- Opowiadanie: varclok - Jezioro Czarne cz.2

Jezioro Czarne cz.2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jezioro Czarne cz.2

Drugie podejście :)

Przez długi czas nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to był tylko sen. Wiarę pomogła mi odzyskać folia znaleziona w płaszczu. Pachniała fiołkami i lawendą. Zacząłem ją nosić przy sobie jak talizman, a przed zaśnięciem napawałem się jej zapachem, po czym spowrotem wkładałem ją do wewnętrznej kieszeni. Po obudzeniu folii już nie było, ale wszędzie dało się odczuć obecność Pani Jeziora. Uśmiechnąłem się smutno. Z czasem wróciły ciche odgłosy żab i innych zwierząt. W końcu zobaczyłem gwiazdy po raz pierwszy od dłuższego czasu. Mgła opadła. Położyłem się i zacząłem je obserwować. Po chwili ogarnął mnie ukochany zapach. Na łódce poczułem wibracje i szybciej niż mogłem się tego spodziewać, przytulałem Panią Jeziora.

– Musiałam Cię opuścić. Przepraszam. – powiedziała cicho. Nie wiedziałem jak, ale miała na sobie mój płaszcz. Spojrzała na mnie z oczekiwaniem.

-Ciii to nie jest ważne – pocałowałem ją we włosy wdychając ich woń. Tak leżąc opowiedziałem jej swoją historię, gdy mnie poprosiła. O pragnieniu zobaczenia prawdziwego piękna jako życiowego celu. O rzuceniu wszystkiego w diabli, by je znaleźć. Przez chwilę wpatrywałem się w nią w milczeniu i cicho oznajmiłem, że chyba się spełniło. Pocałowała mnie z uśmiechem. Słuchała cierpliwie, gdy opowiadałem o moim dzieciństwie. Była wyraźnie zaciekawiona, kiedy nie wiedząc czemu opisywałem swój pierwszy pocałunek z dziewczyną zupełnie nie podobną do niej. Pani Jeziora miała szczególny dar, który zrozumiałem dopiero później. Zapominało się przy niej o wszystkim innym i można było dać się ponieść wspomnieniom. Powiedziała mi jednak o tym miesiące po tym zdarzeniu. Jej zdaniem ludzie mimo wszystkich niepotrzebnych zwyczajów i tradycji, mają w sobie coś silniejszego od magii. Miłość. Po latach zrozumiałem dokładne znaczenie tych słów.

– Opowiedz coś o sobie. – poprosiłem prawie szeptem

– Na imię mi Emilla. W języku driad to oznacza złocista. Emas, czyli moja matka, była jedną z niewielu driad, które związały się z człowiekiem. Z tego powodu, każdego mijającego dnia jest nas coraz mniej. Może w przyszłości nie będzie już ani jednej z nas. To smutne, ale same skazałyśmy się na ten los. Oddajemy cześć duchom drzew i rzek, ale boimy się ludzi.

– Ale to nie dotyczy Ciebie prawda?

– Tak. – Uśmiechnęła się lekko – Matka mnie tego nauczyła, opowiadając o ojcu. Przekonała mnie, że ludzie nie są wcale tacy źli. Mówiła, że był czarującym mężczyzną, który skradł jej coś o czym nie miała nawet pojęcia.

– Co? – zapytałem zaciekawiony

-Jej serce. – uśmiechnęła się

Wtuliła się we mnie i tak mijały nam kolejne minuty. Łódka kołysała się na boki, wprawiając nas w senny nastrój. Emilla zasnęła pierwsza. Obserwowałem jej hipnotyzujący, powolny oddech. Mój wzrok padł w końcu na amulet, który wydawał się drgać w moim kierunku. Delikatnie pogładziłem ją po policzku w miejscu, gdzie miała wypalony półksiężyc. Skóra była gorąca. Przycisnąłem ją do siebie ramieniem, na co mruknęła cicho jak kot. Dopiero teraz przyjrzałem się gwiazdom. Każda wydawała się lśnić inną barwą. Wołały mnie próbując oczarować swoim pięknem, ale jedna z nich obróciła się właśnie na drugi bok plącząc nasze nogi. Usłyszałem jej westchnienie po czym zasnąłem.

Mgła opadła, ale i tak nie było widać brzegu jeziora. Wszędzie widziało się tylko wodę i białe lilie. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem na sobie ciepło promyków Słońca. Nie poczułem przy sobie Pani Jeziora, ale siedziała za moimi plecami posilając się rybą.

– Ktoś tu chyba jest strasznym śpiochem – powiedziała po czym przeciągnęła się w tył, a ryba zniknęła w magiczny sposób. Kosmyk jej włosów zbłądził osiadając na twarzy, tworząc drugi półksiężyc ciemniejszy od drugiego. W pewien sposób wyglądała jeszcze piękniej, jednak po chwili delikatnym ruchem palca osadziła go sobie za uszami.

– Skąd masz to znamię? – zapytałem zaciekawiony

– Pewnego dnia pokłóciłam się z matką. Wierz mi, kłótnie między dziećmi, a rodzicami zdarzają się nawet driadom. Nie pamiętam już dokładnie o co poszło, ale padły między nami gorzkie słowa. Zapłakana pobiegłam do lasu. Potrafiłam się ukryć przed wzrokiem innych driad dzięki amuletowi, z czego rzecz jasna skorzystałam. Minęłam wioskę i tak wędrowałam dalej w sercu niosąc dziecięcą rozpacz. Po paru dniach znalazłam się w dzikiej, zarośniętej puszczy. Nie znałam tego terenu, ale i tak uparcie szłam dalej. Po pewnym czasie zorientowałam się, że się zgubiłam. Nawet, gdy przestałam używać medalionu to i tak żadna driada nie mogła mnie usłyszeć.

Powędrowałam za daleko, w krainę półoszalałych zwierząt i niebezpiecznych roślin. Błąkałam się głodna i spragniona przez kilka dni żywiąc się jedynie jagodami i korzonkami. Drzewa przesłaniały niebo i gwiazdy, a do samej puszczy wlatywało niewiele światła. W nocy musiałam wspinać się na drzewo i modliłam się w duchu, by żadne zwierzę mnie nie znalazło. Kilka razy słyszałam jak niedźwiedź ostrzył swoje pazury na moim schronieniu, a małpy z okrutnym wyrazem twarzy rzucały go z góry gałązkami. Te jednak nigdy mnie nie atakowały. Nie mam pojęcia dlaczego.

Pewnego dnia padłam bez sił na ziemię. Leżąc straciłam rachubę czasu. Obudził mnie okropny ból w karku. Ukąsiła mnie żmija, która szybko odpełzła. Nie jesteśmy do końca odporne na jad, a tym bardziej osłabione i przemęczone. Została mi nawet blizna – podwinęła fakturę płaszcza na wysokości piątego kręgu szyjnego, a mnie ukazały się dwie małe blizny w małej od odległości od siebie. – Nie wiem jak, ale przeczołgałam się parę lub paręnaście metrów i znalazłam się na odsłoniętej polanie.

Agonia była straszna, a na śmierć czekałam z niecierpliwością. Cierpiąc, wykrzykiwałam imię matki. Wzywałam nie danego mi poznać ojca i wszystkie osoby jakie znam, jednak był to daremny wysiłek. W końcu nadeszła noc, a ja po raz pierwszy od dawna ujrzałam księżyc i gwiazdy. Patrzyłam na nie pustym wzrokiem. Driady wzięły się bowiem z pocałunku księżyca z wodą. Wierzymy w to, że gwiazdy są naszymi przodkami, a Słońce jest pierwszą nimfą. Księżyc z kolei jest naszym kochającym i troskliwym ojcem, który patrzy na nas z góry czujnym okiem. Prosiłam go o życie. Błagałam go cichym szeptem, by mi wybaczył. W końcu zasnęłam, a gdy się obudziłam ból zniknął. Na policzku miałam jednak ten oto półksiężyc.

– Jak udało Ci się wrócić? – zapytałem.

– Księżyc zmienił też coś jeszcze. Podniosłam wzrok, a na horyzoncie nie majaczyła się już nieskończona dżungla, a zwykły las. Po przejściu paru kilometrów znalazłam się właśnie nad tym jeziorem, gdzie postanowiłam zostać na zawsze. Nie ma jednak darów pozbawionych ceny. Zapłaciłam za niego śmiertelnością. Nadal pozostałam młoda i z pewnością według Waszej miary będę żyła jeszcze długo, ale i tak umrę prędzej czy później. Półksiężyc w naszej kulturze oznacza przemijanie. W każdą pełnie odprawiamy taniec wokół ogromnego ogniska. Nosi on nazwę menaris. Tej nocy głównie dajemy życie nowym potomkom, ale to nie jest takie proste. Zajście w ciążę jest uznawane za ogromny dar, a zdarza się on średnio raz na sto lat.

– A co robicie kiedy księżyc jest w nowiu? – zapytałem zaciekawiony

– W nowiu? – wydawała się być zaskoczona

– To znaczy kiedy znika całkowicie sprzed waszego wzroku.

– W taką noc nikt nie ośmiela się wychodzić ze swoich domów. Po lasach i jeziorach krążą bowiem upiory śmierci. Porwą one każdą driadę, które zobaczą. Korzystają z tego, że księżyc nas nie wspiera. Ich ojcem jest ziemia, a matką ogień.

– A kto jest rodzicami ludzi?

– Ogień i stal.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem i wzruszyłem ramionami. To mi wygląda na urywek czegoś, nie na spójną całość. Nie do końca też rozumiem , o co chodziło z tą folią na początku.

Hej! To kontynuacja "Jeziora Czarnego". Powinienem o tym wspomnieć wcześniej, idiota ze mnie. Wybacz.

Okej, zmieniłem nazwę :)

To w takim razie, muszę przejrzeć jeszcze pierwszą część, ale to jak będę miał wolną chwilkę.

Zaimki niestety drażnią, czasem jakaś literówka czy brak spacji. Przeczytaj na spokojnie i powyłapuj, bo czytać nie będą.

Np.: "po czym powrotem wkładałem ..."

"-Ciii. To nie ..."

"- Tak. -Uśmiechnęła się lekko"

No i te jej, ją, mój, ich... :) Edytuj! :)

Pozdrawiam

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Takie sobie. Jest trochę błędów, np: "spowrotem", i sporo interpunkcji. 

Treść, niestety, jest trudna do oceny. Napisz coś w całości. łatwiej się do tego odnieść i będziesz miał więcej czytelników. Znaczna część forumowiczów, gdy widzi cz.2 ... to omija je z daleka.

Jak publikować opowiadanie to tylko takie, które jest skończone.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka