w oczy czerwona pręga, długa od karku po łopatkę. Zauważył jeszcze kilka innych, na obu przedramionach. Zadrapania były dosyć głębokie, mocno się odcinały na tle jasnej skóry.

Björn położył się na wznak i rozmyślał. Czy to on w przypływie uniesienia mógł tak podrapać Friedę? Raczej nie. Gdzie miał ręce? Na twarzy, piersiach, biodrach… nie drapał jej. 

Obrócił się na bok i znów wbił wzrok w jej plecy. Frieda spała głębokim snem, uspokojona upojnym seksem. Björn jednak nie myślał już o przeżytym stosunku. Czerwone pręgi nie dawały mu spokoju. 

 

 

 

Czekał, aż przyjaciółka się zbudzi, ale ciągle spała. Zdążył już się ubrać, przygotować śniadanie, które sam w końcu zjadł, napalił w kominku, nakarmił Fenrira. 

W końcu zniecierpliwiony wrócił do sypialni, zdecydowany obudzić Friedę. 

Jednak w łóżku jej nie było. 

 

 

 

Siedział przed kominkiem, który już dogasał i zastanawiał się, co ma zrobić. Latarnie na zewnątrz nadal nie działały i panowała taka ciemność, że nie można było zobaczyć własnej ręki. Policja prosiła mieszkańców, a raczej im kazała, by pozostali w domach. Jak miał szukać Friedy? Jej telefon również nie odpowiadał, nawet nie było sygnału – od razu włączała się poczta. 

Zabójstwa w okolicy, głęboka noc polarna, pręgi na ciele Friedy, jej zniknięcie… Nie wiedział kompletnie co zrobić, nie widział sensu we wstawaniu z fotela, w przedsięwzięciu czegokolwiek. 

Nagle rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi, Björn się wzdrygnął. Przerażony wpatrywał się w nie przez chwilę i nie mógł zrobić żadnego ruchu. Kolejne pukanie nieco go otrzeźwiło – szybko wstał, ale Idąc do drzwi uchylił roletę przy oknie.

Światło prześwitujące z pokoju na dwór ukazało przed domem Björna dwóch policjantów.

 

 

 

Rozpętał się jakiś koszmar. Funkcjonariusze szukali Friedy. Była podejrzana o trzy zabójstwa. Na ubraniu starszej kobiety i Sigurda znaleziono jej włosy, a ciało Olafa zostało potraktowane nożem kuchennym identycznym z takim, jaki Frieda miała w swoim wyposażeniu. Spod jego paznokci wydobyto naskórek kobiety. 

Björn siedział nieruchomo w fotelu i znów patrzył tępo na ogień w kominku. Policjanci zadawali mu pytania, ale on ich nie słyszał. 

Frieda. Zabiła. Olafa. Sąsiadkę. Sigurda. 

Dlaczego? Jak? Jak to możliwe, że kobieta, którą kochał… 

Z którą się kochał… 

Odruch wymiotny zaskoczył policjantów, jego samego również. Boże. Obrzydliwe. 

Policjanci poczęstowali go jakimś środkiem uspokajającym. Mężczyzna wyznał wszystko, każdy szczegół. Również to, że z Friedą zakopali ciało Olafa. Czy będzie sądzony za współudział? Z pewnością. 

Björn chciał z siebie wszystko wyrzucić. Nie chciał mieć z tą sprawą nic wspólnego, ale niestety miał dużo.

Częste skurcze żołądka i odruchy wymiotne przedłużały wywiad. Po dwóch godzinach policjanci wreszcie wyszli. Na razie stanęło na tym, że Björn ma zakaz opuszczania Dalvik. Wzruszył ramionami. I tak się nigdzie nie wybierał. 

 

 

 

Siedział na stołku przed szybą i chwycił odruchowo słuchawkę. Oczekiwanie na Friedę dłużyło się nieznośnie. 

Pojawiła się po chwili, która zdawała mu się wiecznością. Nawet w niebieskim pasiaku wyglądała ładnie. Do jego mózgu nadal nie docierało, że jest zabójczynią. 

Podniosła słuchawkę, przyłożyła ją do ucha. Uśmiechnęła się dziwnie. 

– Dziękuję, że przyszedłeś. 

Björn milczał. Nie wiedział, co powiedzieć.

Frieda spuściła oczy i westchnęła ciężko:

– Z pewnością masz jakieś pytania… 

– Tak. Dlaczego? 

– Co, dlaczego? 

– Dlaczego zabiłaś trzy osoby, w tym swojego męża i dlaczego się ze mną przespałaś? 

– Bo cię kocham. 

Björn zmarszczył brwi. 

– Jesteś pierdolnięta – powiedziały bardziej jego usta niż on sam. 

– Być może. – W ogóle się nie przejęła obelgą. 

– Co ma miłość do zabójstwa? 

– Nie mogliśmy być razem przez tę nędzę artystyczną. Więc go zabiłam. 

– Nie mogłaś się rozwieść? 

Zaśmiała się. Björn nie dowierzał własnym uszom. Zabiła trzy osoby i reaguje na to śmiechem. Przypomniał mu się seks z nią i znów poczuł mdłości. 

– Rozwiodłabym się i co, myślisz, że by nas nie ścigał? On cię nienawidził. 

Björn potrząsnął głową. “Logika” Friedy kompletnie do niego nie przemawiała. 

– A ta kobieta? I Sigurd? Co oni zrobili? 

– Za dużo pytali. Mówili wprost o swoich przemyśleniach na temat zniknięcia Olafa. Musiałam się ich pozbyć. Ale jak widać, zrobiłam to nieumiejętnie. 

Mężczyzna miał ochotę odłożyć słuchawkę. Zanim to zrobił, usłyszał jeszcze: 

– Kiedy cię znów zobaczę? 

Nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie. 

Wstał powoli i skierował kroki w stronę wyjścia. Miał ochotę odwrócić się i spojrzeć na Friedę, zobaczyć, czy ją cokolwiek ruszyło. Powstrzymał się jednak – nigdy więcej nie obdarzy tej psychopatki nawet spojrzeniem. 

 

 

 

Latarnie naprawiono, a noc polarna nareszcie się skracała. W ciągu dnia zaczęło się pokazywać upragnione przez mieszkańców Dalvik słońce.

Björn, spragniony ruchu, wyszedł na spacer z Fenrirem. Spacerowali długo – w pewnym momencie mężczyzna spostrzegł, że spowiła go kompletna ciemność, a zorza polarna tańczy wesoło na niebie. 

Nagle usłyszał chrzęst śniegu i szelest gałęzi świerków. Między nimi ujrzał jakąś postać, odcinającą się od tła głębszą czernią. Mężczyzna zamarł i wpatrywał się intensywnie w przestrzeń między drzewami. 

Sylwetka po chwili zniknęła. Björn, zaskakując samego siebie, ruszył z miejsca i szybkim krokiem podążył za dziwnym cieniem. Pies pobiegł za nim. 

Minął drzewa i nagle wszystko pojaśniało. Biel była tak rażąca, że Björn zasłonił oczy, pewny, że właśnie oślepł. 

Kiedy oczy przywykły, ujrzał polanę, na środku której stała piękna chatka myśliwska oświetlana wesołym, intensywnym słońcem. Wokół otaczał go las świerkowy, ale nie był pokryty śniegiem. Wszędzie panowała soczysta i przyjemna dla oka zieleń. 

Na progu chatki stał Olaf. Machał do Björna przyjaźnie ręką. 

Mężczyzna zastygł. 

“Jesteśmy po drugiej stronie”. – Usłyszał swojego psa. – “No już, przywitaj się z sąsiadem”. 

Po tych słowach Fenrir go zostawił i pobiegł do swojej przyjaciółki, która pojawiła się znikąd. Czy tej suczki czasem rok temu nie potrącił samochód? 

– Sąsiedzie! – zawołał Olaf. – Zapraszam tu do mnie! 

Björn podszedł do progu chaty, ale zrobił to automatycznie. Oczy się przyzwyczaiły, ale mózg nadal nie pojmował sytuacji. 

– Co się dzieje? Gdzie ja jestem? 

Olaf zaśmiał się serdecznie i szczerze. Björn spostrzegł, że sąsiad wygląda kwitnąco. W ogóle nie przypominał wraka człowieka, którym był wtedy, gdy… 

– Masz ochotę na kieliszek brennivina? – zapytał Olaf. – Albo dwa? Chodź do środka, wszystko ci wyjaśnię. 

Björn rozejrzał się. Myślał, że może zaraz się obudzi, ale las nadal był zielony, a Fenrir biegał po trawie ze swoją przyjaciółką. 

W końcu podążył za sąsiadem i wszedł do środka chatki. 

Niebo nagle spowiła granatowa ciemność, a na jej tle zatańczyła zjawiskowa zorza polarna. 

Koniec

Komentarze

Powiem Ci Holly, że nie ujęła mnie nawet historia kryminalna, choć jest fajna. Spodobał mi się klimat północy, który poczułam całą sobą. Taki skandynawski smutek, dręczący do głębi, mimo że pozornie słaby. I skomplikowane relacje. No i opiekun głównego bohatera;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush,

 

po raz setny dziękuję Ci za rzeczową betę i za ten komentarz :) Bardzo chciałam uzyskać właśnie taki efekt, jak opisałaś. Jesteś miodem na moje serce. Pozdrawiam Cię najserdeczniej! heart

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej,

 

Trzęsący się podbródek wywołał potok łez.

Nie bardzo wiem, jak trzęsący się podbródek miał to zrobić :P owszem, łapię o co chodzi, ale przyczynowość jest zachwiana

 

Czasami jest Selfoss, czasami Sefloss – zakładam, że chodzi o pierwszą mieścinę (btw bardzo urocza, miałam okazję odwiedzić w zeszłym roku). I tutaj jest drobny problem, bo miejscowość leży na południu Islandii, nie ma tam nocy polarnych w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo w ciągu dnia jest jasno, lub chociaż szarawo, przez kilka godzin. Te najbardziej wysunięte na północ miejscowości, zwłaszcza górskie, mogą ewentualnie czegoś takiego doświadczać. Wiem, że niżej pojawia się wstawka o 3 godzinach szarówki w ciągu dnia, które przechodzą w 6 (trochę szybko, raczej wydłuża się to stopniowo), ale z opisów, ktore przewijają się przez całe opowiadanie można wysnuć wniosek o całodobowych ciemnościach.

 

Przepraszam cię, drogi sąsiedzie. – Wtargnęła do środka, nie czekając na zaproszenie

Czy zwróciłaby się tak do kogoś, kogo zna od dziecka?

 

Wlepiał swoje mądre oczka we Friedę, która odniosła wrażenie, że pies czasem groźnie obnażał zęby. Pewnie jest zazdrosny o swojego pana, pomyślała. 

Nagła zmiana narracji na Friedocentryczną.

 

Póżniej następuje spory kawałek streczenia, co wybija z rytmu.

 

długi okres czasu

albo długi okres albo długi czas

 

Nie kupuję tych wstawek dziennikarskich. Dość mocno siedziałam w tematyce true crime i wydaje mi się, że to tak nie działa. Tego typu narracja dziennikarska wzbudziłaby tylko panikę wśród mieszkańców, a do tego rorzuchwaliłaby przestępcę (wstawka o braku jakichkolwiek poszlak). Do tego przymusowe zamknięcie ludzi w domach, nakazanie przydzielenia urlopów – gorzej niż przy pandemii, a skala jednak znacznie mniejsza. 

 

 

Nagle zastygł. Przypomniał sobie chrzęst kroków na ubitym śniegu, szelest jodeł, strzepnięty z gałązek biały puch i czarną plamę między drzewami, która mignęła jak cień w dniu, gdy został zamordowany Olaf. 

miałam uwagę w momencie jak wybiegł z domu – dlaczego np nie widzi śladów w śniegu, ale doszłam do wniosku, że to ciemność. Jeżeli jednak widział spadający puch z drzew czy cień, rozpoznałby też ślady butów.

 

Nagle Frieda zrobiła dziwny grymas. Wyglądało to dość upiornie: jakby jakieś widmo czmychnęło przez nią i zmieniło jej twarz ze spokojnej na wyprutą z życia. 

Chyba pisałam pod Twoim opowiadaniem z Obłędni, że takie wstawki narzucają czytającemu jedyną słuszną interpretację, ale zripostowałaś, że chcesz, aby wiedział dokładnie co masz na myśli. Mimo wszystko lepiej pokazać niż opisać (show, dont tell). 

 

 

– Za dużo widzieli i wiedzieli. Mówili wprost o swoich przemyśleniach na temat zniknięcia Olafa. Musiałam się ich pozbyć. Ale jak widać, zrobiłam to nieumiejętnie. 

Sigurd zginął tej samej nocy, co Olaf, sąsiadka noc później (albo dwie). Kiedy więc zdołali rozpowiadać o swoich przypuszczeniach związanych z zaginięciem Olafa? Zresztą ciało zostało zakopane, kiedy zdołano je odkopać i przeprowadzić badania? Kiedy zdołano porównać rany na jego ciele z nożami z domu? Co widzieli, skoro wszystko rozegrało się w zaciszu domowym, przy zasłoniętych roletach (co sugerowałaby to: Czasem widział tylko przez okno zarys jej sylwetki krzątającej się po kuchni, bo od tamtej pory Olaf regularnie zasuwał wszystkie rolety w mieszkaniu. Do tego osadzenie w areszcie Friedy jako winnej też jest błyskawiczne – takie procesy ciągną się miesiącami, jeśli nie latami. 

 

I tak ogólnie to chyba brak fantastyki ;)

 

Niestety, tym razem do mnie trafiło. Skandynawskie kryminały bronią się zawsze klimatem i tutaj też jest on fajnie budowany, ale całość rozchodzi się w wielu miejscach, więc nie jestem przekonana. 

Hej HH!

 

Tak jak pisałem w becie – mi bardzo podoba się wątek kryminalny i do samego końca źle obstawiałem zabójcę. Moim zdaniem jest to zgrabnie napisana, przesiąknięta mroźnym, nordyckim klimatem historia, która szybko złapała moją uwagę i utrzymała ją do końca.

 

Mogę tylko udać się do klikalni :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Witaj OldGuard,

 

bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś po raz kolejny i mam nadzieję, że będę Cię często widywać pod moimi tekstami. Twoje komentarze są bardzo logiczne, a argumenty rzeczowe. Ładnie i prosto wyjaśniasz błędy i zgrzyty.

 

Co do nocy polarnej i miejscowości Selfoss to niestety nie znam Islandii dobrze, bo jeszcze tam nie byłam, a bardzo bym chciała, to moje marzenie. Oczywiście to mnie nie usprawiedliwia, mogłam swój research przeprowadzić lepiej, tak jak w przypadku wstawek dziennikarskich. Jednak nie znając nikogo osobiście, kto by mieszkał na Islandii i nie znając żadnego dziennikarza trudniej było mi przedstawić te wątki w taki sposób, by nie zakłócić zawieszenia niewiary. Na przyszłość postaram się lepiej dokopać do faktów.

 

Sigurd zginął tej samej nocy, co Olaf

Nie, zginął następnego dnia po nocy, w której zginął Olaf. Frieda wspomniała, że Sigurd przyszedł na drugi dzień i pytał o Olafa. Więc go zabiła, ale o tym oczywiście już nie wspomniała Björnowi.

 

Mimo wszystko lepiej pokazać niż opisać (show, dont tell). 

Hm, tylko problem polega na tym, że ja właśnie myślałam, że pokazałam, a nie opowiedziałam.

 

I tak ogólnie to chyba brak fantastyki ;)

Mówiący pies i przejście na końcu do “innego świata” miały być elementami fantastycznymi, ale najwyraźniej za słabo wybrzmiały.

 

Do reszty uwag się nie odnoszę, bo się z nimi zgadzam i wszystko jest dla mnie jasne.

 

Niestety, tym razem do mnie trafiło.

Czemu niestety trafiło? To chyba dobrze? ;p

Nie no, śmieję się, wiem, że zjadłaś “nie” :)

Skandynawskie kryminały bronią się zawsze klimatem i tutaj też jest on fajnie budowany

Czyli jest jakiś plus :)

ale całość rozchodzi się w wielu miejscach, więc nie jestem przekonana. 

Lecą łezki.

 

Dziękuję bardzo za wszystko, pozdrawiam serdecznie! 

 

 

 

Cześć BosmanMat,

 

Dziękuję Ci za te ciepłe słowa, betę i klika, pozdrawiam Cię i ściskam wirtualnie heart

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

HH,

 

cieszę się, że tak odbierasz komentarz, bo w żadnym wypadku nie chciałabym, żeby był traktowany jak podcinanie skrzydeł. Zresztą nie mam monopolu na rację, to tylko luźne uwagi i jeśli uznałaś część z nich za pomocne, bardzo się cieszę :) Chętnie zajrzę i pod kolejne teksty :)

 

A widzisz, nawet w komentarzach zdarzają się babole (zjedzone “nie”), a co dopiero mówić o rozbudowanych opowiadaniach :P 

Hej! Bardzo klimatyczne opowiadanie. Momentami miałem wrażenie jakbym sam znajdował się w domu Björna. Poza tym udało Ci się doskonale zbudować napięcie, trzymało praktycznie do samego końca.

 

Przez chwilę zastanawiałem się nad motywacją zabójczyni. W pierwszej chwili wydawała mi się lekko naciągana, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma co wnikać w umysł psychopaty :) Także po prostu, to zła kobieta była;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dzień dobry cezary_cezary,

 

Momentami miałem wrażenie jakbym sam znajdował się w domu Björna.

To fantastycznie! Wspaniały komplement.

 

Poza tym udało Ci się doskonale zbudować napięcie, trzymało praktycznie do samego końca.

No to uff :)

 

Przez chwilę zastanawiałem się nad motywacją zabójczyni. W pierwszej chwili wydawała mi się lekko naciągana, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma co wnikać w umysł psychopaty :) Także po prostu, to zła kobieta była;)

Dokładnie. Zdrowy człowiek nie rozumie przecież takiego zachowania.

 

Dziękuję Ci bardzo za miły komentarz i do zobaczenia pod naszymi następnymi tekstami!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Uuuu, ale ciężki, skandynawski klimat <3 To chyba najmocniejsza strona tego opowiadania, noc polarna, depresja, ciemność, wszystkiemu dodają smaku wstawki takie jak te o islandzkich festiwalach muzycznych – bardzo mi się podobało.

Kolejnym atutem jest to, że bardzo przekonująco udało Ci się przedstawić reakcje bohaterów. Żona ofiary, która chce wracać do domu szykować mu obiad, chociaż ten już nie żyje, sprzeczne emocje w Bjornie, wszystko to wyszło bardzo fajnie. 

Jako opowieść kryminalna ma niemal wszystko to, co potrzebne, czyli zagadkę, niepokój, próbę ogarnięcia tego, co się stało (przez chwilę byłem przekonany, że to naćpany lekami Bjorn chodził i mordował tych ludzi), aż wreszcie wyjaśnienie – chociaż akurat to ostatnie wydało mi się pospieszne i nie do końca przekonujące. Motywy morderczyni dość infantylne i nie do końca je rozumiem, no ale czy mi oceniać, jak działa mózg psychopatki i wariatki?

Jakoś po ludzku szkoda mi Bjorna. Całe życie kocha się w kobiecie tylko po to, aby krótko po chwili spełnienia jego marzeń wszystko się posypało i wyszła z niej prawdziwa natura. 

Czy dobrze zrozumiałem, że końcowa scena opowiada o zaćpanym lekami Bjornie, który w tej depresji w końcu umiera?

Polecę do biblio.

 

Sugerowane poprawki.

 

Jej zazwyczaj wesołe oczy zastąpiła pustka lub… sam nie wiedział co.

No jeśli pustka zastąpiłaby jej oczy, to byłaby nieumarłym zombie, więc może lepiej przeredagować na Zwykła wesołość w jej oczach teraz zastąpiła pustka lub… sam nie wiedział co.

 

Jednak napięcie wzbierało się w nim coraz bardziej, poczuł gulę w gardle.

Się do wypieprzenia.

 

Usłyszał chrzęst śniegu i delikatny szelest między świerkami.

Delikatny do wypieprzenia, według sjp szelest to cichy dźwięk, więc po co jeszcze podkreślać, że cichy dźwięk był delikatny.

 

Odniósł wrażenie, że zza drzew majaczy zarys jakiejś postaci. 

Może lepiej pomiędzy drzewami? Gdyby zarys jakiejś postaci był za drzewami, to bohater mógłby mieć problemy z jego dostrzeżeniem.

 

Sam sobie zaprzeczył gwałtownie głową.

Nie podoba mi się. Może coś w stylu Zaprzeczył sam sobie, kręcąc głową.

 

Friedę znał od dziecka, nie byłaby w stanie tego zrobić. Nie miała powodów. Ona i Olaf byli idealnym małżeństwem, idealnymi sąsiadami. Björn był u nich częstym gościem i nigdy nie był świadkiem ich kłótni czy najmniejszej sprzeczki. 

nie mogła tego zrobić… stanowili idealne małżeństwo… gościł u nich często… nigdy nie widział, żeby się kłócili.

 

Mógł przysiąc, że usłyszał wtedy delikatny szelest gałązek oraz chrupanie śniegu, jakby ktoś po nim szedł, stawiając ostrożne i ciężkie kroki. 

Jak wyżej

 

Fenrir wskoczył na kanapę i ułożył się obok swojego pana, kładąc pyszczek na jego udach. Wlepiał swoje mądre oczka we Friedę, która odniosła wrażenie, że pies czasem groźnie obnażał zęby. Pewnie jest zazdrosny o swojego pana, pomyślała. 

Wywaliłbym to przekreślone, ostatnie może zostać

 

Björn nienawidził ciszy, ale myśli kłębiące się w jego głowie sprawiły, że o niej zapomniał.

Ani trochę mi się nie podoba. Może Bjorn zwykle nienawidził ciszy, ale tym razem kłębiące się w jego głowie myśli sprawiły, że mu nie przeszkadzała.

 

Friedy nie było w domu, a Björn wiedział o tym. Nagle chciał lepiej poznać Olafa. Ale naprawdę poznać.

Może nagle zechciał, nagle zapragnął?

 

Przypomniało mu się to wszystko, czy może przyśniło dokładnie w taki sam sposób, jak się to wydarzyło?

 

Złapał się rękami za głowę.

Raczej nie złapał się stopami. Ręce zbędne.

 

Björn poczuł gorąco na całym ciele, które najintensywniej odczuwał w kroczu.

Może Bjorn poczuł gorąco w całym ciele, najintensywniej zaś w okolicach krocza? 

 

Pzdr!

Witaj AmonRa,

 

Jejku, jaki wspaniały komentarz, aż chce się pisać coś nowego, chce się pracować, dziękuję Ci :)

 

Jakoś po ludzku szkoda mi Bjorna. Całe życie kocha się w kobiecie tylko po to, aby krótko po chwili spełnienia jego marzeń wszystko się posypało i wyszła z niej prawdziwa natura. 

Prawda?

 

Czy dobrze zrozumiałem, że końcowa scena opowiada o zaćpanym lekami Bjornie, który w tej depresji w końcu umiera?

Z końcową sceną jest jak z obrazem – zinterpretuj ją jak chcesz, tak jak Ci intuicja podpowiada. Mi się Twoja interpretacja bardzo podoba i myślę, że jest najbliższa tego, co mi się tam kłębiło w głowie.

 

Bardzo dziękuję za motywację, miłe słowo, klika i wymienione błędy, do których już się dostosowałam.

Pozdrawiam również!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Tak jak nie przepadam za skandynawskimi kryminałami, tak tutaj się wciągnąłem i czytało mi się bardzo przyjemnie. Dobrze poprowadzona fabuła, fajnie opisana emocjonalna walka Bjorna i zimny, depresyjny klimat.

Pozdrawiam i klikam do biblioteki ;)

Hej Storm,

 

ale wyczułeś mnie idealnie! Właśnie zamierzałam czytać Twoje opowiadanie :)

 

Twoje słowa sprawiają, że rośnie mi serduszko. Dziękuję pięknie! heart

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nie znam Skandynawii, ale tak ją sobie wyobrażam i ludzi z niedużej miejscowości, gdzie wszyscy się znają. Wątki kryminalny i psychologiczny ładnie splecione. Całość wciągająca i nieoczywista. Dobrze misię czytało, z zainteresowaniem.

Jest miasteczko pogrążone w nocy polarnej, są morderstwa, długo tłumione uczucia i zazdrość. Można było skonstruować z tego fajną intrygę i takąż opowieść, ale chyba nie do końca się udało.

Mam wrażenie, że przy tak małej liczbie bohaterów i szczegółowym opisaniu ich przeszłości, dość łatwo można się zorientować, kto jest zabójcą, a to odbiera część przyjemności samodzielnego dochodzenia prawdy.

Jak na Twoje pierwsze opowiadanie kryminalne nie jest źle, ale mam nadzieję, że w przyszłości będzie znacznie lepiej.

Wykonanie, co stwierdzam ze smutkiem, pozostawia sporo do życzenia.

 

Trzę­są­cy się pod­bró­dek wy­wo­łał potok łez. Björn sta­rał się być cier­pli­wy, wie­dział, że musi dać jej się wy­pła­kać. → Lekka siękoza. Nie wydaje mi się, aby drżenie podbródka wywoływało płacz.

Proponuję: Drżący pod­bró­dek był zapowiedział potoku łez. Björn był cier­pli­wy, wie­dział, że musi dać jej się wy­pła­kać.

 

Nie była w sta­nie jesz­cze mówić… → A może: Jeszcze nie była w sta­nie mówić

 

 Stru­ga krwi spły­wa­ła po szaf­ce ku­chen­nej i koń­czy­ła się za roz­trza­ska­ną głową Olafa. → Wiadomo, że Olaf leży w kuchni, więc może wystarczy: Stru­ga krwi spły­wa­ła po szaf­ce i koń­czy­ła się za roz­trza­ska­ną głową Olafa.

 

Fen­rir wpa­try­wał się w Björna tymi swo­imi mą­dry­mi oczka­mi. → Czy mógł wpatrywać się tamtymi, cudzymi oczkami?

Proponuję: Fen­rir wpa­try­wał się w Björna mą­dry­mi oczka­mi.

 

Po chwi­li łzy cie­kły po jego po­licz­ku i pal­cach. → Po jednym policzku?

 

Wie­dzą. Oni wie­dzą.”Wie­dzą. Oni wie­dzą”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Wbił dło­nie w stół, a wzrok w te­le­wi­zor. → Obawiam się, że nie mógł wbić dłoni w stół.

Proponuję: Wsparł się dło­ńmi o stół, wzrok wbił w te­le­wi­zor.

 

Gdy wstał, po­czuł, że nogi ma z waty. → Pewnie miało być: Gdy wstał, po­czuł że nogi ma jak z waty.

 

Roz­le­gło się gwał­tow­niej­sze, nie­zno­szą­ce zwło­ki, pu­ka­nie. → Nie wydaje mi się możliwe, aby pukanie nie mogło znieść zwłoki.

Proponuję: Roz­le­gło się gwał­tow­niej­sze, naglące, pu­ka­nie.

 

i nie­przy­tom­nym wzro­kiem po­włó­czy­ła po te­le­wi­zo­rze. → Można rzucić komuś powłóczyste spojrzenie, ale nie bardzo wiem, jak można powłóczyć wzrokiem.

Proponuję: …i nie­przy­tom­nym wzro­kiem powiodła po te­le­wi­zo­rze.

 

Frie­da uci­szy­ła go do­tknię­ciem swo­jej de­li­kat­nej dłoni. → Czy zaimek jest konieczny – czy dotykałaby go cudzą dłonią?

 

Na twa­rzy wy­stą­pił mu uśmiech, choć nawet nie zda­wał sobie z tego spra­wy. → Czy istniała możliwość, aby uśmiech wystąpił w innym miejscu, nie na twarzy?

Proponuję: Uśmiechnął się, choć nawet nie zda­wał sobie z tego spra­wy.

 

Po­ło­żył łeb na swo­ich ła­pach… → Zbędny zaimek.

 

Na szczę­ście po po­wro­cie jego ró­wie­śni­cy do­ro­śli i dali mu spo­kój. → Czy dobrze rozumiem, że rówieśnicy też dokądś wyjechali, powrócili i dorośli?

 

Przy­szedł do niego z Bren­nivínem pod pachą. Przy­szedł do niego z bren­nivínem pod pachą.

Nazwy trunków piszemy małą literą.

https://rjp.pan.pl/porady-jezykowe-main/304-nazwy-towarow

 

Wi­sia­ło na nich mnó­stwo pla­ka­tów i wy­ci­nek z gazet… → Wi­sia­ło na nich mnó­stwo pla­ka­tów i wy­ci­nków z gazet

Sprawdź znaczenie słów wycinkawycinek.

 

wylał z kie­lisz­ka “białe wino” i nalał sobie Bren­nivína. Wypił całą za­war­tość kie­lisz­ka na raz. → Czy to celowe powtórzenie?

Proponuję: …wylał “białe wino” i nalał sobie bren­nivína. Wypił całą za­war­tość kie­lisz­ka na raz

 

Björn nadal nie mógł wy­krze­sać z sie­bie słowa. → Raczej: Björn nadal nie mógł wydobyć z sie­bie słowa.

 

Pa­trzył, jak są­siad wlewa w sie­bie trzy kie­lisz­ki na raz… → Pił z trzech kieliszków jednocześnie?

Proponuję: Pa­trzył jak są­siad wlewa w sie­bie trzy kie­lisz­ki jeden po drugim

 

Odło­żył bu­tel­kę.Odstawił bu­tel­kę.

 

przy­po­mniał sobie o bu­tel­ce Bren­nivína… → …przy­po­mniał sobie o bu­tel­ce bren­nivína

 

Bał się wró­cić po nią z po­wro­tem. → Masło maślane.

Wystarczy: Bał się wró­cić po nią.

 

Kie­row­ni­cy pra­cow­ni­ków fi­zycz­nych udzie­la­ją pra­cu­ją­cym urlo­pu. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Kie­row­ni­cy pra­cow­ni­ków fi­zycz­nych udzie­la­ją im urlo­pu.

 

To musi robić ktoś przy­jezd­ny.” ->To musi robić ktoś przy­jezd­ny”.

 

Frie­da po chwi­li wró­ci­ła z wodą utle­nio­ną i ban­da­żem. → Skąd wiedziała, gdzie Björn trzyma środki opatrunkowe?

 

Wzrok Frie­dy spo­czął na za­su­nię­tym ro­le­tą oknie.Wzrok Frie­dy spo­czął na zasłoniętym ro­le­tą oknie.

 

Mi też jest cięż­ko.Mnie też jest cięż­ko.

 

Nie­ocze­ki­wa­nie wy­bu­chła pła­czem.Nie­ocze­ki­wa­nie wy­bu­chnęła pła­czem.

 

To był naj­bar­dziej bez­rad­ny płacz, jaki Björn sły­szał w swoim życiu. → Można być bezradnym i płakać z tego powodu, ale na czym polega bezradność płaczu?

Zaimek jest zbędny – czy mógł słyszeć coś w cudzym życiu?

 

 

po pro­stu stała z luź­ny­mi rę­ka­mi… → Na czym polega luźność rąk?

A może miało być: …po pro­stu stała z opuszczonymi rę­ka­mi

 

Björn po­czuł go­rą­co na całym ciele, które naj­in­ten­syw­niej od­czu­wał w kro­czu. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Björn po­czuł go­rą­co na całym ciele, a najintensywniejsze w kro­czu.

 

nie wi­dział sensu we wsta­wa­niu z fo­te­la, z przed­się­wzię­cia cze­go­kol­wiek. → …nie wi­dział sensu we wsta­wa­niu z fo­te­la, w przedsięwzięciu cze­go­kol­wiek.

 

nożem ku­chen­nym iden­tycz­nym do tego… → …nożem ku­chen­nym, iden­tycz­nym z tym

Coś  może być identyczne z czymś, nie do czegoś.

 

Na ubra­niu star­szej ko­bie­ty i Si­gur­da zna­le­zio­no jej włosy… […] Spod jego pa­znok­ci wy­do­by­to na­skó­rek ko­bie­ty. → Skoro była poszukiwana, to kiedy pobrano próbki? Skąd policja wiedziała, że to włosy i naskórek Friedy? 

 

i znów pa­trzył się tępo na ogień w ko­min­ku. → …i znów pa­trzył tępo na ogień w ko­min­ku.

 

Nie wie­dział, co po­wie­dzieć

– Nie wiem, co po­wie­dziećwy­po­wie­dział myśl na głos. → Jeśli to celowe powtórzenia, to nie brzmią najlepiej?

 

Je­ste­śmy po dru­giej stro­nie.”Je­ste­śmy po dru­giej stro­nie”.

 

– Masz ocho­tę na kie­li­szek Bren­ni­vi­na?– Masz ocho­tę na kie­li­szek bren­ni­vi­na?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Misiu,

 

dziękuję za miły komentarz i wymianę plusów, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)

 

 

Dzień dobry Regulatorzy,

 

Mam wrażenie, że przy tak małej liczbie bohaterów i szczegółowym opisaniu ich przeszłości, dość łatwo można się zorientować, kto jest zabójcą, a to odbiera część przyjemności samodzielnego dochodzenia prawdy.

Większości nie udało się zgadnąć, ale Ciebie nie jest łatwo oszukać :)

 

Jak na Twoje pierwsze opowiadanie kryminalne nie jest źle, ale mam nadzieję, że w przyszłości będzie znacznie lepiej.

Dziękuję. Ja też mam taką nadzieję :)

 

Wykonanie, co stwierdzam ze smutkiem, pozostawia sporo do życzenia.

Postanowiłam sobie, że nie przestanę próbować, póki w końcu nie napiszesz: “Wykonanie nie pozostawia nic do życzenia” :) Ale nie wiem, czy mi życia starczy… :p

 

Dziękuję bardzo za odwiedziny i poprawki, uwzględnię je w najbliższym czasie.

Pozdrawiam bardzo serdecznie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Bardzo proszę, Holly. Miło mi, że uznałaś uwagi za przydatne. :)

 

Postanowiłam sobie, że nie przestanę próbować, póki w końcu nie napiszesz: “Wykonanie nie pozostawia nic do życzenia” :) Ale nie wiem, czy mi życia starczy… :p

Holly, chwalebne jest Twoje postanowienie, jednak miej na uwadze, że Tobie z pewnością życia wystarczy, ale moje, zważywszy dzielącą nas różnicę wieku (42 lata), może się skończyć… ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Daj tam w tagach realizm magiczny, pasuje do gadającego psa i nie będę Ci się czepiać braku fantastyki :)

Kameralne, w sumie niewiele osób poznajemy, więc siłą rzeczy żonka staje się główną podejrzaną. Choć przyznam, że ja jednak obstawiałam jakąś magiczną stworę :) Fajnie oddany depresyjny klimat nocy polarnej i lęku przed mordercą. Dla mnie bardziej opko obyczajowe niż kryminalne, ale osobiście mi to nie przeszkadza :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

regulatorzy,

 

Tobie z pewnością życia wystarczy, ale moje, zważywszy dzielącą nas różnicę wieku (42 lata), może się skończyć… ;D

Nieprawda, nie zgadzam się! Zawsze tu będziesz.

 

Wbił dłonie w stół, a wzrok w telewizor. → Obawiam się, że nie mógł wbić dłoni w stół.

Poprawiłam, ale nie rozumiem. Dlaczego wzrok można wbić, a dłoni już nie? Sprawdzałam w słowniku, ale nadal nie rozumiem.

 

Na twarzy wystąpił mu uśmiech, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. → Czy istniała możliwość, aby uśmiech wystąpił w innym miejscu, nie na twarzy?

Jejku, racja! A mogę przysiąc, że tyle razy widziałam to sformułowanie w różnych książkach…

 

Na szczęście po powrocie jego rówieśnicy dorośli i dali mu spokój. → Czy dobrze rozumiem, że rówieśnicy też dokądś wyjechali, powrócili i dorośli?

Nie rozumiem. Czy chodzi o to, że nie sprecyzowałam, iż to o powrót Björna chodzi?

 

Przyszedł do niego z Brennivínem pod pachą. → Przyszedł do niego z brennivínem pod pachą.

Nazwy trunków piszemy małą literą.

Dobrze wiedzieć i dziękuję za linka, ale Brennivin nie jest nazwą utworzoną od imienia czy nazwiska. To nazwa własna, więc powinno być z dużej litery. Dobrze myślę?

 

Odłożył butelkę. → Odstawił butelkę.

Poprawiłam, ale:

odłożyć – odkładać

1. «położyć gdzieś coś, co przestało być potrzebne lub zaczęło przeszkadzać»

wg słownika PWN odkładać też tu ma przecież sens.

 

Wzrok Friedy spoczął na zasuniętym roletą oknie. → Wzrok Friedy spoczął na zasłoniętym roletą oknie.

zasunąć – zasuwać

1. «rozpostrzeć coś lub przesunąć tak, żeby zamknąć lub zakryć coś»

Roleta zakrywa okno, więc chyba można użyć “zasunąć”?

 

Mi też jest ciężko. → Mnie też jest ciężko.

Hm, całe życie myślałam, że to synonimy.

 

Na ubraniu starszej kobiety i Sigurda znaleziono jej włosy… […] Spod jego paznokci wydobyto naskórek kobiety. → Skoro była poszukiwana, to kiedy pobrano próbki? Skąd policja wiedziała, że to włosy i naskórek Friedy? 

Ech. Dobre pytanie. Odwaliła już coś w przeszłości ;p Żartuję, przyznaję się do luki logicznej.

 

Jeśli to celowe powtórzenia, to nie brzmią najlepiej?

Celowe. No nie wiem, mi się na ten moment podoba, ale prawdopodobnie za kilka tygodni przyznam Ci rację :)

 

Jeszcze raz chciałam podziękować za czas, jaki poświęciłaś na wskazanie błędów, nie tylko w tym opowiadaniu, ale również we wszystkich moich poprzednich. Jesteś wielka :)

 

 

 

Cześć Irka_Luz,

 

Dałam taga :)

Dziękuję Ci za motywujący i pozytywny komentarz, za czas, jaki poświęciłaś na opowiadanie. Pozdrawiam serdecznie :)

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nie­praw­da, nie zga­dzam się! Za­wsze tu bę­dziesz.

Skoro tak twierdzisz, to postaram się nie zawieść. :)

 

Dla­cze­go wzrok można wbić, a dłoni już nie?

Wbić wzrok w kogoś to inaczej intensywnie się w niego wpatrywać, a dłoni w stół wbić się nie da – chyba że stół będzie z plasteliny.

 

Czy cho­dzi o to, że nie spre­cy­zo­wa­łam, iż to o po­wrót Björna cho­dzi?

Tak. Zrozumiałam, że koledzy też dokądś wyjechali i powrócili po pewnym czasie, już doroślejsi.

Proponuję: Kiedy wrócił, jego ró­wie­śni­cy także do­ro­śli i dali mu spo­kój.

 

Do­brze wie­dzieć i dzię­ku­ję za linka, ale Bren­ni­vin nie jest nazwą utwo­rzo­ną od imie­nia czy na­zwi­ska. To nazwa wła­sna, więc po­win­no być z dużej li­te­ry. Do­brze myślę?

Nie. Niezależnie od czego pochodzi nazwa trunku, piszemy ją, jak każdą nazwę wyrobu przemysłowego, małą literą. Kupiłam butelkę napoleona, wypiłam kieliszek żubrówki, a potem jarzębiak. Kiedy brakło trunków, postanowiłam napić się coca coli.

 

1. «po­ło­żyć gdzieś coś, co prze­sta­ło być po­trzeb­ne lub za­czę­ło prze­szka­dzać»

wg słow­ni­ka PWN od­kła­dać też tu ma prze­cież sens.

Nie do końca. Przyjęło się bowiem stawiać/ odstawiać przedmioty w pionie. Natomiast kłaść/ położyć odnosi się do umieszczenia przedmiotów w poziomie – np. Przy każdym nakryciu położyła sztućce i postawiła kieliszki.

 

Ro­le­ta za­kry­wa okno, więc chyba można użyć “za­su­nąć”?

Zupełnie mi nie brzmi zasuwanie okien roletami czy firankami, bo to nie okna są zasuwane, a rolety tudzież firanki czy inne kotary.

 

Hm, całe życie my­śla­łam, że to sy­no­ni­my.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/mnie-czy-mi-tobie-czy-ci;5375.html

 

Ce­lo­we. No nie wiem, mi się na ten mo­ment po­do­ba, ale praw­do­po­dob­nie za kilka ty­go­dni przy­znam Ci rację :)

To Twoje opowiadanie, tylko od Ciebie zależy, jakimi słowami będzie napisane.

 

Jesz­cze raz chcia­łam po­dzię­ko­wać za czas, jaki po­świę­ci­łaś na wska­za­nie błę­dów, nie tylko w tym opo­wia­da­niu, ale rów­nież we wszyst­kich moich po­przed­nich. Je­steś wiel­ka :)

Dziękuję, Holly, ale nie przesadzaj, bo takie słowa mnie deprymują, a przecież robię tylko to, co sprawia mi przyjemność. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wpadnę tu porządnie później (jakby co, to przypominaj), ale zauważyłam pytania, na które chętnie udzielę odpowiedzi ^^

Dlaczego wzrok można wbić, a dłoni już nie?

Wzrok wbijamy metaforycznie, a dłonie zwykle dosłownie. Dlatego, o ile da się dłonie wbić, powiedzmy, w piach (wygrzebując dziurę), to wbijanie ich w stół wyglądałoby tak:

 A mogę przysiąc, że tyle razy widziałam to sformułowanie w różnych książkach…

W zasadzie tak się mówi… choć innymi częściami ciała jakoś trudno się uśmiechnąć.

 Czy chodzi o to, że nie sprecyzowałam, iż to o powrót Björna chodzi?

Zdanie gramatycznie wskazuje na inny podmiot, niż chciałaś (rówieśników, a chyba miał być Björn).

 odłożyć – odkładać

1. «położyć gdzieś coś, co przestało być potrzebne lub zaczęło przeszkadzać»

wg słownika PWN odkładać też tu ma przecież sens.

Tak, ale odkłada się rzeczy na płask, a takie wysokie i pionowe raczej odstawia (kiedy kładziesz butelkę, to ona może się potoczyć, kiedy ją stawiasz, to na denku).

 zasunąć – zasuwać

1. «rozpostrzeć coś lub przesunąć tak, żeby zamknąć lub zakryć coś»

Roleta zakrywa okno, więc chyba można użyć “zasunąć”?

Nie, ponieważ zasuwasz roletę. Nie okno roletą, tylko roletę zasłaniającą okno.

 Hm, całe życie myślałam, że to synonimy

Nie do końca, ale tutaj chodzi raczej o to, że na pozycji akcentowanej dajemy zaimek dłuższy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

reg,

 

Nie. Niezależnie od czego pochodzi nazwa trunku, piszemy ją, jak każdą nazwę wyrobu przemysłowego, małą literą. Kupiłam butelkę napoleona, wypiłam kieliszek żubrówki, a potem jarzębiak. Kiedy brakło trunków, postanowiłam napić się coca coli.

:O Ta informacja to dla mnie szok i powoduje u mnie lekki dysonans, bo zawsze mi wpajano, że nazwy własne pisze się wielką literą.

 

Nie do końca. Przyjęło się bowiem stawiać/ odstawiać przedmioty w pionie. Natomiast kłaść/ położyć odnosi się do umieszczenia przedmiotów w poziomie – np. Przy każdym nakryciu położyła sztućce i postawiła kieliszki.

To już teraz jasne, dziękuję za wytłumaczenie. 

 

 

 

Tarnino,

 

dziękuję za dodatkowe wyjaśnienia, błędy zostały poprawione.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

:O Ta in­for­ma­cja to dla mnie szok i po­wo­du­je u mnie lekki dy­so­nans, bo za­wsze mi wpa­ja­no, że nazwy wła­sne pisze się wiel­ką li­te­rą.

Dobrze Ci wpajano, Holly, tyle że nazwy wyrobów przemysłowych nie są nazwami własnymi, to wyrazy pochodzące od nazw własnych i oznaczają konkretne przedmioty. Dlatego jedziesz fordem, kiedy trzeba zażywasz aspirynę, zjadasz toffi, wypijasz tyskie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

błędy zostały poprawione

Część mogła się jeszcze uchować, kiedy pisałam ^^

 Björn usłyszał pukanie do drzwi. Westchnął ciężko i wywrócił oczami. Pies, border collie, zakręcił się i szczeknął, po czym wbił wzrok w kominek.

Nie są to takie straszne zdania (choć ja dałabym "spojrzenie"), ale szału też nie ma. Nie są szczególnie obrazowe. Jaka będzie narracja, wszechwiedząca, ograniczona? Przewracanie oczami wskazuje na wszechwiedzącą (tj. obiektywną i z zewnątrz).

 Björn podążył za spojrzeniem Fenrira

Nie podążamy za spojrzeniem. To anglicyzm.

 na chwilę dał się zahipnotyzować tańczącym płomykom. Ponowne pukanie wybudziło go z transu

Hmm. Aliteracja, ale poza tym…

 Wrodzoną wesołość w jej oczach teraz zastąpiła pustka lub… sam nie wiedział co.

Czymkolwiek jest ta wrodzona wesołość… Björn zna Friedę, wie, że to wesoła babeczka – ale my jej nie znamy. Widzimy ją pierwszy raz. Są tu co najmniej dwa rozwiązania: zacząć wcześniej, albo nie opisywać, jaka Frieda jest zwykle, tylko jak wygląda teraz. I z reakcji Björna dowiemy się, czy to u niej normalne (jeśli ktoś zawsze narzeka, jak reagujesz? A jeśli ktoś, kto nigdy nie narzekał, nagle zacznie? Właśnie).

 Podbródek kobiety drżał gwałtownie i zapowiadał wodospad łez.

Poplątane metafory. Z czym Frieda ma mi się tu kojarzyć?

 zapytał przerażony i nie czekając na odpowiedź, wpuścił

Wtrącenie: zapytał przerażony i, nie czekając na odpowiedź, wpuścił.

 Wpatrywała się w kominek, tak jak przed chwilą robił to Björn, z jedną różnicą – przyjaciółka raczej nie widziała ani kominka, ani ognia.

Skracalne: Wpatrywała się w kominek, tak jak przed chwilą Björn, ale chyba nie widziała ani kominka, ani ognia.

 Nigdy nie widział jej w takim stanie, a znał Friedę całe życie.

Zapewniasz.

 Fenrir również odwrócił się w jej stronę, machając szybko ogonem.

Rym. A kto jeszcze się odwrócił?

 powiedział delikatnie Björn

Łagodnie, cicho, kojąco…

 sączyła napoczętą już wcześniej przez niego herbatę

O której dotąd nie było mowy, więc trochę się potknęłam.

 Po jej policzku popłynęła łza.

Aliteracja. Mogłoby być np.: Po jej policzku spłynęła łza.

 Drżały gwałtownie, ale to nie ten fakt sprawił, że mężczyzna zamarł.

Skracalne: Drżały, ale nie to było najgorsze.

 Delikatne dłonie Friedy o długich palcach były poplamione brunatnym kolorem.

Poplamione mogłyby być substancją. Delikatne dłonie Friedy o długich palcach były poplamione brunatno.

 Pół życia próbował się go wyzbyć w domach całej północnej Skandynawii.

? "Wyzbyć" się można majątku. Masz na myśli, że Björn sprząta miejsca zbrodni? Bo trochę ukrywasz.

 Drżący podbródek zapowiadał potok łez.

To już było i nadal jest wątpliwe. Zwłaszcza, że ona już pochlipuje.

 Nawet trzask drewna w kominku zaczął być irytujący.

A może: Nawet trzask drewna w kominku zaczął go drażnić.

 Nie mógł tego dłużej znieść.

Zbędne.

 Jeszcze nie była w stanie mówić, więc zaprosiła sąsiada po prostu do siebie.

Po pierwsze – przed chwilą mówiła. Po drugie – nie jest w stanie mówić, więc jak go zaprasza? I – zaprasza się na herbatkę, a nie na oględziny zwłok.

 Ledwie przekroczył próg, zrozumiał wszystko…

Cały akapit – utajniasz i przedłużasz. Ja weszłabym tu Björnowi do głowy, ale widzę, że narracja ma być z zewnątrz. W takim razie przejdź od razu do tego, co nim tak wstrząsa.

 zanim zmroziło mu doszczętnie mózg.

Szyk: zanim doszczętnie zmroziło mu mózg. Hmm. I dlaczego nie powinno go tam być?

 Björn próbował wmówić sobie, że to tylko jakaś kukła, manekin

Szyk (przeczytaj jedno i drugie na głos!): Björn próbował sobie wmówić, że to tylko jakaś kukła, manekin.

 Struga krwi spływała po szafce i kończyła się za roztrzaskaną głową Olafa. Dopiero wtedy mężczyzna zauważył

Wtedy, kiedy struga się skończyła?

 Björnowi sytuacja wydawała się nierealna.

Zapewniasz. Mógłby np. pomyśleć, że to przecież nie film, że to się nie dzieje naprawdę – ja weszłabym w głowę bohatera, ale to ja.

 Usłyszał swój głos, jakby powiedział to ktoś inny.

Hmm. Może wystarczy: Usłyszał swój głos.

 Frieda jęknęła zza drzwi

Lepiej: jęknęła Frieda zza drzwi. A tak w ogóle, myślałam, że to osobne domki, a tu nagle wygląda na to, że jednak blok? Bo nie ma sieni ani nic takiego.

 Chciał się odwrócić i przestać patrzeć na ten okropny widok, ale nie potrafił.

Zapewniasz: Chciał się odwrócić, przestać patrzeć, ale nie potrafił.

 Widziałaś, by ktoś tu wchodził?

"By" zbyt wysokie. "Żeby" lepsze.

 Björn odruchowo zmarszczył brew.

Dlaczego "odruchowo"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/23756/odruchowy

 Czemu zamknęła drzwi, skoro wszyscy się tu znają?

A czemu miałoby to być dla Björna niespodzianką? Że się znają?

 To nie jest Europa Wschodnia

Jestem w zgryźliwym nastroju. Ekhm. Prosimy nie regulować odbiorników.

 Jednak pozostawił wątpliwości dla siebie.

Idiom: zachował wątpliwości dla siebie.

 Nie chciał dokładać stresów sąsiadce, która właśnie straciła męża.

Łopatologiczne.

 Zabójca musi być gdzieś niedaleko

Co na pewno nie zdenerwowało sąsiadki…

 że pościg mordercy

Pościg za mordercą. Pościg mordercy jest wtedy, kiedy morderca ściga Ciebie.

 nie jest dobrym pomysłem

Angielskawe.

 pobiegł na tyły domu.

To jednak dom? I – wkładanie herbaty do kubka opisujesz ze szczegółami, a wybieganie z domu nie? To może mieć uzasadnienie, tylko nie widzę, jakie.

 Odniósł wrażenie, że pomiędzy drzewami majaczy zarys jakiejś postaci.

Uprość: Między drzewami zamajaczyła mu jakaś postać. "Majaczenie" już sugeruje, że może mu się zdawało, nie trzeba tego wzmacniać.

 , a mężczyzna odniósł wrażenie, że zarys postaci i chrzęst śniegu mu się tylko zdawał.

Może tak: a mężczyźnie przyszło do głowy, że zarys postaci i chrzęst śniegu były złudzeniem.

 Dopiero wtedy ujrzał na niebie zorzę polarną. Tańczyła i uwodziła pięknymi kolorami

Jest ważna? Więc opisz ją. "Dopiero wtedy ujrzał" nic nie wnosi, możesz od razu opisać zorzę.

 , kompletnie nie przejmując się zatrważającą zbrodnią.

To spokojnie możesz wyciąć – wystarczy odpowiedni opis zorzy, żeby wytworzyć takie wrażenie.

 “Zamknij drzwi”.

… dlaczego pies jest telepatą? Nie mówię, że nie może być, ale tego jeszcze nie widziałam.

 Przestał czuć się bezpiecznie. Nigdy wcześniej nie musiał zamykać domu na noc.

Wystarczy drugie zdanie. Pierwsze z niego wynika.

Odniósł nieprzyjemne wrażenie, że z własnego mieszkania robi więzienie.

Dlaczego? Przecież na dworze grasuje Coś Groźnego, więc mieszkanie powinno być raczej azylem, nie?

 I wyrzuty sumienia.

Dobra, przecież to nie on zabił. Nie? To co takiego zrobił?

 Na jawie wyrzuty sumienia zmuszały Björna do przewracana się z boku na bok.

Na jawie, to się wyłazi z łóżka… albo i nie. Ale nie rozumiem, dlaczego Björn ma wyrzuty sumienia, i to taką łopatą kładzione, więc przypuszczam, że coś utajniasz. A, i – literówka.

 Sapał przy tym, coraz bardziej wściekły na Friedę i całą sytuację.

Ale dlaczego?

 Oskarżą mnie o współudział.

Na jakiej podstawie? Przecież w końcu śmierć sąsiada wyjdzie na jaw, a wtedy będzie wyglądał podejrzanie, skoro ją ukrywał.

 Przesiąknięty lękiem umysł wypluwał

Mieszana metafora.

 zaczął mazać własną posoką

Posoka to krew zwierzęca, użycie tego słowa wobec człowieka wskazuje na pogardę. A ja nadal nie wiem, o co chodzi.

 “Nie zmyjesz tej krwi już nigdy – mówił nieboszczyk. – Najlepsze środki zawiodą”.

To przywodzi na myśl reklamę. Owszem, czarny humor mógłby tu zadziałać, ale – hmm.

 Björn zamknął oczy i przyłożył ręce do twarzy. Po chwili łzy ciekły po jego policzku i palcach.

Mało naturalny opis.

 Mężczyzna zignorował psa – pewna myśl otworzyła mu szeroko oczy.

Przestał słuchać psa. Zawładnęła nim nowa myśl.

 Dłonie zsunął nieco niżej, przysłaniając nos i w tej pozycji zastygł.

To ma być symboliczne? Że otwiera oczy na naturę Friedy?

 Sam sobie zaprzeczył gwałtownie głową.

Źle to brzmi.

 Ona i Olaf stanowili idealne małżeństwo.

Może: Byli z Olafem idealnym małżeństwem? Poza tym – bohater jak najbardziej może nie dopuszczać do siebie myśli o winie przyjaciółki, ale w tej chwili wszystko na nią wskazuje. Może nie miała motywu, ale najwidoczniej ukrywa gwałtowną śmierć męża przed władzami, nie wiemy, dlaczego – to podejrzane.

usłyszał wtedy szelest gałązek oraz chrupanie śniegu

Hmm.

 stawiając ostrożne i ciężkie kroki

Czy kroki mogą być ostrożne? Ostrożnie stawiając ciężkie kroki.

 W pewnym momencie przestał walczyć z bezsennością i wściekły zerwał się z łóżka.

Hmm. Niezdecydowane. Jedna możliwość: Wreszcie poddał się bezsenności i wygramolił z łóżka. Inna: Wreszcie przegrał z bezsennością i zerwał się z łóżka.

 zegarek wiszący nad komodą

Nad komodą zwykle wieszamy zegar. Zegarek nosimy na ręku.

 Postanowił przyrządzić śniadanie, zaparzyć kawę i poczekać na poranne wiadomości

Za dwadzieścia piąta można już spokojnie wstać. Jeśli ma się coś do roboty w tym pustym, beznadziejnym życiu. Tak czy owak, uważaj na aliterację i spróbuj urozmaicić opisy.

 Fenrir pałętał się między nogami pana, rozpaczliwie próbując go uspokoić.

Mało to uspokajające, ale nie znam się na psach.

 Jednak teraz bardziej niż kiedykolwiek pragnął ujrzeć mocne, naturalne światło.

"Jednak"?

 Tym razem oczekiwanie na lato będzie trwało dłużej niż zwykle.

Dlaczego?

włączył telewizor, by zabić ciszę

Żeby. Ciszę zwykle lepiej zagłuszyć, ale może masz tu jakiś cel.

 Przeglądał telefon, ale był tak zamyślony, że nic w nim nie widział.

Hmm. Może: Wodził palcem po ekranie telefonu?

 Natrętne myśli o Olafie i Friedzie nie dawały mu spokoju. Przeżywał psychiczne tortury.

Na tym polegają natrętne myśli, zresztą zapewniasz tak usilnie, jakbyś była organem prasowym KC. Pokaż to.

 Lokalna telewizja nie miała dobrych wieści.

Zbędne.

 Dzisiejszej nocy w miasteczku Dalvik zginęła jedna osoba

To brzmi tak, jakby codziennie ktoś ginął… gdyby to było coś niezwykłego, powiedziałby to np.: Dzisiejszej nocy w miasteczku Dalvik doszło do gwałtownej śmierci. Poza tym – jeśli to Olaf, to skąd oni wiedzą? Wbrew temu, co się niektórym wydaje, dziennikarze nie są jasnowidzami.

 mówił poważnym głosem prezenter.

Lepiej: mówił z powagą prezenter.

 Björnowi wypadł telefon z ręki.

Szyk: Telefon wypadł Björnowi z ręki.

 “Wiedzą. Oni wiedzą”. – Przebiegło mu przez głowę.

Kurczę, kogo on w końcu zamordował? Bo wyraźnie kogoś zamordował. Tutaj: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/czarny-kot.html i tu: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/serce-oskarzycielem.html znajdziesz opisy nieczystego sumienia.

jak chyba sam szatan siada na jego piersi

Siada mu na piersi.

 natychmiastową naprawę sieci latarń

Latarnie nie tworzą sieci. Poza tym aliteracja.

 mieszkał samotnie tuż przy centrum miejscowości

Mało naturalnie to brzmi.

 Wsparł się dłońmi o stół, a wzrok wbił w telewizor.

Oparł dłonie na stole. Spojrzenie wbił w ekran.

 Minęło trochę czasu, zanim przerażenie i szok ustąpiły. Jednak nadal nie mógł ruszyć się z miejsca.

Pokaż to.

 , najwyraźniej również poruszony informacjami.

A skąd to wnosimy?

 To oni nie wiedzą o Olafie?

Dziennikarze nie są jasnowidzami. Owszem, to jest psychologicznie realistyczne, jeśli bohater ma wyrzuty sumienia, ale nie mam pojęcia, dlaczego je ma.

 Szedł bardzo powoli, jakby zbliżał się do bomby.

Dlaczego?

 Rozległo się gwałtowniejsze, naglące, pukanie.

To nie wtrącenie.

 Posłusznie podszedł do drzwi

Aliteracja.

 – Przepraszam cię. – Wtargnęła do środka

https://wsjp.pl/haslo/podglad/34590/wtargnac To się nie łączy. Wepchnęła się, może?

 Usiadła znów przy stole, jak jeszcze kilka godzin wcześniej

Znów usiadła przy stole, jak wcześniej.

 Gniew Björna się ulotnił, a na jego miejscu pojawiła się troska i współczucie.

Byłaś kiedyś w takiej sytuacji? Bo psychologicznie mało to wiarygodne.

 przymknął delikatnie drzwi

"Delikatnie" jest tu zbędne. I czemu nie zamknął drzwi, skoro jest zimno?

 Nie bałaś się tu iść ciemną ulicą?

Dobra, teraz już nie wiem, jak oni mieszkają.

 nieprzytomnym wzrokiem powiodła po telewizorze

Nieprzytomnie spojrzała w telewizor. "Powieść" to przesunąć. https://sjp.pwn.pl/szukaj/powie%C5%9B%C4%87.html

 Zakrzepła krew wciąż tkwiła

Nie wiem, czy użyłabym tego czasownika, zresztą to można by zrobić obrazowo. Opisz te ciemne obwódki.

 – Nie powinienem był cię zostawiać samej wczoraj – powiedział smutnym głosem. – Przepraszam cię.

– Nie powinienem był cię zostawiać samej – powiedział cicho. – Przepraszam.

 Wolał nie opowiadać jej

Wolał jej nie opowiadać.

 Nagle przyszło mu do głowy kolejne utrapienie:

Hmm.

 kiedy sąsiedzi zorientują się, że Olafa nie ma w domu?

Właśnie…

O czwartej przyszedł Sigurd pytać o Olafa

 O czwartej przyszedł Sigurd, pytał o Olafa.

 przebywanie na miejscu zbrodni nikomu nie służy

?

 Björn mimowolnie odchylił się na krześle.

Dlaczego "mimowolnie"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/19094/mimowolnie

 Frieda uciszyła go dotknięciem delikatnej dłoni.

Już trzecie zbędne "delikatnie".

 Nie, poradzę sobie… dzieli nas tylko ulica i dom.

Oj, podejrzanie to wygląda.

 Mężczyzna zadrżał z niepokoju o przyjaciółkę.

Łopata, zbędne.

 mając z tyłu głowy

Anglicyzm.

 alarm przypominający o codziennej dawce zoloftu

Niezbyt zgrabne, ale przede wszystkim – to nie są cukierki, to jest SSRI. Ulotka: https://www.mp.pl/pacjent/leki/lek/48493,Zoloft-tabletki-powlekane Bezsenność i dziwne sny (i halucynacje!) są w tej ulotce – a to oznacza, że da się je wyjaśnić. Jeśli robisz coś takiego, to lepiej na początku, a potem wprowadzaj wątpliwości, bo tak wychodzi mętnie. Pamiętaj też o zespole serotoninowym: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_serotoninowy

 I niech ludzie przestaną się mordować w tej mieścinie.

Dopiero zaczęli. SSRI to nie cukierki! Nie wiem, jak to wygląda w Skandynawii, ale u nas są na receptę, której raczej się nie dostanie na piękne oczy.

 Nawet z chałupy nie można spokojnie wyjść.

A wcześniej było można?

 Jego ręce zadrżały gwałtownie.

To podkreśla autonomię rąk, która może i ma tu sens, ale może nie.

 Niestety nie zdążył

Niestety, nie zdążył. Omdlenia są w ulotce. Ale i tak – mdlejący ludzie mają wcześniej jakieś objawy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Omdlenie Skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

 Fenrir szczeknął ucieszony i merdał szybko ogonem.

Hmm. I ta informacja (o merdaniu) jest tu potrzebna, bo? I – sąsiadka dała radę sama zawlec faceta do środka i położyć na kanapie?

 kanapie niedaleko kominka, przylegającej do regału z opasłymi książkami.

Hmm. Przydałby się na początku jakiś opis wnętrza, bo teraz trochę mi mąci.

 krzyknęła Frieda, po czym gwałtownie ściszyła głos:

Dlaczego "gwałtownie"?

 – Nie wiem, kilka godzin?

No, to nie omdlenie. Omdlenie trwa krótko.

 Gdy weszłam, mało na zawał nie padłam. Leżałeś na kanapie, jak martwy.

A, czyli to nie ona go tam zawlekła. Hipoteza – Björn chodzi i morduje w jakimś przedwiecznym widzie.

 Myślałam, że ciebie też morderca zaciukał!

Hmm. Nie wiem, czy to pasuje do jej charakteru.

 Musiałeś stracić przytomność!

Anglicyzm, ale zdanie jest w ogóle w typie "jak wiesz, Bob".

 odparł i skarcił siebie w duchu za zignorowanie ostrzeżeń psa.

Źle się to czyta.

 Ostatnie, co pamiętał, to jak szedł ulicą

Mało naturalne. Może: Pamiętał, że wyszedł na ulicę.

 Fenrir oparł się łapami o parapet i wpatrywał się w przysłonięte roletami okno.

Się: Fenrir, z łapami na parapecie, wpatrywał się w zasłonięte roletami okno.

do łańcuszka do rolet i je podwinął

Do łańcuszka rolet i pociągnął. Podwija się raczej rękawy.

 Nadal nie naprawili latarń?

W ciągu paru godzin? To nie gra komputerowa.

 – Niestety – odkrzyknęła.

Przydałby się wykrzyknik.

 Chyba im nie zależy na naszym bezpieczeństwie…

Chyba nie, skoro latarnie są od dawna popsute. Ale wygląda to jakoś… naciąganie.

Rozglądnęła się nieśmiało.

Rozejrzała się.

 Teraz tu jest twój dom.

Tu bym się przestraszyła.

 Mężczyzna przytaknął i roześmiał się, rozbawiony dziecinnym zachowaniem przyjaciółki.

?

 kładąc pyszczek

Border collie jest spory, raczej pysk.

 Wlepiał mądre oczka we Friedę, która odniosła wrażenie, że pies czasem groźnie obnażał zęby.

Zaraz, ale ten pies ma wyglądać słodziusio – czy groźnie?

 Pewnie jest zazdrosny o swojego pana, pomyślała.

Wystarczy: Pewnie jest zazdrosny, pomyślała.

W szkole przebywali ze sobą tak często, że inne dzieciaki krzyczały na ich widok “zakochana para”.

W szkole trzymali się razem, aż inne dzieciaki krzyczały na ich widok “zakochana para”. I dlaczego dowiaduję się o tym teraz? To jest tak, jakby w środku Władcy Pierścieni po raz pierwszy pojawiła się informacja, że Gollum chce odzyskać Jedyny.

 próbował maskować dumę

Co to znaczy?

 Wbrew plotkom zawsze łączyła ich przyjaźń

https://sjp.pwn.pl/szukaj/wbrew.html

 Olaf nie był zwykłym Islandczykiem – był wikingiem i pochodził z Reykjaviku.

? https://px.hagstofa.is/pxen/pxweb/en/Ibuar/Ibuar__manntal__2021__2_bakgrunnur/CEN1201.px/table/tableViewLayout2/ może chodzi o to, że imponował Friedzie, ale – hmm?

 szeroki w plecach

Lepiej: w barkach.

 chłodnymi jak lód oczami

36,7 C, zasadniczo :)

 Jego groźna aparycja nie współgrała z charakterem

Wiesz, tylko gdybyś go opisała wcześniej, nie wyobraziłabym sobie zwłok starszego pana.

 miał wyuczony zawód elektryka

Mało po polsku. Był dyplomowanym elektrykiem?

 Mimo kipiącej w Björnie zazdrości, w gruncie rzeczy nie dziwił się Friedzie, że pokochała Olafa.

Czy to się wyklucza?

 Czuł złość na samego siebie – zmarnował tyle lat i okazji, by stworzyć z nią związek.

Nienaturalne. Skróć.

 Niesamowicie opryszczony nastolatek unikający kobiet naturalnie stał się obiektem drwin.

Naturalnie, pryszczaty nastolatek unikający dziewczyn został obiektem drwin.

 W pewnym momencie Björn miał serdecznie dosyć swojego otoczenia, więc wyjechał na jakiś czas do skandynawskich sąsiadów.

Skróć.

 zawsze odpowiadał, niewiele się namyślając nad odpowiedzią.

Odpowiadał zawsze bez namysłu.

 walczył ze swoim sentymentalizmem

?

 Na szczęście po powrocie jego rówieśnicy dorośli i dali mu spokój.

Źle się to parsuje. Na szczęście, kiedy wrócił, jego rówieśnicy byli już dorośli i dali mu spokój.

 Jednak wykańczająca psychicznie praca i trwające przez długi okres nieprzerwane ciemności przyczyniły się do depresji, z którą zmagał się do dziś.

Jednak praca i długie okresy nieprzerwanych ciemności przyczyniły się do depresji, z którą zmagał się do dziś.

 patrzyła wyczekująco w przyjaciela

Na przyjaciela.

 – No… z tą sytuacją. Jak mamy chodzić do pracy, jak iść na zakupy, gdy w nieoświetlonym miasteczku podczas nocy polarnej grasuje morderca? Czy nie przypomina ci to jakiegoś koszmaru?

Jest to bardzo mało naturalna wypowiedź.

 Wciąż zawirowany umysł Björna wytworzył złowieszczy uśmiech na twarzy sąsiadki.

…? Co to, u licha, znaczy? Poza tym – jeśli z góry mówisz, że coś jest przywidzeniem, to ja w to nie uwierzę i się nie przestraszę.

 – Jakoś sobie poradzimy. – Bardziej stęknął, niż powiedział. Wciąż czuł się okropnie. – Od czasów pandemii można zamawiać zakupy na dowóz.

Przed chwilą czuł się całkiem nieźle? – Jakoś sobie poradzimy – bardziej stęknął, niż powiedział. Wciąż czuł się okropnie. – Od czasów pandemii można zamawiać zakupy do domu.

 Frieda rozglądnęła się po mieszkaniu Björna, a na jej twarzy zauważył wątpliwość.

Kto tu jest podmiotem? Frieda rozejrzała się po mieszkaniu Björna. Miała niezbyt pewną minę.

 Poczuł się tą miną urażony.

Zbędne.

 widząc jej przestraszony wyraz twarzy

Widząc przestrach na jej twarzy.

 Gdzie mogę spać?

Może: Gdzie mogę się zdrzemnąć?

 chciał wskazać jej własną sypialnię

Chciał jej wskazać.

 Zestresował się na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, czy ma gdzieś jeszcze wolne łóżko poza sypialnią.

Bardzo nienaturalne. To jeden z powodów, dla których lubię wejść bohaterowi do głowy, w ten sposób łatwo unika się takich streszczeń.

 Pomieszczenie pełniło funkcję gabinetu i składziku – miał tam komputer, szafę ze szpargałami, narzędzia ogrodnicze i łóżko, które już dawno miał wyrzucić, ale z pewnością było większe i wygodniejsze niż salonowa sofa.

…? Wyobraź sobie to pomieszczenie.

 zmęczenie w rękach

?

 Musiał nimi uderzyć podczas upadku albo to skutek uboczny przedawkowania leku.

Jeśli uderzył nimi, to w coś. Skutek uboczny leku, tak, ale przedawkowania – niekoniecznie.

 Frieda powiodła wzrokiem po salonie i zatrzymała wzrok na psie.

Powtórzenie.

 Do tej pory czuł się okropnie i ćmiło mu w głowie, a myśl, że nie wiadomo w jaki sposób po utracie przytomności wylądował na kanapie, przerażała go.

Mało naturalne.

 Jeśli w stanie nieświadomości mógł się poruszać i ułożyć na kanapie, to… co jeszcze mógł?

Tak mocno pchasz w tę stronę, że zaczynam wątpić, czy o nią chodzi.

 Rozpaczliwie próbował uciec od plątaniny myśli, bo wiedział, do czego to prowadzi.

Ucieczka?

 Natrętne myśli wyczuły słabość i teraz gromadziły się stadnie pod czaszką umęczonego mężczyzny.

Metafora niezła, ale "umęczony" prowadzi trochę nie w tym kierunku.

 Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.

Tak znienacka?

 Olaf otworzywszy mu drzwi, od razu zauważył trunek.

Olaf, otworzywszy drzwi, od razu zauważył trunek.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Część druga: Zabójcze Rolety z Kosmosu.

 Sąsiad był kompletnie zdezorientowany.

Ja też. Co go dezorientuje?

 wyciągnął spod pachy alkohol

Cute.

 niemal pomachał nim przed oczami Olafowi

Jak mógł "niemal" pomachać? A tak w ogóle, SSRI źle się łączą z alkoholem.

 Olaf nieumiejętnie próbował zamaskować przerażenie.

Pokaż to.

 Olaf rozglądnął się trwożnie po pobliskich domach. Nikogo nie zauważył w oknach.

Olaf rozejrzał się trwożnie dookoła. W oknach nie było nikogo. Tak w sumie, to w Skandynawii nie używa się rolet… teraz pomyślałam. Protestanckie uwarunkowania kulturowe plus brak światła. W Hiszpanii rolety są wszędzie.

 Wejdź proszę.

Wejdź, proszę.

 trzeba było zapalić światło, a krótki dzień już dobiegał końca.

Jak tu przebiega zależność przyczynowa?

 Kiwnął głową w stronę wódki.

Hmm.

 małym, loftowym stoliczku

Jakim?

 mam do czynienia z byłym alkoholikiem i narcyzem

Björn może go nie lubić (to ma sens), ale czy to pasuje do charakteru Björna, który pokazałaś?

 Pojawił się Olaf z kieliszkami. Jeden już miał wypełniony. Drugi, pusty, postawił przed gościem, który spojrzał na niego z wyraźną dezaprobatą.

Pojawił się Olaf z kieliszkami, pustym i pełnym. Pusty postawił przed gościem, który spojrzał na niego z dezaprobatą.

 powiedział sąsiad z nieśmiałym uśmiechem. Ale ty się nie krępuj.

Skleiła się wypowiedź z narracją.

 Björn również się uśmiechnął, choć jego mina raczej przypominała grymas.

Grymas to mina. Opisz tę minę.

 Nie mogę pić dużo alkoholu ze względów zdrowotnych.

Dobra, ale nie mógł powiedzieć od razu, że nie pije? Nic nie rozumiem.

 “Szlag. Nie mogłeś wytrzymać, Björn, co?” – zbeształ siebie w myślach.

Wyżej nie było myślników w zapisie myśli?

 W oczach przewinęła się cała paleta emocji

Metafora bez sensu. Pokaż jego minę.

 powiedział płaczliwym głosem.

To nie głos jest płaczliwy.

 Tym razem w oczach Olafa kłębiła się tylko złość.

… ale dlaczego? Mógłby to zinterpretować na tysiąc różnych sposobów.

 spoglądając na Björna spod byka.

Spod oka.

 Widzę, jak za każdym razem wodzisz za moją żoną maślanymi oczami.

"Za każdym razem"?

 ryknął, wylał “białe wino”

To jest zupełnie nagłe. Nie wykluczam, że Olaf już wcześniej sobie popił, ale i tak.

 Wypił całą zawartość kieliszka na raz.

Wypił duszkiem.

 Björn nieco się zakłopotał.

Nie tłumacz mi tego. Co prawda, sytuacja ogólnie jest niezrozumiała, ale nie nazywaj uczuć bohaterów.

 Poczuł w sercu nagle ogromny żal.

Szyk: Nagle poczuł w sercu ogromny żal.

 Olaf był wrakiem człowieka. Zazdrość i nadwrażliwość artysty go zabijała.

Zapewniasz.

 Björn puścił wolno jego rękę

Björn puścił jego rękę.

 , przerażony sytuacją, jaką nieumyślnie stworzył. Wypuścił bestię na wolność.

To możesz wyciąć. Less is more.

 dopiero będąc już u siebie, przypomniał sobie o butelce

Dopiero w domu przypomniał sobie o butelce.

 Wziął wtedy potężną dawkę zoloftu i w pewnym momencie go odcięło.

To tak nie działa. Wywołuj None'a.

 Chyba jednak zasnął, bo obudził się nieco spocony.

Spocenie świadczy o zaśnięciu?

 rozpalił ogień w kominku, ale nawet jego wesołe płomienie nie były w stanie rozproszyć tych przykrych wspomnień

Hmm?

 zarys jej sylwetki krzątającej się po kuchni

Skoro rolety zasłaniają okno: jej cień, kiedy krzątała się po kuchni. I Frieda nie miała nic do powiedzenia?

 Dźwięk rozpoczęcia wiadomości

Sygnał wiadomości, albo melodyjka z czołówki wiadomości.

 zaczęła rzeczowym głosem prezenterka

Zaczęła rzeczowo prezenterka. "Głos" jest jednym z tych słów, które prawie zawsze możesz skreślić.

 Wczorajszego wieczoru zginęła sześćdziesięcioczteroletnia kobieta w swoim mieszkaniu.

Szyk: Wczorajszego wieczoru we własnym mieszkaniu została zamordowana sześćdziesięcioczteroletnia kobieta.

Dodatkowi funkcjonariusze z Reykjaviku

Zaraz, przecież oni są w Norwegii?

jedzenie zostanie dostarczone do każdego mieszkania

Mhm.

 Kierownicy pracowników fizycznych udzielają im urlopu

Mhm…

 Policja obiecuje ująć sprawcę

To ładnie.

 W Dalvik ?

Skasuj spację.

 Przypomniał sobie chrzęst kroków…

Dajesz mi dwa, a może trzy tropy: sam Björn w narkotykowym widzie (choć te środki tak nie działają), Frieda (licho wie) i Tajemniczy Cień. W porządku. Ale – ponieważ Tajemniczy Cień jest tajemniczy, a Björn bierze, to naturalnie byłoby uznać Cień za jego halucynację.

 “To musi robić ktoś przyjezdny”.

To na pewno ktoś przyjezdny.

 Głos Friedy sprawił, że Björn znieruchomiał. Spojrzał na zegarek

Nie za dobrze się to parsuje. I – coś mi się tu czas nie zgadza.

 – Zginęła kolejna osoba – wykrztusił.

– Znów ktoś zginął – wykrztusił.

 zadrapałem się aż tak…?

O drapaniu nie było mowy?

 Jej brak reakcji przeraził Björna.

Pokaż to.

jakby jakieś widmo czmychnęło przez nią i zmieniło jej twarz ze spokojnej na wyprutą z życia.

…?

 Jej przyjaciel nieco się zawstydził. Ciągle zapominał, że przecież straciła męża.

Niezły przyjaciel…

 Moje przeczucia się sprawdziły

Jakie przeczucia?

 Wzrok Friedy spoczął na zasuniętym roletą oknie

Spojrzenie Friedy spoczęło na zasłoniętym roletą oknie. Coś dużo tych rolet. Czyżby inwazja rolet z kosmosu?

 Próbował ją pocieszyć argumentem, że w kupie cierpi się raźniej, ale ten nie pomógł.

Malo naturalne.

 To był najbardziej bezradny płacz

Czy płacz może być zaradny?

I nie będzie już miała tego pustego, szklistego wzroku.

I nie będzie już patrzyła tak pusto, jakby szklanymi kulkami.

 ochotę pocałowania

Ochotę, żeby pocałować.

 Niespodziewanie przylgnęła do niego swoimi ustami.

A czyimi miała przylgnąć?

 Zastygli tak przez chwilę w grzecznym pocałunku,

Nie wiem, co w tym grzecznego.

 Björn poczuł gorąco na całym ciele, które

Björn poczuł na całym ciele gorąco, które.

 Mózg nie kłamał.

Kłamać to świadomie mówić nieprawdę. A tutaj mózg się nie myli, bo nie wie, co będzie. Przewiduje przyszłość.

 Björn w tym momencie był najszczęśliwszym facetem na planecie.

"W tym momencie" można wyciąć.

 Miał ochotę ją delikatnie muskać, ale bał się, że wybudzi ze snu ukochaną

… nawet nie chcę wiedzieć, co on ma ochotę robić z kołdrą.

 Zadrapania były dosyć głębokie, aż lekko zaniepokoiły mężczyznę.

Nie mów mi, co mam czuć. Zadrapania były dosyć głębokie, mocno się odcinały na tle jasnej skóry. A, czyli Frieda jest huldrą. Też ładnie.

 Czy to on w przypływie uniesienia mógł tak podrapać Friedę?

Hmm.

 Czekał, aż przyjaciółka się zbudzi, ale ta ciągle spała.

Nadużywasz zaimków. Czekał, aż przyjaciółka się zbudzi, ale ciągle spała.

 śniadanie, które sam w rezultacie zjadł

A nie po prostu: w końcu?

 dał jedzenie Fenrirowi

Nakarmił Fenrira.

 zdecydowany, by obudzić Friedę

Zdecydowany obudzić Friedę.

 taka ciemność, że nie można było zobaczyć własnej ręki

Angielskawe. Że nie było widać czubka własnego nosa.

 Policja prosiła mieszkańców, a raczej im kazała, by pozostali w domach.

Mało zgrabne. Poza tym to chyba przypadek szczególny?

 tego było za wiele

Tak, czytałam. Nie tłumacz mi tego.

 Nie wiedział kompletnie co zrobić, nie widział sensu we wstawaniu z fotela, w przedsięwzięciu czegokolwiek.

Nie po polsku, zresztą skróciłabym: Nie widział sensu we wstawaniu z fotela.

 Przerażony wpatrywał się przez chwilę w stronę korytarza

Nie można się wpatrywać w stronę. Przez chwilę wpatrywał się w drzwi.

 Kolejne pukanie go nieco otrzeźwiło

Pukanie powtórzyło się i nieco go otrzeźwiło.

 w drodze do drzwi uchylił przy oknie roletę

Idąc do drzwi uchylił roletę przy oknie.

 Światło przenikające z pokoju na dwór ukazało przed domem

Przenikające?

 Rozpętał się jakiś koszmar.

?

 ciało Olafa zostało potraktowane nożem kuchennym identycznym z takim, jaki Frieda miała w swoim wyposażeniu.

A rany na ciele Olafa zostały zadane nożem z kuchni Friedy. Inna rzecz, że ten nóż był pod ręką, więc nie brałabym tego jako dowodu. A tak w ogóle – nożem roztrzaskała mu głowę?

 Policjanci poczęstowali go jakimś środkiem uspokajającym.

Interakcje leków!

 Mężczyzna wyznał wszystko, jak na spowiedzi.

Protestanci nie praktykują spowiedzi.

 Björn chciał z siebie wszystko wyrzucić. Nie chciał mieć z tą sprawą nic wspólnego, ale niestety miał dużo. Pomógł zabójczyni pozbyć się zwłok, mieszkała u niego, spał z nią.

Nie wiem, co wnosi ten akapit.

 Po dwóch godzinach nadszedł moment, gdy policjanci w końcu wyszli z domu.

Sztucznie przedłużone: Po dwóch godzinach policjanci wreszcie wyszli.

 Na razie stanęło na tym, że Björn miał zakaz opuszczania Dalvik.

C.t.: Na razie stanęło na tym, że Björn ma zakaz opuszczania Dalvik.

 chwycił już odruchowo słuchawkę

?

 nie docierało, że była zabójczynią

C.t.: jest zabójczynią. I… już? Nic się tymczasem nie wydarzyło?

 Nie wiedział, co powiedzieć.

– Nie wiem, co powiedzieć – wypowiedział myśl na głos.

Nie wygląda to poważnie.

 Co: dlaczego?

Lepiej: Co, dlaczego?

– W ogóle się nie przejęła obelgą.

Zbędne.

 Nie mogliśmy być razem przez tę nędzę artystyczną. Więc go zabiłam.

… to po co za niego wyszła?

 Rozwiodłabym się i co, myślisz, że by nas nie ścigał?

Przypominam, że mamy XXI wiek i w XXI wieku akcja chyba się rozgrywa. Istnieją takie rzeczy, jak np. sądowy zakaz zbliżania się.

 Björn zaprzeczył gwałtownie głową.

Björn potrząsnął głową.

 Za dużo pytali. Mówili wprost o swoich przemyśleniach na temat zniknięcia Olafa.

A czy myśmy o tym wiedzieli? Nie. Przedstawiłaś to jako zupełnie przypadkowe i niepowiązane. Już pomijając to wszystko, co wypisała OldGuard, a co jest najzupełniej słuszne i w kryminale byłoby samą treścią opowiadania. Tak nawiasem – dopiero przy wklejaniu połapałam się, że ten młody zamordowany – to Sigurd. Niedobrze.

 Björn spragniony ruchu wyszedł na spacer

Björn, spragniony ruchu, wyszedł na spacer.

 w pewnym momencie mężczyzna spostrzegł, że spowiła go kompletna ciemność, a zorza polarna tańczy wesoło na niebie.

"Spowić" to tyle, co owinąć.

 sylwetkę jakiejś postaci,

Postać i sylwetka to w tym kontekście to samo.

 Mężczyzna zamarł i wpatrywał się intensywnie w przestrzeń między drzewami.

Hmm.

 Gdy jego źrenice już się nieco przyzwyczaiły

Kiedy oczy przywykły.

 Mężczyzna zastygł.

?

 ale mózg nadal nie pojmował sytuacji.

No, ja też. Bohater umarł? I Olaf nagle go lubi, bo są razem w niebie? Czy tam Walhalli? O co chodzi?

 Olaf zaśmiał się serdecznym i autentycznie radosnym śmiechem.

Olaf zaśmiał się serdecznie i szczerze.

 Björn spostrzegł, że sąsiad wyglądał kwitnąco.

C.t.: wygląda.

 poszedł posłusznie

Aliteracja.

 Niebo nagle spowiła granatowa ciemność, a na jego tle

Jego – czy jej?

 

Nie mam pojęcia, o co chodzi. Rozwiązanie z sufitu (a problem nawet nie istniał), fantastyka symboliczna w postaci gadającego psa (który może być halucynacją i do niczego nie prowadzi) oraz życia pozagrobowego (chyba), i naprawdę nie rozumiem, o czym jest ten tekst. Ani to kryminał (kryminał powinien stawiać jakąś zagadkę, może nawet pozwalać na jej rozwiązanie), ani horror psychologiczny (niewiarygodne), ani kosmiczny (na co wskazywała zorza, ale, jak widać, myląco). Co tu się stało? Może to wszystko przedśmiertne majaki bohatera?

 

Bo tak: miałaś potencjał na kilka różnych opowiadań, ale na żadne się nie zdecydowałaś. To mógł być po prostu kryminał, bez fantastyki. Mógł być horror, w którym huldra wysysa soki z ludzi. Mógł być horror, w którym Nienazwane Zło robi straszne rzeczy. Mogła nawet być przygodówka o dzielnym bohaterze i jego psie. Albo i o samym magicznym psie. Trudno mi cokolwiek doradzić, bo – dalipies! – nie rozumiem tego tekstu.

 mogłam swój research przeprowadzić lepiej

Więc czemu tego nie zrobiłaś?

 Jednak nie znając nikogo osobiście, kto by mieszkał na Islandii i nie znając żadnego dziennikarza

I po to mamy Internet. Ten tekścik: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/22237 (tak, jest idiotyczny) napisałam wyłącznie na podstawie wiadomości z drugiej ręki. Jedno, co w nim nie jest bzdurne, to Portugalia właśnie. Przy okazji możesz się przekonać, że ja też popełniam głupoty, i to wręcz piramidalne (sweet Lord, jak teraz patrzę na ten tekst, to uh).

 Hm, tylko problem polega na tym, że ja właśnie myślałam, że pokazałam, a nie opowiedziałam.

Nope, nie o to chodzi. https://mythcreants.com/blog/what-show-dont-tell-actually-means/

 Mówiący pies i przejście na końcu do “innego świata” miały być elementami fantastycznymi, ale najwyraźniej za słabo wybrzmiały.

Problem w tym, że mówiący pies nijak nie wpływa na poczynania bohatera. Przejście do innego świata też nie bardzo.

 W pierwszej chwili wydawała mi się lekko naciągana, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma co wnikać w umysł psychopaty :) Także po prostu, to zła kobieta była;)

A to błąd. Powinna mieć jakąś motywację – w końcu jest tu najważniejszą postacią (bez niej nie byłoby nic). Pomyślałam o huldrze, bo huldra w sumie nie potrzebuje innej motywacji poza byciem huldrą. Ale przynajmniej tyle byłoby dobrze.

 Mam wrażenie, że przy tak małej liczbie bohaterów i szczegółowym opisaniu ich przeszłości, dość łatwo można się zorientować, kto jest zabójcą, a to odbiera część przyjemności samodzielnego dochodzenia prawdy.

Właśnie sęk w tym, że nie ma jak dojść do prawdy, bo wskazówki aż do końca pozostają ukryte… Bohaterów jest w sumie dwoje. Reszta to tylko imiona.

 Choć przyznam, że ja jednak obstawiałam jakąś magiczną stworę :)

Ja też, ale hipotezy: 1) naćpany Björn, 2) Tajemnicze Coś z Lasu (dla skrótu nazwijmy to Buką) miały w zasadzie równą wagę, a kiedy akurat nie miały, to przeważała 1. Hipoteza 3) Frieda jest huldrą; pojawiła się po seksie (zadrapania), więc późno. O pisaniu kryminałów więcej: https://mythcreants.com/blog/seven-lessons-from-sherlock-holmes/

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

 

uf, będzie tego. Po raz kolejny wykonałaś dla mnie tytaniczną robotę, podziwiam :)

Raczej nie uda mi się przerobić wszystkiego naraz, będę sobie dawkować :p

Jedziemy!

 

Jaka będzie narracja, wszechwiedząca, ograniczona? Przewracanie oczami wskazuje na wszechwiedzącą (tj. obiektywną i z zewnątrz).

Tak, wszechwiedząca. A co, to zdanie naprawdę wprowadza takie zamieszanie?

 

Nie podążamy za spojrzeniem. To anglicyzm.

Że łaaaat?

No dobra, nawet jeśli to anglicyzm, to takich przypadków mamy w języku polskim mnóstwo i tylko dlatego, że są zapożyczeniem, mamy ich nie używać? A co z germanizmami typu kartofel, szlafmyca, szlafrok, kicz, kibel, komunikat, koncert? Też mamy ich nie używać? Przecież to części języka.

 

Czymkolwiek jest ta wrodzona wesołość… Björn zna Friedę, wie, że to wesoła babeczka – ale my jej nie znamy. Widzimy ją pierwszy raz. Są tu co najmniej dwa rozwiązania: zacząć wcześniej, albo nie opisywać, jaka Frieda jest zwykle, tylko jak wygląda teraz. I z reakcji Björna dowiemy się, czy to u niej normalne (jeśli ktoś zawsze narzeka, jak reagujesz? A jeśli ktoś, kto nigdy nie narzekał, nagle zacznie? Właśnie).

Czyli mam opisywać wszystko z perspektywy bohatera, mimo tego, że narrator jest wszechwiedzący?

 

 Podbródek kobiety drżał gwałtownie i zapowiadał wodospad łez.

Poplątane metafory. Z czym Frieda ma mi się tu kojarzyć?

Nie rozumiem.

 

 Nigdy nie widział jej w takim stanie, a znał Friedę całe życie.

Zapewniasz.

O zapewnianiu wspominałaś też chyba w moim poprzednim opowiadaniu… Muszę tam wrócić, przypomnieć sobie o co chodziło.

 

 Fenrir również odwrócił się w jej stronę, machając szybko ogonem.

Rym. 

Hę? Gdzie tu rym?

A kto jeszcze się odwrócił?

Zamknął drzwi, a gdy się odwrócił, Frieda siedziała już przy stole. Wpatrywała się w kominek, tak jak przed chwilą Björn, ale chyba nie widziała ani kominka, ani ognia.

Mężczyźnie zrobiło się nieprzyjemnie gorąco. Nigdy nie widział jej w takim stanie, a znał Friedę całe życie. To ona zawsze była tą opanowaną, tą, która go broniła przed łobuzami w szkole i przed krzykami rodziców, gdy przyniósł do domu złą ocenę.  

Fenrir również odwrócił się w jej stronę, machając szybko ogonem.

 

 powiedział delikatnie Björn

Łagodnie, cicho, kojąco…

Nie można mówić delikatnie? Tylko dotknąć można delikatnie?

 

 

 sączyła napoczętą już wcześniej przez niego herbatę

O której dotąd nie było mowy, więc trochę się potknęłam.

Faktycznie, skrót myślowy (wyobrażałam go sobie wcześniej pijącego herbatę, tylko zapomniałam to przenieść na tekst). Chociaż przykładowo w “Podróży do wnętrza ziemi” też się często potykałam i się zastanawiałam, czemu nikt nie zwrócił na owe potknięcia uwagi (np. jak nagle we wnętrzu krateru pojawili się trzej Islandczycy, o których autor wcześniej nie wspominał), ale cóż… Co wolno wojewodzie…

 

 Pół życia próbował się go wyzbyć w domach całej północnej Skandynawii.

? "Wyzbyć" się można majątku. Masz na myśli, że Björn sprząta miejsca zbrodni? Bo trochę ukrywasz.

Tak. A wyzbyć jest tutaj nieodpowiednie?

 

 Drżący podbródek zapowiadał potok łez.

To już było i nadal jest wątpliwe. Zwłaszcza, że ona już pochlipuje.

Ech, chciałam coś wymyślić swojego, nowego, nieoklepanego…

 

 Nie mógł tego dłużej znieść.

Zbędne.

Dlaczego? Bo wystarczy wspomnienie o drażniącym go trzasku w kominku?

 

Po pierwsze – przed chwilą mówiła. Po drugie – nie jest w stanie mówić, więc jak go zaprasza? I – zaprasza się na herbatkę, a nie na oględziny zwłok.

XD

 

I dlaczego nie powinno go tam być?

Bo jeśli policja by znalazła jakąś nitkę materiału jego ubrania, albo jego włosy, to mógłby zostać oskarżony u współudział.

 

Struga krwi spływała po szafce i kończyła się za roztrzaskaną głową Olafa. Dopiero wtedy mężczyzna zauważył

Wtedy, kiedy struga się skończyła?

Odynie, miałam taki problem z tym zdaniem :/ Zmieniłam na:

Struga krwi spływała po szafce, kończyła się za roztrzaskaną głową Olafa i tworzyła za nim ogromną, czerwoną kałużę.

Lepiej?

 

Zapewniasz. Mógłby np. pomyśleć, że to przecież nie film, że to się nie dzieje naprawdę – ja weszłabym w głowę bohatera, ale to ja.

A to tak można skakać z narracji wszechwiedzącej do pierwszoosobowej?

 

 Usłyszał swój głos, jakby powiedział to ktoś inny.

Hmm. Może wystarczy: Usłyszał swój głos.

A mi to brzmi jakoś głupio. Przecież o ile nie jest się głuchoniemym, każdy słyszy swój głos.

 

A tak w ogóle, myślałam, że to osobne domki, a tu nagle wygląda na to, że jednak blok? Bo nie ma sieni ani nic takiego.

Yyy. No tak, to domki. Nie chciała wejść do środka domu, więc stała za otwartymi drzwiami.

 

A czemu miałoby to być dla Björna niespodzianką? Że się znają?

Nie rozumiem.

 

 To nie jest Europa Wschodnia

Jestem w zgryźliwym nastroju. Ekhm. Prosimy nie regulować odbiorników.

Mój konkubent też zwrócił na to uwagę, zareagował niesmakiem, że czemu robię z Europy Wschodniej taką… ekhm, chciałam użyć słowa patologię, ale pamiętam wykład o tym słowie z Twoich felietonów, więc użyję określenia niebezpieczny obszar.

Już wyjaśniam, o ile Cię to interesuje, a jak nie, to przejdź do kolejnego cytatu.

Otóż w jednym z podcastów literackich była omawiana sprawa pana Mroza, który pod innym pseudonimem opublikował książkę jako niby Farerczyk – akcja działa się też na Wyspach Owczych. I komentujący wyśmiewali jego niskich lotów erudycję czy też niechlujny research, bowiem pisał o Farerczykach, że zamykali drzwi na noc, co nie jest prawdą. W prawie wszystkich skandynawskich krajach nie zamyka się drzwi przed spoczynkiem, tak jak w Ameryce, (co jest dla mnie niezrozumiałe z uwagi na fakt, że każdy szaleniec tam może sobie kupić broń, ale mniejsza z tym), a tym bardziej w małym miasteczku na Islandii, gdzie wszyscy się znają.

Tym zdaniem, który został przez Ciebie (słusznie) wyśmiany, chciałam podkreślić swoją erudycję i spotkała mnie za to zasłużona kara. Na razie nie mam pomysłu, co z tym zrobić, nie wiem, czy całe to-to usunąć, czy jakoś zamienić. Ale na pewno się zastanowię nad tym.

 

 Nie chciał dokładać stresów sąsiadce, która właśnie straciła męża.

Łopatologiczne.

W sensie?

 

 Zabójca musi być gdzieś niedaleko

Co na pewno nie zdenerwowało sąsiadki…

XD

 

 nie jest dobrym pomysłem

Angielskawe.

Boże, znowu ;p Nie, nie ugnę się. Angielskawe by było: nie jest dobrą ideą.

 

Jest ważna? Więc opisz ją. "Dopiero wtedy ujrzał" nic nie wnosi, możesz od razu opisać zorzę.

Tylko na tyle, żeby uzasadnić tytuł. 

 

… dlaczego pies jest telepatą? Nie mówię, że nie może być, ale tego jeszcze nie widziałam.

Żeby był element fantastyczny w opowiadaniu. Miało to też podkreślić szczególną relację bohatera z psem.

 

Odniósł nieprzyjemne wrażenie, że z własnego mieszkania robi więzienie.

Dlaczego? Przecież na dworze grasuje Coś Groźnego, więc mieszkanie powinno być raczej azylem, nie?

Ech, tu znowu odsyłka do Mroza.

 

 I wyrzuty sumienia.

Dobra, przecież to nie on zabił. Nie? To co takiego zrobił?

Że pomógł ukryć zwłoki zamiast zgłosić zdarzenie na policję.

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

A co, to zdanie naprawdę wprowadza takie zamieszanie?

Takie straszne, to nie, ale byłoby miło wiedzieć :)

to takich przypadków mamy w języku polskim mnóstwo i tylko dlatego, że są zapożyczeniem, mamy ich nie używać?

A do czego ich potrzebujemy, tak w zasadzie? I czy nie możemy tego samego osiągnąć inaczej? Zresztą, "podążać" ma trochę inne pole semantyczne od "follow" – podążać wzrokiem można za czymś, co sobie biegnie/leci/inaczej się przemieszcza, ale nie za spojrzeniem, które się nie przemieszcza (tylko kieruje): https://wsjp.pl/haslo/podglad/34983/podazac

 Czyli mam opisywać wszystko z perspektywy bohatera, mimo tego, że narrator jest wszechwiedzący?

Nie (a swoją drogą – chyba jednak warto wcześnie pokazać, że narrator jest wszechwiedzący). Ale musi się to trzymać jakiejś kupy. Powtarzam – Björn zna Friedę, ale my nie. Musimy się o niej dowiedzieć tego, co będzie istotne dla fabuły (czy jej zwykłe usposobienie jest istotne?). Masz na to, jako autor, różne sposoby – w narracji wszechwiedzącej możesz po prostu dać infodump, ale o ile zgrabniej jest pokazywać rzeczy poprzez reakcje bohaterów. P. tutaj: https://mythcreants.com/blog/five-essentials-of-omniscient-narration/

Poplątane metafory. Z czym Frieda ma mi się tu kojarzyć?

Nie rozumiem.

Sęk w tym, że ja nie rozumiem. Jeśli sięgasz po obraz, tutaj wodospadu, to z jakiejś przyczyny. A ja nie wiem, z jakiej.

 O zapewnianiu wspominałaś też chyba w moim poprzednim opowiadaniu… Muszę tam wrócić, przypomnieć sobie o co chodziło.

Tu masz parę ćwiczeń: https://self-publishingschool.com/show-dont-tell-writing/ ; http://web.cn.edu/kwheeler/documents/Diction1.pdf

 Hę? Gdzie tu rym?

W stronę – ogonem. Niedokładny, ale jest.

 A kto jeszcze się odwrócił?

Aha, czyli tu się pogubiłam.

 Nie można mówić delikatnie?

Można, ale nie w tym sensie. On nie próbuje być grzeczny, tylko ją pociesza.

 Chociaż przykładowo w “Podróży do wnętrza ziemi” też się często potykałam i się zastanawiałam, czemu nikt nie zwrócił na owe potknięcia uwagi (np. jak nagle we wnętrzu krateru pojawili się trzej Islandczycy, o których autor wcześniej nie wspominał),

Skąd wiesz, że nie zwrócił? Nie pamiętam tych Islandczyków, muszę potem zerknąć.

 A wyzbyć jest tutaj nieodpowiednie?

Tak. https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyzby%C4%87%20si%C4%99.html

Bo wystarczy wspomnienie o drażniącym go trzasku w kominku?

Też, ale głównie dlatego, że opisujesz przez cały akapit, jak źle bohater się z tym czuje, a potem dodajesz, że powiedział "ostrzej niż zamierzał". To spokojnie wystarczy, a "Nie mógł tego dłużej znieść." nie wnosi niczego, czego już by w tym akapicie nie było – podsumowuje go tylko.

 Bo jeśli policja by znalazła jakąś nitkę materiału jego ubrania, albo jego włosy, to mógłby zostać oskarżony u współudział.

Bez przesady. Wystarczy powiedzieć, że przyszedł pomóc, bo sąsiadka dostała histerii. Zresztą – to sąsiad i przyjaciel, spokojnie mógł u nich bywać.

 Lepiej?

Lepiej, choć wygląda to tak, jakby głowa Olafa miała bliskie spotkanie z szafką, nie z nożem. I – kałuża raczej za głową, niż za Olafem. I – czy Olaf nie leży z głową tuż przy szafce?

 A to tak można skakać z narracji wszechwiedzącej do pierwszoosobowej?

Skakać lepiej nie, ale jest też narracja trzecioosobowa ograniczona, bardzo wygodna i obecnie popularna.

Przecież o ile nie jest się głuchoniemym, każdy słyszy swój głos.

Hmm. Prawda.

 Nie rozumiem.

Przedstawiłaś to trochę tak, jakby Björn dopiero co się dowiedział, że ludzie się znają i włączał ten nowy fakt w swoje rozumowanie.

 Tym zdaniem, który został przez Ciebie (słusznie) wyśmiany, chciałam podkreślić swoją erudycję i spotkała mnie za to zasłużona kara.

Ha, spokojnie :) Tak w ogóle, to my leżymy w Europie Środkowej, nie Wschodniej ;) Ale – co do researchu – fantastyka daje tę cudowną możliwość zmyślenia sobie dowolnej krainy z panującymi w niej obyczajami. Czemu z niej nie skorzystać?

Łopatologiczne.

W sensie?

W sensie, że a) musiałby być szczególnego rodzaju człowiekiem, żeby chcieć "dokładać stresów sąsiadce, która właśnie straciła męża" – a nic na to nie wskazuje; i b) wiemy, że sąsiadka właśnie straciła męża, ponieważ nam to powiedziałaś. Z dużym naciskiem. Przypominając nam o tym tutaj, dajesz świadectwo niewiary w czytelnika.

 Boże, znowu ;p Nie, nie ugnę się. Angielskawe by było: nie jest dobrą ideą.

Nie, to by już było po prostu błędne. Sorry, Winnetou :)

 Tylko na tyle, żeby uzasadnić tytuł.

A napisałaś 39 tysięcy znaków dla tytułu? Nie mówię, że motyw zorzy mi się nie podoba, ale jest go strasznie mało.

 Żeby był element fantastyczny w opowiadaniu.

Tyle miałaś możliwych motywów fantastycznych…

 Miało to też podkreślić szczególną relację bohatera z psem.

Dobrze, ale z tej relacji nic zupełnie nie wynika. Pies nie ginie bohatersko w jego obronie. On nie ginie bohatersko w obronie psa. Pies nie wywąchuje potworów. A na Friedę tylko trochę warczy. Nie widzę tej relacji.

 Ech, tu znowu odsyłka do Mroza.

Hmm? Mróz Mrozem, a za spójność Twojego tekstu odpowiadasz Ty. Zresztą, nie możesz od czytelnika wymagać, żeby znał Mroza i jego komentatorów. Klasyk, to to nie jest (uff).

 Że pomógł ukryć zwłoki zamiast zgłosić zdarzenie na policję.

Dobra, to prawda. Ale – dlaczego on to zrobił? Bo w sumie nie miał powodu… jeśli nie wierzył w winę Friedy, to czemu pomógł jej ukryć zwłoki? Przecież powinien wiedzieć, że byłoby z tego tylko więcej kłopotów na dłuższą metę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

 

pozwolisz, że zrobię tak jak ostatnio: odniosę się najpierw do Twoich pierwszych komentarzy, a potem wrócę do Twoich odpowiedzi na moje pytania, by się nie pogubić.

 

Na jakiej podstawie? Przecież w końcu śmierć sąsiada wyjdzie na jaw, a wtedy będzie wyglądał podejrzanie, skoro ją ukrywał.

No właśnie. Mógłby mieć kłopoty za ukrywanie prawdy i pomoc w pozbyciu się zwłok.

 

 Przesiąknięty lękiem umysł wypluwał

Mieszana metafora.

Byłam dumna z tego zdania. A co w tym złego, że to mieszana metafora?

 

 zaczął mazać własną posoką

Posoka to krew zwierzęca, użycie tego słowa wobec człowieka wskazuje na pogardę. A ja nadal nie wiem, o co chodzi.

Według słownika PWN dawniej też się określało w ten sposób krew ludzką, ale ponieważ opowiadanie jest współczesne, muszę przyznać Ci rację.

 

To przywodzi na myśl reklamę. Owszem, czarny humor mógłby tu zadziałać, ale – hmm.

XD Moim zdaniem przesadzasz. To miało być odwołanie do zawodu Björna.

 

 Björn zamknął oczy i przyłożył ręce do twarzy. Po chwili łzy ciekły po jego policzku i palcach.

Mało naturalny opis.

Co w tym jest nienaturalnego?

 

 Dłonie zsunął nieco niżej, przysłaniając nos i w tej pozycji zastygł.

To ma być symboliczne? Że otwiera oczy na naturę Friedy?

Nie, to nie miało być symboliczne. Po prostu wyobraziłam sobie tę scenę wyraźnie, jak kadr w filmie i chciałam, by czytelnik też ten obraz zobaczył.

 

 Sam sobie zaprzeczył gwałtownie głową.

Źle to brzmi.

Zaprzeczył głową, wypierając te wstrętne myśli.

Lepiej?

 

 W pewnym momencie przestał walczyć z bezsennością i wściekły zerwał się z łóżka.

Hmm. Niezdecydowane.

Nie rozumiem.

 

 Jednak teraz bardziej niż kiedykolwiek pragnął ujrzeć mocne, naturalne światło.

"Jednak"?

Racja, kompletnie niepotrzebne.

 

 Tym razem oczekiwanie na lato będzie trwało dłużej niż zwykle.

Dlaczego?

Bo po tej zbrodni bohater bardziej pragnie lata niż zwykle, a jak czegoś nie możemy się doczekać, to czas się dłuży.

 

 Przeglądał telefon, ale był tak zamyślony, że nic w nim nie widział.

Hmm. Może: Wodził palcem po ekranie telefonu?

O, dobre. A może: Bezmyślnie wodził palcem po ekranie telefonu?

 

Na tym polegają natrętne myśli, zresztą zapewniasz tak usilnie, jakbyś była organem prasowym KC.

Co to jest KC?

 

Dzisiejszej nocy w miasteczku Dalvik doszło do gwałtownej śmierci.

Nigdy nie słyszałam takiego sformułowania w wiadomościach i moim zdaniem brzmi nienaturalnie. Zostawię tak, jak jest.

Poza tym – jeśli to Olaf, to skąd oni wiedzą? Wbrew temu, co się niektórym wydaje, dziennikarze nie są jasnowidzami.

Nie, to nie jest Olaf.

 

Kurczę, kogo on w końcu zamordował? Bo wyraźnie kogoś zamordował. Tutaj: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/czarny-kot.html i tu:

Dosłownie kilka dni temu czytałam “Czarnego kota” :)

Moim zdaniem taka reakcja ma sens i wcale nie musi oznaczać, że to on zabił. Pod “oni wiedzą” kryło się: “Oni wiedzą, że zakopałem z Friedą zwłoki Olafa”. Nie opisywałam tego tak dokładnie, bo już wielokrotnie wspominałam o tym, jaki jest zestresowany, że nie może spać, że czuje złość na Friedę za tą całą sytuację, itd.

Poza tym, jeśli to stwierdzenie Cię zmyliło i pomyślałaś wtedy “Kurde, to on zabił”, to dobrze. W kryminale chodzi o to, żeby mylić tropy.

 

Latarnie nie tworzą sieci. Poza tym aliteracja.

McDonaldy też nie tworzą sieci, a mówi się “sieć restauracji McDonald’s”.

 

 mieszkał samotnie tuż przy centrum miejscowości

Mało naturalnie to brzmi.

Dlaczego? Chodzi o to, że jak można być samotnym w centrum?

 

 Minęło trochę czasu, zanim przerażenie i szok ustąpiły. Jednak nadal nie mógł ruszyć się z miejsca.

Pokaż to.

No, myślałam, że to zrobiłam. Przykład?

 

Dziennikarze nie są jasnowidzami. Owszem, to jest psychologicznie realistyczne, jeśli bohater ma wyrzuty sumienia, ale nie mam pojęcia, dlaczego je ma.

A Ty byś nie miała wyrzutów sumienia, jak byś nie zgłosiła na policję zabójstwa i pomogła jeszcze pozbyć się zwłok?

 

 Szedł bardzo powoli, jakby zbliżał się do bomby.

Dlaczego?

Jejku, nie rozumiem, dlaczego nie rozumiesz :P Albo mam aż takie braki w warsztacie, że nie możesz wczuć się w sytuację bohatera, albo już nie wiem, co. Boi się, że go oskarżą o współudział za to, że ukrył zwłoki i fakt samej zbrodni – ostatni raz o tym wspominam.

 

 Rozległo się gwałtowniejsze, naglące, pukanie.

To nie wtrącenie.

W ten sposób zdanie poprawiła mi reg. Kto ma rację?

 

Byłaś kiedyś w takiej sytuacji? Bo psychologicznie mało to wiarygodne.

Nie, i mam nadzieję, że nigdy nie będę.

Ale moim zdaniem ma to sens, gdy bohater zapomni o swoich troskach i skoncentruje się na troskach kogoś innego, zwłaszcza mu bliskiego. Do tego dochodzą wyrzuty sumienia za to, że zostawił ją samą w tak straszną i traumatyczną noc (wtedy jeszcze nie wiedział, że to ona zabiła).

 

 Nie bałaś się tu iść ciemną ulicą?

Dobra, teraz już nie wiem, jak oni mieszkają.

O tym już wspominałam wcześniej. Poza tym po Twoich sugestiach dodałam już na początku opowiadania wzmiankę, że oba domy dzieli tylko ulica.

 

 przebywanie na miejscu zbrodni nikomu nie służy

?

Co?

 

Niezbyt zgrabne, ale przede wszystkim – to nie są cukierki, to jest SSRI.

Dlatego pies go upomina, by tego nie robił. Tak, telepatycznie.

 

SSRI to nie cukierki! Nie wiem, jak to wygląda w Skandynawii, ale u nas są na receptę, której raczej się nie dostanie na piękne oczy.

Björn ma depresję, o czym już wspominałam wcześniej, skoro ma leki, to pewnie dostał je od lekarza, u którego się leczy.

Zapytasz: to czemu tego nie opisałaś?

Bo zakładam, że czytelnik się tego domyśli. Prawy człowiek, którego w stres wpędza świadomość, że pomógł ukryć zwłoki, raczej nie napadł na aptekę lub farmaceutę, by dostać te leki.

 

 

 

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

pozwolisz, że zrobię tak jak ostatnio: odniosę się najpierw do Twoich pierwszych komentarzy, a potem wrócę do Twoich odpowiedzi na moje pytania, by się nie pogubić.

Jak najbardziej.

 Mógłby mieć kłopoty za ukrywanie prawdy i pomoc w pozbyciu się zwłok.

Dobrze, ale mógłby tego w ogóle nie robić – mógłby zadzwonić na policję od razu. Dlaczego tego nie zrobił? Żeby Frieda nie miała kłopotów? Ależ w ten sposób będzie miała tylko o wiele gorsze, choć troszkę później.

 Byłam dumna z tego zdania. A co w tym złego, że to mieszana metafora?

Kill your darlings :D Metafory nie powinny być mieszane, ponieważ to wywołuje u czytelnika oczopląs (a potem może wywołać prychnięcie śmiechu – w tekście komediowym mieszana metafora może grać, właśnie dlatego, że jest komediowy, ale poważny na pewno zabije – dlatego tak często plaskam się w czoło, czytając "poważne" artykuły…).

 XD Moim zdaniem przesadzasz. To miało być odwołanie do zawodu Björna.

Jest odwołanie do zawodu, tylko ono brzmi jak reklama środka do czyszczenia :)

 Co w tym jest nienaturalnego?

Całokształt. Ale jak to wytłumaczyć… hmm. I "przyłożył ręce do twarzy" jest mało konkretne, i te łzy jakoś nie do końca się łączą (językowo, sens mają)…

 Po prostu wyobraziłam sobie tę scenę wyraźnie, jak kadr w filmie i chciałam, by czytelnik też ten obraz zobaczył.

Aaa, no, tak. Mogłam się domyślić, że to ma być filmowe. Film posługuje się innymi środkami – nie wszystko, co dobrze wypada w filmie, wypada też dobrze w tekście.

 Zaprzeczył głową, wypierając te wstrętne myśli.

Lepiej?

Nie zaprzecza się głową, tylko ruchem głowy. Mógłby tą głową potrząsnąć, pokręcić. I – imiesłów nie oznacza przyczynowości! Mogłoby być np.: Potrząsnął głową, żeby się pozbyć tych wstrętnych myśli.

Hmm. Niezdecydowane.

Nie rozumiem.

Idzie o to, że nie wiem, w jakim właściwie stanie emocjonalnym jest bohater. Zniechęcony, zły, jedno i drugie?

 Bo po tej zbrodni bohater bardziej pragnie lata niż zwykle, a jak czegoś nie możemy się doczekać, to czas się dłuży.

No, dobra, na to nie wpadłam.

 Bezmyślnie wodził palcem po ekranie telefonu?

Świetnie!

 Co to jest KC?

https://pl.wikipedia.org/wiki/Komitet_Centralny_Polskiej_Zjednoczonej_Partii_Robotniczej

 Nigdy nie słyszałam takiego sformułowania w wiadomościach i moim zdaniem brzmi nienaturalnie.

Wiadomości nie są specjalnie staranne językowo… starałam się tu utrafić w styl, a nie psuć gramatyki.

 Nie, to nie jest Olaf.

OK, i nie powinien być, bo to by było bez sensu. Mimo wszystko – wygląda to na dziwny zbieg okoliczności (ponieważ ostatecznie nim nie jest, to w porządku – ale wygląda).

 Poza tym, jeśli to stwierdzenie Cię zmyliło i pomyślałaś wtedy “Kurde, to on zabił”, to dobrze. W kryminale chodzi o to, żeby mylić tropy.

Nie do końca. W kryminale chodzi o to, żeby była zagadka. Mylenie tropów służy temu, żeby czytelnik jej za wcześnie nie rozwiązał. Ponadto – nie pisz gatunku, pisz konkretną historię. Gatunek przyjdzie sam.

 McDonaldy też nie tworzą sieci, a mówi się “sieć restauracji McDonald’s”.

Metaforycznie tworzą… https://sjp.pwn.pl/szukaj/sie%C4%87.html

 Chodzi o to, że jak można być samotnym w centrum?

O to, że "przy centrum" raczej się nie spotyka. Mógłby mieszkać blisko centrum.

 No, myślałam, że to zrobiłam. Przykład?

No, właśnie nie. Przykład. Historyjka Douglasa Adamsa o herbatnikach ( https://pl.wikiquote.org/wiki/Douglas_Adams ):

Chciałem złapać pociąg. Było to w kwietniu 1976 roku, w Cambridge w Wielkiej Brytanii. Zostało jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu. Poszedłem po gazetę, by porozwiązywać krzyżówkę, po kawę i paczkę herbatników. Usiadłem przy stoliku. Opiszę wam scenerię – jest niezwykle ważne, abyście bardzo wyraźnie ją ujrzeli. A więc tu mamy stolik, tu gazetę, filiżankę z kawą, herbatniki. Naprzeciwko mnie siedzi mężczyzna, całkiem przeciętny gość w biznesowym garniturze, z teczką. Nic nie wskazywało na to, aby miał zrobić cokolwiek dziwnego. A jednak zrobił: nagle pochylił się do przodu, wziął do ręki herbatniki, rozerwał opakowanie, wyjął jednego i zjadł.

Muszę powiedzieć, że z takiego typu rzeczami my Brytyjczycy bardzo źle sobie radzimy. W naszej historii, naszym wychowaniu, naszej edukacji nie ma nic, co uczyłoby nas, jak zachować się w stosunku do kogoś, kto w biały dzień kradnie nam herbatniki. Wiadomo, co by się stało, gdyby rzecz miała miejsce na dworcu South Central w Los Angeles. Natychmiast rozpoczęłaby się strzelanina, zjawiłyby się helikoptery, CNN, rozumiecie… w końcu zrobiłem to, co zrobiłby każdy czerwonokrwisty Brytyjczyk: zignorowałem wydarzenie. Gapiłem się w gazetę, wziąłem łyk kawy, próbowałem zrozumieć artykuł, w tekst którego się wpatrywałem, nie byłem jednak w stanie nic pojąć, z wyjątkiem powtarzania w myśli: „Co mam robić?”.

W końcu uznałem: „Trudno, muszę coś zrobić”. Próbując z całych sił nie zauważać, że w tajemniczy sposób paczka została otwarta, wyjąłem herbatnik. Pomyślałem sobie: „To go uspokoi”. Nie uspokoiło, bowiem po chwili powtórzył to, co przedtem. Wziął następny herbatnik. Ponieważ za pierwszym razem nic nie powiedziałem, za drugim jakby trudniej było podnieść temat: „Przepraszam bardzo, trudno tego nie zauważyć, ale…”. Nic by to nie dało.

Zjedliśmy całą paczkę. Było w niej co prawda tylko osiem herbatników, ale sprawa zdawała się trwać wieczność. On brał herbatnik, ja brałem herbatnik, on brał herbatnik. Kiedy skończył, wstał i odszedł. Wymieniliśmy pełne znaczenia spojrzenia, po czym poszedł sobie, ja zaś głęboko odetchnąłem i opadłem ciężko na oparcie krzesła.

Wkrótce podstawiono pociąg, dopiłem kawę, wstałem i podniosłem gazetę, pod którą leżały moje herbatniki. Tym, co szczególnie lubię w tej opowieści, jest wrażenie, że gdzieś po Anglii przez ostatnie ćwierć wieku krąży całkowicie przeciętny facet, który ma do opowiedzenia identyczną historię – tyle tylko, że brakuje jej puenty.

Tę historyjkę można spokojnie streścić jednym zdaniem. Ale czy to jedno zdanie utkwi Ci w pamięci?

ETA: jeszcze o pokazywaniu: https://www.eadeverell.com/show-dont-tell/

 A Ty byś nie miała wyrzutów sumienia, jak byś nie zgłosiła na policję zabójstwa i pomogła jeszcze pozbyć się zwłok?

To zależy. Jaką miałam motywację? Bo jaką motywację miał Twój bohater – nie mam pojęcia.

 Jejku, nie rozumiem, dlaczego nie rozumiesz :P Albo mam aż takie braki w warsztacie, że nie możesz wczuć się w sytuację bohatera, albo już nie wiem, co.

W jego sytuację nie mogę się wczuć wcale – bo wszystko tu wisi w próżni. Niby mogłabym się domyślić, że się boi, że przyjdą go aresztować – ale jakoś mi to nie przyszło do głowy, bo nie zdołałam złapać wątku.

 W ten sposób zdanie poprawiła mi reg. Kto ma rację?

No, chyba, że ja XD Reg zamieniła "nieznoszące zwłoki" na "naglące" i miała rację, ale przegapiła zbędny przecinek. Bywa. Ja też przegapiam różne rzeczy.

 Ale moim zdaniem ma to sens, gdy bohater zapomni o swoich troskach i skoncentruje się na troskach kogoś innego, zwłaszcza mu bliskiego.

Teoretycznie powinno mieć, ale tutaj coś kuleje. Może to ogólna niemożność zawieszenia niewiary, która doskwierała mi od początku do końca tego tekstu.

 Poza tym po Twoich sugestiach dodałam już na początku opowiadania wzmiankę, że oba domy dzieli tylko ulica.

To już coś, ale jeszcze niewiele.

przebywanie na miejscu zbrodni nikomu nie służy

To bardzo dziwna uwaga.

 Dlatego pies go upomina, by tego nie robił. Tak, telepatycznie.

Chodziło mi bardziej o to, że leki mają skutki uboczne… niby należy do nich ogólne zblednięcie afektu (a Björn nie jest specjalnie ekspresyjny), ale mimo wszystko.

 Bo zakładam, że czytelnik się tego domyśli. Prawy człowiek, którego w stres wpędza świadomość, że pomógł ukryć zwłoki, raczej nie napadł na aptekę lub farmaceutę, by dostać te leki.

Nie mówię, że napadł, ale przed chwilą powiedział "Niech w końcu ta noc polarna minie, to wtedy rzucę to cholerstwo" – jakby miał na myśli po prostu nałóg. To samo sugeruje przekraczanie zalecanej dawki. Narkomani jak najbardziej wykorzystują lekarzy, żeby dostać działkę (inna rzecz, że akurat te leki nie dają specjalnie przyjemnych odjazdów), ale tu wypływa niezdecydowanie tekstu. Jakbyś nie miała jasnej koncepcji, kim właściwie jest bohater i co chcesz o nim opowiedzieć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Powrócę tu, jak tylko skończę pracować nad opowiadaniem na Konkurs Świąteczny.

Jeszcze wrócimy do tej wnikliwej analizy Tarnino!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Muahahaha laugh (kotki!)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Tarnino,

 

powracam!

 

 Nawet z chałupy nie można spokojnie wyjść.

A wcześniej było można?

No, tak, bo wcześniej nikt się nie mordował.

 

sąsiadka dała radę sama zawlec faceta do środka i położyć na kanapie?

Nie ona go zawlekła.

 

Hmm. Przydałby się na początku jakiś opis wnętrza, bo teraz trochę mi mąci.

Ja często w książkach spotykam się z opisami wprowadzonymi przy okazji, więc również sobie na takowe pozwoliłam.

 

 krzyknęła Frieda, po czym gwałtownie ściszyła głos:

Dlaczego "gwałtownie"?

Bo pomyślała, że Björna może boleć głowa.

 

 – Nie wiem, kilka godzin?

No, to nie omdlenie. Omdlenie trwa krótko.

Ale ona tego nie wie. Nie jest lekarzem ani pielęgniarką, poza tym nie wie też, ile czasu Björn leżał na ulicy. Zgaduje.

 

A, czyli to nie ona go tam zawlekła. Hipoteza – Björn chodzi i morduje w jakimś przedwiecznym widzie.

Właśnie!

 

Hmm. Nie wiem, czy to pasuje do jej charakteru.

Chodzi o słowo zaciukał czy o całe zdanie?

 

 Musiałeś stracić przytomność!

Anglicyzm, ale zdanie jest w ogóle w typie "jak wiesz, Bob".

Boże, zaraz się okaże, że połowa słownika języka polskiego, to tak naprawdę anglicyzmy…

No ale dobra: gdzie tu jest anglicyzm? Chętnie poszerzę swoją wiedzę.

 

 odparł i skarcił siebie w duchu za zignorowanie ostrzeżeń psa.

Źle się to czyta.

Pomyśleć na doborem innych słów czy usunąć?

 

 Nadal nie naprawili latarń?

W ciągu paru godzin? To nie gra komputerowa.

Nie, w ciągu kilku dni. Latarnie nie działały jeszcze przed falą zabójstw.

 

Chyba nie, skoro latarnie są od dawna popsute. Ale wygląda to jakoś… naciąganie.

Dlaczego? Wystarczy mocniejsza wichura i sieć może się zepsuć. A zanim ktoś dotrze do takiej małej miejscowości ze stolicy, to trochę czasu może to zająć.

 

Rozglądnęła się nieśmiało.

Rozejrzała się.

A to nie jest synonim?

 

 Teraz tu jest twój dom.

Tu bym się przestraszyła.

Dlaczego?

 

 Mężczyzna przytaknął i roześmiał się, rozbawiony dziecinnym zachowaniem przyjaciółki.

?

Co?

 

 Wlepiał mądre oczka we Friedę, która odniosła wrażenie, że pies czasem groźnie obnażał zęby.

Zaraz, ale ten pies ma wyglądać słodziusio – czy groźnie?

Zależy wobec kogo. Obnażanie zębów w stronę Friedy miało delikatnie zasygnalizować czytelnikowi, że coś jest z nią nie tak.

 

W szkole trzymali się razem, aż inne dzieciaki krzyczały na ich widok “zakochana para”. I dlaczego dowiaduję się o tym teraz? To jest tak, jakby w środku Władcy Pierścieni po raz pierwszy pojawiła się informacja, że Gollum chce odzyskać Jedyny.

A kiedy Twoim zdaniem powinnam była o tym wspomnieć? Gdy Frieda przyszła do Björna w pierwszej scenie? Na sam początek nie zalewałabym czytelnika takimi informacjami, bo obawiałabym się, że straci zainteresowanie opowiadaniem.

 

 próbował maskować dumę

Co to znaczy?

Podkochiwał się we Friedzie, więc okrzyknięcie go i Friedy jako parę mu schlebiało.

 

 Wbrew plotkom zawsze łączyła ich przyjaźń

https://sjp.pwn.pl/szukaj/wbrew.html

wbrew «przyimek komunikujący, że coś stało się w sposób niezgodny z tym, o czym jest mowa

Więc się zgadza. Rówieśnicy zarzucali im, że są parą, a nie było to prawdą.

 

 Olaf nie był zwykłym Islandczykiem – był wikingiem i pochodził z Reykjaviku.

?

Co jest niejasne?

 

https://px.hagstofa.is/pxen/pxweb/en/Ibuar/Ibuar__manntal__2021__2_bakgrunnur/CEN1201.px/table/tableViewLayout2/ może chodzi o to, że imponował Friedzie, ale – hmm?

Nie rozumiem zawartości tego linka i odniesienia do niego.

 

 szeroki w plecach

Lepiej: w barkach.

Chyba wcześniej było w barkach, a któryś betujący poprawił na w plecach. Ile ludzi, tyle opinii.

 

 Jego groźna aparycja nie współgrała z charakterem

Wiesz, tylko gdybyś go opisała wcześniej, nie wyobraziłabym sobie zwłok starszego pana.

I znowu ten sam problem, co wcześniej: gdybym nie dawkowała tych wszystkich informacji i dałabym je na sam początek, z pewnością byś mi zarzucała infodump :p

 

 miał wyuczony zawód elektryka

Mało po polsku.

Dlaczegóż to? 

 

 Mimo kipiącej w Björnie zazdrości, w gruncie rzeczy nie dziwił się Friedzie, że pokochała Olafa.

Czy to się wyklucza?

Zazwyczaj, gdy osoba A zazdrości czegoś osobie B, to na siłę wynajduje w niej wady, np. “Ja nie wiem, co widzisz w tej dziewczynie B. Ma pryszcze i jest słaba z matmy”.

 

 walczył ze swoim sentymentalizmem

?

Co jest?

 

Źle się to parsuje.

Co robi? PWN nie zna takiego słowa.

 

 – No… z tą sytuacją. Jak mamy chodzić do pracy, jak iść na zakupy, gdy w nieoświetlonym miasteczku podczas nocy polarnej grasuje morderca? Czy nie przypomina ci to jakiegoś koszmaru?

Jest to bardzo mało naturalna wypowiedź.

Zgadzam się.

 

…? Co to, u licha, znaczy? Poza tym – jeśli z góry mówisz, że coś jest przywidzeniem, to ja w to nie uwierzę i się nie przestraszę.

No, tu chodziło o to, że nie wiadomo, czy to było tylko przywidzenie… Chciałam zasiać w czytelniku niepewność.

 

 – Jakoś sobie poradzimy. – Bardziej stęknął, niż powiedział. Wciąż czuł się okropnie. – Od czasów pandemii można zamawiać zakupy na dowóz.

Przed chwilą czuł się całkiem nieźle?

Gdzie ja to napisałam? Przejrzałam tekst i nie znalazłam tam nic, co by wskazywało na to, że już czuje się dobrze.

 

 Zestresował się na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, czy ma gdzieś jeszcze wolne łóżko poza sypialnią.

Bardzo nienaturalne. To jeden z powodów, dla których lubię wejść bohaterowi do głowy, w ten sposób łatwo unika się takich streszczeń.

Co masz na myśli z tym wchodzeniem do głowy? Że bohater jest jednocześnie narratorem?

 

 Pomieszczenie pełniło funkcję gabinetu i składziku – miał tam komputer, szafę ze szpargałami, narzędzia ogrodnicze i łóżko, które już dawno miał wyrzucić, ale z pewnością było większe i wygodniejsze niż salonowa sofa.

…? Wyobraź sobie to pomieszczenie.

No, jest ciasne, a po rozłożeniu łóżka nie ma tam prawie miejsca. Ale skoro łóżko jest wygodniejsze niż kanapa… Chociaż… no ja bym nie chciała spać w takim miejscu ;p O to Ci chodziło?

 

 Jeśli w stanie nieświadomości mógł się poruszać i ułożyć na kanapie, to… co jeszcze mógł?

Tak mocno pchasz w tę stronę, że zaczynam wątpić, czy o nią chodzi.

Za bardzo uwydatniam możliwość, że to Björn zabił?

 

 Rozpaczliwie próbował uciec od plątaniny myśli, bo wiedział, do czego to prowadzi.

Ucieczka?

Nie rozumiem.

 

 Natrętne myśli wyczuły słabość i teraz gromadziły się stadnie pod czaszką umęczonego mężczyzny.

Metafora niezła, ale "umęczony" prowadzi trochę nie w tym kierunku.

Bo kojarzy się z “pogrzebion i umęczon”? :P

 

 Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.

Tak znienacka?

To ironia.

 

Część druga: Zabójcze Rolety z Kosmosu.

 

 

 Sąsiad był kompletnie zdezorientowany.

Ja też. Co go dezorientuje?

Wyjaśnienie jest w kolejnej linijce.

 

 wyciągnął spod pachy alkohol

Cute.

Serio czy się nabijasz? ;p

 

Jak mógł "niemal" pomachać?

No właśnie dlatego niemal.

 

A tak w ogóle, SSRI źle się łączą z alkoholem.

Większość osób to bagatelizuje.

 

 Olaf nieumiejętnie próbował zamaskować przerażenie.

Pokaż to.

Nie rozumiem.

 

Tak w sumie, to w Skandynawii nie używa się rolet… teraz pomyślałam. Protestanckie uwarunkowania kulturowe plus brak światła.

 

 trzeba było zapalić światło, a krótki dzień już dobiegał końca.

Jak tu przebiega zależność przyczynowa?

Kochana, Twoje komentarze są zbyt mądre. Łopatologicznie proszę.

 

 mam do czynienia z byłym alkoholikiem i narcyzem

Björn może go nie lubić (to ma sens), ale czy to pasuje do charakteru Björna, który pokazałaś?

Jest zazdrosny o niego, więc wynajdowanie w nim wad sprawia mu przyjemność.

 

 Nie mogę pić dużo alkoholu ze względów zdrowotnych.

Dobra, ale nie mógł powiedzieć od razu, że nie pije? Nic nie rozumiem.

No, w sumie mógł. Może wpuścił Björna, żeby ten nie stał mu przed drzwiami z alkoholem i dopiero po chwili naszła go refleksja, że nie może przecież pić. Czy brzmi to wiarygodnie?

 

Wyżej nie było myślników w zapisie myśli?

Jak to nie:

“Czyli mam do czynienia z byłym alkoholikiem i narcyzem” – pomyślał. – “Może być naprawdę ciekawie”. 

 

 W oczach przewinęła się cała paleta emocji

Metafora bez sensu.

Bo nie wiadomo, jakie właściwie emocje się przewinęły?

 

 powiedział płaczliwym głosem.

To nie głos jest płaczliwy.

Czyli sformułowanie “płaczliwy głos”, które widziałam w wielu książkach jest błędne?

To w takim razie nie można też mówić “łamiącym się głosem”, bo głos nie może się złamać?

Gdzie jest granica metafory i błędu?

 

 Tym razem w oczach Olafa kłębiła się tylko złość.

… ale dlaczego? Mógłby to zinterpretować na tysiąc różnych sposobów.

Raczej jak ktoś jest na Ciebie zły, to nabiera takiego wyrazu twarzy, że trudno to inaczej zinterpretować :)

 

 spoglądając na Björna spod byka.

Spod oka.

Czemu nie spod byka?

 

 Wypił całą zawartość kieliszka na raz.

Wypił duszkiem.

A czemu nie zjawką? ;p

Sory, już mi odwala, muszę zrobić sobie przerwę.

Ostatnie pytanie na dziś: Dlaczego wypić całą zawartość kieliszka na raz jest błędem?

 

Wracam jutro!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Przestrzegam – nie ma nic bardziej odmóżdżającego i psującego zdolność skupienia od Płatnika, z którym miałam dziś pięciogodzinną randkę :) W razie czego wiesz, kogo za to winić XD

 Ja często w książkach spotykam się z opisami wprowadzonymi przy okazji, więc również sobie na takowe pozwoliłam.

Ano, to zależy (znowu). Emily Short coś o tym pisała… Zasadniczo chodzi o to, żeby wydarzenia nie wisiały w próżni.

Dlaczego "gwałtownie"?

Bo pomyślała, że Björna może boleć głowa.

Nie o to chodzi – "gwałtownie" nie pasuje konotacjami do ściszania.

 Ale ona tego nie wie. Nie jest lekarzem ani pielęgniarką, poza tym nie wie też, ile czasu Björn leżał na ulicy. Zgaduje.

Dobra, to przyjmuję.

 Chodzi o słowo zaciukał czy o całe zdanie?

Trudno powiedzieć w sumie. Coś mi tu zdecydowanie nie gra.

 Boże, zaraz się okaże, że połowa słownika języka polskiego, to tak naprawdę anglicyzmy… No ale dobra: gdzie tu jest anglicyzm?

Ha, ha, bo tu nie chodzi o słowa, a o konstrukcję ^^ Co prawda wszyscy mi powtarzają, że konstrukcja "musiało się stać x" użyta w sensie inferencyjnym (tj. obserwujemy y, więc stało się x) jest jak najbardziej starosłowiańska – ale dopiero od kilku lat ją obserwuję. Choć i u Lema widziałam… ale on był poliglotą i kontaminacja mogła zajść.

 Pomyśleć na doborem innych słów czy usunąć?

Spróbuj przeformułować.

 Wystarczy mocniejsza wichura i sieć może się zepsuć.

Na pewno? Zasilanie idzie pod ziemią (u nas przynajmniej).

 A to nie jest synonim?

Mam alergię na "rozglądnęła się" i jak nie uważam, to automatycznie poprawiam. Jest taaakie brzydkie.

Tu bym się przestraszyła.

Dlaczego?

Bo facet sam siebie, nieproszony i bez specjalnego tytułu (a przynajmniej ja tego tytułu nie zauważyłam) stawia w roli jej pana i władcy.

Mężczyzna przytaknął i roześmiał się, rozbawiony dziecinnym zachowaniem przyjaciółki

Co jest dziecinnego w patrzeniu na fotel?

 Zależy wobec kogo. Obnażanie zębów w stronę Friedy miało delikatnie zasygnalizować czytelnikowi, że coś jest z nią nie tak.

Ale nie sugeruje, bo nie ma porównania. Przykład: "Deus Irae" Dicka i Zelaznego. Jeden z bohaterów dostaje psa (zawsze chciał mieć psa), który łasi się do wszystkich z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek jest złym facetem – ale też cały czas drażni psa. Poszukaj i przeanalizuj.

 Na sam początek nie zalewałabym czytelnika takimi informacjami, bo obawiałabym się, że straci zainteresowanie opowiadaniem.

A dlaczego potrzebujesz nieinteresujących informacji? Może można się bez nich obyć? Wracając do organizacji informacji w tekście – dawanie na początek ekspozycji jest konieczne, sęk w tym, żeby ją zrobić ciekawie.

 Podkochiwał się we Friedzie, więc okrzyknięcie go i Friedy jako parę mu schlebiało.

Obwołanie ich parą, jak już. Ale nie o to pytałam.

 wbrew «przyimek komunikujący, że coś stało się w sposób niezgodny z tym, o czym jest mowa

Więc się zgadza. Rówieśnicy zarzucali im, że są parą, a nie było to prawdą.

A co to za zarzut? Ale chodziło mi o składnię – jest myląca. Wygląda to tak, jakby się przyjaźnili, choć plotkowano, że się nie przyjaźnią.

 Co jest niejasne?

Nie jest niejasne, ale spada z sufitu.

 Nie rozumiem zawartości tego linka i odniesienia do niego.

Skład ludnościowy Islandii – mało tam innych grup etnicznych.

 Chyba wcześniej było w barkach, a któryś betujący poprawił na w plecach. Ile ludzi, tyle opinii.

W barkach jest bardziej przyjęte.

 I znowu ten sam problem, co wcześniej: gdybym nie dawkowała tych wszystkich informacji i dałabym je na sam początek, z pewnością byś mi zarzucała infodump :p

Nie, nie zarzuciłabym, bo tam były potrzebne, a tu są musztardą po obiedzie :D

 Dlaczegóż to?

W formularzu możesz wpisać: zawód wyuczony – elektryk. Ale mówi się: z zawodu był elektrykiem.

 Zazwyczaj, gdy osoba A zazdrości czegoś osobie B, to na siłę wynajduje w niej wady, np. “Ja nie wiem, co widzisz w tej dziewczynie B. Ma pryszcze i jest słaba z matmy”.

Niekoniecznie. Ale w ogóle nie jest to zgrabne zdanie.

 Co jest?

General protection fault. Nie mam pojęcia, o co chodzi.

 Co robi?

Dzieli na jednostki znaczeniowe. Tj. trudno się połapać, o co chodzi.

 Gdzie ja to napisałam? Przejrzałam tekst i nie znalazłam tam nic, co by wskazywało na to, że już czuje się dobrze.

Ano, nie. Widać, że doznałam zawrotu głowy.

 Co masz na myśli z tym wchodzeniem do głowy? Że bohater jest jednocześnie narratorem?

Nie do końca. Można i tak, oczywiście, ale w zasadzie myślałam o narratorze trzecioosobowym ograniczonym.

 No, jest ciasne, a po rozłożeniu łóżka nie ma tam prawie miejsca.

Jest ciasne, a poza tym znajduje się tam mydło i powidło. Narzędzia ogrodnicze przy łóżku? I jak się tam poruszać? (Mam uraz… nie pytaj.)

 Za bardzo uwydatniam możliwość, że to Björn zabił?

Tak.

Rozpaczliwie próbował uciec od plątaniny myśli, bo wiedział, do czego to prowadzi.

Ucieczka?

Nie rozumiem.

Budowa zdania wskazuje na to, że prowadzi (do czegoś) ucieczka, ale semantycznie nie ma to sensu.

 Bo kojarzy się z “pogrzebion i umęczon”? :P

Tak.

Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.

Tak znienacka?

To ironia.

… nope. https://www.youtube.com/watch?v=Jne9t8sHpUc

 Część druga: Zabójcze Rolety z Kosmosu.

 Wyjaśnienie jest w kolejnej linijce.

Nie, kolejna linijka pokazuje, że jest zdezorientowany.

 Serio czy się nabijasz? ;p

A jak myślisz? :P

 No właśnie dlatego niemal.

Czyli co zrobił? Podniósł rękę i zaraz opuścił?

 Większość osób to bagatelizuje.

…? Serio? Jakieś statystyki może?

Olaf nieumiejętnie próbował zamaskować przerażenie.

Pokaż to.

Nie rozumiem.

Co on takiego robi, co świadczy o nieumiejętnie maskowanym przerażeniu?

 Kochana, Twoje komentarze są zbyt mądre. Łopatologicznie proszę.

Fraza: trzeba było zapalić światło, a krótki dzień już dobiegał końca; wygląda tak, jakby zależność między zapalaniem światła i zmierzchem była co najwyżej przypadkowa.

 Jest zazdrosny o niego, więc wynajdowanie w nim wad sprawia mu przyjemność.

Nie każdy tak się zachowuje.

 Może wpuścił Björna, żeby ten nie stał mu przed drzwiami z alkoholem i dopiero po chwili naszła go refleksja, że nie może przecież pić. Czy brzmi to wiarygodnie?

Brzmi. Ale w tekście nic na to nie wskazuje, może ta ogólna dezorientacja Olafa.

Wyżej nie było myślników w zapisie myśli?

Jak to nie:

No, właśnie, tak myślałam, że były ^^

 Bo nie wiadomo, jakie właściwie emocje się przewinęły?

Ekhm. Przewiń paletę…

 Czyli sformułowanie “płaczliwy głos”, które widziałam w wielu książkach jest błędne?

Tak.

 To w takim razie nie można też mówić “łamiącym się głosem”, bo głos nie może się złamać?

Można, to utarty idiom.

 Gdzie jest granica metafory i błędu?

Nie chodzi o metaforę – "płaczliwy głos" przypisuje głosowi własność płaczliwości, czyli skłonności do płaczu. Błąd kategorialny, a poza tym nie chodzi o to, że głos płacze, tylko że jego użytkownik jest zapłakany.

 Raczej jak ktoś jest na Ciebie zły, to nabiera takiego wyrazu twarzy, że trudno to inaczej zinterpretować :)

Ale tutaj już nie miałam pojęcia, co się dzieje XD

 Czemu nie spod byka?

Bo można patrzeć bykiem, ale to-to to jest nieślubne dziecko dwóch idiomów (patrzeć bykiem + patrzeć spod oka).

 A czemu nie zjawką? ;p

Bo tak się utarło ^^ A nie chodzi o ducha, tylko o dech: https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/DUSZKIEM__Do_dna_

 Dlaczego wypić całą zawartość kieliszka na raz jest błędem?

Nie jest. Coś mi się potentegowało :( https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/naraz-czy-na-raz;2686.html

 

ETA: Jeszcze o porządkowaniu informacji – Sheckley napisał taki tekścik, oryginalnie zatytułowany "World of Heart's Desire" (nie pamiętam polskiego tytułu), w którym cały efekt bierze się stąd, że kluczową informację dostajemy na koniec. (Nie streszczę, bo spoilery.) A z kolei Lafferty we “Wzgórzach, które się śmieją” ma dwóch narratorów, przerywających sobie wzajemnie, i dopiero gdzieś w połowie się wyjaśnia, co to za jeden ten drugi narrator. Więc – można. Ale ostrożnie, rozważnie i celowo.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Powracam!

 

 Björn nieco się zakłopotał.

Nie tłumacz mi tego. Co prawda, sytuacja ogólnie jest niezrozumiała, ale nie nazywaj uczuć bohaterów.

 

Kompletnie nie rozumiem, czemu mam nie nazywać uczuć bohaterów. Jak inaczej czytelnik ma zrozumieć lub spróbować zrozumieć bohatera?

 

 Wziął wtedy potężną dawkę zoloftu i w pewnym momencie go odcięło.

To tak nie działa.

Wcześniej zadziałało i wtedy nic nie napisałaś :p

Wywołuj None'a.

Kogo?

 

Chyba jednak zasnął, bo obudził się nieco spocony.

Spocenie świadczy o zaśnięciu?

Nie, ale on akurat wtedy się spocił.\

 

 rozpalił ogień w kominku, ale nawet jego wesołe płomienie nie były w stanie rozproszyć tych przykrych wspomnień

Hmm?

Co tam zgrzyta?

 

I Frieda nie miała nic do powiedzenia?

Nie chciała pogarszać sytuacji.

 

Zaraz, przecież oni są w Norwegii?

Nie, Björn pracował w Norwegii, ale powrócił do rodzinnego Dalvik na Islandii, gdzie rozgrywa się cała akcja.

 

Ale – ponieważ Tajemniczy Cień jest tajemniczy, a Björn bierze, to naturalnie byłoby uznać Cień za jego halucynację.

I o to chodzi, żeby czytelnik się zastanawiał, czy Cień nie jest jedynie halucynacją.

 

 zadrapałem się aż tak…?

O drapaniu nie było mowy?

Było:

“To na pewno ktoś przyjezdny”. – Björn drapał się po głowie.

 

 Jej brak reakcji przeraził Björna.

Pokaż to.

Nie wiem o co chodzi. Chyba mam tak za każdym razem ;p Wydaje mi się, że w poprzednim opowiadaniu o uppvakach pisałaś też wielokrotnie “pokaż to” i wyjaśniałaś, co masz na myśli, więc zajrzę tam po prostu wkrótce i odkopię tamte komentarze.

 

 Moje przeczucia się sprawdziły

Jakie przeczucia?

Co do organizacji życia mieszkańców.

 

Coś dużo tych rolet. Czyżby inwazja rolet z kosmosu?

Aha, to o to Ci chodziło :P

To prawda, teraz też to widzę, że za bardzo się skupiłam na roletach.

 

 To był najbardziej bezradny płacz

Czy płacz może być zaradny?

Nie, ale wydawało mi się, że jeden płacz może być mniej niż bardziej bezradny od drugiego… Nie?

 

 Niespodziewanie przylgnęła do niego swoimi ustami.

A czyimi miała przylgnąć?

Ech. Zaimkoza już chyba nigdy mnie nie opuści.

 

 Miał ochotę ją delikatnie muskać, ale bał się, że wybudzi ze snu ukochaną

… nawet nie chcę wiedzieć, co on ma ochotę robić z kołdrą.

Hę?

 

A, czyli Frieda jest huldrą. Też ładnie.

Ale Ty jesteś czasem złośliwa, wiesz? ;p

 

 dał jedzenie Fenrirowi

Nakarmił Fenrira.

Zmieniłam, ale czy stwierdzenie “dał jedzenie psu” jest zbędne?

 

Tak, czytałam. Nie tłumacz mi tego.

Przepraszam.

 

 Światło przenikające z pokoju na dwór ukazało przed domem

Przenikające?

Prześwitujące?

 

Rozpętał się jakiś koszmar.

?

?

 

A rany na ciele Olafa zostały zadane nożem z kuchni Friedy.

Nie mogę tak napisać, bo to by znaczyło, że właśnie tym nożem zadała rany Olafowi. A chodzi o inny nóż, tylko tego samego producenta. Narzędzia zbrodni przecież Frieda się pozbyła, aż taka głupia nie jest.

A tak w ogóle – nożem roztrzaskała mu głowę?

Nie, ale mogła go popchnąć w trakcie szamotaniny i w ten sposób dodatkowo roztrzaskała mu głowę.

 

 Policjanci poczęstowali go jakimś środkiem uspokajającym.

Interakcje leków!

Björn był w takim stanie, że miał to gdzieś.

 

 Mężczyzna wyznał wszystko, jak na spowiedzi.

Protestanci nie praktykują spowiedzi.

Trafna uwaga.

 

 Björn chciał z siebie wszystko wyrzucić. Nie chciał mieć z tą sprawą nic wspólnego, ale niestety miał dużo. Pomógł zabójczyni pozbyć się zwłok, mieszkała u niego, spał z nią.

Nie wiem, co wnosi ten akapit.

Wymienia to, co opowiedział policjantom.

 

 nie docierało, że była zabójczynią

C.t.: jest zabójczynią. I… już? Nic się tymczasem nie wydarzyło?

A co jeszcze miało się wydarzyć?

 

 Nie mogliśmy być razem przez tę nędzę artystyczną. Więc go zabiłam.

… to po co za niego wyszła?

Na początku uważała go za wybitnego artystę, po jakimś czasie artysta w jej oczach przemienił się w nędzę artystyczną.

 

 Rozwiodłabym się i co, myślisz, że by nas nie ścigał?

Przypominam, że mamy XXI wiek i w XXI wieku akcja chyba się rozgrywa. Istnieją takie rzeczy, jak np. sądowy zakaz zbliżania się.

Aż prychnęłam. Jak ktoś jest bardzo zdeterminowany, to nawet sądowy zakaz nie uchroni potencjalnej ofiary od nieszczęścia. A Frieda patrzy na innych przez swój pryzmat, czyli patrzy na wszystko z punktu widzenia psychopaty.

 

 Za dużo pytali. Mówili wprost o swoich przemyśleniach na temat zniknięcia Olafa.

A czy myśmy o tym wiedzieli? Nie. Przedstawiłaś to jako zupełnie przypadkowe i niepowiązane

Pewnie masz rację, ale nie potrafiłabym tego przedstawić w taki sposób, by czytelnik od razu nie powiązał zbrodni z Friedą. Bo gdybym wcześniej wspomniała o tym, że ją przesłuchiwali, cień podejrzenia od razu i bezdyskusyjnie padłby na nią.

 

No, ja też. Bohater umarł? I Olaf nagle go lubi, bo są razem w niebie? Czy tam Walhalli? O co chodzi?

Tak. Tak. Tak. Chciałam pozostawić interpretację czytelnikowi. Nie udało się?

 

Ani to kryminał (kryminał powinien stawiać jakąś zagadkę

Kto zabił?

może nawet pozwalać na jej rozwiązanie

Wiemy, kto zabił.

 

 mogłam swój research przeprowadzić lepiej

Więc czemu tego nie zrobiłaś?

Bo czasem odzywa się we mnie leniuszek. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję.

 

Ten tekścik: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/22237 (tak, jest idiotyczny) napisałam wyłącznie na podstawie wiadomości z drugiej ręki. Jedno, co w nim nie jest bzdurne, to Portugalia właśnie. Przy okazji możesz się przekonać, że ja też popełniam głupoty, i to wręcz piramidalne (sweet Lord, jak teraz patrzę na ten tekst, to uh).

Dzięki, dodałam do kolejki :)

Wiadomości z drugiej ręki, czyli ktoś Ci opowiedział o Portugalii rzeczy, które okazały się potem dubami smalonymi?

 

https://mythcreants.com/blog/what-show-dont-tell-actually-means/

Dziękuję bardzo, poczytam dziś lub jutro.

 

Pomyślałam o huldrze, bo huldra w sumie nie potrzebuje innej motywacji poza byciem huldrą.

A to Ty na serio obstawiałaś huldrę?

 

https://mythcreants.com/blog/seven-lessons-from-sherlock-holmes/

Dziękuję za kolejne wskazówki, na pewno poczytam.

 

I w ten sposób dobrnęłam do końca Twojej analizy, Tarnino. Chwalebna jest pracowitość Twa, zaangażowanie Twe, pełna podziwu jestem.

 

Do Twoich odpowiedzi dotrę… po weekendzie? Niestety mój będzie zabiegany.

Do zobaczenia!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Kompletnie nie rozumiem, czemu mam nie nazywać uczuć bohaterów. Jak inaczej czytelnik ma zrozumieć lub spróbować zrozumieć bohatera?

… serio? No, dobra, może trochę przesadziłam z tym nienazywaniem, bo oczywiście, wolno to robić – ale z umiarem. Nazwy to skróty. One niewiele znaczą. Porównaj:

 Wejścia Cesi prawie nie zauważono.

– …i moje najlepsze, angielskie kalki! – ojciec Cesi kończył właśnie akt oskarżenia. – Co ty sobie właściwie myślałeś, Bobek?

– Myślałem sobie właściwie, że fajnie się palą – odpowiedział chłopczyk prawdomównie.

– Ale dlaczego właśnie kalki?

– Sam je palisz – wytknął Bobcio wujowi.

– Ale zużyte! Rozumiesz?

– Rozumiem – zgodził się Bobcio wpijając w wuja wierne i uczciwe spojrzenie.

– A firanki, firanki, panie tego?! – wtrącił ochryple dziadek. – Od firanek zazwyczaj zaczyna się…

– Pożar! – krzyknął Bobcio, który był dzieckiem mądrym i domyślnym.

Dziadek irytował się, kiedy mu przerywano lub, co gorsza, pozbawiano jego wypowiedzi puenty.

– Cicho bądź, smarkaczu! Czegoś to taki wesoły, hę?

– Bobeczku – wtrąciła mama Żakowa swoim ciepłym altem. – Czy ty się wcale nie boisz?

– A czego?

– Kary. Za ten pożar.

Bobcio zastanowił się głęboko, starając się wniknąć w samego siebie.

– Nie za bardzo – wyznał wreszcie.

– On sobie z nas bimba! – warknął dziadek.

– Hi, hi! – wyrwało się Bobciowi.

Cesia usiadła ze znużeniem przy wielkim stole.

– A co się właściwie stało?

– Bobcio usiłował w nocy podpalić dom – rąbnął ojciec.

– Aha – mruknęła Celestyna bez zdziwienia.

I:

Ojciec Cesi był zły na Bobka, który spalił jego kalki, omal nie powodując pożaru. Bobcio lekceważył gniew wuja, irytując tym dziadka. Cesia czuła się w tym wszystkim całkowicie zlekceważona.

Zresztą nie każdy stan ducha da się nazwać:

 Na Ziemi czuło się ograniczenie ciszy, jej skończoność, chwilowość. Wśród księżycowych wydm człowiek niósł z sobą własne, małe milczenie, uwięzione we wnętrzu skafandra, który wyolbrzymiał każde skrzypnięcie rzemieni nośnych, każde chrupnięcie stawów, tętno, nawet oddech – tylko statek nocą zatracał się w czarnym, lodowym milczeniu.

Ma to wszystko dużo wspólnego z kwestią nazywania i pokazywania, p. dalej.

 Wcześniej zadziałało i wtedy nic nie napisałaś :p

Bo chyba myślałam, że to działanie jakoś wyjaśnisz (znaczy, nie zoloftem, tylko, powiedzmy, likantropią), a tu już straciłam nadzieję :)

 Kogo?

https://www.fantastyka.pl/profil/78035 On jest farmaceutą i wie. Ja jestem tylko potomstwem farmaceutów i zaledwie się domyślam.

 Nie, ale on akurat wtedy się spocił.\

Dobrze, ale dlaczego przedstawiasz to zdaniem, które wskazuje na wnioskowanie ze skutku (spocony) o przyczynie (zasnął)?

 Co tam zgrzyta?

Płomienie coś rozpraszają? Jakieś to niespójne wszystko.

 Nie, Björn pracował w Norwegii, ale powrócił do rodzinnego Dalvik na Islandii, gdzie rozgrywa się cała akcja.

Na tym etapie mogłaby Buka wyskoczyć, a ja tylko bym to odnotowała i pojechała dalej… nie miałam już chyba pojęcia, co się dzieje.

 I o to chodzi, żeby czytelnik się zastanawiał, czy Cień nie jest jedynie halucynacją.

To zostawiaj takie niedomówienie, więcej intelygentnie ;)

 “To na pewno ktoś przyjezdny”. – Björn drapał się po głowie.

A, faktycznie. Z drugiej strony, mało kto się drapie do krwi.

 Wydaje mi się, że w poprzednim opowiadaniu o uppvakach pisałaś też wielokrotnie “pokaż to” i wyjaśniałaś, co masz na myśli, więc zajrzę tam po prostu wkrótce i odkopię tamte komentarze.

Tak zrób ^^

 Co do organizacji życia mieszkańców.

Hem?

 To prawda, teraz też to widzę, że za bardzo się skupiłam na roletach.

A może napisz opowiadanie o roletach? Z kosmosu? XD

 Nie, ale wydawało mi się, że jeden płacz może być mniej niż bardziej bezradny od drugiego… Nie?

Płacz może być żałosny, rzewny, ale bezradny? No, nie wiem.

… nawet nie chcę wiedzieć, co on ma ochotę robić z kołdrą.

Hę?

Budowa zdania wskazuje na lubieżne zamiary podmiotu wobec kołdry. Albo mnie się już zakręciło w głowie.

 Ale Ty jesteś czasem złośliwa, wiesz? ;p

Mówiono mi to :P Ale – próbowałam jakkolwiek zrozumieć czytany tekst. Hipoteza huldry miała w tamtej chwili ręce i nogi.

 Zmieniłam, ale czy stwierdzenie “dał jedzenie psu” jest zbędne?

Nie, ale po co komplikować?

 Prześwitujące?

Hmm, nie bardzo.

A chodzi o inny nóż, tylko tego samego producenta. Narzędzia zbrodni przecież Frieda się pozbyła, aż taka głupia nie jest.

Sekundę… skoro się go pozbyła, to skąd oni wiedzą, że miała taki nóż? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że był od kompletu.

 Nie, ale mogła go popchnąć w trakcie szamotaniny i w ten sposób dodatkowo roztrzaskała mu głowę.

No, niby mogła.

 Björn był w takim stanie, że miał to gdzieś.

Nie mówię, że nie mógł być – mówię, że powinno to mieć konsekwencje. Przecież ta ostatnia scena ma miejsce parę miesięcy później, więc – jeśli zszedł na miejscu na zawał, czy coś – to początek jego przedśmiertnego snu jest mylący.

 Wymienia to, co opowiedział policjantom.

Ale myśmy już to widzieli, mniej więcej. Skoro wyznał wszystko, to wszystko. Nie trzeba tego streszczać, tekst nie jest aż tak długi.

 A co jeszcze miało się wydarzyć?

Sporo rzeczy (nie pakuje się ludzi do kicia bez procesu, chociażby), ale w tym miejscu miałam już wrażenie, że się spieszysz do końca.

 Na początku uważała go za wybitnego artystę, po jakimś czasie artysta w jej oczach przemienił się w nędzę artystyczną.

Tak od razu. Żadnych prób rzucenia chłopa?

 Jak ktoś jest bardzo zdeterminowany, to nawet sądowy zakaz nie uchroni potencjalnej ofiary od nieszczęścia. A Frieda patrzy na innych przez swój pryzmat, czyli patrzy na wszystko z punktu widzenia psychopaty.

Większość ludzi owszem, myśli, że inni są tacy, jak oni, tylko głupsi – ale psychopaci nie. Psychopaci traktują ludzi narzędziowo. P. tutaj (psychologiczna analiza Voldemorta): https://www.youtube.com/watch?v=0LlLFr0fdII

 nie potrafiłabym tego przedstawić w taki sposób, by czytelnik od razu nie powiązał zbrodni z Friedą

A próbowałaś?

Bo gdybym wcześniej wspomniała o tym, że ją przesłuchiwali, cień podejrzenia od razu i bezdyskusyjnie padłby na nią.

Bo nie przesłuchuje się świadków? Przy wypadku w domu po pierwsze przesłuchuje się małżonka (wiem coś o tym).

 Chciałam pozostawić interpretację czytelnikowi. Nie udało się?

Nie, bo tu nie bardzo jest co interpretować. Po prostu nie wiadomo, o co chodzi.

 Kto zabił?

Zagadka powinna mieć jakieś wskazówki, zmyłki, takie rzeczy…

 Wiemy, kto zabił.

Ale nic nas to nie obchodzi, przykro mi.

 Bo czasem odzywa się we mnie leniuszek. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję.

Ale skoro Tobie nie chce się robić czegoś, czego się podjęłaś bez przymusu, dla własnej samorealizacji… to niedobrze.

 Wiadomości z drugiej ręki, czyli ktoś Ci opowiedział o Portugalii rzeczy, które okazały się potem dubami smalonymi?

Nie, wyczytałam je w książce i w Internetach :)

 A to Ty na serio obstawiałaś huldrę?

Ostatecznie jesteśmy na forum fantastycznym…

 Chwalebna jest pracowitość Twa, zaangażowanie Twe, pełna podziwu jestem.

Pozdrowiona niech będzie wielka prokrastynacja!

:)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No dzień dobry!

 

A do czego ich potrzebujemy, tak w zasadzie? I czy nie możemy tego samego osiągnąć inaczej?

Oczywiście masz rację, również popieram puryzm językowy, aczkolwiek z wielu zapożyczeń nawet nie zdaję sobie sprawy i tu jest “problem”.

 

Zresztą, "podążać" ma trochę inne pole semantyczne od "follow" – podążać wzrokiem można za czymś, co sobie biegnie/leci/inaczej się przemieszcza, ale nie za spojrzeniem, które się nie przemieszcza (tylko kieruje)

Dziękuję, teraz jest jaśniej :) Ale jak w takim razie ładnie napisać, że osoba A skierowała wzrok w tę samą stronę, co osoba B?

Daniel wpatrywał się intensywnie w jakiś punkt. Kamila również spojrzała w tamtą stronę.

Czy taki przykład jest poprawny?

 

o ile zgrabniej jest pokazywać rzeczy poprzez reakcje bohaterów. P. tutaj: https://mythcreants.com/blog/five-essentials-of-omniscient-narration/

Dziękuję, poczytam. Uf, całe szczęście, że lubię czytać, bo już trochę tych linków jest :)

 

Poplątane metafory. Z czym Frieda ma mi się tu kojarzyć?

Nie rozumiem.

Sęk w tym, że ja nie rozumiem. Jeśli sięgasz po obraz, tutaj wodospadu, to z jakiejś przyczyny. A ja nie wiem, z jakiej.

Wodospad łez to metafora. Skąd mam wiedzieć, kiedy mogę danej metafory użyć, a kiedy nie?

 

Tu masz parę ćwiczeń: https://self-publishingschool.com/show-dont-tell-writing/ ; http://web.cn.edu/kwheeler/documents/Diction1.pdf

Fantastycznie! Porobię/poczytam na pewno. Jaram się :) Serio. (Czy to choroba?)

 

 Nie można mówić delikatnie?

Można, ale nie w tym sensie. On nie próbuje być grzeczny, tylko ją pociesza.

Aha, czyli można powiedzieć delikatnie tylko wtedy, gdy próbujemy być grzeczni? Albo gdy chcemy coś wyperswadować komuś?

To skoro ją pociesza, jakich słów mogę użyć?

Powiedział: uspokajająco, miękko?

 

 Chociaż przykładowo w “Podróży do wnętrza ziemi” też się często potykałam i się zastanawiałam, czemu nikt nie zwrócił na owe potknięcia uwagi (np. jak nagle we wnętrzu krateru pojawili się trzej Islandczycy, o których autor wcześniej nie wspominał),

Skąd wiesz, że nie zwrócił? Nie pamiętam tych Islandczyków, muszę potem zerknąć.

No bo jakby korektor zwrócił na to uwagę, to by wcześniej w powieści wspomniano o Islandczykach. A tak to oni się pojawiają w tym kraterze nagle, z tak zwanego powietrza.

 

 A wyzbyć jest tutaj nieodpowiednie?

Tak. https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyzby%C4%87%20si%C4%99.html

:O

Zmieniłam na: Pół życia próbował go usunąć w domach całej północnej Skandynawii. 

Najpierw chciałam napisać pozbyć się, ale sprawdziłam znaczenie i też nie pasuje.

Dopiero gdy człowiek pisze, poznaje swój język tak naprawdę. Im więcej piszę i poprawiam, tym bardziej mam wrażenie, że posługuję się swoim ojczystym językiem na wyczucie, nie wiedząc, co dane słowa znaczą tak naprawdę.

 

 Bo jeśli policja by znalazła jakąś nitkę materiału jego ubrania, albo jego włosy, to mógłby zostać oskarżony u współudział.

Bez przesady. Wystarczy powiedzieć, że przyszedł pomóc, bo sąsiadka dostała histerii. Zresztą – to sąsiad i przyjaciel, spokojnie mógł u nich bywać.

Hm, no w sumie tak. Za bardzo się skupiłam na samej zbrodni.

 

Skakać lepiej nie, ale jest też narracja trzecioosobowa ograniczona, bardzo wygodna i obecnie popularna.

Nawet nie wiedziałam, że jest taki typ narracji.

 

Przedstawiłaś to trochę tak, jakby Björn dopiero co się dowiedział, że ludzie się znają i włączał ten nowy fakt w swoje rozumowanie.

Hm. Ja bym powiedziała, że podkreśla tylko sobie w głowie jakiś oczywisty fakt.

 

fantastyka daje tę cudowną możliwość zmyślenia sobie dowolnej krainy z panującymi w niej obyczajami. Czemu z niej nie skorzystać?

A ja tu wyczuwam pułapkę :)

Nawet najbardziej wybujała fantastyka musi trzymać się jakichś żelaznych zasad. A tutaj, owszem, jest nieco fantastyki, ale miejsce akcji jest prawdziwe i istnieje w świecie realnym. I teraz nie wiem, kiedy tę granicę realizmu i fantastyki można przekroczyć. Naprawdę nie mam pojęcia.

 

 Nie chciał dokładać stresów sąsiadce, która właśnie straciła męża.

Łopatologiczne.

 

wiemy, że sąsiadka właśnie straciła męża, ponieważ nam to powiedziałaś. Z dużym naciskiem. Przypominając nam o tym tutaj, dajesz świadectwo niewiary w czytelnika.

Hm, przeczytałam ten akapit kilkakrotnie i w sumie muszę przyznać Ci rację. Usunęłam to zdanie i faktycznie jest lepiej.

 

 Boże, znowu ;p Nie, nie ugnę się. Angielskawe by było: nie jest dobrą ideą.

Nie, to by już było po prostu błędne. Sorry, Winnetou :)

To jak powiedzieć w stu procentach po polsku: Nie jest to dobry pomysł? Bo ja naprawdę nie wiem. Nawet nie wiedziałam, że to jest angielskawe.

 

A napisałaś 39 tysięcy znaków dla tytułu? Nie mówię, że motyw zorzy mi się nie podoba, ale jest go strasznie mało.

No, jest mało tej zorzy, fakt. Uczę się dopiero dobierania tytułów, jeszcze do niedawna bardzo z nimi przesadzałam. Na początku mojej przygody z pisaniem wymyślałam jakieś metafizyczne tytuły, wieloznaczeniowe nawet, po prostu przesadzone. Aż ostatnio, gdy się głowiłam nad tytułem do świątecznego opowiadania, dotarła do mnie myśl (w końcu!) że przecież tytuły książek najwybitniejszych pisarzy (oczywiście nie porównuję się do nich, ale na kimś wzorować się trzeba) są najprostsze jak się da. ‘Folwark zwierzęcy”, “Bracia Karamazow”, “Rok 1984”, “Proces”, “Mistrz i Małgorzata”… Więc myślę, że w pewnym stopniu dojrzałam pisarsko, coraz bardziej staram się unikać udziwnień.

 

Tyle miałaś możliwych motywów fantastycznych…

Zdradzić Ci tajemnicę? Choć to w sumie nie jest żadna tajemnica :P

Nie umiem w fantastykę!

 

Dobrze, ale z tej relacji nic zupełnie nie wynika. Pies nie ginie bohatersko w jego obronie. On nie ginie bohatersko w obronie psa. Pies nie wywąchuje potworów. A na Friedę tylko trochę warczy. Nie widzę tej relacji.

Smuteczek. No, ale w sumie tak. Kręci się tam tylko i czasem coś “gada”. Tylko po co? Dopiero teraz to widzę.

 

Hmm? Mróz Mrozem, a za spójność Twojego tekstu odpowiadasz Ty. Zresztą, nie możesz od czytelnika wymagać, żeby znał Mroza i jego komentatorów. Klasyk, to to nie jest (uff).

Tutaj już nawet nie pamiętam, o co chodzi i czemu zarzuciłam tym Mrozem ;p Ale tak, zgadzam się, trzeba porzucić Mroza. I też zgadzam się z ostatnim zdaniem ;p

 

Dobra, to prawda. Ale – dlaczego on to zrobił? Bo w sumie nie miał powodu… jeśli nie wierzył w winę Friedy, to czemu pomógł jej ukryć zwłoki? Przecież powinien wiedzieć, że byłoby z tego tylko więcej kłopotów na dłuższą metę.

Tak, to wszystko racja, ale wiesz, my tu sobie gadamy i analizujemy przy ciepłej herbatce/kawce, mamy mnóstwo czasu, więc łatwo nam wyciągnąć takie wnioski. Teraz jest to dla nas oczywiste, ale gdybyśmy znalazły się w podobnej sytuacji (oby nie) to jesteś pewna, że zareagowałabyś podręcznikowo? Bo ja na pewno nie. Jak jestem spanikowana, to w ogóle nie myślę racjonalnie.

 

Wrócę jutro.

P.S. Uwielbiam te analizy z Tobą heart

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

aczkolwiek z wielu zapożyczeń nawet nie zdaję sobie sprawy i tu jest “problem”.

No, niestety – na to nie ma rady innej niż czytać, czytać, czytać, nie tylko po polsku.

 Ale jak w takim razie ładnie napisać, że osoba A skierowała wzrok w tę samą stronę, co osoba B?

Właśnie tak?

 Daniel wpatrywał się intensywnie w jakiś punkt. Kamila również spojrzała w tamtą stronę.

Zupełnie poprawne.

 Wodospad łez to metafora. Skąd mam wiedzieć, kiedy mogę danej metafory użyć, a kiedy nie?

To nie jest łatwe zagadnienie, ale ogólnie – metafora polega na tym, że z różnych znaczeń budujesz nowe, inne znaczenie, jakbyś rysowała obraz słowami (zauważ metaforę!). I teraz tak: metafora jest dobra, kiedy ilustruje to, o co Ci chodzi, nie rozśmieszając czytelnika swoją dziwacznością (wyjątek stanowi pewien rodzaj komedii, w którym metafory mają być śmieszne i zwariowane – ale to nie każdy lubi, i nie zawsze w tym samym stopniu). A dziwaczność w pewnym stopniu zależy od kontekstu.

"Wodospad łez" sam w sobie jest dość spójny – użyłaś wyrazów w miarę bliskich sobie konotacjami – ale używasz go w kontekście raczej melodramatycznym:

 Podbródek kobiety drżał gwałtownie i zapowiadał wodospad łez.

Drżenie ma tu "zapowiadać wodospad". Po pierwsze, wodospad nie jest zdarzeniem, czyli nie można go zapowiedzieć – można zapowiedzieć, że łzy poleją się strugą (potrzeba czasownika!). Po drugie drżenie zestawione z wodospadem prowadzi w rejony geologii, co tutaj jest ni przypiął ni przyłatał.

 Czy to choroba?

Życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową :P

 Aha, czyli można powiedzieć delikatnie tylko wtedy, gdy próbujemy być grzeczni? Albo gdy chcemy coś wyperswadować komuś?

Tak. Albo kiedy nie chcemy mu się sprzeciwiać, ale jednak musimy i lawirujemy.

 To skoro ją pociesza, jakich słów mogę użyć?

Uspokajająco, kojąco, łagodnie. Albo dodaj jakieś miłe didascalia.

 No bo jakby korektor zwrócił na to uwagę, to by wcześniej w powieści wspomniano o Islandczykach. A tak to oni się pojawiają w tym kraterze nagle, z tak zwanego powietrza.

Prawda. Jeszcze nie zdążyłam sama zajrzeć.

 Im więcej piszę i poprawiam, tym bardziej mam wrażenie, że posługuję się swoim ojczystym językiem na wyczucie, nie wiedząc, co dane słowa znaczą tak naprawdę.

Życie niezbadane nie jest warte przeżycia :)

 Nawet najbardziej wybujała fantastyka musi trzymać się jakichś żelaznych zasad. A tutaj, owszem, jest nieco fantastyki, ale miejsce akcji jest prawdziwe i istnieje w świecie realnym. I teraz nie wiem, kiedy tę granicę realizmu i fantastyki można przekroczyć. Naprawdę nie mam pojęcia.

Wystarczy ważny paszport :) A serio, jeżeli ustalisz te zasady na początku i będziesz się ich trzymać, to możesz napisać nawet o przygodach gumisiów za kanapą. Jeśli masz realistyczne miejsce akcji, musisz się o nim dużo dowiedzieć. Jeśli masz zmyślone, musisz je wymyślić. Tak czy tak – grunt to konsekwencja.

 To jak powiedzieć w stu procentach po polsku: Nie jest to dobry pomysł? Bo ja naprawdę nie wiem. Nawet nie wiedziałam, że to jest angielskawe.

Puść patyk :) Przekaż myśl, nie słowa.

 Uczę się dopiero dobierania tytułów, jeszcze do niedawna bardzo z nimi przesadzałam.

Dobrze jest wymyślać tytuł dopiero na końcu.

 Nie umiem w fantastykę!

E, tam, każdy umie :) To pierwotna ludzka działalność, od grot w Altamirze ^^

 No, ale w sumie tak. Kręci się tam tylko i czasem coś “gada”. Tylko po co? Dopiero teraz to widzę.

Yup.

 Ale tak, zgadzam się, trzeba porzucić Mroza.

Minus pięć, brrr :)

 Teraz jest to dla nas oczywiste, ale gdybyśmy znalazły się w podobnej sytuacji (oby nie) to jesteś pewna, że zareagowałabyś podręcznikowo?

Pewnie nie. Ale z drugiej strony – inicjatywę przejmuje tutaj on. Możliwe, że Frieda jakoś nim subtelnie kieruje, ale my tego nie widzimy. A kto przejmuje inicjatywę, ten chyba jednak nie panikuje. To ona wychodzi na spanikowaną i biedną, aż do nagłego zwrotu oczywiście.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nieumyślnie skłamałam, powracam dopiero teraz.

 

Dobrze, ale mógłby tego w ogóle nie robić – mógłby zadzwonić na policję od razu. Dlaczego tego nie zrobił? Żeby Frieda nie miała kłopotów? Ależ w ten sposób będzie miała tylko o wiele gorsze, choć troszkę później.

Tak, ale po tym, jak Björn chciał zadzwonić po policję, to Frieda zareagowała panicznie i prosiła, by tego nie robił. Więc usłuchał, bo sam był spanikowany, no i w niej zakochany.

 

Idzie o to, że nie wiem, w jakim właściwie stanie emocjonalnym jest bohater. Zniechęcony, zły, jedno i drugie?

No ale przecież napisałam:

W pewnym momencie przestał walczyć z bezsennością i wściekły zerwał się z łóżka.

 

Wiadomości nie są specjalnie staranne językowo… starałam się tu utrafić w styl, a nie psuć gramatyki.

Doceniam i rozumiem, ale…

Co jest ważniejsze w opowiadaniach: naturalność czy arbitralna poprawność?

To nie jest pytanie retoryczne, teraz naprawdę się zastanawiam.

 

Ponadto – nie pisz gatunku, pisz konkretną historię. Gatunek przyjdzie sam.

To jest dobra rada. Aczkolwiek gdybym pisała nie zważając na gatunek, prawie nic bym tutaj nie publikowała. Bo publikowana jest tu wyłącznie fantastyka, a ja często mam pomysł i chęć na obyczajowe opowiadanie, ale nie znalazłam dla takich opowiadań portalu, który nawet w połowie byłby tak rzetelny jak NF.

 

 McDonaldy też nie tworzą sieci, a mówi się “sieć restauracji McDonald’s”.

Metaforycznie tworzą… https://sjp.pwn.pl/szukaj/sie%C4%87.html

Hm. Usuwam sieć.

 

No, właśnie nie. Przykład. Historyjka Douglasa Adamsa o herbatnikach

Dziękuję za przykład i kolejnego linka. Problem w tym, że nie wiem jeszcze, które sceny zasługują na pokazanie, a które tylko na powiedzenie.

 

W jego sytuację nie mogę się wczuć wcale – bo wszystko tu wisi w próżni. Niby mogłabym się domyślić, że się boi, że przyjdą go aresztować – ale jakoś mi to nie przyszło do głowy, bo nie zdołałam złapać wątku.

A co by pomogło Ci złapać wątek?

 

No, chyba, że ja XD Reg zamieniła "nieznoszące zwłoki" na "naglące" i miała rację, ale przegapiła zbędny przecinek. Bywa. Ja też przegapiam różne rzeczy.

Racja, bo w spójniku chyba że nie stawia się przecinka :D

Ok, poprawiam.

 

 Ale moim zdaniem ma to sens, gdy bohater zapomni o swoich troskach i skoncentruje się na troskach kogoś innego, zwłaszcza mu bliskiego.

Teoretycznie powinno mieć, ale tutaj coś kuleje. Może to ogólna niemożność zawieszenia niewiary, która doskwierała mi od początku do końca tego tekstu.

No pewnie, że kuleje, przecież jestem żółtodziobem. Jeszcze długa droga przede mną.

 

ale tu wypływa niezdecydowanie tekstu. Jakbyś nie miała jasnej koncepcji, kim właściwie jest bohater i co chcesz o nim opowiedzieć.

Czyli przed pisaniem opowiadania również zalecane jest stworzenie portretu psychologicznego bohatera?

Teraz się zastanawiam nad tymi słowami i muszę stwierdzić, że w centrum opowiadania jest zbrodnia, a nie bohater. 

Czy to jest błąd? I czy w takiej sytuacji powinnam zrezygnować z opisywania myśli i uczuć bohatera?

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nieumyślnie skłamałam, powracam dopiero teraz.

Kłamstwo na tym polega, że jest umyślne ;P

 Tak, ale po tym, jak Björn chciał zadzwonić po policję, to Frieda zareagowała panicznie i prosiła, by tego nie robił. Więc usłuchał, bo sam był spanikowany, no i w niej zakochany.

Uhm. Ale to nie wybrzmiewa. Dlaczego?

 No ale przecież napisałam:

Niby tak. Sęk w tym, że wcześniej opisywałaś jego rozterki i teraz czytelnik stoi jakby przed drogowskazem, który wygląda tak:

 Co jest ważniejsze w opowiadaniach: naturalność czy arbitralna poprawność?

Nie ma czegoś takiego, jak "arbitralna poprawność". Język to arcyciekawe i arcybogate zjawisko. W opowiadaniach stosujemy go trochę inaczej, niż na co dzień – oprócz tego, że słowa muszą coś znaczyć, muszą też przekazywać pewne wrażenia. I tak. Powiedzmy, że masz w opowiadaniu Zenka spod budki z piwem. Opisałaś go ze szczegółami, od brudnego palca, wyłażącego z dziury w burym trampku, po łysawy czubek głowy. I teraz pora, żeby Zenek się odezwał. Czy powie:

 Szanowny panie, wdzięczen będę, gdy udzieli mi pan swego bogactwa, bym mógł nabyć flaszkę tego złotego trunku, który zbudował piramidy.

Czy może jednak:

 Kierowniku, kierownik poratuje piątakiem. Na piwko, co?

Mimo to – stylizacja nie do końca jest naśladownictwem. Czytelnik chce to przeczytać i zrozumieć. Nawet, jeśli chodzi Ci właśnie o to, żeby czytelnik nie zrozumiał (jak Connie Willis w "Praktyce dyplomowej", której dwa przekłady możemy sobie później rozważyć – w tej chwili nie pamiętam, który, ale jeden z tłumaczy wyraźnie nie zrozumiał, o co chodzi; oryginał masz legalnie zamieszczony tutaj: http://www.infinityplus.co.uk/stories/firewatch.htm, gorąco polecam), to musi być napisane przynajmniej w miarę gramatycznie. Gramatyka (jak wiele innych zestawów reguł) jest może przygodna, ale nie arbitralna. Służy zrozumieniu. Służy też estetyce. A literatura powinna być piękna, nawet ta turpistyczna.

 Aczkolwiek gdybym pisała nie zważając na gatunek, prawie nic bym tutaj nie publikowała. Bo publikowana jest tu wyłącznie fantastyka, a ja często mam pomysł i chęć na obyczajowe opowiadanie, ale nie znalazłam dla takich opowiadań portalu, który nawet w połowie byłby tak rzetelny jak NF.

Oj, tam. To, że akurat Ciebie interesują bardziej kwestie społeczne (a nie na przykład gwiazdoloty), nie oznacza, że nie możesz ich pokazać fantastycznymi środkami. Zachodzi tu pewne pomieszanie znaczeń, ale nie wiem, jak je rozdestylować – otóż gatunek, konwencja składa się w dużej części z określonego zbioru środków, i często jest z nim mylony. Co to właściwie jest fantastyka? Jeśli fantastyka to opisywanie rzeczy nieprawdziwych, to właściwie cała literatura jest fantastyką. W kryminale oprócz pewnych łasic koniecznych (musi być tajemnicze przestępstwo, musi być ktoś, kto je rozwiązuje) masz jeszcze to, co z tych łasic wynika – każdy detektyw, od ojca Browna po Jessicę Jones, służy pewnemu porządkowi świata. Kryminały są bardzo jednoznaczne aksjologicznie, a fantastyka nie. Może czytałaś "Podróż na Arktura"? Zupełnie inna aksjologia od, powiedzmy, "Trylogii kosmicznej" (której autor przyznawał się do inspiracji). Tolkien nie jest Dunsanym, Pratchett nie jest Chestertonem, Douglas Adams nie jest Lewisem, a ja próbuję tu powiedzieć (choć zaspanie pcha mnie w dygresje), że fantastyka jest bardzo różnorodna. Najstarsza literatura świata to fantastyka! Wszyscy ci wariaci od dosłownego interpretowania Biblii zapominają, że (poza księgami historycznymi, też zabarwionymi legendą) to jest dzieło literackie. Czasem alegoryczne, czasem mniej. A epos o Gilgameszu? A Iliada? Elementy fantastyczne są (ekhm) fantastyczną metodą pokazania świata.

 

Zrób ćwiczenie – napisz bajkę zwierzęcą. A potem przepisz ją z ludźmi zamiast zwierzątek. I co? Druga wersja jest lepsza – czy jednak nie? Asimov pisał o upadku imperiów i tym, co rośnie na gruzach (na podstawie śmiertelnie nudnej książki Gibbona, której ja na przykład nie zmęczyłam), Zajdel o nędzy PRLu, Lewis o filozofii dialogu (mam tu na myśli powieść fatalnie przetłumaczoną jako "Dopóki mamy twarze", ten tytuł zupełnie wypacza sens) i prawdach wiary – i wszyscy korzystali z fantastycznych środków. Nie mówię, że fantastyka musi (a nawet, że powinna) być alegoryczna (Tolkien bardzo się z tym nie zgadzał), a tylko, że fantastyka jest pewnym stylem, pewną paletą środków. Jeśli chcesz rysować tylko węglem, nie ma sprawy. Ale umiejętności rysownika węglem i rysownika kredkami w jakimś stopniu się pokrywają, a tematy ich rysunków mogą być te same. Nie piszemy fantastyki po prostu dlatego, że lubimy gwiazdoloty i jednorożce (lubimy, dla nich samych, ale gdyby to nam wystarczało, może nie musielibyśmy o nich pisać?) – piszemy ją dlatego, że gwiazdoloty i jednorożce lepiej pokazują to, o co nam chodzi. Nie wiem, czy to jest czytelne, bo ciśnienie tak spadło, że zaraz zasnę.

 Problem w tym, że nie wiem jeszcze, które sceny zasługują na pokazanie, a które tylko na powiedzenie.

Tu nie ma algorytmu, ale tak ogólnie pokazuje się to, co ma bezpośredni wpływ na fabułę i co jest ważniejsze.

 A co by pomogło Ci złapać wątek?

Trudne pytanie. Gdyby była jedna, konkretna rzecz, która by mi przeszkadzała, może mogłabym ją zidentyfikować, ale tutaj wątek jest głęboko schowany.

 Racja, bo w spójniku chyba że nie stawia się przecinka :D

Consuetudo est altera natura :) Tak do tego przywykłam, że trudno przestać :D

 Czyli przed pisaniem opowiadania również zalecane jest stworzenie portretu psychologicznego bohatera?

Niekoniecznie. O czym chcesz opowiedzieć? Jeśli chodzi Ci o studium postaci, to musisz wiedzieć, kogo studiujesz i w jakim aspekcie. Jeśli masz zamiar napisać przygodówkę, to musisz mieć przynajmniej ogólny pomysł na to, co się będzie działo (nie chcę tu stawać po żadnej stronie podziału planiści/spontaniczni, stąd zastrzeżenie). Jeśli piszesz kryminał, dobrze wiedzieć, kto zabił, a jeśli alegorię – czego to właściwie jest alegoria. Tutaj wracamy do tego, co napisałam wyżej o fantastyce – nie musisz siadać do pisania z gotową rozprawą filozoficzną w głowie. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek to robił. Pisząc, rozpracowujesz sobie temat (między innymi dlatego to jest takie wściekle trudne…) – to nie musi być jakiś strasznie górnolotny temat typu kondycja egzystencjalna człowieka, w czysto rozrywkowym tekście głębsza myśl może być czymś całkiem pobocznym, ale dobrze by było wiedzieć, o czym chcesz pisać. Pewnie, dziesięć razy zmienisz zdanie, przemyślisz kwestię i dojdziesz do wniosku, że źle do niej podeszłaś, a w ogóle to wszystko głupota, argh. Ale żeby zmienić zdanie, musisz najpierw jakieś mieć. Co Cię interesuje? Tak szczerze. Nie zastanawiaj się nad tym, co "powinno" (cokolwiek to znaczy) Cię interesować, ale nad tym, co Cię interesuje faktycznie. Bo istnieje taka szkoła, i ja się z nią zgadzam, że nie można pisać o czymś, co człowieka nie obchodzi. Jeśli interesuje Cię psychologia, to pisz pogłębione analizy psychologiczne, a jeśli nie, to się nimi nie przejmuj. Z drugiej strony – właśnie dlatego – trzeba się uczyć. Bo kto się nie uczy, pogrąża się w marazmie (i odwrotnie). I nie interesując się niczym, nie może o niczym pisać.

 w centrum opowiadania jest zbrodnia, a nie bohater.

Czy to jest błąd? I czy w takiej sytuacji powinnam zrezygnować z opisywania myśli i uczuć bohatera?

To nie jest błąd i nie powinnaś rezygnować z opisywania jego uczuć ani myśli, ale skoro centrum jest zbrodnia, to wszystko musi mieć coś wspólnego z tą właśnie zbrodnią. Więc myśli bohatera o tym, co zjadł na śniadanie raczej nie, ale jego spekulacje co do tożsamości i motywu zbrodniarza jak najbardziej.

Dla odprężenia – mem:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hejoo,

 

Przestrzegam – nie ma nic bardziej odmóżdżającego i psującego zdolność skupienia od Płatnika, z którym miałam dziś pięciogodzinną randkę :) 

Każdy z nas jest płatnikiem, więc to określenie nic mi nie mówi :p

Nie wiem czemu, ale Płatnik kojarzy się mi się z jakąś postacią w sztuce.

W razie czego wiesz, kogo za to winić XD

Spoko, ja nie uważam, że życie zawodowe i prywatne nie powinny się przeplatać ze sobą. Jest to po prostu niemożliwe :)

 

 Ja często w książkach spotykam się z opisami wprowadzonymi przy okazji, więc również sobie na takowe pozwoliłam.

Ano, to zależy (znowu). Emily Short coś o tym pisała… Zasadniczo chodzi o to, żeby wydarzenia nie wisiały w próżni.

Co to znaczy? Że zatrzymuję akcję po to, by opisać otoczenie?

 

Nie o to chodzi – "gwałtownie" nie pasuje konotacjami do ściszania.

A jeśli chodzi o znaczenie gwałtownie = nagle?

 

Ha, ha, bo tu nie chodzi o słowa, a o konstrukcję ^^

Wiesz co, z Twoją wiedzą i wnikliwością musi być Ci bardzo trudno znaleźć satysfakcjonującą książkę… Mnie już jest trudno znaleźć, a co dopiero Tobie. Mogę trochę zboczyć z tematu? Jaką książkę/książki byś mi poleciła przeczytać, jakich autorów lubisz? Bo we mnie od dłuższego czasu narasta taka irytacja, że aż się boję, że niedługo coś wybuchnie.

A wracając do anglicyzmów i angielskich konstrukcji… W takim razie zdecydowana większość książek jest nimi przesycona.

 

 Pomyśleć na doborem innych słów czy usunąć?

Spróbuj przeformułować.

Zmieniłam to:

odparł i skarcił siebie w duchu za zignorowanie ostrzeżeń psa

na to:

→ odparł zirytowany. Był zły na siebie, że wcześniej nie posłuchał psa.

Lepiej?

 

Na pewno? Zasilanie idzie pod ziemią (u nas przynajmniej).

No w sumie na Islandii jeszcze nie byłam, więc nie wiem jak tam jest. Ale Dalvik to wioska położona na samej północy wyspy, oddalona setki kilometrów od stolicy, więc można założyć, że tam nadal zasilanie jest zainstalowane między słupami. Tak ja przynajmniej ją sobie wyobrażam.

 

Bo facet sam siebie, nieproszony i bez specjalnego tytułu (a przynajmniej ja tego tytułu nie zauważyłam) stawia w roli jej pana i władcy.

Hm. Pisząc “Teraz to jest twój dom” miałam na myśli “Czuj się jak u siebie (w domu)”. Ale teraz, po Twoim komentarzu już nie umiem na to zdanie spojrzeć tak samo jak wcześniej. Więc zmieniam.

 

Co jest dziecinnego w patrzeniu na fotel?

Nic. Dziecinne było to, że bała się w ogóle usiąść w fotelu, spodziewając się reprymendy.

 

Przykład: "Deus Irae" Dicka i Zelaznego. Jeden z bohaterów dostaje psa (zawsze chciał mieć psa), który łasi się do wszystkich z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek jest złym facetem – ale też cały czas drażni psa. Poszukaj i przeanalizuj.

Dodane do Legimi.

 

A dlaczego potrzebujesz nieinteresujących informacji? Może można się bez nich obyć? Wracając do organizacji informacji w tekście – dawanie na początek ekspozycji jest konieczne, sęk w tym, żeby ją zrobić ciekawie.

No to ja chyba nie rozumiem już, co chcesz przekazać.

Bo nie chce mi się wierzyć, że sugerujesz wyłożenie wszystkich faktów, wszystkie retrospekcje, opisy wyglądu otoczenia, bohaterów i ich charakteru na sam początek powieści, a dopiero potem lecieć już bez żadnych przerywników z akcją.

 

Obwołanie ich parą, jak już. Ale nie o to pytałam.

A o co?

 

Ale chodziło mi o składnię – jest myląca. Wygląda to tak, jakby się przyjaźnili, choć plotkowano, że się nie przyjaźnią.

Wbrew plotkom zawsze łączyła ich przyjaźń.

Aha, no to teraz rozumiem.

 

 Olaf nie był zwykłym Islandczykiem – był wikingiem i pochodził z Reykjaviku.

?

Co jest niejasne?

Nie jest niejasne, ale spada z sufitu.

To kiedy powinnam dać to wtrącenie o Olafie?

Ja nie rozumiem tych zarzutów. Przecież w niemal każdej książce widziałam ten zabieg: wspomnienie o jakiejś postaci i wtedy leci jej opis.

A teraz to ja już nic nie wiem :(

 

Skład ludnościowy Islandii – mało tam innych grup etnicznych.

Zaraz, ale jakich innych? Przecież ja napisałam, że Olaf też był Islandczykiem.

 

 Chyba wcześniej było w barkach, a któryś betujący poprawił na w plecach. Ile ludzi, tyle opinii.

W barkach jest bardziej przyjęte.

Też mi bardziej pasowało w barkach. Nie wiem, czemu wcześniej nie obstawałam przy swoim.

 

 I znowu ten sam problem, co wcześniej: gdybym nie dawkowała tych wszystkich informacji i dałabym je na sam początek, z pewnością byś mi zarzucała infodump :p

Nie, nie zarzuciłabym, bo tam były potrzebne, a tu są musztardą po obiedzie :D

Serio? Miałam opis Olafa dać na sam początek opowiadania? I Friedy i Björna również?

 

 walczył ze swoim sentymentalizmem

?

Co jest?

General protection fault. Nie mam pojęcia, o co chodzi.

Na pewno wiesz, tylko za bardzo drążysz.

No i nie wiem, co masz na myśli z General protection fault.

 

Ano, nie. Widać, że doznałam zawrotu głowy.

:) Przy tak dużej ilości tekstu do przeanalizowania to nic dziwnego.

 

 Co masz na myśli z tym wchodzeniem do głowy? Że bohater jest jednocześnie narratorem?

Nie do końca. Można i tak, oczywiście, ale w zasadzie myślałam o narratorze trzecioosobowym ograniczonym.

Czyli jak by to zdanie brzmiało z perspektywy narratora trzecioosobowego ograniczonego? Bo ja nie znam takiego typu narracji.

Żebyś nie musiała szukać, chodziło o to zdanie:

Zestresował się na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, czy ma gdzieś jeszcze wolne łóżko poza sypialnią.

 

Jest ciasne, a poza tym znajduje się tam mydło i powidło. Narzędzia ogrodnicze przy łóżku? I jak się tam poruszać? (Mam uraz… nie pytaj.)

XD

 

 Za bardzo uwydatniam możliwość, że to Björn zabił?

Tak.

Yhym. Jeszcze nie umiem oszacować, jak dużo mogę zdradzić czytelnikowi. Nie za dużo, by się od razu nie domyślił i by nie urazić jego inteligencji. Nie za mało, bo nic nie wywnioskuje. To bardzo trudne.

 

Budowa zdania wskazuje na to, że prowadzi (do czegoś) ucieczka, ale semantycznie nie ma to sensu.

A jakie słowo by tu pasowało pod względem semantycznym?

Rozpaczliwie próbował uwolnić się od plątaniny myśli”?

 

 Bo kojarzy się z “pogrzebion i umęczon”? :P

Tak.

Zmieniłam najpierw na wyczerpanego, ale nie brzmiało mi to ładnie, więc ostatecznie zmieniłam na zmęczonego.

 

Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.

Tak znienacka?

To ironia.

… nope. https://www.youtube.com/watch?v=Jne9t8sHpUc

No popatrz, zapomniałam o tej piosence, a jest taka fajna :)

Lecz Alanis śpiewa o ironii losu. Sprawdziłam ironię w PWNie:

drwina, złośliwość lub szyderstwo ukryte w wypowiedzi pozornie aprobującej

Czy nie ma szyderstwa w zdaniu: Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.?

 

 Wyjaśnienie jest w kolejnej linijce.

Nie, kolejna linijka pokazuje, że jest zdezorientowany.

Sąsiad był kompletnie zdezorientowany. 

– Co jest dzisiaj? Wtorek? – zapytał, spoglądając odruchowo na zegarek, jakby szukając w nim kalendarza.

Czyli trzeba wyraźnie podkreślić, że sąsiad uznał picie w środku tygodnia za dziwny pomysł?

 

wyciągnął spod pachy alkohol

Cute.

Serio czy się nabijasz? ;p

A jak myślisz? :P

Że się nabijasz ;p

A jakby brzmiało lepiej? Zza pleców?

 

 No właśnie dlatego niemal.

Czyli co zrobił? Podniósł rękę i zaraz opuścił?

No w sumie bez sensu. Nie wiem, o co mi chodziło :p

 

Większość osób to bagatelizuje.

…? Serio? Jakieś statystyki może?

Może i by się znalazły.

Albo tak mi się wydaje przez książki i opowieści ludzi o innych ludziach.

 

Olaf nieumiejętnie próbował zamaskować przerażenie.

Pokaż to.

Nie rozumiem.

Co on takiego robi, co świadczy o nieumiejętnie maskowanym przerażeniu?

Przeczytałam artykuł o koncepcji Show, don’t tell, który mi poleciłaś wcześniej i jest już nieco jaśniej w mojej małej główce.

No więc spróbujmy:

Olaf próbował spojrzeć na butelkę z obojętnością, lecz z marnym skutkiem. Wpatrywał się w nią intensywnie, a jego usta drżały.

Czy teraz jest to bardziej show?

 

 

 trzeba było zapalić światło, a krótki dzień już dobiegał końca.

Jak tu przebiega zależność przyczynowa?

Fraza: trzeba było zapalić światło, a krótki dzień już dobiegał końca; wygląda tak, jakby zależność między zapalaniem światła i zmierzchem była co najwyżej przypadkowa.

A jakbym napisała: Trzeba było zapalić światło, bo krótki dzień już dobiegał końca?

 

 Bo nie wiadomo, jakie właściwie emocje się przewinęły?

Ekhm. Przewiń paletę…

Ok, już widzę. 

A jeśli użyję słowa malować?

→ W oczach malowała się cała paleta emocji.

 

Nie chodzi o metaforę – "płaczliwy głos" przypisuje głosowi własność płaczliwości, czyli skłonności do płaczu. Błąd kategorialny, a poza tym nie chodzi o to, że głos płacze, tylko że jego użytkownik jest zapłakany.

Aha, no to już jest jaśniej.

 

Bo można patrzeć bykiem, ale to-to to jest nieślubne dziecko dwóch idiomów (patrzeć bykiem + patrzeć spod oka).

Zdziwiony kot – ChoZoba.pl – śmieszne obrazki, gify, filmy, zdjęcia, memy, laski.

 

Sprawdziłam w Internecie i na stronie

 https://wsjp.pl/haslo/podglad/20361/spogladac#frazeologizmy

znalazłam: ktoś spogląda spod byka

 

Wiem, że WSJP nie jest polecanym źródłem na NF, ale… To sformułowanie jest dosłownie wszędzie, internet pokazuje mnóstwo przykładów. Kolejny błąd, który wszyscy rozpowszechniają?

 

Bo tak się utarło ^^ A nie chodzi o ducha, tylko o dech: https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/DUSZKIEM__Do_dna_

BESTY.pl – Zdziwiony koteł

 

Jeszcze o porządkowaniu informacji – Sheckley napisał taki tekścik, oryginalnie zatytułowany "World of Heart's Desire" (nie pamiętam polskiego tytułu), w którym cały efekt bierze się stąd, że kluczową informację dostajemy na koniec. (Nie streszczę, bo spoilery.) A z kolei Lafferty we “Wzgórzach, które się śmieją” ma dwóch narratorów, przerywających sobie wzajemnie, i dopiero gdzieś w połowie się wyjaśnia, co to za jeden ten drugi narrator. Więc – można. Ale ostrożnie, rozważnie i celowo.

Zobacz temat – Koty, psy i inni pierzasto-futrzaści ulubieńcy.

 

Do zobaczenia!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nie wiem czemu, ale Płatnik kojarzy się mi się z jakąś postacią w sztuce.

A mnie się kojarzy z robotą, która spadła na mnie, bo ludziom nietechnicznym (czytaj "nie mającym ochoty tego robić") się nie chce :D Nie, serio, ktoś musi. A ja jestem najmłodsza… ale miałam nie marudzić :)

 Co to znaczy? Że zatrzymuję akcję po to, by opisać otoczenie?

Nie. Trudno to wyjaśnić na sucho, ale spróbuję – otoczenie powinno wpływać na akcję. Akcja powinna wpływać na otoczenie. Współczesny czytelnik (taki typowy i podobno – ja np. mam inny gust) nie lubi odrywania go od akcji i tzw. opisów przyrody, ale jeśli bohater brnie przez bagno, to powinno być widać, że brnie przez bagno. Powinien grzęznąć, powinno mu być mokro, komary powinny brzęczeć w uchu i żreć w kark. Emily Short pisała w kontekście interactive fiction – jeżeli dostatecznie dobrze stoisz z angielskim, to spróbuj jej gier:

Best of Three  (slice of life)

Max Blaster and Doris de Lightning Against the Parrot Creatures of Venus (parodia space opery)

Counterfeit Monkey (licho wie, ale na pewno fantastyka)

W grach IF (czyli interaktywnych opowiadaniach) to jest wyraźnie widoczne – świat musi być dotykalny. Ale w normalnym tekście gadające głowy też nudzą.

 A jeśli chodzi o znaczenie gwałtownie = nagle?

Właśnie sęk w tym, że znaczenie (referencja) to nie wszystko. Język powstaje historycznie, od etymologii nie można uciec.

 Jaką książkę/książki byś mi poleciła przeczytać, jakich autorów lubisz?

A nie polecam w co drugim poście? :) trudno coś wymyślić tak z głowy i nie na potrzeby przykładu. Empiki ostatnio puściuteńkie (a jak akurat coś sensownego jest, to ja nie mam pieniędzy), czasami w antykwariatach znajdzie się coś fajnego. Ale mój gust – to mój gust. To nie do końca wyznacznik "lepszości".

 W takim razie zdecydowana większość książek jest nimi przesycona.

Jest. W dużej mierze winiłabym za to tłumaczy. Mam tutaj parę tomów opowiadań Connie Willis, które same w sobie są fajne (ha!) ale jak pewnego dnia dopadnę tego tłumacza…

 Lepiej?

Dużo lepiej.

 Ale Dalvik to wioska położona na samej północy wyspy, oddalona setki kilometrów od stolicy, więc można założyć, że tam nadal zasilanie jest zainstalowane między słupami

Nie umiem ocenić tego rozumowania – bo się na tym nie znam. Ale – albo zgadujesz/spekulujesz, albo wiesz. To jak?

 Dziecinne było to, że bała się w ogóle usiąść w fotelu, spodziewając się reprymendy.

Hmm. Ale czy to jest spójne z jej charakterem, jaki później odsłaniasz?

 Bo nie chce mi się wierzyć, że sugerujesz wyłożenie wszystkich faktów, wszystkie retrospekcje, opisy wyglądu otoczenia, bohaterów i ich charakteru na sam początek powieści, a dopiero potem lecieć już bez żadnych przerywników z akcją.

Oczywiście, że nie. Przykład: "Władca Pierścieni". Od czego się zaczyna? Od ekspozycji o hobbitach! A dlaczego właśnie od tego? Bo hobbici będą naszym oknem na ten świat, musimy ich poznać, zanim ich oczami zaczniemy poznawać Śródziemie. Ale dobra, w ramach mojej prokrastynacji (;D) i Twojej edukacji przeanalizujmy coś krótszego – "Czaszkę" https://www.gutenberg.org/cache/epub/30255/pg30255-images.html . Jest to, moim zdaniem, jedno z najlepszych opowiadań Philipa Dicka. Nie muszę mówić, że będą SPOILERY. Nie, serio, najpierw przeczytaj, to jest genialnie skonstruowane.

 "What is this opportunity?" Conger asked. "Go on. I'm interested."

The room was silent; all faces were fixed on Conger–still in the drab prison uniform. The Speaker leaned forward slowly.

"Before you went to prison your trading business was paying well–all illegal–all very profitable. Now you have nothing, except the prospect of another six years in a cell."

Conger scowled.

"There is a certain situation, very important to this Council, that requires your peculiar abilities. Also, it is a situation you might find interesting. You were a hunter, were you not? You've done a great deal of trapping, hiding in the bushes, waiting at night for the game? I imagine hunting must be a source of satisfaction to you, the chase, the stalking–"

Conger sighed. His lips twisted. "All right," he said. "Leave that out. Get to the point. Who do you want me to kill?"

The Speaker smiled. "All in proper sequence," he said softly.

Nie, nie zamierzam przeklejać całości :P To pierwszy akapit – czego się z niego dowiadujemy? Najpierw – że Conger ma przed sobą jakąś możliwość (Dick zaczyna w środku rozmowy!). Potem, że stoi przez komisją (która ma jakiegoś przewodniczącego) i jest w więziennym mundurze – czyli jest więźniem. Połączenie tych faktów już zarysowuje tło – Conger ubiega się o zwolnienie z więzienia.

Dalej dowiadujemy się, za co siedzi (nielegalny handel – czyli przemyt, i zapewne kłusownictwo) i że nie lubi gadania (przewodniczący gada – Conger się krzywi i przerywa), a możliwość ma coś wspólnego z jego umiejętnościami łowieckimi. Z tego Conger wnioskuje, że potrzebują go jako mordercy na zlecenie. A my z kolei, z tego, że Conger szybko wyciąga poprawne wnioski (przewodniczący się uśmiecha i praktycznie potwierdza) wnioskujemy, że niegłupi z niego facet. Poza tym – jako łowca i szmugler z pewnością jest twardzielem, co jeszcze podkreśla małomówność.

Widzisz, ile się dowiedzieliśmy w pierwszym akapicie? I na tym będziemy dalej budować. Akapit drugi. Conger i przewodniczący przyjeżdżają do świątyni i Conger się denerwuje:

"You know we're not allowed in their Churches, especially with guns!" He stopped.

Skoro taki twardziel się boi, to Kościół, do którego świątynia należy, na pewno jest potężny i niebezpieczny. Ale – gdybyśmy nie mieli już zarysu Congera jako twardziela właśnie, moglibyśmy tę linijkę inaczej zinterpretować. Na przykład jako oburzenie bezczelnością przewodniczącego i jego ludzi. Dlatego musieliśmy zacząć od charakterystyki głównego bohatera.

Przewodniczący i Conger wchodzą do świątyni. Conger jest zdenerwowany:

 Conger looked around the room. He saw books and papers, holy signs and images. A strange low shiver went through him.

"Does my job involve anyone of the Church? If it does–"

The Speaker turned, astonished. "Can it be that you believe in the Founder? Is it possible, a hunter, a killer–"

"No. Of course not. All their business about resignation to death, non-violence–"

"What is it, then?"

Conger shrugged. "I've been taught not to mix with such as these. They have strange abilities. And you can't reason with them."

Ten fragment mówi więcej o tajemniczym Kościele, podkreśla wizerunek Kościoła jako niesamowitego, dziwnego, przy okazji (zupełnie mimochodem) dodaje coś o doktrynie – nie jest to doktryna, jaką wyznawałby ktoś w rodzaju Congera, traper, kryminalista.

Przewodniczący wyjaśnia, że przyszli po coś, co pozwoli Congerowi zidentyfikować ofiarę…

 Conger squatted down, staring in. He frowned. "A skull! A skeleton!"

"The man you are after has been dead for two centuries," the Speaker said. "This is all that remains of him. And this is all you have with which to find him."

Bam, bam, bam, niespodzianka! Zorientowany czytelnik oczywiście już pomyślał o podróży w czasie, Conger jeszcze nie. Na razie myśli o sobie i swoim życiu, co daje nam trochę ekspozycji – polował na różnych planetach. To nie przekreśla dotychczas zbudowanego tła, tylko dodaje szczegóły i przygotowuje grunt pod science fiction. Buduje też obraz doświadczonego twardziela.

Przewodniczący opowiada krótko o założycielu Kościoła i co właściwie jego organizacja ma przeciwko Kościołowi (to, co zwykle…). Najważniejsza linijka:

 The Speaker smiled. "Unfortunately, some of his disciples reported seeing him after the date of his death. The rumor spread; he had conquered death, he was divine. It took hold, grew. And here we are today, with a First Church, obstructing all social progress, destroying society, sowing the seeds of anarchy–"

Powiedział to wprost! (Jeśli przeczytałaś całość, to wiesz, co.) I dalej wyjaśnia, że jego organizacja chce zabić Założyciela, zanim przemówi do ludzi. Daje Congerowi broń, informacje i maszynę czasu.

 He'll be someone unusual, probably a stranger in the area. Apparently he wasn't known.

To jest wskazówka – ale za pierwszym czytaniem ją przegapiłaś, przyznaj się ;)

I Conger, razem z czaszką Założyciela, leci w przeszłość. Myśli – sposób myślenia buduje postać! zwróć na to uwagę – ale do niczego konkretnego nie dochodzi.

Conger ląduje. Stwierdza, że wygląda dobrze, nie będzie się rzucał w oczy. Po gazecie orientuje się w czasie – jest trochę później, niż powinien, więc idzie do biblioteki poszperać. Zwróć uwagę na szczegół:

 He smiled, not speaking because his words would not be correct; accented and strange, probably.

To buduje postać. Conger jest ostrożny.

Potem zdobywa gazety z interesującego okresu i wyszukuje to, o co mu chodzi – notkę o śmierci Założyciela w areszcie, z datą. Jest podniecony:

 His heart pounded.

bo czuje, że zbliża się do celu. Układa dalszy plan i nagle (uważaj! jak to zinterpretowałaś za pierwszym razem?) mija jakąś kobietę, która jest wyraźnie wstrząśnięta na jego widok. Conger myśli, że nie do końca wtopił się w tło i wraca do wehikułu czasu.

Cofa się kawałek, wynajmuje pokój, rozmawia z ludźmi – uznaje, że są nieufni i to dobrze, bo zauważą nowego przybysza. Myśli jak łowca!

Ale ludzie jego też obserwują! I podejrzewają – ta marksistowska broda… Przy okazji Dick podrzuca wskazówki co do przyszłości, z której pochodzi Conger:

 Probably she was the boy's mistress. Perhaps she was his trial wife. Or had they developed trial marriage back so far? He could not remember. But surely such an attractive girl would be someone's mistress by this time; she would be sixteen or so, by her looks.

To nie jest konieczne do zrozumienia fabuły – ale zarysowuje tło.

Conger zaprzyjaźnia się trochę z Lorą, wymyka mu się parę drobiazgów o przyszłości, których ona nie rozumie. Kiedy jej chłopak chce go stłuc, Conger używa paralizatora i wychodzi.

Później szeryf go o to pyta, Conger zmyśla idiotyczną historyjkę o benzynie z zapalniczki. Szeryf odchodzi – ale Dick już zasiał ziarno (Congera mają na oku władze). Potem mamy kolejny szczegół, który nic nie zmienia w fabule, ale buduje napięcie i wrażenie, że przyszłość Congera jest nam bardzo obca:

Suddenly he remembered. In the twentieth century they still used the old twelve-month system. November fed directly into December; there was no Quartember between.

Conger kończy przygotowania – idzie na miejsce, sprawdza wehikuł. Przychodzi mu na myśl, żeby obejrzeć czaszkę. Filozofuje trochę:

 What if he could see this, his own skull, yellow and eroded? Two centuries old. Would he still speak? Would he speak, if he could see it, the grinning, aged skull? What would there be for him to say, to tell the people? What message could he bring?

What action would not be futile, when a man could look upon his own aged, yellowed skull? Better they should enjoy their temporary lives, while they still had them to enjoy.

A man who could hold his own skull in his hands would believe in few causes, few movements. Rather, he would preach the opposite–

Ale przerywa mu Lora, która przybiegła go ostrzec, że chcą go aresztować jako komunistę (Dick miał… problem z McCarthym). Pamiętasz marksistowską brodę? To było ziarno, z którego teraz wyrasta problem dla bohatera (to i chłopak Lory, który najwyraźniej nie potrafi pojąć intelektualnego zainteresowania się meżczyzną).

Ludzie się schodzą. Ale Conger ma tu robotę do załatwienia! Odprowadza dziewczynę, biegnie do wehikułu, szykuje się do obrony… i nagle jego spojrzenie pada na czaszkę.

 It was his own skull that he held. He was the one who would die. He was the Founder.

Trochę filozofii:

 What did it matter if he put it off a month, a year, ten years, even fifty? Time was nothing. He had sipped chocolate with a girl born a hundred and fifty years before his time. Escape? For a little while, perhaps.

But he could not really escape, no more so than anyone else had ever escaped, or ever would.

Only, he had held it in his hands, his own bones, his own death's-head.

They had not.

I decyzja. To jest punkt przełomowy:

 He went out the door and across the field, empty handed.

Conger wysiada z wehikułu wprost pod nogi klasycznego Tłumu z Widłami (TM).

Mówi kilka słów. Przypomina sobie kobietę, która się go przestraszyła. Jeszcze troszkę filozofii, a potem Conger mówi to, dzięki czemu przejdzie do historii:

 "I have an odd paradox for you," he said. "Those who take lives will lose their own. Those who kill, will die. But he who gives his own life away will live again!"

I teraz tak. Akcja w tym opowiadaniu jest dość spokojna, raczej intelektualna, niż przygodowa. Jest też pełna "przerywników". Ważne jest to, jak te przerywniki są poukładane. To, co jest potrzebne do zrozumienia całości, musi być na początku. To, co się staje ważne później, można dać później, ale raczej nie w momencie, kiedy staje się ważne, tylko przedtem. A smaczki mogą być gdziekolwiek, gdzie pasują. Proste. I trudne.

Ale nie o to pytałam.

A o co?

Akapit Twojego tekstu:

 W szkole przebywali ze sobą tak często, że inne dzieciaki krzyczały na ich widok “zakochana para”. Björn pamiętał, że w takich sytuacjach próbował maskować dumę, a Frieda krzywiła się z niesmakiem na te zaczepki, co go zawsze bolało.

Spytałam, co to znaczy, że Björn "maskował dumę", ale zabij, nie pamiętam, czemu. Może po prostu nie wydało mi się wiarygodne, że chłopiec w takiej sytuacji odczuwałby dumę?

 Ja nie rozumiem tych zarzutów. Przecież w niemal każdej książce widziałam ten zabieg: wspomnienie o jakiejś postaci i wtedy leci jej opis.

Tak, ale ten opis powinien się jakoś trzymać kupy z otoczeniem.

 Zaraz, ale jakich innych? Przecież ja napisałam, że Olaf też był Islandczykiem.

Ale "nie zwykłym" czyli Wikingowie są jacyś niezwykli. Na Islandii. Hmm?

 Na pewno wiesz, tylko za bardzo drążysz.

Nope, nie wiem.

 No i nie wiem, co masz na myśli z General protection fault.

Tzw. niebieski ekran :P

 Czyli jak by to zdanie brzmiało z perspektywy narratora trzecioosobowego ograniczonego? Bo ja nie znam takiego typu narracji.

Zdanie:

 Zestresował się na chwilę, nie mogąc sobie przypomnieć, czy ma gdzieś jeszcze wolne łóżko poza sypialnią.

jest w narracji wszechwiedzącej. Inne typy narracji (w czasie przeszłym):

 

Pierwszoosobowa: Cholera, czy miałem jeszcze gdzieś wolne łóżko? Poza sypialnią?

Drugoosobowa: Zdenerwowany, zastanawiasz się, czy gdzieś poza sypialnią masz jeszcze wolne łóżko.

Trzecioosobowa ograniczona: Cholera. Czy poza sypialnią było jeszcze w domu wolne łóżko?

 

 XD

Co XD, to jest TRAUMA! (:D)

To bardzo trudne.

https://www.youtube.com/watch?v=oYJRwgHEFS0 :P

 Lecz Alanis śpiewa o ironii losu.

Czasami, a czasami jakby nie łapała, co to jest ironia :P

 Czy nie ma szyderstwa w zdaniu: Nagle zechciał lepiej poznać Olafa.?

Z ironią jest ten kłopot, że trzeba ją przygotować w kontekście.

 Czyli trzeba wyraźnie podkreślić, że sąsiad uznał picie w środku tygodnia za dziwny pomysł?

Nie o to chodzi – kiedy opisujesz działanie sąsiada wskazujące na dezorientację, pokazujesz tę dezorientację (to dobrze), ale niekoniecznie ją wyjaśniasz (co ma kalendarz do wiatraka? można to zinterpretować jako "picie w środku tygodnia to dziny pomysł", ale można też inaczej).

 A jakby brzmiało lepiej? Zza pleców?

A może po prostu flaszkę wyciągnął, co?

 Czy teraz jest to bardziej show?

Tak, zdecydowanie. Tylko nie "z obojętnością", a po prostu "obojętnie". I szafa gra.

 A jakbym napisała: Trzeba było zapalić światło, bo krótki dzień już dobiegał końca?

To by było widać przyczynę :)

 A jeśli użyję słowa malować?

→ W oczach malowała się cała paleta emocji.

To jest odrobinę spójniejsze, choć szału nadal nie ma. Ale krok w dobrą stronę.

 Wiem, że WSJP nie jest polecanym źródłem na NF, ale…

Sama go używam. Ale ten wariant dotąd miałam za bastarda… trzeba pogrzebać, a czas nie guma…

 Do zobaczenia!

Kotek! ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry!

 

Ma to wszystko dużo wspólnego z kwestią nazywania i pokazywania, p. dalej.

Tak właśnie pomyślałam po przeczytaniu przytoczonego przez Ciebie fragmentu.

 

 Wcześniej zadziałało i wtedy nic nie napisałaś :p

Bo chyba myślałam, że to działanie jakoś wyjaśnisz (znaczy, nie zoloftem, tylko, powiedzmy, likantropią), a tu już straciłam nadzieję :)

Aha. No przyznam, że mogłam zrobić na temat leków lepszy research. Zapamiętam na przyszłość. Bo teraz nie mam pomysłu, jak inaczej odciąć Björna od zmysłów (walnął się w szafkę czy coś?). Ale od walnięcia szafką nie będzie podejrzenia, że może to on morduje ludzi. Naćpanie lekami jest najlepszym rozwiązaniem, tak mi się teraz wydaje. Pewnie za jakiś czas wydadzą mi się takie rozwiązania śmieszne i zbyt proste. Mam nadzieję, że tak będzie.

 

https://www.fantastyka.pl/profil/78035 On jest farmaceutą i wie. Ja jestem tylko potomstwem farmaceutów i zaledwie się domyślam.

Uuu, cóż to za ciekawa persona.

 

Dobrze, ale dlaczego przedstawiasz to zdaniem, które wskazuje na wnioskowanie ze skutku (spocony) o przyczynie (zasnął)?

No, w sumie bez sensu.

Pot mi był tutaj potrzebny, żeby dać kolejną mylną wskazówkę czytelnikowi: skoro Björn się spocił, to może gdzieś łaził i mordował, ale w sumie dużo ludzi też się poci po prostu we śnie, zwłaszcza gdy śni im się coś stresującego.

Jednak masz rację: pot nie jest dowodem na to, że faktycznie spał.

Zmieniłam zdanie na:

Chyba jednak zasnął. Obudził się bardzo spocony.

Czy tak jest lepiej?

 

Płomienie coś rozpraszają? Jakieś to niespójne wszystko.

To określenie zgapiłam od pani Kornelii Dobkiewiczowej: płomienie rozproszyły szarość dnia.

Czy jakoś tak. I bardzo mi się spodobało.

Aczkolwiek faktycznie, o ile płomień może rozproszyć szarość dnia, raczej nie rozprasza przykrych wspomnień. Ale czy może je przegonić na przykład? Co myślisz?

 

 I o to chodzi, żeby czytelnik się zastanawiał, czy Cień nie jest jedynie halucynacją.

To zostawiaj takie niedomówienie, więcej intelygentnie ;)

Cóż, może tej intelygencji mi po prostu brak…

 

 Wydaje mi się, że w poprzednim opowiadaniu o uppvakach pisałaś też wielokrotnie “pokaż to” i wyjaśniałaś, co masz na myśli, więc zajrzę tam po prostu wkrótce i odkopię tamte komentarze.

Tak zrób ^^

Przeczytałam kilka polecanych przez Ciebie artykułów o “Show, don’t tell” i teraz już wiem, co miałaś na myśli. Co nie zmienia faktu, że i tak zamierzam co jakiś czas zaglądać do swoich poprzednich tworów i analizować komentarze.

 

 Co do organizacji życia mieszkańców.

Hem?

No bo Björn już wcześniej zgadywał, że mieszkańcy będą proszeni o nieopuszczanie domów, pracę zdalną, a zakupy będą przywożone do domów.

 

 To prawda, teraz też to widzę, że za bardzo się skupiłam na roletach.

A może napisz opowiadanie o roletach? Z kosmosu? XD

Ależ Ty jesteś cudownie złośliwa :P

Zdziwiłabyś się, jakbym takowe napisała, co?

Kurde, chyba już mam nawet pomysł.

 

Budowa zdania wskazuje na lubieżne zamiary podmiotu wobec kołdry. Albo mnie się już zakręciło w głowie.

Jeżuu :P Friedę chciał muskać, a nie kołdrę XD

Już poprawiam.

 

Sekundę… skoro się go pozbyła, to skąd oni wiedzą, że miała taki nóż? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że był od kompletu.

Hem. No tak. Pisanie kryminałów jest dla inteligentnych i drobiazgowych ludzi :)

 

Nie mówię, że nie mógł być – mówię, że powinno to mieć konsekwencje. Przecież ta ostatnia scena ma miejsce parę miesięcy później, więc – jeśli zszedł na miejscu na zawał, czy coś – to początek jego przedśmiertnego snu jest mylący.

Aha, czyli powinnam opisać skutek mieszania leków. Więc gdyby jego “przejście” na drugą stronę wydarzyło się zaraz po zażyciu leków, miałoby to sens?

 

 Wymienia to, co opowiedział policjantom.

Ale myśmy już to widzieli, mniej więcej. Skoro wyznał wszystko, to wszystko. Nie trzeba tego streszczać, tekst nie jest aż tak długi.

Rozumiem teraz. Usunęłam to streszczające zdanie.

 

Sporo rzeczy (nie pakuje się ludzi do kicia bez procesu, chociażby), ale w tym miejscu miałam już wrażenie, że się spieszysz do końca.

Proces… Nie znam się na tym i nie mam pojęcia, co ciekawego mogłabym o nim opowiedzieć. Najwyżej tylko podsumowanie w jednym zdaniu, o co Frieda została oskarżona.

 

 Na początku uważała go za wybitnego artystę, po jakimś czasie artysta w jej oczach przemienił się w nędzę artystyczną.

Tak od razu. Żadnych prób rzucenia chłopa?

No, normalna osoba by tak zrobiła. Frieda nie była zdesperowana, była psychopatką.

 

Psychopaci traktują ludzi narzędziowo. P. tutaj (psychologiczna analiza Voldemorta): https://www.youtube.com/watch?v=0LlLFr0fdII

A czy trzeba znać uniwersum Harry’ego Pottera, by zrozumieć tę analizę? Bo ja nie czytałam.

 

 nie potrafiłabym tego przedstawić w taki sposób, by czytelnik od razu nie powiązał zbrodni z Friedą

A próbowałaś?

Nie, bo nawet nie zauważyłam, że jest to luka w fabule.

 

Bo gdybym wcześniej wspomniała o tym, że ją przesłuchiwali, cień podejrzenia od razu i bezdyskusyjnie padłby na nią.

Bo nie przesłuchuje się świadków? Przy wypadku w domu po pierwsze przesłuchuje się małżonka (wiem coś o tym).

Hm, hm, hm. Hm. No, ma to sens. Kurczę, opowiadanie byłoby jeszcze ciekawsze, gdyby przesłuchano Friedę!

 

 Chciałam pozostawić interpretację czytelnikowi. Nie udało się?

Nie, bo tu nie bardzo jest co interpretować. Po prostu nie wiadomo, o co chodzi.

W takim razie muszę częściej przyglądać się opowiadaniom i książkom, które pozostawiają otwarte zakończenie.

 

Zagadka powinna mieć jakieś wskazówki, zmyłki, takie rzeczy…

No przecież zmyłek było mnóstwo. Naćpany Björn, telepatycznie gadający pies, Tajemniczy Cień, jakiś przyjezdny…

 

 Wiemy, kto zabił.

Ale nic nas to nie obchodzi, przykro mi.

To w takim razie o co chodzi w kryminale, skoro “Was” nie obchodzi, kto zabił?

 

 Bo czasem odzywa się we mnie leniuszek. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję.

Ale skoro Tobie nie chce się robić czegoś, czego się podjęłaś bez przymusu, dla własnej samorealizacji… to niedobrze.

Faktycznie nie brzmi to najlepiej. Ale czasem tak mam, że na początku czuję do czegoś ogromny zapał, a potem ten zapał gaśnie i kończę daną rzecz wyłącznie z poczucia obowiązku.

Choć nie jestem pewna, czy przy tym opowiadaniu to był ten przypadek. Ja chyba po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak przeprowadzenie researchu jest ważne. Że trzeba tekst drążyć jeszcze bardziej.

A no i nie ukrywam, że jak się zapalę do jakiegoś pomysłu, to chcę się nim podzielić z innymi jak najszybciej. Później ten pośpiech widać, jak już niejednokrotnie udowodniłaś. Muszę się nauczyć cierpliwości i analizy moich “dzieci” na chłodno.

 

"Wodospad łez" sam w sobie jest dość spójny – użyłaś wyrazów w miarę bliskich sobie konotacjami – ale używasz go w kontekście raczej melodramatycznym:

 Podbródek kobiety drżał gwałtownie i zapowiadał wodospad łez.

Drżenie ma tu "zapowiadać wodospad". Po pierwsze, wodospad nie jest zdarzeniem, czyli nie można go zapowiedzieć – można zapowiedzieć, że łzy poleją się strugą (potrzeba czasownika!). Po drugie drżenie zestawione z wodospadem prowadzi w rejony geologii, co tutaj jest ni przypiął ni przyłatał.

Hm, no dobrze, jest jaśniej. Czyli wybrzmiałoby to lepiej w ten sposób:?

Podbródek kobiety drżał gwałtownie. Björn spodziewał się wodospadu łez.

 

Życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową :P

Jeżuuu ;p

 

Życie niezbadane nie jest warte przeżycia :)

Prawda.

 

Dobrze jest wymyślać tytuł dopiero na końcu.

Tak robię. Choć raz było na odwrót: przyszedł mi do głowy zabawny tytuł i zapragnęłam napisać opowiadanie (”Kokofonia”).

 

E, tam, każdy umie :) To pierwotna ludzka działalność, od grot w Altamirze ^^

smiley

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

 Naćpanie lekami jest najlepszym rozwiązaniem, tak mi się teraz wydaje.

Nie mówię, że nie jest. Ale kiedy używasz prawdziwych nazw, zawsze się znajdzie maruda, który je zna. On może się nawet przemocą zmuszać, a to i tak nic nie da – nie zawiesi niewiary. Zerknij tu: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29063

 Czy tak jest lepiej?

W sumie, skoro się obudził, to zasnął raczej na pewno :)

 Ale czy może je przegonić na przykład? Co myślisz?

Hmmm…

 Cóż, może tej intelygencji mi po prostu brak…

A może próbujesz za mocno lub nie z tej strony?

Co nie zmienia faktu, że i tak zamierzam co jakiś czas zaglądać do swoich poprzednich tworów i analizować komentarze.

Prawidłowo. Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki ani przeczytać tego samego komentarza ;)

 Kurde, chyba już mam nawet pomysł.

Tarnina, usługi muzatorskie ^^

 Friedę chciał muskać, a nie kołdrę XD

Nie oceniam XD

 Pisanie kryminałów jest dla inteligentnych i drobiazgowych ludzi :)

Warto też mieć praktyki w aptece ^^

 Więc gdyby jego “przejście” na drugą stronę wydarzyło się zaraz po zażyciu leków, miałoby to sens?

Na pewno byłoby łatwiejsze do powiązania.

 Nie znam się na tym i nie mam pojęcia, co ciekawego mogłabym o nim opowiedzieć.

Ja też się nie znam, ale jeśli nie umiesz czy nie chcesz o czymś opowiedzieć, to nie musisz. Co nie znaczy, że może zostać dziura.

 Frieda nie była zdesperowana, była psychopatką.

You keep using that word… https://www.scientificamerican.com/article/what-psychopath-means/

https://www.healthyplace.com/personality-disorders/psychopath/psychopathic-symptoms-spotting-the-symptoms-of-a-psychopath (teścik: https://www.healthyplace.com/psychological-tests/psychopath-test.-am-i-a-psychopath – ja nie lubię robić postaciom testów psychologicznych, ale może Ty lubisz)

Mnóstwo możliwości – ale to nie są łatwe możliwości.

 A czy trzeba znać uniwersum Harry’ego Pottera, by zrozumieć tę analizę? Bo ja nie czytałam.

Nie, po pierwsze robią to na podstawie filmu, a po drugie wyjaśniają, o co chodzi. Ale było tam na kanale jeszcze coś o psychopatach… chyba… na pewno są odcinki o zbliżonych zaburzeniach (aspołeczne, narcystyczne etc.)

 Kurczę, opowiadanie byłoby jeszcze ciekawsze, gdyby przesłuchano Friedę!

Byłoby.

 W takim razie muszę częściej przyglądać się opowiadaniom i książkom, które pozostawiają otwarte zakończenie.

 No przecież zmyłek było mnóstwo. Naćpany Björn, telepatycznie gadający pies, Tajemniczy Cień, jakiś przyjezdny…

Ale nie trzymały się kupy. Eeeech. Jak by to wytłumaczyć… Chesterton jest (nie wszędzie) dobry w zmyłkach. “Drzewa Pychy", proszę bardzo: https://www.gutenberg.org/files/1721/1721-h/1721-h.htm

Zaczynamy od bajki o sprowadzających gorączkę drzewach, dochodzimy do wytłumaczenia – ale, choć po drodze są zmyłki, są to zmyłki pasujące do całości. Kosmos, nie chaos. Nie możesz pisać o wszystkim, a przynajmniej nie o wszystkim naraz.

 To w takim razie o co chodzi w kryminale, skoro “Was” nie obchodzi, kto zabił?

O tym pisano sążniste eseje. Ale podeszłaś do sprawy nie od tej strony – sęk w tym, że samo "ktoś kogoś zabił" nie wystarczy, żeby czytelnik się zainteresował. W wielu kryminałach (seriach zwłaszcza) ośrodkiem zainteresowania jest detektyw, jego próby odkrycia tajemnicy. Klient jest tylko pretekstem, żeby było co rozwiązywać.

 Ale czasem tak mam, że na początku czuję do czegoś ogromny zapał, a potem ten zapał gaśnie i kończę daną rzecz wyłącznie z poczucia obowiązku.

Normalka. Wszyscy tak mają.

nie ukrywam, że jak się zapalę do jakiegoś pomysłu, to chcę się nim podzielić z innymi jak najszybciej

Been there, done that, bought the kitchy postcard :)

 Podbródek kobiety drżał gwałtownie. Björn spodziewał się wodospadu łez.

Hmm. A jak myślisz?

 Prawda.

Normalnie Sokrates ze mnie :P

Choć raz było na odwrót: przyszedł mi do głowy zabawny tytuł i zapragnęłam napisać opowiadanie (”Kokofonia”).

Można i tak, byle nie polegać na tej metodzie, bo jest zawodna.

 

ETA: https://www.deviantart.com/renny08/art/Star-Wars-A-Skywalker-s-Life-348553952 W komentarzach masz niezły pomysł na lepszą Zemstę Sithów – to jest ten kierunek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kłamstwo na tym polega, że jest umyślne ;P

No w sumie tak. Więc jak: niechcący?

 

Uhm. Ale to nie wybrzmiewa. Dlaczego?

Nie wiem…

 

Mimo to – stylizacja nie do końca jest naśladownictwem. Czytelnik chce to przeczytać i zrozumieć. Nawet, jeśli chodzi Ci właśnie o to, żeby czytelnik nie zrozumiał (jak Connie Willis w "Praktyce dyplomowej", której dwa przekłady możemy sobie później rozważyć – w tej chwili nie pamiętam, który, ale jeden z tłumaczy wyraźnie nie zrozumiał, o co chodzi; oryginał masz legalnie zamieszczony tutaj: http://www.infinityplus.co.uk/stories/firewatch.htm, gorąco polecam), to musi być napisane przynajmniej w miarę gramatycznie. Gramatyka (jak wiele innych zestawów reguł) jest może przygodna, ale nie arbitralna. Służy zrozumieniu. Służy też estetyce. A literatura powinna być piękna, nawet ta turpistyczna.

Hm, nie jestem pewna, czy to rozumiem. Może z czasem.

 

Nie wiem, czy to jest czytelne, bo ciśnienie tak spadło, że zaraz zasnę.

Tak, jest czytelne (i doceniam, że pisałaś dalej mimo zmęczenia heart) i wielokrotnie myślałam właśnie o tym, by napisać powieść obyczajową, a potem postacie zamienić tylko na zwierzęta i świat również do nich dopasować. Obawiam się, że wyjdzie z tego kupa jakaś, ale cóż, spróbować można i nie muszę też przecież tego od razu publikować.

 

Tutaj wracamy do tego, co napisałam wyżej o fantastyce – nie musisz siadać do pisania z gotową rozprawą filozoficzną w głowie. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek to robił.

Uff.

 

Bo istnieje taka szkoła, i ja się z nią zgadzam, że nie można pisać o czymś, co człowieka nie obchodzi. Jeśli interesuje Cię psychologia, to pisz pogłębione analizy psychologiczne, a jeśli nie, to się nimi nie przejmuj.

Brzmi krzepiąco :)

 

Dla odprężenia – mem:

Po czytaniu Twoich komentarzy ja się czuję jak ten pies ;p

 

Trudno to wyjaśnić na sucho, ale spróbuję – otoczenie powinno wpływać na akcję. Akcja powinna wpływać na otoczenie. Współczesny czytelnik (taki typowy i podobno – ja np. mam inny gust) nie lubi odrywania go od akcji i tzw. opisów przyrody, ale jeśli bohater brnie przez bagno, to powinno być widać, że brnie przez bagno. Powinien grzęznąć, powinno mu być mokro, komary powinny brzęczeć w uchu i żreć w kark.

Ok, czyli wprowadzać opis otoczenia wtedy, gdy jest nam faktycznie potrzebny do przeprowadzenia akcji, a nie po to, żeby był.

 

Emily Short pisała w kontekście interactive fiction – jeżeli dostatecznie dobrze stoisz z angielskim, to spróbuj jej gier:

Jejku, nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego surprise

 

A nie polecam w co drugim poście? :)

W postach podajesz przykłady po to, by coś mi wytłumaczyć, a to niekoniecznie znaczy, że też tych autorów lubisz :) Ale dobrze wiedzieć.

 

Ale mój gust – to mój gust. To nie do końca wyznacznik "lepszości".

No tak, ale wnioskuję po Twojej wnikliwości i ogromnej wiedzy, że nie jest łatwo Cię zadowolić. Ja ostatnio przeżywam lekkie załamanie nerwowe czytając ostatnie książki, bo już nie pamiętam, kiedy odczułam satysfakcję po przeczytaniu którejkolwiek i jest to okropnie irytujące uczucie.

 

Mam tutaj parę tomów opowiadań Connie Willis, które same w sobie są fajne (ha!)

Dzięki :)

 

Nie umiem ocenić tego rozumowania – bo się na tym nie znam. Ale – albo zgadujesz/spekulujesz, albo wiesz. To jak?

Zgaduję…

 

Hmm. Ale czy to jest spójne z jej charakterem, jaki później odsłaniasz?

Każda reakcja musi być przecież spójna z charakterem bohatera…

W co ja się wpakowałam w ogóle…

 

 

Ok, na razie kończę, przerwę tutaj, bo chcę najpierw przeczytać “Czaszkę”.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Więc jak: niechcący?

Może być niechcący :)

 Hm, nie jestem pewna, czy to rozumiem. Może z czasem.

W opowiadaniu Connie Willis bohater podróżuje w czasie i pierwszy człowiek, którego spotyka, mówi cockneyem – to podkreśla obcość (nie tylko to zresztą) miejsca, w którym się znalazł. Wiesz, past is another country :)

wielokrotnie myślałam właśnie o tym, by napisać powieść obyczajową, a potem postacie zamienić tylko na zwierzęta i świat również do nich dopasować

Karkołomne. Nie mówię, że nie do zrobienia, ale zdecydowanie trudne zadanie. Poczekaj z tym.

 Po czytaniu Twoich komentarzy ja się czuję jak ten pies ;p

W Internecie nikt nie wie, że jesteś psem :D

 Ok, czyli wprowadzać opis otoczenia wtedy, gdy jest nam faktycznie potrzebny do przeprowadzenia akcji, a nie po to, żeby był.

Blisko, blisko…

 Jejku, nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego surprise

A jest. Ale nie polecałabym przy poziomie języka poniżej C – za trudne.

 Ja ostatnio przeżywam lekkie załamanie nerwowe czytając ostatnie książki, bo już nie pamiętam, kiedy odczułam satysfakcję po przeczytaniu którejkolwiek i jest to okropnie irytujące uczucie.

Bo wydają teraz taki badziew, że aż smutno…

 Każda reakcja musi być przecież spójna z charakterem bohatera…

Bohater jest bytem fikcyjnym, czyli prostym (stosunkowo). Prawdziwi ludzie zawsze są ciut niekonsekwentni, bohaterowie nie powinni. Oczywiście, zawsze odrobinę będą, ale sztuka w tym, żeby utrafić.

 W co ja się wpakowałam w ogóle…

Takie jest życie, nie? :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry! Przeczytane, wracam.

 

Układa dalszy plan i nagle (uważaj! jak to zinterpretowałaś za pierwszym razem?) mija jakąś kobietę, która jest wyraźnie wstrząśnięta na jego widok.

Byłam zmieszana tym fragmentem. Bo przeszło mi przez głowę, że mogła ją zdziwić aparycja bohatera, ale po chwili pomyślałam, że to raczej nie o aparycję chodzi, bo pani zareagowała bardzo dramatycznie:

She stared, her mouth open.

Conger hurried on. He looked back. What was wrong with her? The woman was still staring; she had dropped the packages to the ground.

I wtedy pomyślałam, że to przesadna reakcja na widok kogoś, kto nie wygląda adekwatnie do ówczesnej mody. Ale na końcu opowiadania ładnie to się wyjaśniło i ze sobą skleiło.

 

Jeśli chodzi o wstawki z miejsca i czasu, z którego pochodzi Conger, jak z tą metodą datowania na przykład, to ja bym uznała, że takie fragmenty trzeba usunąć, bo przecież nic nie wnoszą do fabuły. Ale pewnie się mylę. Pewnie coś wnoszą, tylko nie wiem co. Bo czy to jest takie konieczne i niezbędne dla czytelnika? I bez tych fragmentów opowiadanie przebiegłoby przecież bez zakłóceń.

 

 To, co jest potrzebne do zrozumienia całości, musi być na początku.

Ok, teraz jest już troszeczkę jaśniej… Ale bardziej mam wrażenie, że słyszę dzwony, tylko nie wiem w którym kościele biją. Mam nadzieję, że z czasem lepiej i wyraźniej zrozumiem tę kwestię.

 

No i jeszcze jedno – nie wiem, czy dobrze zrozumiałam końcówkę. Bo zrozumiałam z niej, że Założyciel tak czy siak będzie powracał do życia, więc po co w ogóle Mówca wysłał go na tę misję? Czy może myślał, że Conger jak zrozumie, kim naprawdę jest, to popełni samobójstwo?

 

Tak, ale ten opis powinien się jakoś trzymać kupy z otoczeniem.

Ech. To nie można wstawiać sobie opisów postaci, nawet jeśli występują jako wspomnienia innej postaci?

 

Ale "nie zwykłym" czyli Wikingowie są jacyś niezwykli. Na Islandii. Hmm?

No tak, chciałam podkreślić wyjątkowość Olafa, który wyglądał jak wiking, więc w oczach współczesnej kobiety był bardziej atrakcyjny niż inni mężczyźni.

 

 Na pewno wiesz, tylko za bardzo drążysz.

Nope, nie wiem.

Walczył ze swoim sentymentalizmem.

Czyli będąc w Norwegii walczył ze sobą, by nie wracać na rodzinną Islandię, ale przegrał tę walkę i wrócił.

 

No i nie wiem, co masz na myśli z General protection fault.

Tzw. niebieski ekran :P

Ach, blue screen w oczach :)

 

Trzecioosobowa ograniczona: Cholera. Czy poza sypialnią było jeszcze w domu wolne łóżko?

Aaa. Czyli jednak znam, tylko nie wiedziałam, że to się tak nazywa.

 

https://www.youtube.com/watch?v=oYJRwgHEFS0 :P

heh… <uśmiech przez łzy>

 

Czasami, a czasami jakby nie łapała, co to jest ironia :P

To też :P

 

Z ironią jest ten kłopot, że trzeba ją przygotować w kontekście.

mmmm, chodzi o to, że wcześniej nie wspomniałam o tym, że w sumie Björn nie cierpi Olafa?

 

A może po prostu flaszkę wyciągnął, co?

No ale skąd wyciągnął, nie trzeba tego doprecyzować?

 

To jest odrobinę spójniejsze, choć szału nadal nie ma. Ale krok w dobrą stronę.

:P

 

A może próbujesz za mocno lub nie z tej strony?

Też tak może być.

 

Tarnina, usługi muzatorskie ^^

:P

 

Nie, po pierwsze robią to na podstawie filmu, a po drugie wyjaśniają, o co chodzi. Ale było tam na kanale jeszcze coś o psychopatach… chyba… na pewno są odcinki o zbliżonych zaburzeniach (aspołeczne, narcystyczne etc.)

Dobrze więc, obejrzę sobie.

 

Been there, done that, bought the kitchy postcard :)

:)

 

Takie jest życie, nie? :D

Taa, brutal and full of zasadzkas :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Byłam zmieszana tym fragmentem. Bo przeszło mi przez głowę, że mogła ją zdziwić aparycja bohatera, ale po chwili pomyślałam, że to raczej nie o aparycję chodzi, bo pani zareagowała bardzo dramatycznie:

Otóż to – ten fragment jest zmyłką. Nie bardzo mylącą zmyłką (od początku widać, że COŚ tu się stało), ale zmyłką.

 przesadna reakcja na widok kogoś, kto nie wygląda adekwatnie do ówczesnej mody

Dlaczego mody? Ludziom się zawsze wydaje, że ktoś zwraca uwagę na to, czy mają na sobie ciuchy z zeszłego sezonu XD

 że takie fragmenty trzeba usunąć, bo przecież nic nie wnoszą do fabuły. Ale pewnie się mylę. Pewnie coś wnoszą, tylko nie wiem co

No, właśnie – co wnoszą? To jest ważne pytanie.

 Bo zrozumiałam z niej, że Założyciel tak czy siak będzie powracał do życia, więc po co w ogóle Mówca wysłał go na tę misję?

…? Mamy tu klasyczną pętlę czasu: facet urodził się w XXII wieku, zawrócił do XX, gdzie wpłynął na historię i umarł. Mówca na początku wspomina, że misja odpowie na pewne pytania dotyczące podróży w czasie właśnie, ale nie to jest jej celem. Chodziło o to, żeby historię zmienić – a Conger ją wypełnił.

 To nie można wstawiać sobie opisów postaci, nawet jeśli występują jako wspomnienia innej postaci?

Można, jeśli to się trzyma kupy.

 chciałam podkreślić wyjątkowość Olafa, który wyglądał jak wiking, więc w oczach współczesnej kobiety był bardziej atrakcyjny niż inni mężczyźni

Wikingowie byli bardziej atrakcyjni od Anglosasów, bo się częściej myli XD

Czyli jednak znam, tylko nie wiedziałam, że to się tak nazywa.

Częste zjawisko.

 chodzi o to, że wcześniej nie wspomniałam o tym, że w sumie Björn nie cierpi Olafa?

Niewiele w ogóle powiedziałaś o Olafie. O Björnie też jakby nie. Nie mamy materiału, żeby wnioskować.

 No ale skąd wyciągnął, nie trzeba tego doprecyzować?

Domyślimy się, że nie z tyłka :P

 Taa, brutal and full of zasadzkas :)

Yup.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dlaczego mody? Ludziom się zawsze wydaje, że ktoś zwraca uwagę na to, czy mają na sobie ciuchy z zeszłego sezonu XD

Miałam na myśli modę, jaka panowała w danym wieku a nie modę na konkretny krój spodni czy coś. Gdybyś na ulicy nagle zobaczyła panią w krynolinie i kapeluszu z szerokim rondem, to też byś się na pewno zdziwiła.

 

No, właśnie – co wnoszą? To jest ważne pytanie.

 

…? Mamy tu klasyczną pętlę czasu: facet urodził się w XXII wieku, zawrócił do XX, gdzie wpłynął na historię i umarł. Mówca na początku wspomina, że misja odpowie na pewne pytania dotyczące podróży w czasie właśnie, ale nie to jest jej celem. Chodziło o to, żeby historię zmienić – a Conger ją wypełnił.

No ale wcześniej, te 200 lat temu też Założyciel został złapany i zginął, i na końcu opowiadania mamy praktycznie to samo, że dopadają Congera/Założyciela i go zabijają. Więc dla mnie to nie jest dopełnienie, tylko powtórzenie historii. Ale znając życie, pewnie czegoś po drodze dobrze nie zrozumiałam, albo nie znam tak dobrze angielskiego, jak myślałam.

A może jak poczytam treść zawartą pod linkiem, który podałaś, rozjaśni mi nieco tę kwestię.

 

 No ale skąd wyciągnął, nie trzeba tego doprecyzować?

Domyślimy się, że nie z tyłka :P

No, różnie bywa ;p No ale tak, wyciąganie flaszki z tyłka nie jest standardem.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Gdybyś na ulicy nagle zobaczyła panią w krynolinie i kapeluszu z szerokim rondem, to też byś się na pewno zdziwiła.

Cosplayerka albo idzie na konwent :D

 Więc dla mnie to nie jest dopełnienie, tylko powtórzenie historii.

Ale kto był Założycielem? Pytanie (dotyczące pętli czasu) brzmi: czy historię można zmienić? A sugerowana przez Dicka (i nie tylko) odpowiedź: nie. Założyciel zawsze był Congerem – tylko nikt o tym nie wiedział.

 No, różnie bywa ;p

Nie pytam XD

 

ETA: Verne.

Chociaż przykładowo w “Podróży do wnętrza ziemi” też się często potykałam i się zastanawiałam, czemu nikt nie zwrócił na owe potknięcia uwagi (np. jak nagle we wnętrzu krateru pojawili się trzej Islandczycy, o których autor wcześniej nie wspominał)

Sprawdziłam wreszcie tych Islandczyków. Moje wydanie: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/212585/podroz-do-wnetrza-ziemi takie jakby średnie, z przypisami dla głupków (za to dużo taniej :D). I – eech, jakie to urocze, jak Verne z całą powagą obala teorie geologiczne, które potem potwierdzono ^^ Polecam jako inspirację na konkurs antynaukowy XD

 

Islandczycy pojawiają się na stronie 60:

Hans wynajął trzech Islandczyków do przeniesienia naszych bagaży (…) ale po przybyciu do krateru ludzie ci mieli nas opuścić.

I odmeldowują na stronie 69:

Islandczycy byli już odprawieni i właśnie wspinali się na wierzch (sic!) krateru, z powrotem do Stapi.

Czyli nic tajemniczego się nie stało – zostali zatrudnieni do konkretnej roboty, zrobili ją i sobie poszli :) Pojawiają się też tymczasem:

strona 62:

Nazajutrz, 23 czerwca, Hans gotów do drogi oczekiwał nas ze swymi towarzyszami obładowanymi żywnością, narzędziami i różnymi przyborami.

strona 65:

Trzej Islandczycy, milczący równie jak ich towarzysz, jedli niewiele i nie mówili ani słowa.

strona 68:

… zwój liny, który, wypuszczony z rąk przez jednego z Islandczyków…

Ale ogólnie prawie nic nie mówią i nie zwracają na siebie uwagi.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka