- Opowiadanie: cezary_cezary - Rasowy sąd, czyli rzecz o przydatności społecznej elfów, krasnoludów i niziołków

Rasowy sąd, czyli rzecz o przydatności społecznej elfów, krasnoludów i niziołków

Kon­cep­cja opo­wia­da­nia zro­dzi­ła się w mojej gło­wie pod­czas (a jakże!) roz­pra­wy są­do­wej. Sala roz­praw to w teo­rii miej­sce, gdzie po­wa­ga, pro­fe­sjo­na­lizm i wza­jem­ny sza­cu­nek wręcz ema­nu­ją ja­skra­wą po­świa­tą. I rze­czy­wi­ście, w teo­rii tak wła­śnie jest.

 

Na wy­pa­dek, gdyby na sali zna­lazł się praw­nik pu­ry­sta: pro­ce­du­ra są­do­wa przed­sta­wio­na w opo­wia­da­niu jest je­dy­nie luźno wzo­ro­wa­na na na­szym ro­dzi­mym pro­ce­sie kar­nym i cy­wil­nym :) 

 

Tekst za­wie­ra na­wią­za­nie do in­ne­go mo­je­go opo­wia­da­nia.

 

Go­rą­ce po­dzię­ko­wa­nia dla be­tu­ją­cych: Am­bush, Bos­ma­na oraz Tar­ni­ny. Wasza pomoc była bez­cen­na :)

 

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Rasowy sąd, czyli rzecz o przydatności społecznej elfów, krasnoludów i niziołków

At­mos­fe­ra na sali są­do­wej była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Takim do sma­ro­wa­nia chle­ba, nie­zbyt ostrym. Wszy­scy obec­ni ocze­ki­wa­li w na­pię­ciu, a czas zda­wał się pły­nąć wol­niej.

Nikt nie ośmie­lił się ode­zwać. Cisza, która ­pa­no­wa­ła w po­miesz­cze­niu, była wręcz obez­wład­nia­ją­ca. Mi­ja­ły ko­lej­ne mi­nu­ty, aż w końcu po sali roz­praw roz­prze­strze­ni­ły się szep­ty pełne nie­po­ko­ju. Pro­ku­ra­tor ro­zej­rzał się po sali. Za­trzy­mał spoj­rze­nie na ławie oskar­żo­nych. Byli tam przed­sta­wi­cie­le wszyst­kich oskar­żo­nych ras, czyli elfów, kra­sno­lu­dów i ni­zioł­ków. Zmie­rzył ich wzro­kiem. Plu­ga­we kre­atu­ry, po­my­ślał. W tym mo­men­cie usły­szał gło­śne chra­pa­nie. Spoj­rzał w kie­run­ku sę­dzie­go i za­marł.

– Czy on… Śpi? – po­wie­dział.

Pro­to­ko­lant­ka wsta­ła i po­de­szła do prze­wod­ni­czą­ce­go. Szturch­nę­ła go i za­py­ta­ła:

– Panie sę­dzio, czy wszyst­ko w po­rząd­ku?

– Co? Jak? – od­po­wie­dział gwał­tow­nie. – Gdzie ja je­stem?

– Wy­so­ki są­dzie… Trwa roz­pra­wa o ani­hi­la­cję… Miał być wła­śnie od­czy­ta­ny akt oskar­że­nia – nie­śmia­ło wy­ja­śni­ła pro­to­ko­lant­ka.

– A tak, rze­czy­wi­ście. Prze­pra­szam pań­stwa, naj­wy­raź­niej lekko przy­sną­łem. Cięż­ka noc, sami ro­zu­mie­cie – po­wie­dział do zgro­ma­dzo­nych na sali roz­praw.

– To może dzie­sięć minut prze­rwy? Tak na doj­ście do sie­bie – przy­tom­nie za­py­ta­ła pro­to­ko­lant­ka.

– Nie ma ta­kiej po­trze­by, czy oskar­ży­ciel jest go­to­wy? – od­po­wie­dział ostro.

– Na­tu­ral­nie, wy­so­ki są­dzie.

– Pro­szę kon­ty­nu­ować.

– Dzię­ku­ję. Tym samym, na pod­sta­wie pa­ra­gra­fu dwa ty­sią­ce osiem­set czter­dzie­ste­go pią­te­go z in­dek­sem dru­gim, ustęp sie­dem­na­sty, punkt czwar­ty, li­te­ra „a” De­kre­tu Pierw­sze­go Oby­wa­te­la w spra­wie osta­tecz­nych roz­wią­zań w przy­pad­ku wy­stą­pie­nia nie­po­ko­jów oby­wa­tel­skich. – Tu pro­ku­ra­tor zro­bił dłuż­szą pauzę w celu za­czerp­nię­cia po­wie­trza. – Oskar­ża się na­stę­pu­ją­ce rasy: elfy, kra­sno­lu­dy, a także ni­zioł­ki o na­stę­pu­ją­ce czyny. Po pierw­sze, o de­sta­bi­li­za­cję ustro­ju na­szej świę­tej re­pu­bli­ki. Po dru­gie, o pa­so­żyt­nic­two spo­łecz­ne, a w kon­se­kwen­cji zu­peł­ny brak przy­dat­no­ści dla dal­sze­go roz­wo­ju pań­stwa. I wresz­cie po trze­cie, o fakt, że samo ich ist­nie­nie sta­no­wi wyraz plu­ga­wej, pro­mo­wa­nej na za­cho­dzie ide­olo­gii mul­ti­kul­ti.

Sły­sząc ostat­ni za­rzut, sę­dzia zmarsz­czył brwi. Nie sko­men­to­wał go jed­nak, a tylko bez­na­mięt­nie za­py­tał:

– O jaką karę wnosi oskar­że­nie?

– O naj­wyż­szą moż­li­wą, wy­so­ki są­dzie. Na­le­ży cał­ko­wi­cie ani­hi­lo­wać dwie z oskar­żo­nych ras.

W tym mo­men­cie stło­cze­ni na ławie oskar­żo­nych przed­sta­wi­cie­le elfów i kra­sno­lu­dów pod­nie­śli raban.

– Hańba! Skan­dal! – ­krzyk­nął kra­sno­lud.

– To jawne ła­ma­nie praw istot hu­ma­no­idal­nych! – do­rzu­cił elf.

Ni­zio­łek nie ode­zwał się i tylko smut­no pa­trzył na sę­dzie­go. Ten ostat­ni ude­rzył młot­kiem w stół, po czym krzyk­nął:

– Cisza na sali roz­praw! – Gdy oskar­że­ni uci­chli, zwró­cił się w kie­run­ku pro­ku­ra­to­ra i za­py­tał: – Dla­cze­go tylko dwie?

Pro­ku­ra­tor wy­glą­dał na zmie­sza­ne­go. Otwo­rzył sze­ro­ko usta, ale zaraz je za­mknął. Jego twarz zdra­dza­ła za­cho­dzą­ce pod czasz­ką, bli­żej nie­okre­ślo­ne, ale z pew­no­ścią in­ten­syw­ne, pro­ce­sy my­ślo­we. W końcu ode­zwał się nie­pew­nie:

– Wy­so­ki są­dzie, o ile do­brze pa­mię­tam, prawo nie po­zwa­la na jed­no­cze­sne ani­hi­lo­wa­nie wię­cej niż dwóch ras. We­dług usta­wo­daw­cy to nie­hu­ma­ni­tar­ne.

Sę­dzia w jed­nej chwi­li zro­bił się pur­pu­ro­wy na twa­rzy.

– Byle pro­ku­ra­tor nie bę­dzie mnie po­uczał o tre­ści prze­pi­sów! Co za tupet! Czy mam wy­ko­nać te­le­fon do pań­skie­go prze­ło­żo­ne­go?

– Ależ wy­so­ki są­dzie, prze­cież padło py­ta­nie…

– Dość! – wy­krzyk­nął prze­wod­ni­czą­cy. – Jed­nak za­rzą­dzam te dzie­sięć minut prze­rwy. – Wal­nął młot­kiem w stół, po czym wy­szedł z sali roz­praw.

 

***

Po­wró­ciw­szy na po­sie­dze­nie, sę­dzia usa­do­wił się wy­god­nie w fo­te­lu. Przy­szła wresz­cie pora na zło­że­nie wy­ja­śnień przez przed­sta­wi­cie­la rasy elfów. W po­cząt­ko­wej fazie prze­słu­cha­nia prze­wod­ni­czą­cy był wy­raź­nie znu­dzo­ny. Słu­chał oskar­żo­ne­go piąte przez dzie­sią­te i lekko się za­my­ślił. Pod­czas prze­rwy w roz­pra­wie od­krył w kie­sze­ni ukry­tej pod togą ma­ry­nar­ki nie­wiel­ką sa­kiew­kę wy­peł­nio­ną dia­men­ta­mi. W tej samej kie­sze­ni znaj­do­wa­ło się także zdję­cie elfa. Na­sma­ro­wa­no na nim grubą kre­ską czer­wo­ne "X". Sę­dzia nie mógł sobie przy­po­mnieć, kto i kiedy wrę­czył mu tak hojną ła­pów­kę. Prze­sła­nie było jed­nak wy­star­cza­ją­co pre­cy­zyj­ne.

W tym mo­men­cie elf zo­rien­to­wał się, że prze­wod­ni­czą­cy go nie słu­cha. Dla­te­go po­wie­dział gło­śno i z na­ci­skiem:

– Po­nad­to je­ste­śmy nie­zrów­na­ny­mi łucz­ni­ka­mi. Na ostat­niej olim­pia­dzie całe po­dium w strze­lec­twie za­ję­li przed­sta­wi­cie­le mo­je­go ga­tun­ku. Ja sam po­tra­fię tra­fić smoka pro­sto w oko z od­le­gło­ści około dwu­stu me­trów – po­wie­dział, a duma ma­lo­wa­ła mu się na twa­rzy.

– Wy­so­ki są­dzie, czy mogę zadać py­ta­nie oskar­żo­ne­mu? – za­py­tał pro­ku­ra­tor.

– Na­tu­ral­nie.

– Kiedy ostat­nio wi­dział pan smoka?

Elf wy­glą­dał na zbi­te­go z tropu. Po dłuż­szej chwi­li od­po­wie­dział:

– Ostat­nio to nie wi­dzia­łem. Wy­gi­nę­ły jakoś pod ko­niec śre­dnio­wie­cza.

– A ta cała olim­pia­da… Czy wie pan, ile osób w ogóle to oglą­da?

– Ale co to ma do rze… – pró­bo­wał od­po­wie­dzieć py­ta­niem elf. Oskar­ży­ciel pu­blicz­ny nie dał mu jed­nak szan­sy i po­wie­dział:

– Pra­wie nikt. Oglą­dal­ność na po­zio­mie osiem­set­ne­go se­zo­nu Big Bro­the­ra, czyli za­sad­ni­czo w gra­ni­cach błędu po­mia­ro­we­go. – Pro­ku­ra­tor zna­czą­co spoj­rzał w kie­run­ku sę­dzie­go. – I to w skali całej pla­ne­ty!

Prze­wod­ni­czą­cy uśmiech­nął się po­nu­ro i zwró­cił się do oskar­żo­ne­go:

– Skoro już usta­li­li­śmy, że w isto­cie elfy są bez­u­ży­tecz­ne – wes­tchnął – to teraz mu­si­my jesz­cze zba­dać, czy są też szko­dli­we spo­łecz­nie. Panie pro­ku­ra­to­rze, py­ta­nia?

– Oczy­wi­ście, wy­so­ki są­dzie – od­po­wie­dział i zwró­cił się do oskar­żo­ne­go: – Pro­szę opo­wie­dzieć o roli elfów w ju­bi­le­uszo­wym, dwu­ty­sięcz­nym mar­szu nie­pod­le­gło­ści Re­pu­bli­ki…

– To była plu­ga­wa pro­wo­ka­cja! – wy­krzyk­nął elf, wy­raź­nie wście­kły.

– Czyli pana po­bra­tym­cy nie pró­bo­wa­li wy­sa­dzić Kra­sno­ludz­kie­go Mu­zeum Pa­mię­ci?

– No, tego nie po­wie­dzia­łem, ale…

Pro­ku­ra­tor prze­rwał mu w po­ło­wie zda­nia i pytał dalej:

– Czy praw­dą jest, że grupa za­ma­sko­wa­nych elfów ob­rzu­ci­ła ka­mie­nia­mi de­le­ga­tów Mniej­szo­ści Kra­sno­ludz­kiej i skan­do­wa­ła w ich kie­run­ku ob­raź­li­we okrzy­ki? Po­zwo­lę sobie za­cy­to­wać. – W tym mo­men­cie się­gnął po akta, otwo­rzył je na za­zna­czo­nej stro­nie i prze­czy­tał: – „kra­sno­lu­dy i pe­da­ły do pia­chu!”

– Tak było, ale…

– To nam wy­star­czy. Przej­dzie­my teraz do ostat­nie­go Świa­to­we­go Forum Eko­lo­gicz­ne­go. Mamy na­gra­nie, z któ­re­go wy­ni­ka, że nikt inny, tylko pan oso­bi­ście, brał udział w za­kłó­caniu wy­stą­pie­nia obec­ne­go tu dzi­siaj se­na­to­ra kra­sno­lu­dów. – Pro­ku­ra­tor zna­czą­co spoj­rzał na osob­ni­ka sie­dzą­cego obok prze­słu­chi­wa­ne­go. – Czy chce pan coś dodać?

– Wy­stą­pie­nie było skraj­nie ra­si­stow­skie i pro­sta…

Oskar­ży­ciel pu­blicz­ny po­now­nie prze­rwał oskar­żo­ne­mu ge­stem, a na­stęp­nie zwró­cił się do sę­dzie­go:

– Jak wy­so­ki sąd widzi, wszyst­kie oskar­że­nia się po­twier­dzi­ły. Sam prze­słu­chi­wa­ny nie wy­ka­zu­je naj­mniej­szej skru­chy i wszyst­kie po­zo­sta­łe elfy są do­kład­nie takie same!

– Pan pro­ku­ra­tor nie ge­ne­ra­li­zu­je cza­sem? – za­py­tał prze­wod­ni­czą­cy.

– By­naj­mniej. Zresz­tą przy­kła­dów mamy dużo wię­cej, wszyst­ko zo­sta­ło za­łą­czo­ne do akt spra­wy w for­mie do­ku­men­tów.

W tym mo­men­cie do roz­mo­wy nie­śmia­ło włą­czy­ła się pro­to­ko­lant­ka.

– Wy­so­ki są­dzie, a czy oskar­że­ni nie po­win­ni przy­pad­kiem mieć obroń­cy?

W pierw­szej re­ak­cji sę­dzia za­śmiał się i z po­li­to­wa­niem po­krę­cił głową. Po chwi­li jed­nak jego twarz przy­bra­ła po­gar­dli­wy wyraz.

– Wła­śnie dla­te­go osoby nie­bę­dą­ce praw­ni­ka­mi nie po­win­ny za­bie­rać głosu. – Zwró­cił się w kie­run­ku pro­ku­ra­to­ra. – Czy oskar­ży­ciel ze­chce wy­ja­śnić pani… Pani… Jak wła­ści­wie pani ma na imię? Zresz­tą nie­waż­ne… Czy oskar­ży­ciel ze­chce wy­ja­śnić pro­to­ko­lant­ce, dla­cze­go na sali roz­praw nie ma dzi­siaj z nami żad­ne­go, pożal się Boże, ad­wo­ka­ta?

– Na­tu­ral­nie, wy­so­ki są­dzie. Zgod­nie z pa­ra­gra­fem pięć ty­się­cy sie­dem­set dwu­dzie­stym trze­cim, ustęp drugi, punkt trze­ci Re­pu­bli­kań­skie­go Ko­dek­su Po­stę­po­wa­nia Kar­ne­go, w przy­pad­ku czy­nów za­gro­żo­nych karą ani­hi­la­cji całej rasy nie prze­wi­du­je się udzia­łu obroń­cy.

– Jesz­cze ja­kieś wąt­pli­wo­ści?

Pro­to­ko­lant­ka po­czer­wie­nia­ła na twa­rzy. Wsty­dli­wie po­krę­ci­ła głową i nie ode­zwa­ła się wię­cej.

– Je­że­li zatem nie chce pani w przy­spie­szo­nym tem­pie stać się osobą bez­ro­bot­ną, to pro­szę wró­cić do no­to­wa­nia i nie za­wra­cać mi wię­cej głowy! – krzyk­nął prze­wod­ni­czą­cy.

– Prze­pra­szam, czy da mi ktoś wresz­cie dojść do słowa? Od­no­szę wra­że­nie, że nie je­stem trak­to­wa­ny po­waż­nie! – za­pro­te­sto­wał elf.

– Nie ma ta­kiej po­trze­by, wiemy już wszyst­ko. Sąd wyda teraz wyrok czę­ścio­wy, tylko w za­kre­sie oskar­że­nia elfów. Prze­pi­sy, sam pan ro­zu­mie, po­zwa­la­ją – od­po­wie­dział spo­koj­nie sę­dzia.

Po krót­kiej jed­no­oso­bo­wej na­ra­dzie prze­wod­ni­czą­cy był gotów do wy­gło­sze­nia sen­ten­cji orze­cze­nia. Sa­kiew­ka w kie­sze­ni za­czę­ła mu jakby bar­dziej cią­żyć, ale mimo to kon­ty­nu­ował.

Przed ogło­sze­niem orze­cze­nia wszy­scy obec­ni na sali roz­praw po­wsta­li.

– Wyrok czę­ścio­wy w imie­niu Świę­tej Re­pu­bli­ki Świa­to­wej z dnia pierw­sze­go sierp­nia roku bie­żą­ce­go. Sąd Dys­tryk­tu Cen­tral­ne­go, w skła­dzie tu obec­nym. Po roz­po­zna­niu spra­wy ta­kiej i ta­kiej, wy­ro­kiem czę­ścio­wym orze­ka, co na­stę­pu­je. W punk­cie pierw­szym, ani­hi­lo­wać całą rasę elfów. W punk­cie dru­gim, wy­ro­ko­wi nadać rygor na­tych­mia­sto­wej wy­ko­nal­no­ści. Do­dat­ko­wo po­uczam oskar­żo­ne elfy, że w ter­mi­nie sied­miu dni mogą zło­żyć w tu­tej­szym są­dzie wnio­sek o pi­sem­ne uza­sad­nie­nie wy­ro­ku, a na­stęp­nie wnieść ape­la­cję.

Twarz przed­sta­wi­cie­la elfów na prze­mian ro­bi­ła się fio­le­to­wa i biała jak ścia­na. Chciał się ode­zwać, ale nie był w sta­nie. W jego stro­nę po­dą­ża­li już dwaj straż­ni­cy. Tym­cza­sem sę­dzia kon­ty­nu­ował:

– Oczy­wi­ście, na­le­ży mieć na wzglę­dzie, że wyrok zo­sta­nie wy­ko­na­ny na­tych­mia­sto­wo. Tym samym, w oce­nie sądu, skła­da­nie wnio­sku o uza­sad­nie­nie jawi się jako bez­ce­lo­we. – Sę­dzia za­śmiał się pa­skud­nie. Pro­ku­ra­tor po­sta­no­wił się przy­łą­czyć, jed­nak wi­dząc kar­cą­ce spoj­rze­nie prze­wod­ni­czą­ce­go, na­tych­miast umilkł.

– Dal­sze po­stę­po­wa­nie bę­dzie to­czy­ło się już bez udzia­łu elfów. Sąd od­ra­cza roz­pra­wę do jutra, roz­po­czy­na­my punk­tu­al­nie w samo po­łu­dnie.

 

***

Przez pierw­szą po­ło­wę nocy sę­dzia nie spał do­brze, drę­czy­ły go kosz­ma­ry. Zsy­ła­ły na jego udrę­czo­ny umysł wizje ma­so­wo mor­do­wa­nych mło­dych elfów, głów­nie dzie­ci. Każda z ofiar przed śmier­cią wska­zy­wa­ła pal­cem w jego kie­run­ku. Na­stęp­nie po­ja­wił się tłum. Skan­do­wał gło­śno: „po­twór”, „mor­der­ca”, „gwał­ci­ciel”. Sę­dzia ock­nął się zlany potem. Serce biło mu tak mocno, jakby chcia­ło uciec z klat­ki pier­sio­wej. Dla­cze­go niby miał­bym być gwał­ci­cie­lem?, po­my­ślał. Żadna kon­cep­cja nie przy­szła mu do głowy, więc za­rzu­cił dal­sze roz­wa­ża­nia w tej ma­te­rii.

Wstał z łóżka i pod­szedł do barku. Chwy­cił szklan­kę i nalał sobie szczo­drą por­cję whi­sky. Opróż­nił ją jed­nym hau­stem, po czym po­now­nie na­peł­nił. Na szaf­ce noc­nej le­ża­ła mała sa­kiew­ka wy­peł­nio­na dia­men­ta­mi. Wy­sy­pał je na łóżko. Ka­mie­ni było do­kład­nie dwa­dzie­ścia pięć, ro­bi­ły osza­ła­mia­ją­ce wra­że­nie. Po­miesz­cze­nie mo­men­tal­nie wy­peł­ni­ł ka­lej­do­skop ko­lo­rów. Dzia­ła­ją jak pry­zmat, są pięk­ne, po­my­ślał. Niech ten że­nu­ją­cy pro­ces się skoń­czy, to będę mógł do końca życia leżeć brzu­chem do góry. Je­stem bo­ga­ty, do­koń­czył myśl i mo­men­tal­nie usnął. Oto­czo­ny dro­go­cen­ny­mi ka­mie­nia­mi nie miał już kosz­ma­rów.

W samo po­łu­dnie pro­ces zo­stał wzno­wio­ny. Tego dnia wy­ja­śnie­nia skła­dał przed­sta­wi­ciel ni­zioł­ków. Był wy­stra­szo­ny i po­cząt­ko­wo zda­wał się nie ro­zu­mieć za­da­wa­nych pytań.

– Nic mi nie wia­do­mo o żad­nej pró­bie za­ma­chu stanu… – po­wie­dział.

– To na­praw­dę fa­scy­nu­ją­ce, ale ja py­ta­łem o udział ni­zioł­ków w wy­pra­co­wy­wa­niu pro­duk­tu kra­jo­we­go brut­to – od­po­wie­dział pro­ku­ra­tor z wy­raź­nym znu­że­niem. – Dla­cze­go jest taki niski?

– Ja wiem, że nie je­ste­śmy wy­so­cy…

Oskar­ży­ciel pu­blicz­ny się zde­ner­wo­wał.

– Pro­dukt. Kra­jo­wy. Brut­to. – Pro­ku­ra­tor wy­po­wie­dział z na­ci­skiem każde słowo. – Pan w ogóle wie, co to ta­kie­go?

Ni­zio­łek wes­tchnął, a na­stęp­nie po­wie­dział:

– Nie­któ­rzy z nas pra­cu­ją w han­dlu, a i ow­szem. Sprze­da­ją swoje to­wa­ry, także wy­sył­ko­wo, na te­re­nie kraju.

Teraz zde­ner­wo­wał się sę­dzia. Po­sta­no­wił sam zadać py­ta­nie:

– Czy oskar­żo­ny wie, dla­cze­go jego rasa ma niski… To zna­czy nie­wiel­ki… No, cho­le­ra jasna! – Aż za­klął ze zło­ści wobec nie­for­tun­ne­go do­bo­ru słow­nic­twa. – Czy oskar­żo­ny wie, dla­cze­go jego rasa nic nie wnosi do go­spo­dar­ki na­szej Świę­tej Re­pu­bli­ki?

– Ale pła­ci­my po­dat­ki! – krzyk­nął ni­zio­łek, wy­raź­nie z sie­bie dumny.

– Ska­ra­nie bo­skie… – wes­tchnął sę­dzia.

Obec­ny na ławie oskar­żo­nych przed­sta­wi­ciel kra­sno­lu­dów je­dy­nie uśmie­chał się pod nosem. Do­tych­czas wszyst­ko ukła­dało się po myśli jego po­bra­tym­ców. Elfy zo­sta­ły, za od­po­wied­nią opła­tą, wy­eli­mi­no­wa­ne. Na­to­miast te bez­u­ży­tecz­ne kur­du­ple wko­pią się same. Jest do­brze.

– Czy oskar­żo­ne­go coś bawi? – nie­spo­dzie­wa­nie za­py­tał prze­wod­ni­czą­cy.

– Prze­pra­szam, wy­so­ki są­dzie, przy­po­mnia­ło mi się coś za­baw­ne­go – od­po­wie­dział kra­sno­lud.

– Nie­dłu­go nie bę­dzie wam do śmie­chu – zri­po­sto­wał oskar­ży­ciel pu­blicz­ny. – Wróć­my do na­szych wy­ja­śnień. Dla­cze­go przed­sta­wi­cie­li ni­zioł­ków nie uświad­czy­my w po­li­cji, a tym bar­dziej w Woj­sku Re­pu­bli­kań­skim?

– Nie je­ste­śmy przyj­mo­wa­ni pro­szę pana. Ofi­cjal­nie ze wzglę­du na wzrost.

– Czyli, że po­zwo­lę sobie na żart, uchy­la­cie się od służ­by?

Po sali roz­nio­sły się po­je­dyn­cze, nieco wy­mu­szo­ne śmie­chy.

– Cisza! – wy­krzyk­nął sę­dzia. Na­stęp­nie spoj­rzał na pro­ku­ra­to­ra i po­wie­dział: – Wię­cej po­wa­gi na mojej roz­pra­wie, pro­szę! A tak na mar­gi­ne­sie, to żart był słaby i nie miał sensu.

– Oczy­wi­ście, wy­so­ki są­dzie, prze­pra­szam – mruk­nął w od­po­wie­dzi oskar­ży­ciel. Na­stęp­nie zwró­cił się do ni­zioł­ka: – To jak bę­dzie z tą służ­bą?

Ma­lut­ki oskar­żo­ny po raz ko­lej­ny wes­tchnął.

– Zgod­nie z tre­ścią wła­ści­wych ko­dek­sów mi­ni­mal­ny wzrost wy­ma­ga­ny u kan­dy­da­ta do po­li­cji to jeden metr i sześć­dzie­siąt cen­ty­me­trów wzro­stu. We­dług ofi­cjal­nych po­mia­rów naj­wyż­szy za­re­je­stro­wa­ny ni­zio­łek w hi­sto­rii li­czył sobie jeden metr i czter­dzie­ści cen­ty­me­trów. Na­le­ży pa­mię­tać, że był to wy­bryk na­tu­ry i praw­dzi­wy gi­gant! Wnio­ski na­su­wa­ją się same – za­koń­czył po­nu­ro.

– Tak, je­ste­ście bez­u­ży­tecz­ny­mi kur­du­pla­mi – zło­śli­wie sko­men­to­wał kra­sno­lud.

Na sali roz­praw po­now­nie dały się sły­szeć stłu­mio­ne śmie­chy. Prze­wod­ni­czą­cy nie wy­trzy­mał.

– Spo­kój! – krzyk­nął. – Na­kła­dam na oskar­żo­ne­go grzyw­nę za ob­ra­zę sądu!

– Toż to kpina w żywe oczy! Nie ma ta­kich prze­pi­sów! – krzyk­nął w od­po­wie­dzi kra­sno­lud.

– Nie ma? – Prze­wod­ni­czą­cy w te­atral­nym ge­ście za­sło­nił usta otwar­tą dło­nią. – Cóż, w takim razie za­rzą­dzam na­tych­mia­sto­we roz­strze­la­nie oskar­żo­ne­go na miej­scu. 

Pod­sąd­ny mo­men­tal­nie po­bladł, prze­ra­że­nie miał wy­pi­sa­ne na twa­rzy. Spoj­rzał w stro­nę pro­ku­ra­to­ra. Oskar­ży­ciel wy­raź­nie uni­kał kon­tak­tu wzro­ko­we­go. 

– Prze­cież tak nie można… – zwró­cił się do sę­dzie­go. – Kto cie­bie, czło­wie­ku, w ogóle do­pu­ścił do są­dze­nia? 

– Pro­szę mieć pre­ten­sje do usta­wo­daw­cy. Ochro­na! Nie mamy ca­łe­go dnia, pro­szę w tej chwi­li roz­strze­lać obec­ne­go tu oskar­żo­ne­go! – Wi­dząc nie­pew­ną minę funk­cjo­na­riu­sza, uśmiech­nął się i za­chę­ca­ją­co ski­nął głową. 

Ochro­niarz pod­szedł do kra­sno­lu­da i wy­strze­lił w sam śro­dek czoła. Twarz pod­sąd­ne­go, czy ra­czej to, co z niej po­zo­sta­ło, wy­ra­ża­ła szok. Mar­twe ciel­sko z hu­kiem opa­dło na pod­ło­gę.

Przez salę roz­praw prze­szedł nie­spo­koj­ny szum. Za­sto­so­wa­na przez sąd kara po­rząd­ko­wa była, jakby nie pa­trzeć, dość ra­dy­kal­na.

– Za­rzą­dzam pół go­dzi­ny prze­rwy. Ob­słu­ga niech uprząt­nie ten ba­ła­gan. – Sę­dzia z po­gar­dą spoj­rzał w kie­run­ku za­krwa­wio­nych zwłok. Na­stęp­nie zwró­cił się do pro­to­ko­lant­ki: – Pro­szę wy­słać faks do Mniej­szo­ści Kra­sno­ludz­kiej, żeby nie­zwłocz­nie skie­ro­wa­li na roz­pra­wę no­we­go przed­sta­wi­cie­la. Tylko tym razem nie chciał­bym żad­ne­go śmiesz­ka. – Po­now­nie skie­ro­wał po­gar­dli­we spoj­rze­nie na le­żą­cego na pod­ło­dze mar­twe­go kra­sno­lu­da.

Ko­rzy­sta­jąc z prze­rwy, sę­dzia udał się do swo­je­go ga­bi­ne­tu. Ode­tchnął z ulgą. Oskar­żo­ny na­praw­dę pięk­nie mu się pod­ło­żył. Uśmiech­nął się sze­ro­ko. Wie­dział, że musi do­pro­wa­dzić do uni­ce­stwie­nia elfów, w końcu wziął za to so­wi­te ho­no­ra­rium. Jed­nak­że miał też świa­do­mość, że musi po­stę­po­wać nie­zwy­kle ostroż­nie, nie może stwa­rzać nawet naj­mniej­szych po­zo­rów fa­wo­ry­zo­wa­nia kra­sno­lu­dów. Gdyby ktoś do­strzegł jego stron­ni­czość, to mo­gły­by się po­ja­wić nie­po­trzeb­ne py­ta­nia, nie­uchron­nie pro­wa­dzą­ce do po­dej­rzeń. Gdyby na jaw wy­szła przy­ję­ta ła­pów­ka… Cóż, wtedy byłby skoń­czo­ny. Po od­strze­le­niu oskar­żo­ne­go ja­kie­kol­wiek po­dej­rze­nia o fa­wo­ry­zo­wa­nie któ­rej­kol­wiek z ras wy­da­wa­ły się jed­nak mało praw­do­po­dob­ne. Cho­le­ra, a je­że­li to nie wy­star­czy?, po­my­ślał ze zgro­zą, a na­stęp­nie za­klął pa­skud­nie pod nosem.

Po upły­wie równo trzy­dzie­stu minut roz­pra­wa zo­sta­ła wzno­wio­na.

– Czy praw­dą jest, iż dzia­ła­jąc w celu zmia­ny usta­wo­daw­stwa na­szej Świę­tej Re­pu­bli­ki, przed­sta­wi­cie­le ni­zioł­ków do­pu­ści­li się naj­bar­dziej ohyd­ne­go i ha­nieb­ne­go czynu, jaki ist­nie­je, czyli pró­bo­wa­li prze­ku­pić grupę po­słów? – pro­ku­ra­tor za­py­tał oskar­żo­ne­go.

Na czole sę­dzie­go po­ja­wi­ła się kro­pel­ka potu. Spoj­rzał ner­wo­wo na oskar­ży­cie­la, ale nie ode­zwał się.

– Nic ni­ko­mu nie udo­wod­nio­no, a pie­nią­dze prze­pa­dły – od­po­wie­dział oskar­żo­ny.

– Zna­czy się, ja­kieś pie­nią­dze zo­sta­ły wrę­czone?

– Nic mi na ten temat nie wia­do­mo. Poza tym cały plan i tak nie wy­pa­lił, usta­wy nie udało się zmie­nić.

– Czy do­brze ro­zu­miem? Wrę­czy­li­ście pie­nią­dze po­słom. Oni je przy­ję­li i w za­mian obie­ca­li wpro­wa­dzić kilka zmian w usta­wie, ale osta­tecz­nie tego nie zro­bi­li?

– Nie kilku zmian, a jed­nej. Wyraz „albo” miał być za­stą­pio­ny przez „lub”. In­ny­mi słowy, zapis w usta­wie po­wi­nien brzmieć: „lub cza­so­pi­sma”. Ot szcze­gół, ale nie­zwy­kle istot­ny. Nie­ste­ty, opo­zy­cja przej­rza­ła prze­kręt i spra­wa się po­chrza­ni­ła. Tym­cza­sem pie­nią­dze prze­pa­dły!

– Te pie­nią­dze, o któ­rych nic panu nie wia­do­mo?

– Te same.

Pro­ku­ra­tor opu­ścił ręce w wy­ra­zie bez­sil­no­ści. Zwró­cił się do prze­wod­ni­czą­ce­go.

– Jak sam sąd widzi, bez­na­dziej­ny przy­pa­dek, te ni­zioł­ki.

– Rze­czy­wi­ście, bez­na­dziej­ny. W mojej oce­nie oskar­że­nie wy­star­cza­ją­co wy­ka­za­ło, że roz­strzy­ga­my tutaj o przy­szło­ści rasy, która jest zu­peł­nie zbęd­na dla dal­sze­go funk­cjo­no­wa­nia Świę­tej Re­pu­bli­ki. Co wię­cej, sta­no­wi ele­ment de­sta­bi­li­zu­ją­cy spo­łe­czeń­stwo i wście­kle ko­rup­cjo­gen­ny! – wy­krzy­czał, dla pod­kre­śle­nia po­wa­gi za­rzu­tów.

W tym mo­men­cie na salę roz­praw wszedł dum­nie kra­sno­lud. Ubra­ny był w czar­ny, do­pa­so­wa­ny gar­ni­tur marki Hugo Boss.

– Prze­pra­szam, wy­so­ki są­dzie, za spóź­nie­nie. Zo­sta­łem od­de­le­go­wa­ny do dal­sze­go re­pre­zen­to­wa­nia mojej rasy w ni­niej­szym pro­ce­sie, ale utkną­łem w korku. Szyby ko­pal­nia­ne są do­praw­dy wą­skie… Czy coś mnie omi­nę­ło?

– Pro­szę usiąść. – Prze­wod­ni­czą­cy wska­zał ławę oskar­żo­nych. – Wła­śnie usta­li­li­śmy, że ni­zioł­ki na­le­ży, co do jed­ne­go, ani­hi­lo­wać. Sto­sow­ne roz­strzy­gnię­cie w tej ma­te­rii pla­nu­ję wydać za kilka chwil.

Kra­sno­lud sze­ro­ko się uśmiech­nął i po­wie­dział:

– To ozna­cza, że ja i moi po­bra­tym­cy je­ste­śmy bez­piecz­ni?

– Na to wy­glą­da – od­po­wie­dział z wes­tchnie­niem sę­dzia. – Nie­mniej jed­nak i pan bę­dzie mu­siał zło­żyć wy­ja­śnie­nia. Naj­chęt­niej bym tego unik­nął… Eko­no­mia pro­ce­so­wa, ma się ro­zu­mieć. Na­to­miast, pod wzglę­dem pro­ce­du­ral­nym, nie­ste­ty nie ma ta­kiej moż­li­wo­ści… – Roz­ło­żył ręce w ge­ście uda­wa­nej bez­rad­no­ści.

– Takie prze­pi­sy, cóż zro­bić – od­po­wie­dział przy­mil­nie kra­sno­lud. Na jego twa­rzy po­ja­wił się uśmiech jesz­cze więk­szy, niż przed chwi­lą.

 

***

Tej nocy sę­dzia zu­peł­nie nie mógł za­snąć. Dwie rasy zo­sta­ły ani­hi­lo­wa­ne, po­zo­sta­ła część pro­ce­su to już tylko for­mal­ność. Spoj­rzał na wi­szą­cy na ścia­nie obraz. Za nim scho­wa­ny był sejf, do któ­re­go odło­żył sa­kiew­kę z dia­men­ta­mi. Zga­nił się w my­ślach, że do­tych­czas tak nie­roz­waż­nie z nią po­stę­po­wał. Prze­cież ktoś mógł zo­ba­czyć! Z nie­po­ko­jem spoj­rzał w kie­run­ku okna. Za­sło­na na­cią­gnię­ta, ale czy opu­ści­łem ro­le­ty an­tyw­ła­ma­nio­we? Spraw­dził, były opusz­czo­ne.

Skoro już nie mogę za­snąć, to przy­naj­mniej po­oglą­dam te­le­wi­zję, po­my­ślał. Prze­rzu­cał ko­lej­ne ka­na­ły, ale nie mógł zna­leźć nic cie­ka­we­go. Same re­trans­mi­sje z ani­hi­la­cji elfów i ni­zioł­ków, po­wtór­ki sta­rych se­ria­li oraz te­le­za­ku­py. Jedna wiel­ka nuda. Już miał wy­łą­czać od­bior­nik, gdy na­tknął się na re­por­taż o pro­ce­sie sko­rum­po­wa­nych urzęd­ni­ków. Wszy­scy, co do jed­ne­go, zo­sta­li po­wie­sze­ni i na­stęp­nie roz­strze­la­ni. Po­my­ślał, że bez­czesz­cze­nie zwłok to jed­nak spora prze­sa­da. Z głę­bo­kich prze­my­śleń wy­rwa­ła go ko­lej­na scena pro­gra­mu. Lek­tor prze­czy­tał pod­su­mo­wa­nie kwot ła­pów­ek, które łącz­nie otrzy­ma­li ska­za­ni. Sę­dzia do­ko­nał w gło­wie skom­pli­ko­wa­nych ob­li­czeń ma­te­ma­tycz­nych i za­marł. W naj­lep­szym wy­pad­ku tamci po­wie­sze­ni otrzy­ma­li po­ło­wę tego, co on. I to przy wy­jąt­ko­wo nie­ko­rzyst­nym kur­sie dia­men­tów na czar­nym rynku. Je­że­li kto­kol­wiek dowie się o ła­pów­ce, to skoń­czę jak te ba­ra­ny w te­le­wi­zji, po­my­ślał. Ogar­nę­ła go pa­ni­ka, mu­siał się napić cze­goś moc­niej­sze­go.

 

***

Wzno­wio­ny pro­ces to­czył się w naj­lep­sze, ale prze­wod­ni­czą­cy my­śla­mi był zu­peł­nie gdzie in­dziej. Przyj­rzał się pro­ku­ra­to­ro­wi i prze­słu­chi­wa­ne­mu przez niego kra­sno­lu­do­wi. Ten pierw­szy wy­glą­dał na wście­kłe­go. Na­to­miast oskar­żo­ny był nad wyraz spo­koj­ny. Wręcz… bez­czel­ny?

Tej gni­dzie wy­da­je się, że jest bez­piecz­na, po­my­ślał ze zło­ścią. W tym mo­men­cie sę­dzie­go prze­szedł dreszcz, do­znał na­głe­go i nie­spo­dzie­wa­ne­go olśnie­nia. Nie zwa­ża­jąc na to­czą­cą się na sali roz­praw wy­mia­nę zdań, zwró­cił się do kra­sno­lu­da.

– Czy praw­dą jest, iż w celu wpły­nię­cia na wynik ni­niej­sze­go pro­ce­su usi­ło­wał pan wrę­czyć mi ła­pów­kę w po­sta­ci sa­kiew­ki wy­peł­nio­nej dia­men­ta­mi?

– Słu… Słu­cham? – Oskar­żo­ny za­krztu­sił się, wstrzą­śnię­ty.

– Sa­kiew­ka wy­peł­nio­na dia­men­ta­mi. Czy wrę­czył mi ją pan, w za­mian ocze­ku­jąc ko­rzyst­ne­go roz­strzy­gnię­cia?

– Czy pan, to zna­czy sąd, zu­peł­nie osza­lał?! – wy­krzyk­nął kra­sno­lud.

Prze­wod­ni­czą­cy zwró­cił się do pro­to­ko­lant­ki.

– Pro­szę za­no­to­wać, iż dowód w po­sta­ci sa­kiew­ki wy­ko­na­nej z lnu, w któ­rej znaj­du­je się dwa­dzie­ścia pięć dia­men­tów, zo­stał za­bez­pie­czo­ny w domu sę­dzie­go. Sto­sow­na do­ku­men­ta­cja wraz z do­wo­dem rze­czo­wym zo­sta­nie włą­czo­na do akt spra­wy w póź­niej­szym cza­sie. – Po­now­nie spoj­rzał na oskar­żo­ne­go. – To zo­sta­ła wrę­czo­na ła­pów­ka, czy nie?

– To nie­do­rzecz­ne…

Pro­ku­ra­tor przy­tom­nie po­de­rwał się i po­wie­dział:

– W za­ist­nia­łej sy­tu­acji, na pod­sta­wie… – Przez na­stęp­nych kilka minut oskar­ży­ciel pu­blicz­ny cy­to­wał pa­ra­gra­fy. W końcu po­wie­dział: – Wno­szę o nad­zwy­czaj­ne ob­ostrze­nie kary i uka­ra­nie ani­hi­la­cją także rasy kra­sno­lu­dów.

Sę­dzia uśmiech­nął się z apro­ba­tą.

– Przy­chy­lam się do wnio­sku. Orze­kam zgod­nie z wnio­skiem pro­ku­ra­to­ra. Wy­ro­ko­wi, co oczy­wi­ste, na­da­ję rygor na­tych­mia­sto­wej wy­ko­nal­no­ści.

– Prze­cież to jest kpina z wy­mia­ru spra­wie­dli­wo­ści! To bez­pra­wie! – wy­krzyk­nął kra­sno­lud.

Prze­wod­ni­czą­cy po­de­rwał się z miej­sca i krzyk­nął w kie­run­ku oskar­żo­ne­go: – Ja je­stem pra­wem!

Sły­sząc te słowa, pro­ku­ra­tor je­dy­nie uniósł brew i su­ge­styw­nie spoj­rzał w kie­run­ku sę­dzie­go. Ten jed­nak nie wy­glą­dał na prze­ję­te­go.

– Bę­dzie­my się od­wo­ły­wać! – krzyk­nął roz­pacz­li­wie kra­sno­lud.

– To się od­wo­łuj­cie – od­po­wie­dział prze­wod­ni­czą­cy, po czym usiadł. Na twa­rzy po­ja­wił mu się pa­skud­ny uśmiech. – A, no tak, nie zdą­ży­cie – rzu­cił z mści­wą sa­tys­fak­cją w gło­sie. Chciał jesz­cze coś dodać, ale się po­wstrzy­mał. Zo­rien­to­wał się, że salę roz­praw wy­peł­ni­ła nie­spo­dzie­wa­na cisza. Spoj­rzał po po­miesz­cze­niu. Wszy­scy obec­ni za­sty­gli w bez­ru­chu, jakby czas się dla nich za­trzy­mał. Sę­dzia mi­mo­wol­nie wstał i pod­szedł do okna. Po­mi­mo naj­szczer­szych chęci, także na ze­wnątrz nie był w sta­nie do­strzec po­je­dyn­cze­go ruchu. Prze­wod­ni­czą­ce­go prze­szył zimny dreszcz. Wy­raź­nie coś było nie w po­rząd­ku. 

Nagle sę­dzia usły­szał za ple­ca­mi kroki. Od­wró­cił się i spo­strzegł ruch w ostat­nim rzę­dzie na wi­dow­ni. W jego kie­run­ku zmie­rzał nie­chluj­nie ubra­ny męż­czy­zna.

– Kim pan jest? Co tu się dzie­je? – za­py­tał skon­fun­do­wa­ny prze­wod­ni­czą­cy.

– Ja? Ja, pro­szę pana, je­stem bie­głym są­do­wym. Oba­wiam się, że eks­pe­ry­ment pro­ce­so­wy wy­padł… Cóż, nie­ko­rzyst­nie. Pro­szę spo­koj­nie po­cze­kać. Za kilka chwil opu­ści­my sy­mu­la­cję i praw­dzi­wy pro­ces zo­sta­nie wzno­wio­ny.

– Praw­dzi­wy pro­ces? – za­py­tał zdzi­wio­ny sę­dzia. A ten jest jaki? Na żarty? Poza tym, o jakim eks­pe­ry­men­cie pan mówi?

Bie­gły spoj­rzał na niego ze zro­zu­mie­niem i od­po­wie­dział:

– Znaj­du­je­my się ak­tu­al­nie w sy­mu­la­cji. Każdy pań­ski gest, każda wy­po­wiedź, a w szcze­gól­no­ści wszel­kie de­cy­zje pro­ce­so­we zo­sta­ły skru­pu­lat­nie za­no­to­wa­ne i na­stęp­nie pod­da­ne grun­tow­nej ana­li­zie. Jed­nak­że wnio­ski… Myślę, że można bez­piecz­nie za­ło­żyć, iż nie przy­pad­ną panu do gustu. Przy­kro mi.

– O czym ty, czło­wie­ku, mó­wisz?

– Oszo­ło­mie­nie w tej sy­tu­acji jest ab­so­lut­nie nor­mal­nym sta­nem, pro­szę się nie przej­mo­wać – od­po­wie­dział bie­gły. – Tak na mar­gi­ne­sie to muszę przy­znać, że był pan cał­kiem prze­ko­nu­ją­cy w roli sę­dzie­go…

– To jakiś po­nu­ry żart, praw­da?

– Nie­ste­ty, ale nie – wes­tchnął. – Jak już wspo­mi­na­łem, prze­pro­wa­dzi­li­śmy wła­śnie eks­pe­ry­ment pro­ce­so­wy. W jego toku po­twier­dzi­ło się, że jest pan osobą po­zba­wio­ną ele­men­tar­nej mo­ral­no­ści i do tego skłon­ną do agre­sji. Sło­wem, złą do szpi­ku kości. A skoro nie star­tu­je pan w kon­kur­sie na pre­ze­sa sądu, tylko wy­stę­pu­je w roli oskar­żo­ne­go to…

– To co? – za­py­tał prze­wod­ni­czą­cy.

– Cóż, o tym za­de­cy­du­je już praw­dzi­wy sąd. Na po­cie­sze­nie po­zwo­lę sobie za­uwa­żyć, że ma pan ogrom­ne szczę­ście, że w po­przed­nim stu­le­ciu kara śmier­ci zo­sta­ła znie­sio­na.

Sę­dzia, sły­sząc te słowa, ze­mdlał. Gdy się obu­dził, z prze­ra­że­niem od­krył, że sie­dzi, za­ku­ty w kaj­dan­ki, na ławie oskar­żo­nych. Nie zdą­żył wszyst­kie­go sobie dobrze poukładać, a już zo­stał gwał­tow­nie po­sta­wio­ny do pionu przez dwóch ro­słych po­li­cjan­tów. Praw­dzi­wy prze­wod­ni­czą­cy miał wła­śnie wy­gła­szać orze­cze­nie.

– Wyrok w imie­niu Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej z dnia pierw­sze­go sierp­nia roku bie­żą­ce­go. Sąd Okrę­go­wy w War­sza­wie, w skła­dzie tu obec­nym, oskar­żo­ne­go Ar­tu­ra Re­sow­skie­go uzna­je za win­ne­go za­rzu­ca­nych mu czy­nów…

Pod­sąd­ny nie słu­chał już dalej, po­now­nie stra­cił przy­tom­ność.

 

 

Koniec

Komentarze

Fajne opowiadanie, takie “Krzywe zwierciadło” w wersji abstrakcyjnej. Ubawiłam się śledząc perypetie trzech oskarżonych ras. Smaczku dodaje profesja autora;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush! ;) miło mi, że opowiadanie Ci się podobało;) i raz jeszcze dziękuję za nieocenioną pomóc na etapie bety ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cezary, zastanawiam się w jakiej sprawie sądowej uczestniczyłeś i w jakim charakterze, że to czego tam doświadczyłeś, natchnęło Cię myślą o napisaniu niniejszego opowiadania. Bardzo spodobało mi się wykorzystanie w tekście autentycznych sytuacji mających miejsce w nie tak odległej przeszłości. ;)

Mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym zgłosić opowiadanie do Biblioteki. :)

 

– Skoro już usta­li­li­śmy, że w isto­cie elfy są bez­u­ży­tecz­ne – wes­tchnął.To teraz mu­si­my jesz­cze zba­dać, czy są też szko­dli­we spo­łecz­nie. → A może: – Skoro już usta­li­li­śmy, że w isto­cie elfy są bez­u­ży­tecz­ne – wes­tchnął – to teraz mu­si­my jesz­cze zba­dać, czy są też szko­dli­we spo­łecz­nie.

 

wy­krzyk­nął elf , wy­raź­nie wście­kły. → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

– No, tego nie po­wie­dzia­łem, ale.. → Jeśli wypowiedź miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

Wnio­ski na­su­wa­ją się same. Za­koń­czył po­nu­ro.Wnio­ski na­su­wa­ją się same – za­koń­czył po­nu­ro.

 

Prze­wod­ni­czą­cy wska­zał na ławę oskar­żo­nych.Prze­wod­ni­czą­cy wska­zał ławę oskar­żo­nych.

 

Nie mniej jed­nak i pan bę­dzie mu­siał zło­żyć wy­ja­śnie­nia.Niemniej jed­nak i pan bę­dzie mu­siał zło­żyć wy­ja­śnie­nia.

 

Prze­cież ktoś mógł zo­ba­czyć!. → Po wykrzykniku nie stawia się kropki.

 

pod­su­mo­wa­nie kwot ła­pów­ek, jakie łącz­nie otrzy­ma­li ska­za­ni. → …pod­su­mo­wa­nie kwot ła­pów­ek, które łącz­nie otrzy­ma­li ska­za­ni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Regulatorzy! Jak zawsze dziękuję serdecznie za łapankę, wszystkie wskazane przez Ciebie usterki poprawiłem :)

 

Bardzo mi miło, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu :)

 

Cezary, zastanawiam się w jakiej sprawie sądowej uczestniczyłeś i w jakim charakterze, że to czego tam doświadczyłeś, natchnęło Cię myślą o napisaniu niniejszego opowiadania

O samej rozprawie niestety żadnych szczegółów napisać nie mogę… W każdym razie była to szeroko rozumiana sprawa cywilna :) A występowałem w charakterze pełnomocnika jednej ze stron :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo proszę, Cezary. I dziękuję za wyjaśnienia – nie domagałam się szczegółów. Ważne że nie byłeś w grupie elfów, krasnoludów i niziołków. ;)

A skoro dokonanałeś poprawek, mogę udać się do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A skoro dokonanałeś poprawek, mogę udać się do klikarni. ;)

Serdecznie dziękuję:)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cała przyjemność po mojej stronie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po drugie, o pasożytnictwo społeczne, a w konsekwencji zupełny brak przydatności dla dalszego rozwoju państwa. I wreszcie po trzecie, o fakt, że samo ich istnienie stanowi wyraz plugawej, promowanej na zachodzie, ideologii „multi-kulti”.

Dlaczego “multi-kulti”? To raczej razem i bez cudzysłowu.

 

Na szafce nocnej leżała mała sakiewka wypełniona diamentami. Wysypał je na łóżko. Kamieni było dokładnie dwadzieścia pięć, robiły oszałamiające wrażenie. Pomieszczenie momentalnie wypełnił kalejdoskop kolorów. Działają jak pryzmat, są piękne, pomyślał.

Cyrkonie, ale nie diamenty!

 

Widząc niepewną minę funkcjonariusza(+,) uśmiechnął się i zachęcająco skinął głową. 

Przecinka brak…

 

Na jego twarzy pojawił się uśmiech jeszcze większy(-,) niż przed chwilą.

…bo spadł niżej.

 

Wciągnęło mnie i czytałam z przyjemnością. Przypomniało mi się opowiadanie Marty Kisiel, w którym elfy i krasnoludy musiały wykazać swoją przydatność dla społeczeństwa lub się przekwalifikować. U Ciebie sprawy nabrały ostatecznego wymiaru, a twist na końcu połączył tradycję z nowoczesnością. Chętnie kliknę!

elfy i krasnoludy musiały wykazać swoją przydatność dla społeczeństwa lub się przekwalifikować

Jak się przekwalifikować z elfa? Na co? Na homara? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na nieheteronormatywnego anioła XD. Musiał tylko zmienić kształt uszu, ale zachował długie włosy i łuk.

M.G.Zanadra

 

Jest mi niezmiernie miło, że moje opowiadanie sprawiło Ci przyjemność :) Dziękuję serdecznie za Twój komentarz i za klika :)

 

Przypomniało mi się opowiadanie Marty Kisiel, w którym elfy i krasnoludy musiały wykazać swoją przydatność dla społeczeństwa lub się przekwalifikować.

Nie czytałem, ale zaintrygowało mnie. Tym samym dochodzi mi kolejna pozycja do nadrobienia :)

 

Dlaczego “multi-kulti”? To raczej razem i bez cudzysłowu.

W sumie to nie zastanawiałem się nad pisownią. Sprawdziłem i rzeczywiście, masz rację :)

Cyrkonie, ale nie diamenty!

Tylko co to byłaby za łapówka w cyrkoniach? :)

 

 

Tarnina

Jak się przekwalifikować z elfa? Na co? Na homara? XD

U Pilipiuka byłaby opcja przekwalifikować się na gulasz :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Tylko co to byłaby za łapówka w cyrkoniach? :)

Diament odbija światło na biało, szaro i lekko różowo (zdaje się), ale tęcza barw → na bank cyrkonia!

Diament odbija światło na biało, szaro i lekko różowo (zdaje się), ale tęcza barw → na bank cyrkonia!

Czyli wychodzi na to, że Sędzia dał się oszukać. A to heca! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hmm… I tak i nie. Teoretycznie diament może zadziałać jak pryzmat, ale nie rozświetli pomieszczenia kolorami. Po zastanowieniu muszę przyznać, że wspomniane przeze mnie wyżej odbicie światła sprawdzi się, gdy patrzy się na diament umieszczony w czymś (np. w pierścionku), ale sam diament może działać inaczej (jak pryzmat właśnie). Tylko nie będzie spektakularnego efektu. Chyba, że jest to wyolbrzymienie na potrzeby podkreślenia zachwytu sędziego. Jeśli tak, to lepiej nie zmieniać (o ile był taki zamiar). Kajam się.

Chyba, że jest to wyolbrzymienie na potrzeby podkreślenia zachwytu sędziego.

Cóż, Sędzia znajduje się w symulacji. Prawa fizyki mogą być lekko zmodyfikowane w celu lepszego zbadania jego reakcji ;)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Na nieheteronormatywnego anioła XD. Musiał tylko zmienić kształt uszu, ale zachował długie włosy i łuk.

… wtf. Mózg wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie. Skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Hops! Oto idzie serek!

 W sumie to nie zastanawiałem się nad pisownią. Sprawdziłem i rzeczywiście, masz rację :)

Nawet nie zauważyłam… blush

 Tylko co to byłaby za łapówka w cyrkoniach? :)

Kiedyś nie ćwiczyłam na wuefie i koleżanka dała mi do pilnowania pierścionek z cyrkonią, w który się gapiłam jak sroka w gnat, bo akurat o czymś intensywnie myślałam XD A ona pomyślała, że jestem taka zdumiona jej bogactwem laugh

 U Pilipiuka byłaby opcja przekwalifikować się na gulasz :)

To zawsze XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witaj.

Proces przypominał nieco ten z filmu Antek Policmajster, ale miło jest przeczytać o rozprawie sądowej napisanej przez kogoś, kto w takiej uczestniczył. Ja osobiście widziałem tylko salę rozpraw. Opowiadanie z początku zabawne, potem już mniej, na koniec jest element fantastyki, nie licząc tego, że bohaterami są baśniowe postacie. No i trochę na temat przydatności. Jak ktoś jest na emeryturze, to nie jest przydatny, stanowi obciążenie dla państwa, ale całe życie przecież płacił składki. Potem pracujący mówią, że utrzymują nierobów. Ale takie życie. No i jeszcze o przydatności fantazy. Być może jest to dobra rozrywka, ludzie mają zajęcie czytając książki, grając w gry RPG czy oglądając filmy, ale jaki z niej pożytek? Bajki dla dzieci najczęściej mają jakiś morał, uczą uczciwości, pracowitości czy innych pożytecznych cech, a czego uczy fantasy albo Harry Poter?

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Bajki dla dzieci najczęściej mają jakiś morał, uczą uczciwości, pracowitości czy innych pożytecznych cech, a czego uczy fantasy albo Harry Poter?

Oj, czegoś chyba uczy… ale nie w tym rzecz. Temat przydatności w ogóle dobrze by było podjąć, hmmm… to duży temat, a tutaj stanowi raczej pretekst. <zapisuje w kapowniczku>

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witaj Feniksie103 :)

 

Dziękuję Ci za odwiedziny i za komentarz.

 

Widzę, że Tarnina mnie ubiegła z wyjaśnieniem odnośnie poruszonej w opowiadaniu kwestii “przydatności” :) Pomimo tego, że wątek anihilacji ras przewija się niemalże przez całe opowiadanie to stanowi on wyłącznie tło dla studium przypadku zdeprawowanej jednostki, która (tymczasowo i nie w rzeczywistości) uzyskała pełnię praw do decydowania o losach milionów. 

 

Filmu Antek Policmajster nie widziałem, ale też nie jestem koneserem wiekowej kinematografii.

miło jest przeczytać o rozprawie sądowej napisanej przez kogoś, kto w takiej uczestniczył

W rzeczywistości w 99% przypadków rozprawy sądowe, szczególnie te cywilne, są nudne jak flaki z olejem. Chociaż oczywiście zdarzają się perełki :) Proces przedstawiony w opowiadaniu jest nieco “podrasowany” żeby lepiej się to czytało. No i sama procedura, co wskazywałem w przedmowie, jest tutaj tylko wzorowana na naszej ojczystej. Nie mniej jednak nie chciałem przesadzać, bo aż mnie skręca jak przypomnę sobie takie potworki, jak chociażby fragmenty rozpraw w cyklu o Jakubie Wędrowyczu Pilipiuka (serio, nie wiem skąd on to brał…).

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Widzę, że Tarnina mnie ubiegła z wyjaśnieniem odnośnie poruszonej w opowiadaniu kwestii “przydatności”

Akurat temat trochę mnie interesuje, choć nie udało się jeszcze niczego z niego zrobić. Takie choćby eksperymenty myślowe

chociażby fragmenty rozpraw w cyklu o Jakubie Wędrowyczu Pilipiuka (serio, nie wiem skąd on to brał…)

Wędrowycz jest wiecznie naprany, może z jego punktu widzenia tak to wyglądało? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Cezary!

 

Na starcie powiem, że jestem raczej z tych, którzy w przedmowie piszą mniej niż więcej, ale to tylko kwestia gustu ;)

Tu prokurator zrobił dłuższą pauzę w celu zaczerpnięcia powietrza.

XD

I wreszcie po trzecie, o fakt, że samo ich istnienie stanowi wyraz plugawej, promowanej na zachodzie[,-] ideologii multikulti.

Wydaje mi się, że “promowanej na zachodzie” nie jest wtrąceniem, tylko jednym z określeń “ideologii multikulti”, więc oddzielamy je tylko od innych określeń, nie od określanego członu.

– Cisza na sali rozpraw! – Gdy oskarżeni ucichli, zwrócił się w kierunku prokuratora i zapytał:

To prawdopodobnie nie są didaskalia do tego dialogu, więc lepiej od nowej linijki, zwłaszcza, że kolejny dialog jest od nowej.

– Oczywiście, należy mieć na względzie, że wyrok zostanie wykonany natychmiastowo. Tym samym, w ocenie sądu, składanie wniosku o uzasadnienie jawi się jako bezcelowe. – Sędzia zaśmiał się paskudnie.

Jak dla mnie wyjaśnienie całkowicie zbędne, ale balans między zostawianiem czytelnikowi rzeczy do domyślenia a mówieniem wszystkiego wprost jest trudny do utrzymania i nie jestem najlepszą osobą do dawania rad w tej kwestii :P

Skandował głośno: „potwór”, „morderca”, „gwałciciel”. Sędzia ocknął się zlany potem. Serce biło mu tak mocno, jakby chciało uciec z klatki piersiowej. Dlaczego niby miałbym być gwałcicielem?, pomyślał.

– To naprawdę fascynujące, ale ja pytałem o udział niziołków w wypracowywaniu produktu krajowego brutto – odpowiedział prokurator z wyraźnym znużeniem. – Dlaczego jest taki niski?

;)

Tylko tym razem nie chciałbym żadnego śmieszka. – Ponownie skierował pogardliwe spojrzenie na leżącego na podłodze martwego krasnoluda.

Czy dopisek konieczny?

Cholera, a jeżeli to nie wystarczy?, pomyślał ze zgrozą, a następnie zaklął paskudnie pod nosem.

Tu też można się zastanowić.

Nie zdążył wszystkiego przetworzyć w głowie (?), a już został gwałtownie postawiony do pionu przez dwóch rosłych policjantów.

Może “sobie dobrze poukładać”/”przemyśleć”?

 

Opowiadanie wielokrotnie uśmiechnęło (w wypisanych miejscach i nie tylko).

 

Zastanawiałem się, dokąd całość będzie zmierzała. Napięcie rosło w wątku z obawami sędziego, aż skojarzyło mi się ze Zbrodnią I kara, nie byłem tylko pewien, jakie będzie zakończenie. Podwójny twist pod tym względem spełnił swoją rolę.

Być może kiedyś będziemy testowali ludzi w taki sposób, chociaż lepiej byłoby to pewnie wprowadzić w postaci dorocznej kontroli, żeby tych złośliwych zamykać zapobiegawczo. Aż się zacząłem zastanawiać, co by się stało, gdyby pomysł wprowadzić na początku historii, a nie na końcu.

 

Brakowało mi trochę większego znaczenia wydarzeń na sali sądowej. Oczywiście stanowią one tło dla wszystkich innych wydarzeń i zamykasz w nich mnóstwo świetnego humoru, ale cały postęp fabularny, nie licząc końcówki, odbywa się w mieszkaniu sędziego. Tam poznajemy też istotną część jego charakteru, razem z obawami i motywacjami. Na sali obrad jest po prostu zły.

 

Klikam i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Wydaje mi się, że “promowanej na zachodzie” nie jest wtrąceniem, tylko jednym z określeń “ideologii multikulti”, więc oddzielamy je tylko od innych określeń, nie od określanego członu.

Tak, przegapiłam to.

 żeby tych złośliwych zamykać zapobiegawczo

Gdyby bycie palantem było przestępstwem, wszyscy byśmy siedzieli :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gdyby bycie palantem było przestępstwem, wszyscy byśmy siedzieli :D

Na szczęście bycie palantem szkodzi głównie nam, więc zasłonilibyśmy się poświęceniem i szczytnymi ideałami.

Takie choćby eksperymenty myślowe

Motorniczy ma pierścień niewidzialności, pozwalający mu bezkarnie rozjeżdżać ludzi przywiązanych do torów. Zakładając, że pociąg jeździ w każdy piątek, policz, ilu ludzi uratuje teoria Zenona w 2024 roku.

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Na szczęście bycie palantem szkodzi głównie nam, więc zasłonilibyśmy się poświęceniem i szczytnymi ideałami.

Rimshot!

Motorniczy ma pierścień niewidzialności, pozwalający mu bezkarnie rozjeżdżać ludzi przywiązanych do torów. Zakładając, że pociąg jeździ w każdy piątek, policz, ilu ludzi uratuje teoria Zenona w 2024 roku.

A ile wynoszą obroty pobliskiego baru?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

3 * CP * (LUL – LULKITPP)

 

Gdzie:

CP – Cena piwa

LUL – Liczba Uratowanych Ludzi

LULKITPP – Liczba Uratowanych Ludzi Którzy I Tak Poszliby Pić

 

Czyli zero, bo jak niby człowiek kończy przywiązany do torów?

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Ostamie

 

Serdeczne podziękowania za odwiedziny, Twój komentarz oraz klika. Dziękuję też za wskazanie usterek językowych, pospiesznie je poprawiłem :)

 

To prawdopodobnie nie są didaskalia do tego dialogu, więc lepiej od nowej linijki, zwłaszcza, że kolejny dialog jest od nowej.

Są, zarówno zdanie o ciszy, jak i pytanie do prokuratora są wypowiadane przez Sędziego. Nadprogramowy enter mi się wcisnął i stąd zamieszanie ;)

 

Jak dla mnie wyjaśnienie całkowicie zbędne, ale balans między zostawianiem czytelnikowi rzeczy do domyślenia a mówieniem wszystkiego wprost jest trudny do utrzymania i nie jestem najlepszą osobą do dawania rad w tej kwestii :P

W kilku miejscach pozwoliłem sobie na nieco łopatologiczne tłumaczenie procedury, co na prawdziwej sali sądowej miałoby miejsce tylko w przypadku, gdyby jedna ze stron nie miała pełnomocnika/obrońcy. A tutaj zarówno oskarżone rasy nie mają obrońcy, jak i czytelnicy nie mają pełnomocników, którzy na bieżąco tłumaczą, więc… :P

 

Czy dopisek konieczny?

Tu też można się zastanowić.

W obu przypadkach pewnie na spokojnie można zdanie wykastrować z treści, ale… jakoś tak mi się podoba aktualne brzmienie… :)

 

Być może kiedyś będziemy testowali ludzi w taki sposób, chociaż lepiej byłoby to pewnie wprowadzić w postaci dorocznej kontroli, żeby tych złośliwych zamykać zapobiegawczo.

Oj, takie pomysły prewencyjnego zamykania (rozstrzeliwania) ludzi już miały miejsce w historii. Cóż powiedzieć, nie zakończyło się to najlepiej :) Mój ulubiony standuper – Ricky Gervais posłużył się kiedyś przykładem podróży w czasie. Czy przeskakując do końcówki XIX wieku dokonalibyśmy prewencyjnej egzekucji na małym Adolfie? Przecież w tym momencie on był jeszcze zupełnie niewinny…

 

Brakowało mi trochę większego znaczenia wydarzeń na sali sądowej.

Jak słusznie zauważyłeś, wydarzenia na sali sądowej i przedstawiony tam sąd nad rasami stanowią tło dla studium przypadku postaci Sędziego. Takie miałem założenie od początku, chociaż oryginalnie więcej akcentów stawiałem na wątki humorystyczne niż pokazanie perfidii (zła) Sędziego. Ostatecznie pod wpływem trafnych uwag na etapie bety dokonałem korekt :)

 

Na sali obrad jest po prostu zły.

W jakimś stopniu jest to moderowane przez biegłego, który ustawił taki, a nie inny przebieg symulacji rozprawy sądowej. Z drugiej strony, władza (nawet tymczasowa) potrafi momentalnie deprawować ludzi i wyzwalać w nich najgorsze instynkty. Doskonałym tego przykładem niech będzie tzw. eksperyment więzienny Zimbardo.

 

Tak na marginesie jeszcze. W (mam nadzieję niedługiej) przyszłości planuję napisać opowiadanie, które będzie osadzone fabularnie pomiędzy wydarzeniami z opka o fast foodach, a niniejszym. 

 

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Są, zarówno zdanie o ciszy, jak i pytanie do prokuratora są wypowiadane przez Sędziego. Nadprogramowy enter mi się wcisnął i stąd zamieszanie ;)

Chodziło mi o to, że nie są didaskaliami do wypowiedzi, za którą stały. Ale w jednej linijce już działa :)

W kilku miejscach pozwoliłem sobie na nieco łopatologiczne tłumaczenie procedury

Chodziło nie tyle o tłumaczenie procedury, co żartu. Chociaż tutaj może faktycznie lepiej zostawić, skoro nawiązujesz do tego w końcówce (czego w momencie pisania uwag nie wiedziałem, a potem jakoś mi umknęło).

Czy przeskakując do końcówki XIX wieku dokonalibyśmy prewencyjnej egzekucji na małym Adolfie? Przecież w tym momencie on był jeszcze zupełnie niewinny…

Małego można by odsunąć od polityki albo zapewnić lepsze wychowanie. Dużego… zależy jak liczyć bilans strat i zysków.

Doskonałym tego przykładem niech będzie tzw. eksperyment więzienny Zimbardo.

Ciekawe, nie słyszałem. Symulacje (może nie tak drastyczne) w ogóle są ciekawym tematem, w szczególności w szeroko pojętej edukacji.

Tak na marginesie jeszcze. W (mam nadzieję niedługiej) przyszłości planuję napisać opowiadanie, które będzie osadzone fabularnie pomiędzy wydarzeniami z opka o fast foodach, a niniejszym. 

Powodzenia :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Przybyłem zwabiony “polecajką” pod moim tekstem, również o procesie sądowym :)

 

Całkiem zabawny utwór, pełen różnorakich nawiązań – do twórczości swojej i cudzej, a także otaczającej nas rzeczywistości (afera Rywina w wykonaniu niziołków – świetna :) ). Czyta się płynnie i z przyjemnością.

Prawdziwe rozprawy rzeczywiście bywają najczęściej nudne, ale udało Ci się wycisnąć z tematu ile się da. Końcowy twist mnie zaskoczył – nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, a jednocześnie nie było to coś, co psuło odbiór całości, jak bywa z czymś, co wyskakuje z nianacka z kapelusza.

 

Z drugiej strony, władza (nawet tymczasowa) potrafi momentalnie deprawować ludzi i wyzwalać w nich najgorsze instynkty.

Tak już jesteśmy skonstruowani, Zimbardo sam był zaskoczony wynikiem swojego eksperymentu. A im więcej tej władzy, nawet opartej na kruchych podstawach – tym gorzej. Jak pisał lord Acton: "Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie".

 

entropia nigdy nie maleje

Małego można by odsunąć od polityki albo zapewnić lepsze wychowanie.

I takie pomysły trafiały się w SF.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ostamie

 

Powodzenia :)

Dzięki! :)

 

Jimie

 

Dzięki za odwiedziny i za komentarz :) Bardzo mi miło, że lektura była dla Ciebie przyjemnością :)

Przybyłem zwabiony “polecajką” pod moim tekstem, również o procesie sądowym :)

O widzisz, to teraz mamy system wzajemnych poleceń ^^ Prawie, że portal pomiędzy opowiadaniami (trzeba uważać, bo z portali potrafią wyskakiwać smoki!) :)

 

Tarnino

 

I takie pomysły trafiały się w SF.

Coś mi świta, że chyba nawet jeden odcinek Ricka i Morty’ego dotykał tego problemu, ale mogło mi się pomieszać coś…

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej Cezary!

 

Twoja nieco wypaczona wizja wymiaru sprawiedliwości i oryginalny sposób dociekania winy i intencji oskarżonego, podane w przyjemny, pełen humoru sposób, przypadły mi do gustu.

 

Dodaję klik do biblio :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Cześć Bosmanie!

 

Serdeczne podziękowanie za bezcenne uwagi na etapie bety oraz za odwiedziny i klika ;) Cieszy mnie, ze opowiadanie przypadlo Ci do gustu ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dziękuję za podrzucenie opowiadania do wątku z wizytówkami.

 

 

 

Zacznijmy tak: IMHO umiesz pisać, od strony warsztatowej. Tekst jest sprawnie napisany, ma dobrą kompozycję, językowo jest solidny i rzetelny, dobrze się go czyta.

Fabularnie opowiadanie jest dość przewidywalne. Na plus działa naprawdę fajnie wprowadzony twist na końcu. Natomiast zarówno charakterystyka “oskarżonych” ras, jak i typ humoru z odwołaniami do naszej rzeczywistości – znane, choć zrobione umiejętnie. Biblioteka zasłużona :)

 

PS. Czy dobrze rozumiem, że “sędzia” / oskarżony stał przed sądem właśnie za gwałt i stąd mu się nagle we śnie ten “gwałciciel” pojawił, choć w symulacji był, owszem, oszustem i masowym mordercą? Bo jak tak, to to jest bardzo dobrze zrobiona sugestia :)

ninedin.home.blog

Hej Ninedin!

 

Miło mi, że skorzystałaś z zaproszenia i dobrze Ci się czytało moje opowiadanie :)

 

Zacznijmy tak: IMHO umiesz pisać, od strony warsztatowej. Tekst jest sprawnie napisany, ma dobrą kompozycję, językowo jest solidny i rzetelny, dobrze się go czyta.

W kwestiach językowych bardzo pomogli mi betujący, ale staram się wyciągać wnioski i popełniać mniej błędów w kolejnych tekstach :)

 

PS. Czy dobrze rozumiem, że “sędzia” / oskarżony stał przed sądem właśnie za gwałt i stąd mu się nagle we śnie ten “gwałciciel” pojawił, choć w symulacji był, owszem, oszustem i masowym mordercą? Bo jak tak, to to jest bardzo dobrze zrobiona sugestia :)

Ujmę to w ten sposób: sędzia ma wiele na sumieniu :) W zamyśle opowiadanie jest trzecim chronologicznie tekstem o losach niejakiego Artura, którego “przemiana” została zasygnalizowana tutaj. W planach mam też środek tej historii, ale zapewne powstanie nieprędko.

 

Dziękuję za wizytę i komentarz :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nowa Fantastyka