- publicystyka: H. G. Wells – genialny futurolog, ojciec SF i… New Age

publicystyka:

H. G. Wells – genialny futurolog, ojciec SF i… New Age

H. Wells zdumiewa oryginalnością swych dzieł, niezwykłą innowacją myśli. Dziś podkreśla się jego wielkie zasługi dla gatunku science fiction, i słusznie. Śmiało możemy zapytać, co byłoby bez Wellsa? Jak kształtowałyby się gatunki fantastyki naukowej? Odpowiedź jest prosta. Świat fantastyki bardzo, ale to bardzo by zubożał. Zabrakłoby tuzinów motywów, które również dziś zachwycają czytelników i kinomanów.

 

Na uwagę zasługuje także genialność futurologicznego i naukowego zmysłu angielskiego pisarza. Wells przewidział powstanie wielu nowoczesnych wynalazków i teorii naukowych, niektóre z nich dopiero dziś odsłaniają w pełni swe piękno, a przypomnijmy, że od czasu publikacji pierwszego utworu pisarza minęło ponad sto lat.

 

Jego pomysłowość jest niezwykła, bowiem w swych utworach zamieścił większość motywów wykorzystywanych przez science fiction dopiero później (a znaczy to, że był ich twórcą, dawcą, fundatorem). Dziś są one powielane w nieco mniej lub bardziej podobnej formie, aczkolwiek trzon pozostaje ten sam.

 

I tak możemy spotkać u Wellsa motyw inwazji cywilizacji pozaziemskiej ("Wojna światów"), obcy przybywają z Marsa, mają obłe i mało sprawne kształty jak duże, tłuste robaki, aczkolwiek niedoskonałość ich ciał usprawniają automaty, w których siedzą zamknięci w specjalnej kapsule i sterują. Jest to antycypacja robotów, które później zaroją strony książek science fiction. Marsjanie jako cywilizacja znacznie lepiej technicznie rozwinięta od ziemskiej łatwo zdobywają planetę, pustosząc całe miasta i zabijając ludzi bez wyjątku, żywią się krwią. Kiedy zdaje się, że nie ma już żadnej nadziei dla ludzkości, z pomocą przychodzi dla niej natura... Tajemnicze bakterie atakują organizmy Marsjan i wywołują śmiertelne choroby, podczas gdy ludzie jako żyjący na planecie od dawna są na nie odporni i wkrótce mogą odetchnąć z ulgą. Dlaczego o tym piszę? Przypomnijmy sobie chociażby "Dzień niepodległości" R. Emmericha. W filmie tym sytuację mamy podobną – pewnego dnia nadlatuje statek kosmitów, którzy zamierzają podbić Ziemię. Z czasem niszczą kolejne miasta. Żadna broń nie jest w stanie zniszczyć pól siłowych statków. Ludzkość jest w tym starciu z góry na przegranej pozycji. Ratunek również przychodzi niespodziewanie, przez przypadek, z tym że środkiem zaradczym tym razem okazuje się wirus komputerowy. Jego wprowadzenie do systemów powoduje zlikwidowanie pól siłowych i w efekcie ludzie mogą zniszczyć statki kosmitów. Nie wiem, czy Emmerich sugerował się pomysłem Wellsa, ale z pewnością czytał "Wojnę światów", co mogło wywrzeć na niego istotny wpływ. Dowodzi to, jak żywa jest ciągle recepcja dzieł angielskiego pisarza.

 

Kolejne nowatorskie spojrzenie na świat zawarł Wells w swej sztandarowej pozycji – "Wehikule czasu". Choć wcześniej pojawiały się pewne próby pokazania innego sposobu postrzegania czasu (np. u E. A. Poego), śmiało możemy powiedzieć, że Wells jest tym pierwszym, który przedstawił literacko podróże w czasie, gdyż właśnie on skrupulatnie opisał zjawisko. Wcześniej pomysł podróży w czasie za pomocą maszyny przedstawił tylko E. G. y Rimbau, jednak to właśnie Wells zaprezentował ten pomysł w najbardziej atrakcyjnej formie. Umożliwiło mu to przekonanie, że czas jest czwartym wymiarem przestrzeni (co ciekawe, kilka lat później taką samą wizję przedstawi A. Einstein). Wellsowski Podrożnik w czasie posługuje się wehikułem, który umożliwia mu podróże zarówno w przeszłość jak i przyszłość. Zostawmy kształt tej maszyny. Zasługa Wellsa jest bezsporna. Faktem jest, że po tej publikacji pojawią się liczne kontynuacje motywu, w przedwojennej Polsce już nawet A. Słonimski ("Torpeda czasu").

 

To tylko nieliczne z morza przykładów cudownego zmysłu futurologicznego, jakie można wydobyć z twórczości Wellsa. Z racji objętości tego artykułu ograniczmy się tylko do krótkiego wspomnienia jeszcze innych motywów, wynalazków, jakich nadejście wieszczył ojciec science fiction.

 

Przypomnijmy przypadek transmisji świadomości. W opowiadaniu "Historia pana Elveshama" genialny, ale przewrotny naukowiec nabiera naiwnego młodzieńca – Edena, oferując mu swój majątek za zgodę na wypicie tajemniczej mikstury. Chłopak zgadza się, co skutkuje przeniesieniem jego tożsamości do ciała starca, podczas gdy starzec na powrót staje się młodym człowiekiem... Dziś często pojawiają się podobne dyskusje, czy świadomość może opuścić ciało? Czy można zamienić się tożsamością? Bez tego motywu nie byłoby "Avatara", bowiem Jake Sully nie mógłby stać się jednym z Na'vi...

 

Wells przewidział ponadto wynalezienie broni atomowej, a także zagrożenie jej użycia ("Świat wyzwolony"), broni laserowej, którą wykorzystują właśnie Marsjanie. Spośród innych nowatorskich pomysłów pisarza należy wymienić także niewidzialność ("Niewidzialny człowiek"), światy równoległe, inne wymiary ("Ludzie jak bogowie", "W czwartym wymiarze"). Poza tym Wells bardzo interesował się maszynami latającymi i antycypował wojny z ich udziałem. Notabene warto wspomnieć, że opisy maszyn bojowych zawarte w "Pancernikach lądowych" posłużyły za wzór, kiedy w czasie pierwszej wojny światowej komitet badawczy na polecenie W. Churchilla rozpoczął pracę nad budową czołgu.

 

Osobnym punktem rozważań może być związek pomysłów Wellsa z niektórymi ideami głoszonymi przez zwolenników ruchu New Age. W opowiadaniu pt. "Gwiazda" ogromne ciało niebieskie przelatuje w pobliżu Ziemi, wywołując katastrofalne skutki:

 

Gwiazda i Ziemia zbliżyły się do siebie, zakołysały i gwiazda przeszła. [...] Potem zgromadziły się chmury, zakrywając niebieską wizję, a grzmoty i błyskawice rozpięły sieć nad Ziemią; wszędzie spadł deszcz, jakiego dotąd ludzie nie widzieli. [...] Wody spłynęły z wszystkich lądów, pozostawiając zamulone gruzy i Ziemię zasłaną, jak nawiedzona przez burzę przystań.

 

Ten opis nie pozostawia cienia wątpliwości. Dodam tylko, że w dalszej części opowiadania padają słowa, że zmienił się klimat na Ziemi – stopniały lody na Grenlandii, a w innych niegdyś zimnych miejscach pojawiła się zieleń. Chodzi tu o przebiegunowanie się Ziemi, które tak katastroficznie wieszczył P. Geryl w swojej książce "Proroctwo Oriona na rok 2012", a które z niemałym entuzjazmem podchwyciły środowiska New Age. A co jest przyczyną? Jak przeczytaliśmy powyżej – pojawiła się olbrzymia gwiazda. Jakże zadziwiająco podobna do sławnej Nibiru, która w 2012 roku ma przelecieć obok Ziemi. Fakt, że nikt jeszcze jej nie widział, ale zostawmy szczegóły. Fanatycy New Age są często oczytani w literaturze science fiction, problem w tym, że to co dla pisarzy jest fiction, dla nich staje się realne i często adaptują oni sobie w sposób mało udany pomysły takie jak na przykład ten powyżej. Całe szczęście, że zaglądając do książek, łatwo możemy zdemistyfikować te niedorzeczności.

 

Innym przykładem małej oryginalności wyznawców Ery Wodnika jest popularna dzisiaj postać kosmity, tzw. szaraka, po angielsku "grey". Przedstawiciele tej właśnie rasy mają porywać ludzi na Ziemi i przeprowadzać na nich niecne badania. Już dawno zastanawiałem się, dlaczego oni wyglądają tak jak wyglądają? Wielkie, głowy i oczy, mizerne, niskie ciała. Odpowiedź znowu znajdziemy u Wellsa. W 1893 r. w artykule "Man of the Year Million" (Człowiek w roku milionowym) znajduje się opis wyglądu hipotetycznego człowieka z odległej przyszłości. Wells (z wykształcenia biolog) prognozował, jak może zmienić się ludzkość pod wpływem dalszej ewolucji. A więc krótko mówiąc, człowiek roku milionowego zmniejszył swoje wymiary, przybrał szarą skórę i powiększył głowę – zapewne miało to oznaczać przyrost inteligencji. Dalszy rozwój tego opisu przedstawił Wells w książce "Pierwsi ludzie na Księżycu". Tam dodatkowo humanoid otrzymał ogromne czarne oczy. Poza tym w utopijnej powieści "Ludzie jak bogowie" pisarz przedstawił sposób komunikacji telepatycznej („słyszenie w głowie"), jakim rzekomo mają posługiwać się kosmici – z użyciem uniwersalnego translatora. Okazuje się zatem, że nie komu innemu, ale właśnie Wellsowi powinniśmy zawdzięczać stereotyp kosmity, który szybko został przechwycony i rozpowszechniony przez inne źródła, gazety, książki, np. szwedzki pisarz G. Sandgren w swej powieści z 1933 r. o istotach pozaziemskich zamieścił nawet ich rysunki. Wydaje się nad wyraz dziwnym zbiegiem okoliczności fakt, że późniejsze relacje z porwań opisują dokładnie takie same stworzenia...

 

Reasumując, sądzę, że wielkość Wellsa, a zarazem przyczyna jego światowego sukcesu, leży w istotnej dla ludzkości tematyce jego utworów oraz w ogromnym zapleczu merytorycznym do ich pisania. Wells zdecydowanie wyprzedzał epokę, w której tworzył. Swym dorobkiem pokazuje, że pisarz może nie tylko czerpać z ówczesnego mu stanu rozwoju nauki, ale może ją również sam antycypować.

 

 

Komentarze

Śmiało możemy zapytać, co byłoby bez Wellsa? Jak kształtowałyby się gatunki fantastyki naukowej? Odpowiedź jest prosta. Świat fantastyki bardzo, ale to bardzo by zubożał. - Do tego zdania się przyczepię. Jest na zasadzie, co by było, gdyby... Tyle, że przeważnie ekstrapoluje się to niejako w przyszłość. Tymczasem Ty zadałeś sobie trud odpowiedzi na pytanie, na które odpowiedzieć się nie da! Gdyby nie było Biblii, nie byłoby Boga... i tak dalej. Niemożliwym jest stwierdzenie, że świat zubożałyby bez prozy Herberta. Możliwe całkiem, że by się wzbogacił!A czemu nie??? Ta odpowiedź wcale nie jest prosta! Poza tym, już na marginesie, pomieszałeś tak czasy w tej wypowiedzi, że ho ho: przyszły, przeszły, teraźniejszy i zaprzeszły:) Herbert byłby dumny!;)  

No widzisz... w sferze gdybania trudno o logikę. Logika obowiązuje w samej logice i badaniu naukowym. W historii już nie a tym bardziej w gdybaniu. Ja oczywiście nie podważam Twojego osądu czy zdania własnego, tylko przyczepiłem siędo konstrukcji zdania. Po to jest ta strona, no nie? Jak chcesz się zrewanżowac, to przyczep się do jakiegoś mojego tekstu! 

"Reasumując, sądzę, że wielkość Wellsa, a zarazem przyczyna jego światowego sukcesu, leży w istotnej dla ludzkości tematyce jego utworów oraz w ogromnym zapleczu merytorycznym do ich pisania"

Przeczytałam artykuł z wielkim zainteresowaniem, ponieważ bardzo lubię Wellsa. Szczególnie cenię to, że nie ograniczał się do jednego tematu (np. naparzanie się z kosmitami :) ), lecz poruszał wiele aspektów. Szczególnym sentymentem darzę opowiadanie, w którym przedstawia losy nauczyciela, który w skutek nieudanego eksperymentu chemicznego żyje na granicy dwóch wymiarów - świata żywych i umarłych. Podoba mi się opis zaświatów. Są takie niezrozumiałe, a przez to niezwykle fascynujące. Innym opowiadaniem z kręgu moich ulubionych jest opowieść o tajemniczym jaju, które wpada w ręce antywariusza. Okazuje się ono być kryształem, przez który Marsjanie obserwują życie na Ziemi. Na podstawie opowiadań Wellsa powstał nawet serial. Nieco zmodyfikowane motywy posłużyły jako świetna baza do stworzenia czegoś naprawdę ciekawego. Efekty specjalne były bardzo subtelne, pewnie ze względu na budżet, co jednak zupełnie nie przeszkadzało, ponieważ chodziło o przekaz.

Moje pierwsze spotkanie z Wellsem było przypadkiem - w bibliotece poprosiłam o książke Jeanette Winterson, bibliotekarka przyniosła mi Virginie Woolf i Wellsa - "bo to też na W" :D To była ksiązka "Ludzie jak bogowie", kiedy spojrzy się na datę jej wydania, nagle zdajemy sobie sprawę, że w kwestii innych wymiarów niewiele nowego już od tamtej pory napisano... podobnie jest z Wehikułem czasu, Wojną światów, Niewidzialnym człowiekiem i całą resztą. dlatego też zgadzam sie z twoim artykułem, Wells był zawsze o pare kroków do przodu przed swoją epoka, ba, niektórzy twórcy nie moga dogonic go do tej pory.

Co do tego, że Wells wielki był nie ma żadnych wątpliwości. Ale pamiętajcie, że Wells miał ułatwione zadanie - po prostu był pierwszy. Pionierzy mają to do siebie, że kształtują nowy grunt, tworzą coś nowego, a więc pójście w każdym kierunku było czymś wielkim. Możemy sobie gdybać, co byłoby gdyby Wells ze swoją twórczością poszedłby w innym kierunku. Ale nie to świadczy o jego wielkości - świadczy o tym zupełnie co innego. Otóż porównując jego twórczość i autorów współczesnych, obserwujemy ogromną przepaść. Ta przepaść jest wielka, tak wielka, jak wielki był Wells;) Ale nie ma się czemu dziwić - cywilizacja się cofa w rozwoju ( to się chyba dekadencja nazywa? ) to dlaczego literatura miałaby być jakimś wyjątkiem. Najsmutniejsze jest to, że takiego wielkiego Wellsa już nigdy nie będzie, tylko przepaść będzie coraz większa.

Prywatnie uważam, że najlepszy utwór SF jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne to opowiadanie Wellsa pt. "Kraina ślepców" Pokazuje ono tyle prawd o człowieku, że doprawdy trudno znaleźć utwór krótki i tak pouczający, ale też taki, który się doskonale czyta.Oczywiście nie przeczytałem wszystkiego z SF, ale wydaje mi się, że nie znajdę niczego choćby równie wspaniałego.

Nowa Fantastyka