- publicystyka: Felieton (nie/koniecznie) fantastyczny [2]

publicystyka:

Felieton (nie/koniecznie) fantastyczny [2]

Tak się ostatnio zastanawiałem..., co to w ogóle jest ten czas teraźniejszy i co właściwie tak naprawdę kryje się pod tym terminem. A jest to przecież pojęcie bardzo nam wszystkim bliskie, bo przecież wałkowane do znudzenia na lekcjach języka ojczystego, no i też używane nagminnie, w codziennym życiu. Bo jak by nie słuchać, co i rusz zewsząd dosięgają nas stwierdzenia: teraz to, czy teraz tamto.

 

A wszak tak na dobrą sprawę, jak się niżej pochylić nad tym stwierdzeniem, to żadnego teraz nie ma. Nie ma, bo oczywiście być nie może. Sekunda upływająca w momencie naciśnięcia przeze mnie dowolnego znaku na klawiaturze podczas pisania tego tekstu, w sekundzie kolejnej należy już do przeszłości. Analogicznie dzieje się z każdą sekundą i w każdej sekundzie, i nie tylko, jeżeli chodzio proces pisania. Każda dowolna czynność, w czasie teraźniejszym trwała będzie, co najwyżej jedną sekundę, przy czym za każdym razem będzie to inna sekunda. Ściślej mówiąc każda kolejna sekunda trwania jakiejś czynności, będzie właśnie naszym teraz.

 

Czy oznacza to, że czas teraźniejszy trwa, ni mniej ni więcej, jak tylko sekundę? Nie koniecznie. Sekunda użyta jest tutaj wyłącznie, jako przykładowa jednostka potrzebna do zobrazowania zjawiska zwanego teraźniejszością. Równie dobrze możemy się posłużyć tutaj inną, zdecydowanie bardziej obrazową miarą. Na przykład klatką.

 

Nie znam się na tym i nie wiem, jak to wygląda w dobie kamer cyfrowych, ale jeszcze do niedawna filmy kręcono na światłoczułej taśmie filmowej. Film na takiej taśmie zapisany byłw postaci pojedynczych kadrów, czyli właśnie klatek filmowych. Odpowiednio szybkie przepuszczanie taśmy przez kinowy projektor daje oczekiwany efekt ruchu. Uzyskuje się go poprzez przesuwanie filmu, z prędkością 24 klatek na sekundę, pomiędzy źródłem bardzo jasnego światła a soczewką obiektywu.

 

Pojedyncza klatka jest widoczna na ekranie przez dwudziestą czwartą cześć sekundy. To czas, przez który „żyje" pojedynczy kadr filmu, nim stanie się przeszłością. To mniej nawet niż mrugnięcie okiem. Jeden z moich ulubionych autorów napisał kiedyś, że tyle właśnie tak naprawdę trwa czas teraźniejszy.

 

Taka wydaje się być naturalna kinowa, a może i życiowa, kolej rzeczy. Każda klatka filmowa będzie w swoim życiu najpierw przyszłością, potem teraźniejszością, a na koniec przeszłością. Zakładając, że czas teraźniejszy jest praktycznie niezauważalny (zmierza do zera) wychodzi na to, że w rzeczywistości mamy do czynienia jedynie z dwoma czasami.

 

Analogicznie dzieje się przecież w naszym życiu. Przez cały czas żyjemy na styku własnej przeszłości, która nieustannie determinuje naszą przyszłość. A teraźniejszość mija zanim zdążymy na dobre o niej pomyśleć.

I należałoby tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, co z tego wynika?

 

Zapewne dla każdego coś innego, ale uniwersalnie dla wszystkich zapewne to, iż nieprawdą jest, że żyjemy tu i teraz. Bo skoro żadne teraz nie istnieje? Żyliśmy i żyć będziemy, ale żadnego czasu teraźniejszego po prostu nie ma. No chyba, że wyłącznie na potrzeby polonistów, literaturoznawców i tych zakręconych na punkcie gramatyki języka polskiego.

 

Jednakże, nie możemy w naszych rozważaniach zapominać o pewnym niebagatelnym szczególe. Większości z was przeczucie już zapewne podpowiada, w czym rzecz, jednakże dla niewprawionych w czytaniu między wierszami zdradzam sekret. Chodzi o to, że nic tak nie wydłuży naszego doczesnego „seansu", jak możliwie maksymalne przeciąganie każdego „kadru" składającego się na odgrywaną przez nas życiową rolę. Bo każda chwila ziemskiego „filmu" z nami w roli głównej powinna trwać tak długo, jak to tylko możliwe.

 

Słowem – przeżywajmy, celebrujmy i po prostu cieszmy się każdą upływającą sekundą, bo niestety zbyt szybko nam uciekają. A wtedy, być może, będziemy mieli szansę poczuć, że naprawdę żyjemy teraz.

 

Czego sobie i wszystkim wam życzę.

 

Dobranoc państwu.

Komentarze

Na początek nadmienię, że ,,codziennym'' pisze się razem. Do tego masz powtórzenie w pierwszym  zdaniu i w ogóle szwankowała trochę interpunkcja. Do tego nie przekonuje mnie też Twój pogląd odnośnie czasu. Bo przecieź nawet nasze odbicie w lustrze pochodzi z przeszłości. Teraz jest dla mnie raczej jednostką nieuchwytną, bo mija natychmiast i bezpowrotnie. No, jak dla mnie Teraz jest najmniejszą jednostką czasu. A co do felietonu - ktoś powiedział kiedyś, że felietonem jest wszystko, co zamieści się w miejscu na felieton. A co za tym idzie ten tutaj tekst spełnił swoje zadanie.
Pozdrawiam.

I "niekoniecznie" też pisze się razem.

Byka poprawiłem. Dzięki za zwrócenie uwagi, umknęło mi ;)

Ja mam troche inną definicję teraźniejszości. Jest to coś pomiędzy przeszłością i przyszłością. Na pewno każdy potrafi wyodrebnić taką kategorię ;)

Pozdro,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Słówko do Urban Horn. Powtórzenie w pierwszym zdaniu to zabieg celowy.
A co do tego, że nie przekonuje Cię mój poglądu na temat czasu? No właśnie cały tekst jest o tym, że jest jednostką nieuchwytną i zmierzającą do zera - więc dokładnie tak jak twierdzisz, więc z czym tu się nie zgadzasz. No chyba że niezgadzasz się ze samym sobą.
Mogę też przytoczyć definicję felietonu z Wikipedii z której wynika, że mój tekst posiada absolutnie wszystki cechy, które powinien spełniać felieton. Więc... pozdrawiam;)

A mi ten felieton bardzo się spodobał. Jakieś błędy interpunkcyjne w tym wypadku w ogóle mnie nie interesują, bo i nie o to tu chodzi. Definicję teraz każdy może mieć inną, a Autor pochwalił się nam swoją - mnie to przekonuje i czyta się przyjemnie.
Pozdrawiam

Dzięki Redil :) Pozdrawiam :)

Pamiętam, że kiedyś natknąłem się na dość trafną, moim zdaniem, definicję teraźniejszości - "Teraźniejszość jest to nieskończenie krótki przedział czasu między przeszłością a przyszłością".

A co do przemyśleń Autora, to mam podobne. Felieton mi się podobał.

Pozdrawiam.

Eferelin, jesteś pewien, że nie natknąłeś się na nią w moim komentarzu? :P Kurcze, a myślałem, że wymysliłem coś oryginalnego...

Pozdro,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

No a czy ja neguję trafność Twojego felietonu? Tak, jest dobry, tylko nie podoba mi się porównywanie ,,teraz'' do jakiejkolwiek jednostki czasu. Ale poza tym nie dość, że spełnia to wymagania felietonu to jeszcze przjemnie się czyta.
Ave.

Ave 'Urban Horn' Cezar !

Nowa Fantastyka