- Opowiadanie: starzyciel124 - Zielona inwazja

Zielona inwazja

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Zielona inwazja

Wyszedł z domu w stronę centrum handlowego, żeby spotkać się z żoną, która kończyła wieczorną zmianę w sklepie. Lubił, kiedy żona pracowała popołudniami, bo miał wtedy czas po pracy, żeby oglądać swoje ulubione seriale. Mimo, że było lato to było już ciemno. Do centrum handlowego miał około pół godziny wolnym tempem. Podobały mu się te wieczorne spacery szczególnie latem, kiedy w końcu było trochę chłodniej. Szedł spokojnie, gdy  zobaczył błysk na niebie. Interesował się astronomią dlatego szybko zareagował, podniósł głowę i zobaczył zielony rozbłysk na niebie. Zafascynowało go to bardzo, ponieważ nigdy czegoś takiego nie widział. Obserwował parę razy w życiu dziwnie zachowujące się obiekty na niebie. Prawdopodobnie Międzynarodową Stację Kosmiczną ale tym razem to było coś innego. Coś nagłego i wcześniej niespotykanego. Mimo oglądania przez parę godzin ogłupiających sitcomów jego umysł był pobudzony i pracował na pełnych obrotach. Myślał, czy właśnie coś spada na ziemię, czy może kolejny Sputnik spala się w atmosferze, ale przecież on nie palił się na zielono, czy może zaczęła się III Wojna Światowa, a może to mu się przewidziało od oglądania telewizji. Myśląc o tym dochodził właśnie do centrum, gdzie żona akurat wychodziła na zewnątrz.

– Cześć Kotku! – zawołała.

– Cześć Myszko! – odpowiedział.

Po przywitaniu przytulili się i namiętnie pocałowali, byli zaledwie 3 miesiące po ślubie i ogień ich namiętności był ciągle rozpalony do maksimum. Ten pocałunek spowodował, że zapomniał na chwilę o tym co widział na niebie. Los, a może jego własne pożądanie do niezwykłej przygody sprawiło, że po chwili o wszystkim sobie przypomniał, kiedy nad głowami zobaczył dziwnie świecący statek. Wpierw pomyślał, że to pewnie jakiś wypadek i przyleciał helikopter, tyle że nie miał śmigieł i świecił na zielono. Wciąż całując ukochaną momentalnie otrzeźwiał z romantyzmu i poczuł się zagrożony. Oderwał usta i powiedział:

– Uciekajmy! Chodź szybko za mną. – powiedział i pociągnął za rękę żonę.

Długo się nie zastanawiał gdzie pójść, zdecydował, że do centrum nie wrócą ponieważ jest tam za dużo ludzi, więc skierował się w cichy i ciemny zaułek za budynkiem. Zazwyczaj wracali tamtędy do domu na skróty, ale tym razem mieli już więcej domu nie zobaczyć.

Jak tylko usłyszeli odgłosy strzelania rzucili się biegiem przed siebie. On szybko pociągnął ją za róg budynku, żeby schować się przed lecącymi kulami. W tym momencie reszta ludzi zorientowała się, że doszło do jakiegoś rodzaju ataku, niestety dla większości było za późno. Dzięki temu, że był już późny wieczór było tylko kilkanaście ofiar. Byli to ludzie wychodzący z kina lub kończących drugą zmianę w pracy.

Kochał swoją żonę ponad własne życie i chciał dla niej zrobić wszystko. Osłaniał ją własnym ciałem kiedy truchtali przy ścianie budynku. Przystanęli na chwilę aby zobaczyć, co się właściwie dzieje i przed czym uciekają. To co zobaczyli przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Ona nie lubiła fantastyki ani horrorów czy innych niewiarygodnych opowieści, ale również on – fan wszelkich horrorów i nadprzyrodzonych zdarzeń nie mógł uwierzyć w to co widzi. Unoszący się w powietrzu statek strzelał dziwnymi pociskami, które wielkością przypominały naboje ale wybuchały po kontakcie z napotkaną przeszkodą. Widzieli jak krwią rozbryzguje przypadkowa głowa przechodnia i resztki jego mózgu lądują na ludziach obok niego. Jakby te pociski były mini bombami. Pociski, które trafiały w budynki robiły w nich dziury o śrenicy metra. Jakby tego było mało nadleciał kolejny statek z uliczki, w której stali i wylądował przed wejściem do centrum. Wybiegły z niego dziwne istoty. Poruszały się na czterech nogach niczym konie lub bardziej minotaury z tym, że ich głowy były niekształtne niczym jakaś dziwna breja wystająca z tułowia, w miejscu oczu było coś dziwnego co błyszczało niczym zielona latarka. Stwory te rozbiegły się dookoła i zaczęły mordować ludzi. Przebiegali obok nich i z ich głów wystrzeliwały ostrza niczym by chcieli pokazać ludziom swoje języki.

– Uciekajmy stąd, widziałem jak coś spada z nieba! – powiedział do niej.

Nic nie odpowiedziała, była kompletnie zdezorientowana i w szoku.

Pociągnął ją dalej w ciemność.

Ich wspólna ucieczka nie trwało długo. Zbliżał się do nich stwór. On odruchowo popchnął ją w stronę cienia przy ścianie, a sam wyskoczył przed stwora na oświetlony latarniami chodnik i próbował się przeturlać na drugą stronę ulicy, kiedy stwór pokazał ostry i długi język niczym samurajski miecz, ale nie zdołał go trafić. Miecz był za wysoko. Od żony dzieliło go już parę metrów. Ale widział, że skuliła się w kącie i czekała co dalej się stanie. Musiał przetrwać dla niej. Stwór zawrócił i biegł w jego stronę. Zobaczył kątem oka jakiś pręt na ulicy, musiał się tam znaleźć po ostrzale pociskami sąsiedniego budynku. Może był to drut z uzbrojenia muru, pomyślał. Zdążył go chwycić i przygotować się do rzutu zanim stwór się zbliżył. Rzucił i trafił poniżej szyi. Stwór momentalnie wybuchł, ale nie jak pociski, które rozwalały wszystko co stanęło na ich drodze. Wybuch ten przypominał bardziej wyparowanie. Jakby podgrzać wodę do 500 stopni i cała by momentalnie wyparowała. Nie wiedział czym było spowodowane wyparowanie stwora. Czy trafił w czuły punkt, a może była to reakcja na metal. Ale wiedział, że może pobiec do żony. Kiedy do niej dotarł wystrzały ustały i słychać było tylko tupot biegających stworów. Widocznie zabili wszystkich ludzi i nie mieli już do kogo strzelać.

Pobiegli dalej w stronę domu.

c.d.n.

Koniec

Komentarze

Starzycielu, skoro to nie jest skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przykro mi to pisać, ale przeczytany fragment nie zachęcił mnie do poznania zapowiadanego dalszego ciągu. Zaczynasz, że tak powiem, z grubej rury, tyle że poza niespodziewanym atakiem obcych nic się nie wydarza. Cudem ocaleli małżonkowie udają się w stronę domu, a czytelnik nie ma pojęcia co się stało, nie wie, skąd ten atak i dlaczego…

Nie wykluczam, że do nie najlepszego odbioru przyczyniło się fatalne wykonanie. Zielona inwazja została napisana dość nieporadnie, roi się w niej od wszelkich usterek i nie zawsze czytelnie skonstruowanych zdań. Część uwag poniżej, ale wiedz, że poprawy wymaga niemal każde zdanie. Sugeruję, Starzycielu, abyś, nim przystąpisz do tworzenia dalszego ciągu, dobrze poznał zasady rządzące językiem polskim.

 

żeby spo­tkać się z żoną, która koń­czy­ła wie­czor­ną zmia­nę w skle­pie. Lubił, kiedy żona pra­co­wa­ła po­po­łu­dnia­mi, bo miał wtedy czas po pracy… –> Powtórzenia.

 

miał wtedy czas po pracy, żeby oglą­dać swoje ulu­bio­ne se­ria­le. –> Zbędny zaimek. Chyba nie oglądałby seriali, które ulubili sobie inni.

 

Mimo, że było lato to było już ciem­no. –> Powtórzenie.

 

Po­do­ba­ły mu się te wie­czor­ne spa­ce­ry szcze­gól­nie latem, kiedy w końcu było tro­chę chłod­niej. –> Ze zdania wynika, że latem było chłodniej niż w innych porach roku.

 

Szedł spo­koj­nie, gdy  zo­ba­czył błysk na nie­bie. In­te­re­so­wał się astro­no­mią dla­te­go szyb­ko za­re­ago­wał, pod­niósł głowę i zo­ba­czył zie­lo­ny roz­błysk na nie­bie. –> Po co powtarzasz tę samą informację?

 

ko­lej­ny Sput­nik spala się w at­mos­fe­rze… –> …ko­lej­ny sput­nik spala się w at­mos­fe­rze

 

czy może za­czę­ła się III Wojna Świa­to­wa… –> …czy może za­czę­ła się III wojna świa­to­wa

 

a może to mu się prze­wi­dzia­ło od oglą­da­nia te­le­wi­zji. –> …a może to mu się przywi­dzia­ło od oglą­da­nia te­le­wi­zji.

Poznaj znaczenie słów przewidziećprzywidzenie.

 

My­śląc o tym do­cho­dził wła­śnie do cen­trum, gdzie żona aku­rat wy­cho­dzi­ła na ze­wnątrz. – Do centrum czego dochodził?

 

przy­tu­li­li się i na­mięt­nie po­ca­ło­wa­li, byli za­le­d­wie 3 mie­sią­ce po ślu­bie i ogień ich na­mięt­no­ści był cią­gle… –> Powtórzenia.

byli za­le­d­wie trzy mie­sią­ce po ślu­bie

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

– Ucie­kaj­my! Chodź szyb­ko za mną. – po­wie­dział i po­cią­gnął za rękę żonę. –> Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

Długo się nie za­sta­na­wiał gdzie pójść… –> Długo się nie za­sta­na­wiał dokąd pójść

 

dla więk­szo­ści było za późno. Dzię­ki temu, że był już późny wie­czór było tylko kil­ka­na­ście ofiar. Byli to lu­dzie… –> Objaw byłozy.

 

Przy­sta­nę­li na chwi­lę aby zo­ba­czyć, co się wła­ści­wie dzie­je i przed czym ucie­ka­ją. To co zo­ba­czy­li prze­ro­sło ich naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia. –> A czego oczekiwali? Powtórzenie.

 

Wi­dzie­li jak krwią roz­bry­zgu­je przy­pad­ko­wa głowa prze­chod­nia… –> Czy to znaczy, że przechodzień miał przypadkową głowę?

 

…sta­tek strze­lał dziw­ny­mi po­ci­ska­mi […] Jakby te po­ci­ski były mini bom­ba­mi. Po­ci­ski, które tra­fia­ły w bu­dyn­ki ro­bi­ły w nich dziu­ry o śre­ni­cy metra. –> Powtórzenia. Literówka.

 

ich głowy były nie­kształt­ne ni­czym jakaś dziw­na breja wy­sta­ją­ca z tu­ło­wia… –> Breja to gęsta półpłynna masa. Breja nie może wystawać, może wypływać.

 

z ich głów wy­strze­li­wa­ły ostrza ni­czym by chcie­li po­ka­zać lu­dziom swoje ję­zy­ki. – Nie bardzo umiem sobie to wyobrazić, ale wydaje mi się, że chyba: …z ich głów wy­strze­li­wa­ły ostrza, jakby po­ka­zywali lu­dziom ję­zy­ki.

Czy pokazywaliby cudze języki?

 

Może był to drut z uzbro­je­nia muru, po­my­ślał. –> Tu znajdziesz porady, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Jakby pod­grzać wodę do 500 stop­ni… –> Jakby pod­grzać wodę do pięciuset stop­ni

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Właściwie fragment to standardowy atak obcych jakich wiele. Treść nie wciąga, więc jeszcze sporo pracy przed Tobą, Autorze – także od strony warsztatowej. Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Tekst przypomina mi zapis dziwnego (nie w negatywnym znaczeniu) snu. Fajnie, że jest jakaś akcja, natomiast faktycznie brak w nim informacji, które nadałyby całości jakąś namiastkę sensu. Warsztatowo jest trochę kicha, największy plus za to, że w polskich literach nie brakowało ogonków! To jest już pewien objaw staranności i może dawać nadzieje na przyszłość. Poza tym, radzę wziąć sobie do serca uwagi zawarte w poprzednich komentarzach : ). Ja chciałbym zwrócić uwagę jeszcze tylko na fragment, gdzie piszesz, że coś spada na ziemię. W podanym kontekście znacznie bardziej pasowałaby mi Ziemia jako planeta, z wielkiej litery.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka