- publicystyka: Gra o Tron2 w odcinkach - wrażenia part VI

publicystyka:

Gra o Tron2 w odcinkach - wrażenia part VI

Uwaga, uwaga, stała się rzecz niesłychana! Pani wcale nie zabiła pana!Co więc się wydarzyło? Do Westeros zawitał humor! Co prawda, powiedzieć, że odcinek szósty obfitował w zabawne sceny, byłoby przesadą, ale fakt pozostaje faktem, można się było pośmiać. I to wcale nie za sprawą krasnala! Ale do rzeczy i od początku.

 

Tym razem lawinę wydarzeń rozpoczął Theon. Scena z jego udziałem, bynajmniej do najśmieszniejszych nie należała. W podzięce za lata opieki i wychowanie, Greyjoy powrócił do Winterfell i ogłosił się księciem zamku, pozbywając tym samym młodego wilka, Brana owego tytułu. Przy tymże wątku, bardzo zakuło mnie w oczy zachowanie Ser Rodrika, który to dobrowolnie i bez walki dał sobie ściąć głowę. Nie wypadło to nazbyt przekonująco. Nie mam na myśli, by krzyczał, ślinił się i prosił o litość, co to, to nie, ale nikt bez bez przymusu, głowy pod miecz nie podkłada! Na szczęście to drobny defekt, nie ma więc co rozwodzić się nad wydarzeniem, bardziej niż to konieczne. Czy ktoś sprzeciwi się, jeśli stwierdzę, że Theon-kobieciarz, co by nie rzec erotoman, przywołuje na twarz uśmiech? Gdy na scenie pojawiają się cycki, a młody Greyjoy jest w pobliżu, dokonuje radosnej (z punktu widzenia obserwatora) transformacji. W przezabawny sposób wybałusza oczy, wyciąga szyję i nerwowo przełyka ślinę. Możnaby porównać go do dziewicy, na chwilę przed swym „pierwszym razem”. Pozostaje mieć nadzieję, że to świetna gra aktorska...

 

Skoro już o lawinie wspomniałam, w odcinku można zachwycić się kilka razy górskim widokiem. I to sprzed telewizora, a więc w cieple i wygodzie. Fakt ten wielce mnie raduje. Za murem pierwsze starcie z dzikimi. Zwiadowcy z Nocnej Straży natknęli się na zwiadowców dzikich. Pojawia się nowa postać, dzika, płomiennoruda Ygritte. Dziewczynę bierze w niewolę Jon Snow, gdyż nie ma pojęcia co mógłby z nią innego zrobić. Zabić nie potrafi, a puścić wolno jej nie może, bo ucieknie do swoich i podniesie alarm. Co się okazuje po bliższym spotkaniu, dzikie, rude dziewczę, ma sporą fantazję i poczucie humoru. Niestety chyba jeszcze nie wie, że trafiła pod niewłaściwy adres... Przyznam, że wyobrażałam ją sobie inaczej, dziewczyna, która spędziła życie na mroźnej Północy, mogłaby mieć nieco twardsze rysy. Gdyby filmowa Ygritte wskoczyła z miejsca w dworskie ciuszki, od razu, nawet bez pomocy grzebienia, zamieniłaby się w lady. Nie tak powinno to wyglądać.

 

Arya Stark nadal służy lordowi Tywinowi. W odcinku szóstym ich znajomość zacieśnia więzy. Z jednej strony jest to przerażające, a z drugiej zabawne. Mamy okazję poznać bliżej Starego Lwa. Gdy narady wojenne kończą się, zdejmuje on swą srogą maskę i staje się łagodnym człowiekiem. Zaczyna też uzewnętrzniać się przed swym podczaszym, małą, nic nie znaczącą dziewczynką. Arya, jak to Arya wykorzystuje każdy moment i każdą sytuację, by dowiedzieć się, jak się sprawy mają za murami Harrenhal. Ma ku temu okazję, gdyż na zamczysku pojawia się Petyr, czyli drugi po Varysie, wszystko wiedzący. Przyznać trzeba, że scena ich spotkania wypada mistrzowsko. Nie mamy też pewności co do tego, czy Littlefinger rozpoznał Aryę, co dodaje scenie smaku.

 

W Królewskiej Przystani z kolei sporo się dzieje. Umiłowany król Joffrey dostaje od swego ukochanego ludu poczęstunek, a że prezent, władcy się nie spodobał, tłuszcza się rozgniewała. I tak powstał bunt. Jest groźnie, widać na pierwszy rzut oka, że to nie są żarty. Jeśli ktoś ma wątpliwości, urwana jakiemuś nieszczęśnikowi ręka, zapewne z królewskiej eskorty, uniesiona triumfalnie przez oszalały tłum, rozwiewa wątpliwości. Nieporadna Sansa i tym razem nie radzi sobie w sytucji. Scena ze Starkówną, to jedna z brutalniejszych, jakie dotąd widziałam. Na szczęście pojawia się Ogar, który wciela się w postać wybawcy. Trzeba przyznać, było ostro.

 

Lady Catelyn w towarzystwie lady Brienne, wraca do syna. I jak to matka, po macoszemu wytyka synowi niewierność względem przyszłej małżonki. Powodem kłopotów jest lady Talisa, spotkana niedawno po bitwie. Trudno nie przyznać jednak racji Robbowi, dziewczyna robi wrażenie. Na szczęście spór przerywa pojawienie się kruka z Winterfell. Powiedzenie „czarne skrzydła, czarne słowa, sprawdza się w tym przypadku wyśmienicie.

 

Jest i Daenerys, bezskutecznie próbująca zdobyć statki od możnych panów z Quartu. Niestety, piękne oczy to za mało, by dostać tak cenne dary, lub też handlarze opływający w złoto i luksusy, są zbyt skąpi na taki gest. Błogą sielankę w egzotycznym mieście przerywa Matce Smoków uprowadzenie jej dzieci. Scena przedstawiająca człowieka niosącego klatkę kończy odcinek, pozostawiając widzów gryzących z ciekawości paznokcie. Choć ten, kto czytał sagę, pewnie domyśla się dokąd zmierza ów człowiek i kim jest. Cóż, mi spoilować nie wypada, więc nie powiem już nic.

 

Podsumowując, serial zrobił się bardzo ciekawy, nudne i mozolne odcinki, mamy już za sobą. Aktorzy się rozkręcili, ci nowi zdążyli się już zadomowić, a widzowie przyzwyczaić do ich twarzy. Akcja też wróciła na właściwy sobie tor i mknie do przodu, bez zbędnych potknięć. Nie pozostaje nic, jak tylko wyczekiwać z niecierpliwością kolejnych części.

Komentarze

Podobają mi się te wrażenia po odcinkach :))

Tylko powiedzcie czemu kurcze nie ma Reed'ów ;/ ? Ten kto czytał sagę dobrze wie że Reed'owie są ważni ( moim zdaniem ) :D co sądzicie, bo chyba powinni już być haaa :)

Wydaje mi się, że rodzeństwo Reed'ów raczej się nie pojawi. Rozbudowana w stosunku do pierwowzoru postać Oshy może sugerować, że to ona wypełni ich misję. A szkoda...

Wielka szkoda, podobnie jak brak Blackfisha :(

Tysians, dzięki za słowa uznania.Nie, Reedów nie będzie z całą pewnością, tego jestem pewna. Osha jest aż nazbyt wyeksponowana, a w filmie nie ma czasu na aż takie uwypuklanie niepotrzebnych postaci. Pamiętajcie, że nad ogółem filmowych prac czuwa sam Martin, więc pewnie podpowiedział, że Reed'owie, nie będą potrzebni. Niestety, nie ma czasu na wszystkich. Zastanawia mnie tylko dlaczego młody Rickon ucieka z Winterfell razem z Branem i Hodorem. To juz jest dość istotna zmiana fabuły.

Tak, Blackfish też jest intrygujący, przyznam, że czekałam na niego prawie tak samo mocno, co na Jaqena. Dobrze, że chociaż ten drugi sie pojawił i do tego spełnił moje oczekiwania. 

Mnie też Jaqen przypadł do gustu. A tak z ciekawości, myślicie, że wojownicy w Quarth to Nieskalani? Nie pamiętam, kiedy dokładnie pojawiają się w książkach. Bo jeśli tak to wyglądają inaczej niż sobie wyobrażałem.

To inni. Ci, który masz na mysli będą na nastepnym przystanku Daeny. I lepiej nie spojlować w komentarzach, chociaz to w sumie drobna rzecz ;).

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Dzięki za info i sorry, ale jak sam mówisz, wiele nie zdradzam :)

Prokris: dziękuję za powstrzymanie się od spoilowania :) Akurat czytam Sagę po raz drugi (a nie pamiętam za wiele z pierwszego razu) i jestem mniej więcej w tym momencie fabuły. Nadgoniłem serial!

Fajne te Twoje "wrażenia". Im bardziej je czytam, tym bardziej cieszę się, że serialu nie oglądam, a tylko czytam książkę :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Nowa Fantastyka