- publicystyka: Cmentarze Przeklętych

publicystyka:

artykuły

Cmentarze Przeklętych

Cmentarze Przeklętych

Smutna historia opuszczonych.

 

 

 

 Ludzie często boją się tego, co nie potrafią zrozumieć. A strach i nienawiść to naprawdę kiepskie połączenie.

 

"Dawniej ludzie dużo chodzili z jednego miejsca w drugie, na nogach przez góry. 

Zwłaszcza ludzie z Sromowiec, co chodzili do nas na zakupy, na targ chodzili taką

leśną ścieżką. Jest tam taka przełęcz, co ludzie ją nazywają „chwała Bogu”, bo jak 

w końcu wychodzili z lasu na nią, to mówili: „chwała bogu.” Bo w tych lasach 

upiory żyły, wszyscy bardzo szybko chcieli je przebyć, bo strach był i w serca się

wciskał. Mówiono, że boginki dzieci kradną, że trzeba uważać, że takie dziecko jest 

odmienione. Wiązało się przy łóżeczku dziecka czerwoną kokardkę, co miało je 

odstraszać. Jak który młodziak był niegrzeczny, czy płakało to mówili rodzice: 

„chyba Cię boginka odmieniła!”. Podobno strachy po domach chodziły, grzebały 

po garnkach, bo dawniej ludzie drzwi nie zamykali. Nie wiem czy to prawda, czy 

legenda, ale ludzie opowiadali. Zbierają się z sobą trzy granice Szczawnicka, 

Krościeńska i Łobidzka. Do jednego punktu dochodzą. No i tam jak kto, w której 

miejscowości się obwiesił, to go wsadzali na wóz i wywozili. Nie chowali na 

cmentarzu i tak się tego trupa brzydzili, że go z tym wozem tam zostawiali. Tam jest 

takie skrzyżowanie i jak przyszło południe, to ludzie nie potrafili odnaleźć drogi. 

Tak ich strachy mamiły. Ze sto razy tędy szli, a nie mogli drogi odnaleźć. A w nocy 

zaś jak to tak straszyło, że widywano dusze zmarłych, pod postaciami koni, z 

których nozdrzy i oczu ogień szedł. Jest tu taki jeden śmiałek, on się magią trochę

zajmuje, poszedł tam w nocy. Opisał się trzy razy święconą kredą i legł. Słyszy z 

góry podkute końskie kopyta. Zatrzymały się przy nim i patrzą na niego, ale kręgów 

przejść nie potrafiły. Od północy do trzeciej stały i się w niego patrzyły"(Badania własne, Krościeńsko 2011)

 

Nadal istnieją „miejsca przeklęte”. Jedna z osób badanych mówi tak: 

 

"Pewne odczucia mam z związku z cmentarzem na Dzwonkówce. Chowano tam 

ludzi, którzy popełniali samobójstwo. Dawniej takich ludzi nie chowano na 

poświęconej ziemi, tylko szukano dla nich miejsca poza cmentarzem. Wierzono, że 

tacy ludzie są potępieni, że ich dusze oddano diabłu, więc nie mają prawa być

pochowani tam, gdzie zwyczajni katolicy. Tak samo było podczas epidemii dżumy. 

Krościenko wymarło i było tylu zmarłych, że nie mieścili się na cmentarzu, więc ich 

ciała zrzucono do jednej masowej mogiły. A może troszkę to nie związane z 

tematem jest, ale pamiętam ze swojego dzieciństwa, jak u nas w ogrodzie paliło się

ognisko, zawsze po zbiorze ziemniaków. Było to dla mnie takie trochę magiczne i 

zawsze bardzo wyczekiwałem tego momentu. Jest też takie miejsce, którego się

ludzie boją. Jak się idzie ulicą św. Kingi na jej końcu, znajdują się ruiny starego 

domu, który podobno jest nawiedzony." (Badania własne, Krościeńsko 2011)

 

Charakterytyczne jest to, że o obu tych miejscach wspominają, w podobnym tonie,

również inni respondenci: 

"Heh, osobiście sama nigdy tam nie byłam. Nigdy nie znalazłam w sobie tyle 

odwagi, żeby się tam wybrać, chociaż wiele razy się do takiej wycieczki zbierałam. 

Przyznam się że się boję. Starsi ludzie z Krościenka opowiadają, że jest to 

cmentarz przeklęty. To tam chowano samobójców. 

A czy są jakieś inne miejsca w Krościenku, których się pani boi? Miejsca które 

cieszą się złą sławą, omijane przez ludzi? 

Boję się chodzić po ciemku ul. Św. Kingi, w stronę Trzech Koron i Sokolicy. Jest to 

bardzo piękna okolica, ale słyszy się historię o tym, że tam straszy."

(Badania własne, Krościeńsko 2011)

 

Osoby niegodne (dzieci bez sakramentu chrztu, samobójcy, innowiercy, lub niewierzący) nie mogły zostać pochowane na poświęconej ziemi. Zamiast tego grzebano je tuż za płotem cmentarza, co pewnie pamięta jeszcze wielu z Was. Niestety Kościół Katolicki, przez większość swojego istnienia potępiał samobójców i odmawiał im jakiegokolwiek formy religijnego pochówku. Na szczęście wraz z rozwojem medycyny i psychiatrii w roku 1983 gdy wydano nowy Kodeks Prawa Kanonicznego usunięto z niego ten zapis. Dodatkowo jeśli miejscowość nie posiada innego cmentarza niż parafialny, nie można nikomu odmówić na nim pochówku. Inaczej ma się to natomiast z obrządkiem kościelnym, co jest w pełni zrozumiałe. Za KPK: 

 

Rozdział II.

 

OSOBY, KTÓRYM NALEŻY UDZIELIĆ LUB ODMÓWIĆ POGRZEBU KOŚCIELNEGO

 

Kan. 1183 -

 

§ 1. Co do pogrzebu, katechumeni są zrównani z wiernymi.

 

§ 2. Ordynariusz miejsca może zezwolić na pogrzeb kościelny dzieci, których rodzice mieli zamiar je ochrzcić, a jednak zmarły przed chrztem.

 

§ 3. Ochrzczonym przynależnym do jakiegoś Kościoła lub wspólnoty kościelnej niekatolickiej, można pozwolić na pogrzeb kościelny według roztropnego uznania ordynariusza miejsca, jeśli nie ma ich własnego szafarza; chyba że się ustali, iż mieli przeciwną wolę.

 

Kan. 1184 -

 

§ 1. Jeśli przed śmiercią nie dali żadnych oznak pokuty, pogrzebu kościelnego powinni być pozbawieni:

 

1° notoryczni apostaci, heretycy i schizmatycy;

 

2° osoby, które wybrały spalenie swojego ciała z motywów przeciwnych wierze chrześcijańskiej;

 

3° inni jawni grzesznicy, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia wiernych.

 

§ 2. Gdy powstaje jakaś wątpliwość, należy się zwrócić do miejscowego ordynariusza, do którego decyzji należy się dostosować.

 

Kan. 1185 – Pozbawienie pogrzebu zawiera w sobie także odmowę odprawienia jakiejkolwiek Mszy świętej pogrzebowej.

 

(KPK kan. 1883, 1184, 1185)

 

Trochę inaczej sprawa miała się, w niektórych rejonach południowej Małopolski. Tam kuriozum sytuacji potrafiło osiągnąć niespotykany nigdzie indziej rozmiar. Szczególnie obawiano się samobójców. 

 

"Dawniej ludzie bali się nawet dotknąć takiego człowieka, bo myśleli, że zginął z Rąk diabła" (Fragment wywiadu z Anielą Foltyn z książki Krzysztofa Kopra "Z dziejów Krościenka nad Dunajcem".)

 

Uważano, że osoba taka jest przeklęta, gotowa przynieść wielkie nieszczęście na dom i ludzi w nim zamieszkujących. Osobnik taki bywał wywożony z dale od ludzi. Wybierano miejsca opuszczone, często w głębi lasu, na granicach, czy rozstajach dróg. Teraz zapomniane, ostały się tylko w nazwach. Koło Nowego Targu idąc zielonym szlakiem odnajdziesz Wisielakówkę, koło Krościenka Wisielce, w Falsztynie Wisielaki, w okolicach Ochotnicy droga na Kotelnicę zwana jest "Ku Wisielcom." 

 

" Podobno wywożono tam samobójców. Nikt nie powinien o tym mówić, bo to miejsce przeklęte. Tam od zawsze straszyło. Z Obidowy wzdłuż rzeki, albo od Nowego (Targu) Kowańcem ciała wozili." (Nowy Targ, 2012 badania własne.)

 

Faktycznie miejsca te zawsze cieszyły się złą reputacją, jako przeklęte.

 

"Strach tam w nocy iść. Tam podobno straszyło. Ja chyba też coś widziałem. Lubię po górach chodzić, a wtedy było lato i gorąco. Noc już się zbliżała, ja prawie do schroniska (na Turbaczu) dochodziłem, bo chciałem tam nocować. Nagle strach poczułem, tak jakoś bezwładność mnie chwyciła. Musiałem zatrzymać i wody się napić. To było właśnie tam. Wydawało mi się na moment, że coś widzę. Jakąś postać co stała między drzewami i patrzyła na mnie. Przeżegnałech się i tamto uciekło." (Tamże.)

 

Samobójca uważany był przez górali jako przeklęty, a jako taki mógł sprowadzić nieszczęście nie tylko na dom, ale i na całą wieś. Wypracowano więc szereg zasad, mających ustrzec ludzi przed złymi mocami.

 

"Osoba, która znalazła takiego nieszczęśnika, musiała najpierw uderzyć go w głowę, trzy razy. Nie wolno go było przebierać, myć, czy czesać. Bano się go nawet dotykać. Trupa takiego nie można było przenieść przez próg. Przeciąganie ciało przez okno lub przez specjalną dziurę pod progiem."

 

(A. Węglarz, wywiad badania własne. Krościenko 2011 r.)

 

Następnie wkładano trupa na wóz i wywożono z dala od osad ludzkich. Najczęściej do miejsc rzadko odwiedzanych, rozstajów dróg, czy miejsc będących granicami kilku wsi.

 

Bano się by trup nie powrócił jako upiór. Dlatego podejmowano dodatkowe środki ostrożności. Na grobach sadzono ciernie, głóg. Ciało chowano twarzą do ziemi. Czasem przecinano więzadła, wbijano kolce w stopy, wiązano ciało liną. ( Szukaj: Krzysztof Koper "Z dziejów Krościenka nad Dunajcem".)

 

Mimo tych wszystkich zabiegów dalej miejsca te uważane były jako przeklęte i łatwo można odnaleźć różne historie z nimi związane.

 

"Dawno już nie chowa się samobójców w górach. Tak było kiedyś. Taki stary wóz brali, ciało wsadzali i wywozili w las. (...) Tam potem straszyło. Ludzie drogi nie mogli znaleźć, mówili o dziwnych światłach, które mamiły (...). Czasem i kto upiory widział. Widać ciężko im we grobie leżeć. " (A. Węglarz, wywiad badania własne. Krościenko 2011 r.)

 

Gdy dzisiaj odwiedzimy te miejsca, nie znajdziemy tam nawet skromnego krzyża. Turyści idący górskim szlakiem, często nie wiedzą, że pod ich stopami spoczywają dziesiątki, jeśli nie setki osób. Są one skazane na samotność i zapomnienie. Od nas zależy czy pamięć o nich przetrwa...

 

Nowa Fantastyka