- Opowiadanie: serafin2170 - Meron ( Rozdział I )

Meron ( Rozdział I )

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Meron ( Rozdział I )

 

Meron

 

 

I

 

Meron pochylił się i wzdrygnął. Jego plecy przeorał wielki bicz Nadzorcy. Spróbował wstać ale ból powstrzymał go. Rozejrzał się. Widok obozu pozostał niezmienny. Właściwie to stracił już rachubę czasu. Odkąd tu przybył (a właściwie gdy go tu przywiedli) minął może miesiąc.

Słońce raziło oślepiało go. Jego krwistoczerwony odcień bynajmniej nie poprawił mu humoru. Meron nienawidził je tak bardzo jak kiedyś je kochał. Niegdyś opalał się wraz ze swymi braćmi na plaży i kąpał w chłodnych górskich strumieniach. Te czasy jednak bezpowrotnie minęły. Był teraz niewolnikiem.

 

Widząc groźną minę Nadzorcy próbował się usunąć, ale bicz znowu zranił go w plecy. Osłabiony Meron upadł na ziemie. Teraz krew wyraźnie spływała mu po plecach. Musi wstać. Zignorował ból i spróbował powstać.

 

Postanowił skupić się na najważniejszym dla niewolnika zadaniu. Zbieraniu juki. Juki to małe, czerwone bulwy, kształtem przypominające ziemniaki. Cesarzowa Kataria przywiozła kilka sztuk dla siebie po powrocie ze Złotych Wysp. Juki przyjeły się doskonale na czerwonych ziemiach. Wiele osób brało juki je za ziemniaki. Nie wiedzieli oni jednak jak bardzo się mylili. Skutki spożycia juki były tragiczne. Osoby, które spożyły jukę, umierały od ognia który płonął w ich narządach wewnętrznych. Przez te rośliny, Kataria o mało nie spłonęła na stosie podczas II buntu chłopów. Chłopi oskarżyli ją wówczas o spisek z Batranem ( upadłym sługą boskim). Uważali, że sprzymierzyła się z nim, a juki służyły Batranowi do zabijania ludzi. Nawet mąż Katarii znany w historii jako Richald Rudy, odwrócił się od niej.

 

Kiedy dni Katarii wydawały się policzone, wszystko zmienił jeden czarodziej o imieniu Garid. Odkrył on, iż Juki mają potencjał magiczny. Odkrycie energii zaklętej w jukach rozpoczeło wielką rewolucje magiczną . Garidowi udało się skonstruować pompę mocy, które wydobywały energie z juki i umieszczały je w specjalnych kulach mocy. Kule mocy tworzono z bawardu. Jest to bardzo popularny metal występujący na terenie całego Cesarstwa.

 

Pozostawał tylko jeden problem. Juki rosły tylko na specjalnych czerwonych glebach. Czerwone gleby w Cesarstwie nazywano również Polami Redentowymi. Pól redentowych w Cesarstwie było niewiele, dlatego takie ziemie stały się niebywale cenne. Obóz Quer Dam nie był niczym innym jak wielką plantacją juki.

 

Meron przeklinał dzień, w którym odkryto jukę. Właśnie przez nią musi pracować tutaj, z dala od rodziny i przyjaciół jako niewolnik.

 

Nagle rozległ się dźwięk rogu Reta. Reto to Nadzorca Nadzorców. Dźwięk rogu oznaczał przerwę bądź powrót do pracy. Teraz na szczęście oznaczał to pierwsze. Meron odetchnął. Podszedł do jednej z ławek dla niewolników i padł na nią . Chwilę później przy ławce pojawił się Ryt. Ryt był uzdrowicielem niewolników czyli Plebitem. Plebici to najniżsi rangą uzdrowiciele, którzy zajmują się leczeniem najbiedniejszych osób. Głównie są to niewolnicy, kalecy czy żebracze. Ryt był jednym z nielicznych przyjaciół Merona w Quer Dam.

 

Nie miał ich dużo ale zawsze coś.

– Odwróć się – powiedział stanowczo – Muszę opatrzyć twoje rany

– Dobrze – odparł Meron – Tylko uważaj na plecy. Strasznie pieką.

 

Ryt wyciągnął ze swej torby potrzebne medykamenty. Użył moździerza aby rozdrobnić zioła, a następnie zmieszał je tworząc balsam. Meron przyglądał się temu z uśmiechem. W głębi serca cieszył się, że Ryt jest jego przyjacielem.

Ryt nasączył opatrunki lekarstwem a następnie zabandażował plecy Merona.

– Do jutra się zagoi – powiedział Ryt – miałeś szczęście że nie spotkało cię to co Gerego. Ledwo udało mi się zatamować krwawienie. Biedak, do teraz jest w szoku.

– Co znowu zrobił nie tak? – spytał zdenerwowany Meron – Nadzorcy ostatnio porządnie się na niego uwzięli. Jak tak dalej pójdzie to Gery długo tu nie pożyje.

– Lubią się znęcać nad niewolnikami – ciągnął Ryt – zwłaszcza jeśli są to osoby takie jak Gery. Uparte, dumne, honorowe. Takich ludzi uwielbiają gnębić, poniżać bo przecież nikt nie może im nic zrobić. Chodźmy lepiej czegoś się napić. Inaczej odwodnisz się na tym skwarze.

 

Ryt poprowadził Merona w stronę Garkuchni. Garkuchnia była stołówką , w której wydawano posiłki dla niewolników. Szli wolno nie odzywając się do siebie. Usiedli przy wolnym stoliku i zaczeli jeść.

Meron nie miał apetytu. Dużo myślał o swoim losie. Miał odziedziczyć dom po swoim ojcu jako że był najmłodszy. Jego ojciec jak i cała jego wioska byli rybakami. Według cesarskiego prawa dziedzicami są zawsze najmłodsi. Do dziś pamiętał tą scenę z jego życia , kiedy nadzorcy porwali go.

 

Przed oczami stanął mu obraz górskiego potoku , w którym uwielbiał łowić ryby. Było to jego ulubione miejsce, gdyż ryb było tam w bród i bardzo łatwo można było złowić wiele sztuk. Jednak tego dnia ryby nie chciały brać. Udał się więc w górę rzeki. Szedł powoli rozkoszując się rześkim leśnym powietrzem. Było lato. Słońce przyjemnie grzało go, a las tętnił życiem. W ty dniu radość udzielała się każdemu mieszkańcowi w jego wiosce. Nawet smętny Rodrik – sprzedawca w Stany , jego rodzinnej wiosce, rozpakowywał towar wesoło pogwizdując.

Kiedy Meron dotarł do źródła, jego oczom ukazał się przerażający widok . Sołtys Stanyo leżał cały we krwi. Ostatkiem sił zdążył tylko krzyknąć.

– Uciekaj!

Ale było już za późno. Zza krzaków wyjechali na koniach Nadzorcy. Ich groźne twarze przeraziły piętnastoletniego Merona. Jeden z nadzorców trzymał miecz ociekający krwią. Meron zaczał uciekać, nie oglądając się za siebie. Pragnął tylko znaleźć się w swojej rodzinnej wiosce, koło swych braci i ojca. Niestety, nie mógł wiedzieć, że dziś ostatni raz oglądał swój dom. Nadzorcy dogonili go. Jeden z nich uderzył Merona kosturem. Chłopak upadł. Mężczyzna zsiadł z konia i zakuł Merona w kajdany. Meron chcąc się wyrwać został uderzony w głowę. Dalej już nic nie pamiętał.

Nadzorcy budzili niesamowity strach w Cesarstwie. Normalny władca pewnie szybko zajął by się tym niecnym procederem jakim było niewolnictwo. Jednak cesarz Serai miał własne powody aby ich zostawić w spokoju . Po pierwsze cesarz podpisał umowę w której obiecał nie przeszkadzać Nadzorcą a, po drugie, Retem czyli przywódcom nadzorców był zdradziecki lecz nadal kochany przez cesarza jego własny brat – Sermont.

 

Przed swoją zmianą musi być wypoczęty. Postanowił, że uda się do swojego baraku. Idąc czuł w plecach ból. Mimo iż miał tylko dwadzieścia trzy lata to przez te bicze czuł się jak starzec – uśmiechnął się gorzko. Ale nie mogę się poddawać, mówił sobie w ciężkich chwilach. Nie spodziewał się, że jego los wkrótce, odmieni się na lepsze.

Zerknął w bok. Rzeka, która przepływała przez Quer Dam był chyba najwspanialszym widokiem w tym ponurym miejscu. W wolnych chwilach w górnej części rzeki mogli się napić krystalicznie czystej wody. Może i było to paskudne miejsce, ale woda była smaczniejsza niż można było sobie wyobrazić . Każdy łyk sprawiał, że można było chociaż na chwilę zapomnieć o niewolnictwie.

W dolnej części rzeki były kąpieliska dla niewolników. Po całym dniu ciężkiej pracy zimna woda była niesamowicie kojąca na obolałe stopy i poranione ręce.

 

Postanowił, że pójdzie na plac. Plac był głównym miejscem Quer Dam. To tam spotykali się niewolnicy aby wspólnie porozmawiać, walczyć na prowizorycznej arenie, czy pograć w kości. Meron przypomniał sobie, że dawno nie był na placu, a jeszcze dawniej nie był oglądać walk na arenie. Walki na arenie, z uwagi na biedne warunki były prowadzone na kije.

Usiadł na trybunach aby mieć lepszy widok na walkę. Nie mógł uwierzyć własny oczom. Po raz pierwszy na arenie w Quer Dam walczył Retmold. Retmold był starym rycerzem, który został sprzedany za swoje długi do Quer Dam. Jego doświadczenie wojskowe czyniło z niego groźnego przeciwnika. Tylko parę osób wiedziało o jego historii, w tym Meron. Drugim przeciwnikiem był młody mężczyzna o imieniu Renyo. Meron rozsiadł się wygodnie i wziął coś do picia. Nagle zabrzmiał dźwięk gongu .Rozpoczęła się walka.

 

Młokos chcąc się wykazać ruszył pierwszy na Retmolda. Stary rycerz zblokował i nie chcąc był dłużny wziął zamach i uderzył. Młodzieniec w ostatniej chwili zdołał zrobić unik, ale kij zranił go w udo, które natychmiast zaczęło siwieć. Chłopiec próbował przełamać obronę wojownika, lecz mimo swego wieku, Retmold poruszał się szybko i zwinnie. Po kolejnym niecelnym uderzeniu Renyo zaczął dyszeć. W jego oczach pojawił się strach. Widocznie nie wiedział o przeszłości Retmolda i uznał go za łatwą ofiarę. Sam nie mógł uwierzyć jak bardzo się pomylił.

Meron zobaczył błysk w oku chłopca. Młodzieniec gwizdnął i nagle przed Retmoldem przeleciała czerwona płachta. Meron oburzył się. Odwrócił się aby dostrzec, kto rzucił płachtę . Jednak w miejscu , w którym powinien być winny, nie było nikogo. Meron odwrócił się, aby zobaczyć dalszą walkę. Z Retmoldem stało się coś dziwnego. Wyglądał na zdezorientowanego. W tej chwili był łatwym przeciwnikiem. Renyo zebrał całą swoją energię i bezlitośnie uderzał rycerza drewnianym kijem. Retmold padł nieprzytomny. Renyo zaczął wiwatować z radości, a tłum skandował mu.

Koniec

Komentarze

Spacje, zapis dialogów, pomieszane podmioty, powtórzenia.

Poza tym uderzenie bicza raczej nie może być tak silne, żeby powalić - bicz to stosunkowo lekkie narzędzie. Jego atutem jest zadawanie głębokich ran ciętych (albo szarpanych), a nie miażdżonych.

To moje pierwsze opowiadanie opublikowane na NF także proszę o wyrozumiałość.

Exturio , a co powiesz o fabule ?

Nic. Nie czytam tekstów, w których spacje są po obu stronach znaków interpunkcyjnych.

Daj przykład.

Ty tak poważnie?

Nieważne.

Dziękuje za twoją opinie, a teraz chciałbym posłuchać opinii innych osób.

Proszę, oto przykłady:

Meron pochylił się i wzdrygnął. Jego plecy przeorał wielki bicz Nadzorcy. Spróbował wstać ale ból powstrzymał go. Rozejrzał się. Widok obozu pozostał niezmienny. Właściwie to stracił już rachubę czasu . Odkąd tu przybył ( a właściwie gdy go tu przywiedli ) minął może miesiąc.

Wychodzi na to, że bicz spróbował wstać. Wytłuszczone masz znaki, przy których postawiłeś nadprogramowe spacje. Dodatki w nawiasach są zbędne, można to całkowicie inaczej wpleść w treść.

 

Słońce raziło go swymi promieniami.

Zbędny zaimek dzierżawczy; cudzymi promieniami razić nie mogło, więc swymi jest domyślne. Promieniami w gruncie rzeczy też raczej jest niepotrzebne, bo bez swymi straci sens. Czyli całe zdanie jest do przerobienia.

 

Krwistoczerwony odcień słońca bynajmniej nie poprawił mu humor . Meron nienawidził słońca tak bardzo jak kiedyś je kochał.

Plus słońce z poprzedniego zdania i mamy cały łańcuszek powtórzeń. Dodatkowo – znów – spacja przed kropką i brakujący przecinek przed tak. Przydałby się też jakiś łącznik wyrażający rozbieżność uczuć Merona.

 

Teraz jest niewolnikiem.

Całkowicie nieuzasadniona zmiana czasu narracji. Skoro całe opowiadanie piszesz w czasie przeszłym, to i to zdanie powinno w nim być.

 

Widząc groźną minę Nadzorcy

Czy to imię, że musi być pisane z wielkiej litery?

 

Musi wstać. Zignorował ból i spróbował powstać.

Pierwsze zdanie – czas narracji. Plus kolejne powtórzenie.

 

Postanowił skupić się na najważniejszym dla niewolnika zadaniu. Zbieraniu Juki.

Drugie zdanie wynika z pierwszego i samo w sobie nie za bardzo ma sens, więc dlaczego oddziela je kropka? Poza tym piszesz po polsku, a nie po niemiecku, więc juka powinna być chyba pisana małą literą.

 

Juki to małe

Po raz kolejny: czas narracji.

 

Cesarzowa Kataria przywiozła je po powrocie ze Złotych Wysp.

Nie rozumiem logiki: ziemniaki przywieziono do Europy, ponieważ jedli je miejscowi (porównuję, bo skojarzyło mi się z historią ziemniaka). Po co ktoś miał przywozić bezużyteczne i niejadalne, jak wtedy uważano, bulwy? Transport statkiem, szczególnie żaglowcem, jest kosztowny i ryzykowny, bo na nuż bulwy zaczną gnić, czy coś… Po co więc przewozić niesprawdzone wcześniej bulwy? A jeśli ktoś ich próbował, to wiedziano, że nie bardzo nadają się do jedzenia, więc… No po co?

 

o mało nie spłonęła na stosie podczas II buntu chłopów

A co, ktoś kazał im to jeść? Specem nie jestem, ale z tego, co się orientuję, to wszystkie średniowieczne bunty chłopskie kończyły się kompletną masakrą buntowników. Z pewnością nie było nawet widma zagrożenia dla władcy. Nie rozumiem więc Twojej historii (na zasadach analogii do średniowiecza).

 

Chłopi oskarżyli ją wówczas o spisek

Chłopki oskarżający władczynię o spisek? Przeciw półdarmowej sile roboczej? 

 

Kiedy dni Katarii wydawały się policzone, wszystko zmienił jeden czarodziej o imieniu Garid. Odkrył on, iż Juki mają potencjał magiczny.

Rozumiem, że chłopi, zachwyceni potencjałem magicznym juki, po prostu wrócili do swoich chat, żeby dalej ją uprawiać. Tak po prostu.

 

Garidowi udało się skonstruować generatory mocy , które wydobywały energie z Juki

Energię. Ę. Jak sama nazwa wskazuje, generatory GENERUJĄ (wytwarzają), a nie wydobywają (rozumiem, że chodziło Ci o jakiś sposób ekstrakcji?).

 

Juki rosły tylko na specjalnych czerwonych glebach. Czerwone gleby w Cesarstwie nazywano również Polami Redentowymi. Pól redentowych w Cesarstwie było niewiele

Pomijając już fatalną konstrukcję tych zdań, coś mi tu nie pasuje. Najpierw piszesz o chłopskim buncie – wnioskuję, że z niejasnych dla mnie przyczyn jukę zaczęto uprawiać na dużą skalę i wiele osób od tego umarło, co spowodowało zwrócenie się przeciw osobie, która bulwę sprowadziła. Teraz natomiast piszesz, że miejsc, gdzie jukę można było uprawiać było niewiele… No to skąd do cholery ten bunt?

 

Prezent ode mnie. Proponuję pomyśleć nad poprawieniem wytkniętych błędów (plus wszystkich ich powtórek dalej w tekście) i zastanowić się nad wewnętrzną logiką opowiadania, bo chyba nieco szwankuje.

Dzięki za wytknięcie wszystkich błędów. Upisałeś się . Nie ma co

To nie jest nawet połowa błędów. :)

Zdaje sobie z tego sprawę. Pierwsze opowiadanie i krytyka bezlitosna. Ale coż. Nie zamierzam z tego powodu przestać pisać. Może w drugim  moim opowiadaniu będzie ci ciężej znaleźć błędy. :)

Zanim zaczniesz pisać kolejne opowiadanie proponuję zajrzeć do tematu z poradami i zaprzyjaźnić się z językiem polskim oraz ogólnymi zasadami zapisu tekstu. Niedbały tekst odstrasza już na wstępie i nieważne, jak zapierającą dech w piersiach historię byś stworzył i jak wyrazistych bohaterów byś powołał do życia, mało kto to przeczyta.

Naprawdę dzięki za wszystkie wskazówki. Postaram się aby moje kolejne prace "nie odstraszały już na wstępie" i jako takie były logiczne.

Trzymamy za słowo, Kolego. 

Nie zrażaj się, początki przeważnie takie są: dużo dobrych chęci, zapał do pisania --- i chłodny prysznic...

Niestety, tekst nie jest najlepiej napisany. Pozostaje mi się zgodzić z exturiem i wyrazić nadzieję, że niedługo będzie lepiej.

Następny tekst nie musi być dobry, prawdopodobnie taki nie będzie. Ale musisz dużo czytać i dużo pisać. Wrzucaj tutaj teksty, my już się nimi zajmiemy tak, żebyś się nauczył i w końcu pisał dobrze ; )
Tylko nie zrażaj się tym, że droga nie będzie krótka i bezbolesna.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zniechęcił mnie początek, chaotyczny, pełen powtórzeń, dygresji, znalazł się nawet jakiś zbędny wyraz w zdaniu... Niestety to w połączeniu ze słowami "Rozdział I" odrzuca.

 

Nie zniechęcaj się, pisz, ale przede wszystkim czytaj dużo porządnych książek, zachowaj też chłodną głowę, logikę i znajdź kogoś, kto będzie czytał twoje teksty i udzielał Ci rad przed ewentualną publikacją. To bezcenne.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka