Poznaj Lunapolis – ostatnią metropolię na samotnej planecie. Miasto artystów i morderców, którzy z zabijania uczynili sztukę, niezwykły tygiel mechanoidów, duszoinżynierów projektujących dzieci na zamówienie rodziców, eksperymentów z ciałem, które pozwalają osiągnąć perfekcję i dają szansę na przetrwanie.
Oto Lunapolis – miejsce oczekiwania na Skok, który szczęśliwców przybliży do Przebudzenia, a niegodnych strąci w otchłań przeszłości.
Czy Finnen, niespełniony malarz, zdoła wreszcie uczynić dzieło sztuki ze swojego życia? Jaki los zaprojektował ociec dla Kairy, dziewczyny tak zwyczajnej, że aż niebezpiecznej, w mieście w którym wszyscy starają się wyróżniać za wszelką cenę? Dokąd tak naprawdę doleciał wraz z międzygwiezdną załogą Daniel Pantalekis?
Oto świat Przedksiężycowych – poznaj ich tajemnice.
Ładnie wydana i interesująca książka. Pomysł ze Skokami bardzo mi się spodoba. Polecam.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Fatalna okładka.
Bardzo dobre wrażenie robi na żywo i świetnie pasuje klimatem do treści. Zresztą Powergraph bardzo cenię za jakość wydań. Ale poprzednie, z Fabryki Słów, też było ciekawe.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Bardzo możliwe, co nie zmienia faktu, że gość na okładce wygląda jak troglodyta. Dla mnie okładka jest odstręczająca. Zero tajemnicy, zero niedopowiedzenia, zero poetyckości.
Wbrew pozorom te wszystkie koła zębate i mechanizmy widoczne w jego głowie są symbolem nie tego, że jest maszyną, a inżynierii na poziomie umysłu, a nawet duszy. Dla mnie to poetyckie. :-)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
A ja mam takie pytanko: czy w tytule nie powinno być PrzeDksiężycowi?
Tak się tylko pytam...
Mee!
Tia, literówka, już poprawiam. Dzięki.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
RR, nie podoba Ci się ta okładka?
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Zawsze znajdzie się ktoś, komu się nie spodoba.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Dj Jajko, nie podoba mi się, bo gość na okładce przypomina może nie troglodytę, ale na pewno nurka głębinowego, kiepsko narysowanego. A to nie jest powieść o nurkach głębinowych...
"Przedksiężycowi I" mają znacznie lepszą okładkę – tam jest wyraźny cień tajemnicy. A w tej rzuca się w oczy tylko głupawe rozchylenie warg.
A ja jestem rozczarowana. Pomysł fajny, świat ok, ale bohaterowie nudni, bez wyrazu, bezbarwni. Finnen, z tym swoim hedonizmem, ma potencjał – zupełnie niewykorzystany. Kaira to taka mimoza, zupełnie nie-wiadomo-jaka.
Dla mnie bohaterowie są ważni. Rozczarowanie tym większe, że wcześniej czytałam opowiadania Kańtoch, z Domenikiem Jordanem. I tam właściwie całe dwa tomy opowiadań opierały się o niego, świetnie skonstruowaną, niejednoznaczną postać.
A tu – jeśli chodzi o bohaterów – kompletna klapa. W ogóle nie rozumiem, dlaczego to bezcharakterne mimozy zdecydowały się na taki krok. Mnie to przeszkadza. Brak porządnie zarysowanych bohaterów to dla mnie 50% mniej przyjemności z czytania. Szkoda.
O rany, a dla mnie książka bomba!
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Dla mnie jest ok, no czytam przecież. :) Pierwszy tom skończyłam, zabieram się za drugi. Pomysł ze skokami i światami jest naprawdę fajny.
Ale ja mam fioła na punkcie wyrazistych bohaterów, a ci są tacy nijacy. Trochę charakteru by im nie zaszkodziło, zwłaszcza, że przecież Kańtoch potrafi! Po prostu przez ich "przeźroczystość" nie pojmuję ich motywacji, a mnie to przeszkadza.
Ale czyta się, czyta. Jest ok, a mogło być świetnie. :)
Książka okej, choć zamyka się w takim momencie, że trzeba przeczytać kolejną część. Ale muszę zgodzić się z Ochą – świat jest naprawdę świetny, ale za to bohaterowie tacy jacyś. Najlepszym bohaterem był oczywiście Daniel Pantalakis – chociaż trochę przypominał mi Jacka Sparroww z "Piratów z Karaibów". Ale ogólnie bardziej na plus, niż na minus. Gdyby była taka możliwość, dałbym 4+, a nie 4.
Polecam.
Mee!