Małe niebieskie zoo
Rozdziera zimną pustkę wokoło
Przyciąga przeróżnych szaraków
Pieniaczy i nieboraków
Jak choinka na święta świeci
Mówi, chodźcie do stołu dzieci
Mamy cukierki dla gawiedzi
Bierzcie, co chcecie, drodzy sąsiedzi
Jak latarnia drogę wskazuje
Każdy pod korek tu zatankuje
Za darmo wszystko dostanie
Bo u nas wszystko ciągle na stanie
Tyle tu przecudowności
Głupoty, sprawiedliwości
Zabaw, zasobów i minerałów
Demokracji, Adolfów i liberałów
I biała dama śle w niebyt dusze i lice
Bydlęta niszczą swe okolice
Piłują gałąź bez uważania
Kopią numerki bez skrępowania
Żrą się i żebrzą o śmieci dzierlatki
Za darmo gną w kamerkach nielatki
Choć mogą więcej, to mniej robią
Cieszą, jak smycze w kajdanki przerobią
Ślinią, że będzie więcej be-de-es-ema
W dupę, z przodu, i że to nie ściema
Aż wszystkie granice już przekroczone
A ryje tapetą ciągle sklejone
I niewiadomo, czy dziesięciolatka
Czy dorosła już nastolatka
A po trzydziestu latach wychodzi
Że reżyser w nieletnią radośnie wchodzi
To gorsze od gwałtów jest w sztuce
Gdzie aktor z masłem na młodej suce
Od niewinnych kurewek lolitek
Młodych dupek i chętnych psitek
Od tego jak artystka naga
Mówi, róbcie, co nie wypada
Na dwie godziny macie mnie całą
Potnijcie, jak chcecie, żywą, wspaniałą
Teraz każdy ma gnata, drze ryj o wolności
Wyciera dupę wspomnieniem godności
Cieszy bezdenną głupotą innych
Korzysta z kruczków małych niewinnych
Nawet w kościele się już nie kryją
Że czasem często z dziećmi współżyją
Że zabierają auta od bezdomnego
Co daje, choć nie zmuszają go do tego
Bo z góry zawsze przykład przychodzi
Demokracja od głowy mocno się smrodzi
A jak przypłynie albo przyleci
Agenta orange spuści na dzieci
To wszędzie zostawia aparatczyki
Co na młodych wkładają wnyki
Nie patrzą na rezultaty
Cieszą, że pieniądz jest jakby z waty
Startują wpierw od globalizacji
Mówią, że Darwin nie miał racji
I helikopterem można być do tego
Życie w grzechu to nic w sumie złego
I wywołują ostre reakcje
Wrabiają dobrych w przeróżne akcje
Manifestują, o pierdołach krzyczą
Ze skutkami nigdy nie liczą
A tłuszcza się cieszy z igrzyska wielkiego
Za pięć stów chla, ma w dupie do tego
Co będzie za rok, za dwa, za trzy lata
Czy będzie coś jeszcze czy koniec świata
Ważne, że kupi nowego smartfona
Na którym nic nie dokona
Nową konsolę czy gówno nijakie
Co lans da i emoji wszelakie
I tacy wielcy i światli ludzie
Decydują o przyszłości cudzie
Wybierają konusów, co mocno się czują
Na wszystko, co ważne, szczają i plują
W czas zarazy dorzucają do pieca
Mówią, co lekarz każdemu zaleca
Wysyłają do sądów i trybunałów
I pieprzą non stop masę banałów
Nasyłają inspekcje, a nawet księdza
Krzyczą, że czeka nas tylko nędza
I choć szczytne są ideały
Taniec chochoła to złego znak cały
Skłócić, zniszczyć, przejąć za grosiki
W zdroju w malinkach mieć fiki miki
Napuścić jednych szaraków na drugich
Utopić w rozprawach przeróżnych długich
Żeby rzygali praworządnością
Żeby praca na zawsze stanęła kością
Żeby do końca w ubóstwie żyli
Na waciki do uszu nie mieli mili
A mnie tak mocno to boli
Dobrze, że w Polsce nie ma tylko patoli
Z mądrymi wracam do młodości
Bez komórek, hejtu i nerwowości
Do łąk i pól przepięknych całych
Bez izotopów szalonych małych
Co od braci nam przyleciały
I upadek systemu oznajmić miały
Do tych łąk malowanych żytem
Pe-ge-erów i autosanów przytem
Bo choć ciężko wtedy się działo
Zamiast uczyć się studiowało
Magister nie był na papierze
Klepaliśmy nawet wieże
Najważniejsze jednak było
Że żarcia z plastiku się nie kupiło
Nauczyciel miał posłuch jak gość
Chociaż dawał ciągle w kość
Nikt nie narzekał na trudności
Każdy szukał prawdziwej mądrości
Aż stanął w ogniu nasz wielki dom
I zamknął Biblii na placu tom
Zakończyła się pewna era
Przyszedł czas na developera
Nie ma be, nie ma kukuryku
Ważne, co na pudlu lub w kurniku
Co Apart na święta wciska
Czy długopis widzi lodowiska
Czy Cichopek ma męża
Czy rząd dziesiątą falę zwycięża
Kto da więcej w inflacji wyścigu
Pięćset dziewięćset w OFE podrygu
Życie znaczenia wypacza
Superstraight normalnych oznacza
Ludzie są jak otępiali
Idiokrację wciąż widzą wielcy i mali
Bo po dobrym złe zawsze przychodzi
Ohydą napełnia, na stracenie nas wodzi
I pokazuje, kto w opór szlachetny
Kto gnida, kanalia, muł szpetny
Kto wierny niezmiennym jest ideałom
Kto nuci śpiewkę niezmienną starą
Że winni rzymianie, stonka, cykliści
Dzieci, komuna i masochiści
A jak już się całkiem rozkręciło zoo
I zrobiło całkiem wesoło
To wpadli nasi nadzorcy w wielką panikę
Że przyniesiemy im politykę
Bo zobaczyli Teslę Elona Muska
Co rąbek nieba powoli muska
I radiowe statków sygnały
Co komunizm radośnie oznajmiać miały
Zeszli więc ze swej menażerii
Wysłali kogoś do naszej prerii
A że sprytne bestie są niesłychanie
Wiedzą, że w zoo jest pojebanie
Wiedzą, że próbowali różnych strategii
I powstali ludzie z każdej tragedii
Im większą śrubkę nam dokręcili
Tym szybciej żeśmy się odrodzili
Żeby więc smutno nie było
To jakieś licho ich podkusiło
Żeby niełatwo było wymyślić
Co ma się ludziom teraz przyśnić
Stąd nie wiedzą nasi mężowie uczeni
Kogo wysłali parszywcy zieleni
Czy od nich dobre czy złe są charaktery
Czy milioner czy dziad żebrak szczery
I nie wiemy co nas czeka
Czy wirus, powódź czy rzeka mleka
Jedno tu tylko pasuje
Ludzie doprawdy są szuje
I mamy fałszywych proroków
Ekspertów od grzyba i od tik-toków
Od wszy i od kradzieży
Co mówią, co ważne jest dla młodzieży
I stanął świat całkiem na głowie
Po prezydenta niejednym słowie
Wpuścił bizona na salony
A on nie całkiem taki szalony
Karyny przy tym mocno płakały
Że służby kwiatkiem ich nie witały
Tragedia to narodowa
Konfederacja prawie na ostrzu słowa
Bo słowo ciałem się stało
Hi-tech człowieka nam odjebało
Choć wcześniej nie był potworem
Tylko dla odsłon niedościgłym wzorem
Ale teraz na koniec kadencji
Pokazali prawdę o swojej atencji
Jak równo idą po bandzie
Walczą o prawa ludzi w Ugandzie
Jak chorągiewka są na wietrze
Myślą, że masy to tylko wieprze
Zaakceptują nowe polityki
Godzą się na kneble i wnyki
A ci na górze ich popierali
Bo dzięki nim dzisiaj wygrali
Razem wyrzucili sprawiedliwego
Który próbował czegoś innego
Powiedzieli, że to jego słowa
A procedura usunięcia była gotowa
I chełpili się swoją wygraną
Zamknęli drogę do stolicy stanom
Stłumili swej tłuszczy protesty
W nosie mieli niezależne testy
Żołdakom kazali spać na podłodze
Biedni zawiedli się na nich srodze
Pomogli, a oni przejęli władzę krajową
Hymn zaśpiewała z kosogłowa głową
Baba co się nieszczerze śmiała
Mówią, że ze złym może spała
Wprowadzali ograniczenia
Promowali biznes co niewiele zmienia
Swoim wciąż hołdowali
Coraz mniej liczyli się mali
I dzieci rodziców powydawały
Srebrniki za to podostawały
Niczym w starej braci kulturze
Gdzie prawi często stali przy murze
A dziadunio się tylko śmiał
Z czytaniem z promptera problemy miał
Ale i tak plan był taki
Że zmienić go wkrótce mają lewaki
I zapłakała Karen z Karyną
Co zajadała się jakby strychniną
Miała po kilo dwieście
Jeździła wózkiem po całym mieście
Ciężko westchnęła z przeklętego fotela
Że serce, wielkie i tłuste, ciężko napiera
I zrozumiała z fotela boleści
Że zło się nigdy nie pieści
Popatrzyła jak przebudzona
Że łapa coś powiększona
Wielka jak bochen chleba
Żołądek też większy niźli potrzeba
I przejechała łapą po prochów pudełku
Wyrzuciła colę w ogromnym wiaderku
Nuggety i hamburgery
Frytek kartony sto dwa i cztery
Zrobiła kroczek ku dobremu
Zechciała wrócić ku staremu
Gdy gibka była i nienapasiona
I z życia zadowolona
Takich Karyn powstało wiele
Na gaba wchodzą nie tylko w niedziele
Co go Polak szybko postawił
Czym w zdumienie świat wprawił
A u kosmity uśmiech znów gości
Wie, że zło się teraz wypości
Świat się zmieni na pewno cały
Nie będą śmieci wraki wpieprzały
I bierze zamach na polu golfowym
Myśli o kasynie kolejnym nowym
Co go postawi, jak będzie spokojnie
Po nowej ludzkich umysłów wojnie
Jak wyłoży wszystko na tacy
Więcej was pracy czeka rodacy
Pokój na świecie w końcu nastanie
Jak na wybiegu szepczą panie
Kraj będzie znów wielki cały
By różne wszy mieszkać tu chciały
I mur na granicy też powstanie
Jak to niegdyś było w planie
Taki to będzie nowy porządek świata
Co zmieni wszystko na lata
Gdy małe niebieskie zoo
Krzyczeć będzie w pustkę wesoło
Bo jak Marian dobrze prawi
Gówno ruszyć, to się poprawi
Nie trzeba zbyt wiele
By zmienić nam cele