- Opowiadanie: Toluca - Duchowy Bliźniak

Duchowy Bliźniak

Prezentuję Wam dziś short stworzony niegdyś na konkurs, który (o zgrozo!) nigdy na niego nie trafił :) 

Rzucam go więc na pożarcie zacnemu gronu NF.  Miłego rozszarpywania  ;) 

 

PS: Wrzucane z telefonu,  więc za wszelkie niedogodności wizualne (jeśli takowe się pojawią) z góry przepraszam.

 

Opis: 

 

Świat miewa różne odcienie szarości, a śmierć nie zawsze przynosi ukojenie.

W ten jedyny dzień w roku rozlegnie się dźwięk, który przerwie dławiącą ciszę. Otworzy bramy zaświatów. I przeprowadzi Cię na drugą stronę.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Duchowy Bliźniak

Wiatr zawył złowieszczo, porywając z gałęzi ostatnie żółto-brązowe liście. Ciężka, zdobiona brama zamknęła się z jękiem. Szczęknął zamek. Dozorca powoli wysunął z niego mosiężny klucz i jeszcze raz poświecił latarką po zabezpieczonym terenie. Wzdrygnął się, czując na skórze mroźny powiew. Postawił mocniej stójkę kurtki, obrócił się na pięcie i odszedł czym prędzej, pozostawiając za sobą skąpany w półmroku cmentarz.

Gdy tylko odgłos jego kroków zginął w pogwizdywaniach żywiołu, spomiędzy nagrobków wyłoniły się postacie. Blade jak śmierć, niczym upiory przemierzały nekrpolię, podążając w tylko sobie znanym kierunku. Ich wzrok był pusty, twarze bez wyrazu. Powoli mijały kolejne groby, nawet na nie spoglądając.

Oświetlana jedynie bladym blaskiem zniczy kaplica wyłoniła się nagle z mroku, strasząc skruszonymi ścianami i gotyckimi wieżyczkami. Postacie zgromadziły się przed nią, by następnie rozproszyć się i samotnie zniknąć w kolejnych alejkach.

 

***

 

 

Dni już od dawna nie miały sensu. Przestały mieć daty i nazwy. Każdy wyglądał dokładnie tak samo – miał ten nieznośny odcień błękitu, którego nie dało się wyprzeć z umysłu.

Zak powoli uchylił powieki i powiódł zmęczonym spojrzeniem po pokoju. Światło, które próbowało przedrzeć się przez zasłony w oknach, sugerowało, że wciąż trwał dzień. Pora nie miała znaczenia. Każdego ranka tak samo nie znajdował powodu, by w ogóle podnieść się z łóżka.

Krótki, ostry dźwięk powiadomienia przedarł się przez panującą wokół ciszę. Chłopak zgarnął z oczu niesforne włosy i z ociąganiem sięgnął po telefon. Święto Zmarłych, głosił napis w dymku. Zak przejechał palcem po wyświetlaczu, otwierając grupę.

Już czas. Jesteście gotowi? 

Przetarł dłońmi wciąż sklejone powieki i podniósł się do siadu. Kolejny sygnał wdarł się do jego głowy.

Pamiętajcie, możecie to zrobić tylko dziś.

Był zmęczony tak samo jak poprzedniego dnia, gdy kładł się spać, nawet się przed tym nie rozbierając. Mimo to wstał i powlókł się do stojącego w kącie biurka. Niedbałym ruchem zgarnął z blatu część szpargałów, odkrywając tym samym niewielki notes oprawiony w skórę. Otworzył go, sięgnął do przybornika po stare pióro i nabazgrał na kartce kilka zdań. Na koniec przekuł opuszkę o stalówkę i przycisnął palec do papieru, pozostawiając przy ostatnim wyrazie okrągły odcisk krwi zmieszany z atramentem.

Telefon zawibrował w jego kieszeni.

Cmentarz Centralny, godzina 21Pamiętajcie, nie robicie tego tylko dla siebie.

Zak odczytał wiadomość i na powrót schował smartfon. Zdjął z krzesła przetarty plecak i włożył do niego notes, po czym przeniósł wzrok na rozpadającą się obok drzwi komodę. Podniósł z niej niewielki słoik wypełniony do połowy czerwoną masą oraz zapałki i również ukrył je w plecaku.

W dalszej części domu było równie ciemno jak w jego pokoju. Zak niespiesznie przemierzył korytarz i wszedł do kuchni. Stos brudnych naczyń piętrzył się w zlewie. Puste butelki zdobiły blat oraz stół. Nad kartonem z niedojedzoną pizzą latały muchy. Jednak podobne widoki nie robiły już na nim wrażenia.

Minął pomieszczenie i położył dłoń na klamce tylnego wyjścia. Dawniej były to zaczarowane wrota do zupełnie innego świata. Świata o ciepłych barwach, bez wrzasków wiecznie pijanego ojczyma oraz matki, która znikała na całe dnie, by nie musieć ich wysłuchiwać.

Niewiele z tego pamiętał. Błękitna szarość pochłonęła również ogród. Nie był już schronieniem a jedynie częścią bezsensownej codzienności.

Zak przesunął skobel i otworzył drewnianą furtkę. Przeciągły jęk starych zawiasów zgrał się z dźwiękiem powiadomienia.

Do zobaczenia

Wiatr zawył żałośnie.

Chłopak naciągnął na głowę kaptur od bluzy i ruszył ulicą prosto w nadchodzący mrok.

***

 

 

Migoczący płomień dopalającego się znicza nieśmiało oświetlał kamienną tabliczkę wyrastającą z podłoża. Była wytarta i miejscami popękana, jednak wciąż dało się odczytać wyryty na niej napis.

Zak ściągnął z ramienia plecak, wydobył z niego słoik oraz notes i położył na ziemi tuż przed nagrobkiem. Wraz z wybiciem pierwszego dzwonu zapalił znajdujący się w naczyniu knot. Wiedział, że inni uczynili dokładnie to samo, tak jak zostało im to przykazane. Poczuł mrowienie pod skórą nadgarstka w momencie, gdy płomień z sykiem zaczął rozpuszczać czerwoną maź. Przejechał palcami po cienkich bliznach, próbując pozbyć się uporczywego swędzenia.

W miarę jak ogień wypalał zawartość słoika, mrowienie rozchodziło się po całym jego ciele. Gdy zabił drugi dzwon, był już praktycznie odrętwiały.

Wicher dął bezlitośnie, a niebo raz po raz przeszywały bezgłośne błyskawice. Chłód nocy objął bladego niczym śmierć Zaka, jednak on nie czuł już niczego. Pustym wzrokiem wpatrywał się w tablicę z wyrytą datą jego narodzin. Czekał. Tak jak czekali inni.

Ten, który ich odszukał, objaśnił znaczenie właściwej godziny. Czasu, w którym w ten jeden dzień w roku bariera stawała się cienka niczym nić.

Trzeci dzwon przebił się przez zawodzenie wiatru, uderzając w uszy chłopaka, który powoli zatracał się w pochłaniającej go nicości. Na ten dźwięk uchylił spękane usta i nie spuszczając wzroku z imienia swego duchowego bliźniaka, wyszeptał:

 – Tu fui ego eris…

Czerwona maź wypaliła się, a niebo posłało ku ziemi serię błyskawic.

 

***

 

 

Otworzył oczy. Stał pomiędzy grobami, w świetle setek płonących zniczy. Ostrożnie uniósł dłoń i poruszał palcami. Miał czucie. Nabrał powietrza w płuca i wypuścił je powoli, po czym uśmiechnął się nieśmiało.

Opuścił wzrok na kamienną tablicę i dalej na leżący przed nią przedmiot. Schylił się i podniósł z ziemi notes o skórzanej okładce. Otworzył go i mrużąc oczy, zaczął czytać zawarte w nim zapiski.

Drogi Tomie,

Od dziś nazywasz się Zak Mason, zamieszkały przy Levin st. 20W dzienniku zamieściłem kilka informacji niezbędnych do rozpoczęcia nowego życia w moim ciele. Obyś odnalazł w tym szarym świecie jakieś barwy

Tom powoli zamknął notes i po raz ostatni obrzucił spojrzeniem swój dawny grób. Następnie uśmiechnął się i wyszeptał:

– Dziękuję, Zak. Spoczywaj w pokoju…

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Ich wzrok był pusty, twarze bez wyrazu. Powoli mijały kolejne groby, nawet na nie spoglądając.

Coś zjadło jedno “nie”. Warto przy okazji przeredagować, aby obok siebie nie było dwóch “nie:

 

Dni już od dawna nie miały sensu. Przestały mieć daty i nazwy. Każdy wyglądał dokładnie tak samo – miał ten nieznośny odcień błękitu, którego nie dało się wyprzeć z umysłu.

Miałoza

 

Napiszę tak – pomysł ciekawy, wykonanie trochę kuleje, bo przewijają się pewne niezręczności, ale nie wpływa to w dużej mierze na odbiór. Na końcu ciekawy twist, ale rodzi się pytanie – skąd Zak wiedział, kto jest jego duchowym bliźniakiem? Mam też wrażenie, że prolog nijak ma się do całości. Jasne, wprowadza klimat, robi się nastrojowo, ale po nim przechodzimy do Zaka i nigdy więcej nie pojawia się opisana kaplica, duchy też nie grają żadnej roli. 

 

Mimo wszystko czytało się dobrze.

Hej!

Bardzo podobał mi się ten tekst. Są pewne niedoróbki i zgrzyty, przydałoby się wygładzić tu i tam, ale sam pomysł i stworzony klimat – fantastyczne.

Zaintrygował mnie “ten” – organizator całej wymiany, nie dowiedziałam się kto zacz, ale może to i lepiej.

Scena otwierająca w pierwszej chwili wydała mi się zbędna. Ale teraz dochodzę do wniosku, że to wcale nie musiały być duchy, tylko pozbawieni radości ludzie, zapewne w depresji. Wiadomość, która otrzymał Zak była grupowa, tzn. chętnych na zamianę było więcej. Nie wiem czy dobrze to interpretuję.

Pozdrawiam :)

 

Old­Gu­ard Dziękuję za opinię i poświęcony czas. Jeśli chodzi o prolog – to nie były duchy, tylko grupa tych osób, które przyszły na umówioną godzinę, by oddać swoje ciało. Czyli jest czas faktyczny, potem mała retrospekcja i znów czas faktyczny ;)

Ma­Le­eNa dziękuję za przeczytanie. Tak jest, to byli ludzie z grupy :)

Bardzo sugestywnie napisane i z pomysłem. Mimo oszczędnej narracji udało się zbudować ciekawy klimat cmentarza, postaci i trudnego życia.

 

We wstępie trochę nadmiar gotyku jednak jak dla mnie:

Wiatr zawył złowieszczo, porywając z gałęzi ostatnie żółto-brązowe liście. Ciężka, zdobiona brama zamknęła się z jękiem. Szczęknął zamek.

Poniżej przymiotnikoza:

 

Migoczący płomień dopalającego się znicza nieśmiało oświetlał kamienną tabliczkę wyrastającą z podłoża

Poniżej to “miał czucie” trochę niefortunne…

Ostrożnie uniósł dłoń i poruszał palcami. Miał czucie.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Ciekawe. Choć chropowate.

 

Fabularnie jest ok. Z początku tekst nieco się ciągnie, trochę trwa, nim przejdziesz do rzeczy, ale finałowy twist wynagrodził mi to. Struktura tekstu (teraźniejszość, przeszłość, teraźniejszość) nie stanowi w mojej opinii atutu tego tekstu, niepotrzebnie komplikując odbiór, a nie wnosząc wiele do całości.

Konstrukcja bohatera prosta, ale wyrazista, choć może nieco zbyt mocno tłuczesz czytelnika po głowie jego depresją – kiedy już zrozumie się przekaz, szybko robi się to męczące.

Zapis nieco kuleje, tu i ówdzie coś wyrwało mnie z lektury, czasem miałem wrażenie, że niepotrzebnie silisz się na ubarwianie opisu.

Niemniej to całkiem udany szort, a warsztat zawsze można doszlifować.

Jestem przekonany, że tekst musi należeć do tych co najmniej strawnych, skoro wciągnął nawet mnie, “programowo” prawie obojętnego na historie z pogranicza horroru. 

Zak zarysowany, myślę, wystarczająco dobrze i przekonywająco, mimo że tylko skąpymi kreskami. Mogłem sobie “dośpiewać” resztę, potrzebną do uzasadnienia jego zgody na swego rodzaju zamianę miejsc.

Fajne opowiadanie, szkoda, że nie dotarło na konkurs. Krótkie, ale zgrabnie napisane. Bardzo podobało mi się zakończenie, chociaż ten początek rzeczywiście wydaje się niepotrzebny. Pojawił się wiatr wyjący złowróżbnie, potem wiatr wyjący żałośnie, szkoda, że znowu nie zawył na koniec ;) Zgłaszam do biblioteki.

Pierwsza część IMHO najsłabsza, tak klasycznie horrorowa, że na granicy pastiszu. Druga i trzecia w porównaniu do niej niezwykle przyjemnie mnie zaskoczyły: są pomysłowe, klimatyczne (te niebieskie dni!) i nieźle napisane. Całkiem udany tekst.

 

PS. Tu fui ego eris ma bardzo, bardzo nienaturalny szyk po łacinie. “Ja byłem, ty będziesz”, zdecydowanie lepiej brzmi w wersji “Ego fui, tu eris”. Język łaciński pozwala na swobodny szyk, ale taki przestawny uszedłby głównie w poezji.

ninedin.home.blog

Dziękuję wszystkim za uwagi i sugestie :) Piętam, że konkurs zawierał jakieś słowa klucze, które ulokowałam w tekście (mniej lub bardziej zgrabnie), na przykład "wiatr".

 

ni­ne­din

 

" Tu fui ego eris" nie zostało ułożone przeze mnie, a jedynie zapożyczone. Jest to jedno z Easter Egg, jakie zawarłam w tekście. Czekam cierpliwie czy ktoś je wyłapie :D

<cholera, w której grze to było? pamiętam, że miałam to kiedyś jako przykład; fakt, to się z pewnym uporem da przetłumaczyć też “tobą byłem, mną będziesz”, co by do kontekstu opowiadania pasowało>

ninedin.home.blog

Bardzo ciekawy pomysł, nastrojowe wykonanie. Podoba mi się ten depresyjny błękit.

Rozumiem, że Tom i Zak są duchowymi bliźniakami, bo urodzili się tego samego dnia, czy łączy ich coś więcej? Zastanawia mnie czy Tom miał tu coś do powiedzenia na temat tej zamiany, czy decyzja została podjęta jednostronnie przez Zaka…?

 

Stos brudnych naczyń piętrzył się w zlewie. Puste butelki zdobiły blat oraz stół. Nad kartonem z niedojedzoną pizzą latały muchy.

Tom chyba zacznie nowe życie od sprzątania ;)

 

A teraz trochę czepialstwa:

 

Przetarł dłońmi wciąż sklejone powieki…

Jeśli są wciąż sklejone, to jak przed chwilą czytał coś na smartfonie?

 

…i podniósł się do siadu.

Może po prostu usiadł? :)

 

Na koniec przekuł opuszkę o stalówkę

Napisałabym “stalówką” zamiast “o stalówkę”

 

Minął pomieszczenie i położył dłoń na klamce tylnego wyjścia

“Minął pomieszczenie” znaczy, że przeszedł obok nie wchodząc do środka. Napisałabym “przeszedł przez pomieszczenie” albo w ogóle jakoś przeredagowałabym to zdanie.

 

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Ciekawy pomysł. Poza tym miś zgadza się z przedpiścami.

Hej,

 

tak jak już zostało wskazane – pierwsza część wypadła dość blado (notabene). Dalej dużo lepiej.

Pomysł jest ciekawy, tylko wg mnie brakuje tutaj jakiegoś większego zaskoczenia lub drugiego dna. No dobrze, zamienili się miejscami – i co dalej? Może większe wrażenie wywarłaby na mnie ta historia, gdyby została odpowiedziana “na odwrót” – oto mamy chłopaka, który zwyciężył depresję, zajął się opuszczoną siostrą, wyciągnął ojca z alkoholizmu; tenże chłopak co roku zapala znicz na nieznanym grobie i potem dowiadujemy się dlaczego.

Chodzi z jednej strony o zbudowanie ciekawości w czytelniku, tajemnicy, którą można odkryć; z drugiej strony kluczowe w odbiorze historii są emocje, sympatia do bohatera, który przezwycięża trudności. Tego mi trochę zabrakło w Twojej historii ;)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu!

Che mi sento di morir

Droga autorko!

 

To, co zobaczyłem, oceniam jako ciekawy koncept w bardzo płytkiej otoczce. Podoba mi się założenie, że gdzieś tam mógłbym znaleźć swojego duchowego bliźniaka, z którym mógłbym się zamienić ciałem. Twoje dzieło potraktuję zatem jako jedynie prezentację tego pomysłu, bowiem historia, moim zdaniem, mocno kuleje.

 

Na początek powiem krótko, że sposób, w jaki dzieło zostało napisane, okazał się dla mnie mało strawny. Nie jestem w stanie do końca sprecyzować przyczyny, ale chodzi raczej o usilne ubarwianie tekstu ładnymi słowami. Rozumiem, że to w ramach staranności, ale wywoływało to u mnie regularne potknięcia. Podobnie jak przedpiścy uważam, że pierwsza część tekstu była zupełnie niepotrzebna. Poza tym, że akcja dzieje się na cmentarzu, to nie ma nic wspólnego z resztą, a i atmosferę buduje zupełnie inną.

 

 Następnym, co mi przeszkadzało, był narrator. Miałem wrażenie jakby siedział Zakowi na ramieniu i tylko pokazywał mi nachalnie palcem. Brud, bieda, zepsucie i blizny. “Patrz, jakie Zak ma wujowe życie” – zdawał się mnie przekonywać. Zupełnie jakby chciał usprawiedliwić dalsze działania Zaka i nic poza tym. Nie zdołał tym jednak odwrócić mojej uwagi od faktu, że byłem świadkiem zbiorowego samobójstwa. Przekaz nie tylko tego nie potępia, a nawet gloryfikuje.

 

Zdaje się, że mam również zignorować fakt, że akcję zamiany można sprowadzić do “Moje życie jest do niczego, więc teraz ty się w nim męcz. Nie pytałem Cię wcześniej o zdanie, ale na pewno tak bardzo pragniesz żyć, że nie będziesz marudził. Masz tu mój plecak i telefon. Powodzenia.” Wiem, że Tom i Zak nie komunikowali się wcześniej ze sobą, inaczej wiadomość w notesie byłaby zbędna. Zakowi jest wszystko jedno kogo wprowadza na ten świat i skazuje na swoje życie. Razi mnie ten brak pomyślunku. Nie przyjmuję tego jako wyrażenia jego stanu psychicznego. Gdyby naprawdę na niczym mu nie zależało, to niepotrzebny by mu był ten rytuał.

 

Tom swoje zmartwychwstanie przyjmuje zupełnie bez problemu. Żadnego szoku spowodowanego powrotem. Czy w tym świecie to tak normalne, że każdy zmarły się tego spodziewa? Z treści zrozumiałem tyle, że umarł w dniu narodzin Zaka. Potencjalnie więc może być dorosłym mężczyzną zmarłym dwie dekady temu, a teraz jest w ciele nastolatka w odmienionym świecie, i mówi “spoko, dzięki”? Nie kupuję tego.

 

Wszędzie pełno luźnych końców. Umieściłaś tutaj wystarczająco dużo elementów, by treść rozwinąć kilkakrotnie i zrobić z tego coś lepszego. Na pewno nie można tego zostawić tego w tej formie, jaka jest. Należy się więcej odpowiedzi na pytania o to, co było wcześniej i jakiś wartościowy przekaz. BK już zasugerował Ci swoje rozwiązanie, ja mam dla Ciebie inne:

 

Zak z jakiegoś powodu postanawia rozstać się z życiem. W poszukiwaniu drogi wyjścia trafia na forum, w którym zapoznaje się z terminem “Duchowy bliźniak” i nawiązuje kontakt z osobami, które rzekomo już odbyły swoje zmartwychwstanie i są wdzięczne za następna szansę. Poznaje też ich rozterki w nowym życiu. Utwierdza go to w przekonaniu, że poznany rytuał jest prawdziwy i prowadza w obsesję oddania swojego życia komu innemu. Odnalazłszy potencjalnego kandydata doznaje refleksji i jako dobry gospodarz postanawia uczynić swoje życie bardziej wygodnym zanim go do niego zaprosi. Ostatecznie doprowadza je do takiego stanu, że rezygnuje z pierwotnych postanowień i decyduje się dać szansę sobie samemu.

 

Ta wersja to pierwsze, co mi przyszło do głowy po lekturze Twojego tekstu. Potraktuj to jako dowód, że masz wystarczająco dużo materiału na pełna historię. Tyle ode mnie. Pracuj dalej.

Ba­se­ment­KeyP3r­shing – dziękuję za sugestie, choć nadają się one bardziej na opowiadanie, lub jeszcze dłuższą formę. A to był one-shot na konkretny temat. A tematem było święto zmarłych, a nie ukazywanie historii spoza tego dnia. I tak, napisałam krótki i prosty tekst o zbiorowym samobójstwie. Nie wiem tylko, w którym miejscu jest to gloryfikowane. Czy jeśli (przykładowo) pisane są teksty o mordach rytualnych, to w celach gloryfikacji? Czy po prostu fakt, że zabrakło dobrego bohatera, który z tym złem by walczył, aż tak kole w oczy?

A o samym fenomenie "ja bym to widział tak", to też możnaby niejedną książkę napisać. I to wcale zabawną. Bo ile pov, tyle pomysłów. Wydane teksty też można poprawiać bez końca. Choćby na przykład – zadowolony z życia i kochający swoją pracę Wiedźmin, podróżuje po świecie, ubijając potwory i przeżywając przy tym ciekawe przygody. Można? Po co jakieś dzieci niespodzianki, seksy z czarodziejkami i polityka królestw :D Ale widać Sapkowski miał inny zamysł. No i miał prawo, w końcu to jego książka :D

A przykładem życiowym może być piwo – większość populacji je uwielbia. Dla mnie jest ohydne. Ale czy to oznacza, że trzeba w takim razie zmienić jego skład i smak? Czy tylko tyle, że mnie ono nie smakuje i trudno :D

 

Oczywiście nie twierdzę, że mój tekst jest świetny. Bo nie jest. Jednym się spodoba, innym nie. Życie. Zapewne gdybym go pisała teraz, to brzmiałby zupełnie inaczej. Może lepiej. A może gorzej. Zaraza wie :) 

Nie wiem tylko, w którym miejscu jest to gloryfikowane.

Nie musi to być wypowiedziane wprost. Wystarczy, że Twój bohater pozbawił się życia tak, jakby wychodził do sklepu po bułki, w zamian otrzymuje uśmiechy i podziękowania, a mnie starasz się przekonać, że to było właściwie rozwiązanie. Zabił się i było dobrze. To właśnie wyniosłem z Twojego tekstu. Nie podoba mi się to.

 

Mam wrażenie, że swoją twórczość zamierzasz konsekwentnie utrzymać na stabilnym, miernym poziomie, bo usilnie bronisz starej wersji zamiast choćby pobieżnie eksplorować jej najbardziej chwalony element. Nawet przy tych ograniczeniach jakie stawia konkurs, można by było uczynić to dzieło bardzo dobrym po odpowiednich zabiegach. A tak, gdybym był jurorem w tym konkursie, odrzuciłbym ten tekst z powodu tego, jak bardzo niewiele mówi.  

Tekst ma ciekawy, gęsty klimat i niezłe zakończenie. Na pewno pozostawia parę niedopowiedzeń, ale domyślam się, że konkurs miał limit sześć tysięcy znaków i na rozwinięcie brakło miejsca.

P3r­shing

 

"Zabił się i było dobrze."

 

Serio, bo tajemnicza postać, która przejęła ciało się uśmiechnęła? No cóż, każdy interpretuje jak chce. W końcu taki był zamysł. Tylko zapomniałam, że w XXI wieku jeśli nie walnie się niektórych czytelników po po oczach tłustym drukiem Autor oczywiście potępia tego typu praktyki (nawet jeśli są czysto fantastyczne), to nie będzie to oczywiste. Choć to już lekko zakrawa na obłęd. Idąc tym tokiem myślenia, każdy autor, który dokładnie opisuje morderstwo, tortury itp. jest psychopatą.

 

Ja po prostu mam inne teksty, nad którymi pracuję. Robię korektę za korektą. Wysyłam do recenzowni, poprawiam wedle wskazówek. Na tym mi nie zależy, więc nie mam zamiaru nic z nim robić. Traktuję go jako szlifowanie warsztatu. Tu wstawiłam żeby zebrać opinię i zanotować w głowie popełnione błędy. I tyle. Jeśli bardzo Ci zależy, to możesz napisać własną wersję i sprawdzić jak zostanie przyjęta. Mnie osobiście już zdążyła znudzić, a była jedynie pomysłem ;) 

A o samym fenomenie "ja bym to widział tak", to też możnaby niejedną książkę napisać. I to wcale zabawną. Bo ile pov, tyle pomysłów. Wydane teksty też można poprawiać bez końca. Choćby na przykład – zadowolony z życia i kochający swoją pracę Wiedźmin, podróżuje po świecie, ubijając potwory i przeżywając przy tym ciekawe przygody. Można? Po co jakieś dzieci niespodzianki, seksy z czarodziejkami i polityka królestw :D Ale widać Sapkowski miał inny zamysł. No i miał prawo, w końcu to jego książka :D

Hm… widzę, że porównanie do mickiewiczowskich Dziadów nie jest okej, ale do Sapka już można :D Komentarz napisałem z własnej perspektywy, co dla mnie byłoby bardziej atrakcyjne, starałem się wskazać konkretne elementy, które mogłyby być inspiracją w dalszej twórczości. Chyba masz specyficzne poczucie humoru, jeżeli takie uwagi Cię bawią, ale okej :)

 

Pozdrawiam!

 

Che mi sento di morir

Ba­se­ment­Key

 

"… widzę, że porównanie do mickiewiczowskich Dziadów nie jest okej, ale do Sapka już można :D"

 

Nie chodziło mi o to, że nie jest ok (choć do Mickiewicza mi daleko i raczej tak pozostanie), ale osobiście, nie licząc aspektu paranormalnego, nie widzę związku. Dziady były zupełnie o czym innym. U mnie chodziło o czysty seks, bez wpływu na to, co stanie się z człowiekiem po śmierci. Dlatego skojarzyło mi się z barakowozem, zarówno on jak i willa spełniają funkcje mieszkalne i na tym podobieństwa się kończą. Jednocześnie nie twierdzę, że willa jest czymś lepszym, bo ja osobiście wybrałabym wóz Drzymały ;) 

 

A do Sapkowskiego niczego nie porównałam, dałam jedynie przykład jaka wersja wiedźmina byłaby dla mnie bardziej zjadliwa ;) 

 

 

"Chyba masz specyficzne poczucie humoru, jeżeli takie uwagi Cię bawią, ale okej :)"

 

 Istnieje taka możliwość :) 

U mnie chodziło o czysty seks, bez wpływu na to, co stanie się z człowiekiem po śmierci.

Zastanawia mnie po co Śmierci seks? I w ogóle co ją obchodzi jakiś randomowy, umierający koleś? To jest coś co mnie uwiera ;) A Mickiewicz, a może szerzej – ludowa tradycja związana z dziadami, mają to, wg mnie, dobrze ogarnięte :)

 

[Uwaga do tego tekstu, gdyby ktoś był zainteresowany: ]

 

Edit: zresztą w grze Wiedźmin 3 można było odprawić dziady, więc wbrew pozorom skok od Mickiewicza do Sapka nie jest taki odległy :)

Che mi sento di morir

Ba­se­ment­Key

 

"zresztą w grze Wiedźmin 3 można było odprawić dziady, więc wbrew pozorom skok od Mickiewicza do Sapka nie jest taki odległy :)"

 

Owszem, ale sam Sapkowski z grą, to zdaje się niewiele miał wspólnego ;)

 

 

"A Mickiewicz, a może szerzej – ludowa tradycja związana z dziadami, mają to, wg mnie, dobrze ogarnięte :)"

 

A to na pewno, z tym się nawet nie zamierzam kłócić :) 

 

"Zastanawia mnie po co Śmierci seks? I w ogóle co ją obchodzi jakiś randomowy, umierający koleś? To jest coś co mnie uwiera ;)"

 

I to jest może właśnie takie ludzkie oblicze śmierci. Ile razy na pytanie "po co to zrobiłeś", usłyszałam odpowiedź "bo mogłem". Może jak na historyjkę głupie, ale jakże prawdziwe. Ja za powód uznałam żal. Ale skoro to wciąż za mało, będę mieć to na uwadze w przyszłych projektach.

 

Po­wo­li mi­ja­ły ko­lej­ne groby, nawet na nie spo­glą­da­jąc.

Czegoś tu nie zabrakło?

Ogólnie – pierwszy akapit obrazowy, dalej nastąpił lekki spadek formy, ale na koniec tekst się poprawił, więc odbieram go na mały plus.

Wydaje mi się, że zakończenie nie jest tak mocno zakotwiczone we wcześniejszych fragmentach tekstu, jak mogłoby być. Końcówka nie zrobiła we mnie efektu “włożenia ostatniego puzzla” do układanki, a raczej musiałem przystanąć i doszukać się więcej do tego, co już wiedziałem. 

Coś co mi przeszkadzało – wiatr. Ciągle wieje, ciągle wyje i pada przynajmniej cztery czy pięć razy jako element otoczenia, a na taką długość tekstu to zdecydowanie za dużo. :P

Nie mniej, postaram się zajrzeć przy kolejnych tekstach.

Pozdrawiam!

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Dość osobliwy szort z niezłym pomysłem i zaskakującym zakończeniem.

Wielka szkoda, że do dziś nie poprawiłaś palcem wskazanych usterek.

 

upio­ry prze­mie­rza­ły ne­kr­po­lię… → Literówka.

 

Na ko­niec prze­kuł opusz­kę o sta­lów­kę→ Na ko­niec prze­kłuł opusz­kę stalówką

Sprawdź znaczenie słów przekućprzekłuć.

 

Te­le­fon za­wi­bro­wał w jego kie­sze­ni. → Zbędny zaimek – czy mógł zawibrować w cudzej kieszeni?

 

po­ło­żył dłoń na klam­ce tyl­ne­go wyj­ścia. → Klamkę mogą mieć drzwi, wyjście klamki nie ma.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

re­gu­la­to­rzy fakt, jakoś tutaj mi to umknęło. Ale do poprawy trochę jest, a czasu niestety jak na lekarstwo :(

Cześć, tu Twój wtorkowy dyżurny :)

 

Zacznę od pierwszej sceny, która niektórym czytelnikom nie przypadła do gustu. Ja uważam ją za całkiem niezłą, ba, lubię takie literackie zmyłki. Bo tak tę scenę postrzegam. Nieco inny klimat od reszty tekstu, silna sugestia klasycznego horroru (jak powiedziała ninedin – nawet nieco pastiszowa), które finalnie prowadzi czytelnika na manowce, ale też nie takie, z których by się łatwo nie nawrócił. Dla mnie to całkiem interesujące rozwiązanie.

Zgodzę się z None’em, że w sekwencji opisu wnętrza mieszkania Zaka od pewnego punktu męczyć zaczyna ten nacisk na jego podły stan ducha. Tu warto uważać. Im bardziej coś czytelnikowi wmawiasz, tym mniej zaczyna w to wierzyć albo wręcz podświadomie może buntować się zbyt łopatologicznej sugestii. Oczywiście, nie przesadzaj też w drugą stronę. Trzeba to uchwycić pośrodku :) Mimo uwag, wątek ten również był całkiem nieźle rozegrany, może bym go nieco skrócił.

Końcówka – przyzwoita, plot twist wypełnia swoją definicję, a do tego mamy klamrę z początkową sceną. Jest okej.

Odsuwając na bok przypuszczenie, że w konkursie był jakiś morderczy limit znaków, podzielę się jednak spostrzeżeniem, że o ile części rozgrywającej się w mieszkaniu Zaka poświęciłaś nieco zanadto miejsca, to brakło go w warstwie wyjaśnień wątków pobocznych co do tego, kto skrzyknął te wszystkie nieszczęśliwe dzieciaki, jakie miał motywacje, skąd Zak miał wiedzę o duchowym bliźniaku i sposobie dokonania zamiany (jasne, można się domyślić, że od “Niego”, ale zostawia to pewien niedosyt).

Błędów technicznych Ci nie wytykam, bo i tak ich nie poprawiasz, a jałowej pracy unikam.

A, irytowało mnie imię bohatera. Czemu nie Zack?

Podsumowując – rozczarowania nie ma, na pewno dostrzegam w Twoim pisaniu potencjał, ale tym razem nie znalazłem pola do zachwytów.

 

 

Z pozdrowieniami,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

"Cześć, tu Twój wtorkowy dyżurny :)"

 

Kurka, teraz to mnie zażyłeś, zdawało mi się, że mamy czwartek :P

 

"od pewnego punktu męczyć zaczyna ten nacisk na jego podły stan ducha"

 

Wierzę, ale czyż nie na tym polega pisanie, by wczuć czytelnika w postać? Codzienność w stanie depresji jest raczej męcząca i przytłaczająca. Może czasem dobrze jest to poczuć, by zwrócić na to uwagę? 

 

"A, irytowało mnie imię bohatera. Czemu nie Zack?"

 

A czemu nie? Jeśli może być Zakk, może być i Zak ;) 

 

Dziękuję za uwagi, poświęcony czas i doczytanie do końca.

Wierzę, ale czyż nie na tym polega pisanie, by wczuć czytelnika w postać? Codzienność w stanie depresji jest raczej męcząca i przytłaczająca. Może czasem dobrze jest to poczuć, by zwrócić na to uwagę? 

Ależ ja temu nie przeczę. Pisałem jedynie o dobrym wyważeniu tego aspektu. Na pewno zgodzisz się ze mną, że gdybyś każde zdanie zaczynała od “było mu smutno”, szansa na długotrwałe zaangażowanie czytelnika byłaby niska. To oczywiście przykład hiperboliczny, u Ciebie problem (to nawet za duże słowo) jest raczej poszlakowy. Zwrócić uwagę wypadało, ale to nie zarzut z kategorii poważnych :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Tekst niby krótki, a mam wrażenie, że przegadany, bo dzieje się jeszcze mniej, niż to by wynikało z liczby znaków. Ale pomysł z zamianą interesujący. Tylko cały się tu nie zmieścił – co decyduje o duchowej bliźniakowości? Na pewno jest w to zamieszana data, ale czy to jedyne kryterium?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka