- Opowiadanie: Abryl - -1-

-1-

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

-1-

Jest to moje pierwsze opowiadanie, śmieszna próba napisania tekstu. Proszę o słowa krytki oraz pomocy. Dziękuję i miłego czytania(oby).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-1-

– Tym ich nie rozśmieszysz…

– Dlaczego?

– Tylko Ciebie bawi czarny humor.

– Z pewnością znajdą się tacy, których rozbawię!

– Yhm…

– A tak właściwie to gdzie jedziemy?

– Freathowl.

Nagle rozległ się trzask. Powóz zatrzymał się gwałtownie.

– Co to?!

– Złaźże i sprawdz a nie pytasz!

Młody błazen zeskoczył z kozła. Zadzwoniły dzwonki na jego butach.

– Koło…

– Co koło?!

– Ono się…

– A tak zapomniałem, jesteś z tych dzielnic stolicy, gdzie wozy to rzadkość…

Starszy błazen zszedł z powozu z ociąganiem. Podszedł do młodszego, uderzył go w głowę i spojrzał na koło.

– Ośka pękła…

– Co teraz zrobimy?

– Hmm… to raczej jest kwestia tego co ty mój drogi, Warenie zrobisz.

– Echm…

– Jakieś dwie mile przed nami jest wioska. Mała ale jak obiecasz cieciom występ błaznów, powinni zgodzić się pomóc.

– Ale przecież wędrówka bez amuletów nawet ,tak krótka może skończyć się dla mnie śmiercią!

– Posłuchaj Waren, na tym zadupiu nie ma Mimlingów.

– Błagam, panie Zara!

– Raz…

– Zgnię!

– Dwa…

– O Wielki Calle ratuj!

– Trzy. Moja cierpliwość się skończyła!

Z niespotykaną dla ludzi w swoim wieku szybkością Zara ruszył w stronę młodszego. Ten odwrócił się, co okazało się wielkim błędem. Starsz błazen wymierzył kopniaka w zadek Warena.

– Za 3 godziny chce Cię tu widzieć z ciecami, ty leniwy gnoju.

 

Waren wracał właśnie z grupą przemiłych, a zarazem durnych wieśniaków w stronę powozu. Wszystko wydawało się być wporządku. Z daleko czuć było wspaniałych zapach potrawki, najpewniej przygotowanej przez Zarę. Kiedy doszli do powozu, wieśniacy odskoczyli jak popażeni. Waren niewzruszony usiadł koło swojego mistrza, wziął chochlę i nałożył sobie potrawki. Najodważniejszy z wieśniaków, wyszedł przed swoich kompanów i zapytał:

– Panie! Wy Panie jecie kiedy ta paskuda leży przy was!?

– Martwa.

– Hahahaha, udał się wam ten żart mistrzu!

– To nie był żart Waren. Twoje poczucie humoru…

Zara spojrzał na wieśniaków.

– Przyszliście patrzyć na martwego mimlinga, czy pomóc z kołem. Widzę, że macie ze sobą narzędzia. No to do roboty, a potem występ.

– Panie ale jak ta poczwara nas zauroczy?

– Jest martwa, a poza tym chyba macie amulety?

– Niekompletne.

– Wystarczą, żeby uchronić was przed magią martwego mimlonga.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jest to moje pierwsze opowiadanie, śmieszna próba napisania tekstu. Proszę o słowa krytki oraz pomocy. Dziękuję i miłego czytania(oby).

Koniec

Komentarze

Błedy to Ci pewnie wytknie regulatorzy albo kto. Ja powiem tyle, że coś mnie zaciekawiło w tym pomyśle, ale. Właśnie to ale. Nie bardzo wiadomo, o co chodzi. Kto to jest mimling? Skąd się wziął przy wozie? I czy w ogóle się wiął? (nie ma wspomnienia o nim poza kwestiami dialogowymi) W końcu infantylne, czemu jest martwy? Rozumiem że starszy błazen go zabił, ale może coś przydałoby się o tym napisać. Jednym słowem --- opowiadanie zdecydowanie do rozwinięcia. W takiej formie przypomina raczej notatki/szkice do opowiadania.

PS liczebniki zapisujemy słownie

PS2 dajże ludzki tytuł ;)

Dzięki. Miałem zamysł stworzyć "serię" opowiadań. Moje kolejne opowiadanie, które niebawem się ukaże(szukajcie w empikach) będzie dotyczyć właśnie mimlingów; co?skąd?jak?za co? komu?

" Złaźże i sprawdz a nie pytasz" - sprawdź, a nie pytasz.

"to raczej jest kwestia tego co ty mój drogi, Warenie zrobisz." - to raczej kwestia tego, co ty, mój drogi Warenie, zrobisz.

"Mała ale jak obiecasz cieciom występ błaznów, powinni zgodzić się pomóc." - mała, ale...

"Ale przecież wędrówka bez amuletów nawet ,tak krótka może skończyć się dla mnie śmiercią!" - wędrówka bez amuletów, nawet tak krótka, może skończyć się...

"Posłuchaj Waren, na tym zadupiu nie ma Mimlingów" - Posłuchaj, Waren,...

"Zgnię!" - Zginę.

"Starsz błazen wymierzył kopniaka w zadek Warena." - Starszy.

"Za 3 godziny chce Cię tu widzieć z ciecami, ty leniwy gnoju" - za trzy (liczebniki zapisujemy słownie) godziny chcę cię tu widzieć z cieciami... (cztery błędy w jednym zdaniu)

"Wszystko wydawało się być wporządku" - w porządku.

"Z daleko czuć było wspaniałych zapach potrawki" - z daleka czuć było wspaniały...

"wieśniacy odskoczyli jak popażeni" - poparzeni.

"To nie był żart Waren" - to nie był żart, Waren.


No tak. Bo przecież po co sprawdzać własne opowiadanie przed publikacją, prawda? Po co oszczędzać czytelnikowi zgrzytliwych błędów otrograficznych, literówek i kulejącej interpunkcji, którą można by poprawić, przeglądając kilkukrotnie własny tekst, prawda? Bo oczywiście o wiele sensowniejszym rozwiązaniem jest opublikowanie tekstu, w którym nie ma dwóch poprawnych zdań pod rząd.

Tyle jeśli chodzi o sprawy technicznie. Stylistycznie tekst leży - udało ci się położyć te kilka zdań, nie będących dialogami, a biorąc pod uwagę ich ilość, jest to nie lada osiągnięcie. Fabularnie też kiepsko. Istnieje możliwość zawarcia sensownej fabuły w niewielkiej ilości znaków - widziałem już kilka tekstów, które były bardzo krótkie, a jednocześnie bardzo treściwe - ale tobie się nie udało. Ten tekst jest o niczym. I to jeszcze kiepsko napisanym niczym.

Moje kolejne opowiadanie, które niebawem się ukaże(szukajcie w empikach) będzie dotyczyć właśnie mimlingów;  ---> bardzo przepraszam, ale czuję się zmuszony zapytać: ktoś chce ponieść straty finansowe? Dlaczego pytam, patrz komentarz vyzarta.

Błędy w gramatyce, ortografia, błędy zapis dialogów odechciało mi się po pięciu linijkach. Tekst jest o niczym, nie ma tam nawet opisów. Same dialogi. Sorry, ale tego nie da się czytać. Przeczytaj parę dobrych książek, Galerię Złamanych Piór Kresa, a dopiero po tym weź się za pisanie.

Zgadza sie, czytelnika trzeba choć trochę szanować. Niech ktoś Ci sprawdzi tekst, skoro sam nie widzisz błedów. Każdy je popełnia, ale w tak krótkim tekście jest ich trochę za dużo.

Przecinki i literówki w tak krótkim tekście rażą. Dialogi nierówne a zakończenie (według mnie) rozczarowujące (zacząłeś całkiem intrygująco, a później ośka pękła i się rozjechało...). I jeszcze powtórzenia, nawet te celowe, trochę drażnią. Dzwoniące dzwonki przykładowo.
Niby tragedii nie ma (jak na debiut), ale pracy przed Tobą sporo.

Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

"Jest to moje pierwsze opowiadanie, śmieszna próba napisania tekstu" oznajmiasz na początku i powtarzasz na końcu. Sugeruje to dla mnie, że masz świadomość rażących w oczy niedoróbek, które wytknął Vyzart. Skoro masz, to znaczy, że jesteś zdolny je wyłapać i poprawić. Na przyszłość proponowałbym tak właśnie zrobić, zamiast bawić się w niepoważne usprawiedliwienia. Dodam jeszcze, że pierwsze parę opowiadań warto przeczytać, wyciągnąć wnioski z tego, co się przeczytało, a następnie schować w najgłębszym zakamarku dysku twardego. Pisanie trzeba ćwiczyć nim zacznie wychodzić, tak jak wszystko inne. U Ciebie stawianie pierwszych kroków widać aż nazbyt doskonale.

     Autorze, mylisz się, twierdząc: „Jest to moje pierwsze opowiadanie…”, bo to co zaprezentowałeś, opowiadaniem nie jest. Natomiast powiodła się „…śmieszna próba napisania tekstu”, bo istotnie napisałeś, a próba jest śmieszna, jednak nie w sensie wywołania wesołości, a raczej zażenowania.

     Twoja scenka przypomina mi występ cyrkowych klaunów klepiący się po głowach, kopiących w tyłki i potykajacych się o własne nogi. Jeśli taki był Twój cel, został osiągnięty. Jeśli jednak nosisz się z poważnym zamiarem pisania opowiadań, musisz zabrać się do nauki i naprawdę dużo czytać.

    

„- Tylko Ciebie bawi czarny humor”. –– Czy ktoś zwraca się do kogoś listownie?

 

„Starszy błazen zszedł z powozu z ociąganiem. Podszedł do młodszego, uderzył go w głowę i spojrzał na koło”. –– Powtórzenie.

 

„Z niespotykaną dla ludzi w swoim wieku szybkością Zara ruszył w stronę młodszego”.

–– Z niespotykaną u ludzi w jego wieku szybkością, Zara ruszył w stronę młodszego.

 

„Ten odwrócił się, co okazało się wielkim błędem”. –– Powtórzenie. Może: Ten odwrócił się, co było wielkim błędem.

 

„Waren wracał właśnie z grupą przemiłych, a zarazem durnych wieśniaków w stronę powozu”. –– A cóż to za specyficzny rodzaj włościan, ci durni wieśniacy w stronę powozu. ;-)

 

„- Panie! Wy Panie jecie kiedy ta paskuda leży przy was!?” –– Wymiana listów trwa.

 

„- Przyszliście patrzyć na martwego mimlinga, czy pomóc z kołem”. –– - Przyszliście patrzyć na martwego mimlinga, czy pomóc przy kole?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sama wymiana zdań to za mało na opowiadanie. Lubię jak autor zostawia pole do popisu wyobraźni czytelnika, ale Ty, drogi autorze, trochę przesadziłeś. Tak właściwie to nie wiadomo, o co chodzi, bo przecież chyba nie o pękniętą oś.

Nowa Fantastyka