Razu pewnego żył sobie rolnik, którego gospodarstwo prosperowało znakomicie. Sąsiedzi mu nie zazdrościli, bo gdy się budzili, on już się krzątał, a gdy mościli się pod pierzynami, z jego obejścia jeszcze dobiegały odgłosy pracy. Spotka go nagroda za tę ciężką robotę, mówili, zgodnie kiwając głowami.
I zdarzyło się tak, że pewnego dnia ujrzał on przepiękną wróżkę. Zalotnie machając skrzydełkami, głosem pięknym jak szemranie strumyka wyrecytowała „Za przymioty i znój – życzenia trzy spełnię ci”. Rozpromieniony zaczął zastanawiać się nad pierwszym, gdy silny podmuch wiatru rzucił wróżkę na drzewo. Zawstydzony odwrócił głowę, gdyż szarpane wichrem zwiewne szaty rozchyliły się, odsłaniając jej powabne, wieloma magicznymi zabiegami przemodelowane ciało. Gdy podniósł wzrok, wróżka znikła, a wiatr takoż.
Zasmucony opowiedział wszystko żonie, a wiedzieć trzeba, że kochali się bardzo. Lecz od tej chwili coś pomiędzy nimi zaczęło się psuć. Ona zastygała w czasie pracy, zamyślona wpatrując się w zniszczone ciężką pracą dłonie, a i w nim ostygł zapał do igraszek, co zdawało się ją nawet cieszyć. Doszło do tego, że niemal przestali ze sobą rozmawiać, mijając się jak kule na wojnie.
Aż pewnego razu zaaferowany powiódł ją na pole. Największy dochód zapewniały im winogrona, których pracowicie sam doglądał, i które udawały mu się jak nikomu innemu w okolicy. Wskazał jej niezwykłe pnącze, na którym pyszniła się jedna jedyna kiść z trzema winogronami, a każde jak pięść kowala dorodne. Ona tylko wzruszyła ramionami i powróciła do suszenia rumianku, nad nim jednak owoce zdawały się mieć magiczną władzę. Zaniedbał obejście i nic innego nie robił prócz pielęgnowania pnącza. Jak zahipnotyzowany mógł od świtu po zmrok wpatrywać się w owoce. Z rzadka tylko przez jego twarz przemykał cień, gdy zdawało się mu, że pod zielonkawą skórką dostrzega ruch.
Trwało to czas jakiś, aż pewnego dnia z winogron wyskoczyły trzy ludziki. Zawołał szybko żonę. Nasze dzieci – klasnęła zachwycona.
Pierwszym był Tomcio Paluch. Złapał mamę za rękę i zaprowadził do chaty. Odtąd często razem znikali, a gdy pojawiali się, żona rolnika miała błogi wyraz twarzy i pogardliwe spojrzenie dla męża. Aż w końcu wyjechali do stolicy, gdzie Tomcio Paluch został sławnym przemytnikiem, w czym wydatnie pomagały mu siedmiomilowe buty. A gdy opadały go wątpliwości, żona rolnika przerywała wklepywanie kremu czy przymierzanie drogich szat i zawsze znalazła sposób, by go do procederu słodkim słowem czy czynem zachęcić.
Druga była przepięknej urody dziewczyna. Namiętnie ucałowała ojca i pobiegła do wsi, niosąc posłanie miłości, nie bacząc na płeć, wyznanie, stan cywilny czy zaklęcia wierności, jakich nie szczędziły jej napotkane istoty. Złe słowo zdawało się nie mieć do niej dostępu.
Z trzeciego winogrona na świat przyszedł poborca podatkowy. Niejeden mroźny wieczór czy upalny poranek pysznił się przed ojcem opowieściami, jak to do najdalszej wsi docierał i zawsze znalazł sposób, by daninę z najbiedniejszej nawet rodziny wycisnąć, gdyż, jak powtarzał często, przykładem mu ojciec, który – nie bacząc na przeciwności – robotę swą sumiennie wykonywał.
Nadeszła wszakże taka chwila, gdy nikt go już nie odwiedzał. Rolnik sam siedział w niszczejącej chacie, upodobniając się do cienia na dnie studni. Wtedy też zaczęły składać mu wizyty przerażające postacie, a najczęściej Królowa Lodu. Nie patrzyła na niego, lecz miał wrażenie, że go pilnowała. Nieruchomo siedział w kątku, aż jego siwe włosy pokrył kurz. Pewnego dnia zdumiony odkrył, że sam stał się częścią domu. Chata zmieniła się w posępną budowlę, którą wzmacniały wplecione w nią niczym pajęczyny jego długie włosy. Wielkie sale były mu płucami a okna na wysokich wieżach oczami. Twierdza było nie do zdobycia, gdyż chroniło ją jego pracowite serce, którego moc w mrocznym stronnictwie odtąd wielką się cieszyła estymą.
Nieraz bowiem zdarzyło się, że jakaś złowroga postać, którą ogarnęły wątpliwości związane z uczynkami, których się dopuściła, stawała u stóp budowli. Wystarczyło jedno spojrzenie na nią i wnet wypalenie zawodowe mijało. W dwójnasób tedy i z ochotą powracała do czynienia niegodziwości, rozmyślając o niewyczerpanych pokładach energii, emanujących z twierdzy. A gdy zdobiący ją wielki napis "DOBRO DOBREM ZWYCIĘŻAJ" przyblaknął, szponiasta dłoń krwią go odświeżała, chociaż bywało, że i farbą akrylową.
Przyznam, że napisane sprawnie, choć wydaje mi się, iż całkiem niezły pomysł został potraktowany trochę po łebkach.
Pozdrawiam.
Tak trochę, a nawet mocno, jakby zbiorek najrozmaitszych grepsów.
Ale o co chodzi?
Ja zapytam jak Mag-da.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Do konkursu. Już 14 tekstów, a jeszcze dwa dni zostały ;)
Z całym szacunkiem, ale co Autor miał nadzieję wyrazić tym tekstem?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Piękny tekst, wysublimowany, przepełniony mnogością aluzji i ukrytych prawd. Świadczący o niezwykłym guście Autora jak i nietuzinkowym podejściu do pisania. Na tyle niezwykłym, że tylko Autor jest w stanie zrozumieć przesłanie własnego dzieła. Gratulacje.
Sorry, taki mamy klimat.
Całością cut za wysoko wzniosłeś się, GaPo, ponad poziom wymogów konkursowych, a końcówką odjechałeś za daleko. Mogę tak napisać, bo nie jestem w jury, więc nie zdradzam oceny.
Inna sprawa, że Ciebie, jak zwykle, czyta się, czyta...
Czytałem raz, czytałem drugi raz i... Mi like it. Chociaż to pierwszy tekst twojego autorstwa jaki przyszło mi czytać, jestem pod wrażeniem. Fajnie skonstruowane, ciekawie napisane no i wciągające.
O błędach nie piszę, bo sam ich sporo jeszcze robię. :)
Pozdrawiam.
Dzięki za komentarze. Bardzo. Przemyśliwuję, ale wychodzi mi na to, że zostanie jak jest. Miała się stać antybajka i oto się stała. Postacie bajkowe, morał anty. Bo oto pracujesz, pracujesz, pracujesz, w nagrodę pojawia się wróżka, lecz nim zdążysz wyrzec swoje życzenia znika. Pojawiają się magicznym sposobem dzieci, ale co z nich za pociecha... a na koniec pracowitym sercem wspomagasz ZŁO, nieocenione mu przysługi dając. Tak ja to widzę, ale to wyłącznie moja perspektywa.
Tak że jeśli komuś przypadnie do gustu - bardzo się cieszę, jeśli nie - przykro, że czas zmarnowałem. Jeśli ślad kto zostawi - super. Ale nie ma co sobie złośliwości podtykać, jeszcze wiosna ucieknie.
3mka
Ale nie ma co sobie złośliwości podtykać, jeszcze wiosna ucieknie.
Słusznie.
Sorry, taki mamy klimat.
Nie zrozumiałem wszystkiego. Dopiero po Twoim komentarzu, Gapo, rozjaśniło mi się w głowie. Życzę powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
Mastiff
Dzięki, Panie Bogdanie. Jakbym mógł, wróżkę bym podesłał ;)
pzdr
Bardzo fajnie napisane, chciałam dalej czytać, a tu koniec... :C
> Somniator 2013-04-14 00:21
> Bardzo fajnie napisane, chciałam dalej czytać, a tu koniec... :C
Ha, ostrzegałem, że krótkie ;)
Ale dobrze, że ocena na "fajnie".
pzdr
Napisane i owszem, fajnie, ale o co chodzi i czy do czegoś zmierza? ; (
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Ech, nie myśl tylko, że to pułapka - wiedząc, że jesteś w jury, i że zmuszona jesteś do przeczytania, napisałem specjalnie tak, by.... ;)
pzdr
Hmmm. Na pewno tekst jest anty-. Ale mam wrażenie, że jest przeciwko tak wielu rzeczom, że przekaz się rozmył.
Babska logika rządzi!
Hej, dyżurna Finklo. To jest tekst totalnie anty ;) Niemoralna bajka ;) Chociaż nie pamiętam o czym był konkurs.
Jesienne pozdrowienia