- Opowiadanie: Zalth - Kłopoty Didżeja Jajkera

Kłopoty Didżeja Jajkera

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Kłopoty Didżeja Jajkera

 

 

Spłynął zirytowany z nagrzanego łóżka. Podpełzł do uzbrojonego w kompozytową szybę okna i spojrzał na termometr. Na zewnątrz było sto pięćdziesiąt stopni i temperatura nadal rosła. Chłodniej raczej już nie będzie.

Nie do końca ścięta jajecznica leżała niezadowolona na łóżku, spływając odsłoniętym białkiem na podłogę baraku. Obserwowała jak zakłada majtki na skurczone żółtko.

– Widzę, że nie tylko twoja pensja jest mała – wycedziła, starannie nasączając każde słowo odpowiednią dawką jadu.

– Och, proszę cię… – westchnął z rezygnacją. Znów się zaczyna.

– Nie, to ja cię proszę. I to bez skutku. – Podniosła głos do nieprzyjemnych dla ucha rejonów piskliwego zgrzytu. – Czy w tej twojej sproszkowanej prekognicji nie przyszło ci do głowy, żeby kupić jeszcze jeden kawałek pieprzonego lateksu? Albo przynajmniej większy zapas. Nic dziwnego że cię tu zesłali. Zero pomyślunku. – Jak widać, nie tylko szybko zakończony numerek ją zdenerwował.

– Byle kogo tu nie sprowadzają – odpowiedział ze złością.

– Oczywiście, że nie. Tylko biernych wodzirejów portalowych. Boże! Co to za zawód?

– Praca jak praca.

– Chyba wegetacja raczej. Co innego mi obiecywałeś – powiedziała z wyrzutem.

– Nie moja wina że przeprowadzili kontrolę.

– Taaa. – Uśmiechnęła się kpiąco. – Bo normalnie, to by się nie zorientowali że multikontujesz. Pisanie pozytywnych opinii pod własnymi postami, to jak lizanie się jajkach. Tylko że wtedy z kanapki można spaść. Mocny w gębie tylko jesteś. Obiecałeś że wszystko załatwisz, że wygram ten konkurs. Że masz znajomości, perspektywy, pomysły, silę przebicia. I co? Jajco! Byłam głupia, żeby uwierzyć takiemu… indywiduum. Ile jeszcze naiwnych nastolatek tak oszukałeś?

– Jeszcze im pokażę. Mam poważne projekty w zanadrzu.

– Nie sądzę – fuknęła. – Ogarnij się. Nie masz ikry i zachowujesz się jak roztrzepana beza. Nikt nie czyta tego co piszesz. Poszukaj lepiej jakieś normalnej pracy.

W milczeniu ubierał się w porozrzucane wokół łóżka kawałki pancerza. Niesforne fałdy białka z niezmordowaną złośliwością wylewały się przez ciśnieniowe łączenia kombinezonu, nie dając się upchać do służbowej skorupki. Dopóki nie imploduje skafandra będzie ciągnął za sobą lepkie pasma.

– Groteskowe – prychnęła na jego widok.

– Wrócę wieczorem – zakomunikował, ignorując ostatnią uwagę.

– Wszystko mi jedno. Idę do koleżanki – powiedziała, podnosząc z szafki telefon galaretowatą wypustką.

Zamknął drzwi i stał przez chwilę w pomieszczeniu śluzy. Zza metalowej ściany usłyszał jej przytłumiony głos. Tak bardzo inny od piskliwego wrzasku jakim go traktowała, bardziej przyjemny, modulowany na ociekający erotyzmem szept.

– Cześć miśku. Jesteś wolny dziś wieczorem?

Poczekał aż pompy wyrównają ciśnienie i otworzył właz habitatu. Jak okiem sięgnąć rozciągał się teflonowy krajobraz patelni. W plamach skwierczącego tłuszczu smażyły się ogromne głazy siekanego boczku.

– Kto się jajkiem urodził, kurczakiem nie będzie – mruknął i wypustką uruchomił podajnik z D-Rim. Znów się ugotuje na twardo, ale co tam. Ruszył przed siebie. Każdy następny krok stawał się coraz łatwiejszy, śmielszy, odważniejszy, prowadzący do zagraconego biurka z monochromatycznym, czternastocalowym monitorem lampowym.

Do Raju.

 

Koniec

Komentarze

Cuuudne!!! Zgrabne połączenie humoru słownego z plastycznym oddaniem opisywanej rzeczywistości (te głazy boczku...). Szkoda, że tekst taki hermetyczny, bo chętnie bym zasypała znajomych linkami.

Dawno nie czytałam opowiadania, które jakże malowniczo, a zarazem w tak bezwzględny sposób, obnaża bardzo nietypowe wnętrze. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Smaczne. Przydałoby się trochę szczypiorku.

Czy w tej twojej sproszkowanej prekognicji nie przyszło ci do głowy, żeby kupić jeszcze jeden kawałek pieprzonego lateksu. - powinien być pytajnik.

Jeszcze im pokaże - powinno być "pokażę".

Za metalowej ściany usłyszał... - powinno być "zza".

Każdy następny krok, stawał się coraz łatwiejszy - niepotrzebny przecinek.

Tyle wychwyciłem. Niby nic, ale każdy ułamek skorupki w jajecznicy może pokaleczyć delikatne podniebienie.

Dziękuję za komentarze. I znów zabrakało cierpliowści, mogełem zostawić ten tekst na klika dni aż dojrzeje. Szkoda że już nie mogę edytować, powyjmowałbym te okruchy. No cóż, może poźniej coś podmienie.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Bardzo smaczne opowiadanko ;) 

Ale jajcarski tekst! Najbardziej mi się ikra spodobała. :-)

Babska logika rządzi!

A jakoś tak samo się potrulało. Dj sobie zażyczył pocisku, to dostał. :)

Chyba na portalu ruch całkowice zamarł, jak się zabrałas za czytanie takich staroci. :)

 

Dzięki za złotą gwiazdkę przy opowiadanku!

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Nowa Fantastyka