- Opowiadanie: JulieLovePeace - Czarna wstążka

Czarna wstążka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czarna wstążka

Wiem, że tudno stwierdzić o czym jest tekst. Ja też nie bardzo pamiętam o co mi dokładnie chodziło. Potraktujcie to jako chory wymysł mojego umysłu w upalny dzień.

 

 

 

Wróciłam z zajęć naprawdę zmęczona. Dwie lekcje historii pod rząd, to coś, co dla mojego mózgu stanowi śmiertelnie usypiającą dawkę. Jeszcze ci nauczyciele…Totalna porażka. Wmawiają nam, że powinniśmy pamiętać o "dawnych dziejach". Kto się dzisiaj tym przejmuje? Ja na pewno nie. Wystarczy, że mam swoje problemy. Już mi dzisiaj ktoś pojechał, że mam brzydkie buty. Ja już wiem jak to będzie, zawsze tak jest, najpierw drobna uwaga, a potem plotka na całą szkołę, że jestem stuknięta. Przez buty. Właściwie, to nie pewnie chodzi, kupiłam je niedawno. Zawsze chodzi o miejce mojego zamieszkania. Mówią na nią "Działka Starych", co jest chyba zrozumiałe, dopiero po tym jak się ją zobaczy. Szereg starych, odrapanych budynków, bez centralnego, zajmuje połowę ulicy. Drugą połowę zajmują opuszczone gruzy, które nawet ich nie przypominają. Nikt nie budował tutaj domów od kiedy mój dziadek skończył pięć lat, wtedy właśniepowstał dom moich sąsiadów. Podobno. Nie słuchałam co dziadek mówił. Po co? Stare dzieje. Wystarczy, że nasz dom się sypie, a matka pracuje w Anglii. Zdzira. Zostawiła nas, jak tylko się okazało ile dziadziuś będzie miał renty. Nie wiele, jak na dwie osoby. To sobie zaczęłam dorabiać, zatrudniłam się w barze. Całkiem niezła praca, tylko długa. Kończę liceum. Całe nasze miasteczko to dziura jakich mało. Przestaje tu padać dopiro około drugiej połowy lipca, a zaczyna w drugiej połowie sierpnia. Sklepy mamy dwa. Spożywczy i chemiczny. Całe szczęście kursuje dużo autobusów. Tu nic ciekawego się nie dzieje, no chyba, że najbardziej nadziana, nastoletnia sucz jaką widziałam, zrobi imprezę.

**

Jesień to najlepsza pora roku na domówki. Jest tak szaro i nudno, że cokolwiek postawisz na stole to zjedzą i wypiją. Dzisiaj nic szczególnego, impreza u Anulki. Anulka to najdziwniejsza osoba jaką znam. Przedstawiciel wszystkich subkultur w jednym. No i spoko koleżanka. Właściwie jedyna. Nikt nie kolegował się przecież z "nieładnymi butami". Liceum, a ja czuję jak śmierdzi gimnazjum. To po prostu czuć na kilometr .Na moją kreację zbierałam od kilku miesięcy. kolejny dodatek do skrmnej szafy. Nic wielkiego, trochę cekinów. Nie kupiłam tego specjalnie na tą imprezę, o nie. Tak sobie, żeby być na topie. To jest u nas w miasteczku najważniejsze. Niestety. Anulka pomogła mi nawet wyrobić modną ksywkę. Maxima. Moje imię i tak mi się nie podobało. Zostawiłam dziadziusiowi kolację i poszłam na imprezę. Bez entuzjazmu, jeszcze znów cię o coś oskarżą.

**

Salon zmienił się w istną paradę cekinów i szpilek. To wszystko było przesiąknięte szpanem. Sucz i reszta lalek Barbie obrzuciły mnie łaskawym spojrzeniem. Bogowie zamilczcie. Oto nadchodzi Królewski Obrabiacz Tyłka Jej Wysokości. O mało nie wybuchnęłam śmiechem. Impreza już zdążyła się rozkręcić. Anulka dawała czadu na parkiecie, alkohol już dawno poprawił wszystkim nastrój. Mnie również. Rozpracowywałam właśnie jednego z ładniejszych kolesi. I tak wszyscy wiedzą jak to się skończy. Tutaj nic nikogo jeszcze nie zaskoczyło. Chyba, że nie słuchałam uważnie. No, ale kto by w takim momencie uważał. Koleś był dobry, uporał się już z moją bluzką. Wymknęliśmy się na taras. Było zimno, jednak na ogrodowej leżance ktoś rozłożył koc. Anulka, kochanie ty moje! Kochaliśmy się tak jak potrafiliśmy. Konkretny facet.

**

Wróciłam nad ranem. Sama, zawsze tak jest. Już od progu coś mi nie grało. Telewizor emanował słabym światłem zakończonego programu. Dziadek powinien już dawno spać. Pobiegłam do salonu. Najstarszy członek rodziny siedział w swoim ulubionym fotelu. Uspokoiłam się nieco. Jednak moje serce biło jak podczas dzisiejszej nocy. Znów coś mi nie grało. Potrząsnęłam dziaduniem. Popatrzył na mnie tępo. Uspokoiłam się, znów zasnął przed telewizorem. Pomogłam mu wstać i położyć się. Jutro niedziela, nie trzeba wcześnie wstawać. Przejrzałam się w lustrze. Mysie włosy były nieco rozczochrane. Myślę, że to już się stało moją obsesją. Zawsze kiedy wracałam do domu to przeglądałam się w lustrze, żeby sprawdzić co tam z moją fryzurą. Z ulgą położyłam się do łóżka.

**

Nie dane mi było spać długo. Anulka obudziła mnie o dziewiątej. Była nieco roztrzęsiona i chyba jeszcze ni całkiem trzeźwa.

-Maxima, przyjdź szybko! Coś ty jest strasznego…Proszę!

-Bredzisz. Co jest?

-Oni kombinowali coś z duchami i teraz…O Boże!!! Przyjdź!- Anulka nie była osobą, która mogłaby kłamać. Jej wadą było to, że po pijaku miała dziwne halucynacje. Pewnie efekt jej wyleczonego ćpania. Stare dzieje. Zebrałam się tak szybko, jak było mnie na to stać. Droga do mojej kumpeli dłużyła mi się niezmiernie. Miałam przeczucie, że nie chcę tam być. Roztrzęsiona Anulka czekała na mnie na drodze. Przed jej domem było mnóstwo policji.

-Co jest?

-Ten koleś…Ty go wczoraj poznałaś…– Anulka wybuchneła histerycznym płaczem, przytuliłam ją.

-Po kolei. Co mówiłaś o duchach? -Jak poszliście to zaczęli coś tam odprawiać, później…przenieśliśmy się na zewnątrz, was nie było. A kiedy wróciliśmy on tam…– dziewczyna znów zaszlochała. Podszedł do nas mundurowy. Przekazał moją kumpele psychologowi i kazał mi wejść do domu Anulki. Byłam na prawdę zdziwiona. W końcu nie mogłam do końca wierzyć pijanej kumpeli. Jednak to co zobaczyłam wstrząsnęło mną do głębi. Nie, nie było krwi. Był za to ten niesamowity facet…Wisiał. Nie na sznurze, na czymś co wyglądało jak czarna wstążka. Usiadłam, oddech przyspieszył, serce zaczęło walić jak młot. Facet zadawał jakieś pytania, ja nie słuchałam. Zobaczyłam coś. W kącie pokoju błysnął dziecięcy uśmiech. Ogarnął mnie chłód. Ząbki były idealnie białe, kontrastowały z gnijącymi wargami. Płat śliskiej, zielonkawej, skóry oderwał się od brody. Nie widziałam całej twarzy, tylko uśmiech. Zamknęłam oczy. Kiedy znów je otworzyłam nikogo tam nie było.

**

Nie mogłam się pozbierać, nie wiedziałam o co chodziło. Pewnie jak zwykle nie słuchałam uważnie. Cały dzień przepłakałam, nie wiedziałam czemu mi go tak szkoda. Nawet nie wiedziałam jak się nazywa. Dziadziuś nie wiele pomógł. Tylko mnie przytulił, czego do tej pory nie robił. Zawsze coś. Anulka totalnie się załamała. Jej rodzice zapowiedzieli jej przeprowadzkę. Siedziałam przy stoliku gapiąc się przez okno. Dziadek poszedł na wieczorną mszę. Chociaż on. Poczułam nagłe pragnienie sprawdzenia swego wyglądu. Odrzuciłam je. Już mnie to nie obchodzi. Co mi pozostało? Pewnie też wyprowadzka. Postanowiłam sprawdzić wszystkie oferty pracy poza naszym miastem. Otworzyłam szufladę. O mało nie zemdlałam. Czarna wstążka leżała tam zwinięta w równy kłębuszek. Usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się i zaczęłam krzyczeć. Przede mną stało gnijące dziecko. Płaty niezdrowo błyszczącej skóry opadały z niego. Mogłam rozpoznać poszczególne pasożyty. Resztki powiek mrugnęły. Zwymiotowałam. Ostatnie co zapamiętałam to uśmiech ślicznych równych, białych ząbków. Nic nie rozumiałam.

**

-Słuchaj uważnie. Nie będę powtarzać. Wiesz, że miałam romans. Niestety odebrał mi dziecko. Pamiętasz je na pewno. Lubiłeś go. Wyjeżdżam. Ten mężczyzna…Nie mogę. Ty wiesz. Nie mów jej. I tak nie będzie słuchać.

 

**

Dziadek Maximy powtarzał sobie słowa jej matki. Żałował, że nie potrafił powiedzieć jej o bracie. Teraz było już za późno. Szedł w milczeniu za jej trumną. Nie potrafił powstrzymać łez.

 

 

Koniec

Komentarze

Nadmiar drobiazgów jest tak samo nieznośny jak gadatliwość bohaterów. Nie wiem, o czym jest ten tekst. Pogubiłem się, podobnie jak w czasie typowych babskich imprez, gdzie gada się o wszystkim i o niczym. Opek kojarzy sie z fabularyzowanym dzienniczkiem nastolatki. Bez oceny.

Kulejąca interpunkcja i dużo powtórzeń. Nie rozumiem końcówki, dlaczego bohaterka umarla? Tak jakoś bez ładu i składu.

Julie, a co to za brzydka literówka w tytule? A fe! Tekst jest chyba niesprawdzowny, bo wkradło się weń więcej takich brzydali. Niedociągnięcia w pisowni można uratować fabułą, ale tutaj też jakoś niespecjalnie się ona prezentuje. Mamy dziewczę, które boryka się z problemami typowymi dla nastolatek, później imprezka, a na końcu trup. A nawet dwa lub trzy, jeśli doliczyć gnijące dziecko. Mógł być z tego dobry horror, ale trochę nie wyszło tym razem. Całość jest niejasna, opisana krótkimi zdaniami, co może irytować czytelnika.  Zdaje mi się, że Twoje poprzednie teksty były lepsze.

"To sobie zaczęłam dorabiać, normalnie zatrudniłam się w barze" ---> A można się zatrudnić nienormalnie? ;-)

Pzdr.

Przyznaję, że poległam. Szczerze i oficjalnie. Postaram się coś poprawić, ale oczywiście sukcesów nie obiecuję. Nie wiem co ze mną nie tak, może to przez upał. Dziękuję za przemęczenie się z tym tekstem. ;P

Po kawałku czytałem, bo odpadałem. Do przeróbki albo wywalenia ten tekst. Może następny wyjdzie?
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka