- Opowiadanie: ANNTRYTON - Zdalne inspekcje

Zdalne inspekcje

Przenieś się w świat zdalnych inspekcji, clean room-ów,  urządzen do wytwarzania leków i tabletkowania, substancji czynnych, systemu śluz czy laboratoriów badawczych o różnym poziomie bezpieczeństwa.  Zmierz się z małym sabotażem wytwarzania na potrzeby udaremnienia produkcji fałszywych farmaceutyków. Zmierz się z istnieniem  zdalnych Trytonian na Ziemi.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Zdalne inspekcje

 

Po odkryciu genialności tego pomysłu, zachodziłem w głowę jak oni sobie poradzą z tymi inspekcjami zdalnymi, które od dawna były stosowane na Trytonie. Zawczasu jednak Specjaliści ds. Wytwarzania mieli się przygotować na to zbliżające się novum. Trzeba przecież zgromadzić sprzęt, kamery, przygotować się do wideokonferencji. Naprawdę nie wiedziałem jak zrobią to Ziemskie wytwórnie leków? Czy ktoś będzie chodził z laptopem i włączoną kamerą i pokazywał poszczególne pomieszczenia wytwórni czy w jakiś inny sposób. Obraz z telefonu wydawał mi się jednak zbyt małowymiarowy do oceny sytuacji w wytwórni pod kątem prawidłwości wytwarzania. Wszystko więc wydawało mi się bardzo, ale to bardzo podejrzane.

 

W trakcie pisania artykułu zadzwoniłem do redatora naczelnego czasopisma związanego z przemysłem farmaceutycznym z którym od dawna współpracowałem, by wspomnieć o czym będzie nastepny artykuł. Był niemal zachwycony moją propozycją.

 

-Witam Panie redaktorze – powiedziałem zaraz po odebraniu przez niego telefonu.

-Miło Pana słyszeć Panie Green – odparł na moje powitanie.

-„Inspekcje zdalne“ – taka będzie następna tematyka artykułu – rzuciłem niedbale do telefonu.

-A, czytałem ten projekt Panie Alanie. Tego nikt chyba się nie spodziewał, że mogą im przygotowaćć taką niespodziankę – odpowiedział redaktor.

-Już przygotowali. Akt czeka tylko na zatwierdzenie przez Senat i Prezydenta Central Agency – dodałem szybko.

– Niech Pan pisze, gazetę dostanie wielu z przedstawicieli na targach farmacetycznych jesienią – odparł redaktor..

-Oni jeszcze tam przyjeżdżają dla innych celów Panie Alanie, ale na razie zatrzymam to w tajemnicy i powiem Panu innym razem – powiedział redaktor.

-W takim razie czekan na Pana artykuł i Do widzenia Panie Alanie – zakończył rozmowę redaktor.

-Do wiedzenia – odparłem i rozłączyłem połączenie.

-Czyżby też wiedział o obcych? Bo tak tajemniczo brzmiało jego stwierdzenie o przyjazdach na targi w innych celach – pomyślałem po chwili.

 

W tym momencie przypomniałem sobie jak Gary zatrudniony w Trans Secret Service opowiadał mi jak jeździł do jakiejś wytwórni Ziemskiej leków w Polsce. Wyjawił mi też kto tam jest prezesem, jak pracują i jakie leki produkują. Jak się okazało przez piewszą połowę dnia  wytwarzano leki z substancją czynną, a przez drugą, sfałszowane z ograniczoną zawartością substancji czynnej lub w ogóle bez jej zawartości. Tak udało mu się podsłuchać i wydedukować przechodząc koło jednego z wydziałów zajmującego się produkcją tabletek, jak później opowiadał. Mieli w tym czasie jakąś małą awarię, bo maszyny produkcyjne stanęły na parę minut i kilku pracowników sprawdzało sprzęt do tabletkowania. Gary był tam skierowany przez szefa w celu rozpoznania, ale pod pozorem zrobienia wywiadu z Prezesem Wytwórni Leków Future Healthy, jak już wspomniałem. Musiał udawać więc dziennikarza jednej z gazet powiązanych z przemysłem farmaceutycznym. Ostatecznym celem miało być jednak zniszczenie obcego „slambera“ i udaremnienie śmiertelnej produkcji leków.

 

Wg moich domysłów mógł być to nawet jakiś mały sabotaż pracowniczy zważywszy że mieliśmy tam wprowadzonych dwóch naszych polskich pracowników, którzy w ten sposób dali mu znać że wiedzą, że jest na miejscu. Musieli jednak uważać by nie dawać Garemu innych znaków swojego istnienia, bo pomieszczenia były mocno okamerowane. 

 

Po skończonym wywiadzie z prezesem Wytwórni Future Healthy Johnem Kers, Garego oficjalnie oprowadzono po obiekcie, jak opowiadał, jednak nie pozwolono mu zrobić żadnego zdjęcia oprócz zdjęć samego prezesa, którym był brodacz z kruczoczarnymi włosami pokrytymi lekką siwizną i lekko krzywym nosem. Kers powiedział mu tylko, że pracownicy jego biura wyślą mu dwa, trzy pliki ze zdjęciami wytwórni dodatkowo do zamieszczenia w wywiadzie.

 

Wieczorem, kiedy zrobilo się już ciemno, Gary ponownie odwiedził Wytwórnię, zakradając się do jej pomieszczeń z tyłu budynku. Tym razem jednak udawał jednego z pracowników, bo jakimś cudem wszedł za dnia w posiadanie identyfikatora jednego z nich z kodem. Widział już z wcześniejszej wizyty, że budynek jest okamerowany i posiada system monitoringu całdobowego. Wiedział też jak szybko rozpracowywuje się takie systemy, powodując chwilowe zakłócenie pracy kamer w trakcie przerwy pracowników ochrony budynku. W ten sposób mógł zrobić kilka zdjęć i filmów oraz poruszać się po budynku. Opowiadał mi też o jakichś clean roomach na Wydziałale produkcji leków iniekcyjnych, które były specjalnymi jałowymi pomieszczeniami różnej klasy. Ich zadaniem było niedopuszczenie jakichkolwiek bakterii czy drobnoustrojów do produkowanych preparatów. Jednak czystość ta chyba nie była do końca zachowywana, bo w pomieszczeniu leżały jakieś śmieci czy walające się po podłodze opakowania po różnych substancjach. Nie zapewaniało to więc stuprocentowej aseptyki. Wydział ten zawierał poza clean roomami także kompleks różnych pomieszczeń z systemem śluz z doprowadzonym do nich powietrzem zapewniającym odpowiedni poziom ciśnienia pomiędzy pomieszczeniami.

 

Istniały też tajne laboratoria Wydziału o różnym poziomie bezpieczeństwa, które cały czas prowadziły prace badawcze i oceniały dostarczane systematycznie próbki leków czy różnych substancji do badań. Pracownicy Wydzialu byli ubrani w białą odzież ochronną, i specjalne buty foliowe, maski na twarzach, okulary i czepki ochronne na głowach. Jednak wyglądali jak półżywi. Przechodzili z jednego pomieszczenia do drugiego, poruszając się jak gdyby roboty i skanując za każdym razem karty z identyfikatorami, Doglądali także procesu produkcji. Znacząco też różnili się od tych pracujących za dnia.

 

Sam Wydział produkcji leków, jako taki, wyposażony jak udało mu się podejrzeć w różnego rodzaju instalacje lśniące stalą służące do produkcji leków, inkubatory komórek do sekwencjonowania DNA i syntezy oligonukleotydów, analizatory oraz mikroskopy. Pracownicy mieli także w małym wydzielonym za szybą pomieszczeniu do dyspozycji laptopy z różnymi podłączonymi urządzeniami, do których od czasu do czasu pochodzili coś sprawdzając czy wpisując jakieś dane. Po odpowiednim przygotowaniu leki umieszczano w szklanych ampułkach lub plastkowych pojemniczkach odpowiednio oznakowanych. Potem wędrowaly do dużych opakowań gotowe do ekspedycji i sprzedaży.

 

To wszystko razem zmieszane w przypadku tabletek przekazywane było do normalnego obrotu farmaceutycznego. W przypadku preparatów do injekcji większa ich ilość byla przekazywana do szpitali, a część do aptek. Aż strach pomyśleć o tym., że ci którzy kupowali potem te leki w większości umierali. Natomiast do prasy nie trafiały o tym w ogóle, nawet jednostkowe informacje, bo większość Ziemian nie wiedziała, że takie rzeczy są możliwe. Leki były bardzo drogie leki, a z powodu ich braku umierali ciężko chorzy ludzie, dla których bardzo drogi lek miał być często lekiem ratującym życie. Jednak tak się nie stawało. A tym, którzy dopuszczali do obrotu wspominane specyifiki dawno należała się kara, która jednak nie nadchodziła. Nie nadchodziła więc też i sprawiedliwość.

 

Oni egzystowali więc siedząc sobie tylko w tym swoich „slamberach“, fabryczkach nieco oddalonych od drogi głównej, zarabiając miliardy na życiu i śmierci Ziemian, dając od czasu do czasu łapówki zdalnym kontrolerom dla podtrzymania niczym nie zmąconej ciszy i spokoju. Na szczęście nie było ich wielu. Jednak problem istniał, bowiem został przez nas wykryty – pomyślałem.

 

Koniec

Komentarze

Anntryton, niespełna siedem i pół tysiaca znaków to jeszczcze nie opowiadanie. Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Formy grzecznościowe (pan/ pani) piszemu wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Sugeruję też, poprawienie zapisu dialogów. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wydaje mi się, że Autorkę mogły poruszyć częste ostatnio komunikaty o wycofywaniu leków z obrotu, bo wykryto zanieczyszczenia, odstępstwa od proporcji składników i tak dalej – a jeszcze silniej prośby o pomoc w gromadzeniu środków na zakup niezbędnego, a bardzo kosztownego leku.

Szort, przyznaję z przykrością, kiepsko się czyta. Jeden jedyny dialog (w dodatku niepoprawnie zapisany) i same opisy. Wbrew zasadzie, że lepiej pokazywać, niż relacjonować. Potknięć językowych i interpunkcyjnych też sporo…

Ale, jak nie od dziś wiadomo, początki bywają takie sobie. Co nie powinno być powodem zniechęcenia do pisania, lecz powodem do zawierania coraz bliższej znajomości z naszym językiem i sztuką pisania. Zachęcam do podjęcia tych trudów…

Przykro mi autorko (autorze ?), ale muszę podpisać się pod uwagami AdamaKB. Przyznaję ze wstydem, że się wynudziłem.

To jest w zasadzie o niczym.

Mamy kawałek jakiejś opowieści na początku, a potem ktoś coś komuś mówił o jakiejś fabryce, co to produkuje leki zabijające Ziemian, no i opis całej tej fabryki, jak gdyby wyciągnięty wprost z jakiegoś artykułu, którego zadaniem mam być przedstawienie procesu produkcyjnego.

Napisane jest nie za dobrze. Masz zły zapis dialogów, mnóstwo zdań o dziwnej konstrukcji, interpunkcja w ilościach homeopatycznych, a z kolei powtórzenia występują w zatrważającej ilości.

Powtórzę za Adamem – zachęcam do podjęcia trudów. Jeśli chcesz się nauczyć pisać, to dobrze trafiłeś, bo na pewno znajdziesz kogoś chętnego, kto rozwalcuje Twój tekst, żeby pokazać Ci dokładnie, jakie popełniasz błędy – potem wystarczy trochę zacięcia i stosowanie się do wytycznych, a kolejne teksty będa coraz lepsze.

Tymczasem pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć ANNTRYTON! Mamy czwartek, więc środowy dyżurny melduje się na pokładzie :)

 

Po pierwsze, gratuluję debiutu na forum. 

 

Po drugie, polecam Ci zapoznanie się z kilkoma naprawdę pomocnymi poradnikami:

 

Portal dla żółtodziobów – poradnik dla nowych użytkowników wg Drakainy

Interpunkcja dla początkujących – poradnik dotyczący interpunkcji wg Tarniny

Składnia dla początkujących – poradnik dotyczący składni wg Tarniny

Jak zapisywać dialogi – poradnik zapisu dialogów wg Mortycjana 

 

Po trzecie, niestety, ale warstwa fabularna opowiadania mnie pokonała. Nie wiem, jakie miało być przesłanie szorta i o czym w zasadzie on opowiada. Odnoszę wrażenie, że za dużo informacji pozostało w głowie autora :) 

 

Po czwarte (i ostatnie), polecam nie zrażać się komentarzami, tylko wyciągać z nich cenną lekcję na przyszłość. A poza tym czytać, komentować i pracować nad warsztatem :)

 

Życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

 Po odkryciu genialności tego pomysłu, zachodziłem w głowę jak oni sobie poradzą z tymi inspekcjami zdalnymi, które od dawna były stosowane na Trytonie.

… ? Po odkryciu genialności tego pomysłu zachodziłem w głowę, jak oni sobie poradzą z tymi inspekcjami zdalnymi, które od dawna stosowano na Trytonie.

Zawczasu jednak Specjaliści ds. Wytwarzania mieli się przygotować na to zbliżające się novum

… ?? Jednak specjaliści ds. wytwarzania mieli czas, by się przygotować na tę nowinkę.

 Trzeba przecież zgromadzić sprzęt, kamery, przygotować się do wideokonferencji

Zaaaraz, to o których specjalistów chodzi? Tych z Trytona, czy tych skądinąd?

 Naprawdę nie wiedziałem jak zrobią to Ziemskie wytwórnie leków?

Naprawdę nie wiedziałem, jak to zrobią ziemskie wytwórnie leków.

 Czy ktoś będzie chodził z laptopem i włączoną kamerą i pokazywał poszczególne pomieszczenia wytwórni czy w jakiś inny sposób.

Przed "czy" przecinek.

 Obraz z telefonu wydawał mi się jednak zbyt małowymiarowy do oceny sytuacji w wytwórni pod kątem prawidłwości wytwarzania.

… ??? Co to znaczy? Z jakiego telefonu? Przed chwilą był laptop…

 W trakcie pisania artykułu zadzwoniłem do redatora naczelnego czasopisma związanego z przemysłem farmaceutycznym z którym od dawna współpracowałem, by wspomnieć o czym będzie nastepny artykuł.

To zdanie przepuściło mój mały rozumek przez wyżymaczkę. Autorze, zwolnij! Podziel je na dwa, trzy, ale zrozumiałe. Co bohater zrobił, z kim/czym współpracował, i o co chodzi?

 Był niemal zachwycony moją propozycją.

Nie mógł być "niemal" zachwycony, bo zachwyt z definicji jest pełny, wielki i nieudawany.

 -Witam Panie redaktorze – powiedziałem zaraz po odebraniu przez niego telefonu.

– Witam, panie redaktorze – powiedziałem, kiedy tylko odebrał. Wołacz oddzielamy, dużą literą zwracamy się do adresata tylko w listach, strona bierna jest niewygodna dla czytelnika.

 -Miło Pana słyszeć Panie Green – odparł na moje powitanie.

– Miło pana słyszeć, panie Green – odparł. Didascalia nie powinny bić czytelnika po głowie łopatą – innymi słowy, nie tłumacz tego samego po trzy razy. I po myślnikach dawaj spacje.

 -„Inspekcje zdalne“ – taka będzie następna tematyka artykułu – rzuciłem niedbale do telefonu.

"Tematyka" i "temat" to NIE TO SAMO. Naprawdę. To ważne. – „Inspekcje zdalne“, to będzie temat następnego artykułu – rzuciłem niedbale.

 -A, czytałem ten projekt Panie Alanie. Tego nikt chyba się nie spodziewał, że mogą im przygotowaćć taką niespodziankę – odpowiedział redaktor.

"Panie Jurku" to fenomen polskojęzyczny (podobnie jak np. pisanie zwrotów do adresata dużą literą – mój pen pal Anglik był bardzo zdziwiony). Zresztą, nie miałeś jak przedstawić bohatera? I czy jego nazwisko ma jakiś wpływ na fabułę? Ad rem: – A, czytałem o tym. Tego nikt chyba się nie spodziewał – odpowiedział redaktor.

 Prezydenta Central Agency

Jeśli Central Agency, a nie jakiegoś państwa czy miasta, to przez prezesa. Tylko państwa i miasta mają prezydentów.

 – Niech Pan pisze, gazetę dostanie wielu z przedstawicieli na targach farmacetycznych jesienią – odparł redaktor..

A co to ma do rzeczy? Podwoiła się kropka: – Niech pan pisze, wydrukujemy to akurat na targi farmaceutyczne jesienią – odparł redaktor.

 -Oni jeszcze tam przyjeżdżają dla innych celów Panie Alanie, ale na razie zatrzymam to w tajemnicy i powiem Panu innym razem – powiedział redaktor.

-W takim razie czekan na Pana artykuł i Do widzenia Panie Alanie – zakończył rozmowę redaktor.

Dobra, nie zjadłeś aby wypowiedzi bohatera? Poza tym dialog jest pełen powtórzeń, niezbyt naturalny i mało informacyjny. O literówkach nie wspominając.

 -Do wiedzenia – odparłem i rozłączyłem połączenie.

-Czyżby też wiedział o obcych? Bo tak tajemniczo brzmiało jego stwierdzenie o przyjazdach na targi w innych celach – pomyślałem po chwili.

– Do widzenia – powiedziałem i rozłączyłem się. Czyżby też wiedział o obcych? Bo o jakie "inne cele" mogło chodzić?

 W tym momencie przypomniałem sobie jak Gary zatrudniony w Trans Secret Service opowiadał mi jak jeździł do jakiejś wytwórni Ziemskiej leków w Polsce.

W tym momencie przypomniałem sobie, jak Gary, zatrudniony w Trans Secret Service, opowiadał mi, jak jeździł do jakiejś ziemskiej wytwórni leków, w Polsce. A dlaczego właśnie w tym momencie?

 Wyjawił mi też kto tam jest prezesem, jak pracują i jakie leki produkują

A które z tych danych są tajne? Przecinek przed "kto".

 Jak się okazało przez piewszą połowę dnia wytwarzano leki z substancją czynną, a przez drugą, sfałszowane z ograniczoną zawartością substancji czynnej lub w ogóle bez jej zawartości.

Jak się okazało, w pierwszej połowie dnia wytwarzano leki ze stężeniem substancji czynnej takim, jak na ulotce, a w drugiej z ograniczoną zawartością substancji czynnej albo w ogóle bez niej. … po co? Jeśli chodzi o koszty, nie prościej byłoby cały czas produkować leki z mniejszą dawką? A jeśli nie – to po co?

 Tak udało mu się podsłuchać i wydedukować przechodząc koło jednego z wydziałów zajmującego się produkcją tabletek, jak później opowiadał

Fatalnie się to parsuje: Udało mu się podsłuchać tę informację, kiedy przechodził przez dział produkcji tabletek.

 pod pozorem zrobienia wywiadu z Prezesem Wytwórni Leków Future Healthy, jak już wspomniałem

Nie, nie wspomniałeś. Niczego takiego w tekście nie ma. "Prezes" piszemy małą literą.

 Musiał udawać więc dziennikarza

Musiał więc udawać dziennikarza.

 gazet powiązanych z przemysłem farmaceutycznym

…???? https://wsjp.pl/haslo/podglad/35673/powiazany

 śmiertelnej produkcji leków

… ????? to nie produkcja jest śmiertelna, tylko leki (być może) zabójcze…

 Wg moich domysłów mógł być to nawet jakiś mały sabotaż pracowniczy zważywszy że mieliśmy tam wprowadzonych dwóch naszych polskich pracowników, którzy w ten sposób dali mu znać że wiedzą, że jest na miejscu.

Toż mój James nie zrobiłby czegoś tak dekonspirującego… Skróty rozwijamy. Myślę, że to mógł być jakiś mały sabotaż, zważywszy że mieliśmy tam wprowadzonych dwóch naszych polskich pracowników, którzy w ten sposób dali mu znać, że wiedzą, że jest na miejscu.

 Musieli jednak uważać by nie dawać Garemu innych znaków swojego istnienia, bo pomieszczenia były mocno okamerowane.

Musieli jednak uważać, by nie dawać Gary’emu innych znaków, bo pomieszczenia były pełne kamer.

 Po skończonym wywiadzie z prezesem Wytwórni Future Healthy Johnem Kers, Garego oficjalnie oprowadzono po obiekcie

Po skończonym wywiadzie z prezesem Wytwórni Future Healthy, Johnem Kersem, Gary’ego oficjalnie oprowadzono po fabryce.

 samego prezesa, którym był brodacz z kruczoczarnymi włosami pokrytymi lekką siwizną i lekko krzywym nosem

Raczej: samego prezesa, brodacza o kruczoczarnych włosach przetykanych siwizną i lekko krzywym nosie.

 Kers powiedział mu tylko, że pracownicy jego biura wyślą mu dwa, trzy pliki ze zdjęciami wytwórni dodatkowo do zamieszczenia w wywiadzie.

Kers powiedział, że pracownicy biura wyślą mu dwa, trzy pliki ze zdjęciami wytwórni do zilustrowania wywiadu.

 Wieczorem, kiedy zrobilo się już ciemno, Gary ponownie odwiedził Wytwórnię, zakradając się do jej pomieszczeń z tyłu budynku

Wieczorem, kiedy zrobiło się już ciemno, Gary wrócił. Zakradł się do budynku wytwórni od tyłu.

 Tym razem jednak udawał jednego z pracowników, bo jakimś cudem wszedł za dnia w posiadanie identyfikatora jednego z nich z kodem.

Ale autorowi nie chciało się o tym pisać… Tym razem jednak udawał pracownika, dzięki zdobytemu w ciągu dnia identyfikatorowi z kodem.

 Widział już z wcześniejszej wizyty, że budynek jest okamerowany i posiada system monitoringu całdobowego.

Widział już, że budynek wyposażono w system monitoringu działający całą dobę.

 W ten sposób mógł zrobić kilka zdjęć i filmów oraz poruszać się po budynku

Z pięciu ostatnich zdań tylko w jednym nie było słowa "budynek".

 na Wydziałale produkcji

 

A serio – fabryki mają raczej działy. Wydziały mają uczelnie.

 leków iniekcyjnych, które były specjalnymi jałowymi pomieszczeniami różnej klasy

Od kiedy leki są pomieszczeniami?

 Nie zapewaniało to więc stuprocentowej aseptyki.

Nie chce Ci się, co?

 

Mnie też już nie. Dalej tylko przeglądam, i – Autorze! Primo – to jest notatka. W żadnym razie nie tekst literacki, tylko zrzut ogólnego zarysu jakiegoś pomysłu, dla ludzi niebędących autorem mało zrozumiały. Secundo – nie widzę tu żadnego "spisku", żadnej zbrodni ani w ogóle niczego, co usprawiedliwiałoby podejrzenia narratora. Jest sobie fabryka leków, no i co? Pracują w niej być może kosmici (w sumie równie dobrze mogliby być imigranci, klony albo roboty) – no i co? Zdanie:

Aż strach pomyśleć o tym., że ci którzy kupowali potem te leki w większości umierali.

początkowo przegapiłam. Nie widać go (o interpunkcji litościwie nie wspomnę) – a poza tym "potem" wszyscy umierają. Niezależnie od tego, czym się leczą, prędzej czy później umrą. Tertio – piszesz po prostu nie po polsku. Zdanie, za które, doprawdy, należy Ci się dobry miesiąc klęczenia na grochu:

 Leki były bardzo drogie leki, a z powodu ich braku umierali ciężko chorzy ludzie, dla których bardzo drogi lek miał być często lekiem ratującym życie.

To – to jest łopata. To całkowity brak wiary w czytelnika, ale też podstawa do niewiary w szczere intencje autora. W dodatku zdanie jest pełne błędów. Ktoś, kto tak traktuje język, wystawia sobie fatalne świadectwo. Poza tym – z kontekstu (tego zdania, które mi umknęło) wychodzi, że to chyba dobrze, że ludzie nie dostawali tych leków, bo by od nich umarli (chyba), więc to nawet nie jest spójne wewnętrznie. Ale – już samo stężenie literówek świadczy o tym, że w ten konkretny tekst pracy nie włożyłeś. Jeżeli na serio chcesz pisać, masz przed sobą huk roboty.

A jeśli to tylko wyraz chwilowego stanu emocjonalnego, polecałabym inną formę ekspresji, ot, choćby balet.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wrócisz do nas z poprawkami, ANNTRYTON? :(

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 

Dziękuję wszystkim za wszelkie komentarze i zachętę do dalszego pisania. WIelcy też od czegoś zaczynali. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu smiley

 

WIelcy też od czegoś zaczynali.

And that’s the spirit! :) Powodzenia!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Na temat opka właściwie wszystko już zostało powiedziane, podpisuję się pod uwagami przedpiśćców. Przydatne linki też dostałaś. Łapankę zrobiła Tarnina. Pozostaje mi jedynie zwrócić Ci uwagę, że przyjętym tutaj zwyczajem jest poprawianie baboli i ogólne doskonalenie tekstu również po jego publikacji.

Powodzenia :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pomysł intrygujący.

Wykonanie

– przede wszystkim przegadane. Jak wyżej napisał Adam – pokazuj, nie opowiadaj o tym. Np. zamiast informacji o wizycie Gary’ego i opisu laboratorium mogłeś pokazać, jak tam idzie. Zamiast gadać, że strach, co by mogło być – otruj pół planety i pokaż, co się dzieje laugh;

– o czym chcesz opowiedzieć? Jedna, konkretna rzecz;

– PLAN. Wypisz sobie w punktach, jak widzisz historię, jak ma się rozwijać. Tu planu chyba nie było, albo wyglądał tak: 1. Bohater mysli o odkryciu, którego dokonał. Nie wyjaśnia go czytelnikowi. 2. Dzwoni do szefa. Szefowi też nie wyjaśnia. 3. Przedstawia przemyślenia, w których w końcu wyjaśnia o co chodzi.

– Gdzie opowieść, fabuła, która ma swój początek, środek i koniec?

– Gdzie akcja?

– Dlaczego coś tu MOŻE SIĘ STAĆ, zamiast po prostu STAĆ SIĘ?

– Dlaczego czytelnik dostaje przemyślenia, zamiast wydarzeń? 

– tnij, tnij, tnij. Masz opowiedzieć jedną, konkretną rzecz. Plan ma dotyczyć tej jednej rzeczy, jak się zaczyna, jak rozwija, jaki ma punkt kulminacyjny, jak się kończy. Tekst ma to przekazać. Wszystko, co się nie odnosi do tego, ozdobniki, w zasadzie wszystko, czego wycięcie nie popsuje tekstu – wytnij. Cokolwiek, co nie popycha do przodu fabuły – tnij;

– “strzelba Czechowa”. Jeśli powiesiłeś na początku na ścianie strzelbę, wystrzel z niej na koniec. Użyj ją, albo ją usuń z tekstu. Wprowadzasz np. inspekcje zdalne. I co z nimi? Znów – zamiast je pokazać, dajesz tylko przemyślenia bohatera na ich temat. Ale najważniejsze – do czego one potrzebne w tekście? Do niczego ich dalej nie używasz, dajesz informację, że są takie. Wspominasz Obcych – i znów, tylko informacja, nic z nią nie robisz, nie wpływa na opowieść.

 

– Masa powtórzeń. Znajdziesz je sam, jeśli odstawisz tekst na kilka dni, żebyś go czytał jak cudzy, i poszukasz takich rzeczy:

 

Po odkryciu genialności tego pomysłu, zachodziłem w głowę jak oni sobie poradzą z tymi inspekcjami zdalnymi, które od dawna były stosowane na Trytonie

Na dodatek oba niepotrzebne.

 

Zawczasu jednak Specjaliści ds. Wytwarzania mieli się przygotować na to zbliżające się novum.

“Nadchodzące” – i już jest ładniej. Bez “to”. Zaimki wskazujące, przysłówki – to zwykle pierwsze słowa do wycięcia.

 

A tu w ogóle koszmarek:

Aż strach pomyśleć o tym., że ci którzy kupowali potem te leki w większości umierali. Natomiast do prasy nie trafiały o tym w ogóle, nawet jednostkowe informacje, bo większość Ziemian nie wiedziała, że takie rzeczy są możliwe. Leki były bardzo drogie leki, a z powodu ich braku umierali ciężko chorzy ludzie, dla których bardzo drogi lek miał być często lekiem ratującym życie.

 

Jeśli doczytałem do końca i przedstawiłem Ci rady, to dlatego, że coś w Twoim tekście spodobało mi się i widzę potencjał na przyszłość. Dużo czytaj, podpatruj, jak robią to mistrzowie. Pisz wprawki i korzystaj z rad pod nimi.

 

Pozdrawiam.

The KOT

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka