- Opowiadanie: krar85 - Andżela [18+]

Andżela [18+]

Bo dawno nic nie wrzuciłem. Miało być weird fiction z wyraźnym akcentem religijnym. Co wyszło? Oceńcie sami. Zapraszam do lektury i konstruktywnej krytyki.

Obłędnia:

Obraz: Jusepe de Ribera “Magdalena Ventura with Her Husband and Son”

Hasło: kredyt na zakup męża

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Andżela [18+]

Tu przystrzygła, tam przeczesała, gdzie indziej tylko spryskała lakierem.

– No, teraz jest elegancko! – Andżela klasnęła.

W stroboskopowym świetle fryzura wyglądała dokładnie tak, jak powinna w sobotę wieczorem: szalenie, niegrzecznie i całkowicie niepraktycznie. Dziewczyna w samej bieliźnie wypadła z łazienki, podskakując w rytm wstrząsających mieszkaniem basów, i rzuciła się do szafki z butami.

– Białe? Nie wypada. Kremowe… Passe. A może te z krokodylej skóry? – Przeglądała kolejne pudełka. – A co tak śmierdzi?

Pognała do kuchni. Doprawiona pokaźną ilością cebuli jajecznica była tak przypalona, że nawet lampy ultrafioletowe nie potrafiły wydobyć z niej bieli. Andżela zakręciła gaz i spróbowała przemieszać zwęglone danie.

– Zjem na mieście! – Wrzuciła patelnię wraz z zawartością prosto do kosza pod umywalką. – Wiem! – Wykonała gwiazdę i ponownie stanęła przed ścianą zastawioną pudełkami. – Tylko gdzie one są?

Kolejne opakowania spadały na podłogę w rytm muzyki. Czarne, lśniące botki z czerwonymi akcentami znalazła w szóstym z kolei.

– Elegancko! – Naciągnęła obuwie na bose stopy i wyprężyła się przed lustrem. Ultrafiolet wydobył blask z normalnie niewidocznych tatuaży: Zwiastowania na gładkim brzuchu i Męki Pańskiej na atletycznych plecach. – Dziś jest twój dzień, dziewczyno! – Wskazała palcem własne odbicie.

Przez zgiełk muzyki przebił się pisk telefonu. Drobnym krokiem pomknęła do sypialni.

– Halo! Tak, mamo, u nas wszystko dobrze i po bożemu, jutro będę w ciąży i wreszcie zaczynam urlop, kiedy przyjedziesz? Ale jak to? Dlaczego, przecież dziś jest sobota. Mamo… – jęknęła, wyciągając się na niepościelonym łóżku. – Proszę… Bo jest sobota! – krzyknęła. – Ale urlop… So-bo-ta! Bardzo dziękuję!

Telefon z hukiem uderzył o ścianę. Drzemiący na podłodze półnagi brodacz przewrócił się na drugi bok.

– Co tam, ślicznotko? – ziewnął.

– Jajco! – fuknęła.

– A zrobisz nam coś na śniadanie? – Mężczyzna przeciągnął się, eksponując pokaźny, owłosiony brzuch i nabrzmiałe piersi. – A może wolisz…

– Pod zlewem! – wycedziła. – A rano nie chcę cię tu widzieć, mówiłam już. – Wypadła z sypialni i ponownie stanęła przed lustrem.

Fryzura ocalała. Andżela narzuciła kusą, niebieską sukienkę, obróciła się kilka razy i z przekonaniem kiwnęła głową.

– Sobota. – Posłała swojemu odbiciu buziaka. – Poradzimy sobie, laska, co to dla nas.

Z uśmiechem na twarzy wkroczyła do pokoju dziecięcego. Roześmiany, pucułowaty maluch jak zahipnotyzowany wpatrywał się w zajmujący jedną ze ścian telewizor.

– Kto jest moim skarbem? – Wyjęła chłopca z chodzika i połaskotała go nosem w brzuch.

– Mama! – Malec zaśmiał się, ale szybko wykręcił główkę w stronę ekranu. – Eeeeee!

– Kto jest moim skarbem? – Andżela otworzyła okno.

Późne popołudnie przechodziło w ciepły, letni wieczór. Rozejrzała się. Na zewnątrz nikogo nie było, kontener na bioodpady stał ledwie kilka metrów od ściany.

– Eeeee! – protestował oderwany od ekranu chłopiec.

– Bądź dzielny. Kto kocha mamusię? – Pocałowała go w czoło i wyrzuciła.

Lot z dwunastego piętra trwał krótko. Malec przekoziołkował dwa razy i roztrzaskał się o chodnik tuż obok kontenera.

– Prawie za trzy. Nieważne, ktoś posprząta. – Zamknęła okno i wybiegła z mieszkania.

– Wie pani, czyje to? – zapytał śmieciarz, trącając miotłą szczątki.

– Nie, a zgłosił pan?

Mężczyzna kiwnął głową i odgonił dobierające się do świeżego mięsa wrony.

– To przyjadą i posprzątają. – Użyła latarni jak rury do tańca i wykonała kilka figur, na koniec eksponując dekolt. – A pan niech idzie się zabawić. Dziś sobota!

– Ja niewierzący jestem… – Mężczyzna spuścił wzrok.

Andżela już tego nie słyszała, tanecznym krokiem pędziła w stronę stacji metra.

 

***

 

– Arkadiusz jestem. Chcesz gryza? – Postawny blondyn podsunął jej pod nos parujący kebab.

Wsadziła palec w sam środek dania, a następnie dokładnie go oblizała.

– Andżelika. – Włożyła palec ponownie, ale tym razem pozwoliła go oblizać Arkadiuszowi. – Dokąd idziesz?

– Do Raju. – Dotknął dłonią jej twarzy. – Pójdziesz ze mną?

– Zależy… Wolę Zbawienie. Zamówisz mi mniej krwisty, z ostrym sosem?

– A zatem Zbawienie. Jeszcze jeden kebabik dla pani!

 

***

 

– Gdzie pracujesz? – zapytała.

Mieli szczęście. W kolejce przed nimi stało ledwie kilka osób.

– W radiu.

– Jesteś dziennikarzem?

– Nie, monterem. A ty?

– Jestem pilotką.

– Wow! Latasz samolotem?

– Nie, jednorożcem.

Kolejka szła bardzo sprawnie, nie musieli rozmawiać zbyt długo.

Kiedy nadeszła ich pora, wspólnie przyklęknęli przed stojącymi na bramce akolitami. Starszy z mężczyzn nakreślił im znaki na czołach, a młodszy podał pigułki.

– Nie jest umarłym ten, który może spoczywać wiekami – zaintonował starszy akolita.

– Nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami – odpowiedzieli zgodnie.

Pospiesznie chwyciła pomarańczowy klejnot i połknęła go. Świat zawirował. Zachichotała jeszcze, kiedy któryś z akolitów chwycił ją za pośladek, zanim Arkadiusz wprowadził oboje w głąb krainy światła i dźwięku. W Zbawieniu absolutnie wszystko żyło i pulsowało. Miała wrażenie, że tańczą na suficie. A może jednak leżeli na podłodze, deptani przez innych tańczących? Gdzieś nad nimi sunęły potężne, złowrogie kształty o wielu twarzach, pyskach i paszczach. Coś złapało ją za nogę i pociągnęło, ale zdzieliła to otwartą dłonią i znowu tańczyła wśród ludzi. Muzyka wciąż przyspieszyła.

W oko wpadła jej pulchna, czarnowłosa dziewczyna pląsająca w czerwonej bieliźnie. W dwóch krokach stanęła przed nią, wdzięcząc się i jęcząc zachęcająco. Ktoś zdarł z Andżeli sukienkę, doprowadzając jej obiekt pożądania do śmiechu. Objęła dziewczynę i pocałowała. Aż jęknęła, kiedy język czarnowłosej wtargnął do jej ust.

– Arkadiusz? – zapytała, kiedy ktoś zdarł z niej majtki.

– Tak… – Głos zdecydowanie nie należał do Arkadiusza.

Ktoś wszedł w nią bez zbędnych ceregieli.

– Szybciej! – Zdążyła krzyknąć, nim wybranka ponownie opanowała jej usta. – Szybciej, Aruś, szybciej…

Zgodnie z życzeniem, świat wokoło pulsował coraz prędzej.

 

***

 

Obudziła się w przepoconej pościeli. Sądząc po zapachu, była u siebie, chyba że facet, którego próbowała od kilku tygodni wygonić, zdołał ją odnaleźć w ogarniętym sobotnią gorączką mieście. Otworzyła lewe oko. Sufit wyglądał znajomo. Westchnęła z ulgą, otworzyła prawe oko i powoli usiadła. Wciąż kręciło jej się w głowie, ale palący ból w kroku i napięte do granic mięśnie kazały natychmiast iść do łazienki.

– Wstała – rozbrzmiało, jak tylko wyszła z pokoju.

W korytarzu stało dwóch mężczyzn w czarnych mundurach. Jej widok nieco ich rozbawił.

– Stało się coś? – zapytała, siląc się na uśmiech.

– Proszę się ubrać, Prokurator czeka. Ma pani prawo do…

Dopiero teraz zorientowała się, że jest naga i oblepiona śluzem. Wskoczyła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Mundurowi zarechotali. Prokurator, zatem musiała konkretnie narozrabiać. W głowie miała kompletną pustkę. Pospiesznie umyła twarz i po chwili wyszła, owinięta różowym szlafrokiem w ośmiornice.

– Andżelika… – Prokurator stał odwrócony, wyglądając przez szeroko otwarte okno. – Nieco mi się spieszy, dlatego zapytam tylko raz. Czy wczoraj o zmierzchu wyrzuciłaś synka przez okno?

– Nie jest umarłym ten, który może spoczywać wiekami – wyrecytowała i padła na kolana.

– Nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami. – Mężczyzna odwrócił się powoli. – Twoja gorliwość i przytomność radują me serce, dziecko.

Dolna część jego twarzy była sina i mocno zniekształcona. Z brody i nosa zwisały sięgające mostka macki.

– Wstań! – rozkazał.

Nie podnosząc wzroku, usiadła na wskazanym krześle.

– Nazwisko.

– Orion.

– Stan cywilny.

– Dziewica konsekrowana. – Odruchowo poprawiła włosy.

Mężczyzna zamruczał.

– Jesteś może przy nadziei?

– Mam taką nadzieję.

– Doskonale. Tylko dlaczego go wczoraj wyrzuciłaś?

– Nie wiedziałam, co zrobić. Spanikowałam i nie widziałam innego rozwiązania. Matka. To jej wina, była sobota, a ona powiedziała, że nie ma czasu. A ja właśnie zaczynałam wymarzony urlop i miałam przeczucie…

– To on? – Prokurator podał jej pokaźną reklamówkę.

Zajrzała do środka. Odór śmierci rozszedł się po całym pokoju.

– Tak… Chyba… Nie jestem pewna. Wygląda podobnie, ale w takim stanie… – Łzy napływała jej do oczu. – Kapłan, którego nauk słucham, powiedział, że raz w miesiącu to nic złego, zwłaszcza w sobotę. Że można, słuszna ofiara, która daje siłę…

Mężczyzna wyrwał jej z rąk torbę i wyrzucił zawartość na podłogę.

– Jak nazywa się chłopiec? – zapytał.

– Dagon.

– Ładnie. – Prokurator wzniósł ręce. – Dagonie, wstań!

Cuchnące, potrzaskane szczątki zaczęły bulgotać i pęcznieć. Kości, skóra oraz sine mięso przemieszczały się, przyjmując kształt małego człowieka. W powietrzu rozchodził się trudny do wytrzymania odór.

– Mama! – zawołała świeżo uformowana główka.

– Kto jest moim skarbem? – Kobieta podniosła formującego się na nowo chłopca i połaskotała nosem po dopiero co stworzonym brzuchu.

– Mama! – Chłopiec przytulił się do kobiety. Dolną część jego twarzy pokrywały macki.

– To już druga taka sytuacja w tym roku. – Prokurator rozsiadł się w fotelu. – Będę zmuszony przydzielić męża-kuratora, choć pani osiągnięcia zawodowe są naprawdę godne podziwu.

– Już mi przydzielono. – Andżela wsadziła synka do chodzika. – Nawet jest tu teraz z nami, tylko śpi.

– Którego ze świętych lubisz najbardziej? – Prokurator nachylił się nad malcem.

– Dagon! – zawołał chłopiec, bijąc dłońmi w plastikowy blat. – Dagon! Dagon! Gul. – Malec splunął śluzem. – Dagon!

– Zatem nie możesz przegapić jego kolejnych przygód. – Mężczyzna wyprostował się. – Proszę natychmiast posadzić chłopca przed telewizorem!

Angela pociągnęła chodzik do pokoju dziecięcego. W przedpokoju mundurowi legitymowali właśnie męża-kuratora.

– Idzie z nami! – Prokurator wyszedł na korytarz. – Jego wola jest słaba a wiara wymaga wzmocnienia.

– Ojcze, daj mi jeszcze jedną szansę, mogę nawet karmić małego. – Obnażył napęczniałe od pokarmu piersi. – Ja… – Mąż-kurator umilkł, złamany wpół ciosem mundurowego.

Andżela kopnęła go w tyłek na do widzenia.

– Czy kobieta w twoim wieku i na takim stanowisku nie powinna już mieć męża? – Prokurator powiódł wzrokiem za spadającym ze schodów mężczyzną.

– Szukam, ale jest ciężko, no i nie stać mnie. – Spuściła głowę. – Kredyty ostatnio podrożały, a bogobojnych chłopów ze świecą szukać.

– Rozumiem… W każdym razie, życzę powodzenia. A, jeszcze ostatnia sprawa. Znowu są jakieś niepokoje w dzielnicy nienawróconych. Jak tylko przybędzie zmiennik, proszę się natychmiast udać do jednostki.

– Ale dziś miałam mieć wolne… – wydukała Andżela, robiąc jednocześnie wielkie oczy. – I jutro też, chciałam zabrać rodzinę do oceanarium.

– Ani słowa! – Prokurator machnął ręką. – Służba wzywa. Oceanarium można zobaczyć w telewizji.

– Tak, Ojcze.

– Pokój temu domowi!

 

***

 

Zmiennik nie wyglądał wiele lepiej od poprzednika, ale z miejsca ochoczo zajął się Dagonem. Słońce wisiało nisko nad horyzontem. Poprawiła mundur i weszła do hangaru, gdzie stały jednorożce.

Dziarsko maszerowała wśród wielkich, stalowych cielsk w jaskrawych kolorach. Jej maszyna stała na końcu. Była zdecydowanie większa i trochę inna od pozostałych. Zniszczony podczas ostatniego rajdu koński łeb zastąpiono pradawnym morskim głowonogiem o wielu mackach. Wyglądało to nietuzinkowo i w dodatku pozwalało zamontować więcej uzbrojenia.

– Nie dla nas wytchnienie, Barbarosso. – Angela z czułością pogłaskała mackę.

Galaretowate odnóże drgnęło, oplotło ją i wsadziło do budzącej się maszyny bojowej.

– Co będziemy dziś robić, Andżelo? – Wibrujący głos rozbrzmiał w głowie, gdy tylko otuliło ją pokryte śluzem cielsko.

– To, co zawsze, kochana. Będziemy budować lepszy świat.

Koniec

Komentarze

Fantastyczne :D Strasznie dziwne i bardzo wciągające, czego chcieć więcej :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Dla mnie to kwintesencja doskonałego bizarra. Czytam i myślę sobie, nie już nie dam rady. Sorki…

No dobra, jeszcze dwie linijki.

Tylko prawdę mówiąc, ja zaczęłam pisać coś w innym stylu. I martwię się, że nie trafiłam w temat.

 

"...poniżej wszelkiego poziomu"

Ależ to obłędnie pokręcone. Przed przeczytaniem obejrzałem obraz. Brr… Świetnie sobie z nim i z hasłem poradziłeś.

Myślę, że utrafiłeś w sedno z realizacją – logika snu i wysoka bizaryczność tekstu. O dziwo, myślałem że będzie się to trudniej czytać. Nie będę szczery, jeśli powiem, że mi się podobało, bo samo zadanie było dość… khem, khem… “szczególne”, ale zdecydowanie doceniam “wypełnienie misji” i zgodność z zasadami konkursu :) I cieszę się, że nie pojawił się humor kloaczny.

@Ambush: Myślę, że równie dobrze możesz potraktować temat swobodnie i napisać tak, jak zaczęłaś. Ostatecznie bizarro powstało jako odpowiedź na schematyczność głównego nurtu literatury. Jeśli uznamy, że główny nurt ma po prostu zastąpić inny schemat, to jaki to ma sens? To nie tak ma wyglądać wolność wyrazu artystycznego :)

Okropność! Moja chcieć więcej!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

NaNa

 

Cieszę się niezmiernie, że tekst się spodobał.

 

Ambush

 

Dla mnie to kwintesencja doskonałego bizarra.

Oj, bo popadnę w samozachwyt. Dzięki za lekturę i słowo uznania. To miał być weird, ale kolejne opinie sugerują, że zdryfował w bizarro.

ja zaczęłam pisać coś w innym stylu. I martwię się, że nie trafiłam w temat.

Ale spektrum jest dosyć szerokie. Logika snu – imho – obejmuje bardzo wiele form, podejść czy perspektyw, nie sugeruj się moim konkretnym, tylko pisz co głowa i serce podpowiadają.

 

AP

 

Miło mi, że mogłem cię nieco pokręcić. Obraz zdecydowanie przecudny, można by naklejać od wewnątrz na drzwi w toaletach, by ludzie w nich zbyt długo nie siedzieli.

 

silver_advent

 

Cieszę się, że doceniasz, mimo iż nie pałasz miłością do tego rodzaju twórczości.

W poprzednim bizarro był wyraźny, brązowy temat, więc tym razem postawiłem na coś innego.

 

AstridLundgren

 

Hurra, mission: accomplished. W najbliższym czasie nie planuję kolejnych tekstów w tej formie, ale polecam poprzedni: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/30480

 

 

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Fajnie pokręcone, choć trochę mi przeszkadzały te nawiązania do Lovecrafta, bo sporo ostatnio się pisze “mackowatych” parodii i temat się już lekko zużył.

Ambush dokładnie tak jak mówi krar, nie chcę, żeby wszyscy pisali w ten sam sposób i na ten sam temat. To szalony konkurs, dający sporo wolności. 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cieszę się, że doceniasz, mimo iż nie pałasz miłością do tego rodzaju twórczości.

To jest bardziej złożone. Niektóre typy tego rodzaju pisania lubię, inne nie. Postaram się sam coś napisać, to będziesz miał okazję poznać moją perspektywę i porzucać pomidorami :)

 

To szalony konkurs, dający sporo wolności. 

O, właśnie. Tak sobie myślę, że warto co jakiś czas napisać tekst bez zastanawiania się nad tymi wszystkimi bibliotekami, piórkami, co ludzie pomyślą itd. Nawet nie zastanawiając się, czy spodoba się jurorom (Bez urazy, Fantomasie). Fajnie będzie zobaczyć potem, co z tego wyszło, jak portal pisze na pełnym spontanie :)

Bardzo fajne, wciągające i aż szkoda, że się tak szybko skończyło :) 

fanthomas

 

Witam serdecznie kierownika zamieszek. Super, że historia się spodobała. Pisałem pod wpływem impulsu, trendów lovecrawtowskich nie śledzę, więc trudno mi się odnieść (choć macki to zawsze dobry temat, by zaszaleć)

 

silver_advent

 

Pisz, przeczytam ;-)

 

grzelulukas

 

Hurra, kolejny zadowolony czytelnik. Zacząłem pisać interwencję w dzielnicy, ale to temat na inne opowiadanie. Taka forma spisuje się w krótkich tekstach, gdzie czytelnik (ani autor) nie zdążą się zgubić ;-)

 

Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i weny życzę!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Fajnie się czyta, choć przy wyrzucaniu dziecka nieco mnie odrzuciło, ale cóż, potem było już tylko lepiej… Wciągająca historia, szalona, pełna zaskakujących rozwiązań. Niezła interpretacja obrazu, o zupełnie innej kolorystyce. Gratulacje! :)

Hmmm. Na pewno tekst jest szalony. Logika… Eeee, faktycznie bardziej senna niż moja.

A jeśli chodzi o obraz… Jeśli dobrze pamiętam, on był malowany na poważnie – ta kobieta miała taką przypadłość, że rósł jej męski zarost. Podobno coś takiego się niekiedy zdarza.

Nie bardzo rozumiem ten świat, ale chyba właśnie nie powinnam rozumieć, więc nie ma co narzekać.

Babska logika rządzi!

Ho, ho, ho! Kolejni czytelnicy (w zasadzie czytelniczki)

 

JolkaK

 

To miało być takie mocne uderzenie właśnie, na które szczątkowo przygotowałem odbiorcę. Najpierw nieco śmiesznie, potem patologicznie by w końcu zadać cios w podbrzusze. A potem to już karuzela…

Dzięki za miłe słowo!

 

Finkla

 

Jak szaleć to szaleć. Przy obrazie skupiłem się na własnej percepcji, która idealnie pasowała do pomysłu. Świat tylko zarysowałem, miksując fundamentalizm religijny z Ezoterycznym Porządkiem Dagona (pokazanie go w szczególe byłoby nie lada wyzwaniem).

Dzięki za klika!

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Przeczytałam i egoistycznie ucieszyłam się, że jest tak różne od mojego. Ukończyłam swoje dzieło, teraz tylko ktoś wyłuskuje wszystkie babole i będę gotowa do walki. Dodam jeszcze, że na swój pokręcony sposób podobało mi się. 

Cześć Nova!

 

Dzięki za lekturę i czekam na Twoją wizję obłędni ;-) (Przeczytam, choć pewnie nie natychmiast…)

Dlaczego dzień jest taki krótki? :/

Cieszy, że na swój pokręcony sposób tekst Ci się spodobał.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

No taki zwykły weekend gdzieś w innym świecie, gdzie istoty mają inne priorytety ;). Czytało się dobrze, jak bym miał zrobić z tego film, to byłby to musical :) Pozdrawiam :)

 

 

Edit 

 

Po namyśle dorzucam klika, bo jednak napisać coś tak pokręconego, co ma spójną fabułę, jest chyba niełatwe ;)

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jest i bizarro!

Na początku nie zapowiadało się nic szalonego. Ot kolejny weekend, jak każdy inny. Kto nigdy nie rzucił dzieckiem przez balkon, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Ale tak na serio, polubiłem Andżelę (jako opowiadanie, bohaterka jest no niezbyt miłą osobą). Jest sporo szaleństwa, dziwnych rzeczy, które się dzieją i nie są tłumaczone (ogromny plus, nie ma co tłumaczyć sennych majaków). Myślałem, że lovecraftowe wstawki zakończą się na jednym wtrąceniu, ale okazały się być kluczowym elementem fabuły.

Odniesienie do obrazu jest. Powiem, że jest to twoja interpretacja, bo widząc go, trochę inaczej ująłbym jakikolwiek motyw z nim związany, ale to żaden minus. Fajnie dostrzec, jak inni rozumieją artystyczne wizje.

Podsumowując, fajen. Jestem ciekaw, jakie inne szaleństwa zobaczymy w konkursie. I czas, żebym się zabrał do pisania własnego opowiadania.

Pozdrawiam czule. 

Odważny pierwszy tekst konkursowy, chociaż jak na moje odwaga była w pełni uzasadniona ;) Wprawdzie logika i informacje o świecie były rozmyte i nie dawały się jednoznacznie określić, to fabuła ani razy nie wyszła poza to rozmycie i czytało się płynnie.

Ciekawe, czy gdyby obca cywilizacja spojrzała na zwykły Ziemski weekend, miałaby podobne odczucia.

 

Muzyka wciąż przyspieszyła.

Przyspieszała.

Kobieta podniosła formującego się na nowo chłopca i połaskotała nosem po dopiero co stworzonym brzuch.

Brzuchu.

Jego wola jest słaba[,+] a wiara wymaga wzmocnienia.

 

Klikam, pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Nie mam pojęcia, czy powinienem się doszukiwać sensu, czy też jest to czystej wody absurd.

Sam właśnie popełniłem równie absurdalny tekst, w którym starałem się zawrzeć jakieś sensy. 

I jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, to tego typu opowieści, to “nie moja bajka”.

Przeczytam raz jeszcze, poczytam też komentarze i może uda mi się napisać coś bardziej merytorycznego.

No i tekst bardzo ładnie współgra z obrazem.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Cześć!

 

BardJaskier

 

No taki zwykły weekend gdzieś w innym świecie, gdzie istoty mają inne priorytety ;)

W punkt. Sobota jeńców nie bierze. Może się to na musical nadaje, ale film w podobnych klimatach już kiedyś zrobili (i nawet mnie po części zainspirował).

https://www.filmweb.pl/film/Czekaj%C4%85c+na+sobot%C4%99-2010-598657

Dzięki za lekturę i klika!

 

 

WyrmKiller

 

Kto nigdy nie rzucił dzieckiem przez balkon, niech pierwszy rzuci kamieniem.

A to dobry tekst jest. Może kiedyś… Lovecraft bardzo pasował mi do klimatu sennych mar, a świat niech tłumaczy się sam. Ważne, że jest sobota ;-) Obraz jest bez wątpienia dziwny i niepokojący, u mnie budzi wręcz dyskomfort i tak też postanowiłem go wykorzystać.

Dzięki za komentarz!

 

 

ostam

 

Jak to we śnie, logika otoczenia może budzić wątpliwości, ale postępowanie bohatera powinno być spójne (przynajmniej wg jego własnego światopodlądu) ;-)

Ciekawe, czy gdyby obca cywilizacja spojrzała na zwykły Ziemski weekend, miałaby podobne odczucia.

Z to jest bardzo zacny temat do zgłębienia. Dzięki za lekturę i klika!

 

 

fizyk111

 

Nie mam pojęcia, czy powinienem się doszukiwać sensu, czy też jest to czystej wody absurd.

Sensu chciałem tu zawrzeć całkiem sporo, ale chyba przesadziłem nieco z wyrazistością środków i inne aspekty zwracają uwagę. Wymyślone i pisane pod wpływem impulsu.

Trochę jest to inspirowane filmem Czekając na sobotę (link powyżej), trochę chciałem się pochylić nad niełatwym tematem wykorzystywania kobiet przez różne organizacje religijne (zazwyczaj patriarchalne). Ale przede wszystkim jest to tekst na nieco szalony konkurs.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nie znałem. Poznałem. Osobliwie cudowne disco. I kolejny pomysł na bizarro się narodził… niestety.

A ja chcę fantasy pisać :/

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nie najlepiej przyswajam tak osobliwy tekst, ale rozumiem, że Andżela miała spełnić założenia konkursu, a nie zadowolić mój gust. ;)

 

po­ła­sko­ta­ła nosem po do­pie­ro co stwo­rzo­nym brzuch. → Literówka.

 

zła­ma­ny w pół cio­sem mun­du­ro­we­go. → …zła­ma­ny wpół cio­sem mun­du­ro­we­go.

https://nck.pl/en/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/w-pol-czy-wpol- 

 

– Tak, Ojcze. → Dlaczego wielka litera?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Naprawdę dobry tekst, taki nieoczywisty. Na początku lektury spodziewałem się lekkiej humoreski (nieco brutalnej, ale zawsze), a tu nagle wszystko przeszło płynnie w znacznie poważniejsze klimaty. Gdybym mógł to z pewnością bym kliknął do biblioteki :)

 

Mimochodem miałem skojarzenia do starego dokumentu – “Czekając na sobotę”. Oczywiście wiejski klimat został u Ciebie zastąpiony wielkomiejskim. Podobnie jak osoby przedstawione w dokumencie także i Andżela początkowo wzbudza lekki uśmiech swoim groteskowym zachowaniem. W miarę upływu czasu zmieniam jednak postrzeganie i na sam koniec nawet jest mi jej trochę żal. Jak dla mnie Andżela jest w równym stopniu ofiarą, narzędziem i oprawcą. A skoro przejmuję się jej losem i skłania mnie on do refleksji to znaczy, że bohaterka opowiadania została naprawdę dobrze nakreślona. Wielkie brawa :) 

Rozejrzała się. Na zewnątrz nikogo nie było, kontener na bioodpady stał ledwie kilka metrów od ściany.

– Eeeee! – protestował oderwany od ekranu chłopiec.

– Bądź dzielny. Kto kocha mamusię? – Pocałowała go w czoło i wyrzuciła.

Lot z dwunastego piętra trwał krótko. Malec przekoziołkował dwa razy i roztrzaskał się o chodnik tuż obok kontenera.

Ten fragment mnie dosłownie zniszczył :)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć!

 

reg

 

Tekst nieco osobliwy, ale to taki kokurs – jak rozumiem – więc teksty powinny być trochę obłędne.

Zaraz co nieco poprawię… Dzięki za lekturę i komentarz!

 

 

cezary_cezary

 

Opko było – do pewnego stopnia – inspirowane “Czekając na sobotę”, przy czym chciałem pokazać nieco inne aspekty i mechanizmy.

Jak dla mnie Andżela jest w równym stopniu ofiarą, narzędziem i oprawcą.

Choć brzmią strasznie, to bardzo cieszą mnie te słowa, bo właśnie taka miał być. Jej “największym grzechem” jest ufność i oddanie tym, którzy tworzą jej świat. Reszta to ledwie konsekwencja. A że weird (i regulamin sugerował), to miejscami lekkość bytu wygląda zza krzaka.

Dzięki z lekturę i komentarz, motywują do dalszej walki.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Bardzo proszę, Krarze. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Obrazek taki smutny i depresyjny, a opowiadanie zaczyna się wesoło. I hasło też wesołe. :D

 

Wystrzałowa Andżela, brodacz śpiący na podłodze (te piersi znane z obrazu, fajnie wypełnione hasło), przypalona jajecznica i dziecko… przez okno. Widzę, że stopniowo z szykowania, zaczynasz szokować.

 

Gdzieś tu, w tym kotle absurdu, zaczynam dostrzegać świat i jego prawa: sobota jako wolność (chyba był taki film, w którym ludzie ze wsi mieli jeden dzień na balowanie, ale nie chcę nic przekręcić, bo nie oglądałam); dzieci wlepione w ekrany (to mamy i u nas), mężczyźni karmiący (hm, to ciekawe, matki robiące karierę i brak czasu?). Pokuszę się o dziecko wyrzucane na śmietnik i brak przejęcia matki. Miała być w ciąży, więc może taki świat, gdzie ludzie nie mają czasu (tak, znowu ten czas) na opiekę i wolą gdzieś to dziecko wyrzucić/podrzucić, a że przy tym może go spotkać krzywda – nie zdają sobie sprawy. Bo takie totalne uśmiercenie – no nie pasuje mi jakoś do tekstu, ale może się mylę.

 

A dalej sekta, pigułki, obecny nasz świat jest skąpany w podobnym zagubieniu. Tutaj fajnie łączysz obecne wyuzdanie i brak zahamowań z obłędnią. Sceny tańca skojarzyły mi się z serialem „Close enough”, tam też w klubie były dość mocne sceny, choć niezwiązane z seksem.

 

Może niekoniecznie moje klimaty, ale czytało się całkiem dobrze, choć gdzieś mignęła mi „czarnowłosa”, a ja mam uraz do opisywanych tak ludzi. Xd

 

Zgonie z życzeniem

Literówka

 

co stworzonym brzuch.

I tu

 

Ach, hm… Czyli że ta sekta potrafi ożywiać? Takie sf połączone z fantasy religijnym, podoba mi się koncepcja, choć przez to opowiadanie staje się bardziej… logiczne?

 

piersi. Ja…

Brak myślnika.

 

Nie za bardzo mogę się połapać, dlaczego mężowie są na kredyt, a ich funkcje to głównie karmienie dziecka. Wiem, że poruszamy się w świecie absurdu, ale jakoś mi to tutaj nie pasuje.

 

– Prokurator zwrócił się do kobiety.

Wiemy. :D

 

Wyglądało nietuzinkowo i w dodatku pozwalało zamontować więcej uzbrojenia.

W tym zdaniu mi coś nie pasuje.

 

Końcówka z maszyną fajnie pokręcona, choć nie zawsze mogłam dopasować poszczególne układanki puzzli, ale chyba o to chodzi, że to taki projekt 3d, gdzie nie wszystko musi się łączyć. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Cześć Ananke!

 

W klimatach lekkości bytu “przez okno” mocniej wybrzmiewa. Bałem się, że ta scena odrzuci, ale założyłem, że kontrast da rade utrzymać uwagę i czytelnik dojedzie do końca.

Gdzieś tu, w tym kotle absurdu, zaczynam dostrzegać świat i jego prawa

Bardzo mnie to cieszy, bo choć świat ten jest nieco szalony, to ma – w zamyśle – z tym za oknem wiele wspólnego. Dobrze kombinujesz, to jest trochę o zagubieniu, trochę o przytłoczeniu światem, który przygniata możliwościami, całość była też nieco inspirowana filmem “Czekając na sobotę”, o którym wspominasz. Ważną rolę odgrywa tez “religia” ;-)

Dzięki za lekturę (jak rozumiem, dotrwałaś do końca), łapankę i komentarz.

 

Pozdrawiam i niech wena będzie z tobą!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Bizarro, jak to bizarro – ja tam średnio przepadam za takimi klimatami, ale nie mogę odmówić Ci wykonania, które wyszło naprawdę przekonujące. Czuć ten sen, chociaż to głównie do zakończenia sceny w klubie (no, w każdym razie aż do przebudzenia Andżeli). Potem się robi trochę zbyt, jak na moje, stereotypowo lovecraftowsko, ale jeśli taki miałeś zamysł, to spoko.

No, może w moje gusta nie trafiło, ale gustami nie winno się oceniać wartość tekstu, który z pewnością w konwencję wpasował się bardzo dobrze. ;)

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Bałem się, że ta scena odrzuci, ale założyłem, że kontrast da rade utrzymać uwagę i czytelnik dojedzie do końca.

Myślę, że przy opowiadaniach zawsze warto dać szansę. Inaczej przy książce. ;)

 

Dobrze kombinujesz, to jest trochę o zagubieniu, trochę o przytłoczeniu światem, który przygniata możliwościami, całość była też nieco inspirowana filmem “Czekając na sobotę”

To cieszę się, że gdzieś tam pokryły się nam te interpretacje. :) A film muszę kiedyś nadrobić.

 

Dzięki za lekturę (jak rozumiem, dotrwałaś do końca), łapankę i komentarz.

Jasne, że dotrwałam do końca, nie wiem, skąd pomysł, że nie. ;p

 

Dzięki, nawzajem! :)

Cześć Barb!

 

W pełni rozumie, nie każdy jest fanem bizarro (ja też nie jestem, zazwyczaj, ale czasem pisuję). Snów tu jest kilka i jak widzę różnym czytelnikom różne przypadają do gustu.

Potem się robi trochę zbyt, jak na moje, stereotypowo lovecraftowsko, ale jeśli taki miałeś zamysł, to spoko.

Miał być trochę, a nie zbyt (czyli chyba za bardzo w to poszedłem…), następnym razem obiecuję poprawę ;-) Dzięki za lekturę i miłe słowo!

 

 

Ananke

 

Myślę, że przy opowiadaniach zawsze warto dać szansę. Inaczej przy książce. ;)

Muszę o tym pamiętać, bo czasem odpuszczam po pierwszej stronie.

 

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej Krarze!

 

No dobre to. Mocne, oryginalne obrazoburcze nawet jakby się ktoś uparł. :) Pierwsza część całkiem brawurowa i mocno nieokreślona, lepsza. Ta druga uproszczona troszeczkę i pewnie szukałbym czegoś bardziej niedopowiedzianego niż macki ale nie będę narzekał.

Mocny akcent z dzieckiem (dla mnie chyba nawet za mocny) a może po prostu się nie spodziewałem.

Niemniej jednak porządny, dojrzały (również literacko) tekst.

 

jutro będę w ciąży i wreszcie zaczynam urlop

Fajne!

 

Muzyka wciąż przyspieszyła

A nie powinno być przyspieszała?

 

Pozdrawiam!

Cześć Edward!

 

W pierwszej części pozwoliłem sobie nieco zaszaleć i wstrząsnąć czytelnikiem (może faktycznie trochę za bardzo…). Zakończyć chciałem nieco bardziej klasycznie, by czytelnicy dotrwali do końca. A że organizator wspominał coś o humorze, to skręciłem delikatnie w tę stronę. Macki mają też do siebie to, że są (dla mnie) nieco śmieszne, można je też małą ilością znaków wprowadzić i większość czytelników zrozumie (bo to miał szort być w sumie), a jakbym dalej chciał iść w kreację, to by się rozrosło.

 

Dzięki za lekturę i komentarz!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Opowiadanie na pewno robi wrażenie. Na pewno mocne, ale czy dobre? Mi za bardzo nie podeszło, nie wiem też, czy je dobrze zrozumiałam. Tekst, w którym pojawia się wyrzucanie dziecka przez okno, nie podejdzie mi prawdopodobnie nigdy, nie dopatrzyłam się, w jakim celu ta scenka została w opowiadaniu umieszczona – a jest na tyle szczególna, że według mnie jej wykorzystanie powinno być uzasadnione. Mimo wszystko ciekawa wizja zdegradowanego świata, gdzie wszyscy oszaleli. Opisy mocne, celne, obrazowe. Z pewnością zapamiętam ten tekst.

Cześć Sonata!

 

Dzięki za lekturę i komentarz. Widzę, że wybrzmiało i wywołało emocje (czyli tak, jak miał być w pewnym sensie).

Motyw wyrzucenia dziecka miał z jednej strony szokować, z drugiej pokazywać szaleństwo i odmienność świata (w którym, jak się okazuje, śmierć jest odwracalna). Moment wskrzeszenia miał być swego rodzaju punktem zmiany perspektywy. Ksiądz przyszedł, wskrzesił i po temacie.

Zdegenerowany i przejaskrawiony świat ma być ma też trochę na celu (uwaga, egzegeza własnego tekstu, bo widocznie nie do końca wybrzmiało) pokazać mechanizmy manipulacji i wykorzystywania przez patriarchalne systemy religijne. Andżela przykładowo, robi dokładnie to, czego jej religia od niej oczekuje. Jest radosna, energiczna, pewna siebie, ale w chwili, kiedy pojawia się rozdźwięk (Prokurator ochrzania ją za to, do czego nakłania ją kapłan, którego nauk słucha), nie wie, co robić. Odzyskuje humor dopiero, kiedy dostaje informacje, czego się od niej oczekuje (i, jak widzimy, konsekwentnie realizuje polecenia).

Zastanawiałem się, jakiego mocnego akcentu użyć i zdecydowałem się na taki właśnie.

 

Pozdrawiam i sorry, jeżeli było nieco za mocno (następnym razem bardziej ostrzegę w przedmowie)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Andżela przykładowo, robi dokładnie to, czego jej religia od niej oczekuje. Jest radosna, energiczna, pewna siebie, ale w chwili, kiedy pojawia się rozdźwięk (Prokurator ochrzania ją za to, do czego nakłania ją kapłan, którego nauk słucha), nie wie, co robić. Odzyskuje humor dopiero, kiedy dostaje informacje, czego się od niej oczekuje (i, jak widzimy, konsekwentnie realizuje polecenia).

Ach, to nie wyłapałam tego. Może gdybym to wyłapała podczas czytania, to rzucanie dzieckiem wydałoby mi się bardziej uzasadnione. W każdym razie element szokujący na pewno wyszedł… szokująco :)

Ach, to nie wyłapałam tego.

Nie ty nie wyłapałaś, tylko widocznie ja zbyt słabo to pokazałem (albo może siła środków wyrazu przykryła inne aspekty :/)

 

Pozdrawiam i życzę szybkiego otrząśnięcia się z szoku!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Czytam tak sobie komentarze, i widzę, że część rzeczy wyłapałem, ale nie wszystko. I też musiałbym podnieść zarzut o wyrzucaniu dziecka z okna, ale jak teraz – po lekturze – o tym myślę, to już nie jest wyłącznie groteska zakończona jakimś dziwnym wskrzeszeniem, tylko ważny element fabuły. Niemniej jednak wiem to dopiero po wyjaśnieniach, więc odbiór miałem nieco popsuty. Oczywiście tekst jest napisany dobrze, ale to nic nowego u Ciebie, bo warsztat masz, i kliknąłbym gdyby było potrzeba, ale już nie muszę, heh :)

Co mi się podoba, to zmylenie mnie początkiem, bo gdy zacząłem czytać, to jednocześnie zacząłem się zastanawiać, gdzie ten obłęd. Było zwyczajnie, trochę patusiarsko, a potem dajesz ten motyw z kaszojadem i jest mocne – wybacz słowo (moderacja również niech wybaczy)– jeb! (i nie chodzi o uderzenie dziecka o bruk). Widzę, że fanthomas miał mały zarzut o macki – mnie z kolei to odpowiada, bo wielcy przedwieczni i związana z nimi groteska wskazują właśnie na obłędne drugie dno, zmieniają znaczenie podawanych mi przez Ciebie scen i spinają wszystko w całość. Tylko końcówka z jednorożcem jakaś taka od czapy – choć tutaj nie powinienem się odzywac chyba, bo sam takie z czapy zakończenie.

Ogólnie uważam, że to dobre opowiadanie, choć zbyt mało wyeksponowałeś to, co potem musiałeś tłumaczyć w komentarzach.

Twoim zwyczajem, krarze, 3P dla Ciebie ;) (no dobra, dwa Pe, bo do biblio polecać nie muszę)

PS. Jednak 3P, ale tylk z tego powodu, że DwaPe mi się źle kojarzy (sprawdź sobie jutuba jak chcesz, wpisując DwaPe ;)) Tylko żeby nie było, że nie ostrzegałem.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej,

 

– Andżelika… – Prokurator stał odwrócony, wyglądając się przez szeroko otwarte okno. – Nieco mi się spieszy, dlatego zapytam tylko raz. Czy wczoraj o zmierzchu wyrzuciłaś synka przez okno?

Nadmiarowe się

 

Początek trochę mi się dłużył, ale pierwszy raz brew uniosłam przy wyrzuconym dziecku. A od akcji w klubie, do samego końca, było bardzo dobrze – jak dla mnie właśnie druga połowa najlepsza. Gdzieś pod tym szaleństwem kryje się też ciekawy świat z różnymi smaczkami, co nadaje całości jeszcze większego kolorytu. 

Cześć!

 

OS

 

Ogólnie uważam, że to dobre opowiadanie, choć zbyt mało wyeksponowałeś to, co potem musiałeś tłumaczyć w komentarzach.

Coś tak czułem po becie, ale nie chciałem już tego drążyć, bo mi trochę źle na głowę robiło (kolejne pomysły na bizarro wpadały). Na początku zdecydowanie zabrakło jakiegoś wyraźnego drogowskazu na religijność i “duchowość” bohaterki, ale wtedy ta atmosfera czekania na sobotę by padła i zostawiłem jak było. I okazuje się, że scena z dzieckiem gra pierwsze skrzypce w odbiorze, mogłem ją nieco bardziej podbudować :/

Dzięki za lekturę i komentarz!

 

OG

 

No przecież nie mogłem tym rozpocząć opka. A może mogłem, ale to byłoby już za mocne i bez podbudowy. Super, że zwróciłaś uwagę na świat, bo to właśnie panujące w nim zasady chciałem pokazać (poprzez poczynania bohaterki). Sen, którego koszmarne elementy grasują i w naszym świcie.

Fajnie, że wpadłaś. Się zaraz poprawię.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ten wspominamy przez Ciebie drogowskaz, który nakierowałby mnie na tę cechę postaci, byłby rzeczywiście pomocny. Ale – parafrazując moją ulubioną oszolomkę i megalomankę – kot srał ten drogowskaz. Opowiadanie jest dobrze napisane i wciągnęło, a interpretacja czasem jest jak dupa – każdy ma swoją ;) 

Pozdrawiam serdecznie

Known some call is air am

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka